Rozdział 50
Rozdział 50 –
Lekarstwo.
Pansy
otworzyła oczy. Nie mogła spać już od godziny, ale co chwilę kładła się z
powrotem licząc, że zdrzemnie się chociaż na chwilę. Dochodziła szósta i było
zdecydowanie za wcześnie na wychodzenie z łóżka. Słyszała ciche, miarowe oddechy
sióstr Greengrass. Zazdrościła im, mogły spać spokojnie, podczas, gdy Pansy nie
potrafiła zasnąć. Kiedy spała miała koszmary i w dodatku budziła się o
nieprzyzwoicie wczesnych porach. Długo
tak nie pociągnę. Pomyślała. Na lekcjach była rozkojarzona i nieuważna.
Poniedziałek. Westchnęła i zakryła twarz poduszką. Nienawidziła poniedziałków,
jak chyba większość Hogwardzkej młodzieży. Poleżała jeszcze chwilę, a kiedy
budzik Astorii zadzwonił punktualnie o szóstej Pansy również wstała. Młodsza z sióstr
Greengrass jak zwykle nakryła głowę kołdrą i próbowała spać dalej. Lekcje
zaczynały się dopiero o dziewiątej i zazwyczaj Pansy i Daphnie spały co
najmniej do siódmej. Ale nie dziś. Astoria szybko wyszła z pokoju i zajęła łazienkę
w korytarzu. Panna Parkinson otworzyła kufer, swoją drogą niewypakowany, nie
miała wczoraj do tego głowy. Skrzywiła się widząc, że jej biała bluzka jest
wygnieciona. Rzuciła ją na łóżko. Zaraz wygrzebała spódnice do kompletu. Podniosła różdżkę ze
stoliczka nocnego i kilkoma sprawnymi zaklęciami wyczyściła i wyprostowała
koszulę oraz spódnice. Przywołała również do siebie krawat w zielono-srebrne
pasy. Obejrzała się za siebie, aby upewnić się, że Daphnie jeszcze śpi, a potem
zdjęła spodenki od piżamy i koszulkę w której spała, po czym założyła bieliznę.
Narzuciła na ramiona białą koszulę i zaczęła zapinać drobne guziki.
– Cześć. –
Usłyszała za sobą głos zaspanej Daphnie. Odwróciła się do koleżanki również się
przywitała. Młodsza Ślizgonka jeszcze chwilę leżała w ciepłej pościeli, aż w
końcu zdecydowała się wstać.
– As w
toalecie? – zapytała, ścieląc łóżko.
– Mhm –
mruknęła Pansy, ze skupieniem zawiązując krawat. Spojrzała na swoje bose stopy
i zorientowała się, że nie założyła rajstop. Westchnęła, kucając przy
kufrze. W końcu wyjęła z niego parę
grubych, szarych rajstop i zaczęła wciągać je na zgrabne nogi. Na sam koniec
ubrała buty i już była gotowa. No prawie. Zerknęła w lustra i jęknęła widząc swoją fryzurę. Włosy
sterczały jej na wszystkie strony. Potarła zmęczoną twarz.
– Nie mam
siły.
– Okej, co
powiedzieć McGonagall? Ból brzucha, wymioty, gorączka? A może zaszalejemy z
krwotokiem? – od razu zaproponowała Daphnie. Było kilka sztuczek, dzięki którym
Ślizgoni czasem nie pojawiali się na lekcjach.
– Daj
spokój, Daf. Dziś muszę iść. – Brązowowłosa dziewczyna wzruszyła ramionami i
zaczęła rozczesywać włosy. Po upływie kolejnych dziesięciu minut do sypialni
wróciła Astoria i Pansy mogła zająć toaletę. Umyła zęby, rozczesała włosy i
pociągnęła usta odrobiną błyszczyka. Poszła na śniadanie bez torby na książki,
co oznaczało tylko tyle, że będzie musiała się wrócić. Miała dziwne przeczucie,
że to będzie niezapomniany posiłek.
*
Blaise stał
przy drzwiach Wielkiej Sali i uśmiechał się do siebie. Uczniowie mijali go ze
zdzwionymi minami, ale Ślizgon nic sobie z tego nie robił. Zagadnął go nawet
jeden z nauczycieli.
– Dzień
dobry, Blaise. – Głos Slughorna niósł się jeszcze chwilę po korytarzu.
Ciemnowłosy chłopak wyrwał się z rozmyślań na temat planu.
– Dzień
dobry, profesorze.
– Nie wchodzisz do Sali, chłopcze?
– Czekam na
kogoś – odparł Zabini, nie do końca mijając się z prawdą.
– Dobrze
więc, liczę, że zobaczymy się dziś na eliksirach.
– Tak, panie
profesorze. – Siwiejący mężczyzna oddalił się, zostawiając Blaise’a samemu
sobie. Ślizgon uśmiechnął się pod nosem i kurczowo chwycił pasek torby z
książkami. Poprawił krawat i trochę przylizał włosy.
–
Przedstawienie czas zacząć – mruknął do siebie, wchodząc do Wielkiej Sali.
