Rozdział 24

Rozłam na czwartym piętrze.


Hermiona drugi wieczór z rzędu pocieszała załamaną przyjaciółkę, choć Ginny broniła Harry’ego jak lwica, sama nie mogła się pogodzić z przegraną. Od felernego meczu minęły dwa długie dni, jednak nawet poniedziałkowe lekcji nie odciągnęły Ginevry od Quidditcha. Dziewczyna w nieskończoność analizowała grę, notując wszystkie błędy, które popełniła jej drużyna. Zamierzała przedstawić to wszystko Harry’emu na nadchodzącym treningu. Gdy tak siedziały zabunkrowane we wspólnej sypialni na czwartym piętrze, Ginny po raz pierwszy od dwóch długich dni pomyślała o jej wspólokatorach. Oczywiście zaraz po meczu Blaise nie omieszkał poczęstować jej kąśliwym komentarzem, a także przypomnieć o ich zakładzie, ale nie liczyć typowego zachowania Zabiniego, Malfoy wydawał się jej mniej obecny, przygaszony i skryty bardziej niż zazwyczaj. – Co z twoimi patrolami, pani prefekt? – zapytała leniwie rudowłosa, zerkając niby od niechcenia na przyjaciółkę. Hermiona cała się spięła, uciekając spojrzeniem. Od długich dziesięciu dni unikali się z Malfoyem. Od felernego incydentu z kociołkiem w sali eliksirów nie odezwali się do siebie słowem. Nie odbywali też razem patroli, nie dbając o karę, która mogła ich spotkać, jeśli wszystko by się wydało. Po tym, jak Malfoy nazwał ją „szlamą” nie pojawił się na ich patrolu, a uparta Granger postanowiła nie pojawiać się na następnym. Toteż odbywali przymusowe obchody połowy pięter samotnie, dzieląc się równo dniami tygodnia. Jednak nadal się do siebie nie odzywali, schodzili sobie z drogi. Hermiona specjalnie wychodziła wcześniej na śniadanie, aby przypadkiem nie spotkać Draco w drzwiach. Blondyn z kolei wracał do dormitorium na tyle późno, że Granger zazwyczaj już szykowała się do snu. – Dziś nie jest moja kolej, Malfoy sam to załatwi – odparła w końcu Hermiona, choć za tym wyznaniem kryła się długa i bolesna historia ich konfrontacji. – Myślałam, że macie patrole razem. – Ginny wzruszyła ramionami, nie chciała tego analizować, a jednak coś nakazywało jej drążyć temat. Panna Granger westchnęła, przytulając do siebie poduszkę. – Mieliśmy, ale wolimy je mieć osobno. – W to nie wątpię, tylko jak przekonaliście McGonagall? – Rzecz w tym, że nie przekonaliśmy. – Więc teraz łamiesz szkolne zasady? Bardzo dobrze! Widzę, że mam na ciebie zbawienny wpływ! Kto by chciał znosić tego kretyna dodatkowo na patrolach – prychnęła Ginny, choć mówiąc to trochę żartowała. Hermiona pokiwała powoli głową, choć dręczyły ją wyrzuty sumienia z powodu tego rozlanego eliksiru. Wydawało jej się, że Malfoyowi naprawdę na nim zależało. – Ale o co się pokłóciliście? – dopytywała Ginevra, widząc, że coś gryzie jej przyjaciółkę. – Znów nazwał mnie szlamą – powiedziała cicho Hermiona, wlepiając wzrok zza okno. – Słucham?! Przysięgam, że jak tylko go dorwę to powyrywam mu te tlenione kłaki! – obruszyła się od razu panna Weasley i aż wstała ze swojego łóżka. Hermiona już kręciła głową. – Chodzi o to, że tym razem… – zawahała się – Tym razem chyba sobie zasłużyłam. – Ginny zamurowało, znów opadła na łóżko. – Żartujesz sobie?! Nikt, absolutnie nikt, a już na pewno nie ty, zasługuje na to, aby ktoś go tak nazywał! Nigdy. – Zapadła cisza, a pani prefekt ważyła każde słowo przyjaciółki. Ginny pokręciła z niedowierzaniem głową. – Jak możesz myśleć, że sobie na to zasłużyłaś? Co się między wami wydarzyło? – Ja… zepsułam coś, co należało do niego – odparła wymijająco Granger. Nie chciała mówić nikomu o eliksirze, sprawa wydawała się być skończona. – Zepsułaś coś? Błagam cię, Malfoy śpi na stercie galeonów, odkupi to przy najbliższej okazji. Nie powinnaś się przejmować. – Tego chyba nie da się kupić. – Więc sobie to naprawi, albo napraw to dla niego, jeśli ma cię zżerać sumienie, ale wiedz, że myśle, że powinnaś mieć to gdzieś. – Nie da się tego naprawić, on… On nie pozwoliłby mi tego naprawić. – Ale co to było? – Tego nie mogę ci powiedzieć – dodała ciężko Hermiona, a przed oczami znów miała niebieski eliksir. Ginny znów pokręciła z niedowierzaniem głową, uważała, że jej przyjaciółka wcale nie powinna się przejmować Malfoyem, a już na pewno nie powinna myśleć, że zasłużyła na te wyzwiska. – Jeśli ma cię to męczyć to z nim pogadaj – dodała jeszcze rudowłosa, a Hermiona zerwała się z łóżka i zaczęła zakładać szatę prefekt naczelnej. Ginny przyglądała się temu z zainteresowaniem i choć Hermiona nie powiedziała już ani słowa, Weasley była pewna, że jej przyjaciółka zamierza rozmówić się z Malfoyem. * Hermiona dogoniła Malfoya, który już rozpoczął patrol i teraz przechadzał się po trzecim piętrze. Kiedy stanęli na przeciwko siebie po raz pierwszy od prawie dwóch tygodni, oboje zamarli na moment. Draco był zdezorientowany. Nie rozumiał dlaczego Granger postanowiła przerwać milczenie, pasowało mu, że nie musi jej oglądać. Jednak teraz stała prze dnim w szacie prefekt naczelnej z tym swoim wyniosłym spojrzeniem i napuszonymi włosami. W końcu Malfoy pierwszy spuścił wzrok, ale zaraz zapytał: – Co ty tutaj robisz? – Wypełniam obowiązki prefekt naczelnej, ot co – rzuciła Hermiona, choć odnalazła blondyna z zupełnie innych powodów. Potrzebowała z nim porozmawiać. – Sądziłem, że wytrzymasz dłużej, ale skoro tak bardzo boisz się McGonagall i konsekwencji to będziemy skazani na swoje towarzystwo. – Nie jestem tu z powodu McGonagall, ani tego, że nie przychodząc, łamię zasady. – Więc o co chodzi, Granger? – Myślę, że powinnyśmy porozmawiać, nie sądzisz? – Draco milczał dłuższą chwilę, uciekając spojrzeniem od świdrującego wzroku dziewczyny. Hermiona była uparta i nie zamierzała mu odpuścić. – Nie, nie jestem ci nic winien. – To ty tak myślisz – rzuciła hardo dziewczyna, krzyżując ręce na piersiach. Draco zmierzył ją nieprzychylnym spojrzeniem. – Odczep się, dobra? Już dość złego zrobiłaś. – Ja? – zapytała z niedowierzaniem Hermiona. Draco prychnął, wymijając dziewczynę. Nie chciał z nią rozmawiać. Nadal był wściekły i bał się, że Hermiona sprowokuje go do zrobienia czegoś, czego później mógłby żałować. Nie było warto ryzykować wyrzuceniem ze szkoły. Jednak Gryfonka dogoniła go prędko. – Nie masz mi nic więcej do powiedzenia? – Nie – uciął blondyn, przyśpieszając kroku. Naprawdę chciał, żeby Granger zwyczajnie zniknęła. Nie chciał z nią rozmawiać o eliksirze, o tym, że nazwał ją szlamą, nie miał ochoty nawet na rozmowę o pogodzie. Chciał zostać sam. Jego myśli stale krążyły wokół eliksiru, Draco wiedział, że musiał znaleźć inne rozwiązanie jego problemu. Jednak nie miał pojęcia od czego zacząć, gdzie szukać i kogo prosić o radę. Został ze wszystkim sam, a Granger jak ta natrętna mucha nie dawała mu spokoju, krążąc bezlitośnie wokół jego głowy. – Posłuchaj, przepraszam, okej? – Zatrzymał się gwałtownie, odwracając w jej stronę. Zupełnie się tego nie spodziewał, co więcej odniósł wrażenie, że to Hermiona liczy na przeprosiny. Jednak Gryfonka zdecydowała się pierwsza wyciągnąć rękę. – Ty mnie przepraszasz? – Tak, pomyliłam się i zepsułam twój eliksir. Nie wiem… – zawahała się – nie wiem jak mogłabym to naprawić. – Nie możesz, Granger – odparł z goryczą, jednak widząc jej zmieszenia i wiedząc, ile to wszystko ją kosztowało, jego złość zelżała. – Dlatego przepraszam – powiedziała jeszcze raz, nie spuszczając wzroku. – Okej. – Okej – powtórzyła Granger. Naprawdę chciała usłyszeć to jedno „przepraszam” z jego ust, ale wiedziała, że nic z tego. Mimo wszystko była dumna z siebie, że zachowała się lepiej niż Malfoy. – Teraz dasz mi spokój? – zapytał Draco kpiąco. – Co przez to rozumiesz? Mam odpuścić patrole? – Czemu nie, nikt przecież nas nie kontroluje. Posłuchaj Granger, od początku wiedzieliśmy, że nasza współpraca nigdy się nie uda. – Do tego incydentu z eliksirem szło nam całkiem nieźle – skomentowała jedynie Gryfonka, ale Hermiona w głębi serca czuła, że Draco ma rację. Zawieszenie broni nigdy nie było im pisane. Choć Pani Prefekt usilnie starała się temu przeciwstawić, byli zbyt różni, żeby odnaleźć tę nić porozumienia. Zbyt dumni i uparci. Zbyt zamknięci w sobie, każde z nich miało swój świat i tym światom nie było pisane się połączyć. Profesor McGonagall wyrosła przed nimi jak z pod ziemi. Zmierzyła oboje chłodnym spojrzeniem. Odniosła porażkę. Mimo głosów sprzeciwu innych pedagogów, zaryzykowała, jednak jej mały eksperyment najwidoczniej się nie powiódł. Kobieta nie wiedziała dlaczego odbiera to tak personalnie, jednocześnie przegrana w tak błahej sprawie okropnie ją bolała. – Panie Malfoy zapraszam do mojego gabinetu. Panno Granger… – zerknęła na dziewczynę, licząc, że coś w spojrzeniu dziewczyny przekona ją do zmiany zdania, jednak tak się nie stało. – Panno Granger, jest pani zwolniona z patrolu. Proszę wrócić do dormitorium. Nastolatkowie popatrzeli po sobie zdziwieni, ale żadne nie skomentowało słów dyrektorki. Granger skinęła głową, posłusznie wycofując się w stronę czwartego piętra, a Draco ruszył wolno za McGonagall. – Po schodach na górę, ja zaraz przyjdę – powiedziała oschle dyrektorka i zostawiła Ślizgona samego. Draco nie był zachwycony tym wszystkim. Zachowanie McGonagall zwiastowało kłopoty. Jednak nijak nie skomentował jej oschłego tonu, posłusznie wszedł po schodach na górę. Znalazł się w gabinecie dyrektorki, jak zwykle biurko uginało się pod stertom papierów, a okrągłe pomieszczenie wypełniono dziwnymi magicznymi przedmiotami. Jednak ani myślodsiewnia, ani przedziwne teleskopy nie przyciągnęły uwagi Malfoya. Wpatrywał się w portret profesora Snape’a, jednak jego chrzestnego nie było w ramie obrazu. Na lewo od pustego płótna wisiał drugi portret, Dumbledore przyglądał się Draco ciekawie znad okularów połówek. Ślizgona przeszedł dreszcz, bo stary czarodziej wyglądał, jakby dokładnie wiedział o czym myśli młody Malfoy. – Severus rozmawia właśnie z twoją matką, Draco – zwrócił się do niego Dumbledore z portretu. Blondyn wzdrygnął się na dźwięk tego głosu. Staruszek uśmiechnął się dobrotliwie. – Są inne sposoby, Draco. Twój eliksir to nie koniec świata. – Skąd o tym wiesz?! – wyrwało się Draco. Nie rozumiał co się właściwie działo, dlaczego Snape miałby rozmawiać z Narcyzą? I gdzie się podziała McGonagall? Rozejrzał się po gabinecie, ale nigdzie nie dostrzegł dyrektorki. Dumbledore znów się uśmiechnął. – Wiem o wielu sprawach, Draco. Wiedzy nie należy się obawiać. – Nic nie rozumiesz – rzucił jedynie nastolatek. Albus wzruszył ramionami. – Myślę sobie, że ty też nie do końca to rozumiesz, Draco. Natomiast jesteśmy z Severusem pewni, że panna Granger mogła ci pomóc. – Mogła? – Malfoya coś ścisnęło w dołku. Gdy Dumbledore wypowiedział te słowa na głos, chłopak uświadomił sobie, że do tego momentu sam uważał, że Granger mogłaby mu się przydać. Jednocześnie jakaś nadzieje opuściła jego ciało z chwilą, gdy były dyrektor użył czasu przeszłego. Albus poprawił okulary na haczykowatym nosie. – Kto jeszcze wiedział o eliksirze? McGonagall? – Profesor, Draco! Profesor McGonagall, ale nie, chłopcze, oprócz mnie, Severusa i naturalnie panny Granger, twój sekret był bezpieczny. – Co się teraz ze mną stanie? – zapytał Ślizgon. Dumbledore uśmiechnął się pod nosem. – To już zostawiam w rękach profesor McGonagall. – Draco nie zrozumiał tej odpowiedzi, ale Albus nie rozumiał jego pytania. Chłopak wcale nie pytał o jego przyszłość w szkole, był przerażony, bo nie miał pojęcia ile czasu mu pozostało. Dumbledore za późno zrozumiał prawdziwy sens tego pytania. – Zaczekaj na profesor McGonagall, lada chwila do nas dołączy – dodał starzec z portretu, a potem zajął się odpakowywaniem cytrynowych dropsów. Malfoy usiadł na jednym z foteli przed biurkiem. Kilka minut później zjawiła się dyrektorka, pozdrowiła Albusa skinieniem głowy i usiadła za swoim biurkiem. Zdjęła okulary i przetarła zmęczone oczy. – Panie Malfoy, nie będę tego przeciągać. Wrócił pan do szkoły na jasno określonych zasadach. Naturalnie grono pedagogiczne odradzało mi, aby zmusić pana do współpracy z panną Granger, jednak myślałam, że będzie pan w stanie wyzbyć się swoich uprzedzeń. Jak widać, myliłam się. Wyzywanie uczniów, urodzonych w mugolskich rodzinach zostało zabronione. Zdaje sobie pan sprawę, że złamał pan fundamentalne zasady? – Draco widocznie się rozluźnił, nie mógł uwierzyć, że najadł się strachu z powodu jednego „szlamo”, rzuconego w stronę Granger. Był pewny, że chodzi o eliksir lub jego zgubioną duszę. Z drugiej strony nie chciał opuszczać szkoły z powodu takiej błachostki. Oczywiście wiedział na jakich zasadach wrócił do szkoły, teraz też lepiej rozumiał dlaczego został prefektem. To wszystko było testem, a Draco najwidoczniej oblał. Choć jeszcze w sierpniu wcale nie chciał wracać do szkoły, teraz trudno było mu opuścić zamek. Chciał pozostać blisko przyjaciół. Chciał zatracić się w pracy domowej, aby nie myśleć o innych problemach. I chciał zobaczyć jeszcze Granger pijaną, roześmianą lub owiniętą tym wstrętym zgniłozielonym szlafrokiem. Chciał śmiać się z Zabiniego i Weasleyówny. Pić z ostatnim rocznikiem i oglądać mecze Quiddicha. Chciał być przy Pansy, kiedy będzie go potrzebować. Nie był gotowy, aby to wszystko zostawić. Jednak odparł tylko: – Rozumiem, spakuje swoje rzeczy. McGonagall uniosła wyżej cienkie brwi. Założyła z powrotem okulary i przyjrzała się Malfoyowi ciekawie. – Myślisz, że tak łatwo pozwolę ci zrezygnować? – Draco natychmiast podniósł na nią wzrok, co nawet rozczuliło Minervę. Była pewna, że podejmuję słuszną decyzję. Przelotnie spojrzała na portret Dumbledore’a, a ten puścił jej oczko. – Musiałabym cię wyrzucić ze szkoły, jednak rozmawiałam z profesorem Slughornem, a także twoją matką. Uważamy, że powinieneś dostać jeszcze jedną szansę, jednak tym razem to nie będzie zależało ode mnie. – Nie… – chłopak odchrząknął – Nie od Pani? – To panna Granger będzie miała ostatnie słowo, ostatecznie to właśnie ona dzieliła z panem dormitorium, a poza tym… To właśnie ona była obiektem pana niedopuszczalnych wyzwisk. Oczekuję, wraz z gronem nauczycielskim, że panna Granger otrzyma również przeprosiny. – Granger ma decydować o tym, czy mogę pozostać w szkole? Ale ja... To… – Draco nie potrafił zebrać myśli, wydawało mu się to zupełnie bez sensu. Kimże była Granger, aby decydować o jego całym życiu! Jego przyszłości. – To wszystko panie Malfoy – ucięła rozmowę McGonagall. To portret Severus podsunął jej ten pomysł i jak raz, Minerva chętnie przystała na tę propozycję. Jeśli jej podopieczna zdecyduje się wybaczyć Malfoyowi, oznaczać to będzie, że McGonagall nie poniosła porażki na całej lini, że miała trochę racji, a pogodzenie zwaśnionych domów było jeszcze możliwe. – Tak jest, pani dyrektor – warkną przez zęby blondyn i opuścił gabinet. Był wściekły. Dlaczego akurat ona?! Wolałby posprzątać cały Zakazany Las, oddać wszystkie punkty w turnieju o Puchar Domów. Cokolwiek, ale nie to! Nie mógł się pogodzić z tym, że to właśnie Granger będzie miała ostatnie zdanie. Był zły i rozgoryczony. Wiedział, że jego dni w zamku są policzone i żałował, że nie przeprosił jej, gdy „przepraszam” cisnęło mu się na usta. * Hermiona w końcu zasnęła, choć nie doczekała się Malfoya, myślała, że uda im się porozmawiać. Granger chciała wiedzieć czego chciała McGonagall, ale w końcu zasnęła, bo cały ten dzień dostarczył jej sporo wrażeń. Wiedziała też, że poniedziałek wcale nie jest wymówką i równie dobrze Malfoy może siedzieć do późna w lochach wraz z resztą Ślizgonów. Ginny natomiast nie potrafiła zasnąć, listy, które znalazła nie dawały jej spokoju. Musiała wiedzieć, czy dotyczyły jej samej. Naprawdę chciała wypytać o wszystko Zabiniego, ale chłopak unikał tematu jak ognia, w dodatku często się o to kłócili. Ginny jednak chciała dowiedzieć się czegoś więcej o całej tej sprawie z narzeczoną. Nie potrafiła tego przyznać przed samą sobą, ale Zabini nie był jej znów taki obojętny i z skręcało ją na myśl o zagranicznej piękności, którą Blaise miałby poślubić. Jednocześnie miała złe przeczucia co do całej sprawy. Jej zegarek pokazywł kwadrans po ciszy nocnej. Ginny była pewna, że w ciagu następnej godziny Ślizgoni nie pojawią się na czwartym piętrze. Musieli trochę odczekać, bo po ciszy nocnej Flich zawsze jeszcze kręcił się przez chwilę po korytarzach. Dziewczyna podjęła spontaniczną decyzję i chwilę później znalazła się w sypialni Ślizgonów. Najpierw przeszukała stertę książek przy łóżku Zabiniego, a potem przetrząsnęła biurko zawalone pracą domową i pustymi rolkami pergaminu. Liczyła, że znajdzie inne listy i uda jej się złożyć korespondencje w całość. Nie była z siebie dumna, ale jednak ciekawość zżerała ją od środka, w dodatku Ginny czuła, że jest jakoś wplątana w tą sprawę. A jeśli Zabini nie zamierzał jej niczego ułatwiać, nastolatka sięgnęła po ostateczne środki. W torbie Blaise’a znalazła zapieczętowany list. Zaadresowany do Zofii Zabini, jednak Ginny nie mogła go otworzyć, bo złamałaby lak i nastolatek na pewno by się o tym dowiedział. Postanowiła poszukać starszych listów, ale obiecała sobie, że jeśli nic nie znajdzie to otworzy najnowszy list Zabiniego. Stanęła pośrodku sypiali i zastanowiła się chwilę. Zajrzała do poszewki na poduszkę, bo sama trzymała w swojej ostatni list Freda do niej. Jednak poszewka Blaise’a nie skrywała żadnych skarbów. Ginny skrzywiła się, znajdując brudne skarpetki wciśnięte za materac. Otworzyła dwuskrzydłowa szafę i od niechcenia zaczęła przerzucać wieszaki. W końcu małe pudełko przykuło jej uwagę. Przykryte starym t-shirtem wyglądało niepozornie, ale nastolatka szybko zrozumiała, że to pudełko z papeterią. – Bingo – mruknęła pod nosem, gratulując sobie zmyślności. Jednak pudełko było chronione jakimś czarem, bo ani siłą, ani najpopularniejszymi zaklęciami, Ginny nie potrafiła go otworzyć. Westchnęła sfrustrowana. Myślała nawet, aby obudzić Hermionę i poprosić o pomoc, ale od razu wiedziała, co na to powie jej przyjaciółka. Z pewnością kategorycznie odmówi brania w tym udziału. Ginny mocowała się ze skrzyneczką od dłuższej chwili, jednak nic nie działało. Chwyciła najnowszy list Zabiniego i zawahała się. Była rozdarta, w jednej ręce trzymała pudełko, w drugiej kopertę i nie miała pojęcia jak to wszystko rozwiązać. –Szukasz czegoś? – Usłyszała lodowaty ton, a po plecach przebiegł jej dreszcz. Odwróciła się powoli, aby stanąć twarzą w twarz z Zabinim. – Cholera – rzuciła pod nosem, uciekając od jego wściekłego spojrzenia. – Ja... Nie, ja tylko... – Próbowała się jakoś wytłumaczyć, ale nic racjonalnego nie przychodziło dziewczynie do głowy. Wyglądało to wszystko jednoznacznie. Ginny zwyczajnie przetrząsnęła sypialnie współlokatorów. – Lepiej już nic nie mów, załatw sobie adwokata – powiedział wściekle. Głos miał trochę zachrypnięty, a Ginny wyczuła w nim groźbę. Podszedł do dziewczyny i wyciągnął otwartą dłoń w jej stronę. – List i skrzynka – rzucił, mierząc ją wyzywającym spojrzeniem. Blaise był pewny, że Ginny nie złamała jego zabezpieczeń, choć sam fakt, że postanowiła przeszukać jego rzeczy, doprowadził go do furii. Panował nad sobą resztami sił. Gryfonka drżącą ręką podała mu szkatułkę, a on szybko wyszarpnął list z jej drugiej ręki. Był zły. Temu nie dało się zaprzeczyć, ponadto nie wierzył, że Gryfonka mogła być tak wścibska i uciążliwa. – Lepiej już wyjdź, bo nie ręczę za siebie, Weasley – powiedział oschle i wskazał ręką drzwi. Ale panna Weasley ani myślała wychodzić. Przypomniała sobie z jakiego powodu tu przyszła. Wszystkie insynuacje dotyczące małżeństwa przeleciały jej przez głowę. Była pewna, że jest częścią jego planu. Było zbyt wiele zbiegów okoliczności. Policzki jej pociemniały i zacisnęła ręce w pięść. Jej oczy ciskały teraz błyskawice, nastolatka pluła sobie w brodę, że przez chwilę… Przez jedną krótką chwilę pomyślała o Blaisie na poważnie. * Hermiona usłyszała podniesione głosy gdzieś w salonie. Nałożyła szybko długi, szary sweter na suwak i zapięła go pod szyję. Wybiegła z sypialni. Na kanapie leżał Malfoy i patrzał na nią nieprzytomnym wzrokiem. Szybko się odwróciła i dojrzała źródło hałasu. Ginny i Blaise stali w sypialni Ślizgonów przy otwartych drzwiach i głośno rozmawiali. Hermiona westchnęła, była święcie przekonana, że właśnie tak to się skończy. Ruszyła w stronę kanapy, kiedy poczuła, że ręka Malfoya zaciska się wokół jej nadgarstka. Niewyraźnie coś wydukał, czuć było od niego alkohol. – Co się st...ało? – Hermiona wyszarpnęła rękę z jego uścisku, wzruszyła tylko ramionami, a Draco zamknął oczy. Wiedział, że grubo przesadził z alkoholem, ale było mu wszystko jedno. Wszystko wskazywało na to, że niedługo opuści Hogwart na zawsze. Ginny głośniej krzyknęła „cholera”, a blondyn znów otworzył oczy. Próbował nawet podnieść się z kanapy, ale dał sobie spokój. Za bardzo kręciło mu się w głowie. Hermiona, wyrwana ze słodkiego snu, miała absolutnie dość współlokatorów. Zdawało jej się, że utknęła w mało zabawnej farsie, a zarówno Ginny, jak i Ślizgoni robią wszystko, aby utrudnić jej życie. Kłótnia stawała się coraz głośniejsza, pijany Draco dukał coś niezrozumiałego. W dodatku włączono jazzową muzykę. – ZAMKNIJCIE SIĘ! – wrzasnęła Granger. Marzyła o powrocie do ciepłego łóżka, wiedziała, że jutro rano będzie nieprzytomna na pierwszych lekcjach. Zarówno Ginny jak i Zabini zdziwieni spojrzeli na Gryfonkę. Wyszli z sypialni do salonu, czekając, aż Hermiona powie coś więcej. Weasley była trochę zmieszana, nie chciała urządzać scen, a pani prefekt posłała jej karcące spojrzenie. Draco usiadł na kanapie, choć kolacja podeszła mu do gardła. – Zabierz go do sypialni, a z Ginny pokłócicie się rano – poinstruowała Blaise’a, który tylko prychnął niezadowolony. Nie przywykł do rozkazów nadętej Granger. Jednak sam był zmęczony i trochę pijany, toteż posłusznie odstawił przyjaciela do łóżka. Kiedy wrócił do salonu, dziewczyny natychmiast zamilkły, choć po ich minach i pozach wywnioskował, że właśnie się o coś pokłóciły. – No więc Weasley, jak rozwiążemy nasz mały konflikt? Mam iść od razu do McGonagall czy może po prostu nauczysz się nie wtykać nosa w nieswoje sprawy? – zapytał mulat, krzyżując ręce na piersiach. Ginny wyglądała na oburzoną. – Ja?! To ty wciągnąłeś mnie w jakieś chore gierki! Jesteś zwykłym oszustem, a ja… – zaczerpnęła powietrza – A ja przez chwilę uwierzyłam w te twoje historyjki! – Jakie znowu historyjki? O czym ty w ogóle mówisz? – Jego spokój i opanowanie, wyprowadzały ją z równowagi. Hermiona przyglądała się współlokatorom, miała dość ich wiecznych kłótni. – Wszystko to, co powiedziałeś podczas gry albo… Albo wtedy w lesie. Wszystko to było pieprzoną grą, tylko nie rozumiem, co chciałeś osiągnąć. – Zawsze byłem z tobą szczery, Weasley. – To wytłumacz te przeklęte listy! Jestem, czy nie jestem częścią twojego chorego planu?! – A więc cały czas o to chodzi? – Żebyś wiedział palancie! Jeśli myślisz, że choć przez chwilę nabrałam się na te twoje… – Salazarze – Blaise wzniósł oczy ku niebu – Może wyluzuj trochę Weasley? – Wyluzuj?! Chyba sobie żartujesz! Po wszystkim, co musiałam znosić przez ciebie, ty masz mi tylko tyle do powiedzenia?! – Naprawdę Weasley, nic wielkiego się nie stało. Ja nawet nie wiem z czym ty masz problem. Jednak Ginny doskonale wiedziała, co ją tak bardzo bolało. Polubiła go, zaczął jej się podobać i cieszyła się każdą sekundą, którą jej poświęcił w ciągu ostatnich miesięcy. Mimowolnie spędzali dużo czasu razem, dzielili ławkę podczas zajęć z obrony, mieszkali drzwi w drzwi, a Ślizgon gonił za nią po korytarzach. Cały czas też pamiętała ich szczerą rozmowę o śmierci Freda, o śmierciożerstwie… Nastolatka myślała, że nawiązali nić porozumienia, coś co było pokręcone, ale należało tylko do nich. Ginny zwyczajnie nie mogła pogodzić się z tym, że wszystko to nie było prawdziwe. Zależało jej i nienawidziła siebie za tę słabość do Blaise’a Zabiniego. – Wiesz z czym mam problem? Z tobą i tym drugim kretynem, wydaje wam się, że jesteście niewiadomo kim, że możecie się bawić innymi. Nie wiem, co ty masz w głowie, ale może pora dorosnąć. – Coś jeszcze? – mruknął znudzony Zabini, nie zdawał sobie sprawy, że z każdym kolejnym słowem niszczy to, nad czym pracował od września. Wydawało mu się, że to on ma prawo być wściekłym. – A żebyś wiedział! Nie mam pojęcia o kim mowa w tych listach, ale przysięgam, że zrobię wszystko, aby żadna czarownica nie zgodziła się za ciebie wyjść. Choćbym miała umrzeć, dotrzymując słowa, wszystkie dowiedzą się o tych przeklętych listach i układzikach. – Czemu robisz z tego taki problem, Weasley? To ja mam prawo się wściekać. Przeszukałaś moje prywatne rzeczy do cholery! – I zrobiłabym to drugi raz, gdyby było trzeba! – Teraz to się zachowujesz jak nawiedzona. Przestań się wpieprzać w nieswoje sprawy i wszystko będzie po staremu! Mam dość tej twojej… – Świetnie! Bo wiesz co?! JA TEŻ MAM DOŚĆ! Dość oglądania twojej kłamliwej gęby co rano! – ZAJEBIŚCIE! Wiesz co, Weasley?! WYPROWADZAM SIĘ! – ŚWIETNIE, NARESZCIE! – wykrzyczała Ginny, choć coś ścisnęło ją w dołku. Nie wiedziała, czy Ślizgon mówi to poważnie, czy może wciąż się tylko kłócą. – Co?! – wyrwało się Hermionie, która dotychczas miała ochotę zatłuc ich oboje. Spojrzała zdziwiona najpierw na Zabiniego, a potem na Ginny. Piegowata Gryfonka jedynie wściekle machnęła ręką. Chyba wszystko zostało już powiedziane. Czuła narastającą falę wyrzutów sumienia. Być może powiedziała za dużo. Szybko skryła się za drzwiami sypialni i równie wściekle zamknęła za sobą owe drzwi. Osunęła się na podłogę i podkurczyła nogi pod brodę. Czuła się okropnie. Była zła na niego, siebie, Hermionę. Wszystkich. Przymknęła oczy, przypominając sobie całą scenę. Nic to nie dało. W tym czasie Hermiona w osłupieniu patrzyła jak Blaise wściekle wrzuca ubrania z szafy do kufra i z hukiem zatrzaskuje wieko. Malfoy obrócił się w stronę przyjaciela i zapytał: – Co robisz? – Wyprowadzam się z tego cyrku – odparł ciemnowłosy Ślizgon i z różdżką w ręce opuścił sypialnie. Zatrzymał się w salonie, bo na jego drodze stanęła Granger. – Blaise? – Mhm? – Podniósł na nią wzrok. Złość nadal w nim pulsowała, zmarnował prawie dwa miesiące na Ginny Weasley i wszystko poszło nie po jego myśli. Jednak Hermiona zdawała się mieć zmartwioną minę, co powodowało, że Zabini nie mógł na nią przenieść swojej frustracji. – Dlaczego to robisz? Dlaczego JEJ to robisz? – zapytała w końcu, a nastolatek westchnął ciężko. – To ona zaczęła – mruknął niechętnie w odpowiedzi, ale sam nie był przekonany, czy to słuszne wytłumaczenie. – Przecież to bez sensu, te wasze kłótnie i… wyprowadzka. To niczego nie naprawi, jedynie… – Wystarczy – przerwał jej trochę gniewnie. – To nie twoja spawa, poza tym Ginny… Weasley sama tego chciała. – Gdzie będziesz spać? – Spróbowała podejść do tego z praktycznej strony. Hermiona nie potrafiłaby wyjaśnić tego wszystkiego McGonagall. – O mnie się nie martw – mruknął Zabini, uśmiechając się pod nosem. Potem opuścił dormitorium na czwartym piętrze. * Hermiona po raz kolejny poczuła się jak w domu dla obłąkanych. Przeszła przez salon i chwyciła za klamkę drzwi z sypialni. Nie dały się otworzyć. Zrozumiała, że jej przyjaciółka nie chce z nią rozmawiać i nie będzie chciała rozmawiać co najmniej przez dwa dni. Granger wiedziała, że być może trochę za ostro ją potraktowała. Powiedziała Ginny kilka słów za dużo, zanim Zabini nie wrócił z sypialni i choć teraz tego żałowała, wiedziała, że panna Weasley potrzebowała czasu dla siebie. Hermiona nie miała wątpliwości, że dzisiejsza konfrontacja z Zabinim z pewnością dała młodszej przyjaciółce do myślenia. Między nimi już nie będzie tak samo, a Ginevra tylko utwierdziła się w przekonaniu, że miała rację. Zabini od początku tylko udawał. Nie łączyło ich nic prawdziwego. Hermiona westchnęła, nie widząc innego wyjścia, położyła się na kanapie. Jednak szybko zaczęła marznąć. Pomimo swetra który miała na sobie było jej zimno, wiedziała, że tak nie zaśnie. Spróbowała jeszcze raz dostać się do sypialni. Niestety bezskutecznie. Jej różdżka oczywiście została w środku. Rozejrzała się bezradnie po pokoju i wpadła na genialny pomysł. Udała się w stronę sypialni Ślizgonów. Cicho odtworzyła drzwi. Malfoy spał na swoim łóżku albo przynajmniej udawał, że śpi. Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy spał, w ogóle nie przypominał tego wrednego, narcystycznego Ślizgona. Wyglądał tak... Gryfonka nie wiedziała jak to określić. Tak... niewinnie? Potrząsnęła głową i odwróciła się w stronę niezaścielonego łóżka Zabiniego. Wzięła zieloną poduszkę pod pachę i odwróciła się w stronę Draco, aby upewnić się, że go nie obudziła. Cicho pociągnęła pierzynę w swoją stronę, zwinęła ją w kłębek i zadowolona ruszyła cichutko do wyjścia. Przechodziła koło łóżka Malfoya, kiedy usłyszała jego głos: – Granger? – mruknął trochę nieprzytomny. – To tylko ja, idź spać – syknęła, nie chcąc robić zamieszania. Pani prefekt była pewna, że do Draco wcale jeszcze nie dotarło, że jego współlokator zdezerterował. – Dlaczego zabierasz łóżko Blaise’a? – zapytał blondyn, podnosząc się na łokciu. Hermiona skryła uśmiech. – Bo nie mam gdzie spać – odburknęła jedynie, chcąc uciąć dalszą konwersację. – Możesz spać ze mną... – mruknął Draco, zamykając oczy. Nawet przesunął się odrobinę, jakby robił jej miejsce. Dziewczyna popatrzyła na niego z politowaniem. Była pewna, że jutro nic nie będzie pamiętał. Usłyszała jego miarowy oddech. Zasnął. Zamknęła za sobą drzwi, wychodząc z sypialni Ślizgonów. Rozłożyła poduszkę na kanapie i przykryła ciepłą kołdrą. Jednak długo jeszcze nie potrafiła zasnąć, myśląc o tym, co przyniesie następny dzień. *** Wtorkowy wieczór był wyjątkowo ciepły jak na połowę października, jednak mimo tego Pansy zdążyła zmarznąć podczas szlabanu. Ostatnio nie byli z Potterem zbyt rozmowni, ale nawet jej to pasowało. Mogła w końcu wyrzucić go ze swojej głowy i zająć się lekcjami zielarstwa oraz zaklęć. Pansy musiła zadbać o najlepsze wyniki, aby przyjęto ją na mag-medycynę. Nie miała czasu na - zerknęła na Harry’ego kątem oka - chłopców. Dokończyła w myślach. Gdy tylko zegar wybił dziewiątą ruszyli do zamku. Z jakiś powodów Potter za każdym razem odprowadzał ją aż do lochów, zupełnie jakby chciał z nią o czymś porozmawiać, jednak każdego wieczoru życzył jej po prostu dobrego wieczoru i rozstawali się przy wejściu do pokoju wspólnego. Dzisiejszy wieczór niczym nie różnił się od pozostałych i Pansy, odrobinę rozczarowana, pożegnała go dość oschle. Harry zaklął pod nosem, zmarnował już tyle okazji, aby z nią porozmawiać, jednak wciąż czuł, że to nie jest jeszcze dobry moment, jego problemem nie był brak odwagi, tylko najzwyczajniej w świecie nastolatek nie miał pojęcia co miałby jej powiedzieć. Harry zdawał sobie sprawę, że Parkinson jest zazdrosna o Astorię Greengrass, ale Potter nie mógł nic na to poradzić. Blondwłosa piękność była mu mimo wszystko obojętna, jednak jej zaloty łechtały mile jego ego. O wilku mowa, pomyślał, gdy drogę zagrodziła mu Astoria. Uśmiechnęła się uroczo, podchodząc bliżej. – Co robisz w tej części zamku, Harry? Szukasz… kogoś? – Zrobiła znaczącą minę, od niechcenia bawiąc się włosami. Potter wykrzywił usta w uśmiechu. – Odprowadzałem Parkinson, wiesz, nadal mamy ten szlaban. – Paskudna sprawa, mam nadzieję, że to nie potrwał długo. McGonagall w końcu zobaczy, że to bez sensu. – Chciałbym, żeby to przeklęte jezioro w końcu zamarzło, tylko marnuję czas – zwierzył się Harry, mierzwiąc sobie włosy. Astoria roześmiała się szczerze, a widząc jak zaczął przygładzać włosy, podeszła jeszcze bliżej. Była może o cal wyższa od Wybrańca, ale teatralnie stanęła na placach i zaczęła układać jego przydługie włosy. Harry nie miał pojęcia, co się wydarzyło, ale zanim zdążył zaprotestować, Ślizgonka odsunęła się od niego na odległość łokcia. Astoria widziała to zupełnie inaczej, liczyła, że to tylko kwestia czasu i Harry w końcu przejrzy na oczy. Sam do niej przyjdzie. Zapragnęła, aby go pocałować, ale kiedy nachyliła się nad jego ustami, nastolatek delikatnie ją zatrzymał. – To niewłaściwie – mruknął zmieszany. Choć jakiś głosik w jego głowie podpowiadał mu, że należy korzystać z okazji. – Ale Harry... – Astoria zmarszczyła idealnie wypielęgnowane brwi. Nic z tego nie rozumiała, naturalnym było, że grała z Potterem w gierki. NA zmianę udawali niedostępnych… Albo tylko on udawał, ale nie przeszkadzało jej to. Greengrass naprawdę myślała, że ma szansę. – Po prostu… – Tylko nie mów, że jest ktoś inny! –Zaśmiała się Astoria i położyła mu rękę na ramieniu. Draco zawsze próbował jej wmówić, że nie jest jedyna. Jednak dziewczyna sądziła, że wybierając Pottera, wybiera zupełnie inny rodzaj gry. Pomyliła się jednak, bo Harry się skrzywił, a Ślizgonka cofnęła dłoń. Teraz nie była już rozbawiona. – Nie chcę zapeszać, ale pojawił się ktoś… wyjątkowy. – Kim ona jest? – Tego nie mogę ci powiedzieć, a nawet gdybym powiedział, pewnie wcale byś nie uwierzyła, to naprawdę… Niespodziewane. Nie planowałem tego, wybacz. – Więc mówisz, że to nieoczywisty wybór… – Astoria zamyśliła się na chwilę i powoli wszystko zaczęło układać się w całość. Oczywiście musiało chodzić o Parkinson. Początkowo blondynka nie chciała w to wierzyć, ale teraz dokładnie wiedziała, co musi zrobić. – Nie jesteś zła? – zapytał w końcu Harry, widząc, że Astoria milczy od dłuższej chwili. Dziewczyna uśmiechnęła się sztucznie. – Jedynie rozczarowana, ale nie bardziej, niż ty będziesz niedługo. – I co to niby znaczy? – Że ze Ślizgonkami nie jest tak łatwo – odparła słodko dziewczyna. Harry uśmiechnął się pod nosem. – To już zdążyłem zauważyć. Dobrej nocy, Astorio. Dziewczyna skinęła mu na pożegnanie, a potem odwróciła się na pięcie i pozwoliła swojej idealnej masce opaść. Mocno wbiła paznokcie w wewnętrzne części dłoni, aby ból przyniósł ulgę. Niewiele to pomogło, ale był zdolna wrócić do lochów. Blondynka nie mogła zrozumieć dlaczego Parkinson zawsze staje na drodze do jej szczęścia. Jednocześnie nie chciała dać się ponieść domysłom. Była pewna, że tajemnicza kochanka Pottera pochodzi z domu Salazara, inaczej chłopak nie robiłby z tego tajemnicy. Pansy była pierwszym podejrzanym, ale Astoria nie wykluczała, że mógł to być ktoś trzymający się na uboczu. Potrzebowała niezbitego dowodu, aby skonfrontować z nim współlokatorkę. Miała szczęście. W ich spólnej sypialni nikogo nie było. Zaryglowała drzwi i przystąpiła do przeszukiwania rzeczy koleżanki. Jednak im dłużej przerzucała stertę ubrań z kufra, tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że to nie Parkinson. Otworzyła wszytki szuflady, przejrzała nawet kosz na brudy. Nie znalazła niczego podejrzanego, ale Astoria była pewna, że romans z Wybrańcem, musiał pozostawić po sobie jakieś ślady. Gdy próbowała zdjąć duże pudło gratów, które od czwartego roku stało na szafie, wywróciła się, spadając na łóżko młodszej siostry. Rozkaszlała się od kurzu, który zebrał się na pudełku, a upadając, wywróciła torbę z książkami należącymi do Daphne. Astoria pozbierała się z łóżka. Tajemnicze pudełko nie zawierało niczego specjalnego, kilka par jej starych butów i szarfę miss piękności, którą zdobyła na piątym roku w jakiejś pijackiej zabawie. Było też kilka fotografii - jej i Daphne. Odłożyła pudło na swoje miejsce, tym razem za pomocą różki. Sama nie wiedziała, co jej przyszło do głowy z tym Harrym. Jakie było prawdopodobieństwo, że wybranka Pottera dzieliła z nią sypialnię? Astoria uwielbiała plotki i jeśli byłoby coś na rzeczy, na pewno by o tym do tej pory usłyszała. Czuła, że zaczyna jej wracać zdrowy rozsądek. Rozejrzała się po pomieszczeniu, nie dowierzając jaki bałagan zrobiła. Rzuciła wszystko ubrania Pansy na jej łóżko, a potem zaczęła chować książki siostry do jej szkolnej torby. I wtedy zamarła, a wielka ilustrowana encyklopedia wodnych roślin, wypadła jej z rąk. Na powrót wyrzuciła z torby wszystkie książki. Drżącymi rękami wyjęła z samego dna torby Daphne szalik w barwach Gryffindoru. Astoria zacisnęła swoje długie palce na szkarłatnym materiale, wiedziała co to oznaczało. Tak okropnie się pomyliła, co do Pansy. Prawdziwy diabeł chował się tuż pod jej nosem. Astoria Greengrass w całym swoim życiu nie poczuła się tak zdradzona jak tego wieczora, gdy odkryła, że to jej młodsza siostrzyczka miała romans z Harrym Potterem.

Komentarze

  1. Wspaniały rozdział! Wsystko się pokomplikowało. I to lubię. Tylko nie zgubcie się tam!
    Ali$hia, ja nie wykryłam żadnych błędów, więc Pani M. (raczej) cię nie zbije...
    Pozdrowienia i potopu weny,
    Dravelia

    Ps. Byłabym wdzięczna, jakbyście zerknęły na hermiona-riddle-po-drugiej-stronie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Pps. Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej na hermiona-riddle-po-drugiej-stronie.blogspot.com
    Wiem, że nie masz lapa i trudno piać posty, więc odpisywać nie musisz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdzial bardzo przyjemny, ciekawa jestem o co chodzi z tą książką Zabiniego :D
    Pozdrawiam, życzę weny i zapraszam do siebie,
    http://w-chmurach-milosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahahahaha!! Kocham ten rozdział, jest genialny! :D Ta podkoloryzowana wersja Astorii. xD Dopiski Zabiniego mnie dobiły, hahaha! I te jego kłótnie z Ginny. Ciekawe jak dalej się wszystko potoczy. Jeden z najlepszych rozdziałów i najśmieszniejszych, czekam na kolejny! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest piękne.
    Hahahahaa.
    Super!
    http://ferro-igni-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratuluję nominacji!
    Rozdział świetny (jak zwykle XD)
    O komputer się nie martw.♥
    Życzę weny!
    Sama Wiesz Kto

    OdpowiedzUsuń
  7. Zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Blog Award :D. WSZYSTKO JEST NAPISANE TU: http://dramione-powerful-love.blogspot.com/2015/01/liebster-blog-award-d.html :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Uuuu robi sie ciekawie , wyjdzie nizłe zemieszanie z tą Astorią i pewnie kilka rozdziałów minie zanim to się wyjaśni ... Kurcze głupio troszke że już Malfoj nie kłuci sie aż tak z Hermioną ... Ale ogólnie zajebisty rozdział wyczekuje Soboty z utęsknieniem ;3

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny rozdział :) czekam na następny. Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Zostałaś nominowana do nagrody Liebster Blog Award Więcej tu:http://dramione-to-nie-odkryta-milosc.blogspot.com/2015/01/nominacja-do-nagrody-liebster-blog.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej na http://www.hermiona-riddle-po-drugiej-stronie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Nominowałam cię do Liebster Blog Award.
    Więcej na
    http://miniaturki-roznej-tresci.blogspot.com

    Persefona

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeżeli chodzi o tą książkę i zapiski: zaskoczenie totalne! :D haha. Nadal utrzymuję fakt, iż szczerze nie wiem skąd u ciebie biorą się takie genialne pomysły. :D wszystkie wątki ogółem się fajnie rozkręcają. Ciekawe co będzie dalej! :* do 25!

    OdpowiedzUsuń
  14. Czadowy pomysł z tą książką. ;)
    Lecę czytać dalej :)
    hermioneaan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. haha Miona i jej miłość do książek ja bym ich pozabijała za coś takiego :P

    Pani Smok

    OdpowiedzUsuń
  16. Herma. Ahhaha, jej reakcja najlepsza i chłopaki. Jak ich sobie wyobraziłam to nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Lecę na patrol /Wiki

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetne, tyle powiem i lecę czytać dalej.

    Mar :*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty