Rozdział 63
Rozdział 63
– Święta czas zacząć.
Hermiona
czuwała przy Malfoyu całą noc. Udało się jej zasnąć około czwartej nad ranem, ale
szybko się przebudziła, bo fotel nie należał do najwygodniejszych miejsc do
spania. Draco, krótko po tym, jak się ocknął, znów zasnął, najwidoczniej
wyczerpany nocnym atakiem. Gryfonka nie chciała go zostawiać samego, bojąc się,
że wszystko może się powtórzyć.
Rano była
kompletnie niewyspana, a podkrążone oczy nadały jej upiornego wyglądu. Kiedy
Draco się obudził, siedziała w kuchni, popijając mocną, czarną kawę. Miała na
sobie luźne spodnie od piżamy, a na koszulkę ubrała sweter, bo zrobiło jej się
zimno. Włosy zdążyła spiąć gumką i choć kucyk był niezwykle niechlujny, tego
dnia miała to gdzieś.
– Dzień
dobry – powiedział Draco, stając w przejściu. Skinęła lekko głową w jego
stronę. Naprawdę była zmęczona. Przyjrzała się blondynowi nieco uważniej,
doszukując się pamiątek po wczorajszym ataku. Oczy miał trochę szkliste, a
twarz nie bardziej bladą niż zwykle. Odetchnęła, widząc, że wydarzenia z
wczorajszego wieczoru nie zostawiły śladów. Zaraz jednak przypomniała sobie o
dywanie, który zwinięty leżał pod oknem.
Szkarłatne plamy z pewnością nie zniknęły. Brudna koszulka Malfoya nadal leżała
na podłodze w łazience, obok kosza na pranie.
Hermiona
dopiła kawę i wstała od wysokiego blatu. W komórce, przy drzwiach wejściowych
odnalazła mugolską miotłę i zabrała się za zamiecenie potłuczonej porcelany.
– Reparo. –
Usłyszała nagle, a kawałki, które zebrała na jedną kupkę poderwały się z ziemi
i zaczęły powracać na swoje miejsca, tworząc kompletny serwis herbaciany.
Gryfonka odwróciła się w stronę schodów, skąd dobiegał głos. Stał tam Draco z
różdżką w ręku.
– Dzięki –
mruknęła Hermiona.
– Skoro
narozrabiałem, wypadałoby po sobie posprzątać – wyjaśnił Ślizgon, chowając
różdżkę. Nie miał już na sobie piżamy, tylko czarne, eleganckie spodnie i
koszulę z długim rękawem. Zawsze nosi
długi rękaw. Przebiegło Hermionie przez myśl i wyobraziła sobie mroczny
znak, wypalony na jego przedramieniu. Przeszły ją ciarki.
– Idź się
połóż, Granger. Wyglądasz jak śmierć.
– Możemy
darować sobie komplementy – mruknęła niechętnie dziewczyna, choć wiedziała, że
Malfoy ma rację. Chłopak wywrócił oczami, ale nic nie powiedział. Gryfonka
odniosła miotłę do schowka i wróciła do salonu, gdzie Draco dokładnie studiował
jakąś książkę. Usiadła na fotelu, owijając się kocem, pod którym wcześniej
spała.
– Co
czytasz? – zapytała z czystej ciekawości. Nie od dziś było wiadomo, że Hermiona
uwielbiała książki i mogła o nich rozmawiać godzinami.
– To akurat
podręcznik z numerologii.
– Przecież
odszedłeś ze szkoły… – zauważyła Granger. Malfoy zamknął książkę i westchnął.
– Niby tak,
ale zastanawiałem się czy nie wrócić. O ile uda nam się jakoś okiełznać te
ataki.
– Nam? –
Gryfonka uniosła pytająco brew.
– Wiesz, że
bez ciebie nie dam rady.
*
Tego dnia
Ginny wstała w dużo lepszym humorze niż poprzedniego ranka. Dziś, w końcu miała
zobaczyć Hermionę. Chciała ją porządnie wyściskać i zapytać o każdy szczegół
związany z jej aresztowaniem. Zeszła na śniadanie w bardzo dobrym humorze i
nawet zrobiła więcej jajecznicy, żeby podzielić się z Harrym i Ronem.
– Już
wstałaś, skarbie? – zapytała szczerze zdziwiona pani Weasley, kiedy weszła do
kuchni. Miała na sobie długi, do ziemi szlafrok, a pod nim koszulę nocną.
Ginevra uśmiechnęła się do mamy i zaprosiła na wspólne śniadanie. Przyjrzała
jej się dokładnie, dochodząc do wniosku, że Molly w ogóle się nie postarzała od
ostatnich kilku lat.
– Dziś
popołudniu jedziemy do Hermiony.
– Ron coś
wspominał – odparła pani Weasley, stawiając przed córką kubek z herbatą. –
Zabierzcie dla niej trochę tych lukrowanych ciasteczek i może kawałek pasztetu?
A z resztą, wszystko wam spakuję. – Pani Weasley, wraz z córką, zasiadła do
śniadania, akurat gdy w kuchni pojawił się pan Weasley.
– Dzień
dobry – powiedział całując żonę w policzek, a Ginny w czoło.
– Siadaj
tato, dla ciebie też zostało – oświadczyła Ginevra, wstając po dodatkowy
talerzyk. Artur Weasley z uśmiechem usiadł przy stole. Chwilę potem nadleciała
sowa z pocztą. Jednak nie dobiła do szyby, grzecznie czekała, aż ktoś otworzy
kuchenne okno.
