Rozdział 35
Przybywam z nowym rozdziałem (jak zwykle spóźniona, ehh...),
duuuuużaaaa część poświęcona Harry'emu i Pansy, a także wyjaśnienie spraw
między Astorią i Ronem... Nie zabrakło oczywiście Draco i Hermiony,
niekoniecznie razem... Komentujemy :3
~Pani M.
PS. Zapraszam do zakładki "sowia poczta", a także
na stronkę na "fejsbuku" dom Salazara zwariował ;)
Rozdział 35
– Poranek w lochach, czyli czego się nie robi dla przyjaciół.
– Mam dla
ciebie propozycję... – powiedziała, uśmiechając się zagadkowo. Astoria
Greengrass wzięła sobie do serca to, co powiedziała jej Pansy zaledwie wczoraj.
Rozmowa dotyczyła oczywiście Harry'ego, bo od wydarzeń w Zakazanym Lesie
blondwłosa Ślizgonka nie mówiła o nikim inny. Pansy powiedziała jej wtedy, że
Astoria nawet nic o nim nie wie i nie mają wspólnych zainteresowań. A któż byłby
lepiej poinformowany, niż najlepszy przyjaciel jej obiektu westchnień?
– Nie mam
czasu na te twoje gierki – odparł oschle Ron. Deszcz ustąpił, jednak to nie
zmieniało faktu, że przemókł do suchej nitki. Astoria spojrzała na jego mokrą,
brudną szatę krytycznie i powiedziała:
– Może
wejdźmy do środka? Podejrzewam, że nie jest ci za ciepło. – Po czym odwróciła
się na pięcie i ruszyła w stronę zamku. Ani razu nie obejrzała się za siebie.
Miała pewność, że chłopak za nią idzie. Gdy w końcu stanęli w ciepłym korytarzu,
oboje poczuli się lepiej. Ron zdjął pelerynę tak mokrą, że w miejscu nad,
którym trzymał płaszcz powstała niewielka kałuża. Astoria jednym zgrabnym
skinieniem nadgarstka wysuszyła swój płaszcz i włosy. Ron spojrzał na nią
wyczekująco. Ślizgonka jedynie uśmiechnęła się i bez słowa wysuszyła również
odzienie Gryfona. Ron skinął głową na znak podziękowania.
– Przejdźmy
do rzeczy – rzucił, po chwili niezręcznego milczenia.
– Oczywiście.
Chodzi o Harry'ego – powiedziała blondynka, zachowując powagę. Rudzielec poniósł
jedną brew. Nie rozumiał co Astoria może chcieć od jego przyjaciela.
– A o co
konkretnie? – zapytał podejrzliwie.
– Wiesz, mam
dla ciebie propozycję...
– Już
mówiłaś – wtrącił, próbując udawać, że to co ma do zaoferowania Ślizgonka w
ogóle go nie interesuje.
-Chcę, żebyś
nauczył mnie podstaw Quidditcha...
–JA?! –
wykrzyknął zdziwiony Gryfon i starał się nie zachłysnąć własną śliną.
– Co w tym
dziwnego? – Wzruszyła ramionami Ślizgonka. – Przecież lubisz grać.
– Dlaczego
nie poprosisz kogoś z domu Salazara?
– Bo oni
wszyscy tam powariowali – mruknęła ponuro.
*
Harry i
Hermiona odrobinę się zasiedzieli. Hagrid otworzył butelkę ognistej i tak
dobrze im się rozmawiało, że zapomnieli o czarodziejskim świecie. Dobrze po
drugiej, gdy głowa gajowego opadła na stolik, zabierali się do wyjścia. Harry
wypił być może, o jedną szklaneczkę ognistej za dużo, chwiał się na nogach.
Hermiona również nie odmówiła sobie odrobiny alkoholu, ale zachowała umiar.
Była co najwyżej trochę podchmielona. Gryfon, wychodząc, kopnął w stale pokryte
rdzą wiadro i narobił hałasu.
–Cicho! – syknęła
dziewczyna. Wzięła przyjaciela pod ramię i oświetlając drogę różdżką,
prowadziła do zamku.
–
Dlaczeegiio płakała? – czknął Harry. Hermiona zmarszczyła brwi, nie rozumiała o
czym jej przyjaciel mówi.
– Ale kto,
Harry? – zapytała, siląc się na spokój.
–
Ślizgioinka...– wychrypiał chłopak. Już nic więcej nie mówił, a i Hermiona nie
pytała. Doszli do zamku. Harry oparł się o ścianę i dość głośno, za głośno,
oświadczył, że dalej nie idzie.
– Nie
wygłupiaj się – powiedziała jedynie Hermiona, a potem chwytając go za przegub
nadgarstka, powlekła w stronę schodów. Dziewczyna sporo się namęczyła, żeby
zaciągnąć przyjaciela na górę, stanęła przed portretem Grubej Damy i
uświadomiła sobie, że nie zna hasła. Przekleństwo cisnęło jej się na usta. Odwróciła
się w stronę Harry'ego i spojrzała bezradnie. Gryfon ze spuszczona głowa
siedział pod ścianą. Pierwsze co chciała zrobić to wysłać patronusa do Rona,
jednak szybko się powstrzymała. Co on
sobie pomyśli? Wolała nawet nie zgadywać... Bo przecież chciała, w środku
nocy, wysłać wiadomość do swojego chłopaka, że czeka pod drzwiami z jego
pijanym najlepszym przyjacielem. Takiej informacji Ron mógłby nie przetrawić. Westchnęła
cicho, ale od razu wpadła na kolejny pomysł. Już wyciągała różdżkę żeby wysłać
patronusa do Ginny. A potem uświadomiła sobie, że Ginny już nie mieszka w wieży
Gryffindoru. Nie powinnam pić, bo uciekają
mi najprostsze szczegóły... Skarciła się w duchu. Wtedy wpadła na kolejny
pomysł.
– Wstawaj –
powiedziała do ciemnowłosego Gryfona i ruszyła w stronę czwartego piętra. Gdy w
końcu stanęli przed portretem średniowiecznego rycerza i Hermiona miała
wypowiedzieć hasło, znów przypomniała sobie, że być może przenocowanie
Harry'ego w salonie nie było najlepszym pomysłem.
– Co pomyśli
Ginny? – mruknęła do siebie, Gryfon poniósł głowę i spojrzał na nią
nieprzytomnie. Hermiona wiedziała, że to źle się skończy. Ginny może pomyśleć, że szlajam się po nocy z jej byłym chłopakiem.
Hermiona usiadła obok ciemnowłosego chłopaka i westchnęła. Była zmęczona. W
końcu wyciągnęła różdżkę zza paska u spodni i szepnęła:
– Expecto Patronum.
– Srebrzystoniebieska wydra wyskoczyła z końca różdżki dziewczyny i pomknęła po
schodach w dół. Kierowała się w stronę lochów, a Hermionie pozostało tylko
czekać.
*
Draco nie
spał. Ostatnio wiele się działo w jego życiu, a zawsze gdy jakaś sprawa go męczyła, nie mógł spać. Po pierwsze
zastanawiał się jak tu porozmawiać z Daphnie. W końcu obiecał to zrobić.
Kolejnym punktem na liście była Granger. Ślizgon zastanawiał się jak przyjęła
jego "przeprosiny" w Wielkiej Sali i dlaczego tak jej zależy na
związku Daf i tego Longbottoma. Gdy tak siedział w fotelu i popijał piwo
kremowe prosto z butelki, uświadomił sobie, że Gryfonka będąca obiektem jego
rozmyślań, nie wróciła jeszcze do dormitorium... Nie wiedzieć czemu, rozdrażnił
go ten fakt, rozpiął dwa górne guziki
koszuli. Nie chciało mu się przebrać w coś wygodniejszego. Dręczyła go sprawa
Granger. Jakoś nie potrafił wyobrazić sobie, że Gryfonka spędza tę noc z tym
Weasleyem. Jakby tu chodziło o kogokolwiek innego, to nawet by się nie zdziwił.
– Ale, na
miłość Merlina, to Granger – mruknął do siebie coraz bardziej podirytowany. Nagle
usłyszał jak ktoś wchodzi po chodach. Zastanowiło go to i od razu pomyślał o
zagubionej Gryfonce. Zacisnął ręce w pięści, bo uświadomił sobie, że cały czas
o niej myśli. To chore. Zwrócił sobie
uwagę. Dopił piwo kremowe i zabierając szare spodnie od dresu, wszedł do
toalety. Rzucił ubrania na podłogę i wszedł pod prysznic. Woda była lodowata, ale
nie przeszkadzało mu to. Wyszedł z kabiny i owinął sobie biały ręcznik wokół
bioder. Pozbierał ubrania z podłogi i wszystko wrzucił do specjalnego pojemnika
na pranie. Po chwili zdjął ręcznik i ubrał szare, dresowe spodnie. Z mokrymi
włosami wyszedł z łazienki, akurat w samą porę aby porozmawiać z Gryfonką.
*
Pansy z
płytkiego snu obudził patronus. Srebrzysta wydra przeniknęła przez drzwi i
zatrzymała się przy jej łóżku. Przemówiła głosem Hermiony:
– Przepraszam
za tę pobudkę, ale musisz mi pomóc. Nikomu nic nie mów tylko przyjdź na czwarte
piętro. – Tylko cudem Astoria ani Daphnie się nie obudziły. Patronus zniknął, a
Pansy zwlekła się z łóżka, założyła przez głowę szarą bluzę i trampki na bose
stopy, po czym wyszła z sypialni z różdżką w ręce. Pół przytomna wdrapała się na czwarte piętro
i ujrzała Hermionę chodzącą w te i z powrotem po korytarzu oraz Pottera
siedzącego pod ścianą.
– Dzięki
Merlinie, że jesteś – powiedziała Hermiona,
a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
– Co się
stało? – zapytała Ślizgonka, niepewnie zerkając w stronę Harry'ego.
– Przenocujesz
go? – zapytała, niemal błagalnie, Gryfonka.
– ŻE CO?! – Pansy
przeżyła prawdziwy szok.
– Tyko na
jedną noc. – Hermiona spojrzała błagalnie.
– I gdzie on
niby ma spać? Może jeszcze u mnie w łóżku! – Ślizgonka zarumieniła się, ale
zaraz dodała:
– Nie ma
mowy.
– Pansy
proooszeee – powiedziała Gryfonka. – To połóż go w Pokoju Wspólnym.
– Jasne,
żeby gdzieś polazł, jak tylko go zostawię.
– Proszę,
pomóż mi. Nie znam hasła do wieży Gryffindoru, nie mogę obudzić Rona, bo znów
się pokłócimy. Jeśli zostanie u mnie, rano mogę mieć nieprzyjemności z Ginny.
Wiem, że proszę o dużo, ale…
– Zgoda – powiedziała
w końcu Pansy z niechęcią.
– Serio? – zapytała
z niedowierzaniem Granger. Nie sądziła, że Pansy tak łatwo się zgodzi.
Ślizgonce wcale nie uśmiechało się ciąganie pijanego Gryfona po lochach, ale
chciała pomóc Hermionie. Wydawało jej się, że w tym momencie to jej jedyna
przyjaciółka.
–
Odprowadzić was do lochów? – zapytała pani Prefekt Naczelna, pomagając
Harry'emu wstać.
– Chyba
trafię – odpowiedziała ciemnowłosa dziewczyna. – Rusz się, Potter – rzuciła
przez ramię, do kiwającego się na boki Gryfona.
– Na pewno
sobie poradzisz? – upewniła się Hermiona, przygryzając dolna wargę. Martwiła
się o przyjaciół.
– Wyluzuj –
powiedziała jedynie Pansy, uśmiechając się pod nosem, a potem razem z Harrym
zniknęła na schodach. Hermiona stała jeszcze chwilę na korytarzu, a potem
weszła do salonu dormitorium Prefektów Naczelnych. Był pusty.
*
Wcześniej...
Ginny
przebudziła się w środku nocy. Otworzyła oczy i ze zgrozą stwierdziła, że
Hermiona jeszcze nie wróciła do dormitorium. Usiadła na łóżku, zrzucając
kołdrę. Zastanawiała się, gdzie jej przyjaciółka może być o takiej porze.
Zegarek wskazywał kwadrans po pierwszej, a jutro normalnie trzeba wstać na
zajęcia. Chwyciła różdżkę leżącą na stoliczku obok łóżka.
–Lumos –
mruknęła. Szybko odszukała niebieski sweter i założyła go na siebie, a potem
weszła do salonu. Zgasiła różdżkę, bo światła się świeciły. Ku jej zaskoczeniu
na fotelu siedział Malfoy i popijał piwo kremowe.
– Czemu nie
śpisz? – rzuciła Gryfonka, podchodząc bliżej kanapy i kominka, od którego biło
przyjemne ciepło. Dopiero teraz Draco ją zauważył. Zlustrował dziewczynę wzrokiem
od góry do dołu, tylko przez chwilę zatrzymał wzrok na odsłoniętych nogach.
Dostrzegła jego spojrzenie, ale nic nie powiedziała. Draco z kolei był pewien,
że dziewczyna się zarumieni, ale nic takiego nie nastąpiło. Ginny usiadła na
kanapie na przeciwko kominka.
– Napijesz
się? – zapytał Ślizgon, wyciągając spod stolika nieotwartą butelkę piwa
kremowego. Dziewczyna skinęła głową, a chłopak rzucił jej butelkę. Złapała ją w
locie, a potem, podważając kapsel kciukiem, otwarła bez większego trudu. Napiła
się i odłożyła butelkę na szklany stolik.
– Czemu nie
śpisz? – powtórzyła pytanie.
– Mogę
zapytać o to samo... – odparł i znów się napił. Ginny również sięgnęła po
butelkę.
– Pewnie nie
widziałeś Hermiony? – zapytała, unikając jego spojrzenia.
– Nie –
uciął krótko, kończąc temat.
– To
dlaczego... – Znów zaczęła Ginevra, ale tym razem nie dał jej dokończyć:
– Jesteś
irytująca, Weasley – warknął. – Nie śpię, bo nie mam ochoty, kropka.
– Mhm... Ja
obstawiam, że nie możesz spać, bo coś cię męczy.
– Mylisz się
– powiedział, zachowując spokój.
– Czyżby? –
Spojrzała na niego z ironią, wymalowaną na twarzy.
– Bardzo
irytująca – powiedział jedynie, a rudowłosa dziewczyna przewróciła oczami.
– Wiesz gdzie
jest Granger? – wypalił, zanim włączyły mu się jakiekolwiek hamulce.
– Aha! – powiedziała
Gryfonka z triumfem na twarzy i wymierzyła palec wskazujący w Ślizgona
zajmującego fotel.
–Co
"aha"? – warknął, zły na
siebie.
– Nie umiesz
spać przez nią, na Merlina, ty się martwisz!
– O Granger? Prędzej Czarny Pan wróci,
niż zainteresuje mnie los tej sz...
–Uważaj – warknęła,
usiłując zabić go spojrzeniem.
– W każdym
bądź razie. mam gdzieś z kim sypia. – O sekundę za późno zdał sobie sprawę, że
popełnił kolejną gafę. Ginny znów się uśmiechnęła.
– No proszę,
proszę... Nie dość, że się martwisz, to jeszcze zazdrosny... – Wbił w nią
spojrzenie tych zimnych oczu. Momentami przerażały. Ginny przeszył dreszcze, a
ogień w kominku zawirował. Dostrzegła, że ręka chłopaka zaciska się na różdżce.
Knykcie mu pobielały, a ogień w kominku rozbłysnął na zielono i rozprzestrzeniał
się, już prawie dotykając dywanu.
– Malfoy! –
krzyknęła. W tym momencie chłopak zamrugał gwałtownie parę razy, upuścił
różdżkę na ziemię, a ogień znów tlił się spokojnie w kominku. Ślizgon wstał
gwałtownie z fotela, przewracając butelkę piwa kremowego.
– Muszę...
Znaczy... Iść... – wymamrotał i zamknął się w sypialni. Ginny po chwili
otrząsnęła się z szoku. Spojrzała na rozlany napój, ale w tamtej chwili nie
potrafiła sobie przypomnieć zaklęcia czyszczącego. Wstała z kanapy, a potem
znów usiadła. Rozejrzała się po pustym salonie. Nie wiedziała co ma o tym
myśleć, Draco po raz pierwszy wydał jej się podobny do Śmierciożerców. Po raz
pierwszy o nim pomyślała w ten sposób, bała się. Znów wstała i poszła do
sypialni, okryła się kołdra i starała zasnąć. Gdy w końcu jej się to udało, nie
miała żadnych snów.
*
– Nie będę
cię niańczyć Potter, więc rusz te swoje cztery litery – powiedziała Pansy z
pogardą, czekając na Gryfona przy wejściu do Pokoju Wspólnego Ślizgonów. W
końcu chłopak dowlókł się do kanapy i opadł na nią, wcześniej zsuwając buty. Dziewczyna
przewróciła oczami, a potem zabrała różdżkę i pobiegła na górę do swojej
sypialni. Cicho otworzyła drzwi i podeszła do swojego łóżka. Siostry Greengrass
spały w najlepsze, za co Pansy dziękowała Merlinowi w duchu. Chwyciła poduszkę
i dwa koce. Ostatni raz rozejrzała się po pokoju, a potem wyszła, zamykając za
sobą drzwi. Skrzywiła się, gdy zaskrzypiały przeciągle. Harry nadal znajdował
się tam, gdzie go zostawiła, czyli na ciemnozielonej kanapie. Pansy
przyciągnęła jeden z foteli bliżej kanapy, następnie zarzuciła jeden z kocy na
Gryfona. Sama zaś skuliła się w wygodnym fotelu i okryła drugim kocem. Pod
głowę podłożyła poduszkę. Zamknęła oczy, ale za chwilę je otworzyła i spojrzała
na pogrążonego w półśnie Pottera. Wydał jej się taki bezbronny. Uśmiechnęła się,
a potem odrzuciła koc i podeszła do
kanapy. Kucnęła przy głowie chłopaka. Delikatnie zdjęła przekrzywione okulary i
odłożyła na stolik. Harry poruszył się i coś mruknął. Odruchowo odgarnęła
mu czarne włosy z czoła, a jej oczom
ukazała się cienka blizna w kształcie błyskawicy. Harry Potter... Przez chwilę
przeszedł ją zimny dreszcz i nie wiedzieć czemu jej ręka odruchowo powędrowała
w stronę owej blizny. Opuszki jej palców już prawie dotknęły czoła chłopaka,
gdy ten obudził się nagle i złapał ją za nadgarstek. Pansy tak się wystraszyła,
że niemal krzyknęła. Chciała szybko się odsunąć, ale Harry trzymał jej
nadgarstek w żelaznym uścisku.
– Pansy... –
Przekrzywił głowę i przyjrzał się Ślizgonce. Zamrugał parę razy. Wyrwała rękę z
jego uścisku i wycofała się na bezpieczną odległość.
– Dla..czego
płakałiaś? – zapytał, wlepiając w nią mętne spojrzenie. Ślizgonka poczuła się
jakby dostała w twarz.
– Odwal się
– syknęła, siadając na fotelu. Harry podparł się na jednej ręce.
– Dlaczego?
– zapytał, mówiąc już trochę wyraźniej.
–
Porozmawiamy rano – odparła jedynie, licząc, że rano nie będzie niczego
pamiętał.
– Dlaczego?
– powtórzył.
– Dobranoc,
Potter – powiedziała, okrywając się kocem i odwracając tyłem do Gryfona. Harry
po chwili również się położył.
– Dobran...ioc...
Pansy – wymruczał, możliwe, że przez sen.
*
Hermiona
weszła do salonu i pierwsze co rzuciło jej się w oczy to rozlane piwo kremowe i
różdżka leżąca obok na podłodze. Nie chciała nawet zgadywać co się mogło
wydarzyć. Podniosła magiczny patyk i weszła do sypialni. Ginny spała,
oddychając przez usta. Hermiona wykończona opadła na łóżko. Znalezioną różdżkę
oraz własną położyła na komodzie. Zdjęła wszystko i założyła koszule nocną; długą
aż za kolana. Wiedziała, że musi się wykąpać, ale postanowiła odłożyć to na
rano. Jej mózg natychmiastowo domagał się snu. Nastawiła budzik na godzinę
wcześniej, a potem zmorzył ją upragniony sen.
***
Harry
leniwie otworzył jedno oko, potem drugie. Obraz był zamazany, za jasny, w
dodatku głowa miała mu wybuchnąć. Usłyszał chichot i zaraz drażniąco wysoki
głos zaczął mówić, tuż nad jego uchem.
– Obudził
się! Wyczuł moją obecność.
– Okulary –
wychrypiał, ponieważ gardło miał zupełnie suche. Później było jakieś
zamieszanie i zgrabna kobieca dłoń podała mu okrągłe szkła w czarnej oprawie.
Gryfon założył je na nos i pierwsze co zobaczył to szczerzącą się do niego
Astorię Greengrass. Za nią stały jeszcze inne Ślizgonki. Usiadł na sofie i okazała
się, że jest otoczony... Otoczony przez podopieczne domu Salazara. W ustach
miał sucho, głowa mu pękała.
– Która
godzina? – wyjąkał. Jedna z dziewczyn spojrzała na srebrny zegarek.
– Jeszcze
zdążysz na śniadanie – odpowiedziała brunetka i uśmiechnęła się do chłopaka. W
tym czasie obudziła się Pansy. Okazało się, że ktoś przesunął jej fotel i teraz
patrzała na stado dziewczyn otaczających kanapę. Na usta cisnęły jej się
najgorsze przekleństwa, ale się powstrzymała. Odrzuciła koc na ziemię i stanęła
na nogi. Spojrzała w dół i zdała sobie sprawę, że jest w krótkich spodniach od
piżamy i bluzie, a przed nią zebrał się istny tłum Ślizgonek w mundurkach i
krótkich spódniczkach. Najpierw chciała przepchnąć się przez tłum i
"odbić" Pottera, głównie dla Hermiony, przecież obiecała, że nic mu
się niestanie. A widząc zachowanie niektórych dziewczyn, Harry mógłby dostać
zawału... Przynajmniej tak to sobie tłumaczyła, przecież nie była zazdrosna....
Obeszła tłum dookoła. Już miała wchodzić na schody, gdy usłyszała jedną z
dziewczyny.
– Może
masaż? Zawsze taki zmęczony chodzisz... – W Pansy się zagotowało, zacisnęła
ręce w pięści i nie patrząc na to, że jest w piżamie zaczęła (z godnością)
przeciskać się przez tłum. Stanęła przed kanapą, opierając ręce na biodrach.
Patrzała na Harry'ego z góry. Gryfon najpierw zlustrował ją wzrokiem, a potem
uniósł pytająco brew.
– Idziemy –
oświadczyła dziewczyna.
– Co? – zapytał
Harry ze śmiechem, rozejrzał się dookoła. Wszystkie dziewczyny usiłowały zabić
Pansy spojrzeniem.
– Rusz się –
warknęła Ślizgonka. Harry powoli wstał z kanapy i ubrał swoje trampki. Pansy
widząc to, bez słowa odwróciła się, idąc w stronę wyjścia. Ściana przesunęła
się i wyszli z Pokoju Wspólnego Ślizgonów.
– Czemu mnie
stamtąd wyprowadziłaś? – zapytał z wyrzutem. Ciemnowłosa dziewczyna nie
odpowiedziała tylko machnięciem różdżki wyczarowała szklankę wody.
–Pij. – Podała
mu ją. Harry duszkiem opróżnił naczynie. Właśnie tego bardzo potrzebował.
Kolejnym machnięciem różdżki Pansy z powrotem napełniła szklankę i tym razem
znów Harry błyskawicznie ją opróżnił.
– Dzięki – mruknął.
Skinęła nieznacznie głową.
– Skąd w
ogóle się tam wziąłem? – zapytał Gryfon, w tej chwili miał wiele naprawdę
dziwnych teorii, dlaczego obudził się w lochach.
– Hermiona
ci to wyjaśni – odparła beznamiętnie Ślizgonka.
– A kto
wyjaśni mi twoje zachowanie? – Odważył się zadać kolejne pytanie, ale odwagi
nigdy mu nie brakowało.
– A coś ci
nie pasuje? – warknęła, krzyżując ręce na piersi.
–Byłaś
zazdrosna? – Myślał, że dostanie w twarz, jednak to nie nastąpiło. Pansy
również była zdziwiona. W geście bezsilności jedynie zacisnęła ręce w pięści i
spuściła głowę.
– Nie, nie
byłam...
– To
dlaczego się tak zachowujesz? -Podniosła na niego wzrok. Chciała coś
powiedzieć, ale z jej ust nie wyszedł żaden dźwięk. Harry zrobił krok w jej
stronę. Pansy cofnęła się o krok. Oczywiście wpadła na ścianę. Nie chciała
zbliżać się do Harry'ego. Wydawało jej się to strasznie nienaturalne, a z
drugie strony chciała tego jak cholera.
– C-co
robisz? – wykrztusiła, widząc, że Harry jest niebezpiecznie blisko, wpatrywał
się w jej usta.
– Chcę coś
sprawdzić – mruknął, podchodząc jeszcze bliżej. Nachylił się nad dziewczyną i
pocałował ją. Był to krótki pocałunek, ledwie musnął jej usta. Odsunął się
odrobinę, żeby sprawdzić reakcję dziewczyny. Pansy miała rumieńce i unikała
spojrzenia Harry'ego.
– Coś nie
tak? – zapytał niepewnie, nie wiedział co dziewczyna o tym myśli.
– Obiecałeś,
że to już się nie zdarzy... – powiedziała z wyrzutem, nadal na niego nie
patrząc.
– No cóż,
kłamałem. – Spojrzała na niego zdziwiona, Harry uśmiechnął się.
– Nie tylko Ślizgoni
są tu kłamliwi... – Zamknęła mu usta pocałunkiem. Harry oparł rękę o ścianę,
oddając pocałunek. Nie przejmowali się tłumem Ślizgonek za ścianą ani faktem,
że stoją na korytarzu i każdy może ich zobaczyć. Liczyła się tylko ta chwila,
żadne niedowierzało w to co się właśnie dzieje. Gdy w końcu oderwali się od
siebie. Dostrzegli dziewczynę w mundurku z herbem Gryffindoru na piersi.
– Ja nie...
Znaczy... – Zapamiętajcie ten moment, bo właśnie wtedy Hermiona Granger nie
wiedziała co powiedzieć.
– Hermiona?
– w końcu wydusił Harry.
– Tak mam
podobno na imię – powiedziała, odzyskując pewność w głosie. Nie miała pojęcia
co o tym myśleć, to było jak kubeł zimnej wody. Pansy przerażona myślała co
powiedzieć.
– Eee... Wy
jesteście razem, czy coś? – zapytała nieśmiało Hermiona. Pansy podniosła na nią
wzrok. Na jej bladej twarzy malowało się niedowierzanie.
– No co ty!
– palnął Harry. Ślizgonka spojrzała na niego kątem oka.
– A-ha... –
powiedziała jedynie Gryfonka, marszcząc brwi, jakby uporczywie nad czymś
myślała.
– To może ja
już pójdę – dodała, odwracając się na pięcie i szybko opuściła lochy. Pozostała
dwójka stała, patrząc na siebie w milczeniu. Po chwili Pansy odezwała się
cicho:
– Znowu to
zrobiłeś.
– Ale co? –
zapytał Harry, nie bardzo rozumiejąc.
– Dałeś mi
nadzieję, a teraz udajesz, że nic się nie stało – powiedziała gładko, pilnując,
aby głos jej nie zadrżał.
–Posłuchaj Pansy...
– przerwała mu, podchodząc bliżej. W jej oczach tańczyły niebezpieczne
iskierki.
– To ty
posłuchaj – akcentowała każde słowo, wbijając palec w pierś Gryfona.
– Od tej
chwili nie będę ci niczego ułatwiać!
–Pansy...
– Myślę, że
to już wszystko – dodała szorstko.
– Pansy...
– Do widzenia,
Potter! – Harry sposępniał, włożył ręce do kieszeni spodni i odszedł. W połowie
korytarza odwrócił się przez ramię i zawołał:
–Czyli
wracamy do punktu wyjścia...Trzymaj się Pan... Parkinson! – Wściekły na Ślizgonkę,
wrócił do wieży Gryffindoru.
Aaa nareszcie <3 Ten fragment: "No proszę, proszę... nie dość, że się martwisz to jeszcze zazdrosny... " mnie oczarował. To było takie słodkie *.* Ogólnie wspaniały rozdział, bardzo mi się podobał. Wyjaśniło się o co chodziło Astorii, a ta akcja z pijanym Harry'm... ah cud, miód, malina :-D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i pozdrawiam ;-)
Te momenty z pijanym Harrym!!! Hahahaha! Chichrałam się jak głupia. Mam nadzieję, że Pansy powie niedługo Harry'emu dlaczego wtedy płakała. Reakcja Hermiony! Genialne to było! A Astoria z tym Quidditchem, te jej pomysły. Malfoy zazdrosny o Hermionę! Cud! Czekam na nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńAww <3 Słodki hahhaa :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam <3
Dziękuję, za to, że piszecie :')))
Dziękuję za to, że komentujecie :*
UsuńPo co komu angielski i biologia? Lepiej czytać to! Boże, tak się uśmiałam, że rozkładałam rozdział na części przerywane dziesięciominutowym śmiechem! Hahaha! Dalej ryje z tego! No, ale koniec to zawsze musisz zwalić tym "powrotem do punktu wyjścia". CZY KTOKOLWIEK TU NIE MOŻE JUŻ SIE NORMALNIE SPOTYKAĆ? TO JUŻ 35 ROZDZIAŁ!
OdpowiedzUsuńOkej, nakrzyczałam się, a teraz weny życzę i chęci do dalszego tworzenia! ☺
Mamy dopiero 3 tydzień września w opowiadaniu, więc jeszcze trochę poczekacie 😁
UsuńBoziu...jak ja zniose te męczarnie? ☺
UsuńNiee no... Harry tak tylko żartował.. xDD
OdpowiedzUsuńSuper! Przeczytałam bloga na jednym wdechu! To już 35 rozdziałów, a dopiero wrzesień w opowiadaniu :p
OdpowiedzUsuńPowiem tak:
Blog jest GE-NIA-LNY!Czytająć, czuję się tak, jakbym czytala książkę :) Lubie Dramione w ktorym się kloca itd xD
Ale mam nadzieje, że zmienicie tego Blaisa - chodzi mi o te jest "trofea" Ugh...
A co ten nauczyciel OPCM? Te zajęcia... Cos mi tu nie pasuje... Oby nic się Hermionie nie stało :D
Hansy - uwielbiam - raz cmok, raz grrr
Dramione - jeszcze lepiej - raz :) raz :/
Blinny - spoko, tylko mnie ten Blaise męczy. Jeśli nie zmieni swojego podejścia, to go zamorduję .-.
Niesamowite, że tyle się zdarzyło w ciągu miesiąca ;3 czekam na cd :)
Pozdrawiam i życzę niekończącej się weny!
Lusia Nox ;3
PS Na ile tak około rozdziałów planujecie to opowiadanie? Bo skoro ponad 30 to jeden miesiąc... XD na 100 bd jakiś przeskok 1 czy 2 miesiące. Chociaż... Kto Was tam wie! ;D
Chcę aby rozdziałów było jak najwięcej, dokładniej jest to w wyjaśnione w zakładce "Sowia Poczta" także zachęcenie do przejrzenia :)
Usuń-Pani M.
Czekam na więcej! ;)
OdpowiedzUsuńBOZIUUU JA TAK SAMO *-*
UsuńMasz tyle pozatywnych komentarzy a nie umiesz tego docenić , jeśli nie umiesz regularnie prowdzić bloga myśle że nie powinnać robić nam nadzieji ze ,,w poniedziałek będzie,, Eh myślałam że to będzie tygodnik i tak się cieszyłam ale jak widać ten blog też staje się miesięcznikiem jak inne , nie chce cię hejtować ani dokuczać czy oceniać , daje ci po prostu rade , piszesz wspaniałego bloga ale będziesz miała coraz mniej czytelniczek jak tak będziesz robić ... Rozdział super czekam na następny z utęsknieniem
OdpowiedzUsuńM.S
Hej, powoli...rozdział pojawił się w zeszły poniedziałek tak jak napisałam. Nawet nie wiesz jak bardzo doceniam ilość komentarzy, na tym blogu pierwszy komentarz pojawił się dopiero po roku od założenia i każdy następny jest na wagę złota. Zbliża się koniec roku i najzwyczajniej w świecie nie wyrabiam się, ale myślę, że dzień góra dwa spóźnienia to jeszcze nie tragedia... Mimo wszystko rozdziały pojawiają się mniej więcej co tydzień. Z drugiej strony masz rację i powinnam się bardziej przykładać skoro zdecydowałam się prowadzić bloga. Eh... idę pisać kolejny rozdział. Dzięki za motywujący komentarz ;)
Usuń~Pani M.
Powodzenia , i mam nadzieje że nie masz mi za złe że nie ograniczyłam się tylko do dobrych komentarzy. Trzymam kciuki za następny rozdział ;)
UsuńOjejejujej kocham to <3333333333 Czytam od tygodnia i, dlatego komentuję dopiero pierwszy raz tutaj i to jest mega super zajebiste!!!
OdpowiedzUsuńJa chcę Hansy!!! Skończ robić z Harry'ego palanta w końcu i niech będzie happy end!! A Rona wyswataj z Astorią najlepiej XD Ale serio :33
Kocham <33333
Nadrabiam! :D jeeju :* jakie to jest cudowne <3 Harry i Pansy no normalnie kocham ten wątek :P no i zazdrosny Dracooo! :D o wow! Tyle się tutaj dzieje! W takim razie zabieram się za kolejne rozdziały! :D
OdpowiedzUsuńSerious?!?! Musieli to schrzanić?
OdpowiedzUsuńOMG! Where is Dramione?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!
Serious?!?! Musieli to schrzanić?
OdpowiedzUsuńOMG! Where is Dramione?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!