Rozdział 55


Witam Was w nowym roku ;) Od razu musze się przyznać, że nie podoba mi się ten rozdział, czegoś w nim brakuje, ale mam nadzieję, że w następnym uda mi się zawrzeć więcej. Miałam jednodniowy poślizg z dodaniem rozdziału, ale jeden dzień chyba możecie wybaczyć :p Nie przedłużam i zapraszam do lektury. Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się 17 stycznia.
~Pani M.



Rozdział 55 – Czekolada i kwiaty.

– Pokaż to, no przestań. Daj mi rękę!  – W końcu brązowooka podała Ślizgonowi zranioną dłoń. Siedzieli na niskim, ceglanym murku w jednej z bocznych uliczek, połączonych prostopadle z ulicą Pokątną. Draco z fachowym skupieniem mruczał zaklęcia uzdrawiające, a panna Granger krzywiła się od czasu do czasu, kiedy to co większe pęcherze pękały i znikały.
– Gotowe – mruknął, wypuszczając jej rękę. Panna Granger ostrożnie zgięła palce. Nie czuła bólu.
– Druga – polecił Malfoy, wyciągając rękę po drugą dłoń Gryfonki. Hermiona już nic nie mówiąc, podała mu swoją dłoń. Uleczył ją z tym samym skupieniem co poprzednią. Po niespełna dwudziestu minutach od opuszczenia banku, pęcherze i oparzenia zniknęły z rąk dziewczyny.
– Mam masę pytań i nie ruszę się stąd bez porządnych odpowiedzi – powiedziała Hermiona, ubierając rękawiczki. Było naprawdę zimno, a śnieg padał i padał. Malfoy schował różdżkę.
– Wiesz, być może jesteś przyzwyczajona do ujemnych temperatur, ale ja nie zamierzam tutaj marznąć. Proponuję przejść się kawałek w stronę tej nowo otwartej pijalni czekolady. Tam obiecuję rozwiać twoje wątpliwości. – Uśmiechnął się, widząc jak jego towarzyszka przewraca oczami. Hermiona nic nie powiedziała i ruszyli przed siebie.
– Niebywałe, że dumny Draco Malfoy zaprosił mnie na kubek gorącej czekolady… – mruknęła na zaczepkę.
– Nie zaczynaj… – Parsknęła śmiechem. Kilka metrów dalej im oczom ukazał się szyld „Pijalnia czekolady madame Hopkit”. Malfoy otworzył przeszklone drzwi i puścił Hermionę przodem. Zajęli dwuosobowy stolik w kącie pomieszczenia. Hermiona zajęła miejsce plecami do okna, za to Draco świetnie widział ulicę. Zdęli płaszcze, czapki i rękawiczki, a potem Draco odwiesił wszystko na wieszak przy drzwiach. Wcześniej pomniejszył wszystko co zabrał ze skrytki w banku, więc księga, medalion oraz lusterko spoczywało w kieszeni jego spodni.
– Pójdę zamówić – rzucił do Hermiony i skierował swoje kroki w stronę wypolerowanej lady. Dziewczyna usiadła przy ich stoliku i obserwowała jak Ślizgon rozmawia z właścicielką. Domniemaną panią Hopkit. Zauważyła te wszystkie zmiany już dawno, ale dopiero teraz zdała sobie sprawę, że naprawdę w nie wierzy. Oparła policzek o zaciśniętą w pięść lewą rękę. Łokieć oparła na stole i wpatrywała się w punkt tuż nad głową Ślizgona. Zwariowałam. Zwyczajnie zwariowałam. Nie mogła uwierzyć, że kilka wspólnych chwil wystarczyło by tak zmieniła zdanie o Draconie Malfoyu. O nienawiści nie mogło być mowy. Więc co? Nie wiedziała. Z zamyślenia wyrwał ją jego głos:
– Dobrze się czujesz, Granger? – zapytał, marszcząc brwi i stawiając przed nią, parującą jeszcze, gorącą czekoladę z dużą porcją bitej śmietany wystającej ponad brzegi kubka.
– Co? Ah, tak, tak. Dziękuje – powiedziała.
– Zaczekaj mam pieniądze w kieszeni płaszcza, zaraz… – Zaczęła się podnosić z miejsca. Naturalne dla niej było, że powinna oddać chłopakowi pieniądze.
– Nie żartuj, nie ma mowy, że wezmę od ciebie te pieniądze.
– Wolałabym ci oddać choć część. – Zgromił ją wzrokiem.
– Nawet nie żartuj. – Nie odezwała się, a za to upiła spory łyk przepysznej czekolady. Trochę bitej śmietany zostało jej na górnej wardze, więc oblizała ją szybko.
– Świetna – skomentowała. Draco małą, srebrną łyżeczką zjadł najpierw całą bitą śmietanie, a potem wziął się za picie czekolady. Hermionie wydało się to śmieszne, przecież makuje lepiej, gdy wszystko łączysz…
– Co jest, Granger? – zapytał, kiedy od dłużejsz chwili przyglądała się jego sposobowi na gorącą czekoladę. Dziewczyna wzruszyła ramionami, ale po chwili zdecydowała, że zwróci mu ta uwagę:
– Chyba lepiej smakuje, jak pijesz czekoladę ze śmietaną. – Spojrzał na nią rozbawiony. Niemal niedowierzał, że zwraca uwagę na takie rzeczy.
– Mnie jest obojętnie, Granger. Poza tym kiedy dziewczyny oblizują wargi w ten sposób co ty, co pół minuty, być może jest na co patrzeć. Jeśli robi to facet, no cóż, zaczynam się zastanawiać nad jego orientacją…  – Spojrzała na niego szczerze zdziwiona, a potem oblała się rumieńcem. Wlepiła wzrok w blat stołu.
– Ja wcale, znaczy… Nie wiedziałam, że… – Parsknął śmiechem, widząc, że chce się wytłumaczyć.
– Daj spokój, Granger. To żadna nowość, że nie zdajesz sobie sprawy ze swojej kobiecości.
– A właśnie, że bardzo zdaję sobie sprawę – burknęła. Nie miała ochoty dłużej prowadzić, tej rozmowy. Obdarzył ją kpiącym uśmieszkiem. W spokoju dopili czekoladę. Kiedy Hermiona odstawiła pusty kubek, Malfoy stwierdził, że najwyższa pora porozmawiać z Gryfonką.
– Podobno miałaś jakieś pytania… – rzucił na zachętę. Szybko podniosła na niego wzrok, czekoladowe oczy wpatrywały się w jego bladą twarz. Poczuł się nieswojo. Odrzchąknął.
– Czyja to była skrytka? Tylko nie próbuj kłamać. – Uśmiechnął się arogancko. Bez słów zrozumiała, co chce jej powiedzieć. „Kłamać to moje drugie imię”.
– Ta informacja nie jest ci do niczego potrzebna – rzucił, nie patrząc jej w oczy. Jej mała pięść uderzyła w stół. Nachyliła się do niego.
– Do jasnej cholery! Właśnie, kogoś okradłam, mam prawo wiedzieć kogo.
– To była moja skrytka – powiedział spokojnie, bez zająknięcia. Parzył jej w oczy, nie kłamał. Hermiona odchyliła się na krześle, żeby przetrawić tę informację. Zaraz usłyszał jej podirytowany głos:
– Jak to twoja? Po jakiego się tam włamywaliśmy?  – Draco potargał sobie włosy.
– Może nie do końca moja…
– Malfoy – warknęła. – Nie drażnij się ze mną.
– Dobra, w rodzinie mojego ojca od wieków jest skrytka, do której wszyscy Malfoyowie zanoszą swoje sekrety, cenne przedmioty. Nie można z tamtą niczego wynieść, dlatego musieliśmy się włamać. Dlatego też, miałem klucz.
– Mogliśmy po prostu tam wejść i obejrzeć wszystko na miejscu. – Jak zwykle trafnie, zauważyła Hermiona. Westchnął.
– Czego mi nie mówisz? – zapytała otwarcie. Znów westchnął.
– To głupie, ale…
– Ale? – przerwała mu. – Chodzi o krew, tak? – Kiwnął głową. Nie chciał jej urazić, ale… Stop! Nie. Chciałem. JEJ. Urazić. Wdech, Draco. Wydech. Świetnie… Nie chciałem jej urazić. Nie chciałem…  Jakaś część podświadomości arystokraty przeżyła właśnie wstrząs. Aż tyle się zmieniło? Zadał sobie pytanie, ale doskonale wiedział, że odpowiedź jest krótka – tak. 
– Malfoy? – Pstryknęła palcami tuż przed jego nosem. Ślizgon otrząsnął się.
– Tak? Znacz, tak. Chodziło o krew, mój stryjeczny wuj miał obsesję na punkcie…
– To chyba dziedziczne – mruknęła. Zacisnął pod stołem ręce w pięści.
– Nie zaczynaj, Granger – warknął.
– To wciąż boli – wyrwało jej się, a wzrok utkwiony miała w jakiś punkt na stole. Myślami wydawała się być daleko.