– Oho, nowy
Prorok Codzienny. – Pan Weasley odebrał pocztę. – Przyszła kartka świąteczna od
Charliego, z Rumuni. – Sowa odleciała, a zaraz za nią pojawiła się kolejna. Ta
miała do nóżek przywiązaną gazetę i mały woreczek. Artur odliczył dokładnie
trzy kunty, płacąc za „Proroka Codziennego”.
Szary puchacz również opuścił parapet w kuchni i odleciał.
– Na Merlina,
zerknijcie na pierwszą stronę! – Ginny nachyliła się nad gazetą. Jej oczy
urosły do rozmiarów spodków.
– Co?! –
wykrztusiła w końcu. Zaszokowana spojrzała na tatę, licząc, że Artur jakoś to
wytłumaczy. Jednak pan Weasley był w takim samym szoku. Molly, która nadal
siedziała przy stole, odezwała się podirytowana:
– Co tam
macie? Czytaj Arturze, szybko – ponagliła. Jej mąż usiadł z powrotem przy
stole i zabrał się za lekturę artykułu, umieszczonego na pierwszej stronie.
– „Świąteczny cud, czy Amortencja?” – odczytał
tytuł. – „Znana mugolaczka, Hermiona
Granger, przyjaciółka słynnego Harry’ego Pottera i dziedzic fortuny Malfoyów,
syn byłego śmierciożercy, spędzą razem święta. To już potwierdzone informację.
Zrobiono im zdjęcie podczas wspólnych zakupów świątecznych. To młody Draco
Malfoy był ich sponsorem. Czyżby, w takim razie, Granger chodziło jedynie o
pokaźny majątek, zgromadzony w skarbcu Malfoyów?
Anonimowe źródła donoszą, że młoda
czarownica, napoiła bogatego arystokratę Amortencją. – W tym momencie, naprawdę zła Ginny
przerwała ojcu:
– Co to za brednie?! Tato, kto napisał ten artykuł? –
Pan Weasley przewrócił na następną stronę i odczytał dane autora:
– Rita
Skeeter.
– A to,
stara… – Ginny nie dokończyła, widząc spojrzenie swojej mamy.
–
Powstrzymaj język, młoda damo – upomniała ją pani Weasley. – Przecież nikt jej w to nie uwierzy. – Artur
podał żonie gazetę.
– Spójrz na
fotografię – powiedział. Na pierwszej stronie znajdowało się olbrzymie zdjęcie
Hermiony i Draco, podczas wybierania świątecznej choinki. Państwo Weasley
spojrzeli wyczekująco na Ginevrę, jakby miała im to wszystko wytłumaczyć.
– Nic o tym
nie wiem – oświadczyła Ginny i ogarnęła ją złość na Hermionę. Prefekt naczelna
nie chciała spędzić z nimi świąt, bo wolała zabawiać się z Malfoyem. Ginevra
prychnęła i wstała od stołu.
– Nie jestem
już głodna i może lepiej nie dawajcie gazety chłopakom.
– Ginny! –
oburzyła się Molly. – Chcesz okłamać własnego brata?
– Dla jego
dobra – powiedziała rudowłosa dziewczyna i zniknęła na schodach.
*
Pansy
obudziła się po ósmej i pierwsze co zauważyła to brak Zabiniego. Niedaleko
drzwi stał spakowany kufer jej przyjaciela i duża torba. Ślizgonka wstała,
rozglądając się za jakimiś ubraniami. Zaraz uświadomiła sobie, że przecież
nocowała w sypialni Blaise’a, a jej ubrania zostały w pokoju dla gości. Wyszła
na korytarz, rozglądając się niepewnie. Bardzo nie chciała spotkać Zofii
Zabini.
Kwadras
później, była ubrana i gotowa do podróży. Postawiała swój kufer przy drzwiach i
wyszła z pokoju w celu znalezienia Blaise’a. Nie musiała długo szukać. Ślizgon
właśnie wychodził ze swojej sypialni.
– Już się
bałem, że uciekłaś beze mnie – rzucił na powitanie. Pansy uśmiechnęła się,
wywracając oczami. – Skrzaty przygotowały śniadanie, możemy zjeść u mnie w
sypialni, żeby moja matka…
– W porządku
– przerwała mu Pansy. – Możemy zjeść w jadalni.
– Na
pewno? Wiesz…
– Jest okej
– zapewniła dziewczyna i uśmiechnęła się, jakby na potwierdzenie swoich słów.
Zabini nadal nie był przekonany, ale uległ przyjaciółce i zeszli do jadalni.
Zofia Zabini
siedziała w salonie, ale nie zaszczyciła ich ani jednym spojrzeniem. Zupełnie
zignorowała również, grzeczne „dzień dobry” Pansy. Czytała „Proroka
Codziennego” i uśmiechała się pod nosem. Upewniła się jedynie w przekonaniu, że
Blaise kategorycznie nie powinien wdawać się z w żadne związki.
Pansy i
Zabini zjedli obfite śniadanie, żartując od czasu do czasu. Zastanawiali się
również dokąd powinni się udać. Pansy nie miała pojęcia, w jakim stanie
znajduje się jej dom, po brutalnym zamordowaniu jej rodziców przez Voldemorta.
Od tamtego czasu nie odważyła się tam wrócić. Pomieszkiwała u Zabiniego, a
potem wróciła do Hogwartu, zupełnie odcinając się od tematu śmierci w jej
rodzinie. Aż do momentu pojawienia się
ojca Mirabell. Pomyślała, bo choć od września minęło sporo czasu, Parkinson
nadal rozpamiętywała to spotkanie.
– A może po
prostu wrócimy na święta do Hogwartu? – podsunął Blaise, smarując kolejną bułkę
masłem.
– To chyba
dobry pomysł – zgodziła się Pansy. Oboje byli usatysfakcjonowani rozwiązaniem
ich problemu. Dokończyli śniadanie, a potem zabrali swoje bagaże i opuścili
posiadłość Zabinich. Mimo sprzeciwu Pansy, nie pożegnali Zofii ani jednym
słowem.
Podróż była
długa i męcząca. Zanim dotarli do Hogsmeade minęło południe. Ani Blaise ani
Pansy nie byli mistrzami aportacji, toteż męczyli się ze świstoklikami cały
poranek. Znów zaczął padać śnieg, a oni, zmęczeni podróżą, postanowili wejść do
„Trzech mioteł” na piwo kremowe. Bar jak zwykle był pełen gości, ale znalazło
się kilka wolnych miejsc. Parkinson wybrała stolik pod oknem.
– Nie
byliśmy tu całe wieki – zauważył Zabini, zdejmując płaszcz. Pansy uśmiechnęła
się do niego.
– Kiedyś
przychodziłam tu tylko po to, żeby dosiąść się do Draco. Merlinie, ale byłam
głupia…
– A teraz? –
zapytał Blaise, przyglądając się jej ciekawie.
– Teraz, co?
– Parkison zmarszczyła brwi.
– Dla kogo,
mogłabyś tu przychodzić? – Na usta Blaise wpełzł cwany uśmieszek, brunetka
wywróciła oczami.
– Jeśli
chcesz mnie o coś zapytać, zapytaj wprost.
– Mam
wrażenie, że zgodziłaś się za te udawane zaręczyny, żeby zrobić Potterowi na
złość.
– Ja…
– To nie
było pytanie – dodał zaraz Zabini. Pansy milczała, mieszając swoje piwo
kremowe, które jakiś czas temu przyniosła im właścicielka.
– Czyli
jednak? – Zabini wspaniale się bawił, nigdy by nie przypuszczał, że Pansy,
zakocha się w kimś takim, jak Potter.
– Dlaczego
wałkujemy ten temat? – zapytała zrezygnowana.
– Bo nie
mogę uwierzyć, że lecisz na Pottera. To całkowite przeciwieństwo Draco…
– To źle? –
zapytała Pansy i napiła się kremowego piwa.
Blaise wzruszył ramionami. Doskonale zdawał sobie sprawę jak bardzo
Pansy się zmieniła. Wcześniej irytowała swoim towarzystwem, teraz była
wyborowym kompanem.
– Potrafisz
sobie wyobrazić swój związek z Potterem?
– Blaise,
nie sądzę, że o to tutaj chodzi, prawda? – zapytała Pansy, przeszywając go
swoim bystrym spojrzeniem. Ślizgon zrezygnowany spuścił głowę.
– Oczywiście
masz rację – przyznał.
– Więc?
– Myślisz,
że związek Ślizgona i Gryfonki ma jakąś przyszłość, przecież… Jesteśmy zupełnie
różni, wyznajemy inne wartości. Obracamy się w innym towarzystwie.
– Czyżby
Ginny Weasley nie była kolejnym „trofeum”? – zapytała ze śmiechem Ślizgonka. Zabini
zamilkł na dłuższą chwilę. W ciszy popijali piwo kremowe.
– Wiesz,
kupiłem jej prezent – wypalił nagle Blaise. Kąciki ust Pansy uniosły się ku
górze.
– I co?
– Nie wiem,
czy powinienem go wysłać sową, bo…
– Wolałbyś
dać jej go osobiście – dokończyła Pansy. Zabini przytaknął, a potem podrapał
się w tył głowy.
– Co
kupiłeś? – zapytała Pansy, naprawdę ciekawa, co wymyślił jej przyjaciel. Oni od
kilku lat umawiali się, że nie dają sobie prezentów, bo za dużo z tym zachodu.
Blaise wyjął miniaturowe pudełeczko, a potem, za pomocą różdżki przywrócił mu
pierwotny rozmiar.
– Nosiłeś to
cały czas przy sobie? – zapytała zdziwiona Pansy.
– Na
wypadek, gdybym ją spotkał. – Zabini podał granatowe, aksamitne opakowanie
przyjaciółce. Pansy otworzyła je i uśmiechnęła się szeroko. Na bordowej
poduszeczce ułożony był srebrny naszyjnik, jednak największe wrażenie zrobiła
na dziewczynie zawieszka. Był to niewielki kwiat lotosu, jednak przyjrzawszy
się dokładniej, Ślizgonka wyłapała wiele detali, które sprawiały, że całość
była przecudowna.
– Jest
przepiękny – powiedziała w końcu, nie mogąc wyjść z podziwu. Nie sądziła, że
jej przyjaciel ma tak dobry gust.
– Kwiat
lotosu symbolizuje między innymi spotkanie dwóch światów, pomyślałem…
– Zrobiłeś
się sentymentalnym romantykiem – zaśmiała się Parkinson i oddała przyjacielowi
pudełeczko. Blaise przypomniał sobie, że dla Pansy również ma prezent. Wisiorek
z pikującym w dół smokiem, który tak bardzo jej się podobał, gdy wybierali
pierścionek. Czekał na odpowiedni moment, żeby jej go podarować.
– Dziewczyny
lecą na takie głupoty – mruknął w odpowiedzi, chowając pudełko.
Dopili piwo
kremowe i ruszyli w stronę zamku, ciągnąć za sobą kufry.
*
Koło
czwartej popołudniu Hermiona się przebudziła. Przerażona spojrzała na zegar
ścienny. Wyskoczyła z łóżka, odrzucając kołdrę. Jej przyjaciele mieli przyjść za
godzinę, a ona nic jeszcze nie przygotowała. W dodatku nie miała różdżki, żeby
pomóc sobie czarami. Przemilczała przekleństwo, które cisnęło jej się na usta.
Wbiegła do łazienki i zaczęła zrzucać z siebie ubranie, jednocześnie odkręcając
wodę w prysznicu. Nałożyła pastę na szczoteczkę do zębów i próbując odstawić
tubkę z powrotem na umywalkę, zrzuciła flakonik perfum na ziemie. Narobiła
trochę hałasu, a zaraz potem usłyszała jak ktoś wbiega po schodach. Malfoy
zapukał do drzwi łazienki.
– Granger,
wszystko w porządku? – Usłyszała jego głos i pośpiesznie zaczęła płukać usta
wodą, żeby pozbyć się pasty i odpowiedzieć.
– Tak –
odkrzyknęła w końcu. Draco zamarł z ręką na klamce, ale odsunął się po chwili.
– Dlaczego
mnie nie obudziłeś? – zapytała Hermiona, podnosząc swoje ubrania i wrzucając je
do kosza na brudną bieliznę.
– A miałem?
– zapytał Draco, uśmiechając się pod nosem. Hermiona nic nie odpowiedziała,
tylko weszła pod prysznic.
Dziesięć
minut później wyszła spod ciepłego strumienia i wytarła ciało ręcznikiem.
Zagryzła wargę, uświadamiając sobie, że nie zabrała czystych ubrań. Panna
Granger rozejrzała się bezradnie, a potem owinęła ręcznikiem. Przyłożyła ucho
do drzwi, nasłuchując, czy jej współlokator nadal jest na korytarzu.
– Malfoy? –
zapytała cicho, szczerze licząc, że nikt nie odpowie.
– Utopiłaś
się tam? – Usłyszała zaraz i odsunęła się od drzwi.
– Mógłbyś
zejść na dół?
– Granger,
na pewno wszystko w porządku? – zapytał rozbawiony Malfoy, wpatrując się w
drzwi. Stał dokładnie naprzeciwko z rękoma w kieszeniach ciemnych spodni.
Świetnie się bawił, bo podejrzewał w jakich okolicznościach znalazła się
Hermiona.
– Tak, po
prostu… – Panna Granger zamilkła, zbierając myśli. – Po prostu nie zabrałam
ubrań, możesz… – Przerwał jej, coraz bardziej uradowany:
– Przyniosę
ci je. – Serce panny Granger zaczęło walić jak oszalałe.
– Nie!
–krzyknęła. – Nie wchodź do mojej sypialni!
– Nie ma
problemu, Granger. Zaraz coś przyniosę – odkrzyknął Ślizgon, zupełnie ją
ignorując. Hermiona wiedziała co zaraz się stanie. Była pewna, że jedyną
rzeczą, którą Malfoy znajdzie będzie skąpa, jak na nią, bielizna, którą dostała
od Ginny. To miał być żart i panna Granger nigdy nie zamierzała założyć nic, z
tamtego kompletu. Nie chciała go również wyrzucać od tak, z sentymentu. Co z
tego, że leżał na samym dnie jej komody? Blondyn z pewnością go znajdzie i
będzie miał świetną okazję, żeby się z niej ponabijać. Zażenowana ukryła twarz
w dłoniach.
Malfoy
ostrożnie otworzył drzwi i wszedł do sypialni Hermiony. Pokój nie był duży,
raczej przytulny i zawalony książkami. Duże łóżko, szafa, biurko i komoda. To
ona stała się celem Ślizgona. W pierwszej szufladzie nie znalazł nic, prócz
stosów grubych rajstop, zamknął ją zaraz i otworzył następną. Uśmiechnął się widząc równy stosik czystych, białych majtek. Obok na kupce leżały
takie same w innych kolorach. Już miał otworzyć kolejną szufladę, kiedy
spostrzegł, że jedna para różni się krojem od pozostałych. Z dna wyjął
ciemnoczerwone figi. Zagwizdał cicho. Nie chciało mu się wierzyć, że Hermiona
kiedykolwiek je ubrała. Zaraz się o tym przekonał, widząc nieoderwaną metkę.
Pokręcił głową z niedowierzaniem i szybko oderwał metkę, chowając ją do
kieszeni spodni. W następnej szufladzie próbował znaleźć stanik do kompletu z
figami, ale nie udało mu się, więc zadowoli się zwykłym biustonoszem, pokrytym
odrobiną koronki. Najchętniej na tym by poprzestał, ale nie zamierzał bardziej
denerwować Gryfonki. Otworzył jej szafę i przejrzał zawartość. Skrzywił się
teatralnie, widząc ilość swetrów i golfów. Znalazł również prostą, sukienkę z
długim rękawem i pół-golfem. Rozłożył ją na podłodze i wprowadził kilka
modyfikacji. W takich chwilach doceniał uroki transmutacji.
Zadowolony z
siebie stanął pod drzwiami łazienki.
–
Przyniosłem ci ubranie – powiedział. Hermiona się nie odezwała, więc chwycił za
klamkę.
– Wchodzę –
powiedział, powstrzymując uśmiech. Jednak kiedy otworzył drzwi, łazienka była
pusta. Zmrużył oczy i rozejrzał się
dokładnie. Gdzie się podziałaś, Granger? Zapytał sam siebie i powoli wycofał się z
łazienki. Wtedy drzwi w końcu korytarza się otworzyły. Hermiona wyszła z pokoju
gościnnego, w którym spał Malfoy. Widział uśmiech tryumfu na ustach Gryfonki.
Zlustrował ją wzrokiem i zamarł. Dziewczyna powoli podeszła do Draco. Miała
bose stopy i praktycznie gołe nogi. Koszula Ślizgona sięgała jej połowy uda, a
spod niej wystawały niebieskie bokserki w białą, nieregularną kratkę. Wyciągnęła
ręce po ubrania, które przyniósł Malfoy. Chłopak w pierwszym momencie chciał je
oddać, ale zaraz zorientował się, że może się z panią Prefekt podroczyć.
Otrząsnął się z pierwszego szoku, a na jego ustach pojawił się cwany uśmieszek.
– Dzięki, że
przyniosłeś moje ubranie – powiedziała Hermiona i próbowała je zabrać, ale
Draco cofnął się szybko.
– Możemy się
zamienić.
– Co? –
Panna Granger zmarszczyła brwi.
– Oddam ci
twoje ubrania, jeśli ty oddasz moje.
– Teraz? –
Uśmiech zniknął z ust Hermiony. Malfoy kiwnął głową.
– Nie mamy
zbyt wiele czasu, chyba, że chcesz, żeby twoi przyjaciele oglądali cię w moich
bokserkach.
– Dupek –
mruknęła panna Granger. Rozważała przebiegnięcie obok Ślizgona i zabunkrowania
się w sypialni, ale raczej nie miała z nim szans. To się teraz zdziwisz, Malfoy. Pomyślała mściwie, ale serce jej
biło jak oszalałe. Draco czekał na to, co wymyśli Granger, ale zupełnie go zaskoczyła. Szybkim
ruchem zdjęła jego bokserki i zostawiła bieliznę na podłodze. Blondyn był w
takim szoku, że jego usta odrobinę się otworzyły i tak już zostały. Hermiona
czuła, że jej policzki poczerwieniały, ale nie dała po sobie poznać zażenowania
w żaden, inny sposób. Dumnie wyciągnęła rękę po swoje ubranie. Malfoy
otrząsnął się dopiero po chwili i nadal wpatrując się w nagie nogi
Gryfonki podał jej bordowe figi.
Hermiona spodziewała się tego, więc bez słowa je zabrała i włożyła na siebie.
Bielizny nie było widać spod długiej koszuli Malfoya. Ślizgonowi odebrało mowę.
Jedynie wpatrywał się w ciało Hermiony. Doszedł do wniosku, że Gryfonka musi
mieć naprawdę miękką skórę. Dostrzegł jakiś ruch, a potem gwałtownie wciągnął
powietrze, orientując się, że Gryfonka zaczęła rozpinać guziki koszuli. Rzuciła
mu rozbawione spojrzenie, specjalnie odwlekając moment rozpięcia następnych
guzików. Tego było mu za wiele. Wolną ręką odciągnął dłoń Hermiony od materiału
koszuli i poddał jej resztę ubrań. Minął
ją i odszedł bez słowa, nie móc wyjść z ciężkiego szoku.
*
– Choć, bo
się spóźnimy! – krzyknął Ron, stojąc u podnóża schodów. Miał na sobie prostą,
białą koszulę i eleganckie spodnie. W ręce trzymał bukiet kwiatów i pudełko z
prezentem dla Hermiony. Trochę się denerwował, wiedząc, że będzie musiał jej
powiedzieć co zaszło między nim a Astorią, w dodatku nie chciał się spóźnić, a
Ginny chyba po raz trzeci wracała się po coś na górę. Harry czekał na progu
kuchni, obładowany jedzeniem, które spakowała im pani Weasley. Upewnił się, że
w jego kieszeni spoczywa wieczne pióro, które kupił dla Hermiony. Ginny zbiegła
na dół w zupełnie innej kreacji i wzięła od Harry’ego kilka pakunków.
– Już jestem
gotowa – oznajmiła, obwiązując szyję szalikiem. Ron wywrócił oczami i ubrał
kurtkę.
–
Idziemy? – zapytał Harry, coraz bardziej
się niecierpliwiąc. Wtedy zatrzymała ich pani Wealey.
– Weźcie
jeszcze to pudełko. – Wręczyła je Ronaldowi.
– Co to
takiego? – zapytała Ginevra, wpatrując się w świąteczny papier, jakby miała
rentgen w oczach. Molly zwróciła się bezpośrednio do córki:
– Jeśli
dzisiejsza gazeta była prawdziwa, może się przydać – powiedziała, a Harry i Ron
podejrzliwie zmrużyli oczy. Giny poważnie pokiwała głową i zabrała pudełko z
rąk brata.
– Dzięki
mamo. – Ucałowała panią Weasley na pożegnanie, a kiedy Molly wyściskała również
Harry’ego i Rona w końcu opuścili Norę.
Musieli
wejść na wzgórze za domem państwa Weasley, bo stamtąd odlatywał świstoklik. W
końcu, dysząc i sapiąc, wspięli się na górę. Zdążyli idealnie i chwytając starą
oponę aportowali się do mugolskiej części Londynu.
– Co było w
dzisiejszej gazecie? – zapytał Ron, kiedy szli w stronę domu Hermiony.
– Sceeter
napisała głupowaty artykuł i mama teraz panikuje – odpowiedziała wymijająco
Ginevra, ale Ronowi chyba to wystarczyło, bo o nic więcej nie pytał.
W końcu
stanęli przed drzwiami domu państwa Granger. Ron poczuł się nieswojo, ostatni
raz tu był w połowie wakacji, gdy Hermiona zapłakana opuszała to miejsce. Wziął
głębszy wdech i zapukał do drzwi. Niemal upuścił kwiaty na podłogę, kiedy
otworzył mu Draco Malfoy. Harry był w równie wielkim szoku i jedynie Ginny
spodziewała się czegoś podobnego. Bardzo nie chciała wierzyć w artykuł Sceter,
ale teraz… Cała trójka stała przed
domem, milcząc. Ron w ogóle nie rozumiał co się dookoła działo, Harry miał
wrażenie, że to wszystko było jedynie snem. Ginny przypominała sobie ostatnie
dwa miesiące, doszukując się czegoś, czego nie zauważyła.
– Wejdźcie
do środka – powiedział w końcu Malfoy i odsunął się od drzwi. Ron przepuścił
Ginny przodem. Sam nie był zdolny do zrobienia choćby kroku.
Ginevra
pewnie weszła do domu państwa Granger, Draco wziął od niej pakunki, kiedy
zdejmowała płaszcz i szal.
– Dzięki –
powiedziała nieco zdziwiona. Ślizgon nie mógł ukryć rozbawienia.
– Po ich
minach, wnioskuję, że wam nie powiedziała. – Zerknął w stronę Rona i Harry’ego,
którzy nadal stali przed domem. Ginny pokręciła głową.
– Nie.
– Ale ty nie
jesteś zaskoczona – zauważył Malfoy i wskazał dziewczynie drogę do salonu.
– Byliście
na pierwszej stronie Proroka. – Draco przystanął.
– Że co? –
Ginny zaczęła grzebać w torebce, aż w końcu wyjęła z niej gazetę i podała
Draco.
– Lepiej nie
pokazuj tego Hermionie – powiedziała. – Pójdę po nich – dodała zaraz i wróciła
na werandę. Malfoy został z pakunkami pełnymi jedzenia i gazetą. Wszedł do
kuchni, gdzie Hermiona jego różdżką, doprawiała kolację. Położył zapakowane
jedzenie na blat. Zerknął w stronę Gryfonki i z uznaniem stwierdził, że wygląda
świetnie w przerobionej przez niego sukience. Wprawdzie mogłaby być krótsza,
ale wtedy Granger z pewnością by jej nie włożyła.
– Twoi
goście, sterczą przed domem i wyglądają jakby zobaczyli ducha – poinformował
dziewczynę. Hermiona odwróciła się do niego i odłożyła różdżkę. Już miała wyjść z kuchni, kiedy zauważyła coś
jeszcze.
– Co to za
pakunki? – Malfoy wzruszył ramionami.
– Weasley je
przyniosła. – Hermiona stwierdziła, że zajmie się tym potem. Ruszyła w stronę
przedpokoju. Trójka jej przyjaciół już tam stała i zawzięcie nad czymś
debatowali. Jednak to nie było teraz ważne. Łzy szczęścia stanęły jej w oczach,
kiedy po tak długim czasie w końcu ich zobaczyła. Ginny po prostu się na nią
rzuciła, zaciskając ręce wokół jej szyi. Nawet nie wiedziały, co mają sobie
powiedzieć, ale w tamtej chwili, słowa były zbędne. Następnie Harry objął ją w
niedźwiedzim uścisku. Po chwili postawił Hermionę na ziemi i poprawił
przekrzywione okulary. Na końcu korytarza stał Ron. W ręce trzymał bukiet
kwiatów i niepewnie spoglądał na szatynkę. Hermionę coś ścisnęło za serce na
ten widok. Podbiegła do niego i bez słowa rzuciła mu się na szyję. Ron objął ją
czule, a kiedy zanurzył nos w jej włosach, poczuł się naprawdę dobrze. Jakby
ostatnie kilka miesięcy kłótni nigdy się nie wydarzyły. Kiedy Hermiona oderwała
się od niego, podarował jej kwiaty. Odłożyła je na komodę w przedpokoju, a
potem pocałowała swojego chłopaka. Ginny i Harry nie wiedząc co ze sobą zrobić,
patrzyli to w sufit, to w podłogę.
– Dajmy im
trochę prywatności – mruknęła w końcu Ginny, idąc do salonu. Harry podążył za
nią, choć perspektywa konfrontacji z Malfoyem nie napawała go optymizmem. W
ogóle nie rozumiał, co Ślizgon robił w domu jego przyjaciółki. W salonie
państwa Granger zamiast kanapy i kawowego stolika stał długi stół gotowy
pomieścić osiem osób. Ginny od razu wpadła w oko ogromna choinka przyozdobiona
w czerwień i srebro. Uśmiechnęła się pod nosem, przypominając sobie zdjęcie na
pierwszej stronie Proroka.
– Ładna
choinka – zwróciła się do Malfoya, który stał do nich tyłem, wyglądając przez
okno. Blondyn posłał rudowłosej Gyfonce mordercze spojrzenie. Zdążył się
zapoznać z artykułem pani Sceter. Zapanowała cisza, podczas której Harry
mierzył Ślizgona nieprzychylny spojrzeniem.
– Pójdę
sprawdź co z kolacją – powiedziała Ginevra, wycofując się do kuchni. Nie mogła
wytrzymać tego dziwnego napięcia.
– Nie gap
się tak, Potter – rzucił Draco, a Harry zamrugał kilka razy.
– Co tu
robisz? – zapytał oschle Gryfon. Blondyn wzruszył ramionami i schował ręce do
kieszeni.
– Dotrzymuję
Granger towarzystwa.
– Nikt cię o
to nie prosił – warknął Harry.
– Dopóki
Granger będzie chciała żebym został, zostanę – powiedział spokojnie Draco, nic
sobie nie robiąc z Gryfona, który był na skraju wytrzymałości. Harry głowił się
co Ron i Hermiona robią tak długo. Rozumiał, że się długo nie widzieli, no ale…. W salonie znów zapanowała cisza.
*
Hermiona
poczuła się niepewnie, kiedy Ron oznajmił, że muszą poważnie porozmawiać.
Cieszyła się, że w końcu go widzi, ale za każdym razem, gdy patrzyła w jego
niebieskie oczy, z tyłu głowy miała Malfoya. Ronald złapał jej dłoń, wyraźnie
się denerwował.
– Muszę ci o
czymś powiedzieć i masz pełne prawo być wściekła. Nie chciałem tego przed tobą
ukrywać, nie potrafiłem. To zabijało mnie od środka. Zrozumiem, jeśli… Jeśli…
– O co
chodzi, Ron? – zapytała dziewczyna, czując się coraz dziwniej.
–
Pocałowałem Astorię. – Nastała cisza, pełna napięcia i oczekiwania. Hermiona
poczuła łzy pod powiekami. Nie dlatego, że została zdradzona. To zeszło na
dalszy plan. Nie mogła sobie wybaczyć, że całowała Malfoya tyle razy i nie
miała wyrzutów sumienia, podczas gdy Ron… Nie
zasługuję na niego. Pomyślała, a łzy, z którymi walczyła, popłynęły po jej
policzkach. Zrozumiała, że nigdy nie pokochała Rona tak bardzo, jak on ją. On
wyrzucał sobie pocałunek z Astorią, a ona bez wyrzutów sumienia potrafiła
rozebrać się przed Malfoyem.
–
Przepraszam – powiedział Gryfon, czym wyrwał Hermionę z jej ponurych rozmyślań.
Dziewczyna objęła go za szyję i mocno przytuliła. Ronald był nieco
zdezorientowany, ale gładził ją uspokajająco po plecach.
– Nie
zasługuję na ciebie – wyszeptał tuż ponad jej głową. To wyznanie sprawiło, że
Hermiona znów zaczęła szlochać. Jestem
podła. Pomyślała, przypominając sobie wszystkie chwilę, w których chciała,
żeby Draco ją pocałował. Ty nie miałaś
wyrzutów sumienia. Wyrzucała sobie. W końcu puściła szyję chłopaka i ujęła
jego dłoń.
– Ron,
jesteś wspaniały. O wiele bardziej dzielny niż ja kiedykolwiek będę. Nie mam
żalu o ten pocałunek i jedyną osobą, którą możemy winić za to wszystko jestem
ja.
– Proszę nie
mów tak. – Ron nie potrafił patrzeć jej w oczy, widział w nich tylko smutek. –
Nigdy nie chciałem, żebyś przeze mnie płakała.
– Hermiona uśmiechnęła się, ocierając łzy.
– Kocham
cię, Ron – powiedziała.
– Ja ciebie
też – odparł zaraz Gryfon, ale dziewczyna pokręciła głową.
– Ale nigdy
nie pokocham cię, tak mocno, jak ty kochasz mnie. Nie zasługuję na ciebie.
– Błagam nie
mów tak – powiedział Ronald łamiącym się głosem. Hermiona przyłożyła zimne
dłonie do jego policzków, stanęła na palcach i pocałowała go w czoło.
–
Przepraszam – szepnęła – chcę, żeby było jak kiedyś.
– Chcesz,
żebyśmy zostali przyjaciółmi? – zapytał nieco zdziwiony. Był przekonany, że
Hermiona z nim zerwie i już nigdy nie wrócą do tego co było. Skinęła głową.
– Dobrze,
zrobię dla ciebie wszystko.
– Chcę,
żebyś znalazł kogoś lepszego ode mnie. Chcę, żebyś był szczęśliwy.
– Wybaczyłaś
mi, więc jestem. – Przytulił ją do siebie. Stali tak dłuższą chwilę, aż w progu
nie pojawiła się Ginny.
– Długo
jeszcze? Będziemy jedli zimną kolację – oznajmiała, zupełnie nie zdając sobie
sprawy, jak ważna scena przed chwilą miała miejsce.
– Już
idziemy – odpowiedział Ronald, nadal tuląc do siebie Hermionę. Już wiedział, że
będzie mu jej brakować.
*
Za kwadrans
szósta cała piątka zasiadła do kolacji. Niezręczna cisza była wręcz nie do
zniesienia. Harry co chwilę wilkiem spoglądał na Malfoya, Ron grzebał w
talerzu, nie wiedząc co myśleć o jego rozstaniu z Hermioną. Ginny posyłała
pytające spojrzenia swojej przyjaciółce, a szatynka starała się ją ignorować.
Jedynie Draco wydawał się być obojętny na wszystko. Jak zawsze. Pomyślała Hermiona i uśmiechnęła się pod nosem. Przez
bite piętnaście minut było słychać jedynie szczęk sztućców. Wtedy ktoś
zadzwonił dzwonkiem do drzwi.
– Ja
otworze! – Harry wstał do stołu, nie mogąc wytrzymać niezręcznego napięcia.
Przeszedł przez korytarz, a potem przekręcił zamek w drzwiach. Niemal zszedł na
zawał, stając twarzą w twarz z Pansy Parkinson i Blaisem Zabinim.
Mi się podoba rozdział i cxekam na następny!
OdpowiedzUsuńMówiąc szczerze to bym chciała czytać cały czas twoje opowiadania, ale to nie możliwe.
Rozdział jest wspaniały-Nawet bym się nie zorientowała, że jest inny- Ale to może przez to atmosfere w opowiadaniu.
Czekam na naxta!
Rozdział, jak zwykle nie do opisania. Podczas czytania zanosiłam się salwami śmiechu. Nie mogłam się opanować. :p Jestem ciekawa, jak Harry poradzi sobie z towarzystwem Pansy. No i oczywiście nie byłabym sobą, gdybym zapomniała o Blinny. XD Mam szczerą nadzieję, że w 64 rozdziale już się pojawi coś więcej w tym temacie. <3 Dramione jest idealne. Nic dodać, nic ująć. Szczególna radość pojawia się, gdy uświadamiam sobie, że next jeszcze we wrześniu. Szczególnie, że "Dom Salazara..." jest bardzo dobry na poprawę humoru. (wg. mnie)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
Kate Avicii
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo było super! Musisz jak najszybciej napisać kolejny rozdział! Niech będzie więcej Blinny!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle niesamowity! Ta scena, kiedy Hermiona prosiła o ubrania Draco - nieziemska! I to zdezorientowanie Malfoya :D Fajnie, że całą piątką spędzają święta... czekaj, czekaj... chyba siódemką :D Pansy i Blaise! No, no akcja się rozkręca! Nie mogę się doczekać konfrontacji Ginny-Blaise i Harry-Pansy! A ta scena Rona i Hermiony - po prostu idealna <3 Kocham twoją twórczość, serio! Zawsze poprawia humor. Jedyne co złe to to, że te rozdziały są tak ciekawe, że czyta się je z prędkością światła i strasznie szybko się kończą :( No ale cóż... warto czekać, naprawdę! No nic, kończę ten komentarz. Mam nadzieję, że szybko napiszesz kolejny, bo nie mogę się doczekać tego spotkania. Brakuje tu tylko sióstr Greengrass, Nevilla, Parvati i Theodora. Ah no i Filcha, McGonagall i Hagrida hah :D Wtedy dopiero byłaby impreza XD Dobra serio kończę! Życzę weny i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBuziaki,
M.
Kończenie. w. takim. momencie. powinno. być. zakazane. Harry niemal zszedł na zawał? A co mam powiedzieć o sobie!? W poprzednim komentarzu napisałam,że liczę na akcję z nimi wszystkimi i wszyscy pojawiają się na imprezie!! :D Akcja łazienkowa była genialna, w ogóle cały rozdział chichrałam się sama do siebie. xD Mam nadzieję, że w następnym rozdziale wyjaśni się jak Pansy i Zabini dostali się do domu Hermiony. ALE BĘDZIE SIĘ DZIAŁO.. Hermiona i Malfoy z Ronem, Zabini i Ginny i Pansy z Harrym!!! :D Nie mogę się doczekać, będzie epicko! Weny!
OdpowiedzUsuńMelduję się na 2 miejscu a komentarz napiszę jutro bo już późno a jutro szkoła !! Dobranoc :*
OdpowiedzUsuńYyy nie wiem jak to się stało komentarz był długi i wybitnie rozwinięty Ale go nie ma -,-
UsuńWięc mogę napisać tylko ze jest świetny oraz ze życzę weny i powodzenia ;*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRozdział bez rewelacji. Na szczęście Hermiona zerwała z Ronem. Wszystko poszło spokojnie, co mnie niezmiernie cieszy. Twój Weasley jest taki kanoniczny. Robi się czerwony ze złości, nie cierpi Slytherinu, ale to po prostu taki przyjacielski Misiek. Skoro przybyła Penny, będzie się działo :))
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i pozdrawiam
KH
Aaaaaaaaa! Fantastyczny rozdział!
OdpowiedzUsuńWeny, weny i jeszcze raz weny. Czekam na kolejny!
~K
To jest takie wspaniałe! Już się nie moge doczekać nowego rozdziału! Prosze dodaj jak najszybciej! Życzę dużo weny i zapraszam do mnie :D
OdpowiedzUsuńhttp://harrypotter-innahistoria.blogspot.com/?m=1
Zapraszam do wirtualnego Hogwartu. Jest to szkoła oparta na realiach Harry'ego Pottera. Opieramy się na poznawaniu tego jego świata przez zabawę oraz naukę na zajęciach takich jakie były w Hogwarcie, ale nie tylko! Zabawa i przyjaźnie na całe życie gwarantowane :) www.winsford.xaa.pl
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem rozdział wspaniały. Nie wiem czemu Ci się nie podoba. Końcowy zwrot akcji jest super!
OdpowiedzUsuńczekam rozdział wspaniały
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest świetne, czytam po parę rozdziałów dziennie. Dzisiaj przeczytałem ostatni Podejrzewam , że w następnym, wiele spraw się wyjaśni.Ciekawe jak rozwinie się związek Rona z Astorią. To chyba pierwsze opowiadanie w którym te dwie postacie coś do siebie czują. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń