Rozdział 68 część 1
OSTRZEŻENIE!
Okej, więc to co zaraz tu zobaczycie to jeden z bardziej
pokręconych rozdziałów. Od razu ostrzegam, że jest to część, w której nie dzieje się zbyt wiele, ale musiała powstać, żebym mogła do następnego wpisu wepchać jak najwięcej akcji. Jeśli drażnią was
takie rzeczy, to omińcie sylwestrową imprezę naszych bohaterów, czyli dwie części rozdziału 68 – jeśli nie… To
usiądźcie wygodnie, chwyćcie za kremowe piwo i bawcie się dobrze! Druga część
tego rozdziału pojawi się równo za tydzień w sobotę (tj.02.09.2017r.), aby
trochę osłodzić nam wszystkim zakończenie wakacji. (Jakieś znikome szanse, że pojawi się wcześniej, również istnieją).
~Pani M.
Rozdział 68 część 1 – O północy w Paryżu we Wrzeszczącej Chacie?!
Od procesu w Ministerstwie Magii minęły dwa dni. Pełne
przemyśleń i wymownej ciszy pomiędzy mieszkańcami Hogwartu. Hermiona zdążyła
wypakować wszystkie swoje rzeczy i odrobinę zaaklimatyzować się w nowej sypialni.
Nie była zachwycona, ale nie wypadało jej narzekać. Wszystko to, miała na
własne życzenie. Cały wczorajszy dzień segregowała książki z wielkiego kartonu,
który Ron i Harry przynieśli dla niej z czwartego piętra. Musiała powiększyć
odrobinę regał, ale w końcu, z drobną pomocą czarów, nawet tomy czarodziejskiej
encyklopedii znalazły swoje miejsca na półkach. Lokalizacja jej nowej sypialni
była beznadziejna. Wszędzie miała daleko, wejście na wieże Gryffindoru
znajdowało się dwa piętra niżej, a biblioteka na drugim końcu zamku. Nawet
droga do wielkiej Sali zajmowała jej ponad dziesięć minut.
Hermiona porządnie zasznurowała buty i wstała z
niezaścielonego łóżka. Wiedziała, że wystarczy jedno skinienie różdżki, żeby
poduszki strzepały się same, a pościel równo ułożyła. Mimo tego zawsze robiła
to własnoręcznie tak, jak nauczyła ją tego mama. Odgarnęła niesforne włosy z
twarzy i postanowiła zejść na śniadanie. Gdy zamykała za sobą drzwi, po drugiej
stronie korytarza Malfoy już na nią czekał.
– Nareszcie – mruknął, widząc Gryfonkę. Nie wiedział
dlaczego, postanowił zjeść śniadanie w jej towarzystwie, chyba z
przyzwyczajenia. Wczoraj wpadli na siebie przy wielkiej Sali przypadkiem. Dziś
Draco postanowił, że to nie będzie przypadek.
– Ciebie też miło widzieć – powiedziała Hermiona z
przekąsem. Kącik ust Ślizgona uniósł się ku górze, ale chłopak już nic nie
powiedział. Zeszli na śniadanie w ciszy, ale nie czuli się nieswojo. Ten etap
mieli już dawno za sobą. Zajęli miejsca naprzeciw siebie i każde zajęło się
posiłkiem.
– Kawy? – zapytał Malofoy, unosząc dzbanek z parującym napojem.
Hermiona skinęła głową, w ustach miała
kawałek rogalika. Chłopak rozlał czarną kawę do dwóch kubków i tylko do jednego
dolał mleka. Czarną kawę pocukrował i zamieszał. Po całym zabiegu podsunął
jeden z kubków Granger.
– Dzięki – mruknęła Gryfonka. – Ciekawe, kiedy dostaniemy
plany na nowy semestr… – rzuciła, żeby podtrzymać rozmowę. Malfoy wzruszył
ramionami, ale złapał się na tym, że jeszcze wczoraj sam nad tym myślał.
– Pewnie w poniedziałek na śniadaniu – mruknął i napił się
kawy.
– Właściwie nigdy cię nie zapytałam o rozszerzenia, które
wybrałeś… – Draco odłożył nóż, po którym spływało masło.
– Pewnie dlatego, że w tym roku częściej widzieliśmy się
poza szkołą, niż na lekcjach Binsa – odparł z nutą nonszalancji w głosie.
– Wybrałeś zaklęcia? – Dziewczyna wytrzeszczyła oczy.
– Nie mów, że nie zauważyłaś… – Draco zaśmiał się krótko z
miny panny Granger. Uczęszczał z nią na rozszerzone zajęcia od początku roku, a
mimo tego dziewczyna zorientowała się dopiero teraz.
– Wiem, że chodzisz na eliksiry, tak jak Blaise… – zaczęła
powoli Hermiona.
– I Pansy – dodał blondyn. Gryfonka skinęła głowę, a potem
zapadła chwilowa cisza.
– A skoro jesteśmy przy Pansy… – Malfoy odłożył tosta,
którego podnosił do ust. Przy Granger się
nie najem. Przeszło mu przez myśl. Był trochę zirytowany jej ciągłym
paplaniem, ale do tego również zdążył się przyzwyczaić.
– No i co z tą Pansy? – ponaglił dziewczynę.
– Co myślisz o niej i Harrym? – Hermiona uważnie obserwowała
Ślizgona. Draco prychnął, ale podobnej reakcji spodziewała się panna Granger.
– Za przeproszeniem, gówno mnie to obchodzi. Niech robią co
chcą, byle tylko Potter jej nie zranił.
– Bo co? – Parsknęła śmiechem Hermiona. – Jako wzorowy
przyjaciel pobiegniesz z odsieczą?
– Ja? No co ty, mówię, tylko żeby uważał, bo Pansy powiesi
go za jaj pod sufitem w lochach. – Wzruszył ramionami, a dziewczynie mina
zrzedła. Nie chciała kontynuować tej rozmowy, zajęła się śniadaniem.
Gdy kończyli posiłek, dosiadł się do nich Blaise. Jak zwykle
emanował dobrym humorem, a na jego ustach gościł uśmiech. Nałożył sobie na
talerz kilka słodkich bułek z makiem, ale zanim zabrał się za jedzenie, zdążył
wylać czarną kawę Draco na stół. Hermiona w porę usunęła gorący napój za pomocą
zaklęcia. Malfoy trochę poprzeklinał, ale koniec końcu zamilkł, gdy Granger
nalała mu drugi kubek kawy i posłodziła łyżeczką cukru. Czarną kawę pił tylko
do śniadania.
– Jakie plany na jutro? – zagaił Zabini, kiedy wszyscy się
trochę rozluźnili.
– Nie mamy żadnych – mruknął Draco, nie podnosząc głowy znad
kubka. Blaise zerknął na niego, a potem na Gryfonkę, która wcale nie wyrażała
sprzeciwu, że Malfoy wypowiada się w jej imieniu.
– Mmm, już nawet mówisz za waszą dwójkę, słodko. – Blondyn
rzucił spojrzenie spode łba przyjacielowi, ale nic więcej nie powiedział.
Blaise kontynuował: – Jeśli liczyliście na sylwestrową noc we dwoje to nic z
tego. Jest plan. – Draco i Hermiona wymienili przerażone spojrzenia.
***
Hermiona ponownie westchnęła. Nie miała najmniejszej ochoty
na kłótnie z przyjaciółką, ale właśnie na to się zanosiło. Panna Weaslay
właśnie taka była – nie potrafiła odpuścić. Niemal dotarły do wielkiej Sali,
gdy rudowłosa zaczęła ponownie.
– Proszę! Choć raz!
– Nie – odparła stanowczo Granger.
– Choć raz, Hermiono! Zrób to dla siebie, zabaw się.
– Nie.
Dziewczyny przeszły przez otwarte drzwi głównej Sali w
Hogwarcie. Ginny stała, dopóki jej przyjaciółka nie zajęła miejsca przy stole,
a potem szybko siadła naprzeciw niej.
– Impreza sylwestrowa dobrze wszystkim zrobi. Będzie
naprawdę miło, reszta Gryfonów popiera ten pomysł, a nauczyciele się nie
dowiedzą. No zgódź się!
– Nie – powiedziała Hermiona, sypiąc płatki śniadaniowe do białej
miseczki. Od wczorajszego popołudnia
Ginny namawiała ją na sylwestrowe przyjęcie w pokoju wspólnym Gryfonów, ale
impreza to ostatnia rzecz, o której pomyślałaby panna Granger. Wiedziała, że
przede wszystkim musiała się skupić na nauce.
– Chcieliśmy zaprosić też inne domy. Nawet Ślizgonów –
dodała poważnie Ginevra.
– Zjedź coś – poleciła Hermiona, widząc, że jej przyjaciółka
nie tknęła jedzenia. Rudowłosa jęknęła, już wiedziała, że za nic nie przekona
panny Granger.
Wtedy niespodziewanie w wielkiej Sali pojawił się Blaise.
Jednak nie towarzyszył mu Draco, co obu Gryfonkom wydało się dziwne. Ślizgon
bez szmeru usiadł obok Ginny na drewnianej ławie, ale nie zaszczycił rudowłosej
nawet przelotnym spojrzeniem. Nie
odrywał wzroku od twarzy Hermiony. Skupiony na jej bursztynowych oczach,
nachylił się nad stołem i powiedział:
– Był mały problem z wyjściem z zamku, ale Potter mówi, że
się tym zajmie. Sam muszę jeszcze zajrzeć w parę miejsc, więc Pansy przekaże ci
resztę informacji po południu. – Ginny wodziła niezrozumiałym wzrokiem od
Zabiniego do Hermiony, ale nie zapowiadało się, aby którekolwiek chciało jej
wyjaśnić dziwne słowa Ślizgona. Hermiona nieznacznie skinęła głową, na co
Blaise uśmiechnął się, porwał ze stołu słodki rogalik i już zbierał się do
wyjścia, ale zatrzymał go głos Hermiony:
– Nie zjesz z nami?
– Jestem już po, wstałem wcześniej, żeby ze wszystkim
zdążyć. – Mrugnął do dziewczyny i już go nie było.
Ginny przez kilka chwil wyczekująco wpatrywała się w
Hermionę, ale osiemnastolatka uparcie milczała. W końcu Ginevra odchrząknęła,
powodując, że wzrok panny Granger skupił się na buzi, okolonej niemal czerwonymi włosami.
– Nic nie powiesz? Co to w ogóle było? – Bez ogródek
zapytała Weaslay. Hermiona nerwowo
podrapała się po policzku. Wiedziałam, że
będą same problemy… Że też dałam się namówić, przeklęci Ślizgoni. I Harry. Tak,
to wszystko przez niego. Ginny pstryknęła przed nosem przyjaciółki.
– Hogwart do Hermiony! – Dziewczyna otrząsnęła się z letargu
i znów skupiła wzrok na twarzy Ginevry.
– Przepraszam, Gin. Wszystko w porządku. Blaise wpadł na
taki głupkowaty pomysł, znasz go przecież. A co ja mogę? Miałam mu zabronić?
– Jaki pomysł? – Ginny zmrużyła podejrzliwie oczy. Znów
nikt nie raczył jej nic powiedzieć. – I co wspólnego ma z tym Harry? – dodała
zaraz. Hermiona przeklęła nierozważność Blaise'a w myślach. Była zmuszona do
kłamstwa, a naprawdę nienawidziła tego robić wobec osób, na których jej
zależało. Nie rozumiała, dlaczego muszą to wszystko trzymać w tajemnicy przed
Ginny.
– No wiesz, teraz Pansy i Harry są praktycznie nierozłączni…
– Rudowłosa kiwnęła głową, sugerując, że panna Granger nie musi nic więcej
mówić. Zrozumiała już co wspólnego ze Ślizgonami miał Harry.
– A co to za „sprawa”? Zachowujecie się co najmniej dziwnie.
Wczoraj jak mnie Pansy zobaczyła na korytarzu, to dosłownie uciekła, wpadając na
Barkleya.
– To na pewno tylko tak wyglądało. – Ginevra prychnęła. Dlaczego zawsze mają mnie za naiwną idiotkę?
– Rozumiem, że od ciebie niczego się nie dowiem. Nieważne,
mam coś do załatwienia. – Rudowłosa wstała od stołu, zostawiając niedojedzone
śniadanie.
– Ginny, to nie tak! – Usłyszała głos Hermiony, ale szła
prosto do wyjścia. Postanowiła nie tracić dzisiaj Zabiniego z oczu.
*
Czuł na sobie czyjś wzrok, jednak za każdym razem, gdy
odwracał się przez ramię – nikogo tam nie było. Zabiniego przeszły ciarki, ale
starał się o tym nie myśleć. Miał zadanie do wykonania: opuścić zamek, opuścić,
ten cholerny zamek. Skręcił w stronę hogwardzkiej kuchni. Sytuacja wymagała
nietuzinkowego rozwiązania, a chłopak nie wahał się po nie sięgnąć. Gdyby tylko
miał już jakieś informacje od Pottera… Można by było rozegrać to inaczej, ale nie chciał
zwlekać.
Skrzaty nie powitały go zbyt ciepło po tym, jak ostatnim
razem je oszukał. To było na szóstym roku i Blaise miał wrażenie, że od tamtego
momentu dzieliły go lata świetlne. Jednak skrzaty pamiętały i obchodziły się z
chłopakiem z dozą ostrożności. Przejście ukryte za szafkami w kuchni byłoby idealne,
ale po pierwszych pięciu minutach spędzonych w towarzystwie skrzatów Blaise
wiedział jedno – nic z tego nie będzie. Nie tym razem. Miał nadzieję, że
Potterowi poszło lepiej niż jemu.
Gdy wchodził do gabinetu profesora Barkleya, znów czuł czyjeś
spojrzenie na plecach.
– Dzień dobry – mruknął, zamykając za sobą drzwi. Barkley
nie odpowiedział, a gestem dłoni wskazał miejsce naprzeciw siebie. Ślizgon bez
wahania usiadł. Czuł, że to nie będzie prosta rozmowa, musiał uważnie dobierać
słowa.
Po dwudziestu minutach opuścił gabinet i nie mógł uwierzyć,
że tak łatwo poszło. To było zbyt proste.
Przeszło Zabiniemu przez myśl, gdy szedł w stronę dormitorium Malfoya. Miał
się spotkać z przyjacielem i zdać relacje z rozmowy z nauczycielem. Potem tylko
krótka wizyta w wieży Ravenclawu i alibi gotowe. Blaise pogratulował sobie w
myślach przebiegłości. Zapukał w drewniane drzwi, a po chwili zobaczył w nich
wysokiego blondyna. Draco wyglądał, jakby dopiero wstał, czym właściwie Zabini
nie byłby zdziwiony.
– Jak poszło u Barkleya? – zapytał Malfoy, tłumiąc
ziewnięcie. Spanie do południa nie było dla niego żadnym wyczynem. Blaise
wepchnął się do środka i zamknął drzwi, wyglądając na korytarz. Draco uniósł
pytająco brew, zdziwiony jego zachowaniem.
– Miałem wrażenie, że ktoś za mną cały czas chodzi –
wyjaśnił Zabini, podchodząc do okna i otwierając je. W pokoju panował zaduch,
pościel była rozkopana, a jedna z poduszek leżała na podłodze. Pomijając te
detale, w sypialni panował porządek. Ciemnowłosy nastolatek dobrze wiedział, że
Draco nie jest typem bałaganiarza, choć często można było odnieść takie
wrażenie. Malfoy schylił się z głośnym westchnieniem i podniósł z ziemi
poduszkę, rzucając ją na łóżku. Zaraz potem zza paska luźnych spodni wyjął
różdżkę. Wystarczyło skinienie nadgarstka, aby łóżko zaścieliło się samo. W tym
czasie Blaise zajął miejsce na krześle przy biurku.
– No więc? – odezwał się w końcu Draco, podchodząc do szafy.
Wyjął z niej czysty T-shirt i przeciągnął go przez głowę. W pełni ubrany usiadł
na łóżku, aby posłuchać relacji przyjaciela.
– O dziwo poszło nad wyraz dobrze. Barkley dał mi do
zrozumienia, że nawet jeśli jutro na śniadaniu będzie brakować siódemki uczniów, nikogo raczej to nie obejdzie, a potem dodał, cytuję „to, co będziecie robić
przez całą noc, też nikogo nie będzie interesować”. Dasz wiarę?
– Mimo wszystko nadal bym uważał na tego Barkleya, chociaż z
pewnością ma lepsze podejście niż McGonagall czy Slughorn.
– A czego się po nich spodziewasz? To już stare roczniki –
rzucił Blaise, wiercąc się na krześle.
– Poza tym trzeba uważać na McGonagall, ostatnio jest cięta
na mnie i na Hermionę. – W sypialni zapanowała bezwzględna cisza. Zabini
wielkimi jak spodki oczami, wpatrywał się w Malfoya. Odtwarzał w głowie to, co
powiedział blondyn.
– Od kiedy jesteście na „ty”? – zapytał powoli, obserwując
blondyna. Już wcześniej zauważył, że jego przyjaciel z dużą swobodą wypowiada
się o Gryfonce, ale nazwanie ją po imieniu, po siedmiu latach Grangerowania
wydało się Blaise’owi dziwnie nienaturalne.
– Oh, daj spokój. Przestańcie się zachowywać, jakbym
zwariował, to nie ja umawiałem się z byłą Pottera albo, o Salazarze, z samym
Potterem. Swoją drogą co Pansy w nim widzi?
– Nie zmieniaj tematu – ze śmiechem rzucił Blaise, na co
Draco jedynie wywrócił oczami.
– Idę wziąć prysznic, a tobie radzę zająć się urabianiem
Krukonów, jeśli ten twój „genialny” plan ma się udać.
Zabini westchnął, podnosząc się z twardego krzesła.
– Widzimy się na obiedzie – rzucił, wychodząc. Skierował się
prosto do wieży Ravenclawu.
*
Ginny zapukała w drzwi, prowadzące do sypialni byłej prefekt
naczelnej. Cały ranek jak cień chodziła za Zabinim, próbując dowiedzieć się,
dlaczego razem z Hermioną byli tacy tajemniczy podczas śniadania. Niestety
miała obecnie więcej pytań niż odpowiedzi. Denerwowało ją, że jej przyjaciółka
nie chciała nic powiedzieć, ale musiała schować dumę do kieszeni i spróbować z
nią porozmawiać jeszcze raz. Zapukała ponownie, bo nikt nie odpowiadał. Wtedy w końcu korytarza pojawiła się jakaś
postać. Po wzroście i burzy brązowych włosów Ginevra natychmiast rozpoznała w
niej Hermionę.
– Oh, Ginny, co tu robisz? – zapytała zdziwiona panna
Granger. Była przekonana, że rudowłosa już dziś się do niej nie odezwie, nie po
tym, jak obcesowo potraktowała ją przy śniadaniu. Strasznie żałowała, że nie
mogła jej wszystkiego od razu powiedzieć.
– Chciałam porozmawiać, jeśli oczywiście masz chwilę –
wyjaśniła piegowata Gryfonka, splatając ręce za plecami. Hermiona uśmiechnęła
się i otworzyła przed Ginny drzwi. Dziewczyny rozsiadły się na zaścielonym
łóżku panny Granger. Ginny polubiła jej sypialnie, ściany były pokryte farbą w
odcieniu kawy z mlekiem, a podłogę wyłożono jasnymi panelami. Meble wyglądały
jak przeniesione z dormitorium w wieży Gryffindoru, tylko łóżko nie pasowało do
kompletu. Było podwójne i miało metalową ramę, ledwie widoczną spod sterty
poduszek.
– Śledziłam Zabiniego – wypaliła panna Weaslay, a Hermiona
jęknęła przeciągle. – Więc ponawiam pytanie: co on kombinuje?
