Rozdział 51
Rozdział 51
– Wszystko się zmienia, ale przeszłość zostaje.
2 miesiące później…
Rudowłosa
istotka siedziała na parapecie okna i obserwowała spadające z nieba płatki
śniegu. Niezadowolona odwróciła wzrok od szyby.
– Znów pada
– oznajmiła. Hermiona podniosła głowę znad książki.
– Tym
charakteryzuję się grudzień, Ginny, pada śnieg.
– Jeszcze
trochę i nas zasypię – marudziła panna Weasley. Była raczej zwolenniczką
słońca, krótkich spodenek i zwiewnych koszulek. Oczywiście zima przywodziła na
myśl święta i wszystko co z nimi związane, ale do Wigilii jeszcze dwa tygodnie
pełne prac domowych i wyczerpujących lekcji. Ostatni rok to nie sielanka i
nawet Hermiona zaczęła się zgadzać z Ronem w kwestii ilości zadania domowego;
było tego wszystkiego dużo za dużo.
– Nie sądzę
– mruknęła panna Granger z uśmiechem.
– Co? –
wyrwała się z zamyślenia Ginny.
– Nie sądzę,
żeby nas zasypało – wyjaśniła spokojnie brązowooka dziewczyna.
– Przez ten
śnieg to ani wyjść na spacer po błoniach bo zimno, ani posiedzieć nad jeziorem…
– Ciekaw z
kim chciałabyś tam siedzieć – wtrąciła Hermiona z uśmiechem, jednocześnie
posyłając koleżance znaczące spojrzenie.
Ginny nie odpowiedziała i wymownie odwróciła głowę w stronę okna. Panna
Granger wróciła do eseju. Profesor Barkley, choć odpuścił zajęcia dodatkowe, z
ilością zadawanego zadania domowego dorównywał McGonagall.
Ginny wstała
z parapetu i naciągając rękawy brązowego sweterka na dłonie, podeszła do szafy.
Otworzyła ją na oścież i przerzucając kolejne wieszaki, od niechcenia zagadnęła
Hermionę:
– Jakie
plany na dziś? – Gryfonka zamknęła książkę i odłożyła zapisany pergamin.
– Właściwie
jestem umówiona z Ronem. – Ginny
spojrzała na przyjaciółkę.
– Naprawdę?
– Co w tym
dziwnego? – Rudowłosa wzruszyła ramionami i z powrotem zajęła się porządkami w
szafie.
– Ostatnio
się nie dogadujecie…
– To tylko
takie sprzeczki, wszystkie pary to przechodzą. – Hermiona starała się
zbagatelizować sprawę, choć wiedziała, że wcale tak nie jest. Naprawdę nie
dogadywała się z Ronem.
– Tylko inne
pary nie kłócą się dwa razy na dzień…
– To nie
twoja sprawa, Gin. – Chciała zakończyć temat w jak najbardziej uprzejmy
sposób. Nie miała siły na tą rozmowę.
– Czemu
wciąż z nim jesteś?
– Ginny!
– No co?
– Nie
zamierzam o tym teraz rozmawiać. – Młodsza Gryfonka uszanowała decyzję
przyjaciółki i nie odezwała się już słowem.
Hermiona szybko przebrała dresowe spodnie na
jeansy. Zdjęła znoszony sweter, prujący
się przy lewym rękawku i założyła granatową koszulkę z długim rękawem. Rozpuściła
włosy, a te falami opadły jej aż na łopatki.
Zerknęła w lustro przed wyjściem, a potem zniknęła za drzwiami.
Ginny
siedziała pochylona nad swoją pracą domową, kiedy drobna sówka o szaroburym
upierzeniu zastukała w okno. Panna Weasley szybkim krokiem podeszła do okna i
otworzyła je, aby zwierzątko mogło wejść na wewnętrzny parapet, jednak kiedy
dziewczyna chwyciła kopertę smukłą dłonią, sówka natychmiast odleciała.
Gryfonka zamknęła okno i siadając z powrotem na łóżku, otworzyła kopertę. W
środku był króciutki liścik. Jednak po odczytaniu tych kilku słów, na jej
ustach zakwitł szeroki uśmiech. Widomość głosiła:
„Widziałem
jak Hermiona wychodzi.
Michael w
pokoju wspólnym Krukonów.
Będę
niedługo.”
–B.
Ginny
złożyła kartkę na pół i zrobiła z niej zakładkę do książki od transmutacji.
Zrzuciła rozciągniętą koszulkę, a zamiast niej ubrała fioletowy top, idealnie
podkreślający jej szczupłą talię. Spryskała się odrobiną perfum i przeciągnęła
włosy szczotką. Wyszła z sypialni. W salonie prefektów panował nieład, ale był
częścią tego miejsca i nawet Hermiona przywykła do pustych opakowań po
czekoladowych żabach, czy zmiętego w kulkę, koca na kanapie. Ginevra popchnęła drzwi, prowadzące na
korytarz, od zewnętrznej strony, wejścia pilnował rycerz z portretu. Nie czekała długo, zaraz zza zakrętu wyłoniła
się postać Ślizgona. Nadal w białej koszuli i krawacie, uśmiechnięty. Podszedł
do Gryfonki i przytulił ją do siebie. Ginny wspięła się na palce i pocałowała
go w usta. Chłopka z zapałem oddał pocałunek, stali w przejściu jeszcze chwilę,
kiedy to nagle Ginny oprzytomniała.
– Nie tutaj
– powiedziała, odsuwając się od Ślizgona. Weszli do salonu, a drzwi się za nimi
zamknęły.
– Co dziś
porabiałaś? – zagadnął dziewczynę. Ginny nalała im po szklance soku z dyni.
Usiedli na kanapie.
– Nic
ciekawego, zadanie z transmutacji. – Roześmiał się, jednak, widząc karcące spojrzenie Ginevry,
umilkł szybko.
– To brzmi
jakbyś nie miała innych przedmiotów. – Pocałował ja w czoło.
– Innych
przedmiotów, to potrafię się nauczyć – rzuciła niezadowolona.
– Chyba
wiem, co poprawi Ci humor. – Widząc, nachylającego się Ślizgona wywróciła
oczami. Pocałował ją, a potem ujął twarz Gryfonki w swoje dłonie.
– Salazarze,
nie wiem jak to się stało – szepnął, a Ginny przymknęła oczy, rozkoszując się
jego dotykiem.
– Co? –
zapytała cicho.
– Zakochałem
się w Gryfonce, chyba zwariowałem.
– Ja dla
mnie cały ten wasz dom Salazara jest szurnięty. – Roześmiał się i puścił jej
twarz. Ginny przysunęła się bliżej i pocałowała Ślizgona.
– Chyba cię
kocham, Blaise.
*
Pansy właśnie wychodziła z biblioteki,
ogromna księga zawierająca najdokładniejsze, według pani Prince, opisy roślin
wodnych, spoczywała w jej rękach. Nawet nie zdążyła zdjąć mundurka i cały dzień
musiała męczyć się z rajstopami. Wracała do lochów, licząc na wolne miejsce
przy kominku i coś ciepłego do picia. Miała jeszcze mnóstwo roboty. Sama nie
wiedziała, kiedy nauka stała się dla niej tak ważna, wcześniej raczej uczyła
się tylko, żeby wyjść na zadowalający, teraz bardziej jej zależało. Po cichu
liczyła na posadę magomedyka w Św. Mungu, jednak miała sporo do nadrobienia
jeśli chodzi o zielarstwo, i choć zaklęcia szły jej całkiem przyzwoicie, obrona
przed czarną magią kulała. Blaise przezywał ją „drugą Hermioną” lub „Krukonką
Slytherinu”. Pansy wcale się nie dziwiła, nie pamiętała kiedy ostatnio napiła
się z przyjaciółmi i odpoczęła od tego wszystkiego.
Skręciła w stronę lochów, a znad przeciwka
zmierzał w jej stronę Gryfon z okularami
na nosie. Potter. Jak zwykle coś wewnątrz dziewczyny wyrywało się niby do lotu,
niemal pod strzelisty sufit. Powitanie cisnęło jej się na usta, ale czekała. Od
powrotu z Francji czekała, aż to on zrobi pierwszy krok. Nie rozmawiali
przeszło dwa miesiące. Jednak Pansy najbardziej przeżywała obojętność
Harry’ego. Jakby się nic nie stało. I już prawie ją minął, a dziewczyna do
ostatniej sekundy czekała na to najzwyczajniejsze „cześć”. Czy my się, kurwa, nie znamy?! Złość jak zwykle w takich chwilach
brała górę nad rozsądkiem. Chciała za nim krzyknąć, ale duma jej nie
pozwalała. Czuła się z tym okropnie, ale
zazwyczaj odsuwała od siebie myśli o Gryfonie. Sama nie wiedziała na co liczy.
Usłyszała jego oddalające się kroki i wtedy…
ten głos.
– Pansy? –
Odwróciła się szybko. Chłopka stał prawie przy końcu korytarza i najwyraźniej
coś go męczyło. Harry zrobił parę kroków
w stronę Ślizgonki i zatrzymał się w bezpiecznej odległości.
– Mogę o coś
zapytać? – Kiwnęła głową i spojrzała prosto w zielone oczy Gryfona.
– Co stało
się wtedy, w pociągu?
– Hermiona
ci wszystko opowie, jeśli zapytasz – odparła sucho. Nie takiego pytania się
spodziewała, nie o tym chciała rozmawiać.
– Chciałem
usłyszeć twoją wersję.
– Nie jesteś
do tego przyzwyczajony, ale nie zawsze dostajemy to czego chcemy. – Zrobił
kolejny krok w jej stronę i zacisnął ręce w pięści.
– Czego ty
chcesz, Pansy?
– Od czego
mam zacząć? – zapytała z goryczą w głosie.
– Od wyjścia
do Hogsmeade. Ze mną. W tę sobotę. – Ślizgonka zaniemówiła na chwilę. Harry
posłał jej wyczekujące spojrzenie. W
końcu zapytała:
– Dlaczego
miałabym się zgodzić?
– Będę
czekał w Wielkiej Sali o jedenastej.
Chłopak
odwrócił się na pięcie i odszedł. Nie obejrzał się za siebie. Pansy jeszcze chwilę stała na korytarzu. Była w
szoku, dopiero teraz uświadomiła sobie, że jej serce tłucze się w piersi jak
oszalałe. Na jej usta wstąpił uśmiech. Unoszące się trzy centymetry nad ziemną,
jak w transie, wróciła do lochów.
*
Hermiona i Ron siedzi w pokoju wspólnym
Gryfonów. Rudowłosy chłopak obejmował
dziewczynę. Panna Granger położyła mu głowę na ramieniu. Po raz pierwszy od
bardzo dawna znów mogli pomilczeć w swoim towarzystwie, znów była szczęśliwa.
Na chwilę przymknęła oczy i wtedy wspomnienia sprzed dwóch miesięcy uderzyły w
nią, jak fale rozbijające się o statek podczas sztormu. Natychmiast otworzyła
oczy i odsunęła się od Rona. Wyrzuty sumienia. Było jej wstyd, jak mogła
stracić wtedy kontrolę? Hermina nie była pewna tego, co się stało. Niczego nie
była pewna, jeśli chodziło o Dracona Malfoya.
– Coś nie
tak? – zapytał spokojnie Ron. Pokręciła głową i z kulawym uśmiechem,
odpowiedziała:
– Muszę
wyjść do toalety.
Panna
Granger wstała z kanapy i wyszła na korytarz. Musiała ochłonąć. Wzięła kilka
głębszych oddechów. Od dwóch miesięcy przez oczami miała tę scenę. I była z tym
sama. Nie mogła nikomu powiedzieć, nie chciała. Przeszła długość korytarza, aby
trafić do toalety. Przemyła twarz odrobiną lodowatej wody.
– Wszystko w
porządku? – Usłyszała pytanie i odwróciła się szybko. Przed Gryfonką stała
Daphnie Greengrass.
– Tak –
odpowiedziała Hermiona i uśmiechnęła się. – Daf, co robisz w łazience na tym
piętrze? – Ślizgonka wzruszyła ramionami. Przy tym geście panna Granger
przyjrzała się jej dokładniej. Zauważyła podpuchnięte, zaczerwienione oczy.
Rozmazany tusz do rzęs. Gryfonka spojrzała jej w oczy.
– Wróć do
niego, oboje cierpicie, gdy jesteście osobno.
– Ja… –
zająknęła się młodsza z sióstr Greengrass. – Nie wiem o czym mówisz – dodała
zaraz.
– To było
najbardziej nieudane kłamstwo, które wyszło z ust Ślizgona, w tym stuleciu –
skwitowała Hermiona z cieniem uśmiechu. Daphnie również się uśmiechnęła. Jednak
rozbawienie zaraz zniknęło, pojawiły się zły. Ślizgonka potarła, i tak już
czerwone, oczy.
– Daf,
potrzebujecie się.
–
Najwidoczniej on potrzebuje kogoś innego.
– To nie
prawda, mamy teraz w weekend wyjście do Hogsmeade, idźcie, porozmawiajcie.
Wyjaśnijcie to w końcu. Jestem pewna, że Neville nie myśli o nikim innym. – Daphnie uśmiechnęła się gorzko.
–
Zapomniałaś o Lunie Lovegood.
Po tych
słowach opuściła toaletę. Hermiona niemal zaklęła. Nie taki był plan. Czuła, że
traci kontrolę. Odwróciła się do umywali i zerknęła w lustro. Bystre, brązowe
oczy obserwowały każdy jej ruch.
– Jak mam
pomóc innym, kiedy nie potrafię pomóc sobie? – zapytała szeptem. Nie otrzymała,
odpowiedzi.
Ron siedział w pokoju wspólnym, czekając na
swoją dziewczynę. Był już trochę zmęczony tym wszystkim. Udawaniem, kłamstwami.
Kochał Hermionę, ale czy było to romantyczne uczucie? Kiedyś bez zawahania
odpowiedziałby, że tak. Teraz? Chciał czegoś więcej, kogoś kto go doceni, kogoś kto będzie go
potrzebował. Hermiona doskonale radziła sobie sama. Zawsze wiedziała co robić. Momentami Ron za
nią nie nadążał, męczył się w tym związku. Mimo wszystko nie chciał jej ranić.
***
Hermiona, Ron i Harry siedzieli w Wielkiej
Sali. Każdy pochylony nad swoim talerzem, przerwa między lekcjami, kiedyś była
dla nich wspaniałą okazją do rozmów, jednak podczas tego roku dużo się
zmieniło. Każdego męczyły jego prywatne sprawy i jakoś żadne się nie paliło z
ujawnianiem ich. Harry nie wspomniał nikomu o Pansy i ich wspólnym wyjściu do
Hogsmeade. Ron siedział cicho, jeśli chodziło o latanie na miotle z Astorią, a
Hermiona nie wspomniała o Draconie od dwóch miesięcy. Zresztą nic się nie
zmieniło w kwestii lekarstwa dla blondyna, toteż nie było o czym rozmawiać.
Coś jednak
łączyło te wszystkie sprawy – Ślizgoni. Wydawać by się mogło, że to oni są
bezpośrednią przyczyną problemów trójki przyjaciół.
W drzwiach
Wielkiej Sali stanęli Ginny i Blaise. Oczywiście udawali, że się nie widzą i
każde skierowało się w stronę swojego stołu. Panna Granger była pewna, że zanim
przyszli na lunch, spędzili kilka chwili, sam na sam, w jednym ze schowków. Nie
wiedziała, kiedy to wszystko się zaczęło, wyrzucała sobie, że niczego nie
zauważyła i pewnie nigdy by się nie dowiedziała, gdyby nie Ginny i jej
niewyparzona buzia. Panna Weasley pewnego, listopadowego popołudnia po prostu
nie wytrzymała i zwierzyła się przyjaciółce. Hermiona, choć w szoku, cieszyła
się szczęściem Ginny. Obiecała na razie nie mówić nic Ronowi i Harry’emu, ale
obie zdawały sobie sprawę, że i na tę rozmowę nadejdzie czas.
Rudowłosa Gryfonka usiadła obok brata.
– Ale jestem
głodna! – oznajmiła, wypełniając swój pusty talerz jedzeniem. – Przerwałam wam? – zapytała po chwili,
zauważając dziwną, niezręczną ciszę przy stoliku.
– Nie. –
Harry pokręcił głową i nadział ćwiartkę pieczonego ziemniaka na srebrny
widelec. Ginny popatrzała zdziwiona po twarzach zebranych, ale w końcu
wzruszyła ramionami i zabrała się za jedzenie.
*
Blaise zadowolony usiadł przy stole
wychowanków domu Salazara, obok Pansy i Astorii. Wszystko szło po jego myśli,
Ginny była cała jego. Planował zaprosić ja do siebie na święta, żeby jak
najszybciej poznać ją ze swoją matką. Jedyne co nie dawało mu spokoju to wciąż
pogarszający się stań zdrowia przyjaciela. Odwiedzał Dracona regularnie i choć
rzekomo Hermiona znalazła coś, co sprawi, że ataki arystokraty ustąpią, Blaise
nie był przekonany, czy doczeka się tej chwili. Ani brązowooka Gryfonka, ani
Malfoy nie chcieli o tym rozmawiać. W ogóle zachowywali się dziwnie, jeśli
wypowiedziało się na głos imię tego drugiego. Zabini musiał przyznać, że gdyby
nie znał Dracona tyle czasu, pewnie niczego by nie zauważył, za to Hermiona
wariowała. Nie przejmował się tym zbytnio, koniec końcu miał większe problemy
niż jakieś potyczki pomiędzy Malfoyem, a Granger.
– Masz
szminkę na szyi, koło ucha. O tutaj. – Astoria wyrwała go z zamyślenia.
Dotknęła swojej szyi palcem. Blaise odruchowo powtórzył jej gest i starł
palcami resztki szminki. Pansy posłała mu pytające spojrzenie. Nie doczekała
się wyjaśnień. Natomiast Astoria nie zamierzała odpuścić.
– Czyje
to? Chyba żadna Ślizgonka nie używa
takiego odcienia. Może młodszy rocznik…
– Nie
kłopocz się As, to nikt od nas. – Blondwłosa dziewczyna, zmrużyła oczy i powoli
kiwnęła głową. Wróciła do posiłku, wiedząc, że niczego więcej się nie dowie.
Dziś
wieczorem miała spotkać się z Ronem. W życie chciała wcielić drugą część
swojego planu. Była pewna, że nie dalej niż po feriach, słynny Harry Potter
zostanie jej chłopakiem. Uśmiechnęła się na tę myśl. Wszystko niby szło dobrze,
ale jednak Astoria zauważyła znaczne zmiany w zachowaniu siostry, w jej
wyglądzie. Zaczęła się niepokoić, wcześniej
myślała, że to zwykłe złamane serce, ale żeby zbierać się ponad dwa miesiące?
Daphnie Greengrass przestała dbać o swój wygląd, wcześniej również nie
potrzebowała wizyt u kosmetyczki, ale kiedy dziś rano, nawet nie poczesała
włosów, Astoria postanowiła z nią porozmawiać. Jeszcze dziś.
*
Daphnie skończyła swoje lekcje i jak burza
wypadła z cieplarni. Wiedziała, że dziś kończy zielarstwem, więc gdy tylko
lekcja dobiegła końca pognała do lochów, zaszyć się w dormitorium. Zielarstwo było najgorsze! Musiała spędzić
godzinę w jego towarzystwie, musiała patrzeć, jak ze skupieniem, wykonuje
zadane ćwiczenia. Jak jego ręka podnosi się niepewnie ku górze, przy każdym
zadanym pytaniu pani Sprout. Nienawidziła tego wszystkiego! Ale dziś było
najgorsze.
Daf niezbyt wiele rozumiała z tego co
tłumaczyła profesor Sprout. Zresztą nie słuchała zbyt dokładnie, Pansy natomiast,
z którą dzieliła stanowisko, robiła krótkie notatki. W końcu przyszło mi
wykonać podstawowe zabiegi pielęgnacyjne związane z Rożeczkom Wodną. Pansy
zajęła się swoją rośliną znakomicie, natomiast Daphnie wysuszyła na wiór
pierwszy egzemplarz.
– Panno
Greengrass! Mówiła nie odcinać dopływu wody! Minus pięć punktów dla Slytherinu!
– powiedziała, zawiedziona i zła profesorka.
Daf nie przejęła się zbytnio. Dostała kolejną doniczkę i zrobiła dokładnie
to samo. Roślina uschła w mgnieniu oka. Zostały odjęte kolejne punkty. Pansy
próbowała jej coś tłumaczyć, ale Daphnie zbyła ją smętnymi pomrukami. Kiedy w
końcu zdenerwowana pani Sprout postawiła przed Ślizgonką trzecią doniczkę i
zauważyła jak dziewczyna zabiera się do pracy, chwytając się za głowę,
zawołała:
– Panie
Longbottom! Proszę podejść do stanowiska numer pięć i wyjaśnić koleżance jak
powinno się wykonać to ćwiczenie! – Młodsza z sióstr Greengrass zamarła z
sekatorem w ręce. Jej serce się zatrzymało, żeby zaraz zacząć się, tłuc jak
oszalałe. Ręce zaczęły jej się mimowolnie trząś.
– Panno
Parkinson, proszę zamienić się miejscem z Nevillem. – Ciemnowłosa Ślizgonka
zabrała swoją torbę i dość niechętnie zajęła miejsce obok Parvati. Gryfon stanął obok Daphnie. Ślizgonka
spuściła głowę i wbiła wzrok w podłogę.
– Daf?
Wszystko w porządku? – Usłyszała jego cichy, zaniepokojony głos. Ogarnęła ją
wściekłość. Jak mógł po tym wszystkim, to po prostu pytać czy wszystko w
porządku?! Podniosła głowę i patrząc hardo przed siebie, warknęła:
– Odwal się,
Longbottom.
– Rozumiem,
że… – Przerwała mu z kpiną w głosie:
– Gówno,
rozumiesz. Nie potrzebuje twojej pomocy – dodała zaraz. Neville wziął głęboki
wdech.
– Okej, możesz
być zła, ale nie rób tutaj przedstawienia. Mam tylko pomóc ci z zielarstwa.
– O proszę
jaki wygadany – zakpiła, choć serce właśnie rozpadało jej się na milion
kawałków.
– Daf… –
zaczął spokojnie.
– Nie masz
prawa tak mnie nazywać – wysyczała przez zaciśnięte zęby. Łzy cisnęły jej się
do oczu. Miała ochotę usiąść i płakać. Każdego, cholernego dnia.
– Musisz
tylko, podcinać jej rozgałęzienia, jednocześnie podlewając miejsce dotknięte
sekatorem, żeby roślina mogła się zregenerować. – Zupełnie zmienił temat.
Daphnie nie wytrzymałaby dłużej. Błyskawicznie wykonała ćwiczenia i wyszła z
cieplarni, nie czekając na pozwolenie nauczyciela. Pierwsze łzy spłynęły po jej
policzkach na pierwszym zakręcie.
*
Ron usiadł
na wilgotnej murawie zdegustowany. Chwycił się rękami za głowę. W tle słyszał
tylko śmiech Astorii. Lubił ten dźwięk. Przed ćwiczeniami oczyścili spory
kawałek boiska ze śniegu, bo jednak większa część ich „treningu” odbywała się
na ziemi.
– No weź!
Nie było tak źle! – Odwrócił się i parskając śmiechem, powiedział:
– Nie tak
źle? To było straszne. – Zaśmiał się, widząc jej minę. Astoria opadła na ziemię
obok Gryfona. Już nie przejmowała się
mokrymi spodniami, czy faktem, iż była rozczochrana. Śmiał się z niej
jeszcze chwilę, ale kiedy jej drobna dłoń trzepnęła Gryfona w ramię,
oprzytomniał. Dziewczyna chwyciła miotłę
leżącą obok i powiedziała:
– Jak jesteś
taki mądry to sam to zrób. – Ron podniósł się z ziemi i chwycił drewnianą
rączkę latającego przedmiotu. Zaraz
wzbił się w powietrze i przylegając ciałem do korpusu miotły, podleciał
kilkanaście metrów w górę. Ciche „wow” zastygło Astorii na ustach. Ona chyba po
raz piętnasty już dzisiaj zleciała z miotły, próbując to zrobić. Zaraz Gryfon
nawrócił i wylądował przed blondwłosą dziewczyną.
– No i co? –
zapytał, patrząc na nią z góry.
– Jak dla
mnie dwa na dziesięć. – Roześmiała się, widząc jego oburzenie.
– Chyba mam
dość na dzisiaj – powiedziała po chwili.
– I tak jest
już ciemno – zauważył przytomnie, Ron.
– Może… –
zaczęła Ślizgonka, nie myśląc co mówi.
– Co? –
zapytał Ron, zbierając sprzęt. Astoria machnęła ręką.
Wrócili do
zamku, uprzednio odnosząc miotły do magazynku.
Pożegnali się krótko i każde ruszyło w swoją stronę. Tylko Astoria nie
mogła uwierzyć, że właśnie, prawie zaprosiła Gryfona na kubek gorącej
czekolady.
*
Hermiona razem z Harrym i Ginny siedzieli w
pokoju wspólnym Gryffindoru. Ron zniknął gdzieś, mówiąc o ważnych sprawach,
niecierpiących zwłoki. Nikt go nie wypytywał, bo przecież nie musiał się im
spowiadać. Hermiona pomagała Ginny z transmutacją, a Harry leniwie
przekartkowywał podręcznik do eliksirów. Całą tę monotonię przerwał Neville.
Wpadł przez dziurę pod portretem do pomieszczenia. Policzki miał
zaczerwienione, jakby siedział na dworze. Dyszał ciężko po biegu. Nadal miał na
sobie kurtkę i nauszniki. Wszyscy obecni obserwowali go, czekając na jakieś
wyjaśnienia. Neville złapał oddech i głośno powiedział, patrząc prosto na
Hermionę:
– Odpisała,
w końcu odpisała. – Oczy Gryfonki rozszerzyły się do wielkości spodków, ale już
po chwili zebrani mogli zaobserwować uśmiech na ustach panny Granger. Podbiegła
do Neville’a i przytuliła go.
– Nareszcie
– powiedziała, odsuwając się od chłopaka.
Ciemnowłosy Gryfon zdjął nauszniki, a drugą ręką wygrzebał z kieszeni
kurtki pomięty list. Podał go Hermionie. Większość uczniów naciągało swoje
szyję, aby cokolwiek zobaczyć, jednak panna Granger szybko złożyła kartkę.
Neville zdjął wietrzne odzienie.
– Odłożę
tylko kurtkę i do was zejdę. – Zwrócił się do Hermiony i Harry’ego, który
niezauważalnie podszedł do przyjaciółki.
– Jasne –
odparła Hermiona i odprowadziła Neville’a wzrokiem. Kiedy Longbottom zniknął
jej z pola widzenia, odwróciła się do Harry’ego.
– W końcu
jakiś postęp – stwierdził okularnik z kwaśną miną.
– Co jest? –
zapytała Hermiona, a uśmiech zniknął z jej twarzy. Zielonooki wzruszył
ramionami.
– Harry –
zaczęła, kładąc mu rękę na ramieniu. – Rozmawialiśmy o tym, tysiąc razy.
– Wiem –
westchnął i zmusił się do uśmiechu.
– Jedynie ze
mną, nikt nie raczył porozmawiać… -
wtrąciła Ginny, przyglądając się tej scenie. Zawsze, gdzieś głęboko w środku
miała żal do brata i jego przyjaciół.
Gdy tylko sprawa zaczynała robić się poważna, nikt nie chciał jej
niczego powiedzieć. Tym razem zabolało jeszcze bardziej, bo nawet Neville
został wtajemniczony.
– Ginny to…
– zaczęła Hermiona, ale właśnie wtedy Longbottom zszedł schodami do pokoju
wspólnego.
– Możemy iść
– powiedział wesoło. Ginny westchnęła.
– No to
idźcie. – Hermiona posłała jej przepraszające spojrzenie.
– Później ci
wyjaśnię – powiedziała jeszcze, a potem z Harrym i Nevillem opuścili wieże
Gryffindoru.
Udali się do
biblioteki. Panna Granger doszła do wniosku, że tam, nikt nie będzie im
przeszkadzał. Zajęli stolik najdalej od wejścia i innych uczniów. Hermiona
rozłożyła list na stole i cicho zaczęła czytać.
Cześć Neville.
Dawno się nie odzywałam, wiem. Tu
gdzie teraz jestem, jest mi dobrze. Nie wiem, czy to dobry pomysł. Twój
poprzedni list był dziwny, jakbyś nie pisał go sam… Ale przecież byś mnie nie okłamał,
prawda? Czasem brakuje mi towarzystwa,
odkąd tatuś umarł. Znów mi smutno, przez ciebie. Dlaczego Harry, Ron i Hermiona
chcą się ze mną spotkać? Jak ostatnio odwiedzili tatę, nie skończyło się to
dobrze. Ale chętnie bym cię znów zobaczyła, wiesz? Odwiedzisz mnie, Neville?
Wspominałeś o wyjściu do Hogsmeade w tę sobotę. Będę czekać obok naszego drzewa,
dobrze? Tylko przyjdź. Co to za ważna sprawa, o której mi pisałeś? A z resztą…
Opowiesz mi wszystko w sobotę.
Luna
PS. Uważaj na Nargle, pełno ich wokół
nas.
Po
odczytaniu listu nastała cisza. Hermiona nie wiedziała co myśleć. Była
rozżalona, czekali na tę odpowiedź prawię miesiąc, a Krukonka pisze, że nie ma
zamiaru się z nimi spotkać.
– I co
teraz? – zapytał w końcu Harry. Pani Prefekt przemyślała całą sprawę, aż w
końcu się odezwała:
– Zrobimy
tak, jak Luna chcę. Musimy grać na jej zasadach. Pójdziesz się z nią spotkać i
spróbujesz ja przekonać do spotkania ze mną. – Zwróciła się do Neville’a, a ten
kiwnął głową.
– A jakie
jest nasze zadanie? – zapytał okularnik.
– Czekamy na
rezultaty.
– Właściwie,
czego chcecie od Luny? – zapytał Neville. Męczyła go ta sprawa. Hermiona smutno
pokręciła głową.
– Wiesz, że
nie możemy ci powiedzieć. – Szatyn kiwnął głową zrezygnowany.
– Postaram
się ją przekonać.
– Dziękuję
–powiedziała z wdzięcznością panna Granger i z powrotem złożyła list na pół.
Przesunęła go po stole w stronę Neville’a. Chłopak włożył kartkę do kieszeni.
– Czyli nie
mamy żadnych planów na sobotę? – upewnił się Harry, mając z tyłu głowy spotkanie
z Parkinson. Hermiona pokręciła głową.
– Neville
spotka się z Luną, a ja… - zawahała się moment.
– Tak? –
ponaglił Harry. Hermiona westchnęła i założyła kosmyk włosów za ucho.
– Chyba pora
wrócić do Malfoy Manor.
Cześć wam, przepraszam, że musicie tyle czekać. To nie tak,
że mi nie zależy, bo ten blog jest dla mnie bardzo ważny, tylko nie mam na
razie czasu na pisanie. Niestety rozdziały będą się pojawiać w takich dziwnych
odstępach czasowych, wiem, za długich odstępach ;( Mam nadzieję, że to przetrzymamy!
Rozdział nie jest długi, ale obiecuję, ze postaram się bardziej przy następnym.
Nadal zależy mi na waszej opinii, więc zachęcam do komentowania!
~Pani M.
No wiesz? W takim momencie? Jak możesz?
OdpowiedzUsuńRozdział jest wspaniały, ja wszystkie!
Zapraszam do mnie!
rozdzielonetrio.blogspot.com
Maquarella
Powiem Ci szczerze, że niezbyt podoba mi się ten rozdział. Jedną z tych przyczyn jest z pewnością zbyt duży odstęp czasowy. Sam początek "dwa miesiące później" nie spodobał mi się. Z mojej strony wygląda to tak, jakby nie chciało Ci się już pisać. Gdzieś napisałaś, że planowałaś opisać każdy dzień w Hogwarcie. Byłam szczerze zachwycona! A teraz? Nie wiem. Twój styl nadal jest świetny, wszystko super, tylko problemem jest dla mnie przyspieszenie tych zdarzeń.
OdpowiedzUsuńTroszkę chaotycznie, przepraszam :P
Pozdrawiam ;)
Oczywiście cieszy mnie każda opinia! Każda jest ważna, sama miałam problem z tym odstępem czasowym, nie chciałam go :( Jednak wielu czytelników się skarży, że zaczyna być nudno, że nic się nie dzieje, że trzeba to przyspieszyć. Tak postanowiłam zrobić, obiecuję, że będzie ciekawiej, a kolejne dni będą opisane jeden po drugim. ;)
Usuń~Pani M.
Mam nadzieję, że ten rozdział cię nie zniechęcił :)
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńWidzę, że nowy szablon. Świąteczny :)
Niestety nie mam weny na długi komentarz, ale podobało mi się. Może dużo się nie dzialo, ale jeśli chodzi o styl to wielki plus!
Powracasz to sióstr Greengrass, a ja kibicuję Daf i Nevillowi :) Lubiłam ich.
A Miona wraca do Dracona. Czekam na rozwój wypadków.
Moja wena także ucierpiała, poza tym mam mało czasu, więc rozdział piszę miesiąc. Jeśli nie dłużej.
Pozdrawiam :*
http://zyj-szczesliwie-nowe-pokolenie.blogspot.com/
rozdział fajny. podkręć te romanse, bo się na razie dzieją jakby chcieli a nie umieli. dodaj jakąś wskazówkę do tego co się dzieje ze Smokiem, ten wątek jak na razie to jedna wielka enigma
OdpowiedzUsuńCharakteryzuje
OdpowiedzUsuńZasypie *
Wychwyciłam trochę więcej tych błędów, ale już je pogubiłam ;_;
Ogólnie bardzo fajnie, podobał mi się wątek z Blaisem i z Ginny :>>
Oby tak dalej ;)
Nie przejmuj się, wiemy, że masz trochę roboty i że masz własne życie XD
Pisz tak, żeby to nie było wymuszone :D
Pozdrawiam, Pooch ♥
O nowy rozdział! Jestem happy! Rozdział ogólnie interesujący, ale czekam na Dramione. Ta końcówka mnie zaciekawiła. Pozdrawiam i życzę weny
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Ale dlaczego przerwałaś w takim momencie? Będę czekać z niecierpliwością na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę dużo weny ❤
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zawsze ;* pozdrawiam ^^
OdpowiedzUsuńROZDZIAŁ JEST BOSKI! Uwielbiam wszystkie przedstawione tu pary Slytherin/Gryffindor! Sa po prostu świetne! Astoria i Ron, ich spotkanie było genialne. :D Więcej takich! Ciekawe co dalej z Luną! Nie mogę się doczekać spotkania Pansy i Harry'ego w Hogsmeade, pewnie wreszcie mu powie o swojej przyjaciółce! A i co będzie dalej z Daphne i Nevillem, Zabinim i Ginny, Malfoy'em i Hermioną! Nie mogę się doczekać nowego rozdziału, WENY!!!
OdpowiedzUsuńWybaczam... te odstępy czasowe oczywiście ;) Liczę na miniaturkę w najbliższym czasie, może coś z okazji świąt...
OdpowiedzUsuńKiedy Herm wreszcie zerwie z Ronem czekam na to od 50 rozdziałów hahah a tak w ogóle to genialne już nie mogę się kolejnego doczekać
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie ♥
http://dramione-pojednejstronie.blogspot.com/
Megaaa poleciłam blog kolezancee i mowi ze jest cudowny duzo opisu wszystkiego czekam na nasteont
OdpowiedzUsuńCieszę się, że w końcu dodałaś rozdział, jak zawsze był wciągający :)
OdpowiedzUsuńJednak z mojej perspektywy czytało się go mniej przejrzyście niż potrzebne, widać, że był tworzony z dłuższymi przerwami przez niemały okres czasu
Mimo tego drobnego potknięcia, życzę dalszej weny i czekam na kolejny rozdział ;)
Super <3 Nie mogę sie doczekać następnego! Czekam z niecierpliwością :***
OdpowiedzUsuńSuper <3 Nie mogę sie doczekać następnego! Czekam z niecierpliwością :***
OdpowiedzUsuńWczoraj o północy przeczytałam ten rozdział i naprawdę żałuję że nie ma tego więcej, całego bloga połknęłam w cztery dni i nie żałuję, to chyba najlepszy blog Dramione jaki czytałam!
OdpowiedzUsuńJak miło mi to słyszeć! Cieszę się, że moje opowiadanie ci się podoba :)
Usuń~Pani M.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTwój blog pochłonął mnie w parę godzin , poprawił humor i narobił nadziei . Teraz czekan na kolejny rozdział i bardzo się niecierpliwie . To okropna wada ale , cóż . Mam nadzieję że , mnie zaskoczysz .
OdpowiedzUsuńCzekam Clare...
51 rozdziałów... Skąd Ty bierzesz na to wenę??? :P
OdpowiedzUsuńAle teraz o rozdziale... No super jak zawsze, czekam na 52 :D
Pozdrawiam,
~S
Waszego bloga zaczęłam czytać dwa dni temu i muszę przyznać że jestem pod pozytywnym wrażeniem :) Ta nieprzystępność bohaterów , genialne zwroty akcji :3 Uwiodłyście mnie tym blogiem <3 Muszę przyznać że zdarzają się drobne błędy ale nadrabiacie je zapałem i pomysłowością . ( A wierzcie mi co do błędów to jestem okropnie czepliwa :]) Poza tym ,,DRAMIONE <3 ". Tego nie da się nie pokochać ! I jeszcze Blaise i Ginny <3 Mamciu no kocham <3 Ale dostrzegłam jedną wadę :P Ja jestem okropnie niecierpliwa tak więc poproszę kolejny rozdział jak najszybciej !!! Życzę weny !!!
OdpowiedzUsuń~America
zajrzałam tu przedwczoraj i od tego momentu pochłonęłam wszystko to jest jeden z nielicznych blogów który mi się podoba i jednocześnie płaczę ze śmiechu przy komicznych sytuacjach :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i motywacji do pisania a między czasie zapraszam na fifty-shades-of-draco.blogspot.com
Pozdrawiam,Magical Angel.