Rozdział 38
Cześć, cześć i czołem! Kolejny rozdział caaały dla Was.
Liczę na komentarze, bo zauważyłam spadek... Pewnie to częściowo moja wina, bo
rozdziały były spóźnione. Obiecuje się poprawić, ale wiecie prawie koniec
roku.... No nic, liczę, że się spodoba
;)
~Pani M.
Rozdział 38
– Drobne gesty, Granger.
Serce
podeszło mu do gardła. Widział krew ściekającą jej po policzku i krwawą plamę
na piersi. Krew kapała na podłogę, a dziewczyna była nieprzytomna. W tamtej
chwili, patrząc na nią, taką bezbronną, słabą, uświadomił sobie, że się o nią
martwi. Naprawdę. Podszedł do Zabiniego, który trzymał Ślizgonkę na rękach.
– Co się
stało? – zapytał głucho, był lekko zaszokowany. Jednak nikt mu nie odpowiedział,
Blaise szedł dalej żwawym krokiem. Ginny rzuciła mu bezradne spojrzenie i
słowem się nie odezwała. Harry nie
zamierzał odpuścić, poszedł za nimi. Korytarze były puste, minęli kilku
pojedynczych uczniów, ale wszyscy reagowali tak samo na tę dziwną procesje - uciekali
zdziwieni. Gdy ciemnowłosa Krukonka i jej koleżanka z Hufflepuffu uciekły w
pośpiechu, rzucając przerażone spojrzenia Zabiniemu, Ślizgon westchnął z
irytacją.
– Jeśli
chcesz, to ja ją poniosę – zaoferował szybko Harry. Ślizgon uśmiechnął się do
niego z politowaniem. Jeśli Harry liczył, że Blaise odda przyjaciółkę w ręce Gryfona
to się mylił.
– Do
skrzydła niedaleko... – wtrąciła Ginny cicho. Czuła się odrobinę winna, to
przez nią Malfoy znów się zdenerwował. Przynajmniej miała takie wrażenie,
zdążyła polubić ciemnowłosą Ślizgonkę i naprawdę nie chciała, żeby coś jej się
stało. Myślała też o Zabinim, nie odezwał się do niej ani jednym słowem od
kiedy opuścili dormitorium. Bała się również o Hermionę, która musiała zostać z
Malfoyem. To wszystko sprawiało, że czuła się tak jak się czuła, czyli
okropnie. Smętnie wlokła się za Zabinim i Harrym. Różdżką usuwała krew z
podłogi. W końcu dotarli na miejsce. W Skrzydle Szpitalnym nie było żadnych
pacjentów. Sezon na przeziębienia dopiero miał się zacząć. Pani Pomfrey okazała
się oazą spokoju, widząc Pansy w taki stanie. Kazała położyć ją na łóżku i
opisać co się właściwie stało. Blaise niepewnie zerknął na Harry'ego, nie
chciał aby kolejna osoba wiedziała o problemach Dracona. Ginny w porę
zrozumiała aluzję.
– Chodź
Harry, nic jej nie będzie, Pani Pomfrey się nią zajmie.
– W to nie
wątpię... – mruknął Potter. Widział, że nie ma szans dowiedzieć się co stało
się Ślizgonce. Niechętnie opuścił skrzydło szpitalne, Ginny powoli ruszyła za nim. Obejrzała się jeszcze przy
wyjściu na Zabiniego. Akurat w samą porę, aby zobaczyć jak bezgłośnie wypowiada
"dziękuje".
*
Odwrócił się
plecami do Gryfonki, nie rozumiał z tego nic i właśnie to go przerażało. Wziął
głęboki wdech i przeczesał ręką swoje, i tak
już zmierzwione, włosy.
– Malfoy?
Wszystko okej? – Usłyszał niepewny głos dziewczyny. Kiwnął głową. Usłyszał
kroki, Hermiona podeszła do niego, ale nadal jej nie widział, nie chciał.
– Da się nad
tym zapanować... – powiedziała cicho. Zacisnął szczękę, ale to nie pomogło.
Odwrócił się gwałtownie.
– NIE MASZ
POJĘCIA O NICZYM! NIE WIESZ JAK CHOLERNIE TRUDNO JEST ŻYĆ ZE ŚWIADOMOŚCIĄ, ŻE
ZARAZ MOŻESZ KOGOŚ SKRZYWDZIĆ! WIĘC NIE PIEPRZ, ŻE DA SIĘ NAD TYM PANOWAĆ! NIE
DA SIĘ, GRANGER!
– Ja wcale...
Ja… – Nie wiedziała co powiedzieć, czuła się bezradna. Chciała go pocieszyć,
nie rozumiała dlaczego, skoro Malfoy obrażał ją i nękał praktycznie całe życie.
W jakiś niewytłumaczalny sposób współczuła mu, ale zawsze miała dobre serce.
Teraz gdy na nią nawrzeszczał, nawet nie chciała się odgryźć. Hermiona
wiedziała, że musi mu być trudno.
– Da się z
tym walczyć, możemy... – Zawahała się chwilę i zaraz poprawiła: – Możesz z tym walczyć.
– Nic nie rozumiesz
– rzucił tylko, uśmiechając się gorzko.
– Wiem o tym
więcej, niż ci się wydaje – powiedziała, stawiając na pewność siebie. Draco
spojrzał na nią lekceważąco, wątpił aby Gryfonka miała jakiekolwiek pojęcie o
mrocznych znakach, które pozostawił po sobie Voldemort, nawet jeśli tą Gryfonką
miała być Granger.
– Lepiej idź,
zanim znów mi coś odbije – powiedział spokojnie. Odwrócił się na pięcie i
odszedł w stronę pokoju. Hermiona nie potrafiła się pogodzić z przegraną,
zacisnęła ręce w pięści i podniosła głowę do góry. Zebrała całą odwagę i
zaczęła mówić:
– Myślę, że
potrafię to zatrzymać, co więcej, całkowicie cię z tego wyleczyć. Mogę ci
pomóc, Malfoy. – Zatrzymał się przed drzwiami sypialni, ale nie odwrócił się.
Draco nie był w stanie spojrzeć jej w twarz. Hermiona niezrażona takim
zachowaniem mówiła dalej:
– Teraz idę
do biblioteki, odszukać tamtą książkę, może znajdę coś przydatnego. Jeśli
będziesz chciał, to przyjdź, a ja spróbuje ci pomóc. – Po czym wyszła z
dormitorium, nie oglądając się na Ślizgona.
Hermiona
zawsze lubiła poznawać i uczyć się nowych rzeczy, a także pomagać innym. Gdyby
udało jej się powstrzymać ataki Malfoy, odmieniłaby świat czarów. Magmedycyna
zrobiłaby krok milowy. Tak, panna Granger tłumaczyła sobie chęć pomocy
Malfoyowi. Nie dopuszczała do siebie myśli, że robi to dla niego. Po drodze do
biblioteki zboczyła trochę z kursu. Chciała odwiedzić Skrzydło Szpitalne.
Korytarze zapełniały się uczniami, w końcu zbliżała się pora kolacji. W połowie
drogi zagadnął ją Neville:
– Cześć,
Hermiono.
– Hej. – Dziewczyna
uśmiechnęła się, chłopak wyglądał dużo lepiej niż zaraz po rozstaniu, chyba
wracał stary Neville.
– Czy... Czy
już... Znaczy... – Trochę się plątał, ale Hermiona od razu wiedziała, o co chcę
ją zapytać.
– Jeszcze
nie rozmawiałam z Daphnie, przepraszam, ale myślę, że ona też chcę do ciebie
wrócić.
– Naprawdę?
– Gryfon wytrzeszczył na nią oczy. Hermiona pokiwała głową, nadal się
uśmiechając.
– Pogadałabym
jeszcze, ale bardzo się śpieszę. – Rzuciła mu przepraszające spojrzenie.
– Oh, tak. Jasne...
– Znów się plątał, a potem przepuścił Gryfonkę i uśmiechnął się na pożegnanie.
Hermiona zniknęła za zakrętem,
dopisując, w głowie rzecz jasna, że musi porozmawiać z Daphnie Greengrass.
W końcu
dotarła do Skrzydła Szpitalnego. Okna były zasłonięte ciężkimi, brązowymi
zasłonami, pomimo tego, pokój był jasny. Wszystkie ściany były białe, a podłoga
z jasnych, niebieskawych kafelek. Pansy leżała na samym końcu sali, przy jej
łóżku stał parawan. Pani Pomfrey pojawiła się, jakby znikąd.
– Tak, panno
Granger? – zapytała starsza kobieta, wyglądała na zmęczoną.
– Ja… Czy mogę
się z nią zobaczyć? – zapytała Gryfonka, pani Pomfrey skinęła głową, a potem
oddaliła się w stronę szafki z lekarstwami. Hermiona musiała przejść przez całą
długość sali, minęła wiele pustych łóżek, idealnie zaścielonych. Ślizgonka
spała, była strasznie blada, co mocno rzucało się w oczy. Ciemne włosy Pansy
stanowiły duży kontrast. Hermiona usiadła na skraju łóżka.
– Nic ci nie
będzie – szepnęła w stronę dziewczyny. To niebywałe jak diametralnie zmieniła
zdanie o tej Ślizgonce. Jeszcze nie tak dawno nienawidziły się, a teraz niemal
przyjaźnią. Hermiona pokręciła z niedowierzaniem głową, posiedziała jeszcze
chwilę przy Pansy, a potem przypomniała sobie o Malfoyu. Nie wiedziała czy się
pojawi, czy nie, ale ona będzie czekać.
Otworzyła
drzwi biblioteki i znalazła się pomiędzy regałami, pani Prince rzuciła jej
ostrzegawcze spojrzenie.
– Dobry
wieczór – powiedziała grzecznie Hermiona, bibliotekarka nie odpowiedziała.
Gryfonka zniknęła pomiędzy regałami, nie musiała prosić o zgodę do działu ksiąg
zakazanych, w końcu była Prefektem. Właśnie tam zaczęła swoje poszukiwania.
Biblioteka po wojnie nie zmieniła się zanadto. Te same, wysokie aż pod sufit,
regały z ciemnego drewna i mnóstwo książek oraz pergaminów. Kilkoro uczniów
odrabiało pracę domową. Gryfonka przemknęła do działu ksiąg zakazanych. Był
pusty. Zaczęła od "Kontrola umysłu- zapobieganie". Jednak dość szybko
zdała sobie sprawę, że za dużo z tej książki nie wyniesie. Szukała dalej.
*
Usłyszał charakterystyczne pyknięcie,
towarzyszące odsuwaniu się portretu. Gdy miał pewność, że opuściła dormitorium,
wypuścił wstrzymywane powietrze. Nie wierzył, że ktokolwiek może mu pomóc,
pogodził się z tym. Wyciągnął kufer spod łóżka i zaczął wrzucać do niego swoje
rzeczy. Nie robił tego szybko i gwałtownie. Mimo, że miał ochotę krzyczeć
panował nad uczuciami, zakładał maskę. W szufladzie szafki nocnej znalazł
zdjęcie Zabiniego z wakacji, na którym obejmował jakąś laskę. Malfoy uśmiechnął
się na wspomnienie tych opowieści "czego to Blaise nie robił".
Zdjęcie też wrzucił do kufra po czym zatrzasnął wieko. Wstał z klęczek i
rozejrzał się po pokoju. Panował tam względny porządek. Łóżka były zaścielone, a ciuchy nie walały się po
podłodze odkąd współlokator Dracona się wyprowadził. Jasnowłosy Ślizgon chwycił kufer do jednej
ręki, a różdżkę do drugiej. Otworzył sobie drzwi zaklęciem i opuścił pokój, a
chwilę potem dormitorium. Nie chciał tego wszystkiego tak po prostu zostawić.
Zniósł kufer do sali przy wyjściu z zamku, tam już czekała McGonagall.
– Nie musi
mnie pani odprowadzać – burknął.
– Wcale nie
zamierzałam – odparła dyrektorka.
– To po co
pani przyszła?
– Chcę cię
namówić do ukończenia nauki. – Zapanowała cisza. Draco kompletnie się tego nie
spodziewał. Stanowił zagrożenie dla innych uczniów, a McGonagall nagle mu mówi,
że powinien zostać.
– Już za
późno, pójdę się jeszcze pożegnać – mruknął, wymijając dyrektorkę. Sam nie
wiedział czemu poszedł do biblioteki.
*
Astoria
Greengrass po raz pierwszy w swoim życiu założyła strój sportowy, a co więcej,
wyszła w nim poza swoją sypialnie. Odprowadziło ją zdziwione spojrzenie
młodszej siostry. Jednak Daphnie nic nie powiedziała. Wróciła do odrabiania
lekcji z transmutacji. Starsza z sióstr Greengrass opuściła Pokój Wspólny Ślizgonów
w znakomitym humorze. Właśnie szła na spotkanie z pewnym Gryfonem. Oczywiście z
samego spotkania się nie cieszyła, nie... Cieszyły ją korzyści, jakie takie
spotkanie mogło przynieść. Rozmarzyła się. Właśnie razem z sławnym Harrym
Potterem trafili na pierwsze strony gazet. Nagłówek głosił: "Nowa wybranka
pana Pottera?" Bujając w obłokach wpadła na Theodora Notta.
– Uważaj jak
chodzisz – burknęła. Chłopak uśmiechnął się tak, jak to tylko Ślizgoni
potrafią.
– A dokąd to
się wybierasz? Już po kolacji...
– Pilnuj
swojego nosa, Nott – powiedziała, odrzucając włosy do tyłu.
– Tylko nie
bij... – mruknął chłopak z politowaniem i wyminął Astorię. Dziewczynę zdziwił
fakt, że Theodor odpuścił bez kłótni. Zastanowiło ją to.
– A ty co w
takim dobrym humorze? – krzyknęła za chłopakiem. Nott odwrócił się z uśmiechem
na ustach.
– Pilnuj
swojego nosa, As! – odkrzyknął i zniknął jej z oczu, Ślizgonka wzruszyła
ramionami i opuściła lochy. Trochę spóźniona, wkroczyła dumnie do Sali
Wejściowej. Gryfon już na nią czekał. Miał na sobie pełny strój do Quidditcha i
dodatkowo szkarłatno-czerwony sweter w wielkim złotym "G" na piersi.
Obrzucił dziewczynę krytycznym spojrzeniem.
– Zamierzasz
tak wyjść? – zapytał, spoglądając, to na nią, to na pochmurną pogodę za oknem.
– Tak, a co?
– zapytała, uśmiechając się przymilnie. Ron Weasley opadł z sił, na spokojnie
zaczął tłumaczyć:
– Po
pierwsze, to nie jest najodpowiedniejszy strój do gry w Quidditcha, po drugie,
będzie ci zimno. – Faktycznie panna Greengrass nie pomyślała o pogodzie. Miała
na sobie czarne, proste, dopasowane spodnie i sportową, szarą koszulkę, która
właściwie należała do Pansy. Założyła też obuwie sportowe.
– Nie mam
stroju do Quidditcha – warknęła do chłopaka. Ron starał się zachować spokój. Po
chwili zastanowienia niechętnie zdjął swój sweter, który miał mu zapewnić
ciepło. Podał go Ślizgonce.
– Ubierz – mruknął.
Astoria wytrzeszczyła na niego oczy.
– Co? Fuj...
Nie będzie pasował. – Zmarszczyła lekko swój mały nosek. – Czerwony mi nie
leży.
– To zacznie
– warknął Ron. – Ubieraj albo nici z lekcji. – Ślizgonka niechętnie ubrała
przez głowę czerwony sweter Rona. Kącik ust Gryfona uniósł się ku górze. Był
usatysfakcjonowany.
– Przyniosę
miotły ze schowka, ty idź na stadion i zaczekaj tam na mnie – polecił i oddalił
się bez słowa. Astoria zaniemówiła, pierwszy raz w jej osiemnastoletnim życiu,
facet, tak po prostu, ją zostawił.
Postanowiła bliżej się przyjrzeć temu Gryfonowi. Z głową uniesioną wysoko do
góry wyszła na dwór.
*
Siedziała
właśnie nad "Znaczeniem czarnomagicznych symboli", kiedy usłyszała
kroki. Ktoś wszedł do działu ksiąg zakazanych. Serce jej szybciej zabiło, nadal
miała nadzieje, że to właśnie on.
Wstała z krzesła i zamknęła księgę. Na jej stoliku stały trzy, wysokie stosy
książek do przejrzenia lub już
przejrzanych. Stanął na przeciwko Hermiony, ale w pewnej odległości. W
bibliotece było aż nienaturalnie cicho.
–
Przyszedłeś – powiedziała, nieco zdziwiona, ale usatysfakcjonowana.
– Tak,
przyszedłem się pożegnać. Wyjeżdżam – powiedział beznamiętnie. Dostrzegł zawód
w jej oczach, ale szybko go ukryła. Podniosła na niego wzrok:
– To może
się udać.
– Wątpię – skwitował,
w oczy rzuciła mu się sterta ksiąg. – Doceniam twoją pracę i w ogóle, ale... – Przerwała
mu, podchodząc bliżej. Pomiędzy regałami było ciemno, jedynym oświetleniem były
lampy przy stolikach.
– Wiem, że
się boisz, ale... – Wytrzeszczył na nią oczy.
– Co? – zapytał
ze śmiechem. – Ja się nie boję. – Dziewczyna była jednak całkiem poważna.
– A ja tak –
powiedziała dumnie, patrząc mu w oczy, cofnął się o krok.
– Słuchaj
Granger, ja wcale... – Znów mu przerwała:
– Wiesz,
strach to coś normalnego, poza tym, myślę, że wszystko się uda, czytałam trochę
o... – Teraz to on jej przerwał podirytowany:
– Nie chcę
twojej pomocy! Nie masz własnego życia? To twój problem, mnie zostaw w spokoju.
– Oniemiała, zmierzyła go zimnym spojrzeniem. Chciała tylko pomóc.
– Przestań
udawać takiego idiotę! Każdy kogoś potrzebuje, a ty nie jesteś wyjątkiem,
Malfoy!
– Skąd pomysł,
że potrzebuje ciebie? – zapytał kpiąco.
– Nie mówię
o sobie, baranie!
–
Poszerzyłaś słownictwo... Plus dla ciebie. – Uśmiechnął się i mrugnął do Gryfonki.
– Aaggrrrr!
– Hermiona miała już dość, jeszcze nie spotkała tak irytującej osoby. Przeszła
do kontrataku:
– Po prostu
się boisz, tyle! Tylko jesteś zbyt zadufany w sobie żeby się do tego przyznać! – Rozłożył bezradnie ręce.
– No co? I
nie wiesz co powiedzieć? O proszę, wielki pan Malfoy zaniemówił – kpiła w
najlepsze.
– Przestań –
powiedział cicho, ale dziewczyna już otwierała usta, żeby coś powiedzieć:
– Tylko
tyle? Bez "szlamo", "mugolaczko" i innych miłych określeń?
– Posłał jej spojrzenie bazyliszka, a potem spokojnie zaczął mówić. Hermiona
wolałaby gdyby krzyczał.
– To, że nie
masz własnego życia, nie oznacza, że musisz się mieszać w moje i nie tylko
moje. Niby czemu chcesz pomóc Longbottomowi? Daphnie? Potterowi? Wszystkim,
tylko nie sobie. To z tobą jest coś nie tak, mnie zostaw w spokoju. – Zacisnęła
ręce w pięści, trafił w samo sedno, chociaż Gryfonka, sama przed sobą, nie
chciała się do tego przyznać.
– Mam życie
uczuciowe, palancie! Mam przyjaciół, chłopaka i... – Przerwał jej, uśmiechając
się z politowaniem:
– Chyba nie
mówisz o Weasleyu?
– Tak, Ron
to mój chłopak – warknęła, podchodząc bliżej swojego byłego współlokatora.
– Mhm... Nawet
jak przyjaciele się nie zachowujecie.
– Nie muszę
się migdalić po kątach, żeby z kimś być! – wykrzyczała mu prosto w twarz.
– A czy ja
mówię o migdaleniu, Granger? Drobne gesty są dużo lepsze. – Uśmiechnął się i
uniósł pytająco brew.
– Odwal się
– mruknęła i spróbowała go wyminąć. Chwycił ją za nadgarstek i z łatwością
odwrócił twarzą do siebie.
– Puszczaj –
rzuciła, ale wszelkie próby wyswobodzenia ręki szły na marne. Była za słaba, a
Malfoy najwyraźniej świetnie się bawił.
– Drobne
gesty – powtórzył, jego oczy hipnotyzowały i Hermiona mimowolnie przestała się
wyrywać. Stała spokojnie, a chłopak przesunął rękę w dół i chwycił jej dłoń.
– Kiedy
ostatnio trzymaliście się za ręce? – zapytał niemal szeptem, a jego głos nie
był tak ostry, czy sarkastyczny, jak zawsze. Hermiona nie znała go od tej
strony, a wszystko co nowe ją fascynowało. Nie potrafiła wydusić słowa. Draco
właściwie nie był pewny co robi. Wolną ręką założył jej kosmyk włosów za ucho. Gdy ręką dotknął jej
policzka, wstrzymała oddech.
– Kiedy
ostatnio on to robił? – zapytał, patrząc jej w oczy, zabrał rękę. Hermiona
spuściła wzrok na swoje buty, wiedziała, że powinna uciekać jak najdalej, ale
nie potrafiła. Ślizgon trafił w samo sedno. Właśnie drobnych gestów brakowało
jej najbardziej. Zamknęła oczy, żeby uspokoić oddech, jednak ten jedynie
przyspieszył. Poczuła jak Malfoy chwyta jej drugą rękę.
– Spójrz na
mnie – powiedział cicho, a gdy nie podniosła wzroku, przytrzymał jej podbródek.
Obserwował jej reakcję, zdziwił go fakt, że nie uciekła. Uśmiechnął się nie bez
satysfakcji.
– A teraz...
– zaczął cicho, zbliżając swoją twarz do jej twarzy, Hermiona modliła się w
duchu, żeby przestał. Teraz nie była w stanie sama od siebie się odsunąć,
zaprotestować. Cholernie przystojny facet, właśnie próbuję cię całować, a twój
związek się nie układa, co robisz? Pamiętajmy, że Hermiona Granger była tylko człowiekiem.
Nie odsunęła się, stała jak zamurowana i obserwowała jego zbliżające się usta.
Draco nie dowierzał, że Granger, tak po prostu, pozwoli się pocałować. Zawsze
uważał Hermionę za coś nieosiągalnego... Nie żeby kiedyś myślał o niej "w
ten" sposób. Po prostu był ciekawy. Nie myślał o tym, że jest mugolaczką,
tak samo Hermiona nie myślała o nim w kategorii śmierciożercy. Przynajmniej nie
w tej chwili. Dziewczyna rozchyliła lekko wargi, czuła jego ciepły oddech na
policzku. Przymknęła lekko powieki i... i... i nagle usłyszeli głos:
– Aaa, panna
Granger, właśnie chciałem z tobą porozmawiać. – W jednej chwili czar prysł jak
mydlana bańka, Draco puścił jej ręce, a Hermiona odsunęła się szybko,
nieporadnie wpadając na regał z książkami.
– Profesor
Barkley... – Wykrztusiła w końcu, na policzkach zakwitły jej rumieńce. Właśnie
zdała sobie sprawę do czego prawie doszło. Malfoy uśmiechnął się, jak zwykle
pewny siebie:
– Trzymaj się, Granger – powiedział,
wychodząc. Całkowicie olał nauczyciela. W końcu od jutra i tak miał się tu nie
uczyć...
*
Rozpadało się na dobre, Harry Potter właśnie
wyjrzał przez okno. Znajdował się w Skrzydle Szpitalnym i czekał, aż Ślizgonka
się obudzi. Chciał wiedzieć co się stało. Jednak jak na złość Pansy nie dawała
znaku życia. Odszedł od okna i z powrotem zaciągnął zasłonę. W pomieszczeniu
zrobiło się ciemniej, ale nie całkowicie ciemno. Lampy przy łóżkach nadal się
świeciły. Podszedł do łóżka dziewczyny. Spała. Harry odgarnął jej włosy z
twarzy, sam nie wiedział czemu to robi. Czuł, że tak trzeba. Ze swojego
gabinetu wychyliła się pani Pomfrey.
– Na dziś
koniec odwiedzin... – Poinformowała spokojnie. Gryfon niechętnie wstał z
krzesła, przy łóżku chorej.
– Kiedy się
obudzi? – zapytał. Chciał z nią porozmawiać. Pani Pomfrey posłała mu bezradne
spojrzenie.
– Wkrótce –
powiedziała po chwili. – Czy mógłbyś jeszcze zasłonić tamtą zasłonę? – dodała,
zerkając na kotarę w końcu sali. Jedyną niezasłoniętą. Harry kiwnął głową i
przeszedł nieśpiesznie te parę metrów. Podszedł do okna, a to co zobaczył
przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Okno wychodziło na stadion Quidditcha.
Odwrócił się zaszokowany. Obserwowała go para zielonych oczu.
– Dementora
tam zobaczyłeś, czy co? – Był to zachrypnięty, ale nadaj zgryźliwi, głos Pansy
Parkinson.
Aaaaaaa! Genialne! Astoria chce się przyjrzeć Ronowi?! Jak oni będą razem to Dom Salazara rzeczywiście zwariował. xD Ciekawe jak dalej potoczy się sprawa Zabiniego i Ginny, Malfoy'a i Hermiony. Te akcja w bibliotece.. :D A i co ten profesor od niej chce, zaczynam się bać ich prywatnych lekcji. A i wątek Harry'ego i Pansy! Super, że się obudziła, czekam ja wymianę! Wyszło świetnie, weny! :D
OdpowiedzUsuńCzatowałam na ten rozdział cały dzień ^^ Bardzo mi się podobał. Pansy się obudziła - hurra :-D Ten Barkley (nie mogę mówić jego imienia, nie mogę mówić jego imienia....) zawsze napatoczy się w niewłaściwym momencie.... A już prawie, już było tak blisko, już Hermiona poczułaby ten cudowny smak ust Dracona... awww *.* A tu dupa. Witamy profesora Barkley'a :-D Niech Draco nie wyjeżdża, no błagam.....
OdpowiedzUsuńA teraz krótko i na temat: Dom Salazara ZWARIOWAŁ..... Astroia i Ron? Oooo tak... idź w tym kierunku, idź hahhaha :-D
PS. Przepraszam, że bez ładu i składu, ale zgonię to na chorobę, a co. Chociaż jeden plus xD
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
Robin, Robin :D
UsuńNo nie! Dlaczego? :'-( Aaa, Boże jak ja kocham to imię <3
UsuńŚwietny rozdział :P Tylko mam nadzieje,że rozwiniesz wątek Blaise-Ginny ,może jakąś miniaturką :)
OdpowiedzUsuńJEST ! Ide czytać !
OdpowiedzUsuńM.S
Jak zawsze udany wpis :D
OdpowiedzUsuńGenialne.!!! i ta akcja w bibliotece,kto by się tego spodziewał... napewno nie Jednorożec13 :D Ps.: Hajsy sie zgadzają ,ja licze na Blaise-Ginny *-*
OdpowiedzUsuńTak.!!! Tak.!!! Tak.!!! Blaise i Ginny .!!! - Bedzie genialna miniaturka :P
OdpowiedzUsuńChętnie przeczyta miniaturkę Blaise i Ginny :) Czekam nie cierpliwie
OdpowiedzUsuńNa tego Nauczyciela najlepiej urok żaby rzucić...no jak mozna w takim momencie..pokładałam takie nadzieje,a tu nic ;(
OdpowiedzUsuńAli$ha....SKARBIE...*-*...zadzwoń..543-794-333.. czekam :P
OdpowiedzUsuńPączuś... xD
UsuńCo od pączków od razu.?!*@$#*@*@?!?
UsuńTo jest 2 najlepszy rozdział eveeer! Tylko krótki :C Kiedy następny????
OdpowiedzUsuńM.S
Postaram się na 30 kwietnia ze względu na ważną dla mnie rocznicę... Jednak nic nie obiecuję ;)
Usuń_Pani M.
Mam tylko nadzieję że Draco zostanie
OdpowiedzUsuńKujonek XD
Ojejusiu!!! Cudo cudo cudo *.* Draco i Hermiona! Cud miód malina! Grrr, ten Barkley -.- wszystko popsuł :'( czekam na następny!!!! Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńOlix
Hej!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. :)
Mam nadzieję, że Draco jednak nie wyjedzie. Dziwi mnie fakt, że Potter trzyma się z Pansy, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Cóż, scena w bibliotece świetna. Malfoy trafił w samo sedno, ciekawe, jakby się potoczyła sytuacja, gdyby nie Barkley...
Czekam na następną część.
Pozdrawiam
http://za-czasow-huncwotow.blogspot.com
Świetnie! Ale Draco nie może wyjechać! Nie rób mi tego! Miej litość!
OdpowiedzUsuńArystokratka i Zdrajca krwi-Astoria i Ron, arystokrata i "niepożądany nr1"-Pansy i Harry, arystokrata i Zdrajczyni krwi- Blaise i Ginny i oczywiście arystokrata i mugolaczka- Draco i Hermiona <3 <3 Merlinie, nie tylko dom Salazara zwariował... ^^
Czekam na więcej, pozdrawiam i oczywiście WENY :*
Panna Meg
Jeszcze nigdy,tak nie czekalam na nastepny chyba umre do tego czasu,omg najlepsze!!! 😍
OdpowiedzUsuńLitosci, nie rob mi tego on nie moze wyjechac nie przezyje, glupi profesorek a tyle brakowalo, nie da sie jakos przyspieszyc dodania? Proszee <33 najlepszs dramione ever, masz talent ale jesli ma juz byc 30kwiatnia to prosze zeby byl; ( bardzo
OdpowiedzUsuńObawiam się, że niestety rozdział pojawi się najwcześniej 1 maja. Gdybym miała czas notki pojawiałybu się co dwa dni, ale niestety go nie mam. Już niedługo wakacje i obiecuję wynagrodzić wam to czekanie ;)
Usuń-Pani M.
AAAAAAAAAAAAAAAAA
OdpowiedzUsuńtyle od pocałunku �� !!!!
W końcu się coś zaczyna dziać między Hermioną i Draco, jednak w tym opowiadaniu najbardziej interesuje mnie Hansy <3 I czekam aż zacznie się coś poważniejszego między nimi :D
OdpowiedzUsuńHarry i Pansy - obiecuję coś super jak wyjadą do Beauxbaton ;)
UsuńDzięki za komentarze pod rozdziałami
-Pani M.
Jejaa :D jakie to genialne :* kto by się spodziewał takiego zachowania ze strony Rona no i że As przyjmie jego sweter i założy gooo! wow :D to na pewno nie ja. No i w dodatku Harry martwi się o Pansy! <3 końcówka najlepsza :P ;*
OdpowiedzUsuńI oczywiście Draco z Hermioną.. to w bibliotece przewyższyło moje najśmielsze oczekiwania <3 byli tak blisko.. te gesty <3 ale kocham cię za to, że sie nie pocałowali :D
już się nie mogę doczekać co tam dalej wymyślisz.. jak to się potoczy... ! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! :D pozdrawiam! :*
CHOLERA JASNA!
OdpowiedzUsuńCZEMU W TAKIM MOMENCIE?
AGRRRRRR
DLACZEGO?!
CZEKAM NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ :<
MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ NIE ZAWIODĘ *chlip* *chlip*
Draco nie może wyjechać! ;o Wierzę, że zrobisz jakieś magiczne coś, że zostanie! :D Ta scena jego i Hermiony! *o* A Harry martwi się o Pansy! <3 Czyżby Harry zobaczył Rona i Astorię na miotłach? :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;*
Wow, jaka złośliwa reakcja Pansy :D <3 Ciut nie Draco :D Uwielbiam te opowiadanie <3 Życzę Ci niekończącej się weny! Czekam na dalszy ciąg <3
OdpowiedzUsuńChce więcej! daj kolejny rozdział <3 piszesz świetnie
OdpowiedzUsuńTwoja nowa fanka ^^
Zawsze miło wiedzieć, że pojawił się ktoś nowy :) Dziękuję za komentarz ;)
Usuń-Pani M.
Kiedy następny rozdział ??? :*
OdpowiedzUsuńDzisiaj, jutro ;)
UsuńGrrrr.... @¥€@!^$#@! Barkley!
OdpowiedzUsuńNo i jak zwykle Barkley musiał wszystko spiepszyć.
OdpowiedzUsuńSama Wiesz Kto <3
Ja nie wiem jak ja kiedyś znajdę męża. Wszystkich będę porównywać do Draco i w końcu zostanę starą panną. On jest niesamowity. /Wiki
OdpowiedzUsuńŚwietne, ale yyh wkurzył mnie ten cały Barkley, zepsuł wszystko idiota
OdpowiedzUsuń