Rozdział 47
Pomińmy mój wstęp, bo nie jestem wstanie napisać nic więcej niż to, że jest mi po prostu wstyd.
~Pani M.
~Pani M.
Rozdział 47
– Malfoy Manor.
Siedział nad jeziorem, nogi miał wyciągnięte
przed siebie, rozmyślał. Nie było jakoś specjalnie zimno, jak na październik i
chłopak mógł sobie na to pozwolić. Jego ruda czupryna odbiła się w tafli
jeziora. Była niedziela i właściwie powinien pisać esej z obrony przed czarną
magią, ale zupełnie nie miał do tego głowy. Hermiona pojechała do Malfoy Manor,
martwił się. Co gorsza Harry był gdzieś we Francji i chłopak nie mógł podzielić
się z nim swoimi obawami. Odczuł ulgę, kiedy uświadomił sobie, że jego
przyjaciel już dziś wieczorem wróci do Hogwartu. Westchnął, przywołując w
głowie obraz Hermiony. Tak cholernie się o nią bał! Wyczuł pod palcami płaski,
niewielki kamień. Podniósł go i obejrzał dokładnie. Był to najzwyklejszy,
szarawy kamyk. Rzucił nim w stronę
jeziora, podkręconym ruchem. Udało mu się puścić trzy kaczki. To znów przypomniało mu o brązowookiej Gryfonce.
Hermiona nauczyła go tej mugolskiej sztuczki. Złapał za kolejny kamień i cisnął
nim w wodę. Tym razem, gdy tylko kamyk dotknął wody, poszedł na dno. Usłyszał
czyjeś kroki i zerwał się z ziemi. Wyciągnął przed siebie różdżkę. Za plecami
miał drzewa, a właśnie stamtąd dochodził dźwięk. Obrócił się błyskawicznie. Znów odgłos
deptanych liści. W końcu z pomiędzy drzew, wychyliła się Ślizgonka. Podejrzliwie
zmrużył oczy, ale opuścił różdżkę.
Jeszcze jej nie chował.
– W końcu
cię znalazłam, Weasley – powiedziała Astoria Greengrass, wychodząc z pomiędzy
wysokich drzew. – Przed kim się tak
chowasz, co? – rzuciła kpiąco.
– Nie chowam
się – odpowiedział, wtykając różdżkę za pasek sztruksowych spodni.
– Czemu tu
tak sam siedzisz? – zapytała, krzyżując
ręce na piersi. Ron wzruszył ramionami.
– Czego
chciałaś? – odezwał się w końcu. Astoria uśmiechnęła się.
– Pogadać.
– Chyba nie
mamy o czym gadać – rzucił w jej stronę, odwracając się plecami do Ślizgonki. Podniósł
kolejny kamień z suchej ziemi i cisnął nim w wodę. Nic nie mówiła. Odwrócił się przez ramię.
– Jeszcze tu
jesteś? – warknął. Chciał po prostu być sam lub z przyjaciółmi, ale na pewno
nie potrzebował towarzystwa denerwującej Ślizgonki. Cały czas wracał myślami do
Hermiony, która siedzi gdzieś sama z nieobliczalnym Malfoyem.
– Widzę, że
z każdym naszym spotkaniem jesteś coraz milszy… – burknęła Astoria, poprawiając
włosy.
– Naprawdę
mam gdzieś twoje uwagi na temat mojego zachowania.
– Bez koleżaneczki,
humoru też nie masz… – warknęła Ślizgonka.
– Mów czego
chciałaś albo spadaj! – Ślizgonka
prychnęła, odwróciła się na pięcie i zniknęła pośród drzew. Ron Weasley znów
został sam, a czwarty kamień ciśnięty ze złością, zatonął na dnie jeziora.
***
Dzień
wcześniej, wieczorem…
– Może
spróbujesz być miły? – Spojrzała błagalnie na syna. Zmęczenie, które w
ostatnich dniach dało Nazcyzie się we znaki, teraz minęło całkowicie. Myśl o
wizycie Hermiony Granger w Malfoy Manor dawała jej nadzieję. Nadzieję na
ratunek dla syna.
– Miły? Dla
tej szlamy?
– Draco!!! –
wrzasnęła kobieta. – Wyrażaj się, kiedy ona tu przyjdzie… – przerwał jej
podirytowany:
– Czemu
naglę zaczęło ci to przeszkadzać? Pamiętasz jak ciotka ją torturowała w naszym salonie?! Pamiętasz
te wyzwiska?! Ja doskonale pamiętam! –
wrzasnął, a kiedy Narcyza zaniemówiła, dorzucił: – Wtedy było ci wszystko
jedno. – Choć nigdy w życiu nikomu się
do tego nie przyzna, tamtego dnia nie mógł tego znieść.
– W
przeszłości… – zaczęła Narcyza, ale znów
jej przerwał, podnosząc się z fotela:
– W
przeszłości? Przeszłość będzie nas prześladować do końca życia, codziennie
będziemy sobie przypominać co było „w przeszłości”! Było pomyśleć zanim się do
niego przyłączyliśmy!
– Dobrze
wiesz, że nie było innego wyjścia! – krzyknęła Narcyza.
– Zawsze
jest inne wyjście, ZAWSZE! – Po tych słowach chłopak opuścił salon i zniknął na
schodach. Przeskakiwał po dwa stopnie, nie dbając, o to, że powinien się
oszczędzać. Nienawidził kłótni z Narcyzą, bo to właśnie ona była jego oparciem.
Zatrzasnął za sobą drzwi sypialni i rzucił się na łóżko. Nie chciał, żeby
Granger oglądała go w takim stanie, ale
najwidoczniej to było nieuniknione. Obiecał sobie, że Gryfonka po jutrzejszej
wizycie, nie będzie chciała wrócić do Malfoy Manor już nigdy więcej. Dobrze
wiedział, że dziewczyn nie może mu pomóc, z resztą ona również o tym wiedziała.
Jeszcze długo wpatrywał się w sufit, zanim zasnął. Nie miał żadnych snów.
***
Starannie wypowiedziała adres zamieszkania
państwa Malfoy. Narcyza zostawiła adres u dyrektorki, a to oddała go Hermionie.
Gryfonka zniknęła, otoczona zielonymi płomieniami. McGonagall wpatrywała się
jeszcze chwilę w pustą przestrzeń w kominku.
– Powodzenia
– szepnęła, całkowicie świadoma, że jej podopieczna tego nie usłyszy. W takich
chwilach jak ta, bardziej niż zwykle chciała aby Albus wrócił.
Hermiona wylądowała w salonie Malfoyów.
Zbierało jej się na wymioty, nienawidziła podróżować przy pomocy kominków,
jednak nieprzyjemne uczucie szybko minęło. Ostrożnie wyszła z kominka i
rozejrzała się po domu. Zupełnie inaczej to wszystko zapamiętała. Pomieszczenie
nadal było mroczne, zakurzone i trochę odpychające, ale zupełnie nie pamiętała
mebli. Dwa mosiężne fotele, obite skórą w odcieniu butelkowej zieleni i kanapa
do kompletu były nowością. Również komplet mebli z ciemnego drewna, w tym niski
stolik stojący pomiędzy fotelami, a kanapą. Pamiętała jak zwijała się z bólu na
posadzce w miejscu, gdzie teraz spokojnie stoi fotel. Grube, szaroczarne
zasłony w ogóle nie wpuszczały światła do pomieszczenia. Hermiona zanim zdążyła
pomyśleć podeszła do jednego z wielkich, gotyckich okien. Cały dom Malfoyów
przypominał jej trochę ten styl w architekturze, wszystko było raczej
strzeliste, duże. Dominowały łuki. Szarpnęła kotarę, zasłaniającą okno, udało
jej się trochę ją przesunąć, ale tylko odrobinę. Z kolejnym szarpnięciem
odsłoniła połowę okna, tym samym wpuszczając do salonu trochę światła. W Malfoy
Manor było cicho, naprawdę cicho i dziewczyna pomyślała, że w żadnym domu nie
powinno tak być. To miejsce porównane do Nory dawało piorunujący kontrast. Dom
państwa Weasleyów, chociaż nie tak duży i pełen bibelotów, wydawał się wesoły,
głośny i pełen życia, nawet po śmierci Freada, natomiast dom Malfoya był po
prostu przygnębiający. Hermiona znów szarpnęła za kotarę, przysłaniającą okno.
– Co ty
wyprawisz, Granger? – Do jej uszu dotarł opryskliwy głos Dracona Malfoya.
Odwróciła się przez ramię. Stał oparty o framugę łuku, łączącego salon z holem.
– Ja... Ja
tylko… – Zupełnie nie wiedziała co powiedzieć, a to zdarza się wyjątkowa
rzadko. Sama nie wiedziała czemu chwyciła za te głupią zasłonę.
– Nie
zadomawiaj się – rzucił z kpiącym uśmiechem.
– Wcale nie
zamierzam – odparła cierpko i odeszła od okna.
Malfoy zrobił parę kroków w jej stronę, a gdy stanął bliżej dostrzegła
jak strasznie się zmienił. Twarz miał niezdrowo białą, cerę tłustą, jakby nie
był sobą. Włosy, które na pierwszy rzut oka były takie jak zwykle, niedbale
uczesane i postawione z przodu na odrobinie żelu, straciły swój blask i
pociemniały. Ślizgon miał wygniecioną koszulę. Jego wygląd ją zaszokował, nie
sądziła, że jest tak źle.
– Czemu się
gapisz, Granger? Brakuje ci tego widoku na co dzień? – znów zakpił, a
współczucie, które przez chwilę towarzyszyło Gryfonce ulotniło się zanim
dziewczyna zdała sobie z niego sprawę. Nic nie odpowiedziała.
– No co tak
zamilkłaś? – Podszedł jeszcze bliżej i zerwał zasłonę z którą męczyła się panna
Granger. Cofnęła się o krok, aby materiał na nią nie spadł. Teraz dostrzegła
jeszcze więcej szczegółów informujących o złym samopoczuciu blondyna. Miał
szkliste oczy, podkrążone. Wargi suche. Kiedy mosiężna zasłona spadła na
podłogę do salonu wtargnęło światło. Kurz na meblach był doskonale widoczny,
poświata padała na jeden z foteli, zakurzony stolik, kanapę i barek stojący pod
ścianą. Ciemna podłoga przestała wydawać się czarna i Hermiona zauważyła, że
tak naprawdę zrobiono ją z bukowego drewna. Ściany było ciemno szare, w całym
salonie wisiał tylko jeden obraz. Najpewniej portret, ale Hermiona nie mogła
ustalić czyj, bo postać opuściła ramę.
– Skoro już
udało ci się zdemolować mi salon, myślę, że możesz iść – rzucił, zwijając
kotarę i rzucając ją bliżej okna.
– Wcale nie
zdemolowałam ci salonu! – Oburzyła się, nie miała pojęcia, jak odnieść się do
reszty wypowiedzi. Uniósł jedynie pytająco brew. Wtedy do salonu wkroczyła Narcyza.
– Witaj Hermiono.
– Dzień dobry
– odpowiedziała grzecznie Gryfonka. Wzrok kobiety powędrował do odsłoniętego
okna i zrzuconej zasłony. Spojrzała na
Dracona i uniosła pytająco brew. Hermiona poczuła się zobowiązana do wyjaśnień.
– To ja –
rzuciła szybko. Wzrok Narcyzy przeniósł się na twarz Gryfonki, Hermiona spieszyła
z wyjaśnieniami: – Pomyślałam, że przydałoby się więcej światła i… i próbując
odsłonić okno, zrzuciłam zasłonę. – Rysy pani Malfoy złagodniały, można było
również dostrzec cień uśmiechu na jej smukłej, pociągłej twarzy.
– Tak,
zdecydowanie za ciemno tutaj. – Zgodziła się. Draco nie wierzył własnym uszom. Jego
matka nikomu nie pozwalała zmieniać wystroju domu. Nawet skrzaty, gdy chciały
coś przenieść musiały pytać o zgodę.
– Że co?!
Przecież to… to… – poddał się, widząc zdziwienie Granger i szczere zainteresowanie
matki. – NIE-WAŻ-NE, po prostu… Ehhh… –
Machnął na to ręką. Dostrzegł jak
zakurzony jest ich salon i stwierdził, że to wina skrzatów. On nie będzie się
tym przejmował.
– Może
usiądziemy? – Narcyza zachęcającym gestem wskazała fotele. Usiadła na kanapie,
wpatrując się wyczekująco w uczniów Hogwartu. W końcu Draco i Hermiona zajęli
fotele.
– Ja… –
Hermiona postanowiła zabrać głos, wpatrywała się w swoje dłonie, złożone na
kolanach. – Ja nie chcę pani rozczarować, ale nie zakładajmy, że uda mi się mu
pomóc. – Kątem oka zerknęła w stronę Malfoya, chłopak siedział niewzruszony.
– Nie
oczekujemy od ciebie cudu, ale raz już się udało… może… – Narcyza zawahała się
chwilę.
– Ona po
prostu dała mi w twarz, nie sądzę, żeby to był klucz do sukcesu – parsknął ironicznie
blondyn. Udawał, że w ogóle go to nie obchodzi. Obojętność była jego tarczą,
którą tak często się zasłaniał.
– Jednak
nikomu innemu nie udało się powstrzymać ataku, nawet najlepsi magomedycy… –
wszedł jej w słowo:
– Nie byli
tak walnięci, żeby bić mnie po twarzy. Tu masz rację. – Narcyza zgromiła go
spojrzeniem. Hermiona nadal siedziała cicho, wpatrując się w swoje dłonie. Zupełnie
nie rozumiała co tu robi.
– Co tak
zamilkłaś, Granger? Zawsze masz tyleee do powiedzenia . – Ale Gryfonka nie
odpowiedziała na zaczepkę, przygryzła lekko wargę. Denerwowała się, poza tym
przypomniała sobie poprzednią wizytę w tym domu. Odruchowo dotknęła nadgarstka.
Draco dostrzegł ten ruch i jakieś dziwne uczucie próbowało go zniszczyć od
środka. Zmarszczył z niesmakiem nos, jakby poczuł coś nieświeżego.
– Muszę się
napić – mruknął, wstając. Narcyza nawet nie zdążyła zaprotestować, kiedy Ślizgon
podszedł do barku, odkorkował butelkę alkoholu i pociągnął sporego łyka. Spojrzał w stronę kanapy. Narcyza gromiła go
spojrzeniem, natomiast panna Grenger nawet nie podniosła wzroku, trzymała się
za nadgarstek, czym denerwowała go jeszcze bardziej. Wyjął z barku dwa piwa
kremowe i przywołując skrzata, posłał po szklanki. Pojawienie się skrzata domowego wzbudziło
zainteresowanie Gryfonki. Najwidoczniej była o coś zła, bo charakterystycznie
zmarszczyła nos. Hermiona widząc skrzata domowego zupełnie porzuciła myśli o
bliźnie i znaku. Te małe stworzenia zwróciły jej uwagę, przypominając sobie
Zgredka, zastanawiała się czy pozostałe skrzaty Malfoyowie traktują tak samo.
– Co jest
Granger? Nie lubisz skrzatów? – zapytał Draco, siadając na fotelu z butelką w dłoni. Doskonale wiedział o WESZ’y, stowarzyszeniu,
które założyła Gryfonka i podejrzewał dlaczego dziewczyna zainteresowała się Opowiastką,
stwierdził, że to durne imię dla skrzata i sam nie wiedział co go podkusiło,
aby nadać je skrzatce. Tłumaczył sobie to wiekem, w końcu miał zaledwie osiem
lat, kiedy Opowiastka zamieszkała w Malfoy Manor.
– Draco,
odłóż alkohol, jest stanowczo za wcześnie, nie powinieneś tyle pić.
– I tak
najprawdopodobniej umrę, daj mi się nacieszyć życiem – rzucił, rozsiadając się
w fotelu. Upił kolejny łyk, a skrzat wrócił z szklankami zostawił je na stole i
zniknął. Narcyza nie wytrzymała i wstała z kanapy. Powstrzymując łzy, wyszła w
pośpiechu. Uwaga syna zabolała ją tak bardzo, że nie mogła wytrzymać. Zostawiła
ich, zamykając się w łazience. Łzy ciekły po policzkach kobiety, nie była zła
ani o alkohol, ani o wyzwiska. Uświadomiła sobie, że to co chłopka mówi jest
prawdą. Po raz pierwszy chciała, żeby znów zaczął ją okłamywać. Straciła już
Lucjusza, ale nie dlatego, że siedzi w więzieniu. Straciła go już dawno, kiedy Czarny Pan się odrodził. Teraz miała stracić jedynego
syna. Dostrzegła swoje odbicie w lustrze. Zapuchnięte, czerwone oczy i policzki
mokre od łez. Nie mogła stracić ich obu, ale pokładanie nadziei w
osiemnastolatce, która nawet nie zdała
jeszcze Owumentów nie było najlepszym pomysłem.
- Co ta
dziewczyna może? – zapytała swoje lustrzane odbicie. Jak na ironię mogła bardzo
dużo.
Hermiona nie mogła zrozumieć dlaczego Draco
traktuje tak jedyną osobę, której na nim zależy. W takich chwilach nienawidziła go jeszcze
bardziej. Zapomniała o skrzatach, o Bellatriks, zastanawiała się jak można być
takim potworem.
– Zraniłeś
ją – powiedziała lodowatym tonem. Spojrzał na Gryfonkę, odkładając butelkę na
stół.
– Niby czym?
Przesadzasz, Granger. – Jednak dobrze wiedział, że dziewczyna ma rację. Chyba przesadziłeś z tą obojętnością. Podpowiedział
mu jakiś irytujący głos. Kurwa, wariuję.
Słyszę głosy jak Potter. Przebiegło mu przez głowę. Z tych rozmyślań wyrwał go głos dziewczyny:
– Nie musisz
jej przypominać, że najpewniej umrzesz. I tak jest jej ciężko.
– Niby
dlaczego jest jej ciężko? To ja tu przechodzę przez te wszystkie tortury –
parsknął. Nie potrafił zrozumieć
dlaczego ktoś miałby się nim przejmować, skoro od powstania Czarnego Pana
rodzice mieli go gdzieś.
– Jaki ty
jesteś samolubny, Malfoy! Ona cię kocha, matole i zależy jej na twoim zdrowiu!
To chyba oczywiste, że jest jej ciężko, a nawet ciężej niż tobie, narcystyczny
dupku! – Wstała z fotela w tej całej złości.
Draco zaniemówił.
–
Oczywiście, że ty tego nie zrozumiesz, bo przecież nie jesteś zdolny do
odczuwania czegokolwiek! – mówiła dalej,
była tak oburzona jego zachowaniem.
– Pomijając
ból… – wtrącił cicho. Jego głos był przepełniony goryczą. Hermiona urwała w pół
zdania. Odgarnęła włosy, które przy tym wybuchy złości opadły jej na twarz.
– Ja… Ja...
Nie chciałam – wydusiła w końcu, choć tak naprawdę była szczęśliwa, że w końcu
jej się udało dotrzeć, choć w niewielkim stopniu, do Ślizgona. Jednak zaraz pomyślała jak musiało wyglądać
jego życie, skoro jest w stanie odczuwać jedynie ból. Zastanawiała się, czy
rodzice choć raz powiedzieli, że go kochają. Pewnie nie.
– Ta, bo ci
uwierzę – warknął w jej stronę.
– Ja… A
wiesz co? Chciałam, bo jesteś zwykłym dupkiem! Nie szanujesz nawet swojej
matki, a to chyba jedyna osoba, która jest w stanie znieść twoje wszystkie wady
i nadal cię kochać. Jak mogłeś ją tak potraktować? – zapytała z
niedowierzaniem. Słowa dziewczyny nie zrobiły na nim większego wrażenia. Był
już znudzony wysłuchiwaniem, jak to strasznym jest synem.
– Granger i
po co marnujesz tyle śliny na mówienie? Zamknęłabyś się czasem i wszystkim
wyszłoby na dobre.
– Mówisz
tak, bo to co powiedziałam to prawda, Malfoy.
– I co w
związku z tym? Okjy, jestem dupkiem. Co ci da powtarzania tego w kółko?
– Masz
racje, nic. Ale byłam tak naiwna, żeby wierzyć, że coś do ciebie dotrze i się
zmienisz. Teraz widzę, ze to bez sensu. – Nie wierzyła w to co mówiła, ale
postanowiła zagrać tą samą kartą co Ślizgon. Udała całkowitą obojętność na jego
los. Malfoy z tej całej wypowiedzi wyłapał coś innego. „Wierzyłam, że się zmienisz.” Głos Hermiony rozbrzmiał w jego
głowie. Zaiperytował to inaczej: Chcę, żebyś się zmienił, bo zależy mi na
tobie. Był świadomy, że resztę sobie dośpiewał, ale jakoś tak miło mu się
zrobiło.
– Po co tu
właściwie jesteś, Granger? – zapytał po chwili milczenia.
– Mam cię
namówić na powrót do szkoły. – Uświadomiła sobie to, dopiero, gdy wypowiedziała
te słowa na głos. Nie każą ci go
uzdrowić, ma tylko wrócić do szkoły.
– Myślałem,
że chociaż ty jesteś rozsądniejsza, Granger.
– O co ci
znowu chodzi? – syknęła, mrużąc gniewnie oczy.
Nie tak wyobrażała sobie te wizytę. Malfoy miał być przykuty do łóżka i
tak słaby, że nie umiał by wymówić ani słowa sprzeciwu. Zamiast tego dostała
wrednego Ślizgona, który kłócił się nie mniej zażarcie niż ona.
– Czemu
wszyscy chcecie tak ryzykować! Sama widziałaś co stało się przy ostatnim ataku
w szkole. – Uśmiechnęła się tryumfująco.
– Czego się
szczerzysz? – warknął, na co Gryfonka parsknęła śmiechem.
– Bo jednak
na kimś ci zależy, a jest takich osób więcej niż sam przypuszczasz.
***
Gdzieś nad
północną Francją
– Duszno tu
– powiedziała Ślizgonka, odgarniając włosy na plecy. Lecieli dopiero pierwszą
godzinę, a ona już nie mogła wytrzymać. Wyciągnęła gumkę i związała ciemne
włosy w kucyk. Na dworze nie było ciepło, ale w środku powozu nie dało się
wysiedzieć.
– Było
lecieć późniejszym powozem, a nie tym w środku dnia.
– Chcesz być
szybciej w Hogwarcie, czy nie? – Harry wzruszył ramionami. Spakowali się dość
szybko i jeszcze szybciej opuścili Beauxbatons. Alexis nie omieszkała wycałować
Harry’ego na drogę, czym zepsuła Parkinson humor na najbliższe pięć lat.
Ślizgonka w końcu uświadomiła sobie, że najzwyczajniej w świecie jest
zazdrosna. Nie czuła się z tym dobrze, ale przynajmniej wiedziała na czym stoi.
Właściwie to ty nic nie wiesz! Całujecie
się, a potem każecie sobie o tym zapomnieć. Takie nieprzyjemne myśli
dręczyły ją od dłuższego czasu. Nie miała pojęcia o niczym co się między nią, a
Gryfonem działo. Postanowiła coś z tym zrobić, ustalić coś raz na zawsze.
– Mam dość –
oświadczyła, wlepiając spojrzenie niebieskich oczu w twarz chłopaka.
– Nie
przesadzaj, nie jest, aż tak gorąco – odpowiedział Harry święcie przekonany, że
dziewczyna mówi o zaduchu w powozie.
– Nie chodzi
mi o pogodę – rzuciła z politowaniem.
– Więc co
tym razem? – Harry aż bał się pytać. W ogóle nie wiedział, czego ma się
spodziewać po Parkinson. Z Ginny nie było
takiego problemu… Zaraz! Czemu na Merlina, porównuję Parkinson do Ginny? Wolał
nie iść tym tokiem rozumowania dalej, bo mógł dojść do dziwnych wniosków.
– Musimy w
końcu pogadać o tym co się między nami dzieje… – Przerwał jej unosząc brwi:
– A coś się
dzieje? – Westchnęła.
– No właśnie
o tym mówię! Wczoraj mnie całujesz, dziś mówisz, że nic się nie stało i
obściskujesz się z Alexis! Mam dość tej telenoweli!
– To ty mnie
wczoraj pocałowałaś!
– A ty nie
protestowałeś zbyt głośno… – rzuciła
ironicznie. Harry nic nie odpowiedział. Jego również męczyły takie relację z Ślizgonką.
– Ustalmy
sobie coś raz, a porządnie – zaczęła Pansy, ale nie dał jej dokończyć.
– Ty lepiej
nic nie ustalaj, bo znów każesz mi trzymać się od ciebie z daleka. – Zebrał w
sobie całą gryfońską odwagę, żeby to powiedzieć. Po wczorajszym pocałunku,
wiedział, że nie chce się od niej trzymać z daleka.
– A co mam
zrobić, skoro boisz się mówić mi po imieniu przy znajomych, pomyśl co będzie
jak cię pocałuje na korytarzu! – Uśmiechnął się.
– Chcesz
mnie całować na korytarzach?
– Co? Nie,
ja… Nie zmieniaj tematu! – Rzuciła mu spojrzenie spode łba.
– Pansy,
lubię cię, a ty chyba lubisz mnie. Może po prostu spróbujmy coś z tym zrobić,
zamiast grać w kotka i myszkę. Ja też mam dość.
– Co
proponujesz? – zapytała sceptycznie. Wiedziała, że to nie ma prawa się udać,
ale na przekór wszystkiemu chciała spróbować. Nie pomyślała jedynie o Astorii,
która nigdy w życiu nie da im spokoju. Zanim zdążyła choćby to jeszcze raz
przemyśleć Harry wstał ze swojej kanapy i nachylając się nad nią, dotknął
swoimi wargami jej czoła. Poczuła jak jej żołądek robi salto w tył. To były
przysłowiowe motylki w brzuchu. Harry położył ręce po obu stronach jej głowy.
Pansy nie wahając się, pocałowała go. Nie
zastanawiała się nad niczym, chciała po prostu, żeby ta chwila trwała bez
końca.
Hej,
OdpowiedzUsuńNie ma mnie 5 minut, a tu takie zmiany, super szablon :D
Harry i Pansy wreszcie spróbowali porozmawiać ^^ Nie mogę doczekać się następnego rozdziału, zżera mnie ciekawość jak zakończy się spotkanie Hermiony w Malfoy Manor :D
Baaadzo podobają mi się zdjęcia, które dodajesz pod każdym rozdziałem :3
Just.
Pierwszy komentarz!
OdpowiedzUsuńWreszcie i Hansy, i Dramione, i Ron z Astorią. Świetnie :)
Hansy <3
http://czterej-huncwoci-i-ruda.blogspot.com/
Nareszcie dodałaś nowy rozdział , dramione było świetne zresztą jak wszystko inne . Warto było na niego tyle czekać . Mam nadzieje że kolejny rozdział pojawi się już niedługo bo naprawdę już nie mogę się doczekać <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę bardzo dużo weny :D
W końcu jest Dramione! Czekam na dalszy rozwój wypadków!
OdpowiedzUsuńPansy i Harry też wypadli dobrze. Porozmawiali i pocałowali się.
Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale pojawi się ciekawsza relacja pomiędzy Draco a Hermioną
Pozdrawiam i życzę weny
Moje HANSY!!!! Nareszcie!!!
OdpowiedzUsuńBardzo podobały mi się przemyślenia Draco.
A gdzie Blinni ???
Rozdział świetny- jak zawsze !!!!
Kiedy następny rozdział???
Pozdrawiam i życzę duuuuuużo weny!!!
Lady :*
Kiedy następny rozdział? To chyba najtrudniejsze pytanie... Być może w poniedziałek (?) ALE nic nie obiecuje, nie wiem kiedy się pozbieram...
Usuń~Pani M.
Czekam n'a next! Cudowne!!!
OdpowiedzUsuń~~Ghostface
Czemu nie ma wątku o Nevillu i o Daphnie? Jak jest to na prawdę bardzo rzadko i według mnie zdecydowanie zbyt krótko. :| Uwielbiam tą parę a pojawia się coraz rzadziej.
OdpowiedzUsuńGE-NIAL-NE!! Astoria chce poderwać Rona, boskie zagranie! xD Scena z Hermioną i Malfoy'em była świetna, mam nadzieję, że chłopak wróci do Hogwartu. Jestem bardzo ciekawa jak to będzie dalej z Harry i Pansy! Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy, weny!
OdpowiedzUsuńCzyżby Ron i Astoria...? ;> Ogólnie Ron jest fajny u Ciebie, nie robisz z niego potwora! Dramione <3 Aczkolwiek zachowanie Draco... brak słów, żeby tak traktować własną matkę... Ale najlepsze zakończenie! Harry i Pansy! *0* ♡♥♡
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życze duuuużo weny! ;*
Czyżby Ron i Astoria...? ;> Ogólnie Ron jest fajny u Ciebie, nie robisz z niego potwora! Dramione <3 Aczkolwiek zachowanie Draco... brak słów, żeby tak traktować własną matkę... Ale najlepsze zakończenie! Harry i Pansy! *0* ♡♥♡
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życze duuuużo weny! ;*
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, czekam na następny :)
OdpowiedzUsuń#Dramione_N
Kiedy następny rozdział? Mam nadzieje że jak najszybciej, nawet nie wiesz jaka to udręka czekać tyle na kolejny zwrot akcji! :)
OdpowiedzUsuńNareszcie Dramione już myślałam że się nie doczekam. Ich spotkanie wypadło nieżle.
OdpowiedzUsuńHansy taka z nich słodka para :D
Ron i Astoria no no może coś z tego będzie :D
Czekam na kolejny rozdział ale najpierw zregeneruj siły :D
P.S. Fajny szablon. Dawno mnie tu nie było więc dopiero teraz zauważyłam :D
UsuńCzekam już na następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńI kolejny cudowny rozdział ! ;*
OdpowiedzUsuńOmajgasz. Kto by się spodziewał że w Malfoy Manor tak się rozwinie sytuacja? To było genialne <3 ta ich gra/walka czy jak to tam nazwać między sobą to jest coś co kocham najbardziej w paringu Dracona i Hermiony <3 nic dodać, nic ująć, no chyba ze już nie mogę się doczekać dalszego rozwoju sytuacji *-*
No i ta końcowa sytuacja w powozie. O luniu! Hahahahhaha :D boskie ;* czytam dalej!