Rozdział 66
Wiem, że długo czekaliście na ten rozdział (o ile ktoś czekał...), chciałam tylko zapewnić, że na pewno dokończę "Dom Salazara", bo nienawidzę rozkopanych historii, porzuconych w otchłani internetu. Wysyłaliście sporo wiadomości, za które serdecznie dziękuję, jednocześnie przepraszam, że na żadną nie odpowiedziałam. Po prostu do niedawna jeszcze nawet nie wiedziałam, czy opublikuję tutaj choćby jeden rozdział, nie chciałam dawać Wam złudnych nadziei w komentarzach.
A teraz, serdecznie zapraszam na rozdział 66, który nie zostałby nigdy opublikowany, gdyby nie:
Kate Avicii, Maskarad, Mary i kilku przesympatycznych Anonimów. Ten rozdział to wasza zasługa.
Kate Avicii, Maskarad, Mary i kilku przesympatycznych Anonimów. Ten rozdział to wasza zasługa.
~Pani M.
Rozdział 66 – Pełna
chata.
Dochodziła
dwunasta w południe a grupka nastolatków, skupiona wokół stołu do kawy
zawzięcie dyskutowała. Nie wiedzieli, gdzie powinni spędzić ostatnie dni
przerwy świątecznej. Ani Blaise, ani Pansy nie mieli gdzie się podziać, Draco
również nie wyobrażał sobie powrotu do Malfoy Manor. Nie, gdy w komnacie obok
miał spać Lucjusz. Harry mógłby wrócić z Weasleyami do Nory, ale nie chciał
zostawić Pansy. Nie teraz, gdy w końcu zaczęło im się układać. Hermiona
wydawała się nieobecna, jakby jej myśli zajmowało coś zupełnie innego.
Szatynka cały czas rozmyślała o procesie, który ją czekał. Za dwa dni znów
miała stanąć przed Wizengamtem. Wszystko miało się w końcu wyjaśnić. Jeśli
tylko Lucjusz wycofa oskarżenia. Gdy pomyślała o ojcu Malfoya, przebiegł ją
nieprzyjemny dreszcz. Zerknęła przelotnie na blondyna, żeby odkryć, że Ślizgon
również się jej przygląda. Uniosła pytająco brew, na co on tylko wzruszył
ramionami i skierował wzrok na Pansy, która tłumaczyła coś pozostałym.
– Byliśmy w
Hogwarcie, ale nas nie przyjęli. Filch powiedział…
– Ale nie
rozmawialiście z McGonagall – upierał się Harry.
– Więc co?
Co mamy robić? – zapytał Blaise, nie spuszczając wzroku z Ginny. Dziewczyna od
rana czuła na sobie jego spojrzenie i właśnie dlatego siedziała jak na
szpilkach.
– Napiszmy
do McGonagall, myślę, że nie będzie miała problemu z naszym powrotem do zamku –
powiedział Harry, a potem chwycił rękę Parkinson, która siedziała obok niego na
kanapie.
– Chwila,
zaraz! Powiedziałeś „naszym powrotem”? – upewnił się Ronald. Okularnik skinął
głową.
– Nie
wracasz z nami do Nory? – Ginny zmarszczyła brwi, na chwilę zapominając o
natarczywym spojrzeniu Zabiniego. Potter poczuł się niezręcznie. Nie chciał zostawiać
przyjaciół.
– Myślałem…
– Ron mu przerwał, kręcąc głową.
– Nie musisz
się nam tłumaczyć – powiedział rudzielec, uśmiechając się pokrzepiająco. Rozumiał, jak ważna stała się dla Harry’ego ciemnowłosa Ślizgonka. Ron nie był ślepy,
widział, jak jego przyjaciel przeżywał to wszystko. Teraz w końcu był
szczęśliwy, więc i rudzielec odetchnął z ulgą.
– A może
wszyscy wrócimy do Hogwartu? – wypaliła nagle Pansy. Sześć par oczu obserwowało
ją z zainteresowaniem.
– Jak
rozumiem, Hermiona za dwa dni o tej porze również będzie mogła wrócić do szkoły?
– podjęła wątek ciemnowłosa Ślizgonka. Draco skinął, potwierdzając jej słowa.
– Wróćmy do
zamku, na ten niecały tydzień wolnego. Możemy nawet zorganizować jakąś imprezę
w sylwestra albo…
– Chyba twój
plan nie przewidział jednej rzeczy, Pansy – wtrącił Blaise, zerkając niepewnie
na blondyna. – Draco już nie jest
uczniem Hogwartu.
*
Minerwa
McGonagall siedziała właśnie przy filiżance herbaty z Pomoną Sprout i Filiusem Flitwickiem. Czekali jeszcze na
nauczyciela eliksirów – Horacy’ego. Dzisiejsze spotkanie było niezobowiązujące, a dyrektorka nie chciała poruszać spraw związanych z pracą. Filius właśnie opowiadał
jakąś anegdotkę z lekcji, kiedy w drzwiach gabinetu stanął Slughorn. Przeprosił
za spóźnienie i dosiadł się do okrągłego stolika.
– Czekaliśmy
na ciebie – przyznała Pomona, częstując się maślanym ciasteczkiem, podanym do
herbaty.
– Tak? –
Pani Sprout pośpiesznie skinęła głową, a potem wymieniła z Filiusem
porozumiewawcze spojrzenia. Nauczyciel zaklęć odchrząknął i przejął inicjatywę:
– Chcieliśmy
z Pomoną wiedzieć, czy to prawda? Czy… – niski czarodziej nerwowo podrapał się
po nieogolonym policzku.
– No wyduś
to wreszcie – syknęła Pomona. Filuis znów odchrząknął.
– O czym wy
mówicie? – zapytała naraz Minerwa.
– Czy to
prawda, że młody Malfoy jednak ukończy szkołę? – zapytała w końcu profesor
Sprout. McGonagll i Slughorn wymienili porozumiewawcze spojrzenia, ale zanim
którekolwiek odpowiedziało, przyleciała poczta.
Dyrektorka
wstała ze swojego miejsca i podeszła do okna, sporych rozmiarów puchacz
siedział na parapecie, a w dziobie trzymał aż dwie koperty. Starsza kobieta
odebrała listy, a napoiwszy sowę, wypuściła zwierzątko na wolność.
– O wilku
mowa – mruknęła McGonagall, odczytując nazwisko nadawcy listu.
– Co masz na
myśli, Minerwo? – ożywiła się profesor Sprout.
– Jeden z
listów przysłał Draco Malfoy.
– Kto jest
nadawcą drugiego? – zapytał Slughorn, słodząc herbatę.
– Harry
Potter.
Na twarzy
McGonagall pojawił się cień uśmiechu, gdy otworzyła pierwszy list. Draco deklarował, że od drugiego semestru
wróci do szkoły. Przysłał również potrzebne papiery i zaświadczenie z św.
Munga. Magomedycy zajmujący się jego przypadkiem prosili o osobne dormitorium
dla chłopaka, ale McGonagall wiedziała, że to nie będzie problem. Uzasadniono
to faktem, że ataki Malfoya nadal występowały losowo i nie dało się ich
przewidzieć, co mogło stanowić zagrożenie dla innych uczniów.
– Cóż,
najwidoczniej będę musiała poprosić skrzaty o przygotowanie sypialni w pobliżu Skrzydła Szpitalnego. – Pozostali nauczyciele z niemym pytaniem na ustach
spojrzeli na McGonagall. Kobieta złożyła swoje okulary i odłożyła je na biurko.
– Młody
Malfoy naprawdę wraca do Hogwartu.
*
Harry i
Pansy siedzieli w salonie panny Granger. Chłopak położył głowę na kolanach
dziewczyny, a ta bawiła się jego, wiecznie za długimi, włosami. Teraz dokładnie
mogła obejrzeć bliznę w kształcie
błyskawicy, która w wielu czarodziejach wzbudzała ciekawość. Harry oczy miał
zamknięte. Oboje czekali na odpowiedź McGonagall, choć Potter przekonywał
wszystkich wokół, że to tylko formalność. Nie miał wątpliwości, że dyrektorka
pozwoli im wrócić do szkoły przed końcem przerwy świątecznej.
– Boli cię
czasem? – Głos Parkinson wyrwał go z rozmyślań. Zmarszczył czoło, ale nie
otworzył oczu.
– Co
takiego? – zapytał.
– No wiesz,
blizna…
– Już nie –
zapewnił chłopak, otwierając oczy. Podparł się na łokciu, a potem podciągnął w
górę, żeby pocałować Pansy. Ślizgonka jednak przerwała pocałunek.
– Już nie? –
zapytała, nie dając się rozproszyć. Harry usiadł obok niej i poprawił okulary.
– Odkąd
Voldemort zginął – uściślił, łącząc swoją dłoń z dłonią Ślizgonki. Dziewczyna
chwilę przyglądała się jego twarzy, a potem nachyliła, żeby złączyć ich wargi.
Pocałunek był powolny, niemal leniwy. Właśnie taką scenę ujrzał Malfoy,
wchodząc do salonu. Wywrócił oczami, widząc swoją przyjaciółkę w objęciach
Pottera. Nie zdążył nic powiedzieć, bo zaraz za nim w salonie pojawił się
Zabini.
–Chyba zwymiotuję
– skomentował całą scenę, a potem, jak gdyby nigdy nic, rozłożył się w fotelu
naprzeciw całującej się pary. Harry i Pansy, udając, że nie słyszeli komentarza
Blaise’a, pogłębili pocałunek. Draco i Zabini krzywili się niemiłosiernie, ale
szczęśliwa para postanowiła nic sobie z tego nie robić. W końcu oderwali się od
siebie, co dwójka Ślizgonów skomentowała dobitnym:
– Nareszcie!
– Pansy tylko parsknęła śmiechem, nie puszczając ręki Harry’ego.
– Odpisali
na listy! – krzyknęła z kuchni Hermiona. Draco pierwszy zerwał się z miejsca.
Harry też zaczął się podnosić, ale Blaise zatrzymał go gestem dłoni.
– Dajmy im
chwilę – powiedział z figlarnym uśmieszkiem. Potter wyżej uniósł brwi, ale nic
nie powiedział i posłusznie usiadł z powrotem.
Malfoy
podszedł do Hermiony, która wręczyła mu listy. Chłopak odłożył na blat ten
zaadresowany do Pottera. Już miał rozerwał kopertę, ale się zawahał. Zerknął na
Gryfonkę, która obserwowała go, opierając się o blat. Draco doszedł do wniosku,
że wygląda dziś naprawdę dobrze. Lubił, gdy rozpuszczała włosy i nie malowała
rzęs.
– No otwórz
go – usłyszał jej głos i wtedy zdał sobie sprawę, że się gapi. Spuścił wzrok na
kopertę, którą trzymał w rękach. Otworzył ją, a przeczytawszy pierwsze kilka
linijek tekstu, odetchnął z ulgą. Zerknął na dziewczynę, która najwyraźniej
czekała, aż coś powie. Smutno pokręcił głową.
– Przykro mi
Granger – zaczął. Gryfonka naraz posmutniała, ale zanim zdążyła powiedzieć, że
mogą się odwołać od tej decyzji i, że powinni go przyjąć z powrotem, a McGonagall
postąpiła niewłaściwie, Malfoy dodał:
– Będziesz
się ze mną męczyć w szkole od drugiego semestru. – Szatynka udała oburzenie,
ale zaraz podeszła do Draco i objęła jego szyję.
– Cieszę się
– powiedziała cicho. Blondyn nie zdążył położyć rąk na jej plecach, gdy do
kuchni wszedł Ron. Gryfon odchrząknął, a Hermiona odskoczyła od Malfoya jak
oparzona. Zmieszała się, a na jej policzkach pojawiły się czerwone rumieńce.
Nastała niezręczna cisza.
– Harry
mówi, że przyszły listy i… – w kuchni pojawiła się Ginny i urwała w pół słowa.
Miała wrażenie, że przerwała coś ważnego. Zerknęła przez ramię w stronę salonu,
gdzie nadal siedział Zabini, Harry i Parkinson. Pytające spojrzenie przeniosła
na Hermionę, ale ta po prostu podała jej list.
– Ten jest
do Harry’ego – wyjaśniła. Rudowłosa chwyciła kopertę i już jej nie było.
– Ron
idziesz? – krzyknęła z salonu. Gryfon odwrócił się na pięcie i wyszedł z
pomieszczenia. Nie mógł spojrzeć Hermionie w oczy. Czuł, że dziewczyna nie
mówiła mu całej prawdy, ale jak mógł tego wymagać? Ostatecznie już nic ich nie
łączyło. Poza przyjaźnią. Dodał zaraz
w myślach. Mimo burzliwego związku i kłamstw, którymi wzajemnie się karmili
Gryfonka była dla niego ważna. Wiedział, że zawsze będzie.
– Możemy
wrócić do szkoły nawet dzisiaj – powiedział Harry, czym wyrwał Rona z
rozmyślań.
–Dziś? –
zdziwiła się Ginevra, podchodząc bliżej okularnika. Zerknęła na list, z którego
treści jasno wynikało, że McGonagall chętnie przyjmie do Hogwartu całą piątkę.
– Nie ma tu
słowa o Draco i Hermionie – zauważyła rudowłosa, a po jej uwadze zapanowała
grobowa cisza. Zabini odchrząknął, zerkając w stronę przejścia do kuchni, gdzie
znajdowała się wspomniana dwójka.
– Ginny, oni
chyba nie… – Blaise urwał w pół słowa, gdy Hermiona weszła do salonu.
– Jakie
decyzje? – zapytała wesoło, ale widząc nieciekawe miny zgromadzonych w salonie,
ściągnęła brwi.
– O co
chodzi? – zapytała powoli, wlepiając wzrok w Harry’ego. Draco niepostrzeżenie
wślizgnął się do salonu.
– Czy wy… to
jest ty i Malofy wracacie do Hogwartu? – zapytał Ron, kiedy pozostali uparcie
milczeli. Jako jedyny zdobył się na odwagę, aby zadać to pytanie. Nagle wzrok
wszystkich skupił się na rudowłosym Gryfonie. Zanim Hermiona zdążyła zebrać
myśli, odpowiedział mu Draco:
– Mogę
wrócić do zamku od drugiego semestru, jeśli chodzi o Hermionę, wróci do was za
dwa dni.
– Dlaczego
za dwa dni? – zapytał Harry, marszcząc brwi.
– Bo za dwa
dni jest proces – powiedziała cicho panna Grenger, choć odpowiadała Harry’emu, wzrok miała skupiony na blondwłosym Ślizgonie. – I nie mam gwarancji, że Malfoy
wycofa oskarżenie. – Gdy to powiedziała, mordercze spojrzenia Harry’ego i Ginny
dosięgnęły arystokraty.
– Ty
wniosłeś oskarżenie? – warknął Potter, chcąc wstać z kanapy. Powstrzymały go
ręce Pansy.
– Mój
ojciec, kretynie – warknął Draco. – Chyba nie myślisz, że po tym, co dla mnie
zrobiła, chciałbym ją zamknąć w Azkabanie? – Zapanowała cisza.
– Tak
myślałem – mruknął Draco, kierując się w stronę schodów. Odprowadziły go
wymowne spojrzenia rodzeństwa Weasleyów.
– Musicie mu
wybaczyć, przez tę sprawę jest dość… – Hermiona zerknęła przez ramię na
blondyna wchodzącego po schodach – drażliwy – dodała i uśmiechnęła się
niezręcznie.
– Nie musisz
go przed nami tłumaczyć, wiemy, jaki jest – powiedziała Pansy.
– Właściwie
jestem zdziwiony, że tak pokojowo zareagował… – Blaise udał zamyślenie.
– JA TO
WSZYSTKO SŁYSZĘ, IDIOCI! – Dobiegł ich krzyk, gdzieś z piętra. Pansy parsknęła
śmiechem.
– Więc
dołączysz do nas za dwa dni? – upewnił się Ron, wstając z fotela. Hermiona
skinęła głową.
– Dobrze,
zacznę się pakować. – Po jego słowach Harry poderwał się z kanapy.
– Co ty
wygadujesz? – zapytał okularnik.
– Skoro
możemy nawet dziś wrócić do Hogwartu, to dlaczego mamy zwlekać?
– Chcesz
zostawić tu Hermionę samą? – wtrąciła się Ginny, a w jej głosie można było
wyłapać niedowierzanie. Nie wyobrażała sobie zostawić przyjaciółki, która
niebawem miała stanąć przed Wizengamotem.
– Myślę, że
nie będzie sama, prawda Herm? – Ron zwrócił się bezpośrednio do Gryfonki,
patrząc w jej brązowe oczy. Domyślił się?
Zadała sobie pytanie panna Granger. Wiedziała, że Ron zasługiwał na prawdę,
ale nie potrafiła spojrzeć mu w twarz i przyznać, że czuje coś do Malfoya. Nie
potrafiła się przyznać nawet przed samą sobą. Spuściła głowę.
– Ron ma
rację, Ginny. Myślę, że lepiej będzie, gdy wrócicie do zamku. Spotkamy się za
dwa dni. – Uśmiechnęła się do przyjaciół pokrzepiająco.
– Salazarze,
czy wy zawsze tyle gadacie? – zapytał Zabini, wywracając oczami. – Idę zabrać
walizki, aportujemy się za kwadrans, na spóźnialskich nie czekamy. – Wymownie
spojrzał na Ginny, która zmrużyła gniewnie oczy.
– Twój plan
nie przewidział jednej, drobnej luki – zaczęła rudowłosa nastolatka.
– A
mianowicie?
– Wszystkie
moje rzeczy, jak również rzeczy Harry’ego i Rona są w Norze.
– Czyli co?
– Zabini nie widział żadnego problemu, nie rozumiał, o jakiej norze mówiła
Gryfonka, ale nie chciał się ośmieszyć, więc nie zadawał głupich pytań.
– Czyli –
kontynuowała z wyższością Ginny – mama ucieszy się z dwójki dodatkowych gości na
obiedzie…
– Dwójki?! –
wyrwało się Pansy. Przerażona Ślizgonka szukała wsparcia u swojego chłopaka,
jednak Harry śmiał się z jej miny. Godryku!
Pomyślał Ron, wyobrażając sobie Zabiniego i Pansy siedzących przy obiedzie
z rodziną Weasleyów.
– Będzie się
działo – mruknął rudowłosy Gryfon, wstając z fotela w salonie.
*
Astoria i
Daphnie Greengrass nie były perfekcyjnym rodzeństwem. Choć młodsza z nich,
zawsze starała się dopasować i ugodowo zażegnać wszystkie spory. Jednak tym razem coś, czego dopuściła się Astoria, nie mogło pozostać przemilczane. Już podczas świątecznego obiadu blondynka
zauważyła, że młodsza siostra trzyma ją na dystans i nie podejmuje rozmowy. Gdy
tylko wstały od stołu, Daphnie postanowiła zaszyć się w swoim pokoju, zupełnie
ignorując blondynkę, która zaproponowała herbatę. Takie zachowanie naprawdę
wpieniło starszą z sióstr i zostawiając gotującą się w czajniku wodę na piecu,
ruszyła po schodach za Daf.
– Coś się
stało, kochanie? – zapytała pani Greengrass. Zauważyła dziwne napięcie,
panujące między jej córkami.
– Nie, nie.
Idę porozmawiać z Daphnie – rzuciła Astoria, wspinając się po schodach. Starsza
kobieta westchnęła, ale nic nie powiedziała. Miała tylko nadzieję, że to nie
skończy się kolejną kłótnią.
Astoria
zapukała w drzwi pokoju młodszej siostry. Ich sypialnie mieściły się na
pierwszy piętrze w dużym domu z ogrodem. Budynku nie można było nazwać
rezydencją, jednak siostry Greengrass żyły bardzo wygodnie. Dom posiadał
balkon, taras, a nawet basen, z którego Astoria uwielbiała korzystać w lecie,
dbając o swoją opaleniznę.
Zanim
Daphnie zdążyła odpowiedzieć, jej starsza siostra już stała w progu.
– Czego
chcesz? – zapytała ciemnowłosa dziewczyna, siadając po turecku na swoim dużym
łóżku. Mebel stał pod oknem, dokładnie naprzeciwko dużej, niedomykającej się
szafy i biurka, które służyło Daphnie za toaletkę. Ślizgonka zabierała się za
malowanie paznokci u nóg, kiedy w drzwiach pojawiła się Astoria.
– Możemy
pogadać?
– Właśnie
rozmawiamy – rzuciła sucho szatynka, zakręcając bordowy lakier do paznokci i
odstawiając go na szafeczkę przy łóżku. Astoria zamknęła za sobą drzwi i
usiadła na krześle przy biurku.
– Co się
dzieje, dlaczego się tak zachowujesz? I od razu mówię, nie będę się domyślać! –
Blondynka skrzyżowała ręce na piersiach. Nie lubiła kłócić się z Daf i
właściwie prawie nigdy tego nie robiły, bo młodsza dziewczyna zazwyczaj
podporządkowywała się starszej.
– Dlaczego
pisałaś te lisy do Neville’a? Nakłamałaś mu i przez to się rozstaliśmy. Miałam
dwa miesiące wyjęte z życia i to wszystko przez ciebie.
– O
Salazarze, wracasz do sprawy sprzed pół roku? Naprawdę Daf, na siłę szukasz ze
mną zwady…
– Wcześniej
nie wiedziałam, że to ty…
– Długo ci
zajęło, nie ma co – rzuciła z przekąsem Astoria, co wcale nie udobruchało
Daphnie.
– Powiedz
tylko, na co ci było to wszystko? – Blondynka westchnęła.
– Myślałam,
że spotykasz się z Potterem.
– Że jak? –
Daf parsknęła śmiechem.
– A dobrze
wiesz, że on mi się podoba. Myślałam, że robisz mi na złość, nigdy bym cię nie
podejrzewała o Longbottoma… – Szatynka
wywróciła oczami i nic na to nie powiedziała. Właściwie nie była specjalnie zła
na siostrę, w końcu pogodziła się z Nevillem przed świętami, ale gdyby jej starsza siostra nie wtrącała się w jej
życie, nie musieliby się godzić.
– Możemy
puścić to w niepamięć? – zapytała Astoria z nadzieją w głosie. Liczyła, że
zamkną temat tych nieszczęsnych listów raz na zawsze. Daphnie skinęła głową.
– Ale do
końca roku mogę pożyczać twoje ciuchy bez pytania! – Daphnie postawiła warunek.
– Stoi! –
Siostry Greengrass podały sobie ręce na zgodę.
*
Ginny
Weasley wpadła do Nory bez pukania, zdejmując w pośpiechu buty. Molly wyszła z
kuchni, poruszona hałasem. Ponad jej ramieniem wystawała głowa pana Weasleya.
– Co tu robisz,
kochanie? Myślałam, że jesteście u Hermiony – powiedziała Molly, marszcząc brwi.
Nastolatka przytuliła starszą kobietę i ucałowała ojca w policzek.
–
Przyszliśmy po swoje rzeczy. Plany się trochę zmieniły i spędzimy resztę
przerwy w Hogwarcie. Nie macie nic przeciwko, prawda? – mówiąc to, była w
połowie drogi na pół piętro.
– Kochanie,
jacy my? Przyjechałaś z Ronem? Zostaniecie na obiedzie? – Molly podeszła do
drzwi wejściowych. Kiedy je otworzyła, nie mogła uwierzyć własnym oczom. W
progu oprócz Rona i Harry’ego zastała dwójkę Ślizgonów. Poznała ich po
szalikach w charakterystycznych barwach. Zerknęła przez ramię i zawołała córkę,
która starała się przemknąć do kuchni.
– Ginny,
chcesz mi to wyjaśnić?! – Nastolatka zamarła w pół kroku, słysząc głos Molly.
Westchnęła ciężko i podeszła do drzwi.
– A więc
mamo, to jest Pansy i Blaise. – Pansy wyciągnęła rękę, a starsza kobieta
niepewnie ją uścisnęła. Zabini, chcąc się popisać, ucałował wierzch dłoni
Molly, na co Ginny z zażenowaniem odwróciła wzrok.
– Wejdźcie
do środka – wydukała pani domu, nadal będąc w niemałym szoku.
Kwadrans
później Pansy i Blaise siedzieli w kuchni, a pan Weasley próbował podjąć jaką
rozmowę. Dla obu stron było to dość niezręczne i wszyscy wyczekiwali momentu, w
którym Ginny, Ron i Harry zejdą na dół, mówiąc, że są gotowi do drogi. Molly
zaparzyła herbaty i usiadła przy stole obok męża. Zapanowała niezręczna cisza,
na szczęście zaraz Ginny pojawiła się w kuchni.
– Gotowi? –
zapytała wesoło. Widok miny Blaise’a od razu wprawił ją w dobry humor. Chłopak
wyglądał, jakby kazano mu wypić kwas zamiast herbaty. Na jej słowa dwójka
Ślizgonów poderwała się od stołu.
– Dziękujemy
za gościnę – powiedziała Pansy, próbując się uśmiechnąć.
– Nie ma za
co, kochani. – Udawany uśmiech pani Weasley był o wiele bardziej dopracowany
niż ten Parkinson. Pan domu prawie zmiażdżył palce Blaise, żegnając go
uściskiem dłoni.
W końcu
nastolatkowie opuścili Norę, a dwójka Ślizgonów odetchnęła z ulgą.
– Było dość…
niezręcznie – skomentował Zabini.
– Nie
przesadzaj… Byli bardzo mili i… – Pansy próbowała znaleźć odpowiednie słowa.
– Nie
wysilaj się, znamy ich całe życie – zażartował Ron, a Pansy spuściła głowę,
chcąc ukryć uśmiech.
– To co?
Następny przystanek - Hogwart. – powiedział
Harry, łapiąc rękę Ślizgonki. Cała piątka aportowała się ze wzgórza niedaleko
domu Weasleyów.
*
Późnym
wieczorem, kiedy całą ulicę oświetlały tylko latarnie, w jednym z domów wciąż
paliło się blade światło. Draco usiadł obok Hermiony na kanapie, stawiając
przed nią kubek z parującą herbatą. Siedzieli w ciszy, słuchając radiowej
audycji. W pewnym momencie dziewczyna
wstała po swój ulubiony sweter. Widząc to, Draco machnął różdżką, a ogień w
kominku natychmiast zawirował, dając więcej ciepła.
– Dziwnie
będzie zacząć ostatni semestr w Hogwarcie – odezwała się w końcu Gryfonka. Na
twarzy Malfoya można było dostrzec cień uśmiechu.
– Stresujesz
się? – zapytał obojętnie. Był pewien, że dziewczyna jest na bieżąco z całym
materiałem, mimo komplikacji, związanych z jego osobą. Hermiona momentalnie
przeniosła na niego swój wzrok.
–
Oczywiście! – Draco parsknął śmiechem. –
A ty się nie stresujesz? – zapytała trochę urażona. Chłopak wywrócił oczami.
– Ja, w
przeciwieństwie do ciebie, mam mnóstwo zaległości. Będę musiał wziąć jakieś
korepetycje, jeśli mam zdać Owutemy.
– Ciekawe
gdzie znajdziesz mądrą, oczytaną osobę, która zgodzi ci się pomóc i będzie na
bieżąco z całym materiałem – ironizowała Hermiona, licząc, że chłopak poprosi
ją o pomoc. Już nawet nie dziwiła się,
że chce z nim spędzać więcej czasu. Czuła, że kończąc swój związek z Ronem, ma
szansę na coś nowego. Nie mieściło jej się w głowie, że podświadomie myśli o
Malfoyu. Z drugiej strony była rozdarta, bo Draco jasno dał jej do zrozumienia,
że mogą się co najwyżej przyjaźnić. Kiedy
przyjaźń z Malfoyem przestała mnie satysfakcjonować? Pomyślała. Kiedy w ogóle zaczęła?
– Granger,
słuchasz mnie? – Ślizgon wpatrywał się w twarz nastolatki.
– Tak! Nie?
Przepraszam. – Hermiona westchnęła. – Co mówiłeś? – Draco uśmiechnął się pod
nosem.
– Może
powinnaś odpocząć, czy coś…
– Patrzcie
państwo, czyżby Draco Malfoy troszczył się o zwykłą mugolaczkę? – zażartowała,
wypiwszy herbatę, którą notabene przygotował dla niej Ślizgon.
– Nie
pochlebiaj sobie. W końcu to ty zaproponowałaś mi pomoc…
– Naprawdę?
– Udała zdziwienie.
– Oh,
proszę, skończmy tę maskaradę. Jeżeli tak ci zależy na moim towarzystwie to wystarczyło powiedzieć.
– Akurat
ostatnio na brak twojego towarzystwa nie mogę narzekać… – mruknęła panna
Granger, wstając z kanapy. Zabrała niebieskie kubki, stojące na stoliku i udała
się do kuchni.
– Ej,
jeszcze nie dopiłem! – zawołał za nią Malfoy, ale Gryfonka zupełnie to zignorowała.
Czuła, że jeszcze pięć minut tego przekomarzania i mogliby się pokłócić lub
skończyć, migdaląc się na kanapie. Obie opcje wydały się beznadziejne.
Kiedy myła
kubki w przerażająco ciepłej wodzie, Malfoy wszedł do kuchni.
– Czy to
jakaś dziewczyńska zagrywka? Bo nie jestem dobry w takich sprawach… – Hermiona
parsknęła, zakręcając wodę.
– Po prostu
chciałam pozmywać, nie wyobrażaj sobie za dużo.
– Mhm… –
Draco rozejrzał się po kuchni, a potem zapanowała niezręczna cisza.
– Mówiłaś
poważenie o wspólnej nauce? – Hermiona skinęła głową.
– Sama mam
sporo zaległości, ale mam nadzieję, że uda mi się dogadać z Cornerem w sprawie
korków.
– Z
Cornerem? – zapytał z niedowierzaniem Malfoy. Gryfonka wzruszała ramionami.
– Jest dobry
– skwitowała, na co Draco wybuchnął śmiechem.
– Chyba
sobie żartujesz…
– Nie będę z
tobą o tym dyskutować – oświadczyła dziewczyna, wracając do salonu. Włączyła
telewizor, a kiedy bezmyślnie skakała po kanałach, Draco usiadł obok niej. W
końcu zdecydowała się zostawić jakiś teleturniej i odłożyła pilot.
– Myślę, że
stresujesz się bardziej niż ja – powiedziała cicho dziewczyna, nie odrywając
wzroku od telewizora.
– Niby czym?
– z nonszalancją rzucił Draco.
–
Nadchodzącym semestrem. – Chłopak spiął wszystkie mięśnie i momentalnie
spochmurniał.
– Więc
pytasz, czy stresuje się tym, że w każdej chwili mogę dostać jakiegoś
pieprzonego ataku i zrobić dosłownie wszystko, a nikt nie będzie w stanie mnie
powstrzymać? Nie, wcale się tym nie stresuję, Granger – warknął ostatnie słowa.
Hermiona westchnęła i przyciszyła
telewizor. Nie zamierzała porzucać pomysłu, odnalezienia Eliksiru Obłędu,
jeszcze nie wiedziała jak się za to zabrać, ale obiecała sobie, że gdy tylko
oczyszczą ją z zarzutów w Ministerstwie, zajmie się sprawą Malfoya.
– Nadal jest
szansa, że znajdziemy recepturę i…
– Musimy o
tym rozmawiać? Teraz? – Dziewczyna pokręciła głową, widząc zrezygnowanie
Ślizgona.
– A więc o
czym wolałbyś porozmawiać?
– Ciekawi
mnie, dlaczego twój chłopak zgodził się zostawić cię tutaj ze mną? – Hermiona
zmarszczyła brwi. Czuła się, jakby Draco chciał, aby przyznała się do zerwania
z Ronem. Skąd wie? Nie zdążyła się
porządnie zastanowić, kiedy Malfoy zadał kolejne pytanie:
– Właściwie
zachowywaliście się dziwnie, czy to ma coś wspólnego z naszym pocałunkiem?
– Co?! Nie!
Broń Merlinie, nikt o tym nie wie i mam nadzieję, że tak zostanie. – Gryfonka
uraczyła go świdrującym spojrzeniem. Draco pokręcił z niedowierzaniem głową.
– Nie
powiedziałaś mu? Nie ładnie okłamywać swojego chłopaka…
– Już nie
jesteśmy razem, okej? To chciałeś usłyszeć? – zapytała z pretensją w głosie.
Ślizgon na chwilę zamilkł. Zdziwiła go ta informacja, ale jeszcze bardziej
nurtowało, co było przyczyną zerwania owej dwójki. Czy to przeze mnie? Przeszło mu przez myśl, ale zaraz uświadomił
sobie, że właściwie ta kwestia go nie obchodzi.
– Nie wiem, czy mam ci gratulować, czy cię pocieszać, Granger.
– Nie
oczekuję od ciebie ani tego, ani tego. – Draco skinął powoli głową.
– Dziwnie
mieć tę świadomość – powiedział, wstając.
–Jaką
świadomość?
– Że jesteś
do wzięcia. – Dziewczyna prychnęła.
– Nie jestem
„do wzięcia”, Malfoy – zaakcentowała jego nazwisko. – A teraz dobranoc, bo
zaczynasz gadać głupoty. – Uśmiechnął się i skinął jej głową.
– Słodkich
snów – mruknął, gdy wchodziła po schodach.
***
Następnego
dnia Ginny obudziła się dość wcześnie. Z satysfakcją stwierdziła, że zdąży na
śniadanie, a kiedy zeszła do pokoju wspólnego Gryfonów, Harry i Ron już na nią
czekali. Cała trójka ruszyła do Wielkiej Sali, gdzie został nakryty tylko jeden
stół dla wszystkich uczniów, spędzających święta w zamku. Przy stole
nauczycieli Harry zobaczył znikomą część grona pedagogicznego. Co ważniejsze, nigdzie nie zauważyły
Barkleya, a mógłby przysiąc, że nauczyciel obrony przed czarną magią miał
spędzić święta w zamku. Usiadł obok Pansy, która zdążyła wypić poranną kawę.
Harry ucałował jej policzek, co wzbudziło zainteresowanie pozostałych uczniów.
– Dzień
dobry, kochanie – mruknął jej do ucha, a potem sięgnął po jeszcze ciepłe tosty.
– I plotkom
nie będzie końca… – powiedziała cicho Pansy, dolewając sobie kawy. Ginny, która
siedziała po przeciwnej stronie stołu, uśmiechnęła się do Ślizgonki. Swego
czasu, nasłuchała się bardzo ciekawych historii o jej związku z Harrym.
– Oh, na
pewno będzie ciekawie – zaczęła, nachylając się do Pansy. – Ale co nowego mogą
wymyślić? Skoro ja poiłam Harry’ego Amortencją, to co takiego mogłaby zrobić
Ślizgonka… – Parkinson odwzajemniła uśmiech rudowłosej.
Śniadanie
minęło w całkiem przyjemnej atmosferze, a potem wszyscy postanowili przejść się
na błonia. Nawet Ron dał się namówić na spacer w towarzystwie Ślizgonów, zdawał
sobie sprawę, że będzie musiał do tego przywyknąć. Jakby nie patrzeć Pansy
oficjalnie została dziewczyną Harry’ego. Zastanawiał się, co właściwie się
stało, że podczas siódmego roku wszyscy tak drastycznie zmienili opinię o
Ślizgonach. Nadal nie potrafił wybaczyć Malfoyowi tych siedmiu lat obrażania
Hermiony i z pewnością nigdy nie zapomni
tego, jak Balsie potraktował jego siostrę. Z drugiej strony przed oczami cały
czas miał roześmianą Astorię z płatkami śniegu we włosach.
Tesknilam.
OdpowiedzUsuńJa też tęskniłam.
UsuńZa pisaniem, za komentarzami i za Wami, kochani <3
Nareszcie!
OdpowiedzUsuńTyle się naczekałam na ten rozdział, ale na szczęście wróciłaś do tego opowiadania :)) Bardzo się cieszę i mam nadzieję, że go nie porzucisz. Pozdrawiam i życzę weny!
Z ręką na różdżce - nie porzucę.
UsuńRównież pozdrawiam i dziękuję za komentarz :)
Cieszę się, że wróciłaś ��! Rozdział jak zwykle świetny!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że rozdział się podobał, aczkolwiek to tylko tak na rozgrzewkę. Mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej :)
UsuńJak dobrze jest znowu przeczytać coś co napisałaś!!!!! :D
OdpowiedzUsuńNareszcie. Już zaczynało mnie odbijać codzienne sprawdzanie czy jest Nowy rozdział :p
OdpowiedzUsuńSuper ze wrociłaś i dokonczysz historię:)
Rozdział ekstra :) przeczytałam z zapartym tchem :) pozdrawiam i życzę dużo weny!
Jejku, tak się cieszę! ❤ Bardzo długo na to czekałam, ale opłaciło się! Rozdział mi się podoba. Awh, moje Hansy wreszcie razem! Żyć, nie umierać. Kocham! ^^
OdpowiedzUsuńNo wreszcie! ;D Strasznie tęskniłam!! Rozdział jak zwykle boski i nie mogę doczekać się kolejnego. Ahh gdy tylko sobie przypominam o dotychczasowych akcjach.. Jak te śmieszne lekcje, albo sytuacja w łazience prefektów czy ich gry na wyzwania, po prostu nie mogę.. XD Ten sentyment.. Weny!! P.S. RON I ASTORIA, TO SIĘ DZIEJE!! :DD
OdpowiedzUsuńWidząc twój nick, cofam się do 2015, kiedy wszystko było tak cudownie proste a czasu na pisanie miałam aż za dużo. Ja też strasznie teskniłam, a widząc znajome nazwy użytkowników, jakoś tak mi się robi ciepło na serduszku. Dziękuję za miłe słowa, ściskam mocno ❤️
UsuńPS Ron i Astoria to od jakiegoś czasu jedyna nadzieja tego opka!
Minęło tyle czasu, a ja i tak raz na jakiś czas przychodziłam tu, by sprawdzić, czy jest już nowy rodział. Twój powrót tak właściwie napełnia mnie nadzieję. Pamiętam czasy, kiedy było mnóstwo autorów Dramione, którzy co rusz dodawali nowy rodział. Albo już skończyli swoje opowieści, albo je pozawieszali... Kompletnie nie spodziewałam się twojego powrotu.
OdpowiedzUsuńAż nie mogę się nim nasycić! Powodzenia w dalszej pracy
Bardzo dziękuję za komentarz! Muszę przyznać, że bałam się wrócić do tego opowiadania, bałam się, że nic tutaj nie pozostanie, a raczej nikt. Nie spodziewałam się takiego odzewu, czy to na fb, czy tutaj. Wciąż przecieram oczy ze zdziwienia i nie mogę się nacieszyć Waszymi komentarzami!
Usuń❤️
Hej niestety skomentuje z anonima ale nie przejmuj się to nie będzie krytyka. Od dwóch lat zbierałam się żeby przeczytać Twoje opowidanie jakoś nigdy nie miałam na to czasu lub po prostu byłam pewna ze mnie nie zainteresuje tym bardziej ze jest pisany dosc prostym językiem....ale w końcu nadszedł ten dzień. Wczoraj pochłonęłam je w dość ekspresowym tempie. Moja ocena uległa zmianie...po mimo prostego języka i klku błędów ( nie należę do czepialskich, sama potrafię ich sporo zrobic aczkolwiek lubuje się w dosc poważnych i bezblednych tekstach) zaciekawilas mnie. Twój sposób pisania jest lekki i zabawny, poważnie w kilku momentach po prostu nie mogłam się nie zasmiac. Do tego jestem z ciebie dumna ze tak długo trzymalas dramione z dystansem, ten pierwszy pocałunek i w ogóle. Niestety mam jeden problem... o ile kocham Twoją Hermione, która wyszła bardzo fajnie i utrzymana dość kanonicznie o tyle Ginny po prostu mnie irytuje...zrobiłaś z niej niezdecydowana idiotke. Nie ukrywajmy, która normalna dziewczyna mając chłopaka całuje innego bo ten nie chce opuścić salonu...nie lubie2 jej w tym blogu. Za to Hansy wyszło super. Ogolnie ron i malfoy wyszli praktycznie fajnie. O matko uwazam ze ron jest fajny. Podoba mi się ta historia mam nadzieję ze ją skonczysz. Czekam z niecierpliwością. Nowa czytelniczka ����
OdpowiedzUsuńNa wstępie chciałam podziękować za czas, który poświęciłaś na napisanie tego komentarza, jak również za szansę, którą dałaś mojemu opowiadaniu. Cieszę się, że udało mi się mile Cię zaskoczyć :) Muszę przyznać, że kreacja Ginny w tym opowiadaniu jest beznadziejna. Sama nie wiem jak to się stało, bo gdy zaczynałam to opowiadanie to Ginevra była moją ulubioną bohaterką serii. Staram się ją trochę naprostować, ale na wszystko potrzeba czasu. Podobnie było z Astorią, która początki też miała nieciekawe.
UsuńMam nadzieję, że Ginny jednak wyjdzie na ludzi - zobacyzmy.
Cieszę się również, że polubiłaś Rona, bo bardzo mi zależało, żeby nie zrobić z niego czarnego charakteru, jak to w dramione zwykle bywa.
Jeszcze raz dziękuję za komentarz i cieszę się, że zyskałam nową czytelniczkę :)
Twoje opowidanie jest dobre, moze nie najwyższych lotów ale przyjemnie sie je czyta. Tym zgrzytem jest wlasnie Ginny. Wychodzi na latwa panienke. W ksiazce byla odwazna i miała temperament natomiast w tym opowiadaniu jest histerczyka, ktora nie widzi nikogo po za soba. Liczy się tylko to co ona czuję. O dziwo bardziej pd niej wolę Astorie ona nie jest sztuczna...jest taka bo zawsze takowa byla...brakuje mi u Ginny odwagi i ognia zeby to ona wreszcie postawila jasno jaki jest jej stosunek do zabiniego..on tez troszkę kuleje. Mial wyjsc mroczny chlopak ale z poczuciem humoru niestety wyszedl z szczeniak z przerostem swojego ego. Natomiast ppstac Dracona jest wykreowana fantastycznie...jest mroczny, ma sekretu ale tez widac w nim szalenstwo oraz nie rozumienie tego co sie z nim dzieje w.stosunku do granger. Do tego jego poczucie humoru i wredny charakter nic z tego nie stracil. Popracuj nas Ginny i Zabinim a opowiadanie od razu bedzie inaczej się prezentowało. Wybacz ze mam takie uwagi ale nie lubie jak sie tak krzywdzi tak faknych bohaterow. Chcialabym duzo wiecej napisac ale niestety moj synek nie daje mi wytchnienia dziś ale życzę mnostwo weny i licz na moja obecnosc tutaj. Do zobaczenia w następnym rozdziale.pozdrawiam serdecznie Nowa czytelniczka
UsuńBardzo się ciesze ze wrobiłaś do pisania tego opowiadania. Rozdział jak zawsze super. Pozdrawiam i życzę weny 😉
OdpowiedzUsuńWeszłam tu przypadkiem i przeczytałam wszystko od razu :D i powiem super blog. Mam nadzieję, że uda Ci się dokończyć te historie :)
OdpowiedzUsuńNareszcie! Jedyne ff przy którym zostałam! Czekam na kolejną część i weny życzę 😘
OdpowiedzUsuńYey! Cudowny rozdział, z resztą jak zwykle. Powodzenia w pisaniu kolejnej części <3
OdpowiedzUsuńPS. Nadal nie mogę uwierzyć, że wstawiłaś rozdział 5 dni temu, a ja go widzę dopiero dzisiaj...
OdpowiedzUsuńJeju... jak ja tęskniłam za "świeżymi" rozdziałami! Rozdział jest przewspaniały, najlepszy i cudownie piękny. *-* Dramione - cud, miód i orzeszki. <3 Te odwiedziny Ślizgonów w Norze... XD Myślałam, że umrę ze śmiechu. Hansy!!! Czekałam, czekałam i się doczekałam.
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się 67 rozdziału. Mam dziwne wrażenie, że te 2 dni w swoim towarzystwie dla Herm i Draco nie skończą się tylko na rozmowach... :')
P.S. Ciepło mi się zrobiło na serduszku, kiedy wspomniałaś o mnie w notce przed rozdziałem. Łezka mi się w oku zakręciła. Dobrze, że jesteś. <33
Życzę weny, duuużo weny i cierpliwości. :D
Kate Avicii
Życzę weny
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że szybko napiszesz kolejny 67 rozdział
OdpowiedzUsuń