– Ginny, ja naprawdę nie mogę… Nic nie wiem. Wszystko się
wyjaśni, ale dajmy im jeszcze czas – mówiła starsza z dziewczyn płaczliwie.
Rudowłosa pokręciła z niedowierzaniem głową.
– Dlaczego, gdy zawsze się coś dzieje, jestem poza obiegiem
informacji? – zapytała, ale nie liczyła na odpowiedź. – Dobrze. A więc
cierpliwie poczekam, aż ktoś łaskawie raczy mnie poinformować, a teraz chyba
pójdę na obiad. – Hermiona nie odezwała się słowem. Czuła się niesamowicie
głupio, traktując w ten sposób przyjaciółkę.
– Chcesz iść ze mną? – zapytała rudowłosa, zatrzymując się
przy drzwiach. Granger podniosła głowę, krzyżując spojrzenia z Ginny. Zacisnęła
wargi w prostą linie. Nie chciała dalej okłamywać Ginevry i dlatego
powiedziała:
– Właśnie wróciłam z obiadu – zrobiła pauzę, żeby zaczerpnąć
powietrza – z Malfoyem. – Rudowłosa nastolatka nic nie powiedziała i opuściła
sypialnie, ale panna Granger była spokojna. Dostrzegła na ustach przyjaciółki
uśmiech pełen aprobaty.
*
Ginevra Weasley wspięła się po krętych schodach na wieżę
Gryffindoru. Weszła do pokoju wspólnego i zajęła swoje ulubione miejsce pod
oknem. Złapała się na tym, że rozmyśla o początku drugiego semestru. Brakowało
jej rozwrzeszczanych dzieciaków, biegających po wieży i tłumów na korytarzach.
Być może dlatego, że zamek opustoszał, czuła się bardziej samotna niż zazwyczaj.
Podciągnęła nogi pod brodę, obejmując je rękami. Za oknem zaczął padać śnieg.
Gdy tak siedziała, jej podświadomość odnalazła wspomnienia o Tomie. Wspomnienia
o obietnicach, że już nigdy nie zazna samotności. Mimo wszystko nigdy nie
nazwała mężczyzny z dziennika Voldemortem. To zawsze był „Tom”. Tylko Tom…
– Ginny? – usłyszała zaniepokojony głos brata, zanim
kompletnie odpłynęła. Wystraszyła się wizji, które podsunęła jej podświadomość.
Już dawno nie myślała o Riddle’u.
– Coś się stało? – zwróciła się do brata, siląc się na
łagodny ton i uśmiech.
– Właśnie miałem cię o to pytać… – mruknął Ron, podejrzliwie
mrużąc oczy.
– Zamyśliłam się tylko, poza tym jestem potwornie zmęczona.
– Kłamstwo przyszło jej wyjątkowo łatwo, ale nie była pewna, czy Ronald to
kupił.
– To radzę ci się zdrzemnąć przed dzisiejszym wieczorem, bo
Harry i Zabini właśnie ustalają szczegóły. Chyba wszystko się udało. – Ginevra
wybałuszyła oczy na starszego brata.
– Co takiego?! –
Zerwała się z fotela.
– Właściwie chciałem pytać, dlaczego nie jesteś z Parkinson
u Hermiony. Myślałem, że będziecie się przygotowywać całe popołudnie… Czy coś.
– Ginny zaklęła, a Ron spojrzał na karcąco.
– Ciesz się, że mama cię nie słyszy – mruknął.
– Oh błagam, a kto ostatnio puścił taką wiązankę przy
śniadaniu, że nawet Harry’emu uszy zwiędły?
– Bombardierzy z Bigonville przegrali półfinały. Każdy
mógłby się zdenerwować… – Ginevra parsknęła śmiechem, a potem uściskała brata.
– Dobrze, że przynajmniej ty ze mną normalnie rozmawiasz.
Biegnę do Hermiony, widzimy się potem! – Ron nie zdążył odpowiedzieć, a jego
siostra już zniknęła za portretem Grubej Damy. Pokręcił z niedowierzaniem
głową i opadł na fotel. Miał zaczekać na Harry’ego w pokoju wspólnym. Nigdy nie
sądził, że przyjaciele namówią go na imprezę w towarzystwie Ślizgonów.
*
Pansy Parkinson ze sporych rozmiarów torbą na ramieniu,
zmierzała w stronę skrzydła szpitalnego. Ubrana była w ciemne jeansy i
seledynowy top. Wcale nie wyglądała jak ktoś, kto przygotowywał się do imprezy
stulecia. Jednak Ślizgonka zadbała o wszystko i… wszystkich. Była
podekscytowana tym, co czekało ich wieczorem. Po drodze do sypialni Hermiony
wpadła na Ginny Weasley. Rudowłosa nastolatka zagrodziła jej drogę i krzyżując
ręce na piersiach, wypaliła na jednym tchu:
– Wiem, że idziesz do Hermiony, wiem, że wszyscy coś
kombinujecie i nie ruszę się stąd, dopóki mi nie wyjaśnisz, dlaczego do rana
Blaise zachowuje się jak postrzelony, nikt nie widział Malfoya i Harry’ego i
dlaczego, na Godryka, Hermiona od rana mnie okłamuje!
– Nie powiedzieli ci jeszcze? – szczerze zdziwiła się
Parkinson, poprawiając torbę na ramieniu. Panna Weaslay pokręciła głową. Pansy
westchnęła.
– Co za durnie – mruknęła jedynie. – Chodźmy do Hermiony,
powiem ci po drodze, choć pewnie i tak mi nie uwierzysz… – Ginny przystała na tę propozycję
natychmiast.
Gdy stanęły pod drzwiami byłej prefekt naczelnej, Ginevra
wiedziała już o wszystkim. Jednak nadal nie rozumiała, dlaczego trzymano to
przed nią w sekrecie. Pansy zapukała do drzwi, które natychmiast się otworzyły.
Stanął w nich wysoki blondyn i leniwie powiódł wzrokiem po zdziwionych twarzach
nastolatek.
– Właśnie wychodzę. Granger jest cała wasza – mruknął, a
potem zrobił im przejście. Ginevra i Pansy powoli weszły do sypialni Hermiony.
Milczały. Draco skinął głową brązowookiej Gryfonce, która zaczerwieniła się
jeszcze bardziej, a potem wyszedł i zamknął za sobą drzwi. W pomieszczeniu
zapanowała cisza, chociaż zarówno Pansy, jak i Ginny na usta cisnął się
elokwentny komentarz. Hermiona odchrząknęła.
– Em, więc już wiesz o sylwestrowej imprezie? – zwróciła się
do Ginevry. Piegowata nastolatka przytaknęła.
– Chociaż nadal nie wiedzę powodu, dla którego trzymaliście
to przede mną w tajemnicy. Teraz to nieważne.
– Przepraszam, Ginny, ale to działo się tak szybko. Zaledwie
wczoraj rano Blaise w ogóle powiedział nam o swoim pomyśle. Uznaliśmy to z
Draco za kompletnie poroniony pomysł, ale okazało się, że zdążył przeciągnąć
już na swoją stronę Harry’ego i Pansy. Poza tym Ron też nie protestował.
Zgodziliśmy się, a jednocześnie nie chciałam ci nic mówić, na wypadek, gdyby
coś poszło nie tak. Nie chciałam, żebyś później była rozczarowana.
– To nie ważne teraz, mamy większe zmartwienie – powiedziała
stanowczo Ginevra, wodząc wzrokiem od Hermiony do Pansy. – Czy którakolwiek
pomyślała o jakiś sukienkach na wieczór? Czy może zamierzamy tańczyć w jeansach
i trampkach? – Hermiona otworzyła usta ze zdziwienia, zupełnie nie pomyślała o
takich „szczegółach”. Pansy uśmiechnęła
się uspokajająco.
– Nic się nie martwcie, podjęłam odpowiednie kroki, ale
zanim zaczniemy przygotowania, pomóżcie mi ukryć gdzieś torbę. – Gdy odstawiła
ją na ziemię, coś zabrzęczało. Widząc pytające spojrzenia, Ślizgonka szybko
wyjaśniła:
– To eliksir na rozłożenie alkoholu we krwi i kilka fiolek,
które dorzucił mi Blaise.
– Włóżmy to do szafy – mruknęła bez przekonania Ginevra.
Dziewczyny uznały to za niezły pomysł. Choć nikt nie podejrzewał, że
nauczyciele będą przeszukiwać sypialnie Hermiony.
– Okej, więc za jakieś czterdzieści minut jesteśmy umówione
z chłopakami w holu przed wielką salą – beztrosko powiedziała Pansy, zamykając
szafę.
– Co?! – wykrzyknęły razem Ginny i Hermiona. – A fryzura,
makijaż, sukienka i buty? – zapytała rudowłosa, nie mogąc uwierzyć, że nawet
jeśli pójdzie na cudowną imprezę sylwestrową, to spędzi wieczór w jeansach.
Hermiona również wcięła się w szok.
– Dlaczego tak wcześnie, przecież jest parę minut po
siedemnastej. – Pansy westchnęła, widząc panikę w oczach Gryfonek.
– Już mówiłam, że wszystkim się zajęłam. Biegiem pod
prysznic i widzimy się tutaj za pół godziny!
*
Blaise czekał w holu przed wielką salą, oparty o ścianę.
Dłużyło mu się niesamowicie. Czekał, aż któraś z dziewczyn łaskawie raczy się
pojawić, żeby mogli udać się pod Bijącą Wierzbę. Potter pokazał mu tajne
przejście i dokładnie poinstruował, w który tunel trzeba skręcić, aby dostać
się do Wrzeszczącej Chaty. Był dobrej myśli. W końcu dostrzegł jakąś postać na końcu korytarza. Wyprostował się, a kiedy dostrzegł rude włosy okalające twarz
jego towarzyszki, zaklął pod nosem. Oczywiście to musiała być Weaslay. Zdziwił
się nieco, widząc, w co jest ubrana, ale nie skomentował ani jej stroju, ani
fryzury. Mieli nie rzucać się w oczy, a zwykłym T-shircie Ginevra wypełniała
swoje zadanie znakomicie. Na ramieniu Ślizgona spoczywała sportowa torba, w
której znajdowała się jego szata wyjściowa i eleganckie buty. W końcu
nastolatka zatrzymała się tuż przed jego nosem.
– Idziemy? I gdzie jest reszta? – zapytała, rozglądając się
niepewnie. Blaise ruszył powoli w stronę wyjścia z zamku.
– Doszliśmy do wniosku, że pójdziemy w odstępach czasu, żeby
wyglądać mniej podejrzanie. Za jakieś piętnaście minut dołączy do nas Potter z
Weasleyem i prawdopodobnie Pansy. – Ginny nie miała więcej pytań, więc po
prostu milczała. Nie czuła się zobowiązana do potrzymania konwersacji. Po
ostatnim wyznaniu Zabiniego, co do którego nadal miała wiele wątpliwości,
postanowiła być zwyczajnie uprzejma dla Ślizgona. Ni mniej, ni więcej. Chciała
nadal trzymać go na dystans, jednocześnie nie będąc zbyt obcesową.
W końcu dotarli do Bijącej Wierzby, a Blaise odstawił swoją
torbę na ziemię. Gdy zrobił jeszcze kilka kroków, drzewo zaczęło robić się
niespokojne. Zatrzymał go głos towarzyszącej mu dziewczyny:
– Zaczekaj. – Odwrócił się, unosząc pytająco brew. – Może
lepiej ja to zrobię? Jestem drobniejsza, więc trudniej będzie mnie trafić.
– Jesteś pewna?
– Poradzę sobie, już kiedyś to robiłam. – Posłała mu trochę
wymuszony uśmiech. Zabini udał, że się zastanawia. W końcu zgodził się, aby to
Ginny dotknęła drzewa i tym samym, unieszkodliwiła je. Dziewczyna związała
długie włosy w kitkę i przystąpiła do działania.
Poszło jej nad wyraz dobrze, mimo że Wierzba drasnęła ją w
ramię.
– To nic takiego – zwróciła się do Zabiniego, który
podejrzliwe oglądał zadrapanie. –Idziemy? – Nastolatek pokręcił głową, a potem
podniósł swoją torbę z ziemi.
– Zaczekamy na Pottera, on najlepiej orientuje się w tych
tunelach. – Mimo że Blaise został dość dobrze poinstruowany przez Harry’ego,
czuł się niepewnie. Poza tym odrobinę, ale tylko odrobinę bał się ciasnych
pomieszczeń. Na samą myśl o czołganiu się przez tunel przeszły go ciarki. Ginny
znów zamilkła, nie dopytując, dlaczego Blaise zmienił ich plan.
Niedługo potem nadszedł Ron. Odrobinę zdziwił się, widząc
siostrę i Zabiniego przy drzewie. Wyjął
ręce z kieszeni spodni i poprawił różdżkę, którą miał przymocowaną do paska w
spodniach.
– A wy nie w Chacie? – zapytał, podchodząc jeszcze bliżej.
– Postanowiliśmy zaczekać na Harry’ego – wyjaśniła Ginevra –
Nie powinien być z tobą?
– I jest. – Usłyszeli naraz głos Pottera. Zabini rozejrzał
się zdezorientowany, natomiast Ginny od razu zrozumiała, jakimi środkami
ostrożności posłużyli się chłopcy. Harry zdjął z siebie i Pansy pelerynę
niewidkę.
– Czy powinienem pytać? – odezwał się Blaise, patrząc w
stronę przyjaciółki, ale Pansy ze śmiechem pokręciła głową.
– Nie ma co tu stać i marznąć. Najwyższa pora opuścić teren
Hogwartu – powiedział Harry i ruszył przodem. Reszta dołączyła do niego bardzo
szybko.
*
– Mogłabyś mi pomóc, przeciągnąć tamto pudło? – zapytała
blondynka, szarpiąc się ze sporych rozmiarów kartonem. Jej towarzyszka
porzuciła wypakowywanie walizki i podbiegła do siostry. Razem przeciągnęły
karton na środek zakurzonego i brudnego pomieszczenia.
– Dzięki – mruknęła Astoria Greengrass, a potem rozkaszlała
się od kurzu, który unosił się w powietrzu. Siostra podała jej szklankę wody,
którą wyczarowała z niczego i odłożyła różdżkę.
– Tu nie da się pracować – oświadczyła blondynka, z
niesmakiem rozglądając się po pomieszczeniu. – Co ta Pansy sobie myślała? Jak,
na Salazara, one chcą się tu do czegokolwiek przygotować? – Astoria opadła na
krzesło, stojące w kącie pomieszczenia. Wyzwoliła przy tym tumany kurzu i znów
zaczęła kasłać. Daphne rozejrzała się po pomieszczeniu, mrużąc oczy. Było
ciemne, zakurzone i zupełnie nie nadawało się do zadania, które im powierzono.
Szatynka pewnie chwyciła różdżkę, która dotychczas spokojnie leżała na długim
stole. Oprócz blatu z ciemnego drewna i kilku krzeseł w pomieszczeniu nie było
żadnych mebli. Drzwi ktoś wyłamał i oparł o ścianę.
– Może ułatwimy sobie życie, co As? – zwróciła się do
siostry, szukając w głowie odpowiedniego zaklęcia. Blondynka przystała na to
bez wahania. Już po chwili pomieszczenie przesiąkło zaklęciami, z gracją
rzucanymi przez siostry Greengrass.
*
Harry Potter podniósł się z klęczek i w końcu mógł stanąć na
wyprostowanych nogach. Wrzeszcząca Chata wcale się nie zmieniła, wszędzie było
ciemno, brudno i duszno. Mimo że gdzieś w oddali słyszał strzępki rozmów, nadal
czuł się nieswojo.
– Lumos – mruknął, a koniec jego różdżki zapłonął jasnym
światłem. Wyciągnął wolną rękę do Pansy, która właśnie wychodziła z tunelu i
pomógł jej wstać. Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością. Zaraz potem z
tunelu wyszła Ginny, Ron, a cały pochód zamykał Zabini.
– A więc mamy komplet – stwierdził Potter, wyciągając rękę
do Blaise’a, który dźwigał się z klęczek.
– Nie zapominajcie o Hermionie i Draco – wtrąciła od razu
Pansy.
– Niedługo tu będą, Hermiona doskonale zna te korytarze –
zapewnił swoją dziewczynę Wybraniec.
– To, co teraz? – zapytał Ron, rozglądając się po wnętrzu
Wrzeszczącej Chaty, nie tak ją zapamiętał.
– Teraz dacie nam trochę czasu na przygotowania – wyjaśniła
Pansy. Ginny posłała jej zdziwione spojrzenie.
– Tutaj? – upewniła się rudowłosa nastolatka. Parkinson
przytaknęła. Z samego rana wysłała list do sióstr Greengrass, licząc na ich
pomoc. Wiedziała, że Astoria nie przepuści okazji do udanej imprezy. Miała
tylko nadzieję, że Ślizgonki nie przesadzą z doborem kreacji…
– Astoria i Daphne zajęły się wszystkim – powiedziała w
końcu, uśmiechając się znacząco do Gryfonki. Po jej słowach Ronald dziwnie
pobladł, co nie uszło uwadze Pottera.
– Coś się stało, Ron? – zwrócił się do przyjaciela, ale tamten tylko
pokręcił głową. Rudzielec odtwarzał w głowie słowa Parkinson. „Astoria i Daphne
zajęły się wszystkim”. A s t o r i a. Nie był na to gotowy. Pobladł jeszcze
bardziej, a widząc, że wszyscy posyłają mu pytające spojrzenia, wykrztusił w
końcu:
– Widziałem chyba pająka na tamtej ścianie. – Blaise
parsknął śmiechem, Ginny się rozluźniła, a Pansy zerknęła na ścianę. Tylko Harry
zdawał się pytać „czyżby?”.
Dziewczyny zostawiły panów samych sobie i ruszyły na
poszukiwania sióstr Greengrass. Pansy usłyszała chichot Astorii zza zamkniętych
drzwi.
– Tutaj – zwróciła się do Ginevry, która oddaliła się nieco,
aby sprawdzić pomierzenie z połamanym łożem. Rudowłosa dziewczyna stanęła u
boku Parkinson, a kiedy otworzyły drzwi – oniemiały.
*
– Przypomnij mi Granger, dlaczego się na to zgodziłem –
sapnął Malfoy, podążając na czworakach za Gryfonką. Ręce miał ubrudzone ziemią,
a pod palcami wyczuł, jakiegoś niezwykle ruchliwego robaka. Skrzywił się z
odrazą i szybko posunął na przód. Hermiona nie odpowiedziała, skupiona na
trasie, którą mieli pokonać. Nie uśmiechało jej się zgubić wśród tych
korytarzy.
– Chyba widzę wyjście – powiedziała po dłuższej chwili, co
Draco przyjął z niezwykłą ulgą.
W końcu wylądowali we Wrzeszczącej Chacie. Blondyn rozejrzał
się, ciekawy tego owianego legendą budynku. Przypomniał sobie te wszystkie
opowieści, którymi przerzucali się Ślizgoni na trzecim roku i uśmiechnął się
pod nosem. Nie dostrzegł żadnych szczurów poprzybijanych do ścian, a o tym
zapewniał go wtedy, tak gorliwie, Theodore Nott.
Ruszył zza Hermioną, która zdawała się znać budynek dość
dobrze. Przenieśli się do większego pomieszczenia, które oświetlał duży
żyrandol, gdyby nie spowijające go pajęczyny byłby naprawdę ładny. Właśnie tam,
na potarganej kanapie siedział Harry i Ron. Hermiona nie myśląc wiele,
zaczarowała mebel, przywracając mu dawną młodość. Kolejnym zaklęciem pozbyła
się kurzu, który zalegał na parapetach, rozpadających się meblach i podłodze.
– A gdzie reszta? – zapytała w końcu, chowając różdżkę.
– Czy te porządki
były konieczne, Granger? – Zignorowała Malfoya, czekając, aż Harry lub Ron
odpowie na jej pytanie.
– Zabini stwierdził, że się rozejrzy, a dziewczyny
przygotowują się do imprezy. Mam nadzieję, że zdążą przed północą – rzucił
Harry, na co Malfoy parsknął śmiechem.
– W końcu korytarza, drzwi po lewej – poinstruował ją Ron.
Panna Granger uśmiechnęła się do niego i ruszyła w stronę wskazanego
pomieszczenia. Malfoy westchnął i opadł ciężko na wolne miejsce obok Pottera.
– Całe wieki, zajmie jej ułożenie włosów, mam racje? –
zwrócił się do towarzyszy niedoli. Ronald z powagą pokiwał głową. Czekali.
*
Hermiona przechodząc przez próg niepozornych drzwi, miała
wrażenie, że trafiła do innego wymiaru. Zamrugała kilkukrotnie, upewniając się,
że to, co widzi, jest prawdziwe. Pokój był bardzo dobrze oświetlony, w porównaniu
z resztą domu, w którym panował co najwyżej półmrok. Przez całą długość
pomieszczenia ciągnął się stół z ciemnego drewna. Zastawiony był po brzegi
elegancką biżuterią, kosmetykami, które panna Granger widziała po raz pierwszy
w życiu, przeróżnymi materiałami. Dostrzegła kawałek futra, które zarzucono
tiulową spódnicą i wzorzystą, dopasowaną sukienką. Na stole stała nawet para
czerwonych szpilek.
Hermiona wzięła głęboki wdech i zamknęła drzwi, dopiero
teraz zauważyła czwórkę nastolatek, biegających wokół stołu.
– Nareszcie jesteś – powitała ją Pansy. Odłożyła fioletową
sukienkę, którą przykładała do siebie przed ogromnym lustrem. Co dziwniejsze,
zwierciadło lewitowało kilka centymetrów nad ziemią, nie dotykając ściany.
Astoria zaprzestała wypakowywania butów z wielkiego kartonu, częściowo wepchniętego
pod stół i się wyprostowała.
– Mamy mało czasu – powiedziała ze śmiertelną powagą – więc
mam nadzieję, że będziesz mniej wymyślać, niż twoja rudowłosa przyjaciółka. –
Hermiona nie wiedziała co na to odpowiedzieć i dopiero teraz zauważyła jak Ginny
w towarzystwie Daphne Greengrass, przerabia niebieską, długą do ziemi suknię za
pomocą czarów. Nagle sukienka stała się krótsza o połowę.
– Oh, daj jej spokój, As – roześmiała się Pansy,
rozluźniając atmosferę. Panna Granger podeszła bliżej długiego stołu. W oczy od
razu rzuciła jej się książka. Niewielka z purpurową okładką.
– „Magia estetyczna” – odczytała pod nosem tytuł.
– Dość przydatna pozycja – wyjaśniła Astoria, uśmiechając
się przyjaźnie. Hermiona wzięła książkę i otworzyła gdzieś w połowie. Trafiła
na rozdział o dobraniu koloru pomadki do kształtu ust. Przekartkowała dalej –
„Jak usunąć piegi?”. Dalej – „nieszkodliwe korekty nosa”. Zamknęła książkę i
odłożyła ją.
– Od czego zaczynamy? – zwróciła się do blondynki.
– Od umycia rąk. – Hermiona zerknęła na swoje dłonie, wciąż
były brudne, a pod paznokciami znalazła drobinki ziemi. Zarumieniła się i
ruszyła za Astorią do umywalki, nad którą lewitowało kolejne lustro. Po tym, jak
panna Greengrass sprawiła, że jej wiecznie rozdwojone paznokcie, w końcu urosły
do przyzwoitej długości i pokryły się brokatową emulsją, postanowiła całkowicie
oddać się w jej ręce.
*
W końcu stanęły ramię w ramię przed dużym lustrem i zgodnie stwierdziły, że to już szczyt możliwości Astorii. Choć każda wyglądała zupełnie
inaczej, tego wieczoru wszystkie były piękne. Hermiona wciąż nie miała na sobie
butów i nadal nie mogły się doszukać drugiego z długich, kryształowych
kolczyków, które zamierzała założyć Daphne. Najmłodsza z dziewczyn, jako jedyna
całkowicie upięła włosy, odsłaniając łabędzią szyję, długie kolczyki idealnie
podkreśliłyby jej owalną twarz i smukłe ramiona. Zaklęcia nie pomagały w
odnalezieniu zguby, bo jakby nie formułować wypowiedzi, zaklęcie przywoływało
wszystkie kolczyki w pokoju, a tych było dużo za dużo. Czarne, wysokie szpilki
czekały równo ułożone obok długiego stołu, ale panna Granger wciąż patrzyła na
nie z niechęcią.
– Naprawdę nie macie czegoś, w czym nie skręcę kostki? –
rozpaczliwie zapytała Hermiona, nie było już czasu na wymyślanie. Astoria prychnęła,
po czym doskoczyła do kartonu, wepchniętego pod stół. Jej czerwona, długa do
ziemi suknia zafalowała. Hermiona odkrywczo stwierdziła, że blondynka była
naprawdę piękna. Długa suknia, zabudowana pod szyją, odkrywała smukłe plecy
Ślizgonki, na które swobodnie opadały podkręcone zaklęciem włosy. W końcu
dziewczyna wyprostowała się, a w rękach trzymała parę złotych sandałków.
– To buty do tańca, dlatego nie są tak wysokie. Nieziemsko
wygodne. – Podała pantofle Hermionie, która przyjęła je z wdzięcznością.
– Jesteś najlepsza! – W przypływie nagłych czułości Granger
przytuliła zaszokowaną Ślizgonkę, a chwilę potem całą piątką tuliła się do
Astorii.
– Koniec tego, bo zniszczycie mi fryzurę! – Blondynka z
trudem łapała powietrze. W końcu dziewczyny ustąpiły, a Hermiona pospiesznie włożyła buty. Ostatni raz zerknęła w lustro. Była nie do poznania. Ubrana w
złotą sukienkę, którą wybrała dla niej Astoria i biżuterię tego samego koloru.
Materiał zakładał się na siebie przy biuście, a potem odcinał w talii paskiem.
Sukienka nie sięgała kolan Gryfonki, odsłaniając nogi. Wciąż nie była
przekonana do czerwonej pomadki, którą umalowała ją Daphne, ale postanowiła dać
temu spokój. Powiodła wzrokiem po reszcie dziewczyn, choć wystrojone w te
wytworne suknie wcale nie przypominały nastolatek. Pansy mrucząc pod nosem
zaklęcia, wciąż na nowo podkręcała końcówki włosów różdżką. Miała na sobie
czarną sukienkę z koronkowymi wstawkami i srebrną biżuterię. Na szyi zawiesiła
naszyjnik ze smokiem, który dostała od Harry’ego.
– Możemy już iść? Obawiam się, że jeszcze trochę i pójdą bez
nas… – odezwała się Daphne, nerwowo wpinając sobie brakujący kolczyk.
– O, znalazłaś go jednak! – zauważyła Ginny, spryskując się
perfumami. Ślizgonka z uśmiechem pokiwała głową.
– Czy wszystkie są gotowe? – upewniła się Pansy.
Potem wyszły w noc.
Potem wyszły w noc.
Rozdział jest bardzo ciekawy - nie rozumiem, co od niego chcesz :D Przyjemnie się go czytało, a nawet był fragment, który sprawił, że usta wykrzywiły mi się w szczerym uśmiechu :) (ee zabrzmiało tak, jakbym czytając tego bloga płakała xd Ale wiesz o co chodzi, prawda? O rozbawienie, napiszę w razie czego xD) Mega lubię Twoje opisy i czuję, że szykuje się taka impreza, o której cały magiczny świat będzie gadał latami! Ale powiedz mi kochana, dlaczego akurat 2? :'( Akurat wtedy będę w szkole (tak, zaczynam 1 września) I do 3 września około 22 nie będę miała internetu... ale to nic. Pisz, pisz, najwyżej przeczytam z lekkim opóźnieniem haha
OdpowiedzUsuńNo co tu dużo pisać - rewelacja. Czekam z niecierpliwością na ten rozdział pełen akcji - już czuję, że będzie gorąco, a ja znowu zacznę się dusić ze śmiechu xD
Pozdrawiam!
Dziękuję za komentarz, a właściwie za wszystkie komentarze, które zostawisz pod rozdziałami! Zawsze gdy widzę twój nick, już wiem, że za chwilę będę się uśmiechać do ekranu laptopa. Bardzo się cieszę, że jednak nie było tak nudno i masz rację, że tą imprezę długo nasi bohaterowie zapamiętają...
UsuńHmm... A co do daty kolejnej publikacji, jakieś szanse są, aby rozdział pojawił się odrobinę wcześniej. Zobaczymy z Ali$hią co da się zrobić, mając na uwadze dobro naszych czytelników :D
Również pozdrawiam i życzę powodzenia w nowym roku szkolnym :)
~Pani M.
AAAAAAA!!! Nie mogę się doczekać reakcji chłopaków i oczywiście imprezy! Wiem, że za tydzień będę chichrała się sama do siebie... Rozdział genialny! Chcę wiedzieć o co chodzi z Zabinim i Ravenclowem.. Jedyny związek, który nasuwa mi się na myśl to były Ginny, ten Corner. XD Już chcę przeczytać nowy rozdział. Będzie epicko!!
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł super! Przerażają mnie wizję Ginny mam nadzieję ze to nic poważnego :/ czekam na kolejny rozdział! Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCo prawda wczoraj czytałam rozdział, ale zapomniałam napisać komentarza. XD Piszę więc teraz. Wszystko w tym fanfiction jest perfekcyjne. I nie, nie zachwalam niczego pochopnie, czy cokolwiek. Po prostu mówię, jak jest. <3 Inne opowiadania, które do tej pory czytałam o naszej dwójce nigdy nie były takie, jakie bym chciała, bo najczęściej Draco za szybko stawał się miły dla Hermiony i od razu było lof forewer i te inne. A nie o to tu chyba chodzi, prawda? Chodzi o to, żeby rozegrać to w sposób bardziej realistyczny, tak, jak zrobiłaś to ty. Na początku bardzo irytowało mnie to, że ich relacja nie rozwija się szybciej, ale z czasem zrozumiałam, że to tak, jak w życiu. Nic nie jest proste. Wiedziałam, że tak trzeba dopiero wtedy, kiedy życie samo dało mi w kość, jak naszym bohaterom. ;/
OdpowiedzUsuńAle wracając... Kocham to! Zawsze cieszę się jak głupia, kiedy widzę, że jest nowy rozdział, bo wiem, że dostarczy mi dawkę emocji i humoru na cały dzień. :D
Co do tego rozdziału, to czasem potrzebne są "przejściówki", żeby przy następnym zmiażdżyć epickością wszystkich czytelników. Niczego od ciebie nie wymagam, żeby nie było, aczkolwiek po cichu liczę, że następny nas totalnie zachwyci i powali na kolana.
Dziewczyny wyglądają przepięknie w tych kieckach! <33 Przynajmniej w mojej wyobraźni z małą pomocą obrazków do rozdziału. ;p Jak chłopaki to zobaczą, chyba nie wstaną z tych kanap, a ich szczęki będą wisiały dotykając podłogi. XD (tak, nawet Ronowi na widok Astorii)
Ten tajny plan nie okazał się taki tajny, bo Ginny wszędzie wścibi nosa. :'D W sumie też miała być jego częścią, ale wyszło, jak wyszło. c:
Współczuję Zabiniemu. Nie chciałabym być śledzona przed zdezorientowaną, ale zdeterminowaną rudowłosą stalkerkę. Zdecydowanie NIE! :')
Moja reakcja na Dracona Malfoya wychodzącego z pokoju mojej najlepszej przyjaciółki byłaby taka sama, jak Pansy i Ginny. Ciekawe, co u niej robił... ;)
Czuję, że tą imprezę sylwestrową zapamiętamy do końca życia i że ja będę bawić się na niej lepiej niż na jakiejkolwiek innej szczególnie, że jeszcze na żadnej nie byłam. :DD Oj będzie, co pamiętać.
Nie wiem, co mnie wzięło na pisanie tak długiego komentarza. Mam nadzieję, że dacie radę się z nim zmierzyć.
Pozdrawiam,
Kate Avicii <3
P.S. Musiałam poprawić komentarz, bo był jeden, mały błąd. Jestem pedantką literatury, czy coś. XD (wymyślam nowe słowa)
Witaj z powrotem Panno M. Mam nadzieję, że teraz nas nie zostawisz. Dokończ historię.
OdpowiedzUsuńDzięki za oznaczenie i zadedykowanie w 66 rozdz. i życzę weny na kolejne części historii. Mam nadzieję, że w cz. 2 tego rozdziału pojawi się coś z Hansy. Rozdział jak zwykle świetny. Pozdrawiam, Maskarad
Pierwsza część świetna. Juz nie mogę się doczekać drugiej. Życzę weny do kolejnych takich świetnych rozdziałów 😁
OdpowiedzUsuń