Rozdział 65
Rozdział 65
– Herbata i inne napoje wyskokowe.
Kiedy
rudowłosa nastolatka opuściła salon, Zabini zaklnął szpetnie. Wiedział, że
zawalił na całej linii, ale naprawdę nie miał pojęcia jak miał się zachować.
Ginny nigdy niczego mu nie ułatwiała, już od samego początku była do niego
negatywnie nastawiona. Zmiany, które nastąpiły Blaise nie raz brał za cud lub
dar Marlina. Musiał w końcu przyznać, że od jakiegoś czasu wcale nie chodziło o
plan, który obmyślił na początku roku. Zwyczajnie polubił Weasley. Miała do
zaoferowania coś więcej niż ładną buźkę. Lubił jej wybuchowy temperament i to,
że na każdy temat potrafiła się wypowiedzieć, twardo stojąc przy swoim zdaniu.
Imponowała mu odwagą, nie tak bezmyślną, jak u większości Gryfonów, no i w
dodatku znała się na Quiddichu. Wymieniając jej zalety, Zabini zastanawiał się
co poszło nie tak…
Najłatwiej
byłoby zrzucić winę na tego przeklętego Krukona, Michaela Cornera. Blaise
skrzywił się na myśl o znienawidzonym blondynie. Nie rozumiał co go wtedy
podkusiło, co spowodowało, że wyjął różdżkę, skąd u niego tak wielkie pokłady
złości? Pamiętał, że widząc Gin z Cornerem na tamtej kanapie ogarnęła go taka
furia… Taka złość… Nigdy nie czuł się podobnie. Wiedział, że swoją szansę na
rozmowę z Gryfonką dziś stracił.
– Nie
szkodzi – mruknął do siebie. – Jutro też jest dzień.
W tym
momencie do salonu wszedł Harry, a za nim Pansy. Kiedy dziewczyna dołączyła do
Gryfona, Potter złapał jej rękę. Blaise udał, że krzywi się z niesmakiem,
jednak w głębi duszy cieszył się szczęściem Parkinson. Dziewczyna wyglądała
zupełnie inaczej, niż kilka dni temu. Wyraźnie promieniowała, a szczery uśmiech
nie schodził jej z ust. W oczach przyjaciółki Zabini dopatrzył się wesołych
iskierek. Podszedł do dwójki zakochanych, stając naprzeciw Harry’ego. Był
wyższy niż Gryfon, toteż nie omieszkał nie spojrzeć na okularnika z góry.
– Skrzywdź
ją, a naprawdę szczerze zacznę ci współczuć – warknął, mierząc Pottera
spojrzeniem. Kątem oka dostrzegł, jak Pansy wywraca oczami. Harry spojrzał na
niego z politowaniem.
– Stary –
zaczął, kładąc rękę na ramieniu Ślizgona – Ginny ma sześciu starszych braci, ja
nie wiem, kto komu powinien współczuć… –
Pansy parsknęła śmiechem. Harry’emu faktycznie udało się wybić bruneta z rytmu.
Blaise pokręcił z niedowierzaniem głową, ale nic nie powiedział. Zmierzał w
stronę kuchni, ale odwrócił się jeszcze, żeby powiedzieć:
– Ładny
naszyjnik, Pansy.
*
Jego
pojawienie się w kuchni spowodowało, że wszelkie rozmowy zamilkły. Wszyscy
spojrzeli na Zabiniego jak jednen mąż, a Ron do zwykłego zainteresowania
dołożył wzrok bazyliszka. Ślizgon westchnął i zignorował wszystkich obecnych,
wpatrując się w Ginny. Rudowłosa Gryfonka prychnęła cicho i odwróciła
wzrok. Hermiona chcąc ratować sytuację,
sięgnęła po czysty kubek i postawiła go na blacie.
– Blaise,
napijesz się herbaty? Z miodem i cytryną. – Chłopak kiwnął głową, będąc
wdzięcznym, że ktoś przerwał tą uciążliwą ciszę. Granger nalała pełny kubek i
podsunęła brunetowi. Zaraz do kuchni wszedł Harry i Pansy. Nadal trzymali się
za ręce, co nie uszło uwadze pozostałych. Hermiona uśmiechała się od ucha do
ucha, chcąc krzyczeć „wiedziałam od początku!”. Ron posłał Harry’emu rozbawiony
uśmieszek, ale zaraz wywrócił oczami. Brwi Ginevry uniosły się wysoko do góry i
tam już pozostały, a Draco westchnął, kręcąc z niedowierzaniem głową.
– Co tu się
odjebało wydarzyło? – zapytała Ginny, pokazując palcem na złączone dłonie
Harry’ego i Pansy. Można było dostrzec, że kąciki jej ust unosiły się ku górze,
zdradzając rozbawienie. Potter wywrócił oczami.
– Właściwie
to… – zaczął, nie wiedząc, co właściwie ma powiedzieć. Nagle poczuł, że Pansy
mocniej ściska jego dłoń, jakby chciała dodać mu odwagi.
– Chyba
jesteśmy razem – powiedział Gryfon i z czułością popatrzał na Parkinson.
– Chyba? –
powtórzył Draco, a jego brew uniosła się do góry. Patrzał prosto w twarz przyjaciółki,
domagając się potwierdzenia. Nie wiedział, co ma myśleć, ale Pansy wyglądała na
szczęśliwą, więc co mu do tego z kim sypia? Z rozbawieniem pomyślał o
nieporadnym Potterze i jego przyjaciółce, która, co tu dużo mówić, była
naprawdę dobra w tych sprawach. Zaraz odszukał wzrokiem Granger. Właściwie nie
wiedział „dlaczego”, zrobił to podświadomie.
– Chcecie
herbaty? – zapytała Hermiona, chcąc uratować przyjaciela od niezręcznych pytań.
– Tak wiemy,
z miodem i cytryną – dodał zaraz Malfoy posępnie. Szatynka odwróciła się do
niego, mrużąc gniewnie oczy. Wiedział, że oznacza to tyle, co „pogadamy sobie
później”.
– Podaj mi
tamte, dwa kubki – zwróciła się do blondyna. Draco nie chciał dolewać oliwy do
ognia, więc po prostu spełnił jej prośbę. Wszyscy rozsiedli się przy wysepce w
kuchni. Jedynie Ginny zajmowała miejsce na parapecie pod oknem. Blaise stał pod
ścianą, mierząc rudowłosą badawczym spojrzeniem. Harry wdał się z Ronem i
Malfoyem w całkiem przyjazną, jak na tak dobrane towarzystwo, pogawędkę o Quidditchu,
która skończyła się przekomarzaniem o zwycięstwo w tegorocznym turnieju.
Hermiona wypytywała Pansy o wszystkie szczegóły związane z relacją Ślizgonki i
Pottera. Parkinson odpowiadała raczej zdawkowo, ale to nie przeszkadzało pannie
Granger. W tle leciały kolędy. Obserwując tą scenę z boku, nikt by nie zgadł,
że w kuchni państwa Granger przesiadują dwa, wrogie obozy.
Hermiona
dopiła swoją herbatę i odstawiła kubek do zlewu. Zauważyła, że jej rudowłosa
przyjaciółka nadal samotnie siedzi w futrynie okna. W kuchni już nie było
miejsca, żeby dostawić do wysepki choćby jednej niewielki taboret, toteż panna
Granger zaproponowała:
– Może
przeniesiemy się do salonu? Z pewnością będzie nam wygodniej. – Nikt nie
oponował. Po chwili rozsiedli się na kanapie i dwóch fotelach, które Zabini
złączył zaklęciem, aby wszyscy mogli się pomieścić. Gryfoni usiedli po jednej
stronie, Ślizgoni po drugiej.
– No więc…?
– zaczęła Pansy, wymieniając spojrzenia z Harrym. Oboje najchętniej znaleźliby
się teraz gdzie indziej. Na przykład w jakieś sypialni…
Wszyscy
patrzeli po sobie w ciszy, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Hermiona skubała
nerwowo skórki przy paznokciach. Malfoya bawiła niezręczność całej sytuacji,
więc postanowił coś z tym zrobić.
– Więc
Granger…
– Nie
zaczyna się zdania od…
– Tak wiem,
wiem – przerwał jej zirytowany. – Pewnie nie masz tutaj schowanego zapasu
Ognistej, co?
– Właściwie…
– zaczęła dziewczyna, a potem wymieniła z Ginny znaczące spojrzenia. –
Właściwie mam coś lepszego.
– Więc na co
jeszcze czekamy? – zapytał uradowany Zabini. Ginevra prychnęła i założyła nogę
na nogę. Blaise posłał jej dwuznaczny uśmieszek, ale dziewczyna go zignorowała.
Hermiona zaczęła wchodzić po schodach na górę. Z rozmów w salonie usłyszała
jeszcze:
– Pójdę jej
pomóc. – Rozpoznała jego głos i uśmiechnęła się do siebie. Za każdym razem, gdy
miała porozmawiać z Draco czuła dziwny ucisk w brzuchu. Nie było to
nieprzyjemne uczucie, wręcz przeciwnie, czuła coś pomiędzy ekscytacją a
niepokojem. Nie raz myślała jak potoczy się ich następna rozmowa. Z tego
wszystkiego zatrzymała się w połowie schodów. Draco dogonił ją w mgnieniu oka.
– Dlaczego
tu stoisz? – zapytał, a na dźwięk jego głosu Hermiona się wzdrygnęła. Odwróciła
się, stając twarzą w twarz ze Ślizgonem. W końcu byli równego wzrostu, bo panna
Granger stała o stopień wyżej.
–
Wystraszyłem cię? – Na twarzy Malfoya pojawił się triumfujący uśmieszek.
– Nie bądź
niemądry – mruknęła Gryfonka i szybko pokonała kilka ostatnich schodów.
Kierowała się w stronę swojej sypialni, gdzie pod łóżkiem trzymała odłożoną
butelkę mugolskiej wódki. Miały ją wypić z Ginny w siedemnaste urodziny rudowłosej,
ale dzisiejszy wieczór okazał się być lepszą okazją. Hermiona już nie
pamiętała, co podkusiło ją do kupna alkoholu. Otworzyła drzwi swojego pokoju i
weszła do środka, Draco stanął w przejściu obserwując Gryfonkę. Wyćwiczony
uśmieszek nie schodził mu z twarzy. Sam nie wiedział, dlaczego tego wieczoru
miał tak dobry humor.
– Czyżby
Hermiona Granger trzymała zapas alkoholu w sypialni? – zażartował. Dziewczyna
odwróciła się na te słowa i krzyżując ręce na piersiach, zapytała:
– Czyżby
Draco Malfoy po siedmiu latach nauczył się mojego imienia? – Ślizgon wywrócił oczami.
– Nie
zmieniaj tematu – powiedział rozbawiony, Hermiona tylko prychnęła, a potem
schyliła się pod łóżko.
