Rozdział 40
W ogóle, czy wy to widzicie!!! 40 ROZDZIAŁÓW, PONAD 50
TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ I PONAD 750 KOMENTARZY *umarłam*
A tak na poważnie... Dawno nie było jakieś większej akcji
pomiędzy Ginny i Blaisem, więc czemu by nie?
Ten rozdział wiele wyjaśni, ale jeszcze bardziej wszystko
skomplikuje... Jeśli liczycie, że Malfoy
wróci do Hogwartu w najbliższych rozdziałach to... A zresztą sami przeczytajcie
;)
~Pani M.
Rozdział 40
– Zacząć od nowa.
Ginny
opuściła Wielką Salę, nie czekając na pozwolenie dyrektorki. Zupełnie nie
zwracała uwagi na Hermionę, która po cichu próbowała przywołać ją do porządku
ani na spojrzenia, odprowadzające ją do wyjścia. Gdy usłyszała, że będzie
musiała mieszkać ze swoim byłym, aż ciepło jej się zrobiło. Weszła do pierwszej
damskiej łazienki i przemyła twarz zimną wodą. Sam nie wiedziała, dlaczego tak
się przejmuje Conerem. Nagle w przypływie emocji walnęła ręką w lustro. Na
tafli pojawiło się pęknięcie.
– DLACZEGO
JA NIGDY NIC NIE WIEM?! – Już myślała, że łzy popłyną jej po policzkach, ale
była na to zbyt dumna.
– Nie z
takiego powodu – powiedziała sobie i zaczerwienionymi oczami, powstrzymując łzy,
spojrzała na swoje krzywe odbicie w pękniętym lustrze. Przymknęła oczy,
wciągając powietrze przez nos.
– Spokojnie
Ginny – szepnęła do siebie. Otworzyła oczy i znów spojrzała na swoją
zaczerwienioną twarz. Nie rozumiała wielu rzeczy i to ją dobijało. Hermiona nie
była chętna do zwierzeń, ale co Ginny mogła na to poradzić? Odwróciła się tyłem
do lustra i oparła o umywalkę. Wzrok utkwiła gdzieś za oknem. Właśnie taką ją
zastał. Z zaczerwionymi policzkami, zamyśloną.
– Weasley? –
powiedział cicho, chciał zapytać o wiele rzeczy, ale wiedział również, że musi
poczekać na odpowiedni moment.
– Co tu
robisz? Z tego co wiem to damska toaleta... – Nie była zła, chyba pokłady
złości na ten miesiąc już wyczerpała. Gryfonka miała przeczucie, że Blaise ją
tu znajdzie. Podświadomie chciała tego.
– Wkopali
cię – powiedział, nie zwracając uwagi na komentarz o damskiej toalecie. Oparł
się o ścianę na przeciwko dziewczyny. Ginny podniosła na niego wzrok.
– Jeśli
mówisz o Conerze...
– Tylko nie
mów, że jest ci wszystko jedno.
– Nie mówię
– skwitowała. Zapadła niezręczna cisza, podczas której Blaise zastanawiał się,
czy zadać sobie trud i spróbować jeszcze raz. Nagle odezwali się jednocześnie:
– Słuchaj...
ja… – Padło z ust obojga, Zabini uśmiechnął się, a panna Weasley spłonęła
rumieńcem.
– Mów
pierwszy – powiedziała z uśmiechem. Wyjątkowo przyjemnie im się rozmawiało, bez
kłótni, bez presji. Promienie słoneczne leniwie zaglądały do łazienki przez
duże, przeszklone okna, odbijając się od śnieżnobiałych kafelek. Tworzyły jasną
poświatę w całym pomieszczeniu. Przez chwilę nawet zapomnieli, że rozmawiają w
damskiej toalecie, w pomieszczeniu było cicho i spokojnie.
– Co się
stało z lustrem? – zapytał, podbródkiem wykazując pękniętą taflę. Ginny
zerknęła przez ramię na pęknięcie, które burzyło obraz zadbanego pomieszczenia.
– Chyba nie
przyszedłeś tutaj pytać mnie o lustra... – powiedziała wymijająco.
– Masz rację
– odparł miękko, cały czas obserwował dziewczynę. W końcu Ginny przejęła
inicjatywę.
– Chciałam
zacząć od początku. – Zabini przez chwilę myślał, że się przesłyszał.
– Co? –
zapytał ze śmiechem, Ginny poczerwieniała. Ona stara się dać mu drugą szansę, a
on bezczelnie się z niej śmieje. Wzięła głęboki wdech, aby się uspokoić.
– Posłuchaj,
Blaise, być może oboje trochę źle zaczęliśmy... – Ślizgon spoważniał, a potem
zmierzwił swoje krótko obcięte włosy.
– Nie da się
ukryć – przyznał Gryfonce rację. Również miał nadzieję na nowy początek ich
znajomości, dostrzegł swoją szansę. Uśmiechnął się, to był ten uśmiech, na
widok którego połowa dziewczyn zapominała jak mają na imię, ale nie Ginny.
Stała dalej, opierając się o umywalkę, chłopak podszedł do niej niepewnie.
Gdzieś w zakątkach umysłu dziewczyny jakiś dzwon bił na alarm, ale zignorowała
go całkowicie. Myślała, że podejdzie bliżej, ale Ślizgon zatrzymał się na
odległości metra.
– Więc mamy
zacząć od początku? – zapytał. – Z czystą kartą? – Ginny przytaknęła, nadal
niepewna. Myślała, że zrobi jeszcze tę parę kroków i ją przytuli, ale... nie.
Nie zrobił tego; w zamian wyciągnął tylko rękę w jej stronę. Ginny zdziwiona
spojrzała na Ślizgona, myślała, że żartuje, ale Blaise okazał się całkowicie
poważny. W końcu chwyciła jego dłoń. Ślizgon uśmiechnął się ciepło i potrząsnął
nią parę razy.
– Jestem
Blaise Zabini, miło cię poznać. – Od razu podchwyciła o co mu chodzi. Ten plan
całkiem jej się spodobał. Uśmiechnęła się szeroko, a potem powiedziała:
– Jestem
Ginny Weasley – Po czym spojrzała na niego zalotnie. Zabini z niedowierzaniem
pokręcił głową. Puścił jej rękę.
– Czy
będziesz tak uprzejma i dasz się odprowadzić na zajęcia? – Ginevra zrobiła
wielkie oczy, zupełnie zapomniała, że lekcję trwają w najlepsze, od jakiś
dziesięciu minut.
– Szybko! –
krzyknęła, zbierając torbę z ziemi i zarzuciwszy ją na ramię wybiegła z
toalety. Zabini puścił się za nią biegiem, pomimo starań panny Weasley na
lekcję dotarli spóźnieni...
*
Hermiona
pilnie notowała wszystko co wyszło z ust profesor McGonagall. Transmutacja na
siódmym roku, była trudna nawet dla niej, gdzieś z tyłu głowy miała Ginny,
która w ogóle nie radzi sobie z tym przedmiotem, a teraz opuszcza lekcję.
Pomimo, że dziewczyny miały różne rozkłady zajęć trafiły się lekcje, takie jak
ta, kiedy mogły usiąść razem w ławce. Kolejna sprawa, która rozpraszała uwagę
panny Granger, był nieszczęsny przypadek Neville’a i Daphnie, którym tak
usilnie starała się pomóc. Postanowiła porozmawiać ze Ślizgonką zaraz po
zielarstwie, bo obie chodziły na ten przedmiot. Odsunęła na bok niepotrzebne
myśli i wróciła do pisania. Nagle drzwi otwarły się na oścież, a do środka
wpadła rudowłosa Gryfonka i pan Zabini. McGonagall spojrzała na nich zza
biurka.
– Tak, panno
Weasley? – zwróciła się do Ginny.
– Ymm...
Znaczy... My... Znaczy… Ja... Przepraszam za spóźnienie. – Zwiesiła głowę,
wiedziała, że kto jak kto, ale ona nie powinna opuszczać transmutacji.
Kompletnie sobie z nią nie radziła w tym roku. Blaise stał pewnie i parzył prosto
na dyrektorkę.
– Siadaj – McGonagall
zwróciła się do Ginny, piorunując ją wzrokiem. Dziewczyna posłusznie usiadła
obok Hermiony, była czerwona jak burak, chciała zapaść się pod ziemię.
Ukradkiem zerknęła na Zabiniego. Ślizgon odsunął krzesło przy ostatniej ławce i
już miał usiąść, gdy odezwała się nauczycielka:
– Co pan
robi, panie Zabini?
– Siadam na
miejsce – odpowiedział lekceważąco. McGonagall wstała zza biurka i cicho
przemówiła, tym swoim, surowym tonem:
– Z tego co
wiem, panie Zabini, to ma pan teraz eliksiry... Wątpię, że profesor Slughorn
się ucieszy z twojego spóźnienia... – Ślizgon przerażony spojrzał na
dyrektorkę, miała rację. Przez tę akcję z Weasley zupełnie zapomniał, że maja
różne lekcje.
– Przepraszam
za to wtargnięcie... – rzucił i już go nie było. Biegł prosto do lochów.
Zależało mu na ocenach w tym roku, jak nigdy wcześniej. Gdy wpadł do sali,
Slughorn uśmiechnął się jedynie.
– Zaspałeś,
Blaise? – zapytał, miał wyjątkowo dobry humor. Chłopak kiwnął głową. Slughorn
wrócił do lekcji, a Zabini odetchnął z ulgą. Nie chciał być teraz w skórze
Ginny. Jednak McGonagall również przymknęła oko na spóźnienie panny Weasley i
nie wyciągnęła żadnych konsekwencji.
W połowie
lekcji Hermiona zarzuciła rudowłosą Gryfonkę
pytaniami:
– Gdzie
byłaś? I co robiłaś z nim?
– Tylko
rozmawialiśmy – odpowiedziała szeptem panna Weasley, to co stało się w toalecie
z jakiś powodów traktowała jak osobisty sekret. Coś intymnego. Hermiona uniosła
brwi lekceważąco, nie dowierzała przyjaciółce.
– O czym gadaliście,
że aż się spóźniłaś? – Ginny wlepiła wzrok w swój, do połowy zapisany,
pergamin. Otwierała usta, aby coś powiedzieć, ale rozległ się surowy głos
McGonagall:
– Proszę nie
rozmawiać. – Spojrzała znacząco w stronę obu Gryfonek. Szybko zajęły się
zadaniem. W końcu lekcja transmutacji się skończyła i wszyscy opuścili klasę.
Hermiona właśnie pakowała podręcznik do torby, gdy dyrektorka wezwała ją do
siebie.
– Panno Granger,
mogę panią na słówko? – Gryfonka pewnie podeszła do biurka.
– Tak pani
dyrektor?
– Po
dzisiejszym patrolu, przyjdź do mojego gabinetu, dobrze? – Dziewczyna nie miała
pojęcia o co może chodzić, ale zgodziła się bez zastanowienia. Opuściła klasę i
dołączyła do Ginny, która czekała przy drzwiach.
– Co
chciała? – zagadnęła wesoło rudowłosa siódmoklasistka.
– Nic
ważnego, mam przyjść do niej po patrolu... – Ginny przerwała przyjaciółce:
– Będziesz
miała z nim patrole? – Hermiona przytaknęła, osobiście nie widziała w tym
żadnego problemu, jednak najwidoczniej Ginny była innego zdania.
– Współczuje,
on jest okropnie nudny...
– Gorszy niż
Malfoy nie będzie – skwitowała Hermiona niezrażona słowami młodszej Gryfonki.
Szły korytarzem na kolejne lekcję, zatrzymały się przy sali lekcyjnej profesor Sprout.
– Co masz
teraz? – zapytała Hermiona przyjaciółkę, sama miała mieć zielarstwo. Ginny
wyciągnęła pomięty plan z torby.
– Zaklęcia –
odpowiedziała, usiłując odszyfrować rozmazany atrament. Na swój plan zdążyła
wylać sok z dyni już pierwszego dnia.
– To idź, bo
się na lekcje spóźnisz – powiedziała Hermiona z uśmiechem, wspominając jak
Ginny wpadła do sali do transmutacji zaledwie godzinę temu.
– To ja lecę,
widzimy się na obiedzie – odparła młodsza Gryfonka i wciskając plan lekcji do
torby, ruszyła w drogę powrotną przez korytarz. Klasa profesora Flictwicka
mieściła się na drugim piętrze, Ginny z parteru miała jeszcze spory kawałek. Po
drodze minęła się z Harrym, wymienili uprzejmości, chociaż wyszło dość
niezręcznie, bo towarzyszył im Ron.
– Masz
zaklęcia? – zapytał Harry po chwili. Rudowłosa dziewczyna kiwnęła głową.
– Ech... My
mamy obronę z tym dupkiem... – wtrącił Ron, marudząc.
– Profesor
Barkley jest spoko. – Wzruszyła ramionami, nie rozumiała dlaczego jej brat jest
tak wrogo do niego nastawiony. Ginny lubiła lekcję z Barkleyem.
– Muszę iść,
bo znów się spóźnię – powiedziała po chwili i już jej nie było. Ron spojrzał
pytająco Harry’ego, jakby ciemnowłosy Gryfon miał jakiekolwiek pojęcie o
powodzie spóźnienia panny Weasley.
– Chodź Ron.
– Harry klepnął przyjaciela w ramię, bo ten nadal stał na środku korytarza z na
wpół otwartymi ustami. Ginny bez problemów dotarła na zaklęcia i żaden Ślizgon
"przypadkiem" na nią nie wpadł.
*
Zielarstwo
dobiegło końca i Hermiona opuściła salę razem ze wszystkimi. Minął ją Neville,
nawet się nie przywitał, zupełnie jak nie on. Był jakiś nieswój. Gryfonka chyba
znała powód takiego zachowania. Na lekcję zielarstwa razem z nią uczęszcza
pewna, brązowowłosa Ślizgonka. Daphnie Greengrass właśnie minęła ją, wychodząc.
Hermiona nie zastanawiała się długo.
– Daphnie! –
krzyknęła za dziewczyną. Panna Greengrass odwróciła się szybko. Zmarszczyła
brwi, widząc Hermionę, zmierzającą w jej stronie. Gryfonka zatrzymała się przed
Daphnie.
– Nie mam
czasu gadać... – mruknęła Ślizgonka, dopiero teraz, gdy Hermiona stanęła bliżej
niej zauważały podkrążone oczy, niezdrowo bladą cerę i smutek.
– Myślę, że
mnie, zechcesz wysłuchać... – powiedziała tajemniczo. Daf wzruszyła ramionami.
– Niby
czemu?
– Bo chcę
porozmawiać o nim. – Hermiona
zaakcentowała ostatni wyraz. W oczach Ślizgonki można było dostrzec błysk, ale
zgasł tak szybko jak się pojawił.
– Niby o
kim? – prychnęła.
– O Neville’u
– Hermiona szeptem wypowiedziała jego imię, jakby było jakimś sekretem. Daphnie
otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.
– Skąd
wiesz? – wysyczała wściekle. Bała się, że ktoś poznał jej sekret. Obiecała
Neville’owi, że nikt się nie dowie i chciała dotrzymać słowa.
– On mi
powiedział – odparła bezbarwnym tonem Gryfonka, czuła niechęć bijącą od Daphnie.
Nie tak wyobrażała sobie tę rozmowę. Nikt nie zwracał na nie uwagi, dookoła
biegali, wrzeszczeli i robili szeroko pojęty zamęt, inni uczniowie. Daphnie
była wkurzona, nie na Hermionę, ale właśnie na Neville’a. Jej zakazał
komukolwiek mówić, a on oczywiście mógł powiedzieć każdemu! Policzki jej poczerwieniały, a ręce zacisnęła
w pięści.
– Daj mi
spokój, nie chcę mieć z nim nic wspólnego! – Pomimo, że wykrzyczała to
Hermionie prosto w twarz, słowa gubiły się gdzieś wśród innych wrzasków.
– Ale on cię
kocha! – krzyknęła Hermiona, denerwowała ją postawa Ślizgonki. Na te słowa Daf
zaśmiała się tylko.
– To takie
banalne, gdyby mnie kochał to byśmy nie zerwali, chyba proste?
– Nie
wszystko zawsze jest proste – burknęła Hermiona, Daphnie uniosła pytająco brew,
a potem odpowiedziała z kpiącym uśmiechem:
– W tych
sprawach jest proste. – Potem odeszła, zostawiając Gryfonkę. Hermiona miała
jeszcze tyle do powiedzenia. Chciała
opowiedzieć Daphnie o Astorii i o tym jak namieszała. Jednak nie zdążyła, było
za późno. Zaczęła się zastanawiać czy przegrała już całą sprawę, czy tylko
pierwsze starcie, rozległ się dzwonek na lekcję. Może powinnam zacząć od początku? Pomyślała, a potem ruszyła
korytarzem na wyższe piętro.
*
Harry i Ron
skończyli lekcję. Jak każdego roku wybrali te same przedmioty, aby ich plany
lekcji były identyczne. Ron od razu pognał do kuchni, bo od przerwy obiadowej
minęły już trzy godziny. Był głodny, Harry niespecjalnie miał ochotę na
jedzenie. Myślał o wyjeździe do Francji. Nie miał najmniejszej ochoty tam
jechać, ale nie miał wyboru. Postanowił odwiedzić dziewczynę, która miała mu
towarzyszyć w tej podróży. Nie wiedzieć kiedy stanął przed drzwiami Skrzydła Szpitalnego.
Pani Pomfrey nawet się nie zdziwiła na jego widok. Wpuściła go na salę bez
słowa. Harry przeszedł parę metrów, a potem ujrzał coś czego wolał nie widzieć.
Na łóżku Pansy siedział Theodor Nott. Śmiali się z czegoś, a on trzymał ją za
rękę. Gryfon sam nie wiedział kiedy się wkurzył. Pewnym krokiem podszedł do
łóżka Ślizgonki.
– Cześć,
Harry – przywitała się, zupełnie zapomniała, że miała być dla niego chłodna i
obojętna. Miała wyśmienity humor.
– Cześć –
burknął w odpowiedzi Gryfon.
– Po co
przyszedłeś? – zapytał Nott, nie miał pojęcia o niczym co łączyło ową dwójkę.
Harry próbował udusić go wzrokiem.
– Chciałem z
nią pogadać – warknął w odpowiedzi Harry. Pansy wyczuła chłód w jego głosie i
posłała mu pytające spojrzenie. Potter zmroził ją wzrokiem. Nott wstał i minął
Harry'ego bez słowa, opuścił Skrzydło Szpitalne. Zostali sami. Dobry humor
Pansy znikł, za to Harry złagodniał.
– Czego
chcesz? – zapytała cierpko. Gryfon zdziwił się, słysząc ten drażliwy ton:
– Chciałem
pogadać – odpowiedział zgodnie z prawdą.
– Nie mamy o
czym – powiedziała Ślizgonka i usiadła na łóżku.
– Kiedy cię
wypuszczą?
– Dziś
wieczorem, bo co?
– Na szlaban
zdążysz. – Uśmiechnął się do dziewczyny, Pansy podejrzliwie zmrużyła oczy.
– Chyba nie
przyszedłeś tu rozmawiać o naszym szlabanie...
– Masz
rację, chciałem pogadać o Beauxbatons... – Zanim Pansy zdążyła rzucić jakimś
wzgardliwym komentarzem, drzwi Skrzydła Szpitalnego się otwarły i weszła przez
nie McGonagall.
– Ah, panie Potter
dobrze, że Cię tu widzę. – Oboje z Pansy spojrzeli po sobie zdziwieni.
– Rozmawiałam
już z panią Pomfrey i wiem, – tu zwróciła się do Ślizgonki – że wyjdziesz stąd
już dziś. Myślę, że do wyjazdu całkowicie wyzdrowiejesz. – Dyrektorka niemal się uśmiechnęła. Pansy
tylko niepewnie kiwnęła głową.
– Jeśli
chodzi o wasz wyjazd – kontynuowała McGonagall. – To radzę zacząć się pakować,
wyjeżdżacie w środę wieczorem.
– Już w
środę?! – wyrwało się Harry'emu. Dyrektorka zmierzała go wzrokiem.
– Tak, panie
Potter, już jutro. – Pansy wytrzeszczyła oczy na nauczycielkę.
– Mieliśmy
jechać na początku października – powiedziała z wyrzutem.
– Jutro jest
pierwszy dzień października... – powiedział smętnie Harry. Przez ten miesiąc w
Hogwarcie wydarzyło się tyle rzeczy, że mogłoby się wydawać iż minęła już
połowa roku.
– Wracacie w
niedzielę wieczorem, a w poniedziałek widzimy się na lekcjach – dodała
dyrektorka. Pansy kiwnęła głową na znak zgody. Harry nadal stał z kwaśną miną.
Nie miał najmniejszej ochoty nigdzie jechać, w dodatku bez Rona i Hermiony.
Nagle do jego świadomości dotarły słowa wypowiedziane przez nauczycielkę
transmutacji:
– A bal
odbędzie się w sobotę.
– Bal?! – wykrzyknęła
dziewczyna, o tym nie było mowy. Pierwszą rzeczą o jakiej pomyślała nie była
sukienka ani buty, tylko osoba towarzysząca...
– Tak, panno
Parkinson, bal, i liczę, że będziecie godnie reprezentować szkołę...
– Ale...
Razem? – zapytała Ślizgonka, marszcząc brwi. Harry nadal stał bez ruchu i
próbował przetrawić to co właśnie oznajmiła im dyrektorka. Już całkowicie
ignorował fakt, że będzie musiał spędzić wieczór ze Ślizgonką, przerażało go
zupełnie coś innego... Bez zastanowienia powiedział, jeszcze zanim pomyślał:
– Ale ja nie
umiem tańczyć. – McGonagall i Pansy spojrzały na niego zdziwione.
– Co? – zapytała
ze śmiechem dziewczyna. Dyrektorka zacisnęła usta w cienką linię, po chwili
powiedziała:
– Masz całe
cztery dni żeby się nauczyć.
– Ale... – Już
miał protestować, jednak nauczycielka mu przerwała:
– Widzę, że
tak tego nie załatwię... Dobrze. Otóż jeśli godnie będziecie reprezentować
szkołę podczas balu i na wyjeździe, zniosę wasz szlaban.
– Koniec z
patrolami? – Oczy Pansy zabłysły, to była kusząca propozycja. McGonagall
kiwnęła głową.
– Zgoda! –
Wykrzyknęła szczęśliwa Ślizgonka, przez te patrole nie miała czasu ani na
naukę, ani dla przyjaciół. Szczerze się ucieszyła, nie myśląc o konsekwencjach
w postaci spędzenia balu w towarzystwie Pottera.
– Świetnie.
– Ucieszyła się dyrektorka i zaczęła się zbierać do wyjścia.
– Ej, zaraz!
Ja chyba też mam coś do powiedzenia! – wtrącił chłopak z blizną na czole. Pansy
posłała mu proszące spojrzenie.
– Proszę – wypowiedziała
bezgłośnie w jego stronę. Odwrócił wzrok. McGonagall patrzała na niego
wyczekująco, zapadła cisza. Gryfon spojrzał w stronę dyrektorki, potem
przeniósł spojrzenie zielonych oczu na Pansy.
– Zgoda – powiedział.
McGonagall kiwnęła głową i odeszła. Harry mógłby przysiądź, że prawie się uśmiechnęła.
Gdy zamknęły się drzwi za nauczycielką, Harry już też miał odejść. Nagle poczuł
mocny uścisk. Ślizgonka chwyciła go za nadgarstek. Odwrócił się do niej
zdziwiony. Patrzała na niego tymi swoimi pięknymi, niebieskimi oczami, tak innymi
od oczu Ginny. Patrzał na nią wyczekująco.
– Dziękuje –
powiedziała, chociaż prawie nie przeszło jej to przez gardło.
– Chcę coś w
zamian – powiedział, a ona puściła jego rękę.
– Co? – zapytała
cicho.
– Nauczysz
mnie tańczyć.
*
Hermiona
miała za sobą pierwszy patrol z Conerem. Było trochę niezręcznie, ale chłopak
był dużo milszy niż Malfoy. W sumie pod koniec nawet wdali się w dyskusję na temat
transmutacji. Brązowooka Gryfonka nie wiedziała dlaczego Ginny ma tak fatalne
zdanie na temat Krukona. Jej wydał się całkiem fajny. Po patrolu udała się do
gabinetu dyrektorki. Wspięła się po schodach, za drzwiami słyszała jakieś
głosy. Gdy zapukała wszystko ucichło.
– Proszę. –
Usłyszała surowy głos McGonagall. Hermiona ostrożnie pchnęła drzwi, a potem
weszła do środka. W gabinecie było bardzo jasno, panował względny porządek
i nawet biurko już nie tonęło pod stertą
papierów. Ale nie to rzuciło się Gryfonce w oczy. Ktoś siedział do niej tyłem
na krześle, na przeciwko biurka McGonagall. Nauczycielka wstała. Widać było, że
jest zmęczona.
– Dobrze, że
już jesteś Hermiono – zwróciła się do niej po imieniu, a to zdarzało się
niesamowicie rzadko. Kobieta siedząca
tyłem do niej na krześle wstała. Pannie Granger znajome wydawały się jej jasne,
blond włosy. Podeszła trochę bliżej i znów odezwała się McGonagall:
– Hermiono,
przedstawiam ci Narcyzę Malfoy. – Kobieta odwróciła się na te słowa. Włosy
miała zaczesane do tyłu i związane w wytwornego koka, jej zielona suknia sięgała
ziemi. Hermiona była w szoku, ale szybko zamknęła na wpół otwarte usta. Kącik
ust Narcyzy uniósł się delikatnie ku górze, gdy wyciągnęła rękę do Gryfonki.
Hermiona chwyciła ją niepewnie. Jasnowłosa kobieta odezwała się, a na jej
twarzy Hermiona dostrzegła smutek, może strach.
– Ratuj
mojego syna... – szepnęła, niemal błagalnie.
Rozdział jest FANTASTYCZNY! :) Ginny i Blaise są tutaj tacy słodcy <3 i Narcyza wpleciona do opowiadania! SUPER! :*
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz, każdy jest na wagę złota! :)
Usuń-Pani M.
Rozdział mi ogromnie podobał (jak każdy z resztą). Po 2 godzinach matmy, potrzebowałam cieplej herbaty i ulubionego bloga, więc tak się cieszę z nowego rozdziału, że.. omg. Cieszę się też z akcji między Ginny i Blasie'em <3 Lubię też Narcyzę, więc fajnie, ze się pojawiła ^^ Harry i Pansy będą tańczy, jak słodko :-D W ogóle - cud, miód, malina *.* Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja również pozdrawiam i cieszę się że mam tak wspaniałych czytelników ;)
Usuń-Pani M.
OMG cudowny, piszesz rozdzialy tak ze coraz bardziej z rodzily na rodzial chce coraz szybciej , uratuje Malfoya musi! SUPER rodzial i dziekuje za prezent <3 Mam nadzieje ze Blaise utrzymuje kontakty z Ginny tylko dlatego ze nusi sobie znalezc narzeczona, moze w koncu cos do niej poczul, a Harry i Pansy moze cos na tym wyhezdzie sie stanie.Kiedy nastepny rodzial? :)
OdpowiedzUsuńNastępny już za tydzień ;) Dziękuję za każdy komentarz!
Usuń_Pani M.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNajlepsze
OdpowiedzUsuńNie wierze *-* no w koncu dodalas, swietny rodzials pomalu moze zacznie sie Dramione bynajmniej Hermi musi pomoc Draco!
OdpowiedzUsuńGenialnie! :D Nie mogę się doczekać wymiany uczniowskiej i lekcji tańca Harry'ego i Pansy! Bardzo fajny pomysł z odświeżeniem relacji Zabiniego i Ginny. A i Narcyza! Ta wojna ją musiała zmienić skoro bez oporu zwróciła się do Hermiony, ale dla syna.. Chcę wiedzieć jak to się zakończy! xD Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, weny!
OdpowiedzUsuńNAJLEPSZY !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest przecudowny!!! Tyle się tu dzieje! Ale najbardziej zaskoczyła mnie końcówka!! Narcyza... no i prosi o pomoc?! JA CHCĘ WIĘCEJ!!!!!!!
No i oczywiście jaram się też Ginny z Blaisem.. :* normalnie nie mogłam wyrobić jak się okazało, że Blaise poszedł na transmutację zamiast na eliksiry :D hahahaha ;p
I co dalej to Pansy z Harrym.. To dopiero się zapowiada! Oj wyczuwam, że będzie się coś działo na tym wyjeździe! Tylko jeszcze nie wiem, czy coś dobrego, czy złego :D
Wszystko jest genialne! I szczerze mówiąc tym rozdziałem powaliłaś mnie na kolana! Błagam o więcej!! :* :*
Strasznie się już nie mogę doczekać następnego rozdziału! Pozdrawiam cieplutko! :)
Bosz jak ja nie lubię Blinny i chyba jestem wsród twoich czytelniczek jedyna.
OdpowiedzUsuńZnaczy się Blaise'a uwielbiam ale w pairingu bez OC to tylko z Pansy, za to Ginny nie potrafię ścierpieć.
Hansy lelelelel ja chcę ich więcej.. RAZEM!
Narcyza świetna, lubię tą postać, czekam na więcej.
Pozdrawiam
PaKi
Nie lubisz Blinny tak ogólnie czy w tym opowiadaniu? :) Mamy nadzieję, że reszta ci się podoba :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Jejku , dużo sie działo , podniosłaś się i oficjalnie stwierdzam że ten rodział był zajebisty (szczególnie końcówka aaaa prosze rozwiń w następnym i niech sie spotkają ) :D
OdpowiedzUsuńDuuużo weny ci przesyłam ;D
M.S
Ps. Mam nadzieje że nie jesteś zła za wczesniejsze krytyczne kom , krytyka też ważna :)
Nie jestem zła, w żadnym wypadku,każdy komentarz jest dla mnie ważny :)
Usuń-Pani M.
Rozdział cudowny jak zwykle! :D Hermiona będzie pomagać Draco? <3 I Ginny i Blaise mają nowy start! :D Ciekawe jak będą wyglądać lekcje tańca Harry'ego i Pansy? ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i czekam na nowy rozdział! ;*
Łał końcówka mnie po prostu zszokowała.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać aż Harry będzie się uczuł tańcz XD
Sama Wiesz Kto
Co ja patrze *_* Tydzień nie ma a tu nic , ale co tam czekam dalej cały czas otwarta zakładka :D Czekanie jest zawsze najfajniejsze podobno :) Chociaż ja wole rozdziały od czekania i chyba każdy woli.
OdpowiedzUsuńM.S
Nominowałam was do LBA, więcej na: http://zaklecie-smierci.blogspot.com/2015/05/lba.html?m=1.
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział?? Tak długo sie nic ne pojawia:(
OdpowiedzUsuńPodbijam pytanie :)
UsuńJesteśmy na obozie z klasą nad morzem. Rozdział pojawi się od razu jak wrócimy czyli w środę 3 czerwca. Żeby wam wynagrodzić czekanie, będzie bardzo długi ;)
UsuńKiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńWiedziałam! Jeszcze chwila a Draco będzie znowu w zamku, albo... Hermionka u Draconka xd /Wiki
OdpowiedzUsuń