Dostrzegł ją
od razu, razem z Hermioną siedziały przy stole Gryffindoru. Rudowłosa
dziewczyna mieszała swoją owsiankę ze znudzoną miną. Zabini zrobił parę kroków
stronę stołu wychowanków Salazara Slytherina, a potem przystanął w pół kroku,
jakby sobie o czymś przypomniał. Wszystko to było doskonale zaplanowane. Odkąd
wszedł do jadalni zwróciło się ku niemu kilka zainteresowanych spojrzeń, teraz
było ich tylko więcej. Blaise odpiął zamek brązowej torby i wyciągnął z niej
ciemnoszary sweter. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie złoty lew na
karmazynowym tle przymocowany do okrycia. W dodatku sweter był zdecydowanie za
mały na Zabiniego. Widząc, że coraz więcej uczniów zaczyna mu się przyglądać,
zaczął swoje przedstawienie.
– Ej, Ginny!
– krzyknął, a zainteresowana Gryfonka zaraz podniosła głowę z nad miski z
owsianką. Hermiona opowiadająca o czymś przyjaciółce przerwała w pół zdania. Ron
spojrzał gniewnie w stronę ciemnowłosego Ślizgona. Harry natomiast czekał na
rozwój wydarzeń. Blaise pomachał swetrem. Ginny wstała gwałtownie od stołu,
czym zwróciła na siebie większość ciekawskich spojrzeń. Prosiła Merlina, żeby
ten dupek czegoś nie odwalił na oczach jej przyjaciół. Zabini z niewinnym
uśmiechem podszedł do stołu Gryfonów. Wyszła mu naprzeciw.
–
Zapomniałaś wczoraj. – Specjalnie powiedział to głośno, żeby wszyscy mogli
usłyszeć. Dziewczyna rzuciła mu gniewne spojrzenie, a potem wyciągnęła rękę po
swój sweter.
– Oddawaj –
syknęła, kiedy chłopak cofnął rękę.
– Ginny, to
twoje? – Usłyszała za plecami głos brata. Odwróciła się zażenowana. Ron również
wstał od stołu. Obserwował ze
zdziwieniem tę rozmowę. Harry zaciskał szczękę, gotów powstrzymać przyjaciela
od wszelkich wyskoków. Hermiona spokojnie obserwowała przyjaciółkę.
– Dziś też
wpadniesz do mnie do lochów? – zapytał Zabini, świetnie się bawiąc. Nie zwracał
uwagi na Rona, który miał rządze mordu wypisaną na twarzy.
– Nie –
burknęła panna Weasley, znów sięgając po swój sweter.
– Wolisz
spotkać się u ciebie? Okej, jeśli Hermiona nie będzie miała nic przeciwko… – Ginny myślała, że rzuci się na Ślizgona,
podobnie Ron. Spojrzał na swoją dziewczynę, myśląc, że panna Granger mu to
wszystko wyjaśni. Jednak tak się na stało. Hermiona za to przewidziała plan
Zabiniego, nie pozwoli upokorzyć swoich przyjaciół. Wstała od stołu i ze
stoickim spokojem oznajmiła:
– Nie będę
miała nic przeciwko, Blaise, jednak może pohamuj swój entuzjazm, bo sweter
znaleziony w bibliotece nic jeszcze nie znaczy. –Na moment zbiła go z tropu.
Ron zmarszczył brwi próbując zrozumieć o czym mówi brązowooka Gryfonka. Harry
stojący tuż za przyjacielem odsunął się odrobinę. Wierzył, że Hermionie uda się
uratować sytuację. W tym momencie chwilowego zamroczenia, Ginny złapała swój
sweter i wyrwała go z rąk Ślizgona.
– Dziękuję,
że go znalazłeś, szukam już drugi tydzień – odparła Ginny słodko. Blaise
oprzytomniał.
– Przez ten
cały czas był w lochach, wisiał u mnie w szafie. Musiałaś zostawić… - Przerwała
mu, na powrót zaczął ją denerwować:
– Musiałeś
spakować go przez przypadek, kiedy wyprowadzałeś się z czwartego piętra. –
Zabini wiedział, że tę bitwę przegrał, ale wojna nadal trwała. Zmrużył gniewnie
oczy.
– To jeszcze
nie koniec, Weasley – syknął i odwracając się na pięcie odszedł w stronę stołu
Salazara. Harry i Ron wrócili na miejsca. Jedynie Hermiona doskonale zdawała
sobie sprawę, że sweter Ginny jeszcze wczoraj rano wisiał w szafie. Coś było
zdecydowanie nie tak, jednak wolała nie poruszać tej kwestii przy Ronie i
Harrym. Wszyscy wrócili do śniadania.
*
Blaise
pokonany usiadł, a właściwie opadł ciężko na wolne miejsce obok Pansy.
Ciemnowłosa Ślizgonka powstrzymywała śmiech.
– Brawo,
Blaise. To było twoje najgorsze przedstawienie od czasu fioletowej szaty na
eliksirach.
– Ty to
lepiej nic nie mów – rzucił nalewając sobie kawy.
– Co
chciałeś osiągnąć? – zapytała ze śmiechem Pansy. Nie odpowiedział, a dziewczyna
zajęła się swoją kanapką. W końcu Zabini
nie wytrzymał:
– Dlaczego
ona jest taka oschła przy innych? Wczoraj nie miała oporów przed… – Pansy
uciszyła go gestem dłoni, widząc, że coraz więcej ciekawskich uczniów się im
przysłuchuje.
– Dobrze
wiesz „dlaczego” – powiedziała, a potem upiła trochę kawy ze swojego kubka.
– No
właśnie, jak Merlina kocham, nie! Przecież co za różnica, czy… – znów przerwała
przyjacielowi:
– A co ma ci
się rzucać na szyję, kiedy jej brat i były chłopak dyszą jej w kark? Hermiona
pewnie też tego nie pochwala.
– Taaa...
Niech ona się lepiej zajmie Malfoyem… – mruknął Blaise. Pansy uśmiechnęła się
pod nosem.
– Aż tak ci
zależy?
– Moja matka
przysłała list z ponagleniem, dostałem okropnego z zielarstwa i jeszcze Weasley
mnie olewa, mam tego wszystkiego dość! – Zabini odsunął od siebie talerz z
nadgryzionym tostem i łapiąc torbę, wyszedł z Wielkiej Sali.
*
Po śniadaniu
Ślizgonka ruszyła w stronę lochów po torbę z książkami. Pansy właśnie miała
zejść po schodach, kiedy usłyszała głos Daphnie. Nie mogła go pomylić z żadnym
innym. Podeszła cicho do drzwi zza
których dobiegał głos.
– Zostaw
mnie w spokoju, idź do tej swojej laluni.
– Daf, o
czym ty znowu mówisz?
– Oczywiście
udawaj głupka, brawo! To, że wtedy usiadłam obok ciebie było największym błędem
mojego życia! Zostaw mnie! – Pansy raptownie odsunęła się od drzwi, a Daphnie
wybiegła na zewnątrz, nawet jej nie zauważając. Pobiegła prosto do swojej
sypialni. A Pansy zżerała ciekawość na temat jegomościa z którym Daf
rozmawiała. Zerknęła przez uchylone drwi do pustej klasy. Mężczyzna stał tłem,
ale zdecydowanie nie był Ślizgonem. Czerwona obwódka wokół swetra mówiła sama
za siebie. Odsunęła się od drzwi i próbowała zrozumieć co właśnie zaszło.
Jednak wszystko na co wpadła sprowadzało się do jednego: coś łączyło Daphnie z
tym Gryfonem. Odeszła spod klasy i najkrótszą drogą udała się do pokoju
wspólnego Ślizgonów. Chciała porozmawiać z Daf, a z drugiej strony nie chciała
przyznać, że podsłuchiwała.
Pansy
otworzyła powoli drzwi licząc, że zastanie koleżankę w środku, jednak nic
takiego się nie stało. Dormitorium było puste, niezaścielone łóżko Astorii
pozostało niezaścielone, otwarty kufer Pansy nadal stał na podłodze przy jej
łóżku. Nic nie świadczyło o jakiejkolwiek obecności młodszej koleżanki.
– Daphnie? –
Brak reakcji. Pansy zamknęła za sobą drzwi, zabrała się za szukanie książek i
wpychanie ich do plecaka. Kiedy wszystko było gotowe opuściła sypialnie i
szybkim krokiem ruszyła na lekcje. Nie chciała się spóźnić w pieszy dzień od
powrotu.
Pod klasą transmutacji czekał Zabini i coś
skrupulatnie notował w swoim podręczniku.
– To znów ta
książka? – zapytała Pansy, nieufnie spoglądając na podręcznik.
– Nie –
mruknął Ślizgon, nie odrywając wzroku od kartki. W końcu postawił ostatnią
kropkę i zatrzasnął książkę. Spojrzał na Pansy z dziwnym błyskiem w oku.
Dziewczyna jęknęła.
– Nie, co
znowu odwaliłeś?
– Spokojnie,
Pansy. Wiem co robię – powiedział Zabini ze śmiechem, jednak szybko spoważniał
i oddalił się kawałek. Pansy śledziła każdy jego ruch. Blaise cicho podszedł do
grypki Gryfonów, a potem wsunął książkę od otwartej torby Ginny Weasley.
Rudowłosa dziewczyna nawet się nie zorientowała, a Blaise odszedł jakby nigdy
nic. Panna Parkinson posłała mu pytające spojrzenie. Jednak Zabini nie zdążył wypowiedzieć ani
słowa, McGonagall pojawiła się na korytarzu, sprężystym krokiem podeszła od
drzwi i otworzyła je, wpuszczając uczniów do środka.
– Potem ci
wyjaśnię – szepnął Blaise, kiedy przechodził obok ławki Pansy. Ślizgonce
pozostało jedynie czekać.
*
Hermiona sprawę swetra Ginny dopisała do
długiej listy niewiadomych i rzeczy do sprawdzenia. Sprawa Neville’a i Daphnie,
napady Malfoya, problemy Ginny, problemy z Ronem. Panna Grenger czasem myślała,
że powinna się sklonować i każdej Hermionie dać osobną listę rzeczy do
zrobienia. Nauka. Nie zapominaj o nauce,
Herm. W tym momencie uświadomiła sobie, że stoi pośrodku pustego korytarza.
Poniedziałek. To jedno słowo
przebiegło przez jej głowę, a potem dziewczyna popędziła korytarzem w stronę
cieplarni.
Spóźniona
wślizgnęła się do pomieszczenia i zajęła swoje stałe miejsce. Pomona Sprout
nawet nie zorientowała się, że brakowało uczennicy. Przeszła do lekcji o
Rozmytkach kąśliwych. Hermiona starała się skupić na wiedzy przekazywanej przez
nauczycielkę, ale co chwilę przyłapywała się na kombinowaniu w sprawie Malfoya.
Wiedziała, że to nie da jej spokoju.
Kiedy tylko lekcja dobiegła końca, panna
Granger pierwsza opuściła cieplarnie. Udała się w jedyne miejsce w którym
panował względny spokój, biblioteka. Przywitała panią Prince z uśmiechem i
zniknęła pomiędzy regałami. Nie była pewna czego powinna szukać, poza tym
przerwa pomiędzy lekcjami nie była wystarczająco długa. Zajęła jeden ze
stolików i z torby wyciągnęła niezapisaną rysę pergaminu. Zamoczyła pióro w
atramencie i próbując to wszystko jakoś uporządkować, zaczęła pisać. Nagłówek
głosił: „Sprawy do załatwienia”, na samej górze schludnymi literami widniało
jedno nazwisko: Malfoy. Pod spodem napis głosił: „Neville i Daphnie”, a zaraz
za nimi dwa imiona: „Ginny i Ron”. Zerknęła na zegarek i z westchnieniem wstała
z krzesła. Schowała wszystko do torby i ruszyła na kolejne lekcje.
Kiedy w końcu lekcja zaklęć profesora
Flictwicka dobiegła końca brązowooka Gryfonka odetchnęła. Dziś nie potrafiła
skupić się na żadnych zajęciach, nie robiła dodatkowych notatek i nie
odpowiadała na pytania nauczycieli, pomimo iż rzucali jej wyczekujące
spojrzenia. Była jak nie ona. Co się ze
mną dzieje? Jednak nie potrafiła znaleźć odpowiedzi. Pognała na biblioteki
i znów zajęła jeden ze stolików. Wyjęła wymięty pergamin i zerknęła na niego
niezadowolona. Tak naprawdę nie miała wpływu na żadną z wypisanych spraw. Porozmawiaj z Ronem, nie bądź tchórzem! Wiedziała,
że powinna to zrobić, ale nie miała pojęcia jak się do tego zabrać. Odgarnęła
włosy z twarzy i założyła kosmyk zza ucho.
–
Wiedzieliśmy, że tu będziesz – Usłyszała za sobą głos Harry’ego. Odwróciła
głowę i zobaczyła jak na twarzy okularnika pojawia się uśmiech, Ron stał z
rękami w kieszeniach i szczerzył się do swojej dziewczyny. Dosiedli się do jej stolika.
– Nie było cię
na obiedzie – zaczął ciemnowłosy Gryfon.
– I dlatego
przynieśliśmy to – dodał Ron i wyjął ze swojego plecaka, kanapki owinięte
papierem. Hermiona już miała przypomnieć im, że nie wolno wnosić do biblioteki
jedzenia, kiedy poczuła, że jest naprawdę głodna. Zamiast tego uśmiechnę się
tylko i podziękowała chłopakom. Ron wstał.
– Pójdę do
łazienki i przy okazji, przyniosę coś dla siebie – oświadczył i zerknął na
kanapkę z szynką leżącą na stole. Hermiona zdążyła już pochłonąć jedną. Kiedy
odszedł od stolika, Harry bez ogródek zapytał:
– Co cię
gryzie? – Dziewczyna bez słowa podsunęła mu pergamin i zajęła się drugą
kanapką.
– Malfoy –
mruknął do siebie chłopak, a potem spojrzał na przyjaciółkę.
– Chyba za
bardzo się nim przejmujesz – powiedział w końcu i odłożył pergamin, reszta
kartki była dla niego zagadką.
– Muszę tam
wrócić – stwierdziła Hermiona, z taką determinacją w głosie, że czarnowłosy
Gryfon wolał się nie sprzeciwiać. Dziewczyna wstała od stołu.
– Teraz?! –
zapytał odrobinę za głośno Harry i rozległ się wrzask pani Prince, że powinni
się uciszyć. Dziewczyna z zapałem pokiwała głową i zarzuciła torbę na ramię.
– Co mam
powiedzieć Ronowi? – zapytał bezsilnie Harry, wiedział, że jej nie zatrzyma.
Hermiona odwróciła się na pięcie i zastygła na chwilę.
– Prawdę –
powiedziała w końcu – powiedz, że jestem u Malfoya.
*
Został sam w
domu. Narcyza musiała załatwić coś na Pokątnej i przy okazji chciała odwiedzić
Lucjusza w Azkabanie. Blondyn wiedział, że szybko nie wróci, a kiedy pojawi się
w domu całą noc będzie płakać w poduszkę, myśląc, że Draco tego nie słyszy.
Czarny Pan rozbił jego rodzinę i choć wydawałoby się, że młody Malfoy niczym
się nie przejmuje, każda łza matki bolała. Siedział w salonie na fotelu.
Wpatrywał się w pustą ścianę, kiedyś wisiało na niej zdjęcie Narcyzy i
Lucjusza, ale Voldemort rzucił nim przez całą długość pokoju, kiedy przebywał w
Malfoy Manor. Draco doskonale pamiętał, każdy z napadów szału Czarnego Pana,
teraz przechodził podobne napady i to przerażało go najbardziej.
Była jego
nadzieją i choć starał się ją za to nienawidzić, nie potrafił.
– Hermiona
Granger – szepnął. Jakże dziwnie brzmiało jej imię w jego ustach. Wtedy rozległ
się trzask i ktoś zmaterializował się w kominku. Draco poderwał się z fotela i
chwycił różdżkę. Kiedy dym opadł, a postać zrobił krok w jego stronę uspokoił
się trochę. Nadal miała na sobie mundurek, włosy rozczochrane. Zaskoczył ją. Z niepokojem zerknęła na
różdżkę, którą w nią celował.
– Granger,
co za niespodzianka – powiedział, opuszczając magiczny patyk. Gryfonka stanęła w salonie Malfoy Manor. Nie była
przygotowana, nie miała żadnego planu. Mimo wszystko nie żałowała spontanicznej
decyzji. Przez dłuższą chwilę mierzyli
się spojrzeniem. W końcu Ślizgon schował różdżkę do kieszeni spodni i zaraz
zapytał:
– Dlaczego?
– Co,
„dlaczego”?
– Dlaczego
wróciłaś? – Znów zapadła cisza, a Draco lustrował ją wzrokiem. Hermiona
wpatrywała się w czubki swoich butów, pozwalając, żeby włosy przysłoniły jej
twarz.
– Chcę pomóc
– powiedziała w końcu, podnosząc na niego wzrok. Młody Malfoy powoli kiwną
głową, chociaż niewiele z tego rozumiał. Nikt
nie może mieć tak dobrego serca, to nieludzkie. Pomyślał, ale powstrzymał
się od zbędnych komentarzy. Z jednej strony chciał wierzyć Granger, że jest w
stanie mu pomóc, z drugiej… Wolał się nie oszukiwać. Zmierzwił swoje włosy
ręką.
– Powiedzmy,
że… – zaczął, ale panna Granger szybko mu przerwała:
– Nie musisz
dziękować.
– Nie
zamierzałem – odpowiedział całkiem szczerze, zbity z tropu. Hermiona tylko
gniewnie zmrużyła oczy.
– Musisz
odpowiedzieć na parę pytań. – Zaczęła dość służbowo i trochę go tym speszyła.
– Nic nie
muszę – warknął w odpowiedzi. Posłała mu zmęczone spojrzenie.
– Możemy
pominąć te piętnaście minut kłótni i kolejnych dwadzieścia wrogich spojrzeń
oraz dogryzania sobie? Jestem już tym zmęczona, Malfoy. – Nie był przygotowany
na tak szczere wyznanie. Wzruszył ramionami. Stali w salonie bez słowa. Te
kilka chwil było jednym z najniezręczniejszych momentów w jego osiemnastoletnim
życiu. W końcu przełamał tę ciszę:
– Może
usiądziesz? – Hermiona nawet nie starała się ukryć zdziwienia. Uśmiechnął się
krzywo, widząc jej minę. Gryfonka zajęła jeden z foteli, a młody arystokrata
opadł na kanapę.
– Co chcesz
wiedzieć? – zapytał. Panna Granger sięgnęła do swojej torby i z jej dna wyjęła
kawałek pergaminu oraz pióro.
– Rozumiem,
że robimy wywiad do Proroka? – Posłała mu mordercze spojrzenie.
– Notatki
pozwolą mi spojrzeć na to z innej perspektywy – wyjaśniła, zupełnie
niepotrzebnie.
– Tobie, czy
Potterowi? – zapytał gniewnie Malfoy. Panna Granger mocniej zacisnęła rękę na
piórze.
– Tylko ja będę miała wgląd w te notatki.
– Oboje
wiemy, że to nie prawda – powiedział, nachylając się w jej stronę.
Uchwycił spojrzenie dziewczyny i już
miał pewność, że Gryfonka go okłamuje. Hermiona westchnęła.
– Chcę tylko
pomóc.
– Dlaczego?
– zapytał, jednak było to jedno z tych pytań, na które panna Granger nie znała
odpowiedzi.
– Czy możemy
po prostu zacząć? – zapytała bezsilnie. Draco powoli kiwnął głową.
– Przyniosę
coś do picia – powiedział, wstając.
Hermiona siedziała w salonie, brudząc skrawek
pergaminu atramentem, czekała na Malfoya. Wtedy usłyszała trzask. Wstała z
fotela i szybkim krokiem udała się do przedpokoju. Starała się przypomnieć
sobie, gdzie może znajdować się kuchnia , jednak ilość drzwi i korytarzy w
Malfoy Manor ją przerastała.
– Malfoy?! –
zawołała, stojąc w przedpokoju. Wtedy usłyszała jak Ślizgon przeklina i znów
coś roztrzaskało się o podłogę. Szkło? Idąc za tym hałasem w końcu otworzyła na
chybił trafił podwójne drzwi. Draco stał przy wielkiej, przeszklonej szafie, a
u jego stóp leżała rozbita szklanka. W ręce miał drugą, ubitą, mankiet koszuli
ubrudzony był odrobiną krwi. Hermiona trochę spokojniejsza podeszła do
Ślizgona. Draco ostawił ubitą literatkę. Dziewczyna chciała zapytać go o rękę,
ale ubiegł ją i warknął:
– Nic mi nie
jest. – Gryfonka kiwnęła głową, nie chciała go bardziej denerwować. Ślizgon
wyciągnął różdżkę i mrucząc zaklęcie pod nosem wycelował w swoją rękę. Rana
przy wewnętrznej stronie kciuka szybko się zagoiła. Jednak zaschnięta już po
części krew została. Następnie chłopak wypowiadając kolejne zaklęcie sprawił,
że szkło zniknęło. Sięgnął do szafy po nowe szklanki. Podał je Hermionie bez
słowa. Następnie schylił się do dolnych, nie przeszklonych, szafek. Wyjął z jednej z nich zieloną butelkę z kolorową
etykietką. Widząc zdziwione spojrzenie Gryfonki odparł spokojnie:
– Sok
morelowy. – Hermiona skinęła głową, a potem razem z Draco opuścili pokój.
Rozsiedli
się na powrót w salonie, Malfoy wskazał dziewczynie miejsce na kanapie, a potem
rozlał sok do szklanek. Usiadł obok niej. Panna Granger chwyciła pergamin i
pióro.
– Więc… Czy
pamiętasz co dzieje się podczas ataku? – zapytała, nie owijając w bawełnę.
– Przecież
pytałaś o to moją matkę – odpowiedział, upijając trochę soku ze swojej
szklanki.
– To było
pytanie na „tak” lub „nie”, Malfoy.
– Nie –
powiedział, odstawiając szklankę na stolik.
– Czyli
kłamałeś – stwierdziła sucho Hermiona.
– Jesteś
zdziwiona?
– Nie. – Zanotowała coś szybko, a potem przyjrzała
się mu dokładnie.
– Aż tak ci
się podobam? – rzucił z kpiną w głosie.
– Chciałbyś
– mruknęła i speszona odwróciła wzrok. Uśmiechnął się zadowolony.
– Kiedy to
się zaczęło? – zapytała cicho.
– Czy to
ważne?
– Gdyby nie
było to bym nie pytała, Malfoy.
– Dlaczego
od razu się wściekasz?
– Nie
wściekam się!
– Właśnie
wi…
– Zamknij
się i odpowiadaj na pytania!!!
– Merlinie…
– mruknął Malfoy i wywrócił oczami.
Hermiona zadała kolejną serię pytań, na które
otrzymała, mniej lub bardziej szczegółowe odpowiedzi. W jej głowie rodziło się
parę teorii na temat tego, co jest arystokracie. Jednak wszystko sprowadzało
się do jednego: Co może mu pomóc? Wiedziała, że to wszystko jest powiązane
z Voldemortem, ale w jaki sposób?
Wykluczyła wszelkiego rodzaju klątwy i czarnomagiczne zaklęcia. Tak potężna
magia musi zostawić widoczny ślad, jednak Draco wyglądał całkiem normalnie. To
musiało siedzieć, gdzieś w środku.
Hermiona sięgnęła po szklankę z sokiem i nie odrywając wzroku od notatek,
opróżniła ją całą. Malfoy przyglądał się jej od jakiegoś czasu. W końcu
podniosła głowę z nad pergaminu.
– Czy… –
chciała zapytać, jednak zamarła w pół słowa, widząc jak blisko twarz Ślizgona
znajduje się od jej własnej. Odchyliła się odrobinę i próbowała przypomnieć
sobie moment, w którym kanapa nagle się skurczyła. Draco uśmiechnął się pod
nosem, widząc jej frustrację.
– Mam kilka
teorii i myślę, że warto je sprawdzić – zaczęła, nie patrząc Draco w oczy.
– Mam być
królikiem doświadczalnym? Nie pisałem się na to, Granger.
– Czyżbyś
tchórzył?
– A ty na
moim miejscu co byś zrobiła? – Zapadła cisza podczas, której Malfoy obdarzył Gryfonkę pytającym spojrzeniem. Hermiona nie
odpowiedziała, nie była w stanie wyksztusić słowa. Mogli wsłuchiwać się w swoje
urywane oddechy bez końca. Nagle nie wiedzieć czemu Malfoy przerwał to
milczenie:
–
Zapomniałem, że mam do czynienia z Gryfonką…
– Co
usiłujesz powiedzieć? – zapytała podirytowana jego kpiącym tonem.
– Że wy nie
znacie strachu.
– Nie
wypowiadaj się na tematy, o których nie masz pojęcia – powiedziała tonem
nieznoszącym sprzeciwu. Przez ostatni rok, dzień w dzień bała się. Bała się o rodziców,
o Harry’ego, Rona, Ginny. Przyjaciół.
Państwo Weasley. Strach towarzyszył jej aż do momentu, w którym Voldemort
zniknął. Na zawsze? Czasami nie była tego taka pewna. Jednak ostatnio znów
zaczęła się bać. Bać, czy może raczej martwić? Chyba właśnie niewiedza była
najgorsza. Bała się o Malfoya. Brzmiało to tak absurdalnie.
– A ty?
Czego się boisz? – zapytał. Hermiona spojrzała na niego przestraszona. On wie. To niemożliwe, Herm. Spokojnie.
W jej głowie było tyle sprzeczności, że Gryfonka zastanawiała się jak w ogóle
jeszcze funkcjonuje.
– To właśnie
różnica pomiędzy Gryfonami i Ślizgonami, Malfoy. Wy pytacie „czego” się boisz,
my „o kogo” się boisz.
– Czy to nie
filozofia Hufflepuffu?
– Więc
możesz nazwać mnie Puchonką.
– Nie
zamierzam.
A
potem świat zawirował. Ciepło. Spokój. Już dawno nie była tak spokojna. Nie do
końca wiedziała co właśnie się dzieje, jakby znalazła się na innej planecie.
Poczuła jego dłonie, delikatnie gładzące ją po plecach. Jego zapach tak
rozkosznie niezidentyfikowany. Jego usta. Jakby były jej brakującą częścią,
jakby były dopasowane do jej ust. Pocałunek, jakiego jeszcze nigdy nie
przeżyła. To wszystko było jak z innego świata. Coś nierealnego, a jednocześnie
istniejącego wbrew wszelkiej logice. Poddała się. Jej ręce nieśmiało oplotły
jego szyję. Czy myślała trzeźwo? Z pewnością nie. I choć chciała, aby ta chwila
nie miała końca, tak się nie stało. Oderwała się od Malfoya z prędkością
światła. Była przestraszona i jednocześnie paradoksalnie szczęśliwa. Draco czekał na jakąkolwiek reakcją z jej
strony, nie wiedział czy spodziewał się krzyków oburzenia, czy wymierzenia
policzka. Jednak zaskoczyła go, jak zawsze. Przyglądał się jej z
zainteresowaniem, a potem usłyszał to jedno zdanie, które zmieniło wszystko.
– Wiem jak
cię wyleczyć.
KONIEC CZĘŚCI
PIERWSZEJ *
*te pięćdziesiąt rozdziałów było pierwszą częścią
opowiadania o domie Salazara, druga cześć (prawdopodobnie składająca się z
kolejnych pięćdziesięciu rozdziałów) ukaże się już niebawem.
Dziękuje wszystkim za
cierpliwość i mam nadzieję, że zostaniecie z domem Salazara do samego końca.
~Pani M.
Juhuu!
OdpowiedzUsuńPierwsza :*
Tak czekałam!
No to lecę czytać :)
Wypiszę Ci parę błędów:
Usuńwiększość Hogwardzkej młodzieży. — Hogwarckiej, Hogwartowskiej czy jakoś tak, ale nie Hogwardzkiej!
Lekcje zaczynały się dopiero o dziewiątej i zazwyczaj Pansy, i Daphnie spały co najmniej do siódmej. — Bez przecinka przed i. Wiem, że to drugie „i”, ale dotyczy czegoś innego. Najlepiej zmień na oraz.
Zaraz wygrzebała spódnice — SpódnicĘ
zapytała ścieląc łóżko – przecinek przed ścieląc.
rzucił nalewając sobie kawy – Tu też przecinek przed nalewając. Ogólnie oddzielaj czasownik od imiesłowu.
Nie wypisałam wszystkiego, ale może chociaż to poprawisz.
Poza tym polskie znaki są większe i pogrubione - problem z czcionką.
A teraz do tekstu:
Piszesz barwnie i świetnie, dlatego zakochałam się w Twoim blogu.
Ginny doskonale sobie poradziła z Blaisem! ;)
Hermiona i Malfoy – cóż, wreszcie coś do siebie poczuli.
Neville i Daphne – trzymam za nich kciuki, niech wreszcie się wszystko wyjaśni.
I czekam jeszcze na Harry'ego i Pansy!
Pozdrawiam cieplutko <3
http://zyj-szczesliwie-nowe-pokolenie.blogspot.com/ <– Mój nowy blog ;)
Dziękuję za mini korektę ;) Poprawiłyśmy z Ali$hią większość błędów, które udało nam się wyłapać.
UsuńCo do czcionki to mnie wyświetla się normalnie, ale spróbuję ją zmienić na inną. Również pozdrawiam i dziękuję za komentarz :)
~Pani M.
Twój najlepszy rozdział. *.* Jestem zachwycona!
OdpowiedzUsuńAkcja z Zabinim, no mistrzostwo hahaha! xD Czekam na więcej jego kawałów. Ta sytuacja z Hermioną i Malfoy'em uhuhuhu :>. Ciekawe jak Hermiona go wyleczy. Więcej Pansy i Harry'ego! Weny!! :D
OdpowiedzUsuńCudowny ���� Naprawdę wspaniały :) Jedyne czego mi troszkę brakowało to Harry'ego i Pansy. Mam nadzieje , że nie skończyłaś z tym wątkiem :O !!! W każdym razie, no cóż, nie mogę się doczekać następnej części i tym samym następnego rozdziału ;) (Kocham twojego bloga)
OdpowiedzUsuń~Madame Mikaelson
CHCESZ MI TERAZ POWIEDZIEĆ......,że na kolejny będę czekać z miesiąc?! Panie tak sie bawić nie będziemy....Ja chce rozdział...Ps.: Wypuść mnie z piwnicy......Paaaniiiii Kryystyyynkoo papier sie skończył!
OdpowiedzUsuńZ poważaniem ~Jednorożec 13
Nev i Dafne - niespotykany paring, ale wydaje się być ciekawy
OdpowiedzUsuńczekam na wiecej bardzo niecerpliwie. weny życzę w ilościach hurtowych
Dziękuję za miłe słowa, mam nadzieję, że wątek Neville'a i Daphnie Cię nie rozczaruję :)
Usuń~Pani M.
MEEGA ROZDZIAL , TWOJ NAJLEPSZY. Ale zawału dostalam jak mi się wcześniej wyświetliło ze blog jest prywatny ... Poza tym miesiąc ? .. hmm warto było :3 ale błagam powiedz chociaż na kiedy planujes kolejna część , kochaaaam Twojego bloga i Ciebie .. najlepszy wątek z darmione
OdpowiedzUsuńM.S
Następny rozdział pojawi się najpóźniej w następną sobotę (24.10.) jednak ostatnio znów złapałam wenę więc podejrzewam, że pojawi się dużo wcześniej (nie chcę zapeszać) :)
UsuńWszystkie nowości najszybciej pojawią się na stronce na facebooku (link w zakładce z linkami).
~Pani M.
Ciekaaawe i to bardzo. Hermiona jak zwykle coś wymyśliła, no i fajnie! Będę z cierpliwością czekać na drugą część. Przepraszam, że taki krótki komentarz, ale nie wiem co napisać. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA.
Aaa, to my dziękujemy za 50 cudnych rozdziałów <3 wiedziałam, że Hermiona coś wymyśli! :)
OdpowiedzUsuńJestem w szoku! Kocham Ginny za to co zrobiła z Blaisem. Jestem ciekawa co było na tamtej kartce. Co do Dramione... Ja się chyba zabiję, bo ta było świetne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę duuuuuuuuuuużo weny
Dopiero nie dawno zaczęłam czytać i nie mogę się doczekać następnej części 😍 rozdział dobry a ten ostatni moment 😍😍😍😍
OdpowiedzUsuńWeny życzę!!
JA PITOLĘ! To już koniec pierwszej części? O luju. Kiedy to zleciało? *-*
OdpowiedzUsuńW końcu rozdział!!! :D Zajebiaszczy <3 A zwłaszcza to zakończenie! Normalnie w życiu bym się czegoś takiego nie spodziewała! Zwłaszcza po ostatniej akcji w Malfoy Manor xd
Ogółem to już na początku śmiałam się do rozpuku z Blaisika <3 Hahahahhahahhah on to jest kurde słodki w tych jego próbach uwiedzenia Ginny ;**** ale to takie kochane, że tak się stara ! ;))
Mimo wszystko jak dla mnie w tym rozdziale zwyciężyła końcowa sytuacja <3 czekam niecierpliwie na drugą część! <3 pozdrawiam cieplutko :DD
Tyle czekałam na tę rozdział już nie mogę się doczekać II części Jak ja kocham ich rozmowy to jest po prostu G E N I A L N E ♥♥♥♥♥ Życzę dalszej weny i nawet nie wiem już co pisać mam nadzieje że wkrótce pojawi się nowy rozdział
OdpowiedzUsuńTwój blog znalazłam na fb. Gdy zabrałam się za czytanie nie potrafiłam przestać dopuki nie przeczytałam rozdział 50. Postacie i ich uczucia idealnie przedstawione. Kawały Diabła miud malina. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział, chcę się dowiedzieć jak Hermi zamierza wyleczyć Draco. Nam nadzieję że next pojawi się niebawem. Pozdrawiam i życzę weny ❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńBoskie, boskie, boskie! <3
OdpowiedzUsuńNominuję was do L.A więcej na moim blogu <3
OdpowiedzUsuńmilosc-dramione-forever.blogspot.com
Kocham twoje opowiadanie ♥♥ kiedyś czytalam na bierzaco jednak nie mam cierpliwości, więc postanowiłam poczekac trochę i przeczytać całość. W tej historii zawarłaś wszystkie parringi, które lubię ♥ nie mogę doczekać się końca opowiadania i mam nadzieję, że będzie to happy end :*
OdpowiedzUsuńWeny i czasu na pisanie :3