Rozdział 53


Rozdział 53 –  Cisza zwiastuje burzę.


Ostre, zimowe światło słoneczne wdarło się do pomieszczenie przez niedociągnięte, grube zasłony. Jednak ani jeden promień nie dosięgnął twarzy Dracona Malfoya i jego towarzyszki. Dom pogrążony był w ciszy, ale nie niezręczniej, czy nieporządnej, ciszy poranka, kiedy to nikomu nie przyszło do głowy, aby wstać. Zegar w salonie wskazywał zaledwie kwadrans po szóstej i wszyscy rozsądni czarodzieje jeszcze spali. Nawet skrzaty pochrapywały w małym pomieszczeniu obok kuchni, jeden z nich wstał, aby obudzić Hermionę, ale nie zastał jej w gościnnej sypialni, wrócił i położył się z powrotem.
Tą niesamowitą ciszę, przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Obcasy zastukały na marmurowych kafelkach w przed pokoju. Narcyza zdjęła gruby, ciemnogranatowy płaszcz i odwiesiła go na wieszak, stojący przy drzwiach. Wróciła do domu po niespełna trzech dniach nieobecności. Jednak amerykańscy magomedycy nie mieli pojęcia jak pomóc jej synowi, toteż wracała z niczym. Była przede wszystkim zmęczona podróżą. Zerknęła na złoty zegarek, który ciasno oplatał jej nadgarstek. Miała pewność, że jej syn jeszcze nie wstał. Pewnym krokiem weszła do salonu i… zamarła. Oczy rozszerzyły się jej do wielkości spodków. Zamrugała kilkakrotnie, nie wierząc własnym oczom. Scena rozgrywająca się w salonie była niczym z obrazka.
Draco, jej jedyne dziecko, spał na kanapie i jak gdyby nigdy nic obejmował lewą ręką Gryfonkę, w dodatku mugolaczkę. Hermiona głowę miała ułożoną na jego ramieniu, a jej lekko zadarty nosek muskał szyję chłopaka. Nogi dziewczyny były podkulone. Ramiona mieli przykryte kocem w szkocką kratę, co z pewnością było zasługą skrzatów.
Złość, niedowierzanie i oburzenie. Takie uczucia targały nią w tamtym momencie. Głośno odchrząknęła, licząc, że obudzi młodzież, nic takiego się nie wydarzyło. Draco jedynie zmarszczył nos, mruknął coś, co niepokojący przypominało słowo „Granger”, a jego ręka zjechała niebezpiecznie nisko po plecach dziewczyny. Hermiona poprawiła głowę na jego ramieniu. Narcyza chrząknęła znowu, tym razem naprawdę głośno. Draco otworzył oczy. Pierwsze co dostrzegł to burza brązowych włosów tuż pod własnym nosem.  Zerknął na policzek dziewczyny, potem usta. Wykrzyknął zaskoczony:
– Merlinie, Granger!
Na dźwięk swojego nazwiska Gryfonka poderwała głowę do góry, a widząc twarz Ślizgona tak blisko swojej, próbowała się odsunąć. Najpewniej spadłaby z kanapy, gdyby nie ręka chłopaka,  nadal spoczywająca na jej plecach. Gdy tylko Hermiona złapała równowagę, siadając na skraju kanapy rozejrzała się dookoła zdziwiona. W tym samym momencie dostrzegli Narcyzę. Kobieta, z rękami skrzyżowanymi na piersiach stała w progu pokoju. Hermiona odruchowo naciągnęła koc pod samą szyję i spiekła raka. Zdawała sobie sprawę, jak wygląda ta sytuacja z perspektywy pani Malfoy. Jasnowłosa kobieta musiała się nieźle natrudzić, żeby się nie roześmiać. Dwójka młodych czarodziei wyglądała przezabawnie i zarazem groteskowo. Hermiona z kocem naciągniętym po szyje, czerwona jak burak, siedziała przodem do Narcyzy, uciekając wzrokiem od oskarżycielskiego spojrzenia kobiety. Draco podrapał się po głowie, próbując sobie przypomnieć jak doszło do takiej sytuacji.  Siedział na kanapie z głową skierowaną w lewo, przeskakując wzrokiem od nagich pleców Gryfonki, siedzącej tyłem do niego, do oskarżycielskiego spojrzenia matki.
– Widzę, że dobrze wam się spało – rzuciła Narcyza z sarkazmem, tasakując wzrokiem syna. Draco powoli wstał, co nie było dobrym pomysłem, zważywszy na fakt, że miał na sobie jedynie  podkoszulek i bokserki.  Hermiona podniosła głowę i cicho przemówiła:
– To moja wina proszę pani, nie powinna zostawać.
– Nie wmówisz mi, że nie przyłożył do tego ręki – powiedziała pani Malfoy, rzucając Draco karcące spojrzenie. Byle nie przyłożył czegoś jeszcze… Te uwagę zatrzymała dla siebie.
– Kominek znów się zepsuł, co miałem zrobić? Wyrzucić ją na dwór? – zapytał rozłoszczony.
– Myślę, że znaleźlibyśmy sypialnie dla panny Granger, nie musiałeś jej towarzyszyć całą noc. I na Merlina, kanapa? Naprawdę?
Oboje byli zażenowani i koniec końcu żadne nie odpowiedziało Narcyzie. Kobieta pokręciła z niedowierzaniem głową.
– Zastawię was, a ty Hermiono, przywdziej coś jeśli łaska… – wyszła z salonu. Draco przyjrzał się dokładnie dziewczynie, a potem pacnął się w czoło.
– Głupio wyszło, wiem… – powiedziała jedynie dziewczyna. Malfoy pokręcił głową z rozbawieniem.
– Zsunęły ci się ramiączka i to wygląda jakbyś… jakbyś…
– Nie kończ. – Posłała mu spojrzenie bazyliszka. Faktycznie z nagimi ramionami i kocem podciągniętym pod szyję wyglądała jakby była nieubrana. Policzki poczerwieniały jej jeszcze bardziej. Wstała z kanapy, zaplątując się w koc. Prawie upadła, ale podtrzymał ją za łokieć.
– Niezdara – mruknął, a Hermiona wyrwała ramę z jego uścisku. Poprawiła ramiączka koszuli nocnej i pozwoliła, aby koc upadł na ziemię. Draco podniósł go i rzucił na kanapę.
– Trafisz do swojej sypialni? – zapytał, lustrując ją wzrokiem. Nie mógł się powstrzymać, ale cienka halka w końcu ukazała, że Gryfonka ma talię, a nawet piersi. Pierwszy raz widział ją w czymś podkreślającym kobiece atuty.
– Napatrzyłeś się już? – warknęła. Draco otrząsnął się i przeniósł spojrzenie na jej twarz. Zdecydowanie była wściekła. Dziewczyna odwróciła się szybko i podążyła w stronę wyjścia. Malfoy z satysfakcją stwierdził, że nawet tyłek ma zgrabny. Jednak ten, jak i inne komentarze, zatrzymał dla siebie.
*
Ginny nie spała dobrze tej nocy. Nieobecność Hermiony sprawiała, że rudowłosa dziewczyna denerwowała się coraz bardziej. W dodatku wczorajszy incydent z Harrym… Nie była pewna co o tym myśleć. Schodziła właśnie na śniadanie, kiedy zielonooki Gryfon zatrzymał ją, chwytając za ramię.
– Ginny, możemy pogadać? – zapytał zdejmując rękę z jej ramienia. Kiwnęła głową i odeszli kawałek na bok.
– Wczoraj… To głupio wyszło, wiesz, nie chodziło mi o… - przerwała mu:
– Nie musisz się tłumaczyć, Harry. Ale myślałam, że między nami już wszystko skończone…
– Bo tak jest! – potwierdził szybko. – Wczoraj, Godryku, jakie to głupie…
– No co? – zapytała szczerze zaciekawiona, a jednocześnie rozbawiona. Harry podrapał się po głowie.
– Wczoraj, myślałem o kimś innym. – Ginny zaśmiała się nerwowo, nie za wiele rozumiała z tego wszystkiego. Potter widząc, ile zamieszania narobił, uciął szybko:
– Może po prostu o tym zapomnijmy? Nie chcę, żeby było niezręcznie. – Dziewczyna pokiwała z zapałem głową.
– Świetnie. – Harry poczuł ulgę, nie wybaczyłby sobie, gdyby jego wpadka zepsuła mu kontakty z Ginny.
– Śniadanie? – zapytała dziewczyna z uśmiechem. Gryfon kiwnął głową i razem pokonali drogę do stołu Gryffindoru. Ginny usiadła obok Parvati, a kiedy zaczęła smarować tost dżemem porzeczkowym, usłyszała przyciszony głos ciemnowłosej Gryfonki, tuż obok swojego ucha:
– Naprawdę jej nie ma? – Ginevra zmarszczyła brwi i odwróciła się do Parvati.
– O kim mówisz?
– O Hermionie, podobno spędziła noc poza Hogwartem!
– Kto ci naopowiadał…  – Ale głos Romildy Vane, przerwał Gryfonce:
– Widziano ją w nocy, pod gabinetem McGonagall, pewnie korzystała z kominka.
– Hermiona jest Prefektem Naczelnym, z pewnością miała ważną sprawę do McGo… – Znów przerwała jej Vane:
– Nie kłam, słyszałyśmy twoją nocną rozmowę z Harrym. – Zachichotały, a Ginny zrozumiała, że sprawa robi się poważna.
– Nie miałyście prawa podsłuchiwać! – Gryfonki popatrzały po sobie niepewnie.
– Samo tak jakoś wyszło…  – powiedziała niepewnie Parvati, Romilda pokiwała głową.
– Zakazuje wam, mówić o tym komukolwiek. O tym co słyszałyście i o tym co widziałyście…
– Powiedz tylko… Znów jesteście razem? – zapytała panna Vane, a na jej policzkach pojawiły się wypieki. Była podekscytowana.
– Nie! – wrzasnęła Ginevra, a dwie, ciekawskie Gryfonki aż się odsunęły.
Panna Weasley, porządnie rozwścieczona, wstała od stołu, udając się w stronę wyjścia. Wiedziała, że nie dalej niż przed obiadem, będzie o tym huczeć cała szkoła. Bała się, że plotki rozejdą się również po lochach. A jeśli nawet złapie Blaise’a wcześniej i wszystko mu wyjaśni to i tak będzie musiała powiedzieć, że Harry ją pocałował. Zabini tak, czy siak będzie wściekły. Westchnęła, wracając na czwarte piętro po książki. Myślami wróciła do minionej nocy i usiłowała sobie przypomnieć, czy nie zauważyła gdzieś obecności Romildy i Parvati. Bujając w obłokach, wpadła na Blaise’a. Ślizgon przytrzymał dziewczynę. Podniosła na niego wzrok i na jej usta wstąpił uśmiech. Przytuliła się do chłopaka.
– Właśnie wracam spod twojej sypialni – wyjaśnił z uśmiechem i pocałował ją przelotnie w czoło.
– Byłam na śniadaniu, jakoś nie pomyślałam…
–  Nie szkodzi – wtrącił szybko. Wolno ruszyli w stronę dormitorium prefektów. Ginny, zwykle rozgadana i tryskającą energią, teraz milczała.
– Coś się stało? – zapytał Zabini. Cisza zwiastowała tajemnice. Ginevra pokręciła głową.
– Jestem innego zdania… Wiesz, że możesz mi powiedzieć.
– Wiem. – Westchnęła, a Ślizgon złapał ją za rękę i splótł swojej palce z jej palcami. Uśmiechnęła się pod nosem. Sporo ryzykowali, zachowując się w ten sposób na korytarzu. Szybko trafili do dormitorium prefektów, Ginny w pośpiechu zbierała książki.
– Wiesz coś może o Hermionie?
– Chyba to co wszyscy. – Wzruszył ramionami, zastanawiając się skąd takie pytanie. Ginny upychała książkę do zaklęć w torbie, kiedy zdecydowała się na kolejne pytanie:
– A co wiesz o Hermionie i Malfoyu? – Blaise zamilkł. Nie był pewny, ile Granger zdradziła Ginevrze, bo Draco powiedział mu zdecydowanie większość o ich spotkaniach.
– Dobra, oboje coś tam wiemy – zaczęła Ginny. – Wczoraj do niego pojechała.
– Z lekarstwem? – zapytał Blaise rzeczowo. Ginevra wzruszyła ramionami.
– Tego nie wiem, nie chcą mi zbyt wiele powiedzieć.
– Kto?
– Hermiona i Harry, on też jest w to zamieszany. – Zabini powoli kiwnął głową. Próbował poukładać w głowie, te wszystkie nowe informację.
– Zachowują się dziwnie, zauważyłaś? – zapytał, kiedy opuszczali dormitorium. Mieli szczęście, że Michael nie wrócił jeszcze ze śniadania.
– Kto? Harry i Hermiona? – zapytała Ginny, marszcząc brwi. Blaise pokręcił głową, kiedy schodzili po schodach. Natrafili na grupkę Puchonów i zamilkli na chwilę. Kawałek dalej, kiedy znów znaleźli się sam na sam, Ślizgon wyjaśnił szybko:
– Granger i Draco. Chyba od dwóch miesięcy unikają tematu tego drugiego… Coś musiało się stać, a teraz jeszcze ona zostaje u niego na noc. Chyba możemy się zgodzić w tej kwestii; coś jest nie tak.
– Zdecydowanie – poparła go  Ginny. – Ale co my możemy z tym zrobić? – Blaise już chciał coś odpowiedzieć, kiedy po drugiej stronie korytarza pojawiło się kilku Ślizgonów. Zamiast tego, bezgłośnie powiedział „pogadamy później” i przyśpieszył kroku. Ginny zwolniła i pozwoliła, żeby dystans między nimi się zwiększył. Nadal nie była gotowa na obwieszczenie światu, o jej związku ze Ślizgonem. Ruszyła w stronę  sali od zaklęć. Obiecała sobie, że jeśli Hermiona nie pojawi się na pierwszej lekcji, pójdzie do McGonagall.
*
Harry i Ron szli w stronę klasy profesora Barkleya. Czekała ich obrona przed czarną magią, a na te zajęcia żaden nie chciał się spóźnić. Ron martwił się o Hermionę, mimo że przyjaciel zapewnił go o jej bezpieczeństwie. Nie ufał Malfoyowi i był przekonany, że Harry też nie powinien. Zostawił jednak tę uwagę dla siebie. Szli w milczeniu i musieli przyznać, że ta cisza była cholernie irytująca. Stanęli pod salą, do rozpoczęcia lekcji zostało ponad dwadzieścia minut. W końcu odezwał się Harry:
– Jeśli Hermiona nie wróci do godziny to pójdziemy do McGonagall, okej? – Szatyn widział, że jego przyjaciel martwi się o Hermionę, właściwie wcale mu się nie dziwił. Ron pokiwał głową. Znów zapadło milczenie. Harry gryzł się w język, żeby nie zacząć tematu Pansy. Właściwie, dlaczego nie? Uświadomił sobie nagle i szybko znalazł odpowiedź; wiedział co Ron myśli o ciemnowłosej Ślizgonce. Westchnął.
– Co jest? – zapytał od razu rudowłosy chłopak, widząc, że jego przyjaciel się z czymś męczy.
– Chodzi o dziewczynę – zaczął Harry. Raz hipogryfowi śmierć. Pomyślał. Ron posłał mu pytające spojrzenie.
– Wiesz, Ginny jest… – zaczął, ale zielonooki szybko mu przerwał:
– Nie chodzi o Ginny, mówiłem, że między nami skończone. Naprawdę. – Ron kiwnął głową, ale Potter dostrzegł niedowierzanie w wyrazie jego twarzy.
– Idę z nią do Hogsmaede w tę sobotę…
– Robi się poważnie. – Ron szturchnął przyjaciela i uśmiechnął się. – No  to mów! – rzucił po chwili.
– Ale co?
– No jak to, kto to jest!  Nasz rocznik, ładna? Znam ją?
– Taaa… - Harry pożałował, że zaczął ten temat. Wiedział co Ron myśli o Ślizgonach albo przynajmniej tak mu się wydawało. Przecież rudowłosy Gryfon nie podzielił się z nim informacjami na temat Astorii Greengrass i ich spotkań.
– Na dawaj! – zachęcał Ronald, ale wtedy grupka Krukonów i reszta Gryfonów dołączyła do nich pod klasą. Zrobił się hałas i szum. Dwójka przyjaciół stanęła po przeciwnej stronie korytarza, uwalniając się od tłoku.
– Jak w pierwszej klasie… – mruknął Harry obserwując zamieszanie przy drzwiach. Ron parsknął śmiechem, kiedy jedna z Krukonek nawrzeszczała na ich kolegę, że szturchnął ją, kiedy czytała.
– To kto to w końcu jest?
Wtedy na korytarzu pojawiła się Ślizgonka. Pansy ciemne włosy miała upięte w schludny kucyk. Szata, ciasno zapięta w tali, omiatała jej kostki, kiedy szła. Widząc spojrzenia skierowane w jej stronę, uśmiechnęła się pod nosem. Nie przejmując się niczym i nikim podeszła wprost do Harry’ego. Stanęła plecami do zaszokowanych Gryfonek i Krukonek, patrzących na nią wilkiem. W rękach trzymała książkę od zaklęć.  Ron szczerze zdziwiony gapił się na Ślizgonkę, dlaczego do nich podeszła? I to bez obstawy, w postaci, co najmniej Zabiniego?! Puściła Ronaldowi oczko, a potem jej wzrok skupił się na Harrym.
– Sobota aktualna? – powiedziała spokojnie.
Tłum za jej plecami wstrzymał oddech, a Ron zachłysnął się powietrzem, kiedy Harry, równie spokojnie, odpowiedział „tak”.
*

Hermiona przebrała się szybko, składając koszulę nocną w równiutką kosteczkę. Był jej tak wstyd przed panią Malfoy! Przemyła twarz zimną wodą, a włosy udało jej się związać i nawet trochę przygładzić, przy nasadzie głowy, ale co z tego, skoro Narcyza widziała, jak śpi z Malfoyem na jednej kanapie. W dodatku przytuleni do siebie! Co ja powiem Ronowi? Pomyślała. Jęknęła zrezygnowana, opuszczając toaletę. Zamknęła za sobą drzwi, a w pokoju czekał Draco. Stał obok łóżka i uśmiechał się pod nosem, gładząc materiał jej koszuli nocnej. Gryfonka stanęła jak wryta.
– Cholera, Malfoy! – Leniwie przeniósł na nią wzrok. Zabrał rękę z gładkiego materiału. – A co gdybym się właśnie przebierała!
– Na to liczyłem… – rzuciła mu spojrzenie bazyliszka. – Do rzeczy Granger, moja matka pyta, czy zostaniesz na śniadaniu?
– Nie, musze wrócić na lekcję, McGonagall mnie zabije... – Wzruszył ramionami.
– Jak chcesz. – Zamilkli, a Hermiona porządkowała rzeczy w torebce, zapadła niezręczna cisza.
– A co… – zaczął młody Malfoy i panna Granger natychmiast podniosła na niego wzrok. Ich spojrzenia się skrzyżowały, nie musieli nic mówić. W tym momencie rozumieli się bez słów.
– Poszukam czegoś, może dział ksiąg zakazanych? Jeśli nie, to w gabinecie McGonagall… – Przerwał jej:
– Zamierzasz wtajemniczyć Pottera? – Pokręciła głową.
– Nigdy by się na zgodził, żebym ci pomogła. Właściwie… Sama nie wiem, czy chcę ci pomóc, po tym… Po tym co chciałeś zrobić. – Spuścił wzrok, nie chciał, żeby dostrzegła jego rozczarowanie. Nie mógł jej winić za tą decyzję.
– Rozumiem – powiedział miękko. Czasami sam nie wiedział, co chciał wtedy osiągnąć. Tak cholernie tego żałował! Chciałeś być wielki dzięki czemuś takiemu? Kpił sam z siebie. Zerknął na Hermionę, a ona przez cały ten czas nie spuszczała z niego wzroku.
– Zrobię to. Pomogę ci, nie wiem czemu, ale pomogę.
– Myślę, że powinniśmy szukać na ulicy Śmiertelnego Nokturnu.
– W tę sobotę mamy wyjście do Hogsmeade, McGonagall może się zgodzi na wycieczkę do Londynu, poszukam czegoś.
– Nie możesz iść tam sama, nie znasz nikogo, poza tym twój status krwi… – spojrzała na niego wilkiem – Nie patrz tak, Granger, to tylko fakty. Nic osobistego.
– Twoje wyzwiska pod moim adresem, to tez nic osobistego? – zapytała z goryczą w głosie. Gdzieś w środku, to ją nadal bolało.
– Naprawdę musimy teraz o tym rozmawiać? – Zmrużył gniewnie oczy.
– Nie – ucięła. – Wracając do Nokturnu… Co proponujesz? – Przemyślawszy sprawę jeszcze raz, Hermiona doszła do wniosku, że Malfoy ma rację. Nikogo tam nie zna, nawet nie wiedziałaby, gdzie szukać.
– Pójdę z tobą.
– Żartujesz? W twoim stanie, powinieneś leżeć cały dzień, nie wspominając już o wychodzeniu na zewnątrz…
– Doceniam troskę.
– To nie troska, Malfoy. To fakty, nic osobistego – powiedziała z wyrazem triumfu na twarzy. Pokręcił z niedowierzaniem głową.
– Możemy wstąpić do Banku Gringotta, chyba mam jeszcze coś co może nam pomóc. Włamywałaś się już do skrytki, co nie Granger? Przynajmniej będę miał przy sobie kogoś z doświadczeniem… – Uśmiechnął się, widząc jej zmieszanie.
– O jedenastej w Hogsmeade, z tamtą się aportujemy na Pokątną.
– Więc, jesteśmy umówieni. – Kiwnęła głową. Hermiona zabrała swoją torebkę i razem z Malfoyem zeszli do holu. Narcyza czekała na nich, miała nieodgadniony wyraz twarzy.
– Dziękuję za śniadanie, ale chyba powinnam już wracać – powiedziała uprzejmie panna Granger. Pani Malfoy skinęła głową.
– Kominek już działa, nie powinnaś mieć problemów z powrotem.
– Dziękuję.
Narcyza znów skinęła głową, pożegnała się z Gryfonką i zniknęła za drzwiami prowadzącymi do kuchni. Draco i Hermiona stali jeszcze chwilę w holu, pogrążeni w ciszy. W końcu dziewczyna odezwała się pierwsza:
– Dzięki za nocleg.
– Taa… Ja też… No w każdym razie… – Jakoś nie potrafił tego powiedzieć na głos. Gryfonka czekała na to jedno słowo. Nie zamierzała mu tego ułatwiać. W końcu podszedł do niej i przytrzymując jej ramiona, dotknął ustami jej ust. Chciała się odsunąć, ale nie pozwolił na to. Nie był to długi pocałunek, ale swoje zrobił. Skutecznie rozproszył uwagę Hermiony.
– Dziękuję – powiedział szybko Malfoy, odsuwając się. Dziewczyna puściła to mimo uszu, wściekła się.
– Nie możesz tego cały czas robić! Cholera, Malfoy, co jest z tobą nie tak?!
– Faktycznie powinnaś już iść. – Zmierzyła go chłodnym spojrzeniem, a potem szybko podeszła do kominka w salonie. Chwyciwszy garść proszku fiuu, starannie wypowiedziała adres  i zniknęła wśród zielonych płomieni.
Draco stał w holu z głową odwróconą w stronę salonu. Nie rozumiał tego. Czuł, że wszystko wymyka mu się z pod kontroli. Kim dla mnie jest Granger? Od jakiegoś czasu szukał odpowiedzi, a ona nie przychodziła. Gdy ją widział, czuł swojego rodzaju radość, ale też i strach? Może niepewność, zmieszanie, ekscytację, frustrację. Tyle sprzeczności. Pokręcił głową, jakby chciał odpędzić się od myśli o Gryfonce. Był też wściekły, wściekły na siebie, bo nie zarejestrował momentu w którym coś się zmieniło. Spore to coś, skoro bez oporów całujesz szlamę… Skrzywił się przy tym określeniu, jakby wcale nie pasowało do Hermiony. Ambitna, uparta, denerwująca, zadzierającą nosa, tak. Ale szlama? Nie był już taki pewien jak kiedyś. I jeszcze ta niepowstrzymana chęć, aby poczuć jej, choćby najmniejszy, dotyk. Jakby była lekarstwem.  Przy niej ból ustępował, siły wracały. Chyba zwariowałem! O Salazarze, to jakiś obłęd! O czym, ja do cholery myślę?!  Ruszył do jadalni. Może mocna kawa, przywróci mu trzeźwość umysłu?
Tutaj moglibyśmy się spierać… Spierać, czy Malfoy właśnie trzeźwości nie odzyskał…

*

  Pansy siedziała w bibliotece do późna. Wypracowanie z obrony przed czarną magią w ogóle jej nie szło. Pani Prince rzucała w jej kierunku ponure spojrzenia, z pewnością kobieta chciała już iść. Pansy w końcu pozbierała swoje papiery i wypożyczając kolejne sześć książek, opuściła biblitekę. Oczy same jej się zamykały, miała kłopoty ze snem. Od jakiegoś czasu w ogóle nie potrafiła zasnąć, a kiedy już to robiła budziła się po godzinie czy dwóch. Na lekcjach często była  nieprzytomna i jedynie kofeina ratowała ją przed omdleniami. Może wzięłam sobie za dużo obowiązków? Myślała czasami. Kiedyś nie robiła nawet połowy tego co teraz, ale i jej oceny nie były nawet w połowie tak dobre. Znów zaczęła ją boleć głowa, ramiona straciły siłę. Naglę, książki upadły ciężko na ziemię, a Pansy zakręciło się w głowie.  Przytrzymała się ręką ściany, oddychała ciężko.
– Pansy? – usłyszała za sobą jego głos. Niewyraźny uśmiech, błąkał się po jej twarzy, ale nie miała siły, aby odwrócić głowę. Poczuła jak jego ręka łapie ja za ramię.
– Wszystko w porządku? – zapytał, z niepokojem patrząc na jej bladą twarz. Kiwnęła głową.
– Jestem po prostu trochę zmęczona – powiedziała cicho. Harry schylił się, aby pozbierać porozrzucane, po pustym korytarzu, książki. Dziewczyna uklęknęła obok niego. Zebrawszy wszystkie księgi, ruszyli drogą do lochów. Gryfon zabrał ciężką torbę dziewczyny.
– Powinnaś odpocząć – stwierdził po chwili, dziewczyna uśmiechnęła się niewyraźnie.
– Muszę jeszcze dziś napisać wypracowanie dla Barlkeya.
– Wykluczone, wyglądasz jakbyś nie spała od tygodnia.
– Za wiele się nie pomyliłeś… – mruknęła. Harry przystanął.
– Pomogę ci to napisać.
– Nie musisz, mam już prawie połowę.
– Jeśli szybciej skończysz, to wcześniej pójdziesz spać. – Wzruszyła ramionami.
– Nie sądzę, żeby to coś dało…
Pokonali już połowę drogi spod biblioteki do lochów. Jak na czwartek wieczorem, Hogwart był przeraźliwie cichy, faktycznie było już po dziesiątej, ale wcześniej nikt nie przejmował się ciszą nocną. Pansy czuła się trochę lepiej, ale zmęczenie jej nie opuściło. Mimo wszystko zaliczała ten dzień do udanych. Rano odszukała Harry’ego i na oczach Gryfonów i Krukonów zapytała o ich spotkanie, była taka szczęśliwa i podekscytowana, kiedy chłopak potwierdził tę informację. Do teraz przywoływała w głowie obraz miny Weasleya. Wszystko niby się układało, a jednak sypiała coraz gorzej. W dodatku choroba Dracona i dziwne zachowania Daphnie spędzały jej sen z powiek. Astoria już kilka razy próbowała rozmawiać z siostrą, ale nic to nie dało. Ślizgonka potarła zmęczoną twarz. Dotarli do lochów, a dziewczyna wypowiedziała hasło. W Pokoju Wspólnym Slytherinu, jak zwykle nie było wolnego miejsca. Starsze roczniki zajęły obie kanapy i wszystkie fotele. Pansy westchnęła, cofając się z powrotem na korytarz.
– Powinieneś już iść – powiedziała, choć wolałaby, żeby przy niej został. Harry chwycił jej rękę.
– Wiem, gdzie możemy pójść – powiedział z figlarnym błyskiem w oczach. Pansy uniosła jedną brew, na co Gryfon wywrócił oczami.
– Zaufaj mi.
 Zawrócili. Harry prowadził Ślizgonkę w stronę Pokoju Życzeń. Szybko pokonali drogę na siódme piętro. Kiedy Potter trzykrotnie przeszedł wzdłuż ściany, intensywnie myśląc o wygodnej kanapie, stoliku i dobrym oświetleniu, ich oczom ukazały się drewniane, podwójne drzwi. Weszli do środka. Duża wygodna sofa, dębowy stół i lampa sufitowa sprawiały, że pomieszczanie wydawało się całkiem przytulne. Pansy usiadła na kanapie, podkulając nogi. Harry odłożywszy torbę i książki na stolik, usiadł obok niej. Dziewczyna podała mu swoje, niedokończone wypracowanie. Harry przeczytał je szybko i zwrócił uwagę na drobne błędy. Obrona przed czarną magią była przedmiotem, z którym nigdy nie miał problemów. Pansy zaczęła przepisywać pracę na czystą kartkę, słuchając głosu Gryfona, który cicho dyktował jej nowe zadanie. Po niespełna piętnastu minutach, chłopak zarządził przerwę. Widział, że Pansy niemal zasypia z piórem w dłoni. Wyciągnął różdżkę i przyciemnił światło. Zabrał jej pracę i odłożył na stolik. Głowa Ślizgonki opadł miękko na oparcie kanapy. Uśmiechnął się pod nosem i odgarnął jej kosmyk ciemnych włosów z twarzy. Wziął się za jej pracę domową, swoją napisał już dwa dni temu. Zaczynał ostatni akapit, kiedy z ust Pansy wyszedł cichy krzyk. Spojrzał na nią szybko i zauważył zmarszczone czoło i to, jak kręci głową.
– Mirabell! – krzyknęła nagle. Harry złapał jej rękę, była lodowata. Przytrzymał jej głowę przy swojej.
– Pansy, to tylko sen. Obudź się. – Nic się nie wydarzyło. Potrząsnął nią lekko.
– Pansy? – Śligonka nagle otworzyła oczy, łapiąc powietrze. Ścisnęła rękę Harry’ego z całej siły. Rozejrzała się nerwowo po pokoju, dopiero po dłuższej chwili jej wzrok skupił się na chłopaku. Wyglądała na przerażoną.
– To tylko sen – powiedział Harry uspokajająco. Myślał, że dziewczyna ma po prostu koszmary.
– To było naprawdę – powiedziała i łzy nieoczekiwanie pojawiły się na jej policzkach. Otarła je szybko, puszczając rękę Harry’ego. Pogładził ją po ramieniu.
– Tylko sen…  – Pokręciła głową, walcząc ze łzami.
– Mirabell, ona naprawdę… Ona nie żyje.

– Kim jest Mirabell? – zapytał Harry, przyciągając ją do siebie. Pansy schowała głowę w jego ramieniu. Nic nie mówiła, a Harry głaskał ją po plecach. Nic z tego nie rozumiał, ale wiedział, że niedługo się dowie. Chciał jej pomóc. W końcu Pansy usnęła, tym razem nie miała żadnych snów.






Ja wiem, że notka jest strasznie krótka, ale zależało mi, aby wstawić ją jeszcze w listopadzie. Przyszły tydzień to dla mnie udręka z powodu próbnych egzaminów (tak, tak, Pani M. to jeszcze gimbaza…), co do następnego rozdziału to nie jestem jeszcze pewna, umówmy się wstępnie na  10 grudnia? Jak zwykle nie mogę niczego obiecać :( Mam wrażenie, że ten rozdział jest dziwnie nijaki, podzielacie moją opinię? I jak zwykle, liczę, że zostawicie po sobie jakiś komentarz! Czy nie dzieje się to wszystko za szybko? Piszcie J

~Pani M. 

Komentarze

  1. Nijaki? wręcz przeciwnie!!! tak samo dobry jak reszta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudownie jak zwykle. Narcyza rozwaliła system. ♥♥
    http://dramione-pojednejstronie.blogspot.com/ zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  3. nie za szybko, jest idealnie. Ale mam nadzieję, że będzie więcej Dramione Więcej weny, i powodzenia na egaminach!! :D <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały!
    Z niecierpliwością czekam na następny i życzę powodzenia na testach :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jest źle, jest bardzo dobrze ;)
    Wreszcie Hansy! *·* Tak!

    OdpowiedzUsuń
  6. Daj spokój ! Rozdział jak zwykle świetny ! Narcyza rozwala system xd 😂 !!! No i jeszcze Hansy ! <3 Życzę bardzoooo dużooooo weny ! ~America
    grawpokeradramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Też egzaminy, ale spokojnie damy radę! :)
    Coraz więcej Dramione! Rozdział ciekawe napisany. Bardzo podobał mi się moment, gdy Narcyza widzi Malfoya z Hermioną i przeżywa szok. Oczyma wyobraźni była to naprawdę zabawna scena. Jednak cały czas czytając, miałam nadzieję, że w tym rozdziale wybiorą się jeszcze razem na Pokątną. Jak widać muszę poczekać i tak też zrobię.
    Życzę dużo weny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję Wszystkim za komentarze! Kiedy komentujecie naprawdę robicie coś wspaniałego, to nie tylko motywacja dla mnie, ale i też coś, co sprawia, że uśmiecham się do ekranu. Zawsze bardzo się cieszę, kiedy moje opowiadanie wywołuje u was emocje; pozytywne, negatywne. Dlatego jeszcze raz BARDZO DZIĘKUJĘ komentującym, zdecydowanie zbyt rzadko to robię. Do następnego rozdziału :)
    -Pani M.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nic dodać nic ująć. Rozdział perfekcyjny
    Pozdrawiam i życzę weny
    Ps. Ja też 3 gimbaza ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czekam na więcej, jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Może i notka jest krótka, ale przy tym bardzo fajna ;) + Pansy i Harry *,* Nareszcie <3
    ~ Madame Mikaelson

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeju :o Nijaki? On jest cudowny!!! Strasznie nie mogę się doczekać następnego rozdziału! !!! Pięknie piszesz♥ /Shadow of Mordor ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. sztosik !! ♡ i czekam na więcej takich scen dramione ♡☆

    OdpowiedzUsuń
  14. Miazga!
    Nareszcie dzieje się coś między Draco a Hermioną <3
    Zgadzam się na 10 grudnia, to będzie idealny prezent na moje urodziny *.*

    OdpowiedzUsuń
  15. Fantastyczny rozdział, a końcówka mnie rozbroiła! <3
    Czekam na więcej!
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Jest mega! Jak wszystkie rozdziały! :D Życzę weny i dajnie by było jakby rozdział był wcześniej :D Sama jestem z gimbazy więc luzik haha :D Daj więcej Dramione <3 Powodzenia ;3
    Natalia Forbes :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozdział boski!! Nareszcie Pansy pewnie powie Harry'emu o jej przyjaciółce! Nie mogę się doczekać ich spotkania, przyznam się też, że tęsknie za genialnymi momentami Astoria&Ron. xD Więcej akcji z Ginny i Zabinim! :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Przy czytaniu tego śmiałam się jak wariatka, nie wiem dlaczego xD
    To było boskie a zarazem słodkie :3
    Boże, ta scena na korytarzu... kocham ją <3
    Oczywiście jak na mój gust, trochę zam mało Dramione, ale Hansy i Blinny było i trochę dziwnie się skończyło xD
    Kocham twój blog i czekam na nexta :)
    Pozdrawiam i życzę weny
    Hasan.

    OdpowiedzUsuń
  19. Pierwszy komentarz.
    Jesteś meeeega!
    Świetna fabuła, taka normalna, tradycyjna, ale zarazem kompletnie inna.
    Draco tutaj taki Draconowy co jest wielkim plusem. Dopiero w ostatnich rozdziałach to stało się takie... Dramionowate. W każdym bądź razie czekam na następny,
    KH.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ty uśmiechasz się, czytając komentarze - a my, czytając Twoje opowiadanie <3 Ten rozdział i poprzedni to mistrzostwo świata <3 Cieszyłam się do monitora jak głupia :) Wcale nie był nijaki, był zupełnie inny od poprzedniego (który był niesamowicie magiczny przy scenie Dramione<3), ale na pewno nie nijaki :D Nie masz się o co martwić, bo zauważyłam, że zawsze wymyślasz fajną fabułę i każdy rozdział czyta się naprawdę miło. Czekam na kolejny, buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  21. Czytam Twojego bloga od kilku dni. Komentuję po raz pierwszy, bo za każdym razem było coś w stylu "Ciekawe co będzie dalej!" i od razu przewijałam na kolejny rozdział xD
    Teraz jednak będę musiała czekać na każdy kolejny rozdział :'c Mam nadzieję, że pojawi się szybko ;) :*
    Mało błędów, ciekawie napisane... Nic dodać, nic ująć! :D
    Wcześniej brakowało mi troszeczkę samego Dramione, ale teraz zaczęło się pojawiać dużo częściej, z czego się bardzo cieszę <3

    Niecierpliwie czekam na kontynuację :D ;)
    Weny życzę ;) :D

    'Hermiona_Malfoy_♡

    OdpowiedzUsuń
  22. Hej, zaczęłam czytać Twojego bloga tydzień temu i załamałam się widząc brak dalszych rozdziałów ;) Przeszkadzają błędy, np.tasakować zamiast taksować xD, Dafnie zamiast Daphne... Fabuła natomiast świetna, podobają mi się te wszystkie perypetie :D Narcyza super postać, Hermiona trochę mało zdecydowana, ale kreacja charakterów niezła :) Pisz dalej i zaangazuj jakąś betę...;) Ale ogólnie bardzo mi się podoba to opowiadanie, oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  23. Hej, zaczęłam czytać Twojego bloga tydzień temu i załamałam się widząc brak dalszych rozdziałów ;) Przeszkadzają błędy, np.tasakować zamiast taksować xD, Dafnie zamiast Daphne... Fabuła natomiast świetna, podobają mi się te wszystkie perypetie :D Narcyza super postać, Hermiona trochę mało zdecydowana, ale kreacja charakterów niezła :) Pisz dalej i zaangazuj jakąś betę...;) Ale ogólnie bardzo mi się podoba to opowiadanie, oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  24. Hej, świetne opowiadanie, ale czekam i czekam na dalsze rozdzialy. Naprawdę masz talent i nie przestawaj pisać ;-)

    OdpowiedzUsuń
  25. hej świetny rozdzaił ,czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Dawaj następny rozdział! Ten jest genialny ;) i te relacje między Draco i Hermioną <3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty