Rozdział 52
Rozdział 52
– Zbyt dobry.
Dziewczyna
pewną ręką otworzyła drzwi. Była gotowa do drogi, długa szata podróżna kończyła
się tuż nad jej kostkami. Czarne spodnie i fioletowa, mugolska bluza. Czy jej
ubiór był próbą prowokacji? Być może. Włosy miała rozpuszczone, niektórzy, aby
jej dopiec, mówili, że jej fryzura żyła własnym życiem. Zazwyczaj ignorowała te
uwagi.
McGonagall
siedziała, jak zwykle, przy biurku zawalonym papierami. Gryfonka była
przekonana, że ten stos tylko się powiększa.
– Panno
Granger, co pani tu robi o takiej porze? – Dyrektorka wymownie spojrzała na
zegar ścienny, wskazujący wpół do jedenastej.
– Chciałam
prosić o przepustkę – Hermiona zawahała się chwilę; – I możliwość skorzystania
z kominka…
– Czy można
wiedzieć dlaczego jedna z uczennic chce opuścić szkołę późnym wieczorem? –
Dziewczyna westchnęła. Nie czekając na pozwolenie, zajęła miejsce naprzeciwko
McGonagall.
– Chodzi o
Malfoya, znalazłam coś i…
– I
rozumiem, że nie możesz z tym zaczekać do jutra? – wtrąciła dyrektorka. Minerwa
sama udzieliła sobie odpowiedzi. Nie była pewna czy ma podziwiać dobroduszność
swojej podopiecznej, czy doszukiwać się ukrytych motywów.
– Dobrze
więc, kominek jest do twojej dyspozycji. – Hermiona zerwała się z miejsca,
przewiesiła niewielką czarną torebkę przez ramię i szybkim krokiem udała się w
stronę kominka.
– Panno
Granger? – usłyszała głos McGonagall, odwróciła się napięcie.
– Jutro rano
widzę cię o dziewiątej, w sali zaklęć. Bez względu na to, gdzie spędzisz tę
noc. – Dyrektorka znacząco spojrzała na swoją podopieczną. Hermiona nie
zrozumiała tej aluzji albo raczej, nie spodziewała się tego po McGonagall.
Zmarszczyła niepewnie nos i szybko odpowiedziała:
–
Oczywiście. – Stanęła w kominku z garścią proszku fiuu w dłoni.
– Malfoy
Manor – powiedziała wyraźnie. Minerwa obserwowała jak jej podopieczna znika
wśród zielonych płomieni. Uśmiechnęła się pod nosem, a potem zerknęła na portret
Dumbledore’a. Staruszek puścił jej oczko.
– Chyba
miałeś rację, Albusie. Szkoda tylko, że to nie ty musisz to wszystko wpisać do
kroniki Hogwartu…
*
Ginny
czuwała do pierwszej w nocy, ale kiedy jej współlokatorka nie wróciła do tego
czasu, postanowiła odwiedzić Harry’ego. Nie przejmowała się późną godziną, a ów
Gryfon był ostatnią osobą, z którą Ginevra widziała z Hermioną. Cały ten plan
wydawała jej się dość sensowny.
Przebrała
piżamę na szary dres i założyła wygodne buty. Cicho opuściła dormitorium aby
przypadkiem nie natknąć się na Michaela. Krukon nadal był nachalny w stosunku
do dziewczyny, dlatego starała się go unikać. Ginny szybko znalazła się w
pożądanej części zamku. Wieża Gryffindoru, nienaturalnie cicha w nocy.
Dziewczyna podała hasło, a Gruba Dama, marudząc pod nosem, odsłoniła przejście do
pokoju wspólnego. Wbiegła po schodach do
części z sypialniami chłopców, zatrzymała się dopiero pod drzwiami sypialni
Harry’ego, jej brata i Neville’a. Nacisnęła klamkę i weszła do środka, nie do końca
bezszelestnie, bo nieszczęsne drzwi musiały zaskrzypieć. Potter, czujny nawet
podczas snu, od razu się przebudził.
– Lumos –
mruknął pod nosem i uniósł różdżkę, najwyraźniej nadal spał z magicznym
patykiem schowanym pod poduszką. Ginny oślepiona światłem zmrużyła oczy.
– To ja,
Harry. Zgaś to zanim Ron się obudzi. – Dziewczyna wyjaśniła szeptem i podeszła
do łóżka swojego byłego chłopaka. Harry posłusznie zgasił różdżkę, a potem
ręką, po omacku, usiłował znaleźć okulary na stoliku nocnym, włożył je na nos.
Ginny czekała w napięciu.
– Co tu
robisz? Jest trochę późno… – Gryfonka
wywróciła oczami, jednak Harry nie mógł dostrzec tego gestu.
– Zejdźmy na
dół zanim się obudzą – szepnęła, zerkając w stronę Ron i Neville’a. Harry odrzucił kołdrę i zdał
sobie sprawę, że jest w podkoszulku i bieliźnie, mimowolnie jego policzki
pociemniały. Już chciał z powrotem schować się pod pierzyną, kiedy Ginny
lekceważącym tonem powiedziała:
– Daj spokój,
widziałam cię bez czegoś więcej niż spodnie. – Uśmiechnęła się pod nosem, a
Harry, już trochę mniej zażenowany, podążył za nią do wyjścia. Nie odpowiedział
na jej, jakże trafny, komentarz. Rozsiedli się na kanapie, przy kominku, tutaj
doskonale się widzieli.
– No więc? –
zaczął Harry, czekając na wyjaśnienia. Ginevra założyła kosmyk włosów za ucho i
unikając wzroku byłego chłopaka, przystąpiła do wyjaśnień:
– Chodzi o
Hermionę. Nie wiem, gdzie ją wysłałeś, ale nie wróciła. – Zanim do Gryfona dotarł cały sens wypowiedzi,
machinalnie sprostował:
– Nigdzie
jej nie wysyłałem.
– Co nie
zmienia faktu, ze jest po pierwszej a ona nie wróciła! – Dziewczyna chciała
zwrócić uwagę Harry’ego na tą ważniejszą kwestię. Okularnik zmarszczył brwi.
– Jak to
„nie wróciła”?
– Normalnie!
Nie ma jej w dormitorium!
– Jasna
cholera – wyrwało się Harry’emu. Ginny posłała mu pytające spojrzenie. – Ona.. znaczy Hermiona…
– No! –
poganiała go Gryfonka, coraz bardziej zaczynała się martwić o przyjaciółkę.
– Jest w
Malfoy Manor. – Zapadła cisza. Harry
spokojnie czekał na jakąś reakcję Ginevry. W końcu dziewczyna wybuchnęła:
– Jak mogłeś
pozwolić iść jej tam samej!!! On jest niebezpieczny, to śmierciożerca!
Powinieneś być bardziej odpowiedzialny!
– Ciszej!
Zaraz ktoś tu przyjdzie – syknął Harry. Ginny wzięła głębszy wdech, przymknęła
oczy.
– Co was
podkusiło, żeby jej na to pozwolić?!
– A co
miałem jej zabronić?
– Cokolwiek,
Harry! Cokolwiek!
– Przestań
wrzeszczeć! Chcesz się tłumaczyć McGonagall, a co gorsza Ronowi?
– Nikomu się
nie muszę tłumaczyć! – Fuknęła Gryfonka, ale też trochę się uspokoiła.
– Wiem, że
nie musisz – spokojnie odparł Harry i uspokajająco położył jej rękę na
ramieniu. Znów zapadła cisza. Chłopak westchnął i zabrał rękę.
– Z tego co
wiem, to Hermiona uzgodniła wszystko z McGonagall. Gdyby coś się stało na pewno
wiedzielibyśmy pierwsi. – Te wyjaśnienia trochę uspokoiły Ginny. Odgarnęła
włosy z czoła.
– Pewnie
masz rację. Może niepotrzebnie panikuję, ale… - zawahała się chwilę i spuściła
wzrok. Zawsze to robiła, gdy nie wiedziała, czy może poruszać daną kwestię.
Brunet doskonale znał ten gest.
– Wiesz, że
możesz mi powiedzieć. – Złapał ją za rękę, Ginevra podniosła na niego wzrok.
Biła się z myślami.
– Hermiona
jest częścią rodziny i… no wiesz. Fred też jest, to… to głupie – stwierdzała
nagle zniechęcona i smutna. Harry doskonale wiedział co rudowłosa dziewczyna ma
na myśli.
– Ja też się
o nią boję, ale nie możemy wariować, Gin. Podczas wojny giną ci, którzy nie
powinni, ale wojna się skończyła, już wszystko będzie dobrze. – Po policzkach
Ginevry popłynęły łzy, nie otarła ich, za to rzuciła się Harry’emu na szyję.
– Dziękuję –
szepnęła. Potrzebowała tego od bardzo dawna, Hermiona pogrążona w jeszcze
większym smutku, po stracie rodziców, cierpiała równie mocno. Takie rozmowy
między dziewczynami kończyły morzem łez. Harry był dla Ginny ostoją, była mu za
to dozgonnie wdzięczna. Pozwolił, aby zmoczyła mu podkoszulek, czekał
spokojnie, wsłuchując się w trzask ognia w kominku. Nie minęło pięć minut,
kiedy Ginny oderwała się od ramienia Gryfona i otarła zaczerwienione oczy ręką.
– Dziękuję –
powiedziała znowu i uśmiechnęła się z
wdzięcznością. Harry również uniósł kącik ust ku górze.
– Jutro z
samego rano zobaczymy się z Hermioną na śniadaniu, a teraz odprowadzę cię do
dormitorium – powiedział. Widząc, że Ginny nie jest przekonana co do tego
planu, uniósł jej podbródek ku górze. Nachylił się i szepnął:
– Wszystko
będzie dobrze – Te trzy słowa miały magiczną moc. Dziewczyna przymknęła oczy i
uspokoiła się. Po chwili otwarła oczy i napotkała spojrzenie zielonych
tęczówek. Harry nie wiedział co kierowało nim w tamtej chwili, ale nachylił się
do Gryfonki i musnął wargami jej usta. Zaskoczona Ginevra odsunęła się
prędko. Mrugała, niedowierzając.
–
Przepraszam Harry, ale nie taki był cel mojej wizyty – powiedziała chłodno,
zabrzmiało to dużo bardziej oschle niż dziewczyna zamierzała.
–
Przepraszam, nie sądziłem, że tyle się między nami zmieniło; że brzydzisz się
mnie dotknąć – odparł z goryczą, patrząc jej prosto w oczy. Oboje nie
przemyśleli swojego zachowania. Nastała niezręczna cisza, jednak Ginny dość
szybko się reflektowała.
– Nie,
Harry, przepraszam. Nie chciałam, żebyś tak to odebrał… - przerwał jej:
– Nie
powinienem cię całować.
– Jeszcze
dwa miesiące temu nie miałabym nic przeciwko, tylko… - urwała, w porę gryząc
się w język.
– Tylko? –
drążył temat okularnik. Ginny westchnęła.
– Zaczęłam
się z kimś spotykać. – Harry powoli kiwnął głową, starał się przetrawić tą
informację. W końcu nie tak dawno Ginny była jego dziewczyną.
– Nie mów na
razie Ronowi, nie da mi spokoju –
poprosiła. Potter znów kiwnął głową.
– Powiesz mi
chociaż kto to? – Gryfonka zaczęła bawić się rękawem bluzy, kiedy znów
podniosła wzrok na Harry’ego, jej głos był spokojny:
– Na razie
nie wiem, czy to coś poważnego –skłamała. – Zostawmy to między nami.
– Mam
nadzieję, że wiesz co robić – skwitował Gryfon. Ginny wstała z kanapy.
– Ja też,
Harry. – Podeszła do dziury pod portretem, sprawnie wymijając szachy rozrzucone
po podłodze, najwyraźniej Gryfonom bałagan nie przeszkadzał. Stanęła w przejściu
i odwróciła się do chłopaka.
– Dobranoc –
powiedziała, a ciche „dobranoc” Harry’ego, dźwięczało jej w uszach do momentu w
którym nie stanęła pod drzwiami swojej sypialni.
*
Hermiona
pojawiła się wśród zielonych płomieni w kominku, mieszczącym się w Malfoy
Manor. Za każdym razem, kiedy przybywała do
domu Dracona i Narcyzy przechodził ją dziwny dreszcz. W pomieszczeniu
panowała straszliwa cisza. Gryfonka liczyła na pojawienie się pani Malfoy lub
jej syna. Zdjęła szatę podróżną i przewiesiła sobie przez ramię. Rozejrzała się
po salonie. Nie zmienił się przez te dwa miesiące. Zerknęła w stronę kanapy, na
której… Wzdrygnęła się na samo
wspomnienie. Przeszła przez długość pomieszczenia i stając przy łuku, łączącym
salon z holem, zawołała:
– Halo? Jest
tu ktoś?
Cisza. Dziewczyna zauważyła wieszak, stojący
obok wejściowych drzwi. Powiesiła swoją pelerynę na jednej z rzeźbionych rączek
i odeszła kawałek, przyglądając się obrazowi niewielkiego dworku na tle lasu
świerkowego. Stanęła bliżej i przesunęła
palcami po płótnie. Obraz miał w sobie coś, co przyciągało Gryfonkę.
– Granger? –
usłyszała za sobą męski głos. Odwróciła się szybko, stając oko w oko z Draconem
Malfoyem. Był zdziwiony jej obecnością, zmizerniał jeszcze bardziej w ciągu
tych dwóch miesięcy. Zapadnięte policzki, podkrążone oczy. Suche usta i
oklapnięte włosy. Przez jedną, krótką chwilę Hermionie zrobiło się go żal.
– Luna
odpisała – powiedziała krótko, wyjaśniając cel swojej wizyty. Była szczerze
wzruszona, widząc jak po tej informacji w Malfoyu odradza się nadzieja. Nagle chłopka złapał się za głowę. Gryfonka
widziała jak krzywi się z bólu. Zrobiła krok w jego stronę.
– Wszystko w
porządku? – Otworzył oczy i warknął, udowadniając Hermionie, że zmienił się
tylko z zewnątrz:
– A jak,
kurwa, myślisz? – Współczucie dziewczyny zamieniło się w złość, odsunęła się od
Ślizgona. Milczeli jeszcze chwilę.
– Co
napisała? Ma to? – zapytał, zmieniając temat, kiedy ból ustał.
– Napisała,
że nie chce z nami rozmawiać. To jest, ze mną i Harrym.
– Oczywiście
musiałaś wmieszać w to Pottera? – żachnął się Draco.
– Już o tym
rozmawialiśmy…
– Wiem.
Chcesz się przejść? Lepiej się czuję na świeżym powietrzu – zaproponował.
Hermiona wzruszyła ramionami, więc chłopak nic nie mówiąc, podszedł do drzwi,
otworzył je, a potem odwrócił się do Gryfonki, stojącej w tym samym miejscu.
– Idziesz? –
zapytał. Dziewczyna przytaknęła i chwyciła szatę podróżną wiszącą na wieszaku.
Założyła ją, Draco przepuścił ją w drzwiach. Znaleźli się na dworze.
Hermiona
była oczarowana ogrodem Malfoyów, choć zapuszczony, nadal robił wrażenie, miał
w sobie tą magię.
– Już wiem,
czemu wolisz przebywać na dworze – powiedziała cicho, rozkoszując się widokiem.
Być może nocą trudniej było dostrzec wszystkie szczegóły, cieszące oko za dnia,
ale mimo to panna Granger czuła się jakby w innym świecie.
– Tylko nie
mów, że te kilka ośnieżonych krzaczków robi na tobie takie wrażenie, Granger. –
Parsknął śmiechem, a Gryfonka przestała się rozglądać. Spojrzała w stronę
Ślizgona.
– Gdzie
idziemy? – zapytała, unikając jego wzroku. Szli jedną z alejek wysypanych
białymi kamykami nie większymi od muszli ślimaka. Z pewnością za pomocą
jakiegoś zaklęcia oczyszczono wszystkie dróżki ze śniegu. W oddali był słychać
pohukiwanie sowy oraz odgłos przelewającej się wody. Drogę oświetlał im
księżyc, noc była bezchmurna, a niebo pełne gwiazd. Draco szedł kilka kroków za
dziewczyną.
– Skoro tu
ci się tak podoba powinnaś zobaczyć różany ogród mojej mamy. Kiedyś był chlubą
rodziny Malfoyów – odezwał się po chwili.
– Kiedyś?
– Kiedy
jeszcze miała siłę, czas i chęci, aby porządnie się nim zająć.
– Czyli
kiedy? – Chciała wymusić tą odpowiedź, chciała, żeby powiedział to na głos. Chciała
mu jasno i dobitnie pokazać co jest dobre, a co złe. Draco doskonale wiedział,
co chce usłyszeć Gryfonka, spojrzał jej w oczy i bez zająknięcia, wyrzekając
się jakichkolwiek uczuć, odpowiedział:
– Przed
powrotem Voldemorta. – To, że wymówił jego imię wywołało na twarzy dziewczyny
jakieś emocje, nie do końca potrafił je rozszyfrować. Nastała cisza.
– Żadnych
innych pytań? – rzucił z rozbawieniem, choć ton jego wypowiedz był zupełnym
przeciwieństwem tego, co czuł.
–
Powiedziałeś – zaczęła Hermiona, uciekając wzrokiem od twarzy chłopaka. –
Powiedziałeś „Voldemort”, a nie „Czarny Pan”. – Wstrzymał na chwilę oddech. Przejrzała mnie? Hermiona nic więcej nie
musiała mówić.
– Wszystko
ze mną w porządku, Granger. Potrafię rozróżnić dobro od zła. To, że moje
wybory…
– Tylko nie
mów mi o trudnych i niewłaściwych wyborach, Malfoy - przerwała mu, pewna tego co zaraz usłyszy.
Zaskoczył ją.
– Miłem
mówić o braku jakiegokolwiek wyboru. – Odwróciła się gwałtownie, chłopka w ogóle się tego nie spodziewał, więc prawie
na nią wpadł. Znajdując się tak blisko, Hermiona szybko odsunęła się od
Ślizgona.
– A teraz? –
zapytała, łapiąc swoim spojrzeniem jego uciekający wzrok.
– Co teraz?
– Co byś
wybrał? Gdybyś mógł wybierać…
– Wiem co
chcesz usłyszeć, Granger. Wiem, że na siłę próbujesz znaleźć dla mnie
usprawiedliwienie, ale z możliwością wyboru, czy bez, zrobiłbym to samo.
– Nie wierzę.
Po prostu zgrywasz takiego… – Przerwał
jej, wściekły i bezsilny. Jego krzyk, był niczym wołanie o pomoc:
– Jestem
potworem, Granger! – Nic nie powiedziała, ale widział w jej oczach to
niedowierzanie i współczucie. Nie chciał tego, nie potrzebował jej. Nikogo nie potrzebował! Prawda?
– A może ja
to lubię? Może lubię ranić innych? Może sprawia mi to chorą satysfakcję? Nie
potrzebuję ani ciebie, ani twojego współczucia.
– Nie powiem
„nie umiesz kłamać”, bo oboje wiemy, że to nie prawda, ale dziś wybitnie ci nie
wychodzi.
– Nigdy nie
wiesz, kiedy się zamknąć, co Granger? – rzucił rozwścieczony.
– Nie wierzę
ci z jednego, prostego powodu; widziałam wtedy twoją minę. – Nie zrozumiał od
razu i Gryfonka mogła zaobserwować jak ściąga brwi.
– Pamiętam
doskonale moją pierwszą wizytę tutaj, widzieliśmy się w trochę innych
okolicznościach. Pamiętasz? Miałam okazję poznać bliżej twoich krewnych.
– Ironia ci
nie wychodzi, Granger – chciał zmienić temat, wolał sobie nie przypominać. Dziewczyna
szybko podwinęła rękaw szaty podróżnej i bluzy. Na jej lewym przedramieniu, od
nadgarstka ciągnęła się blizna, litery wycięte nożem w skórze tworzyły napis: szlama. Draco przez chwilę wpatrywał się w rękę
Gryfonki. Podniósł na nią wzrok. Chciał coś powiedzieć, rzucić kąśliwą uwagę,
być znów górą. Hermiona odezwała się pierwsza, opuszczając rękaw szaty:
– Nie
potrafiłeś znieście tego widoku, prawda? Widziałam, jak kazali ci patrzeć.
Wcale nie sprawiało ci to „chorej satysfakcji”. – Bardziej stwierdziła niż
zapytała, cytując jego własne słowa.
– Nie
zapominaj kim jestem, Granger.
– A kim
jesteś? – Długo szukał odpowiedzi, nie znalazł.
Dalej szli w
milczeniu, a żwir szeleścił pod ich stopami. Obeszli część domu Malfoyów,
znajdując się na tyłach rezydencji. Hermiona ujrzała fontannę, porośniętą bluszczem,
teraz częściowo obsypaną śniegiem. Wysoką, nieprzyciętą trawę, gdzieniegdzie
dzikie kwiaty wszystko to pokrywał srebrzysty szron. Wśród szarości i bieli
dało się odszukać alejki wysypane żwirem. Co jakiś czas mijali święcącą się
latarenkę. Draco nagle się rozkaszlał, czym zwrócił na siebie uwagę Gryfonki.
– Może
odpoczniemy? – zaproponowała Hermiona, widząc, że Ślizgon jest co najmniej
zmęczony. Draco nie mógł sobie wybaczyć, że teraz nawet najbardziej prozaiczna
czynność go wykańcza. Kiwnął głową i odszukał wzrokiem drewnianą ławkę, ukrytą
pośród ośnieżonych krzewów. Usiedli na niej, nie przejmując się wilgotnym drewnem.
Uprzednio Draco strącił niewysoką warstwę śniegu ręką.
– Myślisz, że
ten cały Smoczy kamień pomoże? – zapytał Malfoy. Hermiona pokiwała głową.
– Ojciec
Luny miał o nim książkę w swojej biblioteczce. Niestety wielu czarodziei
poddaje pod wątpliwość istnienie tego kamienia, ale podobno ktoś go odnalazł.
Tak twierdził Dumbledore.
– Kto? – zapytał
Malfoy. Hermiona nie była pewna, czy warto o tym wspominać.
– A kto
lubił gromadzić zaginione przedmioty, kogo zawsze fascynowały takie ewenementy?
– Voldemort –
powiedział cicho, dziewczyna pokiwała głową i westchnęła.
Draco zawsze
w pewnym stopniu podziwiał Czarnego Pana. Czarnoksiężnik był kimś, kogo
czarodzieje będą wspominać jeszcze długo, jego nazwisko znajdzie się w podręcznikach
do Historii Magii. Wzbudzał lęk i szacunek nawet po śmierci. Chłopak też chciał
być zapamiętany. Chciał aby poświęcano mu uwagę, szanowano go. Zawsze w cieniu
Pottera, tak jak Voldemort żył w cieniu Dumbledore’a. To właśnie były dyrektor
Hogwartu był uważany za najpotężniejszego czarodzieja, ale czy przez to ktoś
zapomniał o Tomie Riddle’u? Nie. Czy
potrafię być jak On? Już dziś wiedział, że nie. Na wspomnienie, tego co
usiłował zrobić przeszły go ciarki… Nikt o tym nie wiedział, Blaise, Narcyza,
Lucjusz. Nikt. Ale jeśli powiedzenie prawdy go uratuje? Jeśli…
– Granger? –
zwrócił na siebie jej uwagę. Bystre oczy dziewczyny wpatrywały się w jego
twarz. Bał się. Bał się wyznać prawdę.
– W zeszłym
roku szukałaś z Potterem horkruksów, zgadza się? - wypalił szybko. Hermiona nie wierzyła w to,
co właśnie usłyszała. Powoli kiwnęła głową. Malfoy próbował pozbierać myśli,
kiedy w końcu odezwała się Gryfonka:
– Skąd o tym
wiesz? Skąd wiesz o horkruksach? Voldemort nikomu o nich nie powiedział…
– Nie
musiał, na szóstym roku podsłuchałem rozmowę Pottera i Weasleya, poszukałem,
popytałem i dowiedziałem się co nieco o Riddlu.
– Czemu
nikomu nie powiedziałeś?
– Miałem
większe zmartwienia, niż rozszczepiona dusza…
Nagle oczy Hermiony rozszerzyły się do
wielkości spodków. Domyśliła się, już wiedziała. Draco był pewny, że jest
skończony, że wyląduje w Azkabanie. Dziewczyna wstała gwałtownie z ławki,
łapiąc się za głowę. Malfoy również wstał wyciągnął rękę w jej stronę, nie
będąc pewnym, co właściwie chciał osiągnąć. Złapał ja za łokieć, wyrwała rękę i
cofnęła się kawałek.
– Jak mogłam
być tak głupia… – usłyszał jej szept, pełen niedowierzania i goryczy. Milczał.
Uniosła głowę w stronę nieba, przymknęła oczy na moment, a zaraz potem wbiła
wzrok w stalowe tęczówki Ślizgona.
–
Próbowałeś. – Bardziej stwierdziła niż zapytała. Malfoy kiwnął głową. Paradoksalnie
do oczu dziewczyny napłynęły łzy.
– Chciałam
ci pomóc! – krzyknęła w końcu. – Jak mogłeś… jak w ogóle…
Widząc, że zrobił krok w jej stronę cofnęła
się jeszcze bardziej. Spokojnie patrzał na jej łzy, szok i załamanie.
– A ja
głupia, wierzyłam… Wierzyłam… – Kolejne słowa nie przechodziły jej przez usta.
Odwróciła się tyłem do Ślizgona.
– Wracam do
Hogwartu – oznajmiła po chwili, lodowatym tonem. Draco czuł się dziwnie, ulga,
której się spodziewał nie nadeszła. Czuł się naprawdę dziwnie, był zły na
siebie, że ją okłamał. Weź się w garść,
Draco. To tylko Granger, to nic… Przecież to tylko jej wina. Prawda?
Kurwa, nie prawda!
Ten monolog
wewnętrzny, mógłby prowadzić jeszcze długo, ale zauważył jak postać Hermiony
znika zza zakrętem jednej z alejek. Poszedł za nią, cicho jak cień.
Hermiona bez
większych trudności odnalazła drogę do drzwi rezydencji Malfoyów. Pozbierała
się po szoku, jaki właśnie przeżyła, a łzy zdążyły wyschnąć. Ściskała różdżkę w
ręku, gotowa w każdej chwili rzucić Experialmusem w Malfoya. Weszła do domu,
nie przejmując się brudnymi butami. Skierowała się prosto do salonu, bawiło ją,
że porusza się po Malfoy Manor z taką swobodą. Stanęła w kominku, uprzednio,
sięgając po garść proszku fiuu.
– Gabinet
dyrektora, Hogwart – powiedziała głośno i wyraźnie, rzucając proszek pod nogi.
Nic się nie wydarzyło. Żadnych zielonych płomieni, żadnych uczuć towarzyszących teleportacji.
Gryfonka niepewnie otworzyła oczy i ujrzała przez sobą salon Malfoyów. Sięgnęła
po drugą garść proszku i powtórzyła wszystko. Znów nic. Kiedy tym razem
otworzyła oczy przed kominkiem stał Draco.
– Chcę wrócić
do Hogwartu – oświadczyła, jakby to nie było oczywiste. Chłopak pokręcił głową
z czymś na kształt współczucia wymalowanym na bladej twarzy. Zaraz, zaraz… Współczucia?! Zaczynało się robić coraz dziwniej, dziewczyna
chciała opuścić to miejsce i już nigdy nie wrócić.
– Ostatnio w
Ministerstwie mają problemy w dziale transportu i komunikacji, obawiam się, że…
– Chcę
wrócić do szkoły! – wrzasnęła na niego. Była rozbita i nie wiedziała co myśleć.
Nie mogła uwierzyć, że chłopka zrobił coś takiego! Próbował zrobić… Poprawiła się, ale nie miało to większego
znaczenia. Chciała uciec od niego jak najdalej! Zawiódł ją! Gryfonka obwiniała
go za awarię kominka.
– Rano
powinno wszystko działać – powiedział spokojnie. Rzuciła mu mordercze
spojrzenie.
– Nie zostanę
tu z tobą – warknęła. Nie miała siły na jego towarzystwo, chciała przemyśleć to
wszystko.
– Pościelę
ci w gościnnym.
– Nie
zostanę tutaj!
– Dostaniesz
sypialnie w innym skrzydle niż mój pokój.
– Której
części zdania „nie zostanę tutaj” nie zrozumiałeś?
– Nie próbuj
być wredna, okej? – Nie odezwała się już słowem, a jej oczy ciskały Avady.
Draco nienawidził tego spojrzenia. Przeklinał ministerstwo i ich awarie, które
swoją drogą zdarzyły się ostatnio dość często.
Opuścił salon, upewniając się, że dziewczyna idzie za nim. Wszedł po
schodach na górę i skręcił w prawo. Szli długim korytarzem, a chłopak różdżką
oświecał świeczniki, wiszące na ścianie. Żadnych okien, żadnej bieli. Hermiona
czuła się nieswojo w domu Malfoyów. Zdecydowanie było tu za mało światła. Nie
uśmiechało jej się spędzenia nocy w Malfoy Manor, ale sypiała już w gorszych
miejscach. Wstaniesz z samego rana i wrócisz do zamku, zdążysz nawet na śniadanie,
to tylko… Zerknęła na zegarek, wskazywał kwadrans po dwunastej. Tylko pięć godzin i czterdzieści pięć minut.
Nie dużo, prawda? Próbowała się uspokoić i pozbierać myśli, ale to, czego
właśnie się dowiedziała… W końcu Dracon zatrzymał się przy jakiś drzwiach,
otworzył je, a Hermiona zajrzała do środka. W pokoju panowały egipskie
ciemności, toteż nie wiele mogła dostrzec. Malfoy mruknął pod nosem jakąś
formułkę i natychmiast żyrandol pod sufitem się zaświecił. Stanął w progu
pokoju, przyglądając się Gryfonce. Panna Granger rozglądała się po sypialni, próbując nie
okazać zachwytu.
Pokój był w
zupełnie innym stylu niż reszta domu. Liliowe ściany sprawiały, że
pomieszczenie było strasznie jasne i nawet ciemnopurpurowym zasłoną na oknie
nie udało się ukraść tego światła. Drewniana podłoga, choć ciemnobrązowa,
dodawała przytulności pomieszczeniu. Był to ciepły odcień brązu. Pośrodku
sypialni stało dwuosobowe łóżko, choć Hermiona obstawiała, że spokojnie pięć
dorosłych osób również by się na nim wyspało. Pościel była śnieżnobiała, a fioletowa
narzuta, naciągnięta do połowy łóżka, równiutko rozłożona. Dwie drewniane
etażerki stały po obu stronach łoża. Na podłodze leżał biały, puchaty dywan.
Pomieszczenie strasznie przypadło Hermionie do gustu, ale nie odezwała się
słowem.
– Te drzwi
na lewo – chłopka powiedział po chwili, a Hermina odruchowo popatrzała na
wskazywane przez niego przejście. – Prowadzą do łazienki. – Kiwnęła głowa na
znak, że zrozumiała.
– No to ten…
Rozgość się, czy coś – dodał na odchodne.
Zamknął za sobą drewniane drzwi pokoju. Została sama. Usiadła na skraju
łóżka i westchnęła. Nie dało się nie zauważyć, że Ślizgon się stara, ale teraz
mało ją to obchodziło. Nie po tym, co jej powiedział. Albo właściwie, po tym,
czego jej na początku nie powiedział! Zauważyła , że nadal ma na sobie szatę
podróżną. Zdjęła ją szybko i położyła na fotelu stojącym w rogu pokoju. Był
obszyty bladoróżowym materiałem. Rozpięła zamek bluzy i przeczesała włosy ręką.
Palce wplątały się w loki na głowie dziewczyny. Po chwili usłyszała ciche
pukanie do drzwi.
– Proszę.
Przez
uchylone drzwi do pokoju zajrzał skrzat.
– Panicz
Dracon, kazał zapytać, czy będziesz pani coś jeść.
– Nie,
dziękuję – odpowiedziała grzecznie Hermiona. Skrzat kiwnął głową.
– O której
godzinie, pani życzy sobie śniadanie i pobudkę?
– Za
śniadanie podziękuję. Chciałabym wstać o szóstej. – Skrzat znów skinął głową,
życzył dziewczynie dobrej nocy i zniknął, zamykając za sobą drzwi.
Hermiona
postanowiła skorzystać z łazienki, otworzyła niewielkie drzwi, znajdujące się
na zachodniej ścianie pokoju. Pomieszczenie nie było duże; podłoga wyłożona
błękitnymi kafelkami, a ściany białe z niebieską listwą przy suficie. W rogu
pomieszczenia na złotych stopkach stała wanna. Gryfonka pochyliła się nad
umywalką. I przemyła twarz zimną wodą. Wytarła się w biały ręcznik, wiszący tuż
obok umywalki, a potem spojrzała w okrągłe lustro wiszące na ścianie. Wyglądała
tak jak zawsze. Zmierzwione, splątane włosy. Oczy miała lekko podkrążone, bo
ostatnimi czasy nie sypiała zbyt dobrze.
Bystre spojrzenie brązowych oczu obserwowało każdy jej ruch. Przeklinała
Ślizgona na wszystkie znane sposoby, zawiódł ją. Uwierzyła w niego, w zamianę
na lepsze, choć nigdy nie dał jej żadnych dowodów na to, że się zmienił.
– Od kiedy
jesteś taka naiwna? – szepnęła do swojego odbicia z goryczą w głosie. Spuściła
wzrok i wyszła z łazienki.
Na łóżku
dostrzegła jakiś materiał. Była to poskładana w kostkę, bladoniebieska koszula
nocna. Hermiona rozłożyła ją, zastanawiając się, kto ją przyniósł. Nie
pochwalała tego, że Draco w ten sposób wykorzystuje skrzaty. Koszula miała
cienkie ramiączka i sięgała Gryfonce zza kolana. Co mam do stracenia? Zapytała samą siebie, rozpinając guzik w
spodniach. Wyswobodziła się z jeansów i koszulki, na bieliznę nałożyła koszulę
nocną. Była ze zwiewnego materiału, przyjemnego w dotyku. Złożyła swoje ubrania
i odłożyła na fotel. Różdżkę położyła na stoliczku nocnym i wsunęła nogi pod
grubą pierzynę. Starała się zasnąć.
Draco wrócił
do swojej sypialni. Zdjął ubranie, kładąc się do łóżka w białym podkoszulku z
krótkim rękawem i bokserkach. Nie mógł zrozumieć co go podkusiło. Po co zaczął
ten temat? Widział, że oprócz złości, Hermiona była zwyczajnie zawiedziona. Nie
chciał tego. Z jakiegoś powodu nie chciał jej zawieść. Za późno. Ich relację
uległy diametralnej zmianie. Jednak żadne nie potrafiło określić co dokładnie
się zmieniło. Malfoy starał się zasnąć, ale to wcale nie było proste.
Analizował każdy swój ruch, starając się wyłapać błędy. Przewracał się z boku
na bok. Niewielki zegar, stojący na szafce nocnej wskazywał wpół do drugiej w
nocy. Odwrócił się na drugi bok, zamknął oczy. A upragniony sen nie nadchodził.
Hermionę
obudziła muzyka. Chwyciła różdżkę, leżącą na stoliku nocnym.
– Lumos –
mruknęła. Pokój wyglądał dokładnie tak samo jak przed momentem w którym się
położyła. Odrzuciła kołdrę, siadając na
brzegu łóżka. Znów te dźwięki, był to fragment grany na skrzypcach. Panna
Granger zmarszczyła ze zdziwieniem brwi. Stanęła na nogi i z różdżką w ręku
podeszła do drzwi. Otworzyła je wyglądając na korytarz. Nic, muzyka ustała.
Wróciła do sypialni i położyła się z powrotem. Miała świadomość, że jeśli porządnie
się nie wyśpi jutro na lekcjach będzie nieprzytomna. Położyła głowę na poduszce
i zamknęła oczy. Znów usłyszała muzykę. Co
jest? Pomyślała. Dziewczyna znów otworzyła oczy i ponownie wstała. Wydawało
jej się, że dźwięk dochodzi tuż zza jej drzwi. Tym razem podbiegła do nich i
otworzyła na całą szerokość. Pusto, znów dom pogrążył się w nieprzeniknionej
ciszy. Powili się cofnęła i zamknęła drzwi, wystarczyło, żeby się odwróciła, a
muzyka znów rozbrzmiała. Teraz już naprawdę rozdrażniona otworzyła drzwi,
wyglądając na korytarz. Oczywiście był pusty. Usłyszała jak ktoś schodzi po
schodach. Pewniej chwyciła różdżkę i zamknęła drzwi pokoju, wychodząc na hol.
Ruszyła korytarzem. Ramiączko koszuli nocnej zsunęło jej się z ramienia,
poprawiła je. Stając u szczytu schodów, rozejrzała się dokoła. Była sama. Nie dajmy się zwariować. Uspokoiła się i
parsknęła śmiechem. Stwierdziła, że zejdzie na dół i jeszcze się rozejrzy. W
połowie drogi na dół, zauważyła sylwetkę u podnóża schodów. Zatrzymała się.
– Granger? –
zapytał Draco, przekrzywiając głowę w bok. Przyjrzał jej się dokładnie i musiał
przyznać, że widok Gryfonki w cienkiej koszuli nocnej ruszył jego wyobraźnie.
– Słyszałam
muzykę.
– Tak, to
stara szafa grająca, czasem się włącza sama z siebie. Matka nie chce jej oddać
do naprawy – wyjaśnił chłopak i wspiął się na schody, stając na równi z
Gryfonką. Hermiona skinęła głową.
– Skoro już
tu jesteśmy, to mogłabym dostać trochę wody? – zapytała, gdy zapanowała między
nimi niezręczna cisza. Kiwnął głową i ruszył w dół schodów. Stanęli w holu,
przyglądając się sobie z zaciekawieniem.
– Poczekaj w
salonie, przyniosę ci. – Draco ruszył w stronę kuchni, a Hermiona zaszokowana
jego uprzejmością udała się do salonu. Usiadła na kanapie i wpatrywała się w
zgaszony kominek. W salonie świeciły się
trzy subtelne lampy naścienne. Draco wrócił ze szklanką wody. Postawił ją na
stoliku przed Gryfonką, i zaryzykował, siadając obok niej. Machinalnie się
odsunęła. Sięgnęła po szklankę i
opróżniła ją duszkiem. Odstawiła puste naczynie na stolik i wstała, kierując
się do wyjścia. Chwycił ją za ramię. Odwróciła się w jego stronę. Uderzyło ją
spojrzenie Malfoya; po raz pierwszy dostrzegła w jego oczach emocję. Bił z nich
niesamowity smutek. Draco wiedział, że tylko Gryfonka może mu pomóc, zresztą
tylko jej pomoc chciał przyjąć. Chciał żyć i tak strasznie żałował tego
wszystkiego co się stało.
– Pomóż mi –
szepnął, niemal błagalnie. Wyrwała ramię z jego uścisku.
– Sam wydałeś
na siebie wyrok – powiedziała chłodno, choć gdzieś tam w środku wiedziała, że
chce mu pomóc. I być może jej działanie nie będą przełomem w magmedycynie. Jej
nazwisko, mugolskie nazwisko, nie będzie wychwalane w książkach. Ale czy
kiedykolwiek tego chciała? Nie. Myśl, że może uratować choć jedno istnienie, to
jej wystarczało. Musiało wystarczyć.
– Opowiedz
mi wszystko od początku – powiedziała łagodnie, siadając z powrotem na kanapie.
Draco zmusił się do uśmiechu i również usiadł.
– Dziękuje –
powiedział cicho, nie patrząc w oczy Gryfonce.
– Czyżbyś
poznał nowe słowo? – zażartowała, licząc, że rozładuje napięcie panujące w
salonie. Powoli na nią spojrzał. Od długiej szyi, przez linię szczeki, jego
spojrzenie zatrzymało się na ustach Gryfonki. Przypomniał sobie ich smak, tak
specyficzny, inny. Nagle zapragnął znów poczuć miękkość jej warg. Umieram, co mam do stracenia? Wydawało
mu się, że nic. Powoli zbliżył twarz do twarzy dziewczyny. Stykali się czołami.
Hermiona była jak sparaliżowana, oddychała szybko i urywanie. Czuła dziwne
ciepło i rosnącą ekscytacje. Zamknęła oczy. Oddech Ślizgona owiewał jej
policzki.
– Nie mogę –
szepnęła cicho, ale nie odsunęła się. Nie potrafiła wykonać żadnego ruchu.
Draco nachylił się jeszcze bardziej. Już prawie dotykał ustami jej warg.
Przedłużał ten moment, aż w końcu Hermiona się otrząsnęła i otworzyła oczy.
Odsunęła się do niego. Patrzał w jej oczy, tak ciepłe i ufne. Żadne nie
odwróciło wzroku. Przyłożył ręce do jej policzków. Poczuł miękkość jej skóry
pod palcami. Miał chłodne ręce,
natomiast ona płonęła. Przytrzymał jej twarz i nachylił się, złączając ich wargi
w pocałunku. Przeciągnął ten moment w nieskończoność, ale nie odważył się
pogłębić pocałunku, aż w końcu puścił dziewczynę i sam się odsunął. Spojrzała na niego przerażona, Draco
przeciwnie, był oazą spokoju. Hermiona nie wiedziała co powiedzieć, wyrzucała
sobie, że to znów się stało. Widząc jej zmieszanie, powiedział:
–
Przepraszam.
Mimo tego,
Hermiona nie miała pojęcia jak się zachować.
– To nie
mogło się wydarzyć – powiedziała w końcu, ale głos jej zadrżał. Ślizgon skinął
głową. Znów milczeli, unikając wzroku tego drugiego.
– Próbowałem
to zrobić na siódmym roku – powiedział, diametralnie zmieniając temat. Gryfonka
od razu wiedziała o czym mówi. Nie potrafiła i nie chciała wyobrazić sobie
Malfoya biorącego udział w takim rytuale.
– Kogo
chciałeś poświęcić? – zapytała, a jej głos przepełniony był bólem.
– Chrisa
Tombllera, był Krukonem na trzecim roku. Dostał szlaban u Carrow’ów i tak nie
przeżyłby do następnego dnia. – Hermiona pokręciła przecząco głową, a w jej
oczach stanęły łzy.
– Nie miałeś
prawa o tym decydować!
– Wiem. –
Znów zapanowała cisza, aż do momentu w którym Malfoy wznowił historię:
– Nie
potrafiłem tego zrobić. Wszystko było już gotowe, ale kiedy… kiedy… – Odwrócił
wzrok. – Nie potrafiłem. Byłem zbyt słaby. – Hermiona dostrzegła, że chłopak
walczy z łzami. Przemogła się, kładąc rękę na jego ramieniu. Spojrzał w jej
oczy. Widziała, że nie potrafił sobie z tym poradzić. Ale nie był słaby, mogła
określić go różnymi epitetami, ale nie był słaby.
– Byłeś zbyt
dobry, zbyt dobry aby to się udało. – Uśmiechnął się gorzko, powstrzymując łzy.
– Zabiłem go
wtedy, może nie udało mi się… - urwał. – Ale zabiłem.
– I
przenigdy nie powiem, że to nic, bo trzeba być potworem, żeby zrobić coś
takiego, ale przeszłości już nie zmienisz.
– Dziewczyna zabrała rękę z jego ramienia. Malfoy przełknął łzy. Miała cholerną rację.
– Da się to
jakoś odwrócić? Te ataki?
– Zawsze
możemy spróbować. – Uśmiechnęła się nieśmiało. Skinął głową.
– Ostrzegam,
że nie będzie łatwo. Ani przyjemnie, a to co planuje w ogóle ci się nie
spodoba.
– Chcę po
prostu żyć.
– Wszyscy
chcemy – powiedziała cicho.
Siedzieli na kanapie, każde pogrążone w swoich
myślach. Hermiona była zmęczona tym dniem i ilością nowych informacji.
Przymknęła na chwilę oczy i nawet nie wiedziała kiedy zasnęła, a jej głowa
opadła na ramię blondyna. Malfoy siedział niewzruszony na kanapie, wpatrując
się w pustą ścianę naprzeciwko, kiedy nagle poczuł, że włosy Gryfonki łaskotają
jego szyję. Uśmiechnął się, widząc, że zasnęła. Nie przeszkadzała mu jej
bliskość. Już dawno przestała mu przeszkadzać. Odgarnął jej niesforny kosmyk
włosów z twarz i siedział jeszcze długo, myśląc o tym, co przyniesie następny
dzień.
Genialne nowa odsłona Draco była po prostu cudowna. Weny ♥♥ http://dramione-pojednejstronie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPierwsza! Rozdział boski *0* zakochałam się ❤dramione po prostu boskie ^^ czekam na kolejny rozdział ;**
OdpowiedzUsuńOMG ! Nareczesxie tutaj Wiktoria Bugno tylko z inną nazwą. Ciesze sie ze pojawil sie nowy rozdzial i ten pocalunek <3 Mam nadzieje ze nie zakonczysz opowiadania na tym ze Draco zostanie wyleczony albo umrze bo takie mam przeczucie tylko bd mozna poczytac jeszcze co wyprawial w szkole :D Brakuje go tam na pewno i mi brakuje jego xD Haha okey to weny zycze i do kolejnego rozdziału :*
OdpowiedzUsuńHahha XD Super komentarz! Nie martw się, Draco jeszcze napewno nieźle narozrabia w szkole :D
UsuńRozdział świetny!. Ale proszę o jeszcze więcej romantyzmu między Draco a Hermioną, i ogólnie więcej Dramione.. No i Blinny ^^ <3
OdpowiedzUsuńWtedy będzie nudno jeśli od razu się w sobie zakochają.
UsuńDoczekałam się ^^ Rozdział boski, zwłaszcza końcówka ^^ Życzę weny! :D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :) nie mogę się doczekać dalszego rozwoju dramione i oczywiście mojego ulubionego blinny.
OdpowiedzUsuńJest. Przeczytałam i powiem szczerze, że się zdziwiłam. To, co wyznał Draco było szokujące. Nie spodziewałam się, że był zdolny do takich czynów i tak bardzo łaknął świetności. Dramione zawitało w tym rozdziale w większym stopniu, co mnie okropnie cieszy. Końcówka mnie uspokoiła. Mam nadzieję, że Hermionie uda się wyleczyć Malfoya.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny!
Super, świetny, genialny ❤️
OdpowiedzUsuńJednak nie podobało mi sie to, że Harry próbował pocałować Ginny (tak, tak, jestem u ciebie zagorzałą fanką Pansy i Harry'ego), myślałam, że już jej nie kocha, że mu przeszło, ale to twój blog. A wiec tak : Czekam na
~Madame Mikaelson
* Czekam na randkę Pansy i Harry'ego + na rozwiniecie planu Blaise'a, a Dramione w tym rozdziale było idealne ��
UsuńWow! Niesamowite! Wspaniałe! Cudowne! Boskie!
OdpowiedzUsuńDraco chciał stworzyć horkruksa... To straszne, ale zarazem pokazał że jakaś tam cząstka dobra w nim jest i to jest piękne!
Pozdrawiam cieplutko i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D
Chciałam być pierwsza, a tu już pięć komów przede mną xD
OdpowiedzUsuńZauważyłam zbędny przecinek: – O której godzinie, pani życzy sobie śniadanie i pobudkę?
A tak poza tym błędów chyba nie ma :)
Draco zaczyna być coraz bardziej… słodki nie, zachowuje swój charakter, ale jest miły dla Hermiony. I zaczynam mu współczuć.
Widzę, że Dramione zaczyna się na dobre, ale nie zapominaj o pobocznych pairingach. Ja od paru rozdziałów czekam na Hansy! <3
Brakuje mi akapitów, bo tekst nieco się zlewa, tym bardziej, że było dużo dialogów.
No to Weny :*
http://zyj-szczesliwie-nowe-pokolenie.blogspot.com/
Rozdział świetny! W końcu jakieś iskry między Draco, a Hermioną ! Życzę weny! ~Amercia
OdpowiedzUsuńhttp://grawpokeradramione.blogspot.com/
Cudowny! No i wreszcie prawdziwe Dramione :D intryguje mnie postać Luny, lubię tą istotkę i zawsze mi jej w ff brak... no nic, rozdział ekstra, ale chyba jakiś krótki. A może mi się wydaje...
OdpowiedzUsuńRozdział idealny. No i się pocałowali❤❤❤. No i nareszcie rozwijasz ich historię. Czekam na następny rozdział❤❤❤
OdpowiedzUsuńNareszcie ! <3 Cieszę się, że dodałaś nowy rozdział ! :) Rozdział jak zwykle genialny :) Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ! :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny,jak reszta. Czekam na kolejny rozdział! ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny ;)
Rozdział świetny jak zwykle, z niecierpliwością czekam na kolejny, ale więcej Ginny i Zabiniego, Harry'ego i Pansy! Ten pocałunek mnie wkurzył! xD
OdpowiedzUsuńPocałunek Harry'ego i Ginny, czy Hermiony i Draco? :D
UsuńTo jest piękne. Po Prostu kocham
OdpowiedzUsuńW końcu przeczytałam tak, że mogę pisać komentarze :D
OdpowiedzUsuńW reszcie rozwinęłaś historię Draco i Hermiony *-*
Pansy i Harry nie mogę się doczekać ich randki :)
A Blais i Ginny trochę mi jej szkoda, że Zabini jest taki... ;)
Ps.Super rozdział i ogólnie cały blog propsik :D
świetne! po prostu świetne! uwielbiam Twoje opowiadanie! *.* wiem, że komentuje po raz pierwszy, ale trafiłam na ten blog dopiero niedawno i od razu pochłonęłam wszystkie rozdziały, więc nie miałam czasu na komentowanie :D czekam na następny :* /Rosie
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie: http://mojewielkiefantazje.blog.pl/ :)
To jest boskie(spóźniony komentarz) <3
OdpowiedzUsuńale gdzie następny rozdział???!!!!
Czekam i czekam i końca czekania nie widzę xD
Ale może się doczekam xD
Pozdrawiam i życzę weny :)
Hasan.
Rozdział jeszcze dziś!
Usuń~Pani M.
W końcu! :D Już myślałam, że się tego nie doczekam! Mam nadzieję, że teraz już będzie coraz lepiej, bez cofania się w dawne nawyki :P A Ron niech zajmie się Astorią~! :D
OdpowiedzUsuń~Pozdrawiam J.W.
http://fremioneturniejmagow.blogspot.com/
To był najlepszy rozdział tego bloga od początku, jak na razie, zakochałam się.
OdpowiedzUsuńLecę dalej!