– Udam, że
twoja sukienka jest przyzwoitej długości. – Usłyszała nagle. Momentalnie
zrobiła się czerwona i zdusiła przekleństwo. Wyprostowała się powoli, a potem
naciągnęła materiał na uda. Stała tyłem do Ślizgona, nie chciała, żeby widział
jak bardzo jest zakłopotana.
– Daj
spokój, Granger. Gdy są tu twoi przyjaciele udajesz taką porządną, a przed ich
przyjściem prawie się przede mną rozebrałaś… – Odwróciła się szybko, chcąc mu
wygarnąć, ale zaniemówiła. Nie spodziewała się, że Malfoy będzie stał w tak
małej odległości. Widząc jej zdziwienie, uniósł wyżej jedną brew. Hermiona
zrezygnowała z dalszej rozmowy i po prostu wyjęła różdżkę z kieszeni jego
spodni.
– Co robisz?
– zapytał Draco, przybliżając się do dziewczyny. Chciał sprawdzić, czy uda mu
się ją sprowokować . Hermiona wymierzyła w niego różdżką, a koniec patyka wbił
się w klatkę piersiową Malfoya.
– Nie ruszaj
się – powiedziała cicho. Czuła się dobrze w towarzystwie Draco, ale gdy byli
sam na sam, czuła się zdecydowanie lepiej. Przerażały ją jej myśli. Cofnęła się
jeszcze, opierając o łóżko. Draco stał w miejscu, przyglądając jej się
ciekawie.
– Accio
butelka alkoholu – powiedziała i spod łóżka wyleciał procentowy trunek. Złapała
butelkę, a różdżkę chciała oddać Malfoyowi.
– Odłóż ją
na miejsce – powiedział chłopak, uśmiechając się szelmowsko. Panna Granger
zmrużyła gniewnie oczy, ale podeszła pewnie do Ślizgona i wetknęła mu różdżkę z
powrotem do kieszeni spodni.
Zeszli na
dół, nie odzywając się do siebie. Kiedy w końcu Hermiona postawiła butelkę na
stoliku w salonie, Blaise zapytał:
– Co tak
długo? – Wszyscy zebrani spojrzeli na Malfoya i Granger. Ewidentnie oczekiwali
jakiegoś wyjaśnienia, ale zarówno Ślizgon, jak i Gryfonka zignorowali pytające
spojrzenia i zajęli swoje wcześniejsze miejsca. Zabini chwycił butelkę i
przyjrzał się jej dokładnie.
– To
mugolski alkohol – bardziej stwierdził, niż zapytał. Hermiona skinęła głową, a
Ginny w tym czasie wstała, żeby przynieść kieliszki. Rudowłosa postawiła je na
stole. Blaise otworzył butelkę i rozlał przeźroczysty trunek do kieliszków.
Nastolatkowie porozdawali między siebie wódkę.
– Wesołych
Świąt – mruknął Draco, wznosząc toast. Odpowiedział mu entuzjastyczne Blaise i
Harry, a potem wszyscy opróżnili swoje kieliszki. Malfoy zauważył, że Hermiona
wcale nie krzywiła się tak bardzo, jak na przykład Harry, czy Ginny.
Zaskakiwała go coraz częściej. Zaraz zauważyła jego spojrzenie i bezgłośnie
powiedziała:
– Co znowu?
– Draco przynajmniej miał nadzieję, że dobrze odczytał słowa z ruchu jej warg.
– Ej,
Granger, pokażesz mi, gdzie jest toaleta? – powiedział nieco głośniej, żeby
wszyscy mogli go usłyszeć. Hermiona wyglądała na zdezorientowaną, ale skinęła
głową.
– Zaraz
jestem – mruknęła do Ginny i jak w transie, wstała z kanapy. Weszła po schodach
na górę, słysząc za sobą kroki Malfoya. Zastanawiała się, czemu Ślizgon chciał
wyciągnąć ją z salonu. Kiedy doszła do drzwi toalety, odwróciła się, żeby
stanąć twarzą w twarz z Malfoyem. To co później się wydarzało, było zbyt
szybkie, aby panna Granger mogła się choćby zastanowić. Draco chwycił jej
nadgarstki i uniósł ręce dziewczyny. Ciało Granger delikatnie popchnął na
ścianę, blokując jej drogę ucieczki. Chwycił jej ręce w żelaznym uścisku i
przytrzymał nad głową, bardziej dociskając ją do ściany. Zaraz wpił się w jej
usta. Zachłannie, trochę brutalnie. Hermiona była zbyt zaszokowana, żeby stawić
opór. Po chwili Ślizgon minimalnie się odsunął. Hermiona wbiła w niego
świdrujące spojrzenie, oczekując jakiś wyjaśnień.
– Musiałem
sprawdzić, jak smakujesz po alkoholu – odpowiedział po prostu blondyn i
delikatnie puścił ręce Hermiony. Jego odpowiedź niczego jej nie ułatwiła. Czy
tak traktujesz wszystkie „przyjaciółki”, Malfoy? Zastanawiała się. Bo przecież,
powiedziałeś, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nie potrafiła go rozgryźć. Nawet
przez chwilę umknął jej fakt, tego pocałunku. Tak cudownie innego. Postanowiła
nie brnąć w to dalej, po prostu zapytała:
– I jak
smakuję? – Draco zmarszczył brwi, słysząc jej kokieteryjny ton. Nie była jak
Hermiona, którą znał. Podniecała go w tamtej chwili.
– Dobrze,
Granger. Smakujesz dobrze. – Uśmiechnęła się z satysfakcją. Wtedy z dołu
usłyszeli krzyk:
– Ej, co wy
tam jeszcze robicie? Draco, utopiłeś się? – Malfoy wywrócił oczami, rozpoznając
głos przyjaciela. Granger skinęła na niego, dając do zrozumienia, że powinni
wrócić na dół. Gryfonka ruszyła przodem, a kiedy postawiła pierwszy krok na
schodach, usłyszała szept przy swoim uchu:
– Kiedyś
skosztuję jak smakuje whisky, spijana z twojego dekoltu…
*
Alkohol
wszystkich rozluźnił i towarzystwo spędziło całkiem przyjemny wieczór. Nikt się
nie upił, ale jednak odrobina wódki przełamała lody. Hermiona z radością
obserwowała swoich gości, ciesząc się, że dzisiejszy dzień nie okazał się
katastrofą. Gdzieś z tyłu głowy miała to wszystko, co powiedział jej Draco.
Czuła, że musi z kimś o tym porozmawiać. Ginny uwielbiała takie tematy, jednak
Hermiona nigdy nie przeżyła sytuacji, choćby odrobinę podobnych do tych z
dzisiejszego dnia. Zacząwszy od jej bezwstydnego wystąpienia popołudniu, a
skończywszy na sprośnych komentarzach Malfoya wieczorem. Nigdy z Ginny nie
rozmawiały o tej erotycznej sferze związku. Hermiona nigdy tej sfery nie
doświadczyła, a ile razy rudowłosa zaczynała temat Hermiona dość szybko go
kończyła. Zwyczajnie czuła, że nie jest gotowa. Czyżby w takim razie Ginny była
bardziej dojrzała? Panna Granger upiła trochę swojego wina. Razem z Pansy i
Ginevrą przerzuciły się na ten, niskoprocentowy trunek, podczas gdy chłopcy
dzielnie walczyli z litrową butelką wódki.
– Hermiona?
– Wyrwała się z rozmyślań, kiedy Pansy znów powtórzyła jej imię. Spojrzała w
twarz brunetki.
– Może byś
się położyła? Na pewno ten dzień cię wykończył. – W głosie Ślizgonki
pobrzmiewała prawdziwa troska, co rozczuliło brązowooką dziewczynę. Uśmiechnęła
się do Parkinson z wdzięcznością, czując na sobie spojrzenia Rona i Harry’ego.
Naprawdę była wykończona.
– Wyglądasz
jakbyś nie spała całą noc – rzucił Zabini z dozą rozbawienia. – Rozumiem, że to
twoja zasługa, Draco? – Malfoy spojrzał na niego lekceważąco. Reszta
towarzystwa wlepiła ciekawskie spojrzenia w Hermionę, licząc na zaprzeczenie
lub potwierdzenie słów Blaise’a. Gryfonka wywróciła oczami, ale nie miała żalu
do Zabiniego. Odkąd się wyprowadził z dormitorium na czwartym piętrze brakowało
jej takich uszczypliwych komentarzy. Miała wrażenie, że to wszystko było wieki
temu, a przecież minęło zaledwie kilka miesięcy. Pamiętała jak wraz z Malfoyem
odbywała obowiązkowe patrole, jak musieli znosić się każdego poranka.
– Poszłabym
się położyć, ale nie wiem, czy…
– Zajmiemy
się wszystkim – zapewnił ją Ron, kładąc dłoń na ramieniu Harry’ego. Wiedziała,
że zawsze może na nich liczyć. Tyle razem przeszli, że ich przyjaźń przetrwa
wszystko. Granger była tego pewna. Przetrwała
nawet ten związek, który był pomyłką. Pomyślała.
– Położę się
w sypialni rodziców, Ginny, Pansy możecie zająć moją sypialnie. Draco i Blaise
mogą spać w gościnnym, a wy – zwróciła się do Rona i Harry’ego.
– Prześpimy
się tutaj, odpocznij – skończył za nią Ron. Z wdzięcznością kiwnęła mu głową.
– Dobranoc
wszystkim.
*
– My też
będziemy się zbierać – powiedziała Pansy, wstając z kanapy i zerkając na
Ginevrę. Rudowłosa na raz wypiła wino, które od jakiegoś czasu zalegało jej w
kieliszku i również wstała.
– Zostańcie
jeszcze trochę – marudził Zabini, patrząc błagalnie na przyjaciółkę. Po
alkoholu Ginny nieznacznie zmieniła nastawienie do jego osoby i liczył, że
sytuacja jakoś się rozwinie. Parkinson ziewnęła przeciągle.
– Padam na
twarz, Blaise. – Brunetka uśmiechnęła się przepraszająco. Widziała, że relację
między Zabinim i Ginny trochę się ociepliły, jednak oczy same się jej zamykały
i po prostu musiała się położyć. Zdawała sobie sprawę, że Gryfonka ruszy za
nią, nie chcąc zostać w towarzystwie samych mężczyzn. Tak też się stało i obie
zniknęły na schodach.
– No
panowie, zostaliśmy sami – mruknął Zabini, rozlewając resztkę wódki do
kieliszków.
– Przecież
one są na piętrze nie na Arktyce – odkrywczo rzekł Ron. Alkohol zdecydowanie
sprawiał, że ludzie głupieli, podrzucając coraz to nowsze złote myśli.
– Myślisz o
tym co ja? – zapytał zaraz Zabini, patrząc z uśmiechem psychopaty w stronę
Harry’ego. Potter, który prawdopodobniej był najbardziej pijany spojrzał na
niego tępym wzrokiem.
– Nie czytam
ci w myślach – powiedział okularnik z dziwnym uśmiechem. Draco pacnął się rękę
w czoło.
– Pójdę do
Gin, a tobie załatwimy kilka chwil sam na sam z Pansy… – Ronald wyłapał cały
sens wypowiedzi Ślizgona i zaraz warknął:
– To moja
siostra, zboczeńcu…
– Kto?
Pansy? – wtrącił Potter, patrząc pytająco na rudowłosego przyjaciela.
– Ginny –
mruknął Ron.
– Mnie w to
nie mieszajcie – powiedział od razu Draco. Nie chciał rano tłumaczyć się
Hermionie albo dostać od Ronalda, gdy ten uświadomi sobie na co się zgodził.
– Co się
stało Smoku? Już nie umiesz się bawić – mruknął niezadowolony i wciąż pijany
Zabini. Blondyn zacisnął szczękę.
– Co ci
mówiłem o tym głupim pseudonimie? – powiedział podirytowany.
– Że lubisz,
gdy Pansy tak do ciebie mówi?
– Co?! –
Potterowi włączyło się myślenie.
– Ale z
czym? – zapytał Ronald. Malfoy zaklął cicho pod nosem i opróżnił swój
kieliszek. Trochę się skrzywił, ale tylko nieznacznie. Nie dowierzał w to, co
właśnie się działo w salonie panny Granger. Jego najlepszy kumpel, Blaise
Zabini właśnie dogadywał szczegóły planu podbicia sypialni dziewczyn. Nie
byłoby w tym nic dziwnego, gdyby jego wspólnikiem w tej konspiracji nie został
ulubieniec tłumów – Harry Potter. Draco przysłuchiwał się coraz to bardziej
absurdalnym planom. W pewnym momencie Potter wymyślił, że podleci do okna na
miotle.
– A skąd ją
weźmiesz, matole? – Blondyn nie wytrzymał i musiał się wtrącić. Zabini
popatrzał na niego niezrozumiale.
– Pożyczymy
od puchońskiej drużyny Quidditha.
– Dobra,
koniec tego – oświadczył Malfoy i wstał ze swojego fotela. Za pomocą różdżki
przelewitował cały alkohol i kieliszki do kuchni Granger. Uważał, że jego
towarzysze tego wieczoru za dużo wypili. Zostawił wszystko w zlewie, a pustą
butelkę postawił przy koszu. Umył ręce, bo śmierdziały alkoholem, a kiedy
wrócił do salonu zastał tam jedynie Rona. Gryfon pochrapywał na kanapie.
Zapowiada się świetna noc… Pomyślał jeszcze Draco, zanim usłyszał trzask.
*
Blondyn,
przeskakując po dwa stopnie wbiegł na piętro w domu Hermiony. Jednak na
korytarzu nie znalazł niczego, co wskazywałoby na obecność Blaise i Pottera w
tej części domu. Opcje były dwie albo hałas dobiega z którejś sypialni, albo z
dworu…
Chwilę potem
Malfoy z ponurą miną zakładał zimowy
płaszcz. Przeklinał moment, w którym zapytał Granger o alkohol. Gdyby nie to, z
pewnością nie ganiałby Blaise’a i Pottera po mrozie. Nie szukał ich długo, obaj
stali pod oknem, umieszczonym na wysokości pierwszego piętra, a Harry
nieporadnie próbował dosięgnąć parapetu. Mimo, że Zabini postanowił go
podsadzić daleko im było do uchylonej okiennicy.
– Skończcie
to przedstawienie – warknął blondyn. Blaise gwałtownie się odwrócił, puszczając
Pottera. Gryfon bez miotły nie latał tak wspaniale i po prostu spadł twarzą w
śnieg.
– Chcę się z
nią zobaczyć – powiedział nad wyraz pewnie ciemnowłosy Ślizgon. Malfoy
westchnął i z ponurą miną, zaczął swój wykład:
–
Podejrzewam, że i tak nie zrozumiesz połowy z tego co powiem, ale ogólnie rzecz
ujmując po pijaku jesteś jeszcze mniej elokwentny niż na trzeźwo. Jeśli chcesz
pogadać z Weasley proponuję zrobić to jutro, kiedy odzyskasz resztki
rozumu. – Zabini mrugał jedynie,
próbując odgadnąć dlaczego właściwie jest besztany.
– Czy ty
mnie obraziłeś? – zapytał w końcu, lekko się chwiejąc. Draco zaklął pod nosem,
a potem zauważył, że Potter nadal leży z nosem w śniegu. Przekrzywił głowę,
przyglądając się Gryfonowi dłuższą chwilę.
– Pomóż mi
go podnieść – rzucił w końcu do Zabiniego i zaczął wyciągnąć okularnika ze
śniegu.
Jakieś
dwadzieścia minut później Malfoy zamknął Pottera i Blaise’a w sypialni dla
gości. Zabezpieczył pomieszczenie tak, aby nie mogli z niego wyjść i zrobić
sobie krzywdy. Nie mógł uwierzyć, że upili się do tego stopnia. Właściwie tak
ogłupionego Blaise’a widział po raz pierwszy. Już miał zejść po schodach, kiedy
natknął się na Ginny Weasley.
– Słyszałam
hałasy – oświadczyła rudowłosa, szczelniej owijając się szlafrokiem.
– To tylko
twój były i obecny chłopak w stanie upojenia. Idź spać, Weasley.
– Blaise nie
jest moim chłopakiem – warknęła dziewczyna.
– Tylko tyle
wyłapałaś z mojej wypowiedzi? – Na ustach Draco pojawił się cwany uśmieszek.
– Nie baw
się ze mną. – Chłodny ton Ginevry wcale go nie zraził.
– Właściwie
czemu urządzasz te podchody?
– Nie wiem o
czym mówisz, Malfoy. Idź się połóż, bo wypiłeś nie mniej niż oni.
– Próbujesz
mnie zbyć? – Parsknął śmiechem, a Ginny zmrużyła gniewnie oczy. Nie miała siły
na przekomarzanie się z blondynem i szczerze podziwiała Hermionę za wytrwałość.
Zastanawiała się właściwie, dlaczego Malfoy spędził święta w domu państwa
Granger, ale nie miała siły pytać.
– Dobranoc,
Malfoy – powiedziała, znikając za drzwiami sypialni. Ślizgon ruszył schodami w
dół.
***
Hermiona
obudziła się drugiego dnia świąt z bólem głowy. Wydało jej się to dziwne, nie
wypiła dużo. Odrzuciła kołdrę i rozejrzała się po sypialni rodziców. W dziennym
świetle pomieszczenie wyglądało inaczej. Czuła, że łzy zbierają się w kącikach
jej oczu. Tak naprawdę wiedziała, że
nigdy nie pogodzi się z ich stratą. Szybko opuściła sypialnie, nie
przejmując się, że ubrana była jedynie w piżamę. Oczywiście po drodze do
łazienki wpadła na Malfoya. Ślizgon widział, że jest bliska płaczu i aż bał się
pytać, co stało się tym razem. Trochę go tym męczyła. Nie przywykł do
pocieszania ludzi, a przy Granger miał sporo roboty. Dziewczyna widząc, że
Draco otwiera usta, szybko powiedziała:
– Żadnych
pytań i komentarzy, pokłócimy się przy śniadaniu, a teraz usuń się z przejścia
. – Posłuchał jej, ale kiedy zamykała za sobą drzwi łazienki, musiał krzyknąć:
– Ładna
piżamka, Granger!
Malfoy
zszedł do kuchni i zastał tam Rona. Gryfon siedział nad kubkiem czarnej jak
smoła kawy, doprawionej odrobiną cukru. Leniwie podniósł głowę, krzyżując
spojrzenia z Draco. Nie zamienili słowa, dopóki Draco ze swoją kawą nie dosiadł
się do rudzielca.
– Ciężki
poranek, huh? – zagadnął Ślizgon. Ron jedynie skinął głową.
– Oh no weź,
Weasley. Nie możesz być tak małomówny, jak Granger z tobą wytrzymuje? Choć w
sumie, pewnie ona cały czas papla, więc…
– Już nie
musi ze mną wytrzymywać – powiedział
Ron, jakby nad czymś się zastanawiał, a to zdanie wyrwało mu się niechcący.
– Nie? –
zapytał Malfoy, nie rozumiejąc do czego Gryfon zmierza.
– Zerwała ze
mną dwa dni temu – wyjaśnił Ron, nie do końca panując nad tym co mówi. Dlaczego
na gacie Merlina mówię o tym tej szumowinie?
W drzwiach
kuchni stanęła Hermiona i dwie pary oczu zwróciły się ku niej. Draco mierzył ją
zagadkowym spojrzeniem, ale na jego ustach dostrzegła uśmiech pełen uznania.
Ron natomiast wzrok miał zamglony, jakby coś nie dawało mu spokoju. Miała
wrażenie, że w czymś im przeszkodziła. Stała w progu, zastanawiając się czy
pytać o ich wcześniejszą rozmowę. Z pewnością zdążyłaby się zestarzeć, ale do
kuchni wpadła Pansy, ciągnąc ją za sobą. Brunetka promieniowała radością i
optymizmem.
– To co,
zrobię jakieś śniadanie? – zaproponowała, zaglądając do lodówki.
– Broń
Merlinie! – Malfoy aż wstał z krzesła. Znał kulinarne umiejętności
przyjaciółki, a właściwie ich brak.
– Ty w ogóle
we mnie nie wierzysz – udała smutek Parkinosn. Dziś nic nie było w stanie
zepsuć jej humoru. Odkąd pogodziła się z Harrym czuła, jakby unosiła się kilka
centymetrów nad ziemią. Nie była dobrą kucharką, ale nie przejmowała się
zbytnio.
– Ale wierzę
w Granger. – Draco wyszczerzył się do szatynki.
–
Sugerujesz, że mam zrobić śniadanie? – upewniła się panna Granger, roztapiając
masło na patelni. Blondyn skinął głową. Hermiona przewróciła oczami, ale
zabrała się do pracy. Cieszyła się, że z pojawieniem się Pansy zniknęło to
dziwne napięcie, ale rozmowa, którą przerwała nie dawał jej spokoju.
*
Ginny
słysząc hałasy, nakryła poduszką głowę i przewracając się na lewy bok,
próbowała zasnąć z powrotem. Zarejestrowała, że Pansy opuściła sypialnie, ale
miała wrażenie, że to było bardzo dawno temu. Rudowłosa była po prostu zmęczona
i losy Ślizgonki w zupełności jej teraz nie obchodziły. Już powoli zasypiała,
kiedy znów ktoś zadudnił w drzwi. Irytacja Ginny sięgnęła zenitu i w końcu
odrzuciła poduszkę, szeroko otwierając oczy. Powoli usiadła na łóżku,
zaciskając ręce na białej pościeli. Jeśli
dorwę tego mądralę to powyrywam mu ręce, przysięgam. Groziła w myślach.
Wyraźnie słyszała dudnienie, ale z pewnością nie dobijano się do jej drzwi. W
hermionowej koszulce opuściła sypialnie. Dudnienie na chwilę ustało i
dziewczyna poczuła się zdezorientowana. Powoli zamknęła za sobą drzwi, nie
spuszczając wzroku z pustego korytarza. Rozległ się hałas. Drzwi na wprost.
Zlokalizowała jego źródło. Wściekle pokonała szerokość korytarza i chwyciła za
klamkę. Srebrna gałka nie ustąpiła mimo, że rudowłosa kręciła nią we wszystkie
strony. Nie zamierzała się cackać z delikwentem, który ją obudził. Szybko
wróciła do sypialni Hermiony po różdżkę, a potem wycelowała w zamek.
– Alohomora –
niemal warknęła. Zamek ustąpił, a z nim hałasy. Zanim dosięgnęła klamki, drzwi
otworzył jej zdziwiony Blaise Zabini. Bez słowa wycelowała w niego różdżką.
Chłopak puścił drzwi i cofnął się do środka. Wyglądał jakby nie spał całą noc.
Koszulę miał wygniecioną, oczy trochę przeszklone i nawet krótkie, ciemne włosy
wydały się Ginny potargane.
– Chciałem
tylko wyjść... – Uciszyła go gestem dłoni. Ślizgon przeczuwał, że ma przesrane.
– A ja chciałam
tylko się wyspać! Obudziłeś mnie tym dudnieniem – rzuciła wściekle dziewczyna,
ale opuściła różdżkę.
– Nie
obudziłbym cię, gdyby ktoś mnie tu nie zamknął! – Podjął próbę tłumaczeń
Blaise.
– Nie
zamknęliby cię, gdybyś się nie upił!
– Nie
upiłbym się, gdybyś do mnie wróciła!
– Co?! – powiedzieli
jednocześnie. Ginevra miała dziwną minę. Nie
wiem, czy chciałam się przesłyszeć, czy usłyszeć to jeszcze raz. Przemknęło
jej przez głowę. Zabini podrapał się po karku, a kiedy spojrzał na Gryfonkę,
wiedział, że tamta deklaracja nic nie dała. W ogóle nie wiedział, dlaczego jego
umysł stwierdził, że należało to wykrzyczeć. Nie był pewien na co liczył, ale z
pewnością nie na obojętność i politowanie ze strony Gryfonki. Trochę go tym
denerwowała, ale, paradoksalnie, to w niej lubił najbardziej. Nie wpisywała się
w żaden schemat dziewczyny, które Zabini starannie opracował. Czuł na sobie
spojrzenie jej niebieskich oczu.
– Na kacu
gadam głupoty – powiedział w końcu. Ginny skrzyżowała ręce na piersiach.
– Zawsze gadasz głupoty – dodała ze słodkim
uśmieszkiem.
– Tak, tak i
robię głupoty. Teraz mnie już pocałujesz? – Wyszczerzył się, próbując ją
podejść. Wiele razy zadziałało. Pomyślał.
Jednak na twarzy Ginny nie pojawił się nieśmiały uśmiech. A właśnie tak miała
zadziałać jego sugestia.
– Co? – zapytała
z politowaniem. – Nieee i fuuuj. – Udała odrazę, odwracając lekko głowę. Liczyła,
że włosy, które opadły na policzki zasłonią jej rumieńce. Blaise parsknął
śmiechem.
– No dawaj,
zawsze tego chcecie. – Ginny zmierzyła
go wzrokiem z kpiącym uśmiechem na ustach.
– Jak przestanie ci cuchnąć z paszczy to się
zastanowię – rzuciła, wychodząc z pokoju gościnnego, gdzie Harry i Blaise
nocowali. Potter wstał wcześniej i Malfoy zdążył go wypuścić, jednak Zabini nie
miał tego szczęścia.
Blaise stał
bez ruchu, obserwując postać Gryfonki, a kiedy zniknęła mu z pola widzenia
zatrzasnął drzwi. Powstrzymał chęć uderzenia w ścianę i skupił się na
znalezieniu czegoś do picia. Pragnienie męczyło go odkąd otworzył oczy. Na
szczęście ktoś zostawił mu małą butelkę wody. Opróżnił ją szybko ale pragnienie
nie ustąpiło.
Schylił się
pod łóżko, rozgrzebał pościel i jeszcze raz zajrzał do szuflady, ale swojej
różdżki nie znalazł. Draco. Pomyślał
gniewnie, wychodząc na korytarz. Zdawał sobie sprawę, że jego wygląd nie
zachwycał. Ginevra nie omieszkała mu tego wytknąć. Ona z tym rudym gniazdem na głowie nie wyglądała lepiej. Pomyślał,
kierując się do łazienki.
Złapał za
klamkę, ale drzwi nie ustąpiły. Blaise miał zdecydowanie dość zaryglowanych
pomieszczeń.
– Kurwa –
zaklął i walnął w drzwi, które ktoś otworzył z impetem. Zabini oberwałby w nos,
ale w porę przytrzymał framugę. Wkurzona Ginny stała w progu. Była owinięta
bladoróżowym ręcznikiem, a z jej włosów ściekała woda.
– Śmierci
się nie boisz? – warknęła w jego stronę, przyciskając ręcznik do mokrego ciała.
Zabini zlustrował ją wzrokiem, zatrzymując się trochę dłużej na odsłoniętych udach.
– Nie
zapominasz się troszeczkę? – zapytała sarkastycznie.
– Tylko przy
tobie, skarbie. – Obdarzył ją swoim najbardziej czarującym uśmiechem.
– Nieźle –
powiedziała Ginny i pokiwała głową z uznaniem. Na moment oczy Blaise'a zalśniły.
– Ale próbuj dalej. – Zatrzasnęła mu drzwi łazienki przed nosem.
Ogólnie to ten... Także no...
~ Pani M.
Super :))
OdpowiedzUsuńŚwietne! Szkoda tylko, że trzeba było tyle czekać :( No, ale zdecydowanie było warto! Spodobał mi się bardzo komentarz Malfoy'a z tą wódką do Hermiony hahah
OdpowiedzUsuńOgólnie pijany Blaise i wkurzona Ginny byli naprawdę zabawni. Malfoy, jak to Malfoy - jego teksty najlepsze. Ron taki opanowany i milutki - powinien się częściej z Herm rozstawać xd
Ogólnie bardzo, BARDZO świetne opowiadanie! Z niecierpliwością czekam na next i poproszę więcej Dramione, ale nie grzecznego, tylko bardziej brutalnego i raniącego Hermionę
Yay, rozdział! *-* Nie mogę doczekać się następnego! Może wydarzy się coś ciekawego? :')
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJejku rozdział! Wreszcie się doczekaliśmy. Już zabieram się do czytania 😁😁😁
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAAAAAAA! Nareszcie! Uwielbiam ten rozdział!! Zresztą jak wszystkie inne! Teksty Zabiniego mnie rozwalają! Nie mogę się doczekać aż wszyscy wrócą do Hogwartu! WENY! :D
OdpowiedzUsuńSuper!!! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!!!
OdpowiedzUsuńNareszcie! Nie mogłam się doczekać, serio. Świetny rozdział. Uwielbiam szczęśliwą Pansy i te kłótnie między Blinny :D Czekam z niecierpliwością na kolejny ❤ Buziaki.
OdpowiedzUsuńHejka jestem tu nowa ale opowiadanie mega mi się podoba. Mam nadzieje ze niedługo koleiny rozdział się pojawi
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno i życzę weny
Wounded
Wreszcie... tylko gdzie Astoria....? Brakuje mi Astorii :)
OdpowiedzUsuńYey! Fajny , zresztą jak zwykle. Życzę weny i czasu <3
OdpowiedzUsuńPani M., kiedy następny rozdział???
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba Pani blog. Zapraszam na swojego.:http://tajemnicalabiryntu.blogspot.com/
Halo,halo Pani M.
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział? Mam nadzieje, że niedługo bo już nie moge się doczekać.
Mam nadziee, że w nym rozdziale będzie coś zaskakującego, bo w to że bedzie cekawy nie wątpie.
Życze weny, pozdrawiam :-D
zarąbisty czekam
OdpowiedzUsuńKiedy będzie ten nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńJuż tracę nadzieję, że cokolwiek będzie….
OdpowiedzUsuńJa też... :'(((
UsuńWszyscy czekamy...
UsuńKJS, wszyscy czekamy. Trzeba chyba napisać do Pani M. albo do Alishii, bo przez komentarze niczego się nie dowiemy.
UsuńKiedy następny rozdział? :'(
OdpowiedzUsuńPopatrzyłam na rozdziały- okej, dużo, czyli pewnie skończone. A teraz doszłam do tego i.... Chcę nowy rozdział bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo proszę!!! A ogólnie bardzo podoba mi się to, jak piszesz. Nie przypomina żadnego innego, postaci są spójne, dosyć kanoniczne. Cieszę się też, że nie zrobiłaś z Hermiony świętej dziewicy albo kogoś przypominającego wcześniejszą Pansy... Dość gwałtownie weszłaś w ,,robienie z tego prawdziwego dramione" ale całość jest okej, bardzo okej!
OdpowiedzUsuńCałuski
Garielka lub Gari
Minęło już 4 miesiące od publikacji tego rozdziału... Powoli przestaję wierzyć, że cokolwiek jeszcze powstanie... :'( Pamiętam, że odkryłam to ff w wakacje 2016. Tak niesamowicie się wciągnęłam, że przeczytałam całą I część w 2 dni. ;) Było to pierwsze fanfiction, które przeczytałam, dlatego mam do niego sentyment i szkoda by było, gdyby tak to się skończyło. Czy ktoś tak bardzo, jak ja czeka na 66 rozdział? T-T
OdpowiedzUsuńWszystko co napisałaś, zgadza się ze mną 0.0
UsuńNadal czekam...
OdpowiedzUsuńPowoli tracę nadzieję na nowy rozdział... :(
Nadal czekam... To już 3 mój komentarz pod tym rozdziałem... Jestem jedną z tych wiernych i wytrwałych czytelniczek, jeżeli chodzi o "Dom..." <3 Kocham to ff. Jedno z najlepszych jakie czytałam, naprawdę... Błagam, (jeżeli ktoś słyszy moje żałosne wołanie... XD) niech ktoś opublikuje następny rozdział! ;-; Nawet jeśli miałby sam go napisać, albo wykraść go z mega tajnych archiwów Alishii i Pani M. :'D
OdpowiedzUsuńWyjęłaś mi to normalnie z ust...
UsuńO boże... UWIELBIAM FF TO. Jest cudowne i jedno z najlepszych. Czekam na następny rozdział! Publikuj szybko pliss!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny!
Alexa :*
A ja nadal czekam...
OdpowiedzUsuńPoczekam z tobą... Czekanie samej lekko nudzi :(
Usuń:( Nadal czekam...
OdpowiedzUsuń-Wiernaczytelniczka
Nadal czekamy.. Tylko czy jest na co?
OdpowiedzUsuńNo ja przepraszam bardzo, ale w tej chwili ma się tu pojawić kolejny rozdział bo zaraz nie wytrzymam!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu ale najbardziej rozśmieszyli mnie zabini i potter zamknięci w jednej sypialni hahaha
OdpowiedzUsuń