Rozdzał 3



 Piwo kremowe i ognista whiskey. 

Hermiona, Ginny i Neville weszli do „Dziurawego Kotła". Prawie wszystkie stoliki były zajęte, ale spostrzegawcze oko Ginny wypatrzyło wolne miejsce pod oknem. Pub cieszył się po wojnie dużą popularnością, szczególne gdy właściciel hostelu, znajdującego się nad barem, zaczął chwalić się, że Harry Potter spędził całe wakacje w jego przytułku. W Hermionę od razu uderzyły wspomnienia związane z tym miejscem, niezliczone kłótnie z Ronem o Krzywołapa i wieczorne zakradanie się z chłopakami do spiżarni. Wydawało jej się, że to było w innym życiu. W życiu przed wojną. Gdyby ktoś na trzecim roku powiedział jej, że Ronald Weasley będzie jej wyśnonym chłopakiem - wyśmiałaby go. Jednak w ostatnim czasie bardziej niż kiedykolwiek przekonała się, że Ron faktycznie był idealnym materiałem na chłopaka. Był czuły i opiekuńczy, ale jednocześnie dawał Hermionie przestrzeń, której dziewczyna potrzebowała. 

– Jest stolik, o tam! – krzyknęła Ginny i pociągła Hermionę za ramię. Wszyscy w trójkę rozsiedli się, zastanawiając się chwilę na swoim zamówieniem. Na wolnym krześle dziewczyny położyły swoje pakunki. Nie było tego dużo, zdążyły odwiedzić tylko Madame Malkin.

– To ja pójdę coś zamówić, na co się zdecydowałyście? – zapytał Neville, wstając od stołu.

– Dla mnie piwo kremowe z imbirem - odpowiedziała Hermiona i uśmiechnęła się. Miała dziś wyjątkowo dobry humor, nie mogła się doczekać, kiedy w końcu wróci do Hogwartu. Wszystko co było związane z magicznym światem i choć trochę odciągało dziewczynę do mugolskiego napawało ją radością. Oczywiście pamięć o rodzicach była dla niej niezwykle ważna, choć dziewczyna cierpiała z każdym wracającym wspomnieniem. Nie zliczyłaby ile nocy przepłakała, wtulona w Rona, żałując tego jednego zaklęcia. Przymknęła na chwilę oczy, aby odpędzić od siebie cały smutek. Gdy z powrotem powiodła wzrokiem po twarzach przyjaciół na jej ustach znów pojawił się uśmiech. Nie trwało to jednak zbyt długo.

– A ja poproszę ognistą – powiedziała Ginny obojętnym tonem. Siedziała tyłem do okna i co chwilę spoglądała przez ramię, jakby kogoś wypatrywała. Prośba o alkohol o tak wczesnej porze, zaniepokoiła starszą z Gryfonek. Tym bardziej, że Ginevra od jakiegoś czasu próbowała zgrywać dorosłą.

– Ginny zwariowałaś?! – zapytała oburzona Hermiona. Rudowłosa Gryfonka odwróciła głowę w jej stronę.

– No co? Jestem pełnoletnia i mam ochotę na ognistą – odpowiedziała i z powrotem usiłowała dostrzec coś za oknem. Hermiona posłała jej karcące spojrzenie, ale nic więcej nie powiedziała.

– Dobra to ja zaraz wracam – oznajmił Neville i odszedł w stronę baru. Właściciel, obsługujący kasę, kłócił się z jakimś czarodziejem, ale gwar panujący w lokalu zagłuszał ostrą wymianę zdań. Gdy Neville oddalił się na tyle by nie słyszeć rozmowy Gryfonek, brązowooka postanowiła zadać pytanie, które od dłuższego czasu chodziło jej po głowie:

– Chodzi o Harry'ego, tak? – Ginny odwróciła głowę w stronę przyjaciółki, ale unikała tego hermionowatego, świdrującego spojrzenia.

– Nie, skąd ten pomysł? – zapytała w końcu, wlepiając wzrok w blat stołu. Nie najczystszy blat swoją drogą. Hermiona mimo wszystko wiedziała, co dręczy przyjaciółkę. Widziała, że od jakiegoś czasu między tą dwójką się nie układa. Harry jak zwykle był niezdecydowany i nie wiedział jak się zachować, natomiast pannę Weasley zalewała frustracja. 

– Jasne – odpowiedziała jedynie Hermiona i postanowiła dokończyć tę rozmowę wieczorem. W tym momencie do baru weszła trójka Ślizgonów.

– O nie – powiedziała Ginny, bo pierwsza ich zauważyła. Skinieniem głowy poleciła HErmionie odwrócić się w stronę wejścia i wtedy starsza dziewczyna też ich zauważyła. Do „Dziurawego kotła" wkroczył Draco Malfoy, a za nim Blaise i Pansy. Gryfonki nie wiedziały co z tego wyniknie, po wojnie wiele się zmieniło, ale nikt nie wierzył w cuda. Ludzie pokroju Malfoya się nie zmieniają. Przeszło przez głowę Hermionie. Ginny szykowała się na ostrą wymianę zdań. Jednak nic takiego się nie wydarzyło.

Draco, Blaise i Pansy weszli do baru, wszystkie stoliki były zajęte, co było dla nich nowością w takim miejscu jak to. Jednak nagle dwójka czarodziei zwolniła jeden stół i przepychała się właśnie do wyjścia. Gdy Draco podszedł bliżej zorientował się, że wolny kawałek blatu sąsiaduje z miejscem przy którym siedziały dwie Gryfonki. Granger. Przebiegło mu przez myśl, tych jej kudłów nie potrafił pomylić z żadnymi innymi.

– O patrzcie, tam siedzi Wesley – powiedział Zabini, młody Malfoy na początku w ogóle jej nie zauważył, za to Blaise zrobił to aż za szybko. Pansy tylko wzruszyła ramionami. Blaise miał racje, naprawdę się zmieniła kiedyś nie przepuściła by okazji żeby dopiec Gryfonom. Pomyślał Malfoy. Wtedy kilka rzeczy wydarzyło się jednocześnie: do stolika Ginny i Hermiony podszedł ten sam chłopak, którego widzieli wcześniej na Pokątnej. Z tego co zauważył Draco, niósł dwa piwa kremowe i szklankę ognistej. W tym samym momencie Hermiona odwróciła się i dostrzegła Draco, Blaise'a i Pansy. Po tej scenie chłopak, który niósł napoje usiadł obok Hermiony i ku wielkiemu zaskoczeniu trójki Ślizgonów podał szklankę z ognistą Ginny.

– No no, młoda Wesley i ognista, wybuchowa mieszanka – mruknął Zabini z leniwym uśmiechem na ustach. Nie ukrywał, że Ginny od zawsze mu się podobała. Już na szóstym roku przyznał się do tego Malfoyowi, jednak nigdy nie traktował jej jakoś poważnie. Podobało mu się wiele dziewczyn, a Ginny, no cóż, byłaby niezłym trofeum do jego kolekcji. Jednak Blaise czuł, że byłyby z tego same kłopoty, a poza tym uganianie się za Gryfonką nie było w jego stylu. 

– O co ci znów chodzi? Dziewczyna nie może wypić szklanki ognistej? – zapytała Pansy, a gdy nikt jej nie odpowiedział podeszła do wolnego stolika. Zajęła miejsce i uniosła pytająco brew w stronę przyjaciół.

– Idziecie czy będziecie tak stać do zamknięcia baru? – krzyknęła dziewczyna, bo żaden ze Ślizgonów najwyraźniej nie zamierzał się ruszyć. Krzyki Pansy i tak zostały częściowo zagłuszone bo w pomieszczeniu panował taki harmider, że trudno było wytrzymać, a o spokojnej rozmowie można wręcz zapomnieć. Draco i Blaise podeszli do stolika.

– To ja pójdę po ognistą zaraz wracam – zadeklarował się Zabini i odszedł w stronę lady. 

– Weź nam jakieś orzeszki – krzyknęła za nim Parkinson, licząc, że Zabini ją usłyszy.

***

– Dzięki Neville – powiedziała Hermiona, gdy chłopak podał jej piwo kremowe. Napój był nadal ciepły, ale nie gorący. Dokładnie taki, jaki Hermiona lubiła najbardziej, pomimo zapewnień Rona i Harry'ego, że piwo kremowe najlepiej smakuje na zimno.

– Nie ma sprawy – odpowiedział Neville, a potem upił trochę piwa ze swojego kufla. – Yymm, Ginny czy ty nie za szybko... – próbował powiedzieć, ale w tym momencie Ginevra odstawiła pustą szklankę na blat stołu. Lekko się skrzywiła i otarła usta wierzchem dłoni.

– Ginny! – krzyknęła Hermiona, gdy zauważyła co się dzieje. Niemal zachłysnęła się swoim napojem.

– Spokojnie, nic mi nie będzie, idę zmówić jeszcze jedną szklankę... – powiedziała szybko i wstała od stołu. Hermiona oczywiście mogła jej teraz sprezentować kazanie na temat picia alkoholu, ale wiedziała, że to na nic. Gdy młoda panna Weasley się na coś uprze nie ma takich czarów, żeby zmieniła prędko zdanie. Najmłodsza z siedmiorga rodzeństwa Weasleyów szła spokojnie w stronę lady, gdy nagle dobiła do czyjeś pleców. 

– Ałł... – Nie zdążyła dokończyć bo przerwał jej męski głos, rozpoznała go zanim jeszcze podniosła głowę.

– Uważaj jak łazisz... Wesley? – Osobą, do której dobiła Ginny, jak nie trudno się domyślić, był Blaise Zabini. Ślizgon zmarszczył brwi, widząc drobną postać Gryfonki przed sobą.

– Ja? To ty stałeś na mojej drodze!

– Mogłaś patrzeć, jak chodzisz.

Jednak Zabini zupełnie zmienił swój ton. Zmierzył dziewczynę spojrzeniem, ale nic więcej nie powiedział. Nagle dostał olśnienia, Weasleyó∑na mogłaby rozwiązać większość jego problemów z matką. W głowie Ślizgana zaczął formować się szatański plan. Niestety jego ofiarą miała zostać niczego nieświadoma Gryfonka.

– Przyszłaś z Granger, a twój nowy znajomy to...? – Ginny uśmiechnęła się kpiąco, nieświadoma, że właśnie zwróciła na siebie uwagę samego „Diabła". Do głowy by jej nie przyszło, że Blaise Zabini będzie tak zainteresowany jej osobą. Właściwie nic o nim nie wiedziała, oczywiście słyszała kilka plotek na jego temat, ale nie obchodziło ją to zanadto. 

– Czemu jesteś nim taki zainteresowany? Chcesz umówić się z nim, czy ze mną? – przekornie zapytała Gryfonka. 

– Nie rozśmieszaj mnie – parsknął udawanym śmiechem Blaise. Ginny widziała, że chłopak wciąż oczekuje jakieś odpowiedzi, więc w końcu wysilała się, żeby rzucić krótkie:

– Przecież to Neville. – Zabini uniósł wysoko brwi, uświadamiając sobie, że Daphne Greengrass miała rację. 

– Właściwie po co ja ci to mówię? – zapytała na głos Gryfonka, ale nie doczekała się odpowiedzi. – Teraz mnie przepuść, bo idę do baru.

Próbowała przejść obok Zabiniego, ale chłopak nie miał zamiaru jej nigdzie przepuszczać, miał nadzieję, że jeszcze trochę pomęczy dziewczynę tak, aby rozmyślało o jego bukowatym zachowaniu przez następne kilka dni. 

– Obawiam się, że alkoholu nieletnim nie sprzedają – rzucił kąśliwą uwagą, świetnie się bawił, podczas gdy Ginny naprawdę zaczęła się irytować.

– Nie bądź śmieszny, ty i reszta Ślizgonów zaczęliście pić ognistą już w czwartej klasie, to pewnie dlatego macie tak uszkodzone mózgi – odpowiedziała Ginevra głosem pełnym pogardy i uniosła wyżej podbródek, aby uchwycić spojrzenie chłopaka. Chcąc, nie chcąc młoda panna Wesley była niższa od niego o głowę i trudno było jej z nim rozmawiać.

– Uważaj bo przy takich ilościach twój mózg też jest zagrożony... – mruknął leniwie chłopak, choć poczuł się dotknięty. Słowa Gryfonki nie zrobiły na nim większego wrażenia, ale jej spojrzenie przepełnione było taką pogardą... Chłopak zaczął się zastanawiać, czy przez przypadek nie zrobił czegoś, czego nie pamięta. Rozważając wszystkie możliwości, nawet nie zauważył gdy drobna postać przemknęła obok niego i ustawiła w kolejce do baru. 

Ginny zamówiła podwójną whiskey z lodem. Choć na zewnątrz nie dawała po sobie niczego poznać, w środku była w rozsypce. Czuła się otoczona, mimo pokonania Voldemorta wciąż czuła na plecach oddech śmierci. Codziennie nawiedzały ją wspomnienia tych, którzy odeszli, czasem widziała ich w koszmarach. Nie potrafiła ich uratować i choć Ginny wiedziała, że nie jest winna niczyjej śmierci - czuła się bezsilna i współodpowiedzialna za każdą zabraną przez Toma duszę. Wzdrygnęła się na samo wspomnienie Riddle'a z dziennika. W dodatku dobijała ją sprawa z Harrym. Nie czuła się przy nim szczęśliwa, nie miała w nim wsparcia. Potter nigdy nie potrafił rozmawiać o uczuciach, a Ginny desperacko tego potrzebowała. Wróciła do Neville'a i Hermiony.

***  

Podczas gdy Blaise udał się do baru, Draco i Pansy zawzięcie dyskutowali przy stole.

– No więc zostałeś prefektem, tak? – zapytała brunetka, niby od niechcenia, choć tak na prawdę na tę rozmowę przygotowywała się od tygodnia. W trakcie wakacji potajemnie wymieniała kilka listów z Narcyzą Malfoy. Starsza kobieta pomagała jej załatwić kilka rodzinnych spraw we Francji. Pansy była wdzięczna za jej pomoc i dlatego zgodził się porozmawiać z Draco na ten niezwykle wrażliwy temat. Narcyza obawiała się, że jej syn nie skończy szkoły przez swoje uprzedzenia względem innych uczniów.

– Tak, i co z tego?

– Po prostu zastanawiam się czy w tym roku też będziesz taki „miły" dla Gryfonów jak zazwyczaj, wiesz... Nie mamy już immunitetu u Snape'a, a po wojnie wszyscy będą bardziej cięci na pewne zachowania – odpowiedziała spokojnie dziewczyna, nie będąc pewną jak właściwie ugryźć ten temat. 

– Możesz w końcu powiedzieć o co ci chodzi? Nie mam ochoty na domysły. – Malfoy był znudzony, widział dokąd zmierzała ta rozmowa, ale jeśli Parkinson myślała, że uda jej się coś zmienić w jego podejściu to no cóż - bardzo się myliła. Pansy westchnęła. 

– Dobra nie będę owijać w bawełnę... – Spojrzała w oczy blondyna i jakiś dreszcz przebiegł mu po plecach. Był pewien, że to nie będzie miła rozmowa. – Nie ukrywajmy, że pewnie drugim prefektem zostanie Granger, a to się wiąże ze wspólnymi patrolami i dormitorium – zaczęła ostrożnie, a Draco skinął głową na znak, że doskonale zdaje sobie z tego sprawę, Pansy wzięła głęboki wdech i kontynuowała: – Chciałam cię poprosić żebyś nie zatruwał jej życia na każdym kroku tym bardziej, że teraz będziecie się częściej widywać i... – Ale znów nie mogła dokończyć bo przerwał jej zirytowany Malfoy:

– Czy ty się uważasz za moją matkę? Od kiedy obchodzi cię Granger i reszta tych frajerów? Niedobrze mi, jak słyszę, gdy po tych wszystkich latach, nagle, zaczynają cię obchodzić. Zaprzyjaźnij się z nimi jak chcesz, ale ja nie zamierzam traktować nikogo inaczej. Hipokrytka z ciebie. 

– Przestań! Po prostu uważam, że nie musimy cały czas walczyć! Czystość krwi? Daj spokój Draco, Voldemorta nie ma, takie rzeczy już nie mają znaczenia.

– Może dla ciebie, ale to, że nie ma Czarnego Pana nic dla mnie nie zmienia. Przez osiemnaście lat czystość krwi była dla ciebie czymś istotnym i teraz, magicznie zmieniają ci się priorytety? 

– Przykro mi, że tak myślisz. Nigdy mnie to nie interesowała, chciałam tylko, żeby reszta Ślizgonów mnie akceptowała, żebyś TY mnie zaakceptował – odpowiedziała dziewczyna, a potem wstała z krzesła, zarzuciła na siebie szary sweterek i odeszła w stronę wyjścia. Odwróciła się przed drzwiami i spojrzała na Draco, ale po chwili znikła mu z oczu. Malfoy zastanawiał się co się stało z Pansy Parkinson i kim jest kobieta z którą właśnie rozmawiał. Nie mógł uwierzyć, że jak za dotknięciem magicznej różdżki z zagorzałej antyczki czystości krwi, Pansy stała się na tę kwestię obojętna. Może tak na prawdę nigdy jej dobrze nie znałem. Przeszło Draco przez myśl, ale wzruszył jedynie ramionami. 

***

Podczas gdy Pansy i Draco prowadzili tę krótką wymianę zdań, Hermiona i Neville rozmawiali na temat pewnej rudowłosej Gryfonki, która właśnie kłóciła się z Zabinim.

– Wiesz Hermiono, trochę martwi mnie zachowanie Ginny, co jej się stało? – zapytał Neville, gdy Ginevra wstała od stołu. Nie widział jej prawie całe wakacje, nie licząc tych kilku dni, kiedy pomagali akurat przy tej samej części zamku. Wymienili kilka listów, ale Longbottom czuł, że przyjaciółka czegoś mu nie mówi. W dodatku Luna także przestała odpisywać na listy, Neville nie chciał stracić ich obu. Choć pisał często zarówno do Ginny, jak i Luny czuł, że ich kontakt się pogorszył. 

– Szczerze? Nie mam pojęcia, może się stresuje powrotem do Hogwartu? – Rozmyślała na głos Hermiona, choć coś jej podpowiadała, że ta sprawa ma związek z pewnym czarnowłosym chłopakiem z blizną na czole.

– Znasz przecież Ginny, ona nigdy nie stresowała się szkołą – zauważył rozsądnie chłopak. Już nie tak łatwo było wywieść Neville'a w pole. 

– Może masz rację, a właściwie gdzie ta Ginny? – zapytała Hermiona i zaczęła się rozglądać po barze.

– Jest tam, rozmawia z... Zabinim? 

To co powiedział Neville zaskoczyło go tak bardzo, jak pannę Granger. Spojrzeli na siebie pytająco, ale ani Gryfonka ani towarzyszący jej chłopak nic z tego nie rozumieli.

– Jak to z Zabinim? – Pytanie wyszło z ust Hermiony zanim jeszcze je przemyślała. Chłopak miał rację, Ginny rozmawiała ze Ślizgonem, oczywiście ani Hermiona ani Neville nie mogli usłyszeć ich rozmowy, która wcale nie była tak spokojna, jakby się mogło wydawać. Już po chwili Ginny przemknęła obok Blaise'a i stanęła w kolejce do baru. Hermiona i Neville podjęli przerwaną rozmowę. Oboje byli zaniepokojeni zachowaniem Ginny, ale jednocześnie nie chcieli wyjść na nadopiekuńczych. Neville doskonale wiedział, że Ginny od zawsze czuła, że nikt nie bierze jej na poważnie, była niesamowicie wrażliwa na tym punkcie. Hermiona z kolei doskonale widział jak jej przyjaciółka męczy się u boku Harry'ego. Od zawsze im kibicowała, jednak ostatnie miesiące pokazały jak źle dobrała się owa dwójka. Harry i Ginny świetnie dogadywali się jeśli chodziło o Quidditch, dokuczanie Ronowi, wspólne żarty i zakradanie się w nocy do domowej spiżarki, jednak te wszystkie drobne rzeczy, które ich łączyły okazały się niewystarczające, żeby zbudować dorosłą relację. Ginny czuła, że nie może na nim polegać, a Harry wciąż czuł się niewystarczająco dobry dla Ginevry. Byli świetnymi przyjaciółmi i na tym powinni poprzestać. 



Okej, tak jak poprzednio,  jestem w trakcie przepisywania pierwszych rozdziałów, bo po tych 8 latach, bo trochę wstyd się pod nimi podpisać... W każdym razie zostawcie trochę nowych komentarzy, bo nawet jeśli ta część została opublikowana już dawno temu, jak wciąż tu jestem i czytam wszystko, co piszecie! 

xoxo Pani M. 








         

Komentarze

  1. Dobra. Jest super i w ogóle, ale mam jedno pytanko. Czy zmieniłaś nazwisko Blaise'a na potrzeby opowiadania? Nie chcę nic mówić, ale on nazywa się Zabini, a nie Zambini.
    Sabio

    OdpowiedzUsuń
  2. Popieram poprzedniczkę, Blaise Zabini, nie Zambini.Poza tym parę błędów interpunkcyjnych i ortograficznych, sprawdź jeszcze raz notkę.
    Ogółem rozdział ciekawy, szczerze mówiąc, to nie mogę się doczekać akcji w Hogwarcie. Pewnie będzie się rozwijała szybciej i ciekawiej niż teraz. Lecę czytać dalej.
    Ressa ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytajcie dalej, z każdym rozdziałem akcja się rozkręca :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę masz talent♥
    Sama Wiesz Kto

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się , bardzo mi się podoba :D Pansy po prostu kocham <3 Nevill mnie bardzo zaciekawił Ciekawa jestem czy Ron będzie odgrywał podobną rolę jak w niektórych opowiadaniach , czyli nachalny dupek . Oby nie , to mi się zaczyna nudzić :) I jak Harry się zachowa gdy Gin już z nim zerwie :3 Napięcie jest xDDDD . Weny kochana !!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz słabość do powolnego rozwoju akcji. Jeśli z tym nie przesadzasz to można to policzyć na plus ;) Rozdział bardzo ciekawy.
    Weny życzę
    Bellatrix

    OdpowiedzUsuń
  7. Z przykrością muszę powiedzieć, że pomyłka związana z barem strasznie mnie drażni. Jest to straszny błąd! Bar o którym piszesz znajdował się w Hogsmead a nie na Pokątnej!
    Mówiąc o reszcie super, fajna akcja z Ginny i Blaisem - naprawde ostro, no a potem Draco i Pansy - też w miarę cięta wymiana słów. Aż się boję co dalej xd do 4!

    OdpowiedzUsuń
  8. Czyżby będzie Blinsy????
    Oby tak bo uwielbiam ten pairing.
    hermioneaan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. wow świetny rozdział :D i coś co kocham -sprzeczki :P

    Pani Smok

    OdpowiedzUsuń
  10. Sprzeczki, sprzeczki i jeszcze raz sprzeczki <3 Dziwna ta Ginny, w dość głupi sposób 'udowadnia' ze jest dorosła... Mam nadzieje, ze zmądrzeje w następnych rozdziałach. I oczywiście nie mogę sie doczekać Dramione i Blinny. Na następny raz pamiętaj, w Hogsmeade jest Bar Pod Trzema Miotłami, którym kieruje Aberforth. W Londynie jest Dziurawy Kocioł ;)
    Pozdrawiam
    Pure

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aberforth kieruje Pubem Pod Świńskim Łbem, Trzy Miotły to bar madame Rosmerty

      Usuń
  11. Jak zawsze przyjemnie mi się czytało. Ginny próbuje od czegoś uciec. Nie wiem czy to w stu procentach chodzi o Harry'ego, lecz na pewno on również jest w to zamieszany. Nie wydaje mi się, aby ten rozdział był nudny. Przecież nie można już od początku wprowadzić nagłej akcji. Wszystko niech rozgrywa się w swoim tempie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie był nudny, a wszyscy zdajemy sobie sprawę, że później będzie jeszcze ciekawie ;) Zauważyłam tylko kilka małych błędów, a moja polonistyczna natura nie pozwala mi ich ominąć... ;)
    1. Odwiedzić, a nie dowiedzieć Madame Malkin
    2.Nadzieję, a nie nadzieje (to o tej mięcie na koktajlu :))
    3. ...piwa kremowego, może innym razem. Przecinek!
    Całość bardzo ładna, fajnie się to czyta.
    Pozdrowienia! :*
    Gari

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty