Rozdział 37
ROZDZIAŁ 37! SPECJALNIE DLA WAS CZTERY DNI WCZEŚNIEJ. Mam
nadzieje, że docenicie gest ;) Następny
pojawi się już w niedziele. Mam nadzieje, że rozdział spodoba się szczególnie
osobom, które czekają na "cokolwiek" pomiędzy Draco i Hermioną.
Powoli możemy odnaleźć dramione w tym opowiadaniu. Więcej nie zdradzę,
zapraszam!
~Pani M.
Rozdział 37
– Mogę ci pomóc.
Draco Malfoy
jakoś dotrwał do końca lekcji profesora Bar
kleya. Pierwszy opuścił klasę, w
jego mniemaniu te zajęcia były zwykłą stratą czasu. Odniósł torbę z książkami
do dormitorium, a potem udał się prosto do gabinetu dyrektorki. Jako Prefekt Naczelny
znał hasło i bez większych problemów dostał się na wieże, gdzie mieściło się
lokum dyrektora szkoły. Zapukał.
– Proszę. – Usłyszał
po chwili surowy głos nauczycielki transmutacji. Wszedł do środka, gabinet był
okrągły, raczej uporządkowany, nauczycielka pozbyła się większość gratów, które
zostawił po sobie Dumbledore. McGonagall siedziała za biurkiem, jak zwykle,
zawalonym papierami. Podniosła na niego wzrok znad okularów.
– Tak, panie
Malfoy? Czy jest jakiś problem?
– Chciałbym
zrezygnować z dalszej nauki. Przyszedłem po wypis ze szkoły. – Zapanowała cisza. McGonagall wstrzymała oddech
i odłożyła długopis na biurko. Zdjęła okulary i popatrzyła prosto w twarz
młodzieńca.
– A czy
można wiedzieć dlaczego?
– Nie, nie
można – warknął dość niegrzecznie. W normalnych okolicznościach McGonagall już
odjęłaby punkty Slytherionowi, jednak w zaistniałej sytuacji...
– Jeśli
chodzi o konflikt z panną Granger, możecie dostać osobne dormitoria.
– Nie chodzi
o nią – powiedział oschle. – Dostanę ten wypis?
– Niestety
nie mogę się na to zgodzić bez konkretnej przyczyny. – Dyrektorka pozostała
nieugięta, zależało jej na wszystkich uczniach. Nawet tych "trudnych",
jak Malfoy. Ślizgon zaczął się irytować.
Przyszedł tu w konkretnym celu, nie chciał nikogo narażać, a teraz McGonagall
próbuje mu wmówić, że musi zostać.
– Chce pani
dowodu? Proszę bardzo! – Podciągnął lewy rękaw koszuli, pokazując nauczycielce
mroczny znak. Wstrzymał oddech, ludzie różnie reagują na ten symbol, potem, nie
spuszczając wzroku z dyrektorki, zaczął mówić:
– To
wystarczający powód, aby mnie zamknąć w Azkabanie, a tym bardziej usunąć ze
szkoły! – wykrzyczał w bezsilności ostatnie słowa. Bał się tego, że znów nad
sobą nie panuje.
– Nie sądzę
– powiedziała spokojnie Minerwa, z powrotem zakładając okulary. Wskazała na
krzesło na przeciwko biurka, sugerując, że chłopak powinien usiąść.
– Postoje –
warknął, opuszczając rękaw białej koszuli.
– Myślisz,
że nie mam pojęcia, którzy z moich uczniów byli Śmierciożercami? Naprawdę posądzasz
mnie o taką ignorancję? – sucho zapytała chłopaka. To zbiło Malfoya z tropu,
ale tylko odrobinę.
– Chcę tylko
wypis – powiedział, wzruszając ramionami.
– A ja chcę,
tylko, wiedzieć co skłoniło cię do tak drastycznego posunięcia. – Draco opadł na krzesło. Zamierzał wyznać
wszystko. Nie miał już nic do stracenia, prawda?
*
Ginny podczas
lekcji jakoś doszła do siebie, chociaż nie zdradziła Hermionie powodu swojego
płaczu. Niechętnie powlekła się za starszą Gryfonką na czwarte piętro, nie
chciała wpaść na Malfoya. Mijały po drodze mniejsze lub większe grupki uczniów,
jednak zdecydowana większość hogwardzkiej młodzieży korzystała z ładnej pogody
przebywając na dworze. Ginny wahała się czy opowiedzieć o wszystkim Hermionie,
z jednej strony chciała się komuś zwierzyć, z drugiej Malfoyowi wyraźnie zależało,
aby nikomu nie mówiła. Od kiedy się
przejmuje Malfoyem? Pomyślała, nie zauważając ściany i pewnie gdyby nie
Hermiona, rudowłosa Gryfonka zaliczyłaby bliskie spotkanie z murem.
– Jesteś
dzisiaj taka nieobecna...
– To przez
Malfoya – pożaliła się w końcu. Brązowooka Gryfonka zatrzymała się w pół kroku
i odwróciła w stronę młodszej koleżanki.
– Co ten
palant znowu zrobił? – zapytała, siląc się na spokój.
– Nic. – Skłamała
Ginny.
– Właśnie
widzę, teraz już nie masz wyjścia, musisz mi wszystko opowiedzieć, a już ja się
z nim policzę...
– Herm, daj
spokój, to nie do końca była jego wina…
– Bronisz
go? – Zdziwiła się starsza Gryfonka, wchodząc po schodach.
– Nie,
znaczy tak, znaczy trochę, bo on tylko wspomniał o... – Ginevra się zawahała, a
Hermiona odwróciła głowę, aby spojrzeć w oczy przyjaciółce. Wiedziała kiedy
Ginny kłamie.
– Wspomniał
o Fredzie? – zapytała cicho starsza z dziewczyn. Ta druga tylko pokiwała głową,
a panie Granger zrobiło się przykro, również brakowało jej Freda, ale
wiedziała, że rodzina Weasleyów bardzo przeżywa tę tragedię. Cofnęła się dwa
stopnie i objęła przyjaciółkę ramieniem.
– Wszystko
będzie dobrze – powiedziała pocieszająco i
uśmiechnęła się słabo. Czasami sama w to nie wierzyła. Bez słowa dotarły
do portretu pilnującego przejścia. Hermiona wypowiedziała hasło, a portret
odskoczył, ukazując wejście do dormitorium Prefektów Naczelnych. Salon był
pusty.
– Najwidoczniej
Malfoy nie raczył pofatygować się na górę – stwierdziła z przekąsem Hermiona.
Ginny nic nie odpowiedziała, cieszyła się z takiego obrotu spraw.
– Odkąd
Zabini się wyprowadził w końcu da się tu mieszkać – skwitowała po chwili,
chociaż obie myślały o tym, że w dormitorium jest za cicho. Stanowczo za cicho.
– Może
jeszcze wróci – podsunęła Hermiona z nieskrywana nadzieją, lubiła towarzystwo
ciemnowłosego Ślizgona.
– Oby nie –
powiedziała na głos Ginny, chociaż w głębi duszy również chciała żeby Blaise
wrócił. Lubiła go. Zniknęły za drzwiami sypialni. Hermiona odłożyła torbę na
krzesło, natomiast torba Ginny przefrunęła przez cały pokój, aby uderzyć w ścianę
niedaleko biurka. Niebieskooka Gryfonka rzuciła się na swoje łóżko i westchnęła,
przymykając oczy. Hermiona z kolei usiadła na swoim i obserwowała przyjaciółkę.
Zastanawiała się jak skłonić ją do jakichkolwiek zwierzeń, w końcu postanowiła
po prostu zapytać:
–Gin? –
Odpowiedziało jej mruknięcie – Właściwie czego Malfoy od ciebie chciał? –
Weasley usiadła na łóżku i dokładnie przyjrzała się przyjaciółce, a potem
spuściła wzrok na podłogę.
–Nie
powinnam o tym mówić.
– Zastraszył
cię? – poważnie zapytała Hermiona, Ginny podniosła spojrzenie niebieskich oczu
na współlokatorkę, uśmiechnęła się.
– Nie,
dlaczego zawsze wychodzisz z założenia, że Malfoy coś komuś zrobił?
– Bo go
znam... – mruknęła starsza Gryfonka, nadal zachowując powagę. Piegowata
siódmoklasistka wywróciła oczami.
–Okej, bo właściwie
to zaczęło się od ciebie...
– Ode mnie?
– Przerwała Hermiona, marszcząc brwi. Ginevra pokiwała głową, a potem
opowiedziała o wydarzeniach z zeszłej nocy, gdy doszła do dziwnego zachowania
Malfoya, panna Granger coraz bardziej marszczyła brwi, w pewnym momencie można
było dostrzec w oczach Gryfonki błysk, zwiastujący rozwiązanie zagadki.
– Na
Merlina... – wyszeptała Hermiona, zrywając się z łóżka.
– Co się
stało? – zapytała Ginny nieufnie, nie podobało jej się, że wszyscy znów wiedzą
coś, o czym ona nie ma pojęcia.
– Muszę
zawiadomić McGonagall! Ginny nawet nie wiesz jak dobrze się stało, że mi to
opowiedziałaś!
– Ale co?
Ja... Ja nie rozumiem... – Rudowłosa dziewczyna powoli wstała z łóżka, Hermiona
pochwyciła różdżkę i już miała wyjść gdy zatrzymał ją głos Ginny.
– HERMIONO
GRANGER, NATYCHMIAST MASZ MI WYTŁUMACZYĆ CO TU SIĘ DZIEJE!
– Nie mogę
teraz, Ginny, znajdź Blaise’a i przyprowadź go tu, powiedz mu to co mnie.
– Chyba
zwariowałaś, sądząc, że będę się uganiać za jakimś... – Hermiona znów jej
przerwała:
– Teraz
wasze kłótnie nie są ważne! Po prostu go znajdź, Pansy też przyprowadź, wrócę,
jak tylko zobaczę się z McGonagall.
– Od kiedy w
sytuacjach kryzysowych każesz mi wzywać Ślizgonów, a nie Harry'ego i Rona? – zapytała
trochę zła Ginny. Hermiona posłała jej błagające spojrzenie i już jej nie było.
Ginny westchnęła i zabrała różdżkę. Szykowała się na wycieczkę do lochów.
*
Hermiona
pędziła korytarzem w stronę gabinetu dyrektorki. Potrąciła po drodze jakiegoś Krukona
z książką w ręce, ale zdążyła jedynie krzyknąć "przepraszam" i
zniknąć za kolejnym zakrętem. Oddech jej przyspieszył po przebiegnięciu z
północnej części Hogwartu do południowej. Zbliżała się do gabinetu, gdy ktoś ją
zatrzymał. Dosłownie wpadła na nauczyciela.
–
Przepraszam pana bardzo – powiedziała, odgarniając włosy z twarzy. Robin
Barkley, jak zwykle z czarującym uśmieszkiem na ustach, zagradzał drogę
dziewczynie.
–Nic się nie
stało, panno Granger, chciałbym porozmawiać... – Gryfonka wpadła mu w słowo:
– Przepraszam
jeszcze raz, ale bardzo się śpieszę, czy moglibyśmy to omówić później?
– Oczywiście
– odparł nauczyciel i przesunął się tak, żeby Hermiona mogła przejść.
– Dziękuje
bardzo, jeszcze raz przepraszam i do zobaczenia – powiedziała w biegu. Znów
znikła za zakrętem. Na ustach nauczyciela zakwitł uśmiech tryumfu. Odszedł
nieśpiesznie w stronę swojego gabinetu, za ten czas Gryfonka zdążyła wpaść jak
burza do gabinetu dyrektorki.
– O co
chodzi, panno Granger? – zapytała spokojnie McGonagall. Teraz dopiero Hermiona
ogarnęła wzrokiem całą scenę. Przed biurkiem dyrektorki siedział nie kto inny
jak Draco Malfoy. Dziewczyna przełknęła ślinę, zrobiło jej się gorąco. Nie
miało to nic wspólnego z temperaturą. Przestąpiła nerwowo z nogi na nogę.
McGonagall patrzyła na nią wyczekująco.
– Bo... Ja...
Znaczy... – Nie potrafiła się wysłowić.
– O co
chodzi? – znów zapytała nauczycielka, marszcząc brwi.
–
Właściwie... – Zaczęła już spokojnie dziewczyna, wiedziała, że tę bitwę
przegrała. – Właściwie to nic ważnego, ja tylko, znaczy... Przyjdę później –wykrztusiła
w końcu. Dyrektorka przyjęła informację ze zdziwieniem, zazwyczaj jeśli ktoś
wpadał do jej gabinetu, sprawa dotyczyła życia i śmierci.
– Jeśli to
wszystko panno Granger...
– Tak, tak.
Ja przyjdę później – pospiesznie powiedziała Gryfonka i opuściła gabinet. Gdy
zamknęły się za nią drzwi, westchnęła głośno. Zeszła po schodach, prowadzących
do gabinetu dyrektora i zastanowiła się co dalej. Malfoy już siedzi u McGonagall więc możliwe, że dyrektorka wszystko wie.
Myślała gorączkowo. Jednak przeczucie mówiło jej, że nikt nie ma pojęcia o
zagrożeniu, nikt z wyjątkiem jej i Malfoya. Przypuszczała, że Zabini może coś
wiedzieć. W geście bezsilności udała się do jedynego miejsca, w którym mogła
pomyśleć, dowiedzieć się czegoś więcej. Nogi same zaprowadziły ją do
biblioteki.
*
Malfoy
opuścił gabinet dyrektora z wypisem w ręce. Uświadomił sobie, że wcale nie chce
wracać do domu, polubił Hogwart, mimo że spędził tu niecały miesiąc. Jeszcze
nigdy szkoła nie wydawała mu się tak znośna jak teraz. Czuł się niemal jak w
domu. McGonagall już zawiadomiła Narcyzę Malfoy o powrocie syna. Draco
wiedział, że ją zawiódł, to dla niej miał ukończyć szkołę.
– Kurwa... –
zaklął pod nosem. Korytarze były puste. Żadnej żywej duszy, nawet duchy gdzieś
wyparowały. To wszystko jeszcze bardziej dobiło Ślizgona. Jedyne czego teraz
chciał to zobaczyć przyjaciół. Dziwne, że uświadomił sobie to dopiero teraz.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że Pansy i Blaise to na prawdę jego
przyjaciele. Westchnął cicho i wypowiedział hasło, portret bez słowa go
przepuścił. W salonie siedzieli Pansy i Zabini. Towarzyszyła im młoda
Wesleyówna. Pansy od razu wstała i podbiegła do chłopaka. Przytuliła go. O
dziwo Malfoy jej nie odtrącił, co zdziwiło i Pansy, i Blaise’a. Nie wspominając
o Draconie, który nie wiedział co się z nim dzieje. Puściła go. Oboje podeszli
do kanapy.
– Będzie
dobrze – powiedział Zabini, usiłował się uśmiechnąć.
– Ja nic na
razie nie powiem dopóki ktoś mi nie wyjaśni o co właściwie chodzi – oznajmiła
Ginny, krzyżując ręce na piersiach. Draco uśmiechnął się, widząc to wszystko.
– Wybacz
Wesley, ale to sprawy dla wtajemniczonych – zażartował. Wtedy portret odskoczył
i ktoś wszedł do salonu. Draco usłyszał kroki i szczęk przesuwanego portretu.
– Masz na
myśli byłych Śmierciożerców? – warknęła Hermiona Granger, stając w salonie.
Malfoy odwrócił się w jej stronę. Była wściekła i być może się bała, spojrzała
na niego z pogardą.
– Coś
sugerujesz? – zapytał spokojnie Blaise, wstając z fotela, stojącego przy
zgaszonym, teraz, kominku.
– Już dobrze
wiecie o co mi chodzi – powiedziała Hermiona, rzucając oskarżycielskie
spojrzenie Pansy. Draco błyskawicznie odwrócił się do Ginny Weasley, która
nadal nic z tego nie rozumiała i powoli zaczynało ją to irytować.
–
Powiedziałaś jej. – Bardziej stwierdził niż zapytał. Ginny usiłowała coś
powiedzieć, ale Blaise nie dał jej dojść do głosu:
– Spokojnie
Draco – powiedział cicho. Oczy blondyna niemal płonęły. Pansy cofnęła się o
krok i przestraszona spojrzała na Zabiniego. Malfoy wpatrywał się, tym
strasznym wzrokiem, w młodą pannę Weasley. Blaise podszedł do rudowłosej Gryfonki
i po cichu powiedział:
– Musisz
stąd wyjść, szybko. – Posłała mu lekceważące spojrzenie i nie ruszyła się ani o
krok.
– Draco,
spokojnie... – powtórzył, już nie tak pewnie, ciemnowłosy Ślizgon.
– JA JESTEM
SPOKOJNY!!! – wydarł się Malfoy, w tym momencie szyby pofrunęły z okien.
Odłamki szkła były wszędzie, jeden ugodził Pansy i rozciął jej policzek.
Zaczęła krwawić, kolejna plama krwi pojawiła się w okolicy klatki piersiowej.
Drugi odłamek, właśnie tam, ugodził dziewczynę. Kawałki szkła walały się po
podłodze, na szczęście oprócz Pansy nikt nie oberwał.
– Pansy,
trzeba cię zabrać do skrzydła szpitalnego. – Trzeźwo zauważyła Hermiona, Ślizgonka
posłała jej pytające spojrzenie.
– Nic mi nie
jest – powiedziała, ścierając krew z policzka. Nikt nie zwracał uwagi na
Malfoya, który klęczał na podłodze, zaciskał pięści tak mocno, że knykcie mu
pobielały.
– Musisz to
zdezynfekować, czytałam, że jeśli cząstka jego mocy. – Spojrzała kątem oka na
Draco. – Dostanie się pod skórę też możesz mieć te ataki. – Blaise z
przerażeniem spojrzał na Hermionę, jakby chciał się upewnić, że mówi prawdę.
– Weź ją do
skrzydła szpitalnego – niemal błagalnie powiedziała Hermiona w stronę
Zabiniego. Ten wahał się tylko chwilę. Pociągnął opierającą się Ginny za sobą.
– Ja nie
chce. – Wyrywała się Ginevra.
– Ginny, idź
z nimi.
– Nie
zostawię cię z nim. – Spojrzała z odrazą na Malfoya.
– Nic mi nie
będzie, a on trochę dziwnie reaguje na twoje towarzystwo. – Jak zwykle,
Hermiona trafnie oceniła sytuację. Ginny niechętnie opuściła dormitorium z
Pansy i Zabinim. Zostali sami, Hermiona i Dracon zostali sami. Gryfonka
ostrożnie podeszła do arystokraty i położyła mu dłoń na ramieniu.
– M...
Draco? – Po raz pierwszy zwróciła się do niego po imieniu. Chłopak się nie
odezwał, odtrącił jej rękę i podniósł się z ziemi. Wyglądał jakby właśnie
ukończył maraton.
– Zostaw
mnie – warknął i odwrócił się plecami do Hermiony, szedł w stronę swojej
sypialni. Wiedział, że musi opuścić Hogwart, natychmiast.
– Mogę ci
pomóc. – Odwrócił się gwałtownie w stronę dziewczyny, w jego stalowych oczach
czaił się strach.
– Nikt nie
może, jak się w ogóle domyśliłaś? – zapytał.
– Poszłam do
biblioteki...
– Nie ma
książki o tym – warknął Draco. – Nie
kłam! – Gryfonka westchnęła.
– Powiem ci,
jeśli ty też będziesz ze mną szczery. – Niemal się uśmiechnął.
– Zawsze
musisz się targować? – Z niedowierzaniem pokręcił głową. Opadł na fotel i
spojrzał na dziewczynę wyczekująco. W końcu i ona usiadła.
– No więc? –
zapytał.
– Kiedy szukałam
czegoś o horkruksach – zaczęła dziewczyna, nie patrząc na niego, myślała, że
zaraz panie pytanie w stylu "co to takiego?", jednak to nie
nastąpiło. Zdziwiona podniosła na niego wzrok.
– No co? – zapytał,
widząc jej spojrzenie.
– Skąd wiesz
co to są... – Uśmiechnął się, przewracając oczami. Blade usta rozciągnięte w
uśmiechu wyglądały upiornie.
– Proszę cię
Granger, za kogo ty mnie masz? Myślisz, że służyłbym mu, nie znając źródła jego
potęgi? – Nie odpowiedziała, była zaskoczona. Zawsze myślała, że Śmierciożercy
są jak pionki, bez własnej woli, bez uczuć...
Cicho mówiła dalej, przez okna pozbawione szyb do pokoju wlatywało coraz
więcej zimnego powietrza. Nikt w tym całym zamieszaniu nie wpadł na pomysł, aby
posprzątać. Zaczęło robić się zimno.
– Kiedy
szukałam czegoś o horkruksach, trafiłam na książkę o mocy symboli, znaków.
Przeczytałam ją, licząc, że znajdę jakieś wskazówki dotyczące horkruksów. Umiem
rozpoznać atak na umysł...
– To
niemożliwe, on nie żyje – warknął Draco.
– Nie
musi... – powiedziała złowróżbnie, cały czas obserwując chłopaka.
– Mów z
sensem Granger, znak był, powtarzam był, jakąś więzią pomiędzy umysłami jego...
– Przerwała mu:
– Dlaczego
nie mówisz mu po imieniu? – Wzruszył ramionami.
– Przyzwyczajenie,
to była więź umysłowa pomiędzy Czarnym Panem, a Śmierciożercami, ale podkreślam
"była", na litość Merlina, on nie żyje Granger, słyszysz! NIE ŻYJE! –
Draco znów czuł, że traci kontrole. Starał się z tym walczyć. Hermiona
poderwała się z kanapy, widziała co się dzieje. Podeszła do fotela, na którym
siedział Ślizgon.
– Odejdź – warknął,
znów zaciskał pięści z całych sił, zamknął oczy.
– Wyrzuć
wszystko z głowy... – powiedziała spokojnie, kucając obok Malfoya.
– Idź stąd –
wykrztusił. Wtedy uświadomił sobie, że właśnie martwił się o los szlamy. To
pogorszyło sytuację.
– Spokojnie,
po prostu oddychaj – mówiła, nadal trwając przy nim. Odważyła się nawet położyć
mu rękę na ramieniu. Nie strącił jej, ale widać było, że zaraz nie wytrzyma, że
stanie się coś złego. Gryfonka myślała gorączkowo o tym, co zdążyła przeczytać.
Z całej siły wbiła mu paznokcie w ramię. Syknął z bólu.
– Skup się
na bólu, myśl tylko o tym – niemal wykrzyknęła. Draco zaczął odzyskiwać
kontrolę, czuł, że to pomaga. Oczy miał zamknięte, aby skupić się na bólu.
Jednak był za słaby.
– Uderz mnie
– warknął. Hermiona zmarszczyła brwi, nie chciała się do tego posuwać. Otworzył
oczy i spojrzał w jej brązowe tęczówki.
– No już,
Granger!
Gryfonka
zadała cios. Jej drobna pięść dosięgła celu. Głowa blondyna odskoczyła do tyłu,
na policzku został czerwony ślad. Nie chciała uderzyć za mocno. Malfoy otworzył
oczy i od razu chwycił się za bolący policzek. Hermiona wstała i odgarnęła
włosy z twarzy.
– Nigdy nie
sądziłem, że podziękuje ci za cios w szczękę... – mruknął.
–
Podziękujesz? – zapytała ze zdziwieniem.
– Dziękuje,
Granger – powiedział, wstając z fotela. Miał dość atrakcji jak na jeden dzień.
*
Ginny wlekła
się za Zabinim i Pansy. Nadal była zła, że nikt nie chce jej niczego wyjaśnić.
Wyzywała Ślizgonów pod nosem.
– Pansy,
wszystko okej? – zapytał niepewnie Blaise. Ciemnowłosa Ślizgonka widocznie
pobladła i ciężko oddychała przez usta.
– Mhm... – mruknęła,
nie miała siły nawet skleić liter w słowo. Głowa zaczęła ją boleć. Nagle
zachwiała się, tracąc zupełnie równowagę. Oparła się o ścianę i osunęła się.
Usłyszała jeszcze pisk Ginny i przekleństwo Zabiniego zanim kompletnie
odpłynęła. Doszła do siebie już chwilę potem, o ile "dojściem do
siebie" można nazwać ocknięcie się. Otworzyła oczy i uświadomiła sobie, że
Blaise ją niesie. Czuła się zażenowana. Spojrzała niepewnie na Ginny, idącą za
nimi.
– Już blisko
– mruknął Ślizgon. Pansy skinęła głową i już miała z powrotem zamknąć oczy, gdy
dostrzegła jakiś kształt, idący wyraźnie w ich stronę. Obraz rozmazywał się jej
przed oczami.
– Co się
stało? – od razu poznała ten głos. No bo któż
by inny...Pomyślała z ironią.
– Ginny, co
jest? – zapytał znowu ten sam głos. Odpowiedzi Gryfonki już nie słyszała. Znów
odpłynęła.
A to się porobiło. Panna Granger jak zwykle wszystko wie.
OdpowiedzUsuńCzekam na next!
PaKi
No i dotarłam do 37! :D OMG! Ten wątek Dracona jest genialny :* wyczuwa się w tym wiele sprzeczności ale i coś takiego eee tajemniczego....że tak jakby są puzzle, ale brakuje jednego elementu układanki, czyli odpowiedzi na pytanie: Kim on jest, że ma takie moce, czyżby nosi w sobie cząstkę Tego - którego - imienia - nie - wolno - wymawiać? CUDO! Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału! :* pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCUDO CUDO CUDO , dzięki merlinie za ten rozdział i naprawdę doceniam gest z wcześniejszym rozdziałem :D Arrr kurcze niech coś będzie więcej pomiędzy nimi a jak skorzysta z wypisu to zabije avadą xD Odliczam sekundy do niedzieli. I jeszcze ten wątek z Harrym , niech ona się tylko nie zarazi ... Arrrrr Uzależniłam się od tego bloga.
OdpowiedzUsuńM.S
Rozdział będzie w tą niedziele czy w następną? (proszę proszę proszę niech będzie w tą ) Zrozumiem jeśli nie będzie , i tak doceeeeniam że dałaś wcześniej ale tak się chciałam spytać teoretycznie :)
UsuńM.S
Będzie w te niedzielę względnie w poniedziałek :)
Usuń_Pani M.
JEJ! To chyba najlepszy prezent jaki magłabys nam dać :D Życzę weny i do zobaczenie w poniedziałek :D
UsuńM.S
Wow! :o Jaki zwrot akcji! Uwielbiam ten rozdział! Wszystko jest idealne, a to na końcu, no to racja, któż by inny. Bardzo ciekawi mnie sprawa Malfoy'a i ta wymiana uczniowska, czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy! :)
OdpowiedzUsuńJa nie wiem co powiedzieć. Chce mi się płakać, biedny Draco.... :-( Biedna Pansy... (Założę się, że tam na końcu to był Harry xD) Mam nadzieje, że Hermiona mu pomoże. Ten rozdział jest zdecydowanie moim ulubionym <3 (przynajmniej jak na razie :-D ) Wreszcie coś zaczyna się dziać między nimi, ahh. Ja po prostu kocham to opowiadanie ^^ Serio... nie wiem co napisać. Nie mogę się skupić xD Genialny, boski, fenomenalny, najlepszy rozdział <3
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za tak miły komentarz :)
UsuńCuuuuudoooooo!!!!! Czekam na więcej dramione :3
OdpowiedzUsuńOlix
A! Mam jeszcze pytanko ;) kiedy Hermiona zacznie te dodatkowe lekcje z prof Barkleyem? (O ile w ogóle zacznie) XD
UsuńOlix
Te lekcje są w niedzielę, a w opowiadaniu mamy dopiero poniedziałek, jeszcze trochę ;)
UsuńAha, dzięki za odpowiedź ;) pytałam bo jestem strasznie ciekawa, jak to będzie wyglądało, a nie ukrywam że bardzo spodobał mi się ten wątek (oczywiście inne tez kocham ;) ) :D
OdpowiedzUsuńOlix
O rany... ale się porobiło! Szkoda mi Draco, ale jakie to kochane jak Hermiona mu pomogła! <3 I ten cios w twarz... xD Biedna Ginny wiecznie zdezorientowana! :D No i co z Pansy?! ;o Zgaduję, że ten kształt który zobaczyła Pansy to Harry? ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i czekam na następny rozdział! ;*
Tak! Kształt to Harry Potter!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że komentuję DOPIERO tego posta, ale nie miałam czasu. Więcej się to nie powtórzy, bd czytać i komentować na bieżąco <3 ZERO CZYTANIA W UKRYCIU xd Sorry, za to<3
Chciałabym również poinformować szekszi auuutoreczkę, że link do jej bloga znajduje się u mnieee:::
kolejne-pokolenie-hogwart.blogspot.com
Pozdrowionka i proszę nie uderzaj za to czytanie w ukryciu...!
Dalia Roberts z kolejne-pokolenie-hogwart.blogspot.com
<3 !
Od wczoraj czytam tego bloga i przeczytałam go już całego i powiem tyle:
OdpowiedzUsuń1. Superowo piszesz, po prostu genialnie i trzymaj tak dalej
2. Świetnie, że dbasz o interpunkcję i ortografie
A teraz niestety to co mi się raczej nie spodobało (chociaż ten blog i tak jest super):
1. Pisz proszę dłuższe rozdziały są takie super że chciałabym żeby się nie kończyły
2. Wstawiaj rozdziały na czas bo np. dzisiaj miał być nowy rozdział a go nie ma co nie ukrywam mi się nie podoba (chociaż rozumiem że mogłaś mieć jakieś sprawy osobiste przez co nie napisałaś/wstawiłaś na czas kolejnego rozdziału)
3. Pisz więcej o Dramionie (plisssssss)
Ogólnie blog i tak jest super i życzę dużo weny i mało zmartwień
Kujonek XD
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńW parę dni przeczytałam twojego bloga... ŚWIETNY!
OdpowiedzUsuńTylko jedno nie daje mi spokoju... "otwarła" :/ staram się nie patrzeć na błędy tylko na treść... A treść jest świetna! Proszę, niech Draco nie opuszcza Hogwaru :c a jeśli chodzi o ataki... To wyobraziłam sobie, żeby (skoro ma być skupiony na jednej rzeczy) pocałował Hermionę <3 wiem, to twój blog i ty wszystko ustalasz i masz już pewnie napisane następne rozdziały i wgl. ale to taki mały pomysł :D Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :* WENY! Pozdrawiam,
Panna Meg
HSjssjkksss
OdpowiedzUsuńWhat is this?!?!?!?!?!?!?!
OdpowiedzUsuńNie komentowałam wcześniej bo szkoda mi było czasu, chciałam jak najszybciej przeczytać następne rozdziały. mu pomoże, jestem tego pewna. On zostanie w zamku i będzie pięknie, takie przynajmniej mam plany xd/Wiki
OdpowiedzUsuń