– W każdym bądź razie, nie mogłaś wejść do tego skarbca – skwitował, kończąc temat. Hermiona nie wiedziała co powiedzieć. Uświadomiła sobie, że Draco nie chciał aby było jej przykro i dlatego nie wspominał nic o krwi. Nie wierzyła w to.
– Mam inne pytania.
– Słucham – powiedział, wzruszając ramionami. Siedzieli naprzeciwko siebie w tej uroczej pijalni czekolady i rozmawiali o dokonanym napadzie na bank. Iście futurystyczna scena. Na szczęście nikt nie przysłuchiwał się owej dwójce, mylnie biorąc ich za jedną z par.
– Zwrócimy to potem? – zapytała Hermiona, miała pierwsze wyrzuty sumienia. Dokonała kradzieży i nic nie było w stanie togo usprawiedliwić. Z pucharem Helgi Hufflepuff było inaczej, złota czara nigdy nie należała do Bellatriks.
– Nie zajdzie taka potrzeba, widzisz… Czasem Malfoyowie chcieli ukryć coś w chwili śmierci albo zagrożenia życia. Wtedy nie pędzili do banku, przywołując odpowiednie zaklęcie ich skarb materializował się w skrytce. Nie można go było wynieść, dlatego nie znajdziesz tam złota. Głównie to książki i czarnomagiczne przedmioty.
– Co zabrałeś ze skrytki? – zapytała panna Granger, patrząc podejrzliwie na blondyna.
– Tego dowiesz się wkrótce. Coś jeszcze?
– A jeśli nas złapią? – wypaliła, taka myśl dręczyła ją od jakiegoś czasu. Malfoy uśmiechnął się ironicznie.
– Boisz się? – Spiorunowała go wzrokiem.
– Oczywiście, że nie. – Prychnęła. – Zapominasz, że jestem Gryfonką.
– Nie tak łatwo o tobie zapomnieć… – rzucił. Przez umysł dziewczyny przelało się milion interpretacji tego zdania. Nie wiedziała, czy to rodzaj komplementu, obelgi, zwykłe zdanie, metafora? To była dla niej nowość, jakby Malfoy był jakiś nowy. Ślizgon zerknął na zegarek.
– Powinniśmy się zbierać, jeszcze trzeba odwiedzić Nokturn.
– Tak, masz rację – przytaknęła i uśmiechnęła się sztucznie. Mechanicznie podniosła się z krzesła i ruszyła w stronę wieszaka, na którym wisiał jej czarny płaszcz. Owinęła szyję szalem, a na dłonie założyła rękawiczki.
Kiedy wychodzili, uprzejma madame Hopkit pożegnała ich, jak przystało na właścicielkę lokalu. Draco otworzył przed Hermioną drzwi i uderzył w nią podmuch zimna. W pijalni faktycznie się ogrzała, a teraz znów marzł jej nos, a mróz szczypał w policzki. Momentalnie zrobiły się czerwone. Chłopak zauważył, że Hermiona jest strasznie milcząca, co było niezdrowo niepodobne do Granger. Ona właściwie sama nie wiedziała, dlaczego nagle zabrakło jej słów, pytań, sił. Miała dość wrażeń jak na jeden dzień. Okradłam ich. Znów wyrzuty sumienia zaczęły zatruwać jej głowę. Śnieg skrzypiał pod jej butami. Mimo że przed Hermioną tą samą drogę przemierzyło, do południa, tysiąc innych par butów, Draco dokładnie wiedział, które odbicie na śniegu należy do jego towarzyszki. Trzymał się z boku, podążając pół kroku za nią jak cień. Schował podbródek głębiej w kołnierzu płaszcza. Nie mówili nic, a cisza wcale żadnemu nie przeszkadzała.
W końcu stanęli przed boczną uliczką Pokątnej, prowadzącą na ulicę Śmiertelnego Nokturnu. Hermiona zatrzymała się, a Draco stanął tuż obok. Skradzione przedmioty nadal miał w kieszeni. Nie ciążyły mu, bo wiedział, że w pewnym sensie są częścią jego dziedzictwa, może nie powinien ich wynosić, ale były jego. W końcu odezwał się do Gryfonki:
– Gdzie idziemy najpierw? Jaki jest plan? – Pokręciła głową. Miała ochotę się rozpłakać z tej bezsilności. Nie wiedziała nic. Kompletnie nic. No co głupia liczyłaś? Na drogowskazy? Wyrzucała sobie, czując się jeszcze gorzej. Czuła, że zawiodła. Nie tylko Malfoya, ale przede wszystkim siebie. Chłopak widział łzy, cisnące się Granger do oczu. Odciągnął ją do wejścia na Nokturn.
– Wszystko w porządku? – Po raz pierwszy Hermiona widziała autentyczne zmartwienie na jego twarzy, jednak w tamtym momencie nie potrafiła tego docenić. Przełknęła ślinę, ale przez gulę w gardle nie potrafiła wykrztusić słowa. Nie tak to miało wyglądać. Właściwie sama nie wiedziała, jak mogła przyjść w takie miejsce nieprzygotowana. Draco położył ręce na jej ramionach.
– Weź się w garść, okej? – Spojrzała na niego oczami pełnymi łez. Nie miał pojęcia, co robić. Nie wiedział nawet dlaczego, dziewczyna tak się zachowuje.
– Możesz w końcu coś z siebie wykrztusić? Słuchaj nie jestem dobry w pocieszaniu ludzi czy coś, jak chcesz odstawię ci do Hogwartu, tam… – Wtedy poczuł jak Gryfonka oplata jego szyję rękami. Położyła mu głowę na ramieniu. Powoli się uspokajała. Młody Malfoy był zdezorientowany. Nie rozumiał co się dzieje, Hermiona zaczęła pochlipywać cicho. Czuł się zmieszany, łzy był dla niego bardzo osobistą rzeczą. Ręce, które miał opuszczone wzdłuż tułowia, nagle zaczęły gładzić Hermionę po plecach. Wsparł brodę na czubku jej głowy. Już nie płakała. Dał jej jeszcze kilka chwili. Draco doszedł do wniosku, że to wcale nie jest takie złe. Uczucia. Odkąd zaczął spędzać czas z Gryfonką poznawał zupełnie nowy świat. I być może brzmiało to tandetnie, ale arystokratę w ogóle to nie obchodziło. Odsunęła się od niego. Był zawiedziony, że zniknęło to przyjemne ciepło. Widział jej zmieszanie, wstyd. Wszystkie komentarze zatrzymał dla siebie, choć kilka perfidnych cisnęło mu się na usta. Przemilczał to wszystko.
– Chodźmy stąd – mruknął, obejmując ją ramieniem. Nie powiedziała nic, nie zadała żadnego pytania. Pozwoliła, żeby ją prowadził.
*
Harry i Pansy w końcu osiągnęli cel. Hogsmeade. Wioska tętniła życiem mimo mrozu i śniegu. Właściciel Miodowego Królestwa był z pewnością  wniebowzięty. Towar znikał z półek z prędkością światła. Pansy uśmiechnęła się, widząc zza witryną sklepu, dzieciaki w kolorowych szalach.
– My też tak wyglądaliśmy? – zapytała ze śmiechem. Harry wyprostował się, zwracając uwagę Ślizgonki.
– My byliśmy wyżsi… – Pansy parsknęła śmiechem. Przeszli obok Miodowego Królestwa. Nogi same ich poniosły do baru „Pod trzema miotłami”. Niestety wszystkie stoliki były zajęte. Madame Rosmerta uśmiechnęła się do nich przepraszająco, zmierzając w stronę drzwi.
– Niestety wszystko mam zajęte, kochani – powiedziała.
– Nic nie szkodzi – odparła Pansy.
– Może u Puddifoot* będzie coś wolnego – zaproponowała właścicielka.
– Nie lubię tego miejsca. – Rzucili jednocześnie Harry i Pansy. Popatrzeli na siebie zdziwieni, ale zaraz na usta Gryfona wstąpił uśmiech.
– No cóż, dziękujemy raz jeszcze. – Harry zwrócił się do madame Rosmerty, pożegnali się i opuścili pub. HChłopak nie chciał zabierać dziewczyny do baru „Pod Świńskim Łbem”. Nie wiedział co robić. Ślizgonka wyszła z inicjatywą.
– Może odwiedzimy sklep Zonka? – Chłopak zgodził się dość chętnie. Nic innego nie przychodziło mu do głowy, toteż ruszyli w stronę sklepu. Jednak po drodze ich plany zmieniły się diametralnie.
– Czy to… Theodor? – zapytała Pansy, dostrzegając kolegę ze swojego domu. Harry zaraz dostrzegł Ślizgona. Nott z pewnością nie chciał zostać zauważony. Przywarł do muru jakiegoś domu w ciemnej pelerynie i kapturze trudno było go dostrzec.
– Chyba nie chciał, żeby ktoś go zauważył – mruknął Harry. Stanęli na uboczu i obserwowali poczynania Theodora. Siódmoklasista wyciągnął coś z kieszeni, przypominało zegarek kieszonkowy.
– Co to jest? – zapytała Pansy cicho. Harry pokręcił głową, nie miał pojęcia.
– Wiesz wygląda trochę podejrzanie, może… – Gryfon zawahał się. Najchętniej po prostu śledziłby Notta. Jakaś cząstka jego umysłu nie potrafiła przepuścić takich okazji.  Już od pierwszego roku jeśli coś było podejrzane, Harry musiał to zbadać i dowiedzieć się jak najwięcej. Być może właśnie dlatego zawsze pakował się w kłopoty. Z zamyślenia wyrwał go przyciszony głos Parkinson:
– Chcesz go śledzić? – Spojrzał na nią zdziwiony.
– Wiem jaki jesteś Harry, poza tym mnie również zżera ciekawość… – Uśmiechnął się do niej, odwzajemniła uśmiech.
– Wiesz, że będą z tego same problemy? – zapytał, kiedy szli boczną uliczką za Theodorem Nottem. Dziewczyna zatrzymała się, Harry też przystanął i odwrócił się do Ślizgonki. Podeszła do niego szybko i pocałowała go. Jednak Harry nawet nie zdążył jej objąć, kiedy odsunęła się i z figlarnym błyskiem w oku, powiedziała:
– Na to liczę.
*
Pchnął drewniane drzwi. Puścił dziewczynę przodem, a ta ostrożnie weszła do pomieszczenia. Było ciemne i ciche. Malfoy starannie zamknął za nimi drzwi i wyciągnął różdżkę. Rzucił niewerbalne zaklęcie, a w pomieszczeniu, jak i całym mieszkaniu, rozbłysnęły światła. Hermiona nadal była trochę otępiała po teleportacji. Nie miała pojęcia, gdzie się znajdują. Draco w pewnym momencie po prostu chwycił pewnie jej rękę, a potem wylądowali przed tym budynkiem. Hermiona nie maiła czasu się rozejrzeć, kiedy Ślizgon stanowczo wprowadził ją do środka. Kiedy zapaliło się światło mogła określić w jakim pomieszczeniu się znajdują. Stali na początku korytarza. Było tu troje drzwi, ciemna podłoga i sypiące się ściany. Mieszkanie pachniało wilgocią, był dawno nieodwiedzane. Czuła się tu trochę nieswoje, poza tym było zimno.
– Zaraz powinno się zrobić cieplej, nigdy nie było mnie tu w zimie – powiedział bezbarwnym tonem i zdjął płaszcz. Zaraz odwiesił go na wieszak. Hermiona zrobiła to samo.
– Gdzie jesteśmy? – zapytała cicho, idąc za Malfoyem. Przeszli przed drzwi na wprost wejściowych, a oczom dziewczyny ukazało się pomieszczenie zawalone różnymi przedmiotami i meblami.
– To mieszkanie należało kiedyś do mojej matki. Właściwie nic więcej nie wiem, później zaczęli z ojcem wynosić tu rzeczy z Malfoy Manor. Najczęściej zepsute. – Hermiona poczuła się jeszcze bardziej nieswojo. Draco uporządkował trochę pokój i z pod sterty starych gazet oraz zepsutych drobiazgów wyłoniła się kanapa. Kolejnym zaklęciem Dracon odnowił mebel i polecił dziewczynie żeby usiadła.
– Zrobię herbaty – poinformował, wychodząc. Nie zamknął za sobą drzwi, mimo to Hermiona czuła się jak w pułapce. Rozejrzała się, rejestrując każdy szczegół, ale większość przedmiotów widziała po raz pierwszy. Było tu kilka starych zegarów, fotel, potężna szafa, niedomykająca się komoda, krzesła i mnóstwo gazet. Gryfonka wzięła jedną z nich. Nie był to Prorok Codzienny ani żaden znany jej magazyn. Skupiła wzrok na nagłówku i doszła do wniosku, że to nawet nie było anglojęzyczne wydanie. Nie był to również francuski, który, jak sądziła, udałoby się jej rozpoznać. Zerknęła na datę wydania. 26 wrzesień 1976. Ta data nic jej nie mówiła. Sięgnęła po kolejną gazetę. I dostała swój francuski, jeśli się nie myliła nagłówek głosił:  „Protest społeczny rozpoczęty’. Maj 1968. Zmarszczyła brwi, próbując rozszyfrować tekst. Draco wrócił z herbatą.
– Wciągająca lektura? – zakpił i podał jej kubek. Przyjęła go bez słowa i odłożyła gazetę. Draco postawił kubek na ziemi i wstał, wyciągając coś z kieszeni. Hermiona dostrzegła miniaturową książkę, ale przedmiot zaraz zniknął w zaciśniętej dłoni chłopaka. Ślizgon przetransmutował stary taboret w drewniany stolik i przystawił go do kanapy. Położył na nim swoją herbatę i trzy przedmioty, miniaturowych rozmiarów. Teraz Hermiona oprócz księgi mogła zauważyć lusterko i medalion. Wzdrygnęła się, nie lubiła medalionów. Bardzo źle jej się kojarzyły. Malfoy przywrócił im naturalne rozmiary.
– Po co nam medalion? – zapytała, starając się zachować spokój. Draco popatrzał na nią z ukosa. Dlaczego od tego musiałaś zacząć? Dlaczego nie książka?  Ale nie było już powrotu. Nie mógł się już wycofać i chyba nawet nie chciał…
– Próbowałem z medalionem. Nie wiem, czy… – urwał w pół zdania. Hermiona siedziała w ciszy, wpatrując się w medalion. Był w całości wykonany ze srebra. Łańcuszek miał zerwany. Nie był specjalnie duży, za to jego kształt trochę ją intrygował. Powinien być okrągły lub owalny, jednak przedstawiał sześciokąt. Najwidoczniej miał uszkodzone zapięcie z boku, a na samym środku gładkiej powierzchni wygrawerowano inicjały M. D..
– Próbowałeś go otworzyć? – Bardziej stwierdziła niż zapytała. Pokiwał głową.
– I co? – Jego oczy zaszły mgłą, nie odzywał się, ale w końcu pokręcił jedynie głową. To było zbyt straszne by o tym mówić. Wzdrygnął się, a po plecach przeszły mu ciarki. Nie chciał sobie przypominać. Hermiona napiła się herbaty, a potem chwyciła książkę.
– Pomyślałem, że się przyda. Z niej dowiedziałem się o…
– Horkruksach? – Kiwnął głową, nawet nie potrafił wymówić tej nazwy. Nie przechodziła mu przez gardło.
– I lusterko – powiedziała, odkładając księgę i chwytając złotą rączkę przedmiotu, w którym powinna zobaczyć swoje odbicie. Lusterko miało złotą ramę, misternie zdobioną różnorakimi wzorami. Było trochę za duże, jak na zwykłe lusterko z rączką. Przyglądała się mu przez chwilę dokładnie, a potem chciała zobaczyć swoją twarz, ale przedmiot jej nie odbijał. Jakby była niewidzialna, przeźroczysta.
– Czy to tak powinno działać?  – zapytała Malfoya. Również zajrzał do lustra i również nie zobaczył swojego odbicia.
– Matka powiedziała, żebym je zabrał. Jak to określiła „może się przydać”. – Zrobił cudzysłów palcami, kiedy przekazywał dziewczynie słowa Narcyzy. Hermiona jak zahipnotyzowana wpatrywała się w lusterko pod różnymi kątami. Jednak jej osoba po prostu się w nim nie odbijała.
– Co ono ma niby pokazywać? – zapytała podirytowana po kilku minutach. Draco wzruszył ramionami, nie miał bladego pojęcia. Chciał chwycić rączkę lusterka, żeby samemu zbadać przedmiot i wtedy jego rękę chwyciła dłoń Hermiony, która nadal trzymała zwierciadło. Dziewczyna nie puściła przedmiotu od razu i kiedy oboje trzymali lusterko i nachylili się, aby spojrzeć w jego tafle ujrzeli skromny bukiecik polnych kwiatów. Lustro już nie odbijało pomieszczenia, jakby w srebrnoperłowej masie lewitowały kwiaty. Niebieskie o drobnych płatkach. Zaraz roślina zaczęła się powiększać, jakby się do nich zbliżała, patrzeli jak zahipnotyzowani. Jakby mogli wejść w inny wymiar dzięki obrazowi z lusterka. Było cos dziwnego w tych kwiatach. Coś niebezpiecznego? Kiedy ich twarze prawie dotykały powierzchni lustra, oboje jakby się ocknęli. Nagle oboje wypuścili przedmiot z rąk, przerażeni tym co zauważyli. Zwierciadło rozbiło się na tysiąc kawałków. Popatrzeli po sobie przerażeni i zdziwieni. Oboje byli przekonani, że „reparo” tutaj nie pomoże.



*mowa tu o herbaciarni pani Puddifoot, gdzie w piątej części Harry’ego Pottera (Zakon Feniksa), Harry i Cho Chang wybrali się na randkę 






Komentarze

  1. *reparo
    Rozdział świetny! :)
    Brakuje mi tylko Ginny i Blaise'a
    Poza tym, wszystko świetnie się rozkręca :')
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału!
    Pozdrawiam, Pooch :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za zwrócenie uwagi na błąd oraz stokrotne dzięki za komentarz :)
    W następnym będzie dużo Ginny i Zambiniego :D
    ~Pani M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stęskniłam się za nimi haha :D
      Nie ma sprawy ;)
      Do usług ^^

      Usuń
  3. Genialnie!!! Ciekawi mnie co będzie dalej z Hermioną i Malfoy'em, i co to na końcu mogło oznaczać? ;) I o co chodzi z Theodorem!! Czekam na ciąg dalszy randki Harry'ego i Pansy. :D Tęsknie też za Ginny&Zabini. Bardzo chętnie przeczytałabym coś jeszcze Astoria&Ron. xDD I co dalej z Daphne i Nevillem! Czekam i WENY! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz :D Co do wymienionych przez Ciebie wątków; większość pojawi się w kolejnym rozdziale, który mam już całkowicie zaplanowany. Osobiście uważam, że dzisiejszy rozdział jest raczej słaby, ale następny, mam nadzieję, wbije was w fotele/kszesła/kanapy, czy co tam jeszcze :P
      ~Pani M.

      Usuń
    2. Też mam taką nadzieję, pozostaje tylko czekać!! :D

      Usuń
  4. Jak już pisałam kocham ten rodził i czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny Rozdział i taki hm..tajemniczy <3 Ciekawi mnie już kolejny wątek :)
    P.S
    Zapraszam również do siebie:
    http://nie-z-tego-swiata-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz, postaram się zajrzeć na twojego bloga w najbliższym czasie :D
      ~Pani M.

      Usuń
  7. Hej, rozdział świetny. Przepraszam że piszę z anonima, ale no... Xd i mam taki pomysł, że mogłabyś wstawiać rozdziały wcześniej czy coś xd i chodzi mi oto, że jak masz dużo czasu to możesz napisać więcej rozdziałów żeby mieć na zapas... Chyba, że już tak robisz. Jeszcze raz świetny rozdział i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, dzięki za komentarz. Uwierz, że gdybym miała czas rozdziały pojawiałyby się częściej, ale oprócz pisania jest masa rzeczy, które muszę robić (nie zawsze chcę). Narazie stram się dodawać wpisy dość regularnie, ale nie wiem, czy uda mi się wytrwać cały rok :/
      -Pani M.

      Usuń
  8. Rozdział po prostu genialny. Dopireo od 2 dni czytam twojego bloga i jest świetny. Życzę Ci weny na dalsze rozdziały i z niecierpliwością czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  9. Te lustro mnie zaintrygowało. Rozdział jak zwykle świetny. Weny!

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmm... O ile pamiętam w tej opowieści był wątek z tym nauczycielem, który chciał mieć z Hermioną dodatkowe lekcje - czyżby został zapomniany? Jeśli to nie na tym blogu i coś mi się pomyliło (trochę tych blogów czytam i nie zawsze się orientuje co i jak :p) to sorki za zawracanie gitary :)

    Olix

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz! Wiem, że komentujesz dom Salazara dość regularnie i bardzo jestem wdzięczna :) Jeśli chodzi o wątek to został wyjaśniony tym, że Hermiona zrezygnowała z tych lekcji bo OPCM nie za bardzo jej leżała. Również ja zrezygnowałam z tego wątku, chciałam się skupić na relacjach Draco-Hermiona ;)
      - Pani M.

      Usuń
    2. Oo, dzięki za odpowiedź :) zapewne umknęła mi ta informacja, muszę chyba zacząć czytać od początku i przypomnieć sobie całą historię ;)
      Życzę weny!

      Olix

      Usuń
  11. A mi rozdział bardzo się podobał! :D Jestem niesamowicie ciekawa, czym jest to lusterko i do czego służy... No, w sumie to już pewnie służyć nie będzie, ale.. W każdym razie pozdrawiam cieplutko i czekam na nowy rozdział! :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć! Obserwuję Twojego bloga już od jakiegoś czasu i muszę przyznać, że coraz bardziej mi się podoba :) Fajnie budujesz relacje pomiędzy Draco i Hermioną :) Życzę weny i czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam, Iva Nerda
    http://kiedyjestesprzymniedramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. To lusterko było niezłe. Czekam na wiecej

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak zwykle świetny rozdział :) Bardzo się cieszę, że ostatnio tak szybko dodałaś rozdział :D Zaintrygował mnie Theo oraz to lusterko od Draco, jestem bardzo ciekawa kolejnego rozdziału! Ogółem całokształt wyszedł super! Jest ciekawie, mam nadzieję na szybkie pojawienie się rozdziału numer 56! Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak ja się cieszę, że jest tyle Dramione!!!!!!! <3 Uwielbiam ich razem :3 Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział! :D
    ~Pozdrawiam J.W.
    http://fremioneturniejmagow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. szczerze to ja wole dramione... <3 zdecydowanie

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty