Rozdział 45
Nawet nie wiecie jak trudno było to napisać! W ogóle nie potrafiłam zacząć tego cholernego Harry&Pansy, moją głowę cały czas zaprzątało dramione, które pojawi się w następnym rozdziale. Nasza ukochana gryfonka w końcu zjawi się w Malfoy Manor. Jednak musiałam doprowadzić motyw Beauxbaton do końca, mamy też kilka akcji w Hogwarcie. Pojawi się Blaise ( no w końcu!). Zapraszam na rozdział 45 ;)
~Pani M.
Rozdział 45 –
Akademia Magii Beauxbatons.
Kiedy w końcu wylądowali przed Akademią, Pansy
zaparło dech w piersi. Zamek w żadnym stopniu nie przypominał Hogwartu, miał o
wiele więcej strzelistych wieżyczek, oraz małe okna. Wyglądał wspaniale w nocy,
kiedy to większość świateł w oknach jeszcze się świeciła. Był trochę mniejszy i
zgrabniejszy niż zamek w Walii. Powitała ich Madame Maxime otulona niebieskim
płaszczem oraz dwie uczennice Beauxbatons w charakterystycznych, niebieskich
mundurkach. Weszli do zamku, po czym dyrektorka wyjaśniła im krótko, gdzie są
ich sypialnie i poleciła dwóm Francuzkom odprowadzić uczniów Hogwartu do ich
sypialni. Pokój Harry’ego znajdował się po drugiej stronie zamku, tam również
zamieszkała dwójka uczniów Dumstrangu. Madame Maxime bardzo dbała o dobro
swoich podopiecznych i nie chciała, aby dormitoria chłopców znajdowały się w
tej samej części zamku, co dormitoria dziewcząt. Tak jakby to miało kogokolwiek powstrzymać… Pomyślała Pansy, ale
nic nie powiedziała. Dyrektorka
poinformowała ich jeszcze, że równo o ósmej zaczyna się śniadanie, podczas
którego Harry, Pansy oraz uczniowie Dumstrangu zostaną oficjalnie powitani w
Beauxbatons. Madame Maxime zniknęła za
rogiem. Pierwsza z dziewczyn, wysoka, czarnowłosa Alexis, wyciągnęła rękę do
Pansy.
– Miło
poznać – uśmiechnęła się na widok zdziwionych min Harry’ego i Pansy. Ślizgonka
odwzajemniła uścisk dłoni, ale jedyne co udało jej się wydusić to mrukliwe:
– Mówisz po
angielsku? – Alexis skinęła głową.
– Tak, jest
tu jeszcze parę dziewczyn, które opanowały te sztukę, ale zdecydowana większość
rozmawia po francusku. Tak w ogóle to jestem Alexis. – Podała dłoń Harry’emu.
Chłopak musiał przyznać, że ma zniewalający uśmiech. Wtedy po raz pierwszy
pomyślał, że w Beauxbatons nie musi być tak źle. Pansy widząc jego maślane
oczy, odchrząknęła i wyciągnęła rękę do drugiej z uczennic francuskiej szkoły.
– Je suis
Pansy – powiedziała z kulawym, francuskim akcentem. Dziewczyna była dużo niższa
od pierwszej, i miała krótkie rudawobrązowe włosy.
– Spohie –
uśmiechnęła się nieśmiało, przedstawiając się. Harry uścisnął jej dłoń.
– To co, ja
zaprowadzę Harry’ego do jego sypialni, a Spohie ciebie – Alexis zwróciła się do
Pansy. Ślizgonka niechętnie na to
przystała. Już po chwili widziała, jak Gryfon odchodzi z wysoką brunetką.
Alexis swobodnie położyła mu dłoń na ramieniu, coś się Pansy wydawało, że się
nie polubią. Po drodze do sypialni Sophie wyjaśniła Ślizgonce, gdzie mieszczą
się toalety, a gdzie sala jadalna. W dodatku okazała się bardzo miła, może
trochę nieśmiała. Chwilami przypomniała ciemnowłosej Ślizgonce Daphnie.
Rozstały się pod drzwiami z wiśniowego drewna, ze złotą klamką.
– Bonne nuit
– pożegnała się Pansy, znikając za drzwiami.
***
Harry obudził się dobrze po siódmej. Zerwał
się z łóżka, zrzucając przy okazji kołdrę na podłogę z ciemnych desek. Wczoraj
był tak zmęczony, że nie zwrócił uwagi na wygląd pokoju. Pomieszczenie było
przestronne, ale za nic w świecie, nie przypominało mu jego dormitorium w
Hogwarcie. Meble były białe, wykończone złotymi uchwytami. Ściany blado
niebieskie. Jedynie ciężkie, czekoladowobrązowe zasłony przypominały te
hogwardzkie. Gryfon nie miał więcej czasu na podziwianie wystroju. Otworzył
pierwszą szufladę komody w poszukiwaniu czystych skarpetek, jednak szybko
przypomniał sobie, że jego kufer został w powozie. Zaklął pod nosem i zaczął
rozglądać się po pokoju, jednak już po chwili zobaczył swoją zgubę w kącie obok
szafy. Ktoś musiał go przynieść kiedy spał. Otworzył kufer i wyciągnął czystą
koszulę oraz bieliznę. Ubrał się w pośpiechu. Zabrał ze sobą okrągłe okulary, a
wychodząc rzucił okiem na swoje odbicie w małym lusterku, włosy sterczały mu na
wszystkie strony, ale to było dość normalne.
– Różdżka! –
przypomniał sobie w ostatniej chwili. Zaczął macać się po kieszeniach, chociaż
powątpiewał, że właśnie tam znajdzie swoją zgubę. Przypomniał sobie, że brał
wczoraj prysznic, musiał zostawić magiczny patyk razem z resztą ubrań w
toalecie. Wybiegł z pokoju. Korytarz wydawał się nie mieć końca. Zupełnie
zapomniał, co wczoraj mówiła mu Alexis. Ciche „cholera” wymknęło się z jego
ust. Wypróbował pierwsze drzwi naprzeciwko, jednak nie dało się ich nawet
otworzyć. Rozejrzał się dookoła. Jak
można być takim bałwanem, żeby zostawić własną różdżkę gdzieś w obcym zamku! Walnął się ręką w czoło. Zamknął na chwilę
oczy, próbując sobie coś przypomnieć, ale wszystko co pamiętał sprowadzało się
do roześmianej Alexis. Obok swojej sypialni dostrzegł trochę mniejsze drzwi,
był przekonany, że jeszcze chwilę temu ich tam nie było. Wparował do środka i z
ulgą stwierdził, że jego rozrzucone ubrania nadal leżą na kupce obok prysznica.
W kieszeni spodni znalazł różdżkę i szybko umocował sobie ją za paskiem spodni.
Resztę ubrań chwycił i w biegu rzucił na podłogę w swojej sypialni. Odruchowo
zerknął na zegarek, jednak zostawił go chyba przy łóżku.
- Którędy do
jakiegoś holu? – zapytał sam siebie w konsternacji. W końcu zauważył na
horyzoncie jakieś dwie sylwetki, poprawił okulary i doszedł do wniosku, że to z
pewnością nie są uczennice Beauxbatons. Obaj byli wysocy, wyżsi od Harry’ego o
całą głowę. Barczyści, mieli surowe rysy i kogoś Gryfonowi przypominali.
– Wiktor –
mruknął do siebie, kiedy podeszli jeszcze bliżej. Obaj faktycznie byli trochę
podobni do Wiktora Kruma.
– Wiecie
którędy do sali jadalnej? – zapytał Harry, mając nadzieję, że choć jeden
zrozumie coś po angielsku. Popatrzyli na siebie zdziwieni, a potem wyższy
burknął coś pod nosem. Zaraz odezwał się drugi:
– Miy na
sniadanije – wyjaśnił, wskazując na korytarz.
Harry miał nadzieję, że dobrze usłyszał.
– Ja też –
powiedział i ruszył za dwójką uczniów Dumstrangu.
*
Pansy nerwowo chodziła w te i z powrotem przed
wielkimi, podwójnymi drzwiami sali jadalnej. Cała szkoła czekała właśnie na
nich, a on tak bezczelnie się spóźniał. Zaklęła pod nosem. Minęła ją grupka
rozchichotanych pierwszoklasistek i zamknęły za sobą drzwi sali jadalnej.
Madame Maxime pojawiła się jakby znikąd.
– A gdzie
twój przyjaciel? – zapytała, marszcząc brwi. Pansy musiał zadrzeć podbródek aby
spojrzeć w twarz dyrektorce.
– Powinien
zaraz przyjść – skłamało gładko i z uśmiechem. Madame Maxime kiwnęła głową na
znak, że rozumienie.
– No cóż,
zapowiem teraz waszą wizytę i panów z Dumstarngu, a potem ktoś od środka
otworzy wam drzwi. – Dyrektorka zniknęła w sali jadalnej, a Pansy znów zaklęła.
Chłopaka nigdzie nie było. Nie zdążyła się odwrócić, gdy usłyszała za sobą,
smętne:
– Już
jestem. – Posłała Harry’emu spojrzenie bazyliszka, ale Gryfon nawet nie miał
siły pytać, co znów zrobił nie tak. Machnął tylko ręką, a potem przedstawił
swoich towarzyszy Parkinson. Po drodze do sali jadalnej, ciemnowłosy chłopak
zdął poznać imiona uczniów Dumstrangu.
– Parkinson
to Dymitir – Kiwnął głową w stronę wyższego z nich. – A to Iwan. Iwan zna
trochę angielski.
– Mijio mji
– Iwan uśmiechnął się do Ślizgonki. Pansy również wykrzywiła usta w coś na
kształt uśmiechu. Dymitir ucałował jej dłoń, co zdziwiło dziewczynę, a tym
bardziej Harry’ego. Po chwili za drzwi rozległ się czyjś donośny głos:
– DUMSTRANG!
– Drzwi otwarły się na oścież, a Iwan i Dymitir zostali powitani oklaskami.
Drzwi z powrotem zamknęły się.
– Jak ty
wyglądasz?! – syknęła Pansy, lustrując Harry’ego wzrokiem. Chłopak odruchowo
wygładził koszulę i przyciągnął krawat.
– I co ty
masz na głowie?! – Chwyciła się za głowę, włosy Gryfona były jeszcze bardziej
potargane niż zazwyczaj. Brunet przygładził je odruchowo.
– Nie
czepiaj się – mruknął. Pansy westchnęła zdegustowana i podeszła do Gryfona,
wyciągając różdżkę. Harry cofnął się o krok.
– Nie ufasz
mi? – zapytała, rozbawiona jego reakcją.
– Eee… nie
specjalnie – odparł Harry. Wzniosła oczy ku sufitowi, a potem schowała różdżkę.
Lekko zwilżyła czubki palców językiem, a brwi Gryfona podjechały wysoko do
góry. Znów zrobiła krok w jego stronę.
– Przecież
cię nie zjem – mruknęła z irytacją. –
Mamy mało czasu. – W końcu Harry pozwolił jej dotknąć swoich włosów. Próbowała
przygładzić sterczące kudły, jednak zdawało się, że walczy, z przysłowiowymi,
wiatrakami.
– Nie ruszaj
się – warknęła. Harry odsunął się od Ślizgonki.
– Już
wystarczy – powiedział odrobinę za głośno. Pansy zacisnęła ręce w pięści i
podeszła do chłopaka, Harry cały czas się cofał.
– No już
prawie się udało – mówiła, próbując dopaść jego włosy. I właśnie, gdy jej palce
zanurzyły się czarnych włosach Gryfona, a Harry trzymał jej nadgarstki, zza
drzwi dało się słyszeć:
– HOGWART! –
A drzwi otworzyły się z hukiem, ukazując ich, w tej dziwnej, bądź co bądź,
pozycji. Pansy szybko próbowała odsunąć się do Pottera, w zupełności
zapominając, że jej nadgarstki nadal tkwią w żelaznym uścisku Gryfona. Gdyby
nie Harry z pewnością by upadła. W końcu i chłopka się otrząsnął i puścił Ślizgonkę.
Udając, że to wszystko nie miało miejsca dziewczyna dumnie wkroczyła do sali
jadalnej. Było to przestronne pomieszczenie z sześcioma stołami, uczennice
siedziały rocznikami. Harry, który podążał tuż za dziewczyną, dostrzegł
Dymitira i Iwana przy stoliku najstarszego rocznika. Z tego co pamiętał uczniów
Dumstrangu przywitano brawami, jednak, gdy Gryfon i Ślizgonka przemierzali
drogę do stołu nauczycielskiego, towarzyszyła im cisza i różne pomruki.
Większość z nich sprowadzała się do szeptów typu: „to Harry Potter”, „Patrz to
ON”, „To Potter, a kim jest ta
obok?” Oczywiście o ile Harry słyszał
wyraźnie swoje imię i nazwisko, Pansy rozumiała całe zdania. Poczuła się trochę
urażona, a wręcz zrobiło jej się przykro. Nie chciała większego rozgłosu, ale
odzywki w stylu: „Jak Harry Potter może pokazywać się z nią?” bolały i raniły
jej ślizgońską dumę. Po chwili jednak przestała myśleć o sobie, a zauważyła coś
o wiele bardziej interesującego. Pomimo tego że Harry był rozpoznawalną
postacią był normalny. Nie puszył się, nie wykorzystywał popularności. A to
wszystko co właśnie się działo trochę go nawet peszyło. Dziewczyna dostrzegła
również zmieszanie chłopaka. Nie tak zawsze o nim myślała. Czy to było twoje myślenie, czy kogoś innego? Podsunęła tą myśl
sama sobie. Postanowiła poobserwować zachowanie Gryfona pośród morza
wielbicielek.
***
Kolejne dni w Beauxbatons minęły dziewczynie
bardzo szybko. Dyrektorka postanowiła ich zaznajomić z kulturą szkoły i tym
samym wysłać ich zwyczajnie na lekcje. Pansy polubiła Sophie i jej koleżankę
Millę. Oprócz tego próbowała nauczyć Iwana mówić, choć w części poprawnie po
angielsku, było przy tym mnóstwo zabawy. Poza tym lekcje też wydały jej się ciekawe i jakże inne od tych w Hogwarcie,
nie tęskniła za zamkiem w Walii. Może trochę, za poczuciem humoru Zabiniego,
wiecznie nieobecną Daphnie, a nawet za denerwującą paplaniną Astorii. Brakowało
jej zabieganych Krukonów na korytarzach i ślamazarnych Puchonów. Ale
najbardziej brakowało jej konfrontacji ślizgońsko-gryfońskich, a tych było nie
mało. Pochłonięta poznawaniem francuskiej szkoły w zupełności zapomniała o
towarzyszu. Harry przez większość czasu udawał, że go nie ma. Humor miał
nienajlepszy, z lekcji nic nie rozumiał, a co gorsza zauważył, że jego
towarzyszka nie tylko słuchała z zainteresowaniem, ale i poczyniła notatki. W Beauxbatons
nie potrafił się odnaleźć, brakowało mu męskiego towarzystwa. Iwan zdecydwoanie
wolał towarzystwo Pansy, co Gryfona potwornie irytowało, a Dymitir nie mówił po
angielsku. Dziewczyny z francuskiej akademii rzucały mu zalotne spojrzenia na
korytarzach i tak jak pierwszego dnia chłopakowi to nawet schlebiało, po
trzecim dniu miał serdecznie dość. Jak na złość nie potrafił trafić na Alexis,
która wydała mu się jedyną normalną osobą w zamku. Pansy pochłonięta życiem
szkoły zapomniała zupełnie o ich lekcjach tańca, a i Harry nie miał ochoty na
takie zajęcia. Więc kiedy po kolacji w piątek dyrektorka przypomniała o
sobotnim balu, bolesna rzeczywistość uderzyła w hogwardzkich uczniów ze
zdwojoną siłą. Iwan zaraz po posiłku, chciał porozmawiać z Parkinson, na co
Harry tylko się skrzywił i wyszedł z kolacji wcześniej. Właśnie wtedy wpadł na
Alexis.
– Cześć! –
rzucił szybko. Dziewczyna niosła jakieś pudła w stronę sali jadalnej.
– Oh, cześć
Harry. – Zaszczyciła go uśmiechem.
– Jakoś nie
mogłem cię znaleźć po zajęciach – dorzucił Harry, próbując zacząć rozmowę. Nie
było to trudne, ponieważ Alexis wyrażała szczere zainteresowanie jego osobą.
– Miałam do
załatwienia sporo spraw związanych z balem, wiesz obowiązki pani prefekt. –
Puściła mu oczko.
– Co tam
masz? – zapytał, zerkając na pudła.
– To tylko
parę drobiazgów na bal, wiesz idę pomóc stroić salę.
– Może
przydałaby ci się pomoc? – zaoferował szybko Gryfon wiedząc, że i tak nie
będzie miał co robić cały wieczór. Alexis uśmiechnęła się przepraszająco.
– Wiesz, ja
chętnie bym się zgodziła, ale Maxime może mieć z tym problem. Sam rozumiesz,
jesteś gościem – Harry kiwnął głową i już miał odejść, ale zdobył się na odwagę
i krzyknął:
– Ale wisisz
mi taniec! – Dziewczyna zgodziła się z uśmiechem. Dopiero, gdy zniknęła mu z
pola widzenia zdał sobie sprawę, że przecież on kompletnie nie potrafi tańczyć!
*
Iwan
odprowadził Pansy aż pod jej sypialnie, przez całą drogę milczeli, co wydało
się Ślizgonce podejrzane, gdyż zwykle chłopakowi buzia się nie zamykała.
– Iwan, o co
chciałeś zapytać? – powiedziała w końcu, kiedy przez dłuższą chwilę stali w
milczeniu pod drzwiami jej sypialni.
– Czijy
pojdźiesz ze mnią nia bal? – Uśmiechnął się. Ślizgonka stała trochę zmieszana,
chętnie poszła by z Iwanem na bal, ale niestety obiecała coś McGonagall i
Potterowi. Westchnęła i odgarniając włosy zza ucho, zaczęła chłopakowi tłumaczyć
dlaczego nie może mu towarzyszyć. Iwan był trochę zawiedziony, ale nie
przybity, co szczerze ucieszyło Pansy.
– Może zapytasz Rachel? Ona chyba jeszcze nie
ma z kim iść – powiedziała po chwili zamyślenia. Iwan wytłumaczył, że tylko
ostatnie klasy biorą udział w balu, a Rachel jest młodsza. Ślizgonka
uśmiechnęła się przepraszająco.
– Naprawdę
chciałabym z tobą iść, ale już obiecałam McGonagall, że pójdę z Potterem.
– Njie
liubisz gio. – Bardziej stwierdził, niż zapytał Iwan. Pansy uśmiechnęła się.
– Jest
denerwujący. – Uczeń Dumstrangu zaśmiał się.
– Nic, siję
njie stałio – dodał po chwili.
– Zobaczymy
się na balu – pożegnała się dziewczyna, a potem każde odeszło w swoją stronę.
***
Hogwart
Ginny, w ten piątkowy wieczór, siedziała przy
oknie z kubkiem ciepłej herbaty. Nogi miała podciągnięte pod brodę. Przysunęła
jeden z foteli do dużego okna, które wychodziło na błonia. W taką pogodę nie
było tam żywej duszy. Deszcz padał dziś
cały dzień i dudnił w szybę okna. Salon prefektów naczelnych był pusty.
Hermiona była u profesora Barkleya, zwalniała się z niedzielnych zajęć, na
rzecz wizyty w Malfoy Manor, a Michael siedział pewnie w pokoju wspólnym
Krukonów. Rudowłosa Gryfonka została sama. W chwilach takich jak ta, kiedy nie
miała do kogo ust otworzyć, tęskniła za Zabinim. Chociaż ich relacje uległy
zmianie, nadal trzymała go trochę na dystans. Właściwie to chciała odwiedzić
Harry’ego i Rona w wieży Gryffindoru, ale szybko uświadomiła sobie, że
czarnowłosy wyjechał, a towarzystwo brata na piątkowy wieczór, nie do końca jej
odpowiadało. Wstała z fotela, rozprostowując
nogi. Odłożyła prawie pusty kubek na stół. Młoda panna Weasley postanowiła się
przejść i tak nie miała lepszego zajęcia. Narzucała na ramiona fioletową bluzę
i wyszła. Nie zamierzała opuszczać murów Hogwartu, nie w taką pogodę. Jednak
zamek miał tyle tajemnic do odkrycia, że każdy spacer odkrywał nowe sekrety.
Włożyła różdżkę do tylnej kieszeni spodni i opuściła czwarte piętro. Udała się
pod Pokój Życzeń, który w mniemaniu wielu nie działał, dziewczyna jednak
przekonała się, że nadal jest sprawny. Wpadła na Neville’a.
– Cześć –
rzuciła i uśmiechnęła się krzywo. Gryfon odpowiedział dopiero po chwili, kiedy
udało mu się wyrwać z zamyślenia.
– Hej,
idziesz do Rona? – zapytał mimochodem. Ginevra pokręciła przecząco głową.
– Idę się
przejść po zamku, nudno tam na górze. A ty? Co tu robisz?
– Idę
odwiedzić kuchnię. – Ginny parsknęła śmiechem.
– Choćbym
Rona słyszała… – Neville wzruszył ramionami.
– W takim
razie miłego spaceru – rzucił z uśmiechem. Ginny minęła chłopaka, a parę kroków
dalej odwróciła się i powiedziała:
– Upoluj coś
smacznego! – Gryfon kiwnął głową.
Dziewczyna
snuła się po zamku bez konkretnego celu. W końcu na jej drodze pojawił się
pewien Ślizgon. (a jakżeby inaczej? –
przyp. Aut. ) Minęła go bez słowa, zaciskając zęby.
– Dokąd się
tak śpieszysz, Weasley? – zapytał z leniwym uśmieszkiem. Przystanął. Wracał z Sowiarni
i miał iść właśnie do lochów, a tu los zsyła mu tę rudowłosą istotkę. Takiej
okazji nie mógł przegapić.
– Idę się
przejść. – Wzruszyła ramionami.
– A może
brak ci towarzystwa? Wiesz ja zawsze chętnie… – To była jedna z tych propozycji
które wydawały się podejrzane, szczególnie, gdy składał ci je Ślizgon. Ginny
spojrzała na niego nieufnie.
– Nie… Chyba
trafię na czwarte piętro sama… – powiedziała po chwili, po czym ruszyła drogę.
Blaise nie zamierzał odpuścić.
– Więc tak
się składa, że idziemy w tym samym kierunku – powiedział, doganiając ją.
– Przecież
szedłeś... A z resztą. – Machnęła na to ręką, nie miała siły się spierać.
– Jak ci
idzie transmutacja? – zagadnął Ślizgon.
– Dobrze
wiesz, że koszmarnie – mruknęła. Pokiwał głową.
– Wiesz mogę
pożyczyć ci fajną książkę i tam… – przerwała mu, stając w pół kroku:
– Twoich
książek wolę nie tykać, chociaż faktycznie są to bardzo ciekawe lektury.
– A ty znowu
rozgrzebujesz tę sprawę, to były tylko żarty! – tłumaczył.
– Mnie nie
śmieszyły – rzuciła gniewnie.
– No sorry
za ten twój opis, ale… – Raptownie się odwróciła, a chłopak zamilkł w pół
słowa. Zmrużyła gniewnie oczy.
– Jaki mój
opis? – syknęła, doskonale pamiętając, że nie znalazła żadnej wzmianki o sobie
i za to była najbardziej zła.
– No… – zająknął się. – Czekaj, wspominałaś, że nie czytałaś
tego do końca, kuźwa… – Walnął się ręką w czoło.
– Nie, nie
czytałam, ale pewnie dużo mnie nie ominęło… – mruknęła. Gdy tylko przypomniała
sobie o przedmiotowym traktowaniu dziewczyn przez Zabiniego, krew ją zalewała.
– Właściwie,
a z resztą – machnął ręką. – Nie ważne. Mieliśmy zamknąć ten temat.
– Mieliśmy… – powtórzyła jak echo.
– Wiesz –
zatrzymał się nagle i chwycił jej rękę. Była tak zaskoczona, że nawet nie
próbowała wyrwać dłoni. – Lubię cię Weasley. – Uniosła pytająco brew i wyrwała
rękę.
– Fajnie,
całe życie po mnie jedziesz, a teraz „lubię cię Weasley”. Mam w to uwierzyć?
– A niby
czemu miałbym kłamać?
– Jeszcze nie
wiem, ale kiedy się dowiem… – Przerwał jej:
– Niby
czego? Ta wojna chyba wszystkich trochę zmieniła, spójrz na taką Pansy,
dlaczego z góry zakładasz, że chce cię skrzywdzić, wykorzystać, czy co tam
sobie innego ubzdurałaś?
– Bo jesteś
Ślizgonem – odparła, jakby to wszystko tłumaczyło.
– Więc
oceniasz mnie przez pryzmat mojego domu? To głupie.
– Nie,
oceniam cię przez pryzmat tych sześciu lat, kiedy to ty i inni Ślizgoni
dokuczaliście wszystkiemu i wszystkim. –
Zatrzymała się przed portretem rycerza, który strzegł wejścia do pokoju
prefektów.
– Chyba
jesteśmy na miejscu – dodała z kpiącym uśmiechem. – Do widzenia, Blaise.
– Czekaj!
Ale nie czekała. Podała hasło i weszła do
środka. Zabini został na korytarzu sam.
***
Beauxbatons
Pansy zjadła obiad w pomieszczeniu obok sali
jadalnej. Wszystko było już gotowe do balu, więc nie wolno było wchodzić do sali.
Posiłki odbywały się na raty, a przybysze z innych szkół jedli razem z
najstarszym rocznikiem, czyli na końcu. Kiedy wychodziła z obiadu było dobrze
po trzeciej. Ślizgonka doskonale wiedziała, że powinna przygotowywać się do
balu, jednak nie miała na to najmniejszej ochoty. Cała impreza miała zacząć się
o szóstej.
– Parkinson!
– Ktoś złapał ją za ramię. Odwróciła się i zobaczyła Harry’ego.
– Czego? –
warknęła odruchowo w jego stronę. Puścił ją i zrobił krok w tył.
– Będę po
ciebie za dwadzieścia szósta, pasuje?
– Może być,
jak tam twoje tańczenie? – rzuciła z kpiną w głosie.
– Jak chcesz
wiedzieć, to bardzo dobrze – rzucił wpieniony i odszedł.
Dziewczyna nie miała ochoty na ten bal, jednak
mimo wszystko chciała zrobić dobre wrażenie. Ruszył w drogę do swojej
sypialni. Wzięła porządną kąpiel w
dużej, białej wannie. Wysuszyła włosy i spięła w kitkę, żeby na razie jej nie
przeszkadzały. Spod łóżka wysunęła kufer. Otworzyła go szybko, a potem
ostrożnie, z samego dna wyjęła swoją sukienkę. Położyła ubranie na łóżku, a
sama położyła się obok. Nie miała na nic siły. Przeleżała tak dobre dwadzieścia
minut. Zegar pokazywał za kwadrans piątą. Wstała ociężale i postanowiła
przeprosić się z kosmetyczką. Już dawno nie miała na twarzy makijażu. Dziś
również nie zamierzała przesadzać. Nałożyła tylko trochę pudru, aby się nie
świecić. Oczy podkreśliła czarną kredką i wytuszowała rzęsy. Na sam koniec
użyła błyszczyku o lekko śliwkowym odcieniu. Rozpuściła włosy. Ubrała sukienkę
przez głowę, uważając, aby nie zetrzeć pudru, w końcu przy użyciu różdżki udało
jej się zasunąć zamek z tyłu. Buty miała już wcześniej przygotowane, czarne,
niewysokie szpilki, z metalowym zapięciem przy kostce. Sukienka sięgała ziemi,
więc równie dobrze mogła założyć trampki. Kilkoma kolejnymi machnięciami
magicznego patyka uczesała włosy. Część ciemnych pukli upięła wysoko, a resztę
rozpuściła i pozwijała w delikatne fale. Stanęła przed lustrem podziwiając
efekt. Musiała przyznać, że wygląda całkiem nieźle. Sukienka miała ciemno
chabrowy odcień. Góra była gorsetowa i pokryta czarnymi, kwitowymi wzorami.
Talię dziewczyny ozdabiał czarny, gruby pas, z tyłu wiązany w kokardę. Była to
typowa suknia balowa, kupiła ją u Madame Malkin jeszcze przed rozpoczęciem
roku. Sukienka rozszerzała się ku dołowi, Pansy jedynie bała się, że ze względu
na dużą ilość halek może jej być gorąco. Właśnie zakładała srebrne, drobne
kolczyki, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
Rozdział bardzo bardzo długi, co mnie przeogromnie raduje :D
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wątek Pansy z Harrym.. bardzo boję się tego balu i co tam wyczynią skoro oni absolutnie nic nie umieją xd
No i w końcu pojawił się Blaise, który coś tam coś tam zaczyna po mału działać w kierunku Ginny <3
Mimo wszystko ja również ciągle nie mogę się doczekać wizyty Hermiony w Malfoy Manor.. czekam na to spotkanie bardzo niecierpliwie *-* już się nie mogę doczekać !! :D
Życzę weny i pozdrawiam! ;*
Znowu pierwsza . wchodzę na ten blog codziennie dziś byłam tu dwa razy rano :D .
OdpowiedzUsuńSuper że dodałaś ten rozdział ale tak strasznie nie mogę doczekać gdy dodasz coś z dramione .
Serdecznie pozdrawiam , życzę weny , podziwiam talentu i czekam na następny rozdział :D .
ŁOŁ PISAŁAM TE NOTKE PRZEZ DWIE MINUTY ?
OdpowiedzUsuńBlaise...czekam na więcej *-*
OdpowiedzUsuńJak zawsze genialnie! :D Pansy i Harry cały czas wkurzeni na siebie, ciekawe jaka będzie reakcja Harry'ego jak wejdzie do tego pokoju. Bardzo chciałabym widzieć co dalej będzie z Zabinim i Ginny, uwielbiam ich "rozmowy" i to jak on za nią lata. :p Nie mogę się też doczekać wizyty Hermiony w Malfoy Manor!! Czekam na następny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńPiąty komentarz :) Długo czekałam na rozdział, prawie uzależniłam się od Twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńPansy zazdrosna o Alexis? Ooo…
Fajnie, że są też uczniowie Durmstrangu. Ups, Harry zgubił różdżkę :(
Czasami piszesz Madame Maxim, zapominając o „e” na końcu! Trochę problemów też jest z przecinkami.
Przy dialogach np:
- Już jestem. – posłała Harry’emu spojrzenie bazyliszka, ale gryfon nawet nie miał siły pytać, co znów zrobił nie tak.
Po ”już jestem” nie robisz kropki!!! No i częsty błąd: Gryfon, Ślizgon - to wszystko wielką literą!
„po rzadych zajęciach” - chodziło o „Żadnych?” Przez Ż.
I wreszcie motyw Blinny :)
I kto zapukał na koniec?
Czekam na następny :)
Przepraszam, nie chcę obrazić bety, ale jest dużo błędów :(
A sama treść cudna :)
Dziękuję za zwrócenie uwagi na błędy ;) jedynie nie zgadzam się z ślizgonami/gryfonami z wielkiej litery. Zanim jeszcze zaczęłam pisać zastanawiałam się jaką literą piszemy te nazwy i znalazłam artykuł o tym, że można pisać dowolnie jednak trzeba być konsekwentnym. We wszystkich rozdziałach te nazwy są z małej litery i nie uważam tego za błąd ;) Co do reszty masz absolutną rację. Dziękuję za komentarz :)
UsuńDzięki za zwrócenie uwagi, wczoraj w nocy poprawiałam tak troche nie starannie (no dobraa, przyznaje się), ale właśnie zabieram się do ponownego poprawiania :)
UsuńPodczas czekania na kolejny rozdział tego Dramione, w imieniu autorki chciałabym gorąco zaprosić na bloga (oczywiście o tematyce Dramione) http://milosccierpliwajest-dramione.blogspot.com/search/label/Strona%20G%C5%82%C3%B3wna :) W opowiadaniu pojawia się motyw Rona znęcającego się nad Hermioną.. Mam nadzieję że Was zaintrygowałam i zdecydujecie się zajrzeć :) Autorka dopiero zaczyna, dlatego tak ważne są Wasze opinie! Ale zapewniam, blog prowadzony jest systematycznie, a opowiadanie bardzo wciąga! :)
OdpowiedzUsuń3 dni temu po raz pierwszy weszłam na tego boga i do tej pory nadrabiałam wszystkie rozdziały. Blog jest świetny! Jedno z niewielu opowiadań, które mnie tak bardzo wciągnęło. Zdarzają Ci się błędy, ale przecież nie to jest najważniejsze, bo treść jest świetna! :D Blog prowadzisz systematycznie, więc z miłą chęcią będę go śledzić. Czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńNowa czytelniczka:
Just.
jest mi niezwykle miło, że podoba Ci się moje opowiadanie. Cieszy mnie również komentarz i nowy czytelnik! Następny rozdział właśnie się piszę (02:43, po co komu sen? xd )
Usuń~Pani M. ;)
Hej od niedawna czytam Twojego bloga i bardzo mi się podoba. Moim ulubionym wątkiem jest oczywiście Dramione. :) Super , że rozdziały pojawiają się regularnie :) Życzę mnóstwo weny , bo naprawdę dobrze piszesz ! :) Czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Lena :)
Rozdział fajny. Trochę krótki, ale fajny. Ale nie myśli sobie, że odpuszczę ci tych puchonów XD.
OdpowiedzUsuńPozdro ♥
Sama Wiesz Kto
Wczoraj ktoś polecił mi twojego bloga i czytając do pierwszej nad ranem oznajmiam ze właśnie skończyłam i jestem na bieżąco :D Od początku historia strasznie mnie intrygowała :D Gdybym mogła to komentowałabym wszystkie rozdziały i wiem ze mogę, ale po prostu nie miałam na to siły więc skomentuje ten :D Strasznie mi się podoba twoja historia i ciesze się że od teraz jestem na bieżąco. Najlepszy momentu w opowiadaniu to oczywiście była ta gra z różdżkami boże jak ja się wtedy śmiałam Hahahah :D Myślę że pojawią się tutaj jeszcze jakieś śmieszne momenty. Ehhh ten Blaise ^^ Liczę że w kolejnym rozdziale będzie Dramione :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :*