Rozdział 36
Krótko, zwięźle i jak zwykle nie na temat, bo gdzie jest
dramione? Ale dla wszystkich, którzy z utęsknieniem czekają na jakiś przejaw
"czegokolwiek" pomiędzy tą dwóją mam miłą niespodziankę w kolejnym
rozdziale ;) Na razie nie zdradzę kiedy
pojawi się kolejna notka, ale myślę, że to będzie dla was kolejna
niespodzianka... (miła niespodzianka) A teraz zapraszam do czytania i
komentowania!
~Pani M.
Rozdział 36
– Lekcje ze Ślizgonami.
Hermiona była zszokowana tym co właśnie
zobaczyła. Nigdy by nie posądziła Harry'ego i Pansy o tak bliskie kontakty. Nie
pierwszy już raz pomyślała, że to będzie "ciekawy" rok. Nerwowo
wkroczyła do Wielkiej Sali. Nawet nie odpowiedziała Parvati na powitanie. Usiadła
przy stole i dopiero, gdy Ginny zaczęła jej wrzeszczeć do ucha, odzyskała pełną
świadomość. W roztargnieniu pokręciła głową, a potem skupiła wzrok na twarzy
przyjaciółki.
– Przepraszam
Ginny, co mówiłaś?
– No
nareszcie wróciłaś na ziemie – mruknęła młodsza Gryfonka. – McGonagall
wywiesiła w Pokoju Wspólnym ogłoszenia na ten miesiąc.
– I co?
Czeka nas coś ciekawego? – zapytała Hermiona, zalewając płatki mlekiem. Myślami
nadal była w lochach.
– Dziś mamy dodatkową
lekcję z Barkleyem – powiedziała Ginny, sięgając po jeszcze jedną kanapkę.
Hermiona ponownie wyrwała się z letargu.
– Co? – zapytała
trochę nieprzytomnie, przez to, co widziała nie potrafiła zachować jasnego
umysłu.
– Czy ty
zaczniesz mnie słuchać? Coś się stało?– wyrzuciła z siebie serię pytań. – Jesteś
taka nieobecna... – Dokończyła trochę urażonym tonem Ginny.
– Nie
wyspałam się. – To zdumiewające, jak kłamstwo gładko przeszło jej przez usta. –
Więc dziś mamy lekcję z Barkleyem? – Rudowłosa Gryfoka potaknęła. Obie
dziewczyny nie miały pojęcia co myśleć o tych lekcjach. Były po prostu ciekawe
nowych doświadczeń.
– Widziałaś
Rona dziś na śniadaniu? – zapytała Hermiona. Ginevra pokręciła głową i wróciła
do kanapki z serem. Potem przyleciały sowy. Hermiona odebrała "Proroka Codziennego” i zajrzała na
pierwszą stronę. Pisali o wielkim balu w Beauxbatons. Z pierwszej strony do
potencjalnego czytelnika uśmiechała się dyrektorka szkoły. Dziewczyna zaczęła
czytać artykuł, gdy nagle w oczy rzuciło jej się jedno zdanie: „Będziemy mieli również zaszczyt gościć Harry'ego
Pottera – mówi dyrektorka szkoły." Teraz już naprawdę miała zagwozdkę
na następne godziny.
– Muszę
porozmawiać z Harrym – mruknęła pod nosem panna Granger. Ginny zmarszczyła
brwi, a potem od niechcenia rzuciła:
– Właśnie tu
idzie, ja się zbieram, muszę jeszcze wrócić do dormitorium po książkę.
Rudowłosa dziewczyna w pośpiechu opuściła
Wielką Salę. Harry usiadł na przeciwko Hermiony i sięgnął po półmisek z
jajecznicą. Nic nie mówił. Był zbyt przytłoczony tym, co się wydarzyło.
– Jedziesz do
Beauxbatons. – Bardziej stwierdziła, niż zapytała dziewczyna. Harry kiwną głową
nawet nie zastanawiał się skąd Hermiona może to wiedzieć.
– Kiedy? – zapytała,
podnosząc wzrok znad gazety. Harry'ego zaczęło irytować jej zachowanie. Jak
mogła tak spokojnie siedzieć i z nim rozmawiać, gdy "tyle" się
wydarzyło. Chłopak nie potrafił zrozumieć czemu wszyscy są tacy spokojni
podczas, gdy on nie potrafi usiedzieć na miejscu.
– Harry… Wszystko w porządku? – zapytała z troską w
głosie, odkładając gazetę. Gryfon rzucił jej jedynie oskarżycielskie spojrzenie
i gwałtownie wstał od stołu.
– A wyglądam
jakby cokolwiek było w porządku?! – wrzasnął, a wszystkie spojrzenia
powędrowały w jego stronę.
– Nie jestem
głodny – bąknął i energicznie ruszył do wyjścia. Hermiona również się zerwała z
miejsca i podążyła śladem przyjaciela. Dopadła go na korytarzu.
– Chodzi o
Pansy? – zapytała, nie owijając w bawełnę. Mina Harry'ego niczego nie
zdradzała.
– Nie mam
ochoty o tym gadać – powiedział tylko. – Tym razem to nie jest twoja sprawa,
Hermiono. Tym razem, sam muszę to załatwić...
– Spojrzała na niego z troską, wymalowaną na twarzy.
– Tylko nie
zrób nic głupiego. – Prawie się uśmiechnął.
– Przecież
mnie znasz...
– No właśnie;
dlatego się boję.
*
Wcześniej...
Blaise
Zabini obudził się wcześniej niż zazwyczaj. Gdy zwlekł się z łóżka jego
tymczasowy współlokator Theodor Nott nadal spał. Blaise nie chciał wracać na
czwarte piętro z jednego, rudego powodu. Ziewnął przeciągle, wychodząc z pokoju
i zmierzał właśnie w stronę łazienki. Wziął szybki prysznic i ubrał wcześniej
przygotowany mundurek. Luźno zawiązał krawat w srebrno-zielone pasy i ruszył z
powrotem do pokoju. Po drodze minął kilku młodszych uczniów, których nie
rozpoznał.
– Co rok to
to mniejsze się robi… – mruknął do siebie. Z sypialni zabrał torbę przygotowaną
poprzedniego dnia wieczorem i obudził Notta. Zaspany Ślizgon spojrzał
nieprzytomnym wzrokiem na Zabiniego.
– Co ci
jest?
–Poniedziałek
rano – poinformował kolegę Blaise.
– I wszystko
jasne – stęknął tamten, a potem zwlekł się z łóżka.
– Do
zobaczenia na śniadaniu – pożegnał się Blaise, wychodząc. Skierował swoje kroki
prosto w stronę Wielkiej Sali. W lochach jak zwykle o tak wczesnej porze, w
poniedziałek rano, nikogo nie było. Jednak coś było nie tak... Chwila... Coś
było zdecydowanie nie tak! Harry Potter spał na kanapie w lochach! To
zdecydowanie nie należało do codziennego obrazu Pokoju Wspólnego Ślizgonów.
Blaise zdziwił się jeszcze bardziej, widząc Pansy, śpiącą obok, na fotelu.
Jedynie zmarszczył brwi i opuścił pomieszczenie. To zdecydowanie nie była jego
sprawa. Miał większe problemy. Nazywały się: Zofia* Zabini i Ginny Weasley.
W Wielkiej
Sali świeciło pustkami. Jedynie kilkoro Krukonów siedziało przy książkach.
Pojedyncza para Puchonów jadła tosty. Stoły Slytherinu i Gryffindoru były
puste, ani jednego, zajętego miejsca. Blaise usiadł samotnie przy stole i
zabierał się za owsiankę, kiedy drzwi Wielkiej Sali się otworzyły i wkroczył do
pomieszczenia Draco Malfoy. Tylko znów coś było nie tak... Blondwłosy Ślizgon
zgubił gdzieś swoją idealną, na pozór niedbałą, fryzurę. Oczy miał podkrążone,
a cerę bledszą niż zwykle. Guziki koszuli krzywo zapięte. Wyglądał jak siedem
nieszczęść. Zabini zerwał się z krzesła i ruszył w stronę przyjaciela.
– Jak ty
wyglądasz?! – syknął groźnie. Wiedział, że Draco dba o swój nienaganny
wizerunek i przybycie do Wielkiej Sali w takim stanie był zwiastunem czegoś
strasznego.
– Chodźmy do
dormitorium. – Draco bez słowa pozwolił przyjacielowi odprowadzić się na
czwarte piętro. Zamknęli się w sypialni. Malfoy patrzał jedynie nieprzytomnym
wzrokiem gdzieś w przestrzeń. Blaise domyślał się co to oznacza, ale tak bardzo
chciał się mylić. Modlił się o to w duchu.
– Co się
stało? – zapytał w końcu, uważnie obserwując reakcje blondyna.
– To koniec,
muszę wrócić do domu. Nie mogę zostać w Hogwarcie. – W jego oczach czaił się
strach.
– Czy... – Blaise’owi
zaschło w gardle, przełknął ślinę i spojrzał na przyjaciela. – Czy stało się to, co myślę? – Draco
niespiesznie kiwną głową.
– Mówiłeś,
że nad tym panujesz! – krzyknął Zabini, on też zaczynał się bać. Jeśli Malfoy
miał atak, go również to mogło spotkać... – Co się stało? – zapytał, już
spokojnie.
–
Rozmawiałem z Weasley – zaczął Draco, ale Blaise wytrzeszczył na niego oczy i
od razu przerwał relacje z wczorajszej nocy:
– Miałeś
napad przy Weasley?! Cholera, jej mogło się coś stać!
– Myślisz,
że nie wiem jakie jest ryzyko?! Nie musisz mnie dobijać! – Tym razem zaczął
drzeć się Malfoy.
– A jak ona
coś wie? – zapytał Blaise.
– Nie bądź
głupi, skąd mogłaby wiedzieć.
– Nie wiem,
ale mam złe przeczucia – mruknął Blaise, a jego ręka machinalnie powędrowała do
zamaskowanego znaku na lewym przedramieniu.
– Myślisz,
że on wróci?
– Prędzej
piekło zamarznie.
– To
dlaczego... – Draco przerwał Zabiniemu:
– Słuchaj,
gdybyśmy wiedzieli "dlaczego" nie byłoby problemu, jest jedno
rozwiązanie, ale..
– Chyba mi
nie powiesz, że ci na tej Weasley zależy – zapytał z kpiną w głosie Blaise,
wiedział, że to niedorzeczne.
–Nie – odparł
Draco sucho.
– Co
zamierzasz z tym zrobić?
– Wracam do
Malfoy Manor.
– A co z
nauką?
– Mogę się
uczyć w domu, tak, jak chciał ojciec. Po lekcjach idę do McGonagall złożyć
wniosek o wypis ze szkoły.
– Przemyśl
to jeszcze...
– Tu nie ma
nad czym myśleć – warknął Draco. Siedzieli chwilę w milczeniu, każdy pogrążony
w swoich rozmyślaniach.
– Dziś mamy
dodatkową lekcje z Barkleyem. – Malfoy westchnął znużony. Nie sądził, żeby na
coś przydały się te lekcje. Podejrzewał, że wszyscy są już uświadomieni.
– Chodźmy na
śniadanie – powiedział po chwili.
– Eee...
Widziałeś się dziś w lustrze? – zapytał sceptycznie Blaise.
*
–Jeszcze tylko
lekcja z Barkleyem i wolne! – rozmarzył się Ron w przerwie na obiad. Harry
mruknął coś niezrozumiale, nadal nie miał apetytu i zadowolił się sokiem
dyniowym. Ronowi jak zwykle apetyt dopisywał. Hermiona dołączyła do nich.
Nałożyła sobie kawałek pieczeni i polała ją dużą ilością sosu.
– Harry, ty
nie jesz? – zapytała.
– Nie mam
ochoty – powiedział brunet i upił trochę soku. Ron zajadał się zapiekanką
ziemniaczaną.
– Spfóbuj
tegho Arry – wydusił, przeżuwając
kolejną porcję. Hermiona zmarszczyła brwi i powstrzymała się od upomnienia
swojego chłopaka. Była zniesmaczona jego zachowaniem. Gdy Ron w końcu przełknął
znów zaczął mówić:
– Za dużo
nam zadali z eliksirów i obrony... Mam już dość, a nawet jeszcze się wrzesień
nie skończył...
– Faktycznie,
trochę tego jest, w dodatku jeszcze nie napisałam eseju z numerologii – powiedziała
Hermiona, nerwowo przygryzając wargę.
– Nie mam w
ogóle czasu na treningi – poskarżył się Harry. Dużo różniło tę trójkę, ale
narzekać zawsze mieli na co.
– W dodatku
Astoria mnie molestuje – mruknął Harry, któremu humor się poprawił. Hermiona
parsknęła śmiechem. Ron zrobił minę skrzywdzonego dziecka:
– Ten to ma
fajnie... – Udał, że pociąga nosem. Hermiona udała, że jest oburzona.
– Jak możesz
– powiedziała tonem tak poważnym, że przez chwilę nikomu nie było do śmiechu.
Następny komentarz Parvati Patil na temat kapelusza McGonagall znów
wszystkich rozbawił. Hermiona już dawno
tak się nie śmiała. Potem w towarzystwie Rona i Harry'ego ruszyła na lekcje
profesora Barkleya. Nie zauważyła zniknięcia Ginny. Dopiero pod klasą
dostrzegła rudowłosą przyjaciółkę. Stała z boku ze spuszczoną głową. Hermiona
podeszła do niej, zostawiając rozbawione towarzystwo.
– Ginny? –
Rudowłosa Gryfonka podniosła na nią, zapuchnięte od płaczu, oczy.
*
Wcześniej...
Zaraz po
transmutacji, kiedy Hermiona udała się na numerologie, a Ginny na eliksiry,
dopadł ją Malfoy. Miał szaleństwo w oczach. Niby strach. Złapał ją za ramię i
pociągnął za sobą. Ginny zaskoczona tym wszystkim nie pisnęła ani słówka, nawet
się nie szarpała. Popchnął ją w stronę pustej klasy, a gdy dziewczyna wpadła
tam, omal się nie przewracając, odzyskała jasność umysłu. Draco starannie
zamkną drzwi, był gotowy na tą litanie.
– CO TY
SOBIE WYOBRAŻASZ?! – Wydarła się, zgodnie z przypuszczeniami Malfoya. – Nie
pozwolę się tak traktować! – Parzył na nią z politowaniem. – I CO SIĘ GŁUPIO
GAPISZ?!
– Skończyłaś
już? – zapytał spokojnie. Dziewczyna zacisnęła ręce w pięści, ale nic nie
powiedziała. Draco oparł się o drzwi, blokując wyjście.
– Czego
chcesz? – warknęła Ginny.
– Musisz mi coś obiecać...
– Nic nie
muszę – fuknęła, po czym oparła się o ławkę i złożyła ręce na piersiach.
– To co się
wczoraj stało – zaczął powoli Draco, nie podnosząc wzroku z podłogi.
– Ten ogień
to była twoja sprawka? – zapytała podejrzliwie panna Weasley. Draco podniósł na
nią zdziwiony wzrok:
– A co
myślałaś, że nam ogrzewanie wysiada? – zapytał trochę zły, że dziewczyna tak
mało pojmuje, a trochę spokojniejszy, że niczego się nie domyśla. Nic nie
odpowiedziała na tę zaczepkę słowną.
– Po prostu
musisz mi obiecać, że nikomu nic o tym nie powiesz, jasne?
– A z tego
będę miała...? – zapytała, uśmiechając się przebiegle, Draco doszedł do
wniosku, że Gryfoni nie powinni się tak uśmiechać.
– To nie
jest zabawa, Weasley – warknął, był zły, że dziewczyna tak ignoruje całą
sprawę.
– Nie
odzywaj się tak do mnie, co ty sobie w ogóle myślisz?! – oburzyła się
siódmoklasistka.
– Myślę, że
jesteś niedojrzałą idiotką i nie traktujesz niczego poważnie, zresztą jak
wszyscy Gryfoni. – Dziewczyna otworzyła usta ze zdziwienia, zatkało ją. Po
prostu nie wiedziała co powiedzieć, stała tam i gapiła się na Malfoya z otwartą
buzią.
– Po prostu
chociaż raz weź życie na serio i nikomu ani słowa, Weasley – powiedział, wychodząc z klasy. Ginny przeżyła
szok. Jak ktoś pokroju Malfoya mógł jej zarzucić, że nie traktuje życia na
serio? Od śmierci Freda... O nie! Pomyślała,
ale było za późno. Łzy popłynęły jej po policzkach na wspomnienie brata. Otarła
je szybko i starała się nie myśleć, że kolejna osoba zarzuca jej niedojrzałość.
– To tylko idiota
Malfoy – powiedziała do siebie, ale nie pomogło. Z zapuchniętymi oczami i
policzkami mokrymi od łez poszła na lekcje.
*
– Usiądźcie – powiedział profesor Robin Barkley, wchodząc do
klasy. Jak zwykle pewny siebie, jak zwykle w idealnie prostej szacie,
dopasowującej się do każdego kroku. O idealnym uśmiechu i błyszczących oczach.
Chodzący ideał i być może dlatego połowa uczennic wzdychała, gdy przechodził.
Jedynie kilkoro wychowanek domów Salazara i Godryka zachowała krztynę
przyzwoitości i ignorowała go
całkowicie. Hermiona Granger i Ginevra Weasley, siedzące w ostatniej ławce i
pogrążone w rozmowie. Brązowooka Gryfonka próbowała ustalić przyczynę płaczu
tej drugiej, niestety bezskutecznie. Całkowicie ignorowały wszystkich dookoła,
w tym profesora Barkleya. Kolejna dwójka była po prostu zainteresowania kimś
innym i nie nabrała się na tanie sztuczki nauczyciela. Mowa tu, oczywiście, o
siedzących pod ścianą Pansy Parkinson i Daphnie Greengrass. Profesor obrony
przed czarną magią nie lubił być ignorowany i obiecał sobie dokładnie przyjrzeć
się tej czwórce. Przystąpił do lekcji.
– Witam
wszystkich na mojej lekcji, liczę na dorosłe zachowanie. – Spojrzał w stronę
dwójki Gryfonów, którzy próbowali nie wybuchnąć śmiechem, widząc temat zapisany
na tablicy. Napis głosił: "Jak uprawiać bezpieczny seks?" Barkley
spojrzał w tamtą stronę.
– Tak,
pewnie już wszyscy odczytali temat naszej lekcji. Nie będę owijał w bawełnę i
wiem, że większość z was jest już uświadomiona, jednak... Jednak profesor
McGonagall domagała się przeprowadzenia tego rodzaju lekcji. –Pierwsza ręka
powędrowała w górę. Jedna z wychowanek domu Salazara najwyraźniej poczuła pilną
potrzebę zapytania o coś.
– Tak panno...
–Missed,
proszę pana. – Pansy zauważyła, że dziewczyna szczerzy się jak głupia do sera.
W takich chwilach przestawała wierzyć w ludzkość.
– Więc o co
chodzi, panno Missed? – Nauczyciel odwzajemnił uśmiech.
– Chciałam
zapytać czy będą jakieś zajęcia praktyczne? – Brunetka uśmiechnęła się
zalotnie, a Pansy spojrzała na tę dziewczynę jak na niższą formę życia, cisnęły
jej się na usta różne wyszukane przekleństwa, ale jednak kulturalnie się
powstrzymała.
–
Salazarze... – mruknęła jedynie z politowaniem.
– Nie panno
Missed – odparł lekko zdziwiony Barkley. Dziewczyna zawiedziona spojrzała w
stronę Harry'ego. Gryfon miał minę pod tytułem: "co ja tu w ogóle
robię?", a potem nie wiedzieć czemu odszukał wzrokiem Pansy. Jakoś tak
podupadł na duchu, widząc, że Ślizgonka nie zwraca na niego uwagi. Później
nauczyciel przeszedł do omawiania zalet używania eliksiru zabezpieczającego.
Nawet Hermiona i Ginny przerwały swoje spekulację, aby przez chwilę posłuchać.
Jedynie Malfoy siedział nieobecny, z wzrokiem wlepionym za okno. Blaise, jak na
dobrego przyjaciela przystało, postanowił go pocieszyć. Gdy nauczyciel odwrócił
się tyłem do uczniów, notując coś na tablicy, Zabini odchylił się na krześle i
mruknął, na tyle głośno, by każdy go słyszał:
– Ja to
mógłbym uczyć takich rzeczy, mam większe doświadczenie... – Draco parsknął
śmiechem, Barkley odwrócił się do uczniów i spokojnie zapytał.
– Ma pan coś
do powiedzenia, panie Zabini? – Blaise zaczął się rozglądać na boki.
– Ja? – Udał
zdziwienie. – Nie, proszę pana...
– A ten
ambitny komentarz, o tym, że ma pan większe doświadczenie?
– Ja? – Wskazał
na siebie palcem. Barkley tylko kiwnął głową, a Zabini świetnie się bawią,
poważnym tonem dodał:
– Ja nawet
nie wiem gdzie co się wkłada. – Wszyscy wybuchli śmiechem, no może poza Ginny,
która nie miała nastroju na takie żarty, Pansy która patrzyła na przyjaciela z
politowaniem i Malfoya, który zaszczycił Blaise’a jedynie półuśmiechem.
–Cisza! – W
końcu nauczyciel przekrzyczał ryczący ze śmiechu tłum. Gdy w końcu zapanował
względny spokój i Robin Barkley miał kontynuować zajęcia, lekcja dobiegła
końca. Wszyscy dosłownie rzucili się do wyjścia.
*Nieznane
jest imię matki Blaise'a, więc nadałam jej imię Zofia. – przyp. Aut.
Rozdział jest po prostu boski. Czekam na wymianę uczniowską i obiecaną niespodziankę oraz wyjaśnienie sprawy Malfoy'a. Lekcja na końcu była genialna, uśmiałam się, więcej takich!! :D
OdpowiedzUsuńJezu ryczę :'-D "Ja nawet nie wiem gdzie co się wkłada" umarłam :-D Hahahha, boskie. Nie mogę doczekać się tej niespodzianki, a tak poza tym.. szkoda mi Draco :-( Biedny... taki zaniedbany wszedł do Wielkiej Sali...
OdpowiedzUsuńNo cóż... uśmiałam się i teraz czekam na next!! :-)
Pozdrawiam
Sorki, że dawno nie komentowałam, ale nie mam weny nawet do tego...
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, widać, że się rozwijasz :)
Na końcu uśmiał się, jednak czegoś mi brakuje, te teksty nie są.,.pełne (?) Brakuje luźnych opisów które pozwalały by na swobodne przejście z wątku do wątku po prostu za szybko. Musisz w niektóry momentach zacząć lać wodę czasem to potrzebne. Czekam na kolejny i na niespodziankę :P
Pozdrawiam
Mrs.Nox
Zaskakujesz :D Proszę niech Dramione się rozwinie i ona przekona go do pozostania w Hogwarcie , hm.. może one mu pomoże w tych jego napadach .. Hm hm hm .. Kurcze czeeekam i oficjalnie stwierdzam że jeśli zawiesisz bloga to cię zabije :D Super blog i czekam na tą ,,miłą niespodzianke,, :D Jak widać umiem też doceniać ,
OdpowiedzUsuńCzekam i mam nadzieje że fajnie rozwiniesz te wszystkie wątki ;)
M.S
Rozdział sam w sobie bardzo ciekawy. Zaobserwowałam i będę czytać od początku!
OdpowiedzUsuńhttp://naznaczeni-przez-milosc-zdobyci.blogspot.com/
Opowiadanie ciekawe, w ciągu nocy przeczytałam, jednak robisz duuuuuużo błędów odnośnie fabuły.
OdpowiedzUsuńCzasami Ginny czy ktoś inny parę razy pod rząd ma zielarstwo, innym Trójca ma razem zajęcia innym osobno. Takie błędy rzucają się w oczy jak się czyta rozdział po rozdziale. (Nie tylo chodzi o zajęcia, ale też uczucia czy słowa bohaterów).
Pilnuj się :)
Podoba mi się, że Ron nie jest u Ciebie potworem, co niestety zdarza się na większości blogów. Nienawidzę tego motywu,
Bardzo widać Twoją poprawę - pierwszy rozdział a ten to jak między niebem a piekłem.
Z niecierpliwością czekam na kolejne części i pozdrawiam
Abaune :)
O co chodzi z tym Malfoyem ? :D to serio jest jakieś podejrzane i takie tajemnicze :* oj umiesz trzymać w napięciu xd no i w ogóle całokształt tego rozdziału jest fajny :p
OdpowiedzUsuńzabieram się za kolejny rozdzialik. I przepraszam, że tak krótko dzisiaj, ale przy stanie eeeee podgorączkowym trochę ciężej mi komentować niż zazwyczaj. ;)
Świetny rozdział, ale oczywiście ta lekcja najlepsza XD
OdpowiedzUsuńSama Wiesz Kto
Ps.: Przepraszam, że nie komentowałam
Nadrabiamy zaległości ♥
Kocham, dziekuje ze jestes
OdpowiedzUsuńSuper! Szkoda tylko, że taki krótki opis tej lekcji... Pośmiałabym się trochę. ;)
OdpowiedzUsuńSuper! Szkoda tylko, że taki krótki opis tej lekcji... Pośmiałabym się trochę. ;)
OdpowiedzUsuń