Rozdział 36

Krótko, zwięźle i jak zwykle nie na temat, bo gdzie jest dramione? Ale dla wszystkich, którzy z utęsknieniem czekają na jakiś przejaw "czegokolwiek" pomiędzy tą dwóją mam miłą niespodziankę w kolejnym rozdziale  ;) Na razie nie zdradzę kiedy pojawi się kolejna notka, ale myślę, że to będzie dla was kolejna niespodzianka... (miła niespodzianka) A teraz zapraszam do czytania i komentowania!
~Pani M.


Rozdział 36 – Lekcje ze Ślizgonami.

 Hermiona była zszokowana tym co właśnie zobaczyła. Nigdy by nie posądziła Harry'ego i Pansy o tak bliskie kontakty. Nie pierwszy już raz pomyślała, że to będzie "ciekawy" rok. Nerwowo wkroczyła do Wielkiej Sali. Nawet nie odpowiedziała Parvati na powitanie. Usiadła przy stole i dopiero, gdy Ginny zaczęła jej wrzeszczeć do ucha, odzyskała pełną świadomość. W roztargnieniu pokręciła głową, a potem skupiła wzrok na twarzy przyjaciółki.
– Przepraszam Ginny, co mówiłaś?
– No nareszcie wróciłaś na ziemie – mruknęła młodsza Gryfonka. – McGonagall wywiesiła w Pokoju Wspólnym ogłoszenia na ten miesiąc.
– I co? Czeka nas coś ciekawego? – zapytała Hermiona, zalewając płatki mlekiem. Myślami nadal była w lochach.
– Dziś mamy dodatkową lekcję z Barkleyem – powiedziała Ginny, sięgając po jeszcze jedną kanapkę. Hermiona ponownie wyrwała się z letargu.
– Co? – zapytała trochę nieprzytomnie, przez to, co widziała nie potrafiła zachować jasnego umysłu.
– Czy ty zaczniesz mnie słuchać? Coś się stało?– wyrzuciła z siebie serię pytań. – Jesteś taka nieobecna... – Dokończyła trochę urażonym tonem Ginny.
– Nie wyspałam się. – To zdumiewające, jak kłamstwo gładko przeszło jej przez usta. – Więc dziś mamy lekcję z Barkleyem? – Rudowłosa Gryfoka potaknęła. Obie dziewczyny nie miały pojęcia co myśleć o tych lekcjach. Były po prostu ciekawe nowych doświadczeń.
– Widziałaś Rona dziś na śniadaniu? – zapytała Hermiona. Ginevra pokręciła głową i wróciła do kanapki z serem. Potem przyleciały sowy. Hermiona odebrała "Proroka Codziennego” i zajrzała na pierwszą stronę. Pisali o wielkim balu w Beauxbatons. Z pierwszej strony do potencjalnego czytelnika uśmiechała się dyrektorka szkoły. Dziewczyna zaczęła czytać artykuł, gdy nagle w oczy rzuciło jej się jedno zdanie: „Będziemy mieli również zaszczyt gościć Harry'ego Pottera – mówi dyrektorka szkoły." Teraz już naprawdę miała zagwozdkę na następne godziny.
– Muszę porozmawiać z Harrym – mruknęła pod nosem panna Granger. Ginny zmarszczyła brwi, a potem od niechcenia rzuciła:
– Właśnie tu idzie, ja się zbieram, muszę jeszcze wrócić do dormitorium po książkę.
 Rudowłosa dziewczyna w pośpiechu opuściła Wielką Salę. Harry usiadł na przeciwko Hermiony i sięgnął po półmisek z jajecznicą. Nic nie mówił. Był zbyt przytłoczony tym, co się wydarzyło.
– Jedziesz do Beauxbatons. – Bardziej stwierdziła, niż zapytała dziewczyna. Harry kiwną głową nawet nie zastanawiał się skąd Hermiona może to wiedzieć.
– Kiedy? – zapytała, podnosząc wzrok znad gazety. Harry'ego zaczęło irytować jej zachowanie. Jak mogła tak spokojnie siedzieć i z nim rozmawiać, gdy "tyle" się wydarzyło. Chłopak nie potrafił zrozumieć czemu wszyscy są tacy spokojni podczas, gdy on nie potrafi usiedzieć na miejscu.
– Harry…  Wszystko w porządku? – zapytała z troską w głosie, odkładając gazetę. Gryfon rzucił jej jedynie oskarżycielskie spojrzenie i gwałtownie wstał od stołu.
– A wyglądam jakby cokolwiek było w porządku?! – wrzasnął, a wszystkie spojrzenia powędrowały w jego stronę.
– Nie jestem głodny – bąknął i energicznie ruszył do wyjścia. Hermiona również się zerwała z miejsca i podążyła śladem przyjaciela. Dopadła go na korytarzu.
– Chodzi o Pansy? – zapytała, nie owijając w bawełnę. Mina Harry'ego niczego nie zdradzała.
– Nie mam ochoty o tym gadać – powiedział tylko. – Tym razem to nie jest twoja sprawa, Hermiono. Tym razem, sam muszę to załatwić...  – Spojrzała na niego z troską, wymalowaną na twarzy.
– Tylko nie zrób nic głupiego. – Prawie się uśmiechnął.
– Przecież mnie znasz...
– No właśnie; dlatego się boję.
*
Wcześniej...
Blaise Zabini obudził się wcześniej niż zazwyczaj. Gdy zwlekł się z łóżka jego tymczasowy współlokator Theodor Nott nadal spał. Blaise nie chciał wracać na czwarte piętro z jednego, rudego powodu. Ziewnął przeciągle, wychodząc z pokoju i zmierzał właśnie w stronę łazienki. Wziął szybki prysznic i ubrał wcześniej przygotowany mundurek. Luźno zawiązał krawat w srebrno-zielone pasy i ruszył z powrotem do pokoju. Po drodze minął kilku młodszych uczniów, których nie rozpoznał.
– Co rok to to mniejsze się robi… – mruknął do siebie. Z sypialni zabrał torbę przygotowaną poprzedniego dnia wieczorem i obudził Notta. Zaspany Ślizgon spojrzał nieprzytomnym wzrokiem na Zabiniego.
– Co ci jest?
–Poniedziałek rano – poinformował kolegę Blaise.
– I wszystko jasne – stęknął tamten, a potem zwlekł się z łóżka.
– Do zobaczenia na śniadaniu – pożegnał się Blaise, wychodząc. Skierował swoje kroki prosto w stronę Wielkiej Sali. W lochach jak zwykle o tak wczesnej porze, w poniedziałek rano, nikogo nie było. Jednak coś było nie tak... Chwila... Coś było zdecydowanie nie tak! Harry Potter spał na kanapie w lochach! To zdecydowanie nie należało do codziennego obrazu Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Blaise zdziwił się jeszcze bardziej, widząc Pansy, śpiącą obok, na fotelu. Jedynie zmarszczył brwi i opuścił pomieszczenie. To zdecydowanie nie była jego sprawa. Miał większe problemy. Nazywały się: Zofia* Zabini i Ginny Weasley.
W Wielkiej Sali świeciło pustkami. Jedynie kilkoro Krukonów siedziało przy książkach. Pojedyncza para Puchonów jadła tosty. Stoły Slytherinu i Gryffindoru były puste, ani jednego, zajętego miejsca. Blaise usiadł samotnie przy stole i zabierał się za owsiankę, kiedy drzwi Wielkiej Sali się otworzyły i wkroczył do pomieszczenia Draco Malfoy. Tylko znów coś było nie tak... Blondwłosy Ślizgon zgubił gdzieś swoją idealną, na pozór niedbałą, fryzurę. Oczy miał podkrążone, a cerę bledszą niż zwykle. Guziki koszuli krzywo zapięte. Wyglądał jak siedem nieszczęść. Zabini zerwał się z krzesła i ruszył w stronę przyjaciela.
– Jak ty wyglądasz?! – syknął groźnie. Wiedział, że Draco dba o swój nienaganny wizerunek i przybycie do Wielkiej Sali w takim stanie był zwiastunem czegoś strasznego.
– Chodźmy do dormitorium. – Draco bez słowa pozwolił przyjacielowi odprowadzić się na czwarte piętro. Zamknęli się w sypialni. Malfoy patrzał jedynie nieprzytomnym wzrokiem gdzieś w przestrzeń. Blaise domyślał się co to oznacza, ale tak bardzo chciał się mylić. Modlił się o to w duchu.
– Co się stało? – zapytał w końcu, uważnie obserwując reakcje blondyna.
– To koniec, muszę wrócić do domu. Nie mogę zostać w Hogwarcie. – W jego oczach czaił się strach.
– Czy... – Blaise’owi zaschło w gardle, przełknął ślinę i spojrzał na przyjaciela. –  Czy stało się to, co myślę? – Draco niespiesznie kiwną głową.
– Mówiłeś, że nad tym panujesz! – krzyknął Zabini, on też zaczynał się bać. Jeśli Malfoy miał atak, go również to mogło spotkać... – Co się stało? – zapytał, już spokojnie.
– Rozmawiałem z Weasley – zaczął Draco, ale Blaise wytrzeszczył na niego oczy i od razu przerwał relacje z wczorajszej nocy:
– Miałeś napad przy Weasley?! Cholera, jej mogło się coś stać!
– Myślisz, że nie wiem jakie jest ryzyko?! Nie musisz mnie dobijać! – Tym razem zaczął drzeć się Malfoy.
– A jak ona coś wie? – zapytał Blaise.
– Nie bądź głupi, skąd mogłaby wiedzieć.
– Nie wiem, ale mam złe przeczucia – mruknął Blaise, a jego ręka machinalnie powędrowała do zamaskowanego znaku na lewym przedramieniu.
– Myślisz, że on wróci?
– Prędzej piekło zamarznie.
– To dlaczego... – Draco przerwał Zabiniemu:
– Słuchaj, gdybyśmy wiedzieli "dlaczego" nie byłoby problemu, jest jedno rozwiązanie, ale..
– Chyba mi nie powiesz, że ci na tej Weasley zależy – zapytał z kpiną w głosie Blaise, wiedział, że to niedorzeczne.
–Nie – odparł Draco sucho.
– Co zamierzasz z tym zrobić?
– Wracam do Malfoy Manor.
– A co z nauką?
– Mogę się uczyć w domu, tak, jak chciał ojciec. Po lekcjach idę do McGonagall złożyć wniosek o wypis ze szkoły.
– Przemyśl to jeszcze...
– Tu nie ma nad czym myśleć – warknął Draco. Siedzieli chwilę w milczeniu, każdy pogrążony w swoich rozmyślaniach.
– Dziś mamy dodatkową lekcje z Barkleyem. – Malfoy westchnął znużony. Nie sądził, żeby na coś przydały się te lekcje. Podejrzewał, że wszyscy są już uświadomieni.
– Chodźmy na śniadanie – powiedział po chwili.
– Eee... Widziałeś się dziś w lustrze? – zapytał sceptycznie Blaise.
*

–Jeszcze tylko lekcja z Barkleyem i wolne! – rozmarzył się Ron w przerwie na obiad. Harry mruknął coś niezrozumiale, nadal nie miał apetytu i zadowolił się sokiem dyniowym. Ronowi jak zwykle apetyt dopisywał. Hermiona dołączyła do nich. Nałożyła sobie kawałek pieczeni i polała ją dużą ilością sosu.
– Harry, ty nie jesz? – zapytała.
– Nie mam ochoty – powiedział brunet i upił trochę soku. Ron zajadał się zapiekanką ziemniaczaną.
– Spfóbuj tegho Arry  – wydusił, przeżuwając kolejną porcję. Hermiona zmarszczyła brwi i powstrzymała się od upomnienia swojego chłopaka. Była zniesmaczona jego zachowaniem. Gdy Ron w końcu przełknął znów zaczął mówić:
– Za dużo nam zadali z eliksirów i obrony... Mam już dość, a nawet jeszcze się wrzesień nie skończył...
– Faktycznie, trochę tego jest, w dodatku jeszcze nie napisałam eseju z numerologii – powiedziała Hermiona, nerwowo przygryzając wargę.
– Nie mam w ogóle czasu na treningi – poskarżył się Harry. Dużo różniło tę trójkę, ale narzekać zawsze mieli na co.
– W dodatku Astoria mnie molestuje – mruknął Harry, któremu humor się poprawił. Hermiona parsknęła śmiechem. Ron zrobił minę skrzywdzonego dziecka:
– Ten to ma fajnie... – Udał, że pociąga nosem. Hermiona udała, że jest oburzona.
– Jak możesz – powiedziała tonem tak poważnym, że przez chwilę nikomu nie było do śmiechu. Następny komentarz Parvati Patil na temat kapelusza McGonagall znów wszystkich  rozbawił. Hermiona już dawno tak się nie śmiała. Potem w towarzystwie Rona i Harry'ego ruszyła na lekcje profesora Barkleya. Nie zauważyła zniknięcia Ginny. Dopiero pod klasą dostrzegła rudowłosą przyjaciółkę. Stała z boku ze spuszczoną głową. Hermiona podeszła do niej, zostawiając rozbawione towarzystwo.
– Ginny? – Rudowłosa Gryfonka podniosła na nią, zapuchnięte od płaczu, oczy.
*
Wcześniej...
Zaraz po transmutacji, kiedy Hermiona udała się na numerologie, a Ginny na eliksiry, dopadł ją Malfoy. Miał szaleństwo w oczach. Niby strach. Złapał ją za ramię i pociągnął za sobą. Ginny zaskoczona tym wszystkim nie pisnęła ani słówka, nawet się nie szarpała. Popchnął ją w stronę pustej klasy, a gdy dziewczyna wpadła tam, omal się nie przewracając, odzyskała jasność umysłu. Draco starannie zamkną drzwi, był gotowy na tą litanie.
– CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ?! – Wydarła się, zgodnie z przypuszczeniami Malfoya. – Nie pozwolę się tak traktować! – Parzył na nią z politowaniem. – I CO SIĘ GŁUPIO GAPISZ?!
– Skończyłaś już? – zapytał spokojnie. Dziewczyna zacisnęła ręce w pięści, ale nic nie powiedziała. Draco oparł się o drzwi, blokując wyjście.
– Czego chcesz? – warknęła Ginny.
Musisz mi coś obiecać...
– Nic nie muszę – fuknęła, po czym oparła się o ławkę i złożyła ręce na piersiach.
– To co się wczoraj stało – zaczął powoli Draco, nie podnosząc wzroku z podłogi.
– Ten ogień to była twoja sprawka? – zapytała podejrzliwie panna Weasley. Draco podniósł na nią zdziwiony wzrok:
– A co myślałaś, że nam ogrzewanie wysiada? – zapytał trochę zły, że dziewczyna tak mało pojmuje, a trochę spokojniejszy, że niczego się nie domyśla. Nic nie odpowiedziała na tę zaczepkę słowną.
– Po prostu musisz mi obiecać, że nikomu nic o tym nie powiesz, jasne?
– A z tego będę miała...? – zapytała, uśmiechając się przebiegle, Draco doszedł do wniosku, że Gryfoni nie powinni się tak uśmiechać.
– To nie jest zabawa, Weasley – warknął, był zły, że dziewczyna tak ignoruje całą sprawę.
– Nie odzywaj się tak do mnie, co ty sobie w ogóle myślisz?! – oburzyła się siódmoklasistka.
– Myślę, że jesteś niedojrzałą idiotką i nie traktujesz niczego poważnie, zresztą jak wszyscy Gryfoni. – Dziewczyna otworzyła usta ze zdziwienia, zatkało ją. Po prostu nie wiedziała co powiedzieć, stała tam i gapiła się na Malfoya z otwartą buzią.
– Po prostu chociaż raz weź życie na serio i nikomu ani słowa, Weasley –  powiedział, wychodząc z klasy. Ginny przeżyła szok. Jak ktoś pokroju Malfoya mógł jej zarzucić, że nie traktuje życia na serio? Od śmierci Freda... O nie! Pomyślała, ale było za późno. Łzy popłynęły jej po policzkach na wspomnienie brata. Otarła je szybko i starała się nie myśleć, że kolejna osoba zarzuca jej niedojrzałość.
– To tylko idiota Malfoy – powiedziała do siebie, ale nie pomogło. Z zapuchniętymi oczami i policzkami mokrymi od łez poszła na lekcje.
*

  – Usiądźcie – powiedział profesor Robin Barkley, wchodząc do klasy. Jak zwykle pewny siebie, jak zwykle w idealnie prostej szacie, dopasowującej się do każdego kroku. O idealnym uśmiechu i błyszczących oczach. Chodzący ideał i być może dlatego połowa uczennic wzdychała, gdy przechodził. Jedynie kilkoro wychowanek domów Salazara i Godryka zachowała krztynę przyzwoitości i  ignorowała go całkowicie. Hermiona Granger i Ginevra Weasley, siedzące w ostatniej ławce i pogrążone w rozmowie. Brązowooka Gryfonka próbowała ustalić przyczynę płaczu tej drugiej, niestety bezskutecznie. Całkowicie ignorowały wszystkich dookoła, w tym profesora Barkleya. Kolejna dwójka była po prostu zainteresowania kimś innym i nie nabrała się na tanie sztuczki nauczyciela. Mowa tu, oczywiście, o siedzących pod ścianą Pansy Parkinson i Daphnie Greengrass. Profesor obrony przed czarną magią nie lubił być ignorowany i obiecał sobie dokładnie przyjrzeć się tej czwórce. Przystąpił do lekcji.
– Witam wszystkich na mojej lekcji, liczę na dorosłe zachowanie. – Spojrzał w stronę dwójki Gryfonów, którzy próbowali nie wybuchnąć śmiechem, widząc temat zapisany na tablicy. Napis głosił: "Jak uprawiać bezpieczny seks?" Barkley spojrzał w tamtą stronę.
– Tak, pewnie już wszyscy odczytali temat naszej lekcji. Nie będę owijał w bawełnę i wiem, że większość z was jest już uświadomiona, jednak... Jednak profesor McGonagall domagała się przeprowadzenia tego rodzaju lekcji. –Pierwsza ręka powędrowała w górę. Jedna z wychowanek domu Salazara najwyraźniej poczuła pilną potrzebę zapytania o coś.
– Tak panno...
–Missed, proszę pana. – Pansy zauważyła, że dziewczyna szczerzy się jak głupia do sera. W takich chwilach przestawała wierzyć w ludzkość.
– Więc o co chodzi, panno Missed? – Nauczyciel odwzajemnił uśmiech.
– Chciałam zapytać czy będą jakieś zajęcia praktyczne? – Brunetka uśmiechnęła się zalotnie, a Pansy spojrzała na tę dziewczynę jak na niższą formę życia, cisnęły jej się na usta różne wyszukane przekleństwa, ale jednak kulturalnie się powstrzymała.
– Salazarze... – mruknęła jedynie z politowaniem.
– Nie panno Missed – odparł lekko zdziwiony Barkley. Dziewczyna zawiedziona spojrzała w stronę Harry'ego. Gryfon miał minę pod tytułem: "co ja tu w ogóle robię?", a potem nie wiedzieć czemu odszukał wzrokiem Pansy. Jakoś tak podupadł na duchu, widząc, że Ślizgonka nie zwraca na niego uwagi. Później nauczyciel przeszedł do omawiania zalet używania eliksiru zabezpieczającego. Nawet Hermiona i Ginny przerwały swoje spekulację, aby przez chwilę posłuchać. Jedynie Malfoy siedział nieobecny, z wzrokiem wlepionym za okno. Blaise, jak na dobrego przyjaciela przystało, postanowił go pocieszyć. Gdy nauczyciel odwrócił się tyłem do uczniów, notując coś na tablicy, Zabini odchylił się na krześle i mruknął, na tyle głośno, by każdy go słyszał:
– Ja to mógłbym uczyć takich rzeczy, mam większe doświadczenie... – Draco parsknął śmiechem, Barkley odwrócił się do uczniów i spokojnie zapytał.
– Ma pan coś do powiedzenia, panie Zabini? – Blaise zaczął się rozglądać na boki.
– Ja? – Udał zdziwienie. – Nie, proszę pana...
– A ten ambitny komentarz, o tym, że ma pan większe doświadczenie?
– Ja? – Wskazał na siebie palcem. Barkley tylko kiwnął głową, a Zabini świetnie się bawią, poważnym tonem dodał:
– Ja nawet nie wiem gdzie co się wkłada. – Wszyscy wybuchli śmiechem, no może poza Ginny, która nie miała nastroju na takie żarty, Pansy która patrzyła na przyjaciela z politowaniem i Malfoya, który zaszczycił Blaise’a jedynie półuśmiechem.
–Cisza! – W końcu nauczyciel przekrzyczał ryczący ze śmiechu tłum. Gdy w końcu zapanował względny spokój i Robin Barkley miał kontynuować zajęcia, lekcja dobiegła końca. Wszyscy dosłownie rzucili się do wyjścia.


*Nieznane jest imię matki Blaise'a, więc nadałam jej imię Zofia. – przyp. Aut. 


   

Komentujemy... :3

Komentarze

  1. Rozdział jest po prostu boski. Czekam na wymianę uczniowską i obiecaną niespodziankę oraz wyjaśnienie sprawy Malfoy'a. Lekcja na końcu była genialna, uśmiałam się, więcej takich!! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu ryczę :'-D "Ja nawet nie wiem gdzie co się wkłada" umarłam :-D Hahahha, boskie. Nie mogę doczekać się tej niespodzianki, a tak poza tym.. szkoda mi Draco :-( Biedny... taki zaniedbany wszedł do Wielkiej Sali...
    No cóż... uśmiałam się i teraz czekam na next!! :-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Sorki, że dawno nie komentowałam, ale nie mam weny nawet do tego...
    Świetny rozdział, widać, że się rozwijasz :)
    Na końcu uśmiał się, jednak czegoś mi brakuje, te teksty nie są.,.pełne (?) Brakuje luźnych opisów które pozwalały by na swobodne przejście z wątku do wątku po prostu za szybko. Musisz w niektóry momentach zacząć lać wodę czasem to potrzebne. Czekam na kolejny i na niespodziankę :P
    Pozdrawiam
    Mrs.Nox

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaskakujesz :D Proszę niech Dramione się rozwinie i ona przekona go do pozostania w Hogwarcie , hm.. może one mu pomoże w tych jego napadach .. Hm hm hm .. Kurcze czeeekam i oficjalnie stwierdzam że jeśli zawiesisz bloga to cię zabije :D Super blog i czekam na tą ,,miłą niespodzianke,, :D Jak widać umiem też doceniać ,

    Czekam i mam nadzieje że fajnie rozwiniesz te wszystkie wątki ;)

    M.S

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział sam w sobie bardzo ciekawy. Zaobserwowałam i będę czytać od początku!
    http://naznaczeni-przez-milosc-zdobyci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Opowiadanie ciekawe, w ciągu nocy przeczytałam, jednak robisz duuuuuużo błędów odnośnie fabuły.
    Czasami Ginny czy ktoś inny parę razy pod rząd ma zielarstwo, innym Trójca ma razem zajęcia innym osobno. Takie błędy rzucają się w oczy jak się czyta rozdział po rozdziale. (Nie tylo chodzi o zajęcia, ale też uczucia czy słowa bohaterów).
    Pilnuj się :)
    Podoba mi się, że Ron nie jest u Ciebie potworem, co niestety zdarza się na większości blogów. Nienawidzę tego motywu,
    Bardzo widać Twoją poprawę - pierwszy rozdział a ten to jak między niebem a piekłem.
    Z niecierpliwością czekam na kolejne części i pozdrawiam
    Abaune :)

    OdpowiedzUsuń
  7. O co chodzi z tym Malfoyem ? :D to serio jest jakieś podejrzane i takie tajemnicze :* oj umiesz trzymać w napięciu xd no i w ogóle całokształt tego rozdziału jest fajny :p
    zabieram się za kolejny rozdzialik. I przepraszam, że tak krótko dzisiaj, ale przy stanie eeeee podgorączkowym trochę ciężej mi komentować niż zazwyczaj. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział, ale oczywiście ta lekcja najlepsza XD
    Sama Wiesz Kto
    Ps.: Przepraszam, że nie komentowałam
    Nadrabiamy zaległości ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Super! Szkoda tylko, że taki krótki opis tej lekcji... Pośmiałabym się trochę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Super! Szkoda tylko, że taki krótki opis tej lekcji... Pośmiałabym się trochę. ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty