Rozdział 33
No to wracamy... Potrzebowałam
tego "odpoczynku". Ale teraz w pełni sił wracam do pracy. Zapraszam
na 33 rozdział, trochę dłuższy, ale mam nadzieję, że to nie problem. Następny
rozdział za tydzień ;)
~Pani M.
Zapraszamy na naszą stronę ------> Dom Salazara - facebook
Rozdział 33
– Problem Zabiniego.
Hermiona
siedziała przy kominku w salonie dormitorium na czwartym piętrze. Przeglądała
list od Neville’a. Miała nieodparte wrażenie, że te listy wcale nie miały
trafić w ręce akurat tego Gryfona. Westchnęła cicho i wstała z kanapy,
zostawiając lisy na stole. Weszła do toalety i przemyła twarz zimną wodą. W tym
czasie do dormitorium wrócił Malfoy. Kierował się w stronę sypialni, kiedy
bałagan na stole przyciągnął jego uwagę. Zazwyczaj nikt po sobie niczego nie
zostawiał. Rozejrzał się odruchowo, ale nikogo oczywiście nie zauważył.
Zmarszczył brwi i podszedł do stołu. Chwycił pierwszy list z brzegu i od razu
rozpoznał fikuśne pismo Astorii. Szybko zerknął na podpis u dołu strony, jednak
widniało tam jedynie tajemnicze "G". Odłożył list i zabrał kolejny.
Pogrążony w lekturze nie zauważył Gryfonki, wychodzącej z toalety.
– Czy ja ci
w czymś nie przeszkadzam?! – Wściekła Hermiona stała tuż za nim. Wypuścił list
z ręki i odwrócił się do dziewczyny. Nie wiedział co ma powiedzieć, najpierw
chciał się wytłumaczyć, ale szybko doszedł do wniosku, że nie zrobił nic złego.
Hermiona świdrowała go oskarżycielskim spojrzeniem, położyła ręce na biodrach.
– Nie masz
mi nic do powiedzenia?! – zapytała, mrużąc gniewnie oczy. Draco przykleił jeden
ze swoich zarozumiałych uśmieszków.
– Nie.
– Co
"nie"? – fuknęła.
– Nie ma ci
nic do powiedzenia Granger – odwrócił się napięcie i podszedł do drzwi
sypialni. W ostatniej chwili się odwrócił i rzucił, jakby od niechcenia:
– Zastanawiam
się tylko, dlaczego Astoria wysyła do ciebie listy...
*
Wcześniej...
Ginny
skończyła lekcje i zaraz pobiegła do dormitorium, jednak w połowie drogi ktoś
ją zatrzymał. Poczuła jak łapię ją w tali i okręca. Stanęła twarzą w twarz z
Blaisem.
– Gdzie się
tak spieszysz? – wymruczał. Podniosła głowę do góry, aby na niego spojrzeć. Był
wyższy o głowę i trochę.
– Szłam... Właściwie...
– Nie potrafiła się skupić, zmarszczyła brwi. Teraz stojąc tu, w ramionach
Zabiniego nie miała pojęcia gdzie właściwie szła. Chłopak nachylił się aby ją
pocałować, ale w głowie Ginny jak na zawołanie włączył się alarm. Odsunęła się
szybko, a potem spłonęła rumieńcem. Ślizgon był zaskoczony jej zachowaniem,
uważał, że dziewczyna powinna mu już ulec. Uśmiechnął się pytająco, ale
dziewczyna tylko pokręciła głową. Złapał ją za rękę i zapytał:
– Coś się
stało? – Ginny podniosła na niego spojrzenie niebieskich oczu.
– Za szybko
– powiedziała jedynie. Nie zrozumiał, zachowywała się zupełnie inaczej niż by
się tego spodziewał. Zaczynał się obawiać, że plan może nie wypalić.
– Przejdźmy
się, okej? – zaproponował, nie puszczając jej ręki. Ginevra kiwnęła głową.
Poszli najpierw w stronę czwartego piętra, gdzie odłożyli torby z książkami i
ubrali się ciepło. Hermiona w tym czasie siedziała wśród jakiś papierów.
– Idziemy na
spacer – rzuciła rudowłosa dziewczyna. Hermiona odpowiedziała pomrukiem, nie
podnosząc głowy znad czytanego tekstu. Weasley wzruszyła ramionami i razem z
Blaisem wyszli z dormitorium. Zeszli na korytarz przed Wielką Salą, z którego
dało się również wyjść na błonia. Ślizgon złapał ją za rękę. Ginny spojrzała na
niego trochę zaskoczona. To wszystko działo się dla niej za szybko. Jeszcze dwa
tygodnie temu chodziła z Harrym, a teraz? Teraz trzyma się za ręce ze Ślizgonem,
w dodatku Zabinim. Oczywiście nie przeczyła, że być może darzy Ślizgona jakimś
uczuciem, ale...
– Nie
potrafię – powiedziała cicho i zabrała swoją rękę. Chłopak zmrużył oczy.
Gryfonka swoją niepewnością zaczęła go irytować, zazwyczaj dziewczyny szybciej
mu ulegały. Niechętnie pomyślał, że będzie musiał bardziej się postarać.
– Dlaczego,
Gin? Przecież wiesz, że cię lubię... Nawet bardzo – mruczał, nachylając się nad
dziewczyną. Ginny przymknęła oczy, rozkoszując się ciepłem bijącym od jego
ciała. Nie potrafiła poukładać tego wszystkiego w głowie, jakby dwa głosy
mieszały się w środku i próbowały rozsadzić jej czaszkę. To Ślizgon! Darł się jeden, ale zaraz drugi odpowiadał Lubisz go! i wtedy znów pierwszy: to Śmierociożerca, a między tymi dwoma
głosami stała mała Ginny, którą ogłuszały te wrzaski. Odsunęła się trochę od
niego i otworzyła oczy.
– Problem w
tym... – Założył kosmyk jej włosów za ucho, ze skupieniem i rozbawianiem
wpatrując się w twarz dziewczyny.
– Mhm... – powiedział,
zbliżając się. Ginny zaschło w gardle,
przełknęła ślinę.
– Problem w
tym... – zaczęła zachrypniętym głosem jeszcze raz. – Ja cię nie znam. Nie wiem,
co lubisz... Ty o mnie też nic nie wiesz... – Spojrzał na nią zaskoczony i
odsunął się. Nie lubił mówić o sobie.
– Wiem o
tobie bardzo dużo...– wymruczał, odzyskując pewność siebie. Ginny złożyła ręce
na piersiach.
– To ilu mam
braci?
– Pięciu...
Znaczy z Fredem, sześciu... – powiedział, stał nachylony nad dziewczyną, a Ginny
cofając się znów o krok, trafiła na ścianę. Zaskoczył ją trafną odpowiedzią.
Blaise oparł się jedną ręką o ścianą tuż obok głowy Gryfonki.
– Mam inne
pytanie... – powiedziała, spuszczając wzrok.
– Mhm... – znów
mruknął, zbliżając usta do jej ust.
– Kolor oczu
– wykrztusiła. – Jaki mam kolor oczu? – Szybko zamknęła oczy. Zabini stał
trochę zbity z tropu, ale odpowiedział, dalej grając w jej grę:
– Zazwyczaj
niebieskie, kiedy się denerwujesz mają kolor nieba podczas burzy, są granatowe,
kiedy się rumienisz są błękitne. Gdy się śmiejesz mrużysz je lekko i widać w
nich iskierki. – Koloryzował, z doświadczenia wiedział, że dziewczyny lecą na
takie rzeczy i nie pomylił się i w tym wypadku. Zaskoczone spojrzenie Ginevry,
powitał uśmiechem. Jednak potem stało się coś niespodziewanego. Spodziewał się
raczej buziaka i rumieńców, a usłyszał jedynie:
– Niebieskie
w zupełności by wystarczyły... – mruknęła.
Chłopak odsunął się troszkę, a dziewczyna wykorzystała okazję i odeszła
kawałek. Odwróciła się i powiedziała:
– Idziemy na
ten spacer? – Ślizgon tylko kiwnął głową i powlókł się za Ginny.
*
– Było warto
– powiedział cicho Harry, odwracając się za siebie, ale Ślizgonki już tam nie
było. Wzruszył ramionami, ale szybko podjął decyzję nie mógł, a przede
wszystkim nie chciał, tego tak zostawić. Zaczął dobijać się do Pokoju Wspólnego
Ślizgonów. Pansy, nadal w piżamie, powitała go spojrzeniem bazyliszka.
– I czego
się drzesz? – Ślizgonka wyglądała na naprawdę wkurzoną.
– Ja...
Znaczy, ja tylko... To było nieporozumienie.
– Świetnie,
coś jeszcze? Bo jeśli przyszedłeś mi powiedzieć, że nie chcesz czegoś podobnego,
to marnujesz tylko czas. Gwarantuje, że to się nie powtórzy... – Ale dalszą
rozmowę przerwał jakiś młody Ślizgon.
– Harry
Potter? – zapytał, wlepiając wzrok w Gryfona, ten tylko skinął głową. –Masz
przyjść, jeszcze na chwilę, do pani dyrektor z jakąś dziewczyną...
– Dobra już
idziemy – mruknął niepocieszony Harry.
– Daj mi się
ubrać – rzuciła Pansy i wbiegła do Pokoju Wspólnego. Gryfon stał, opierając się
o ścianę, po niecałych dziesięciu minutach Pansy stanęła przed nim, już
całkowicie ubrana.
– Idziemy? –
zapytała chłodno i nie czekając na odpowiedź, ruszyła przed siebie. Harry wlókł
się z tyłu. Okazało się, że dyrektorka chciała ich jedynie powiadomić, że
wysłała już sowę do Beauxbatons i decyzja jest nieodwołalna. Ponadto
podkreśliła, że oczekuje od nich jak najlepszej prezentacji Hogwartu. Następnie
wszedł Hagrid i mówiąc coś o Zakazanym Lesie, skutecznie odwrócił uwagę
dyrektorki od dwójki uczniów. Harry zamierzał mu później podziękować.
McGonagall odprawiła ich równie szybko jak wezwała.
– Nie wieżę,
że ona... Jak mogła... Przecież jest rok szkolny! – Oburzał się Harry, wracając
do wieży Gryffindoru. Przez część drogi towarzyszyła mu Pansy. Nic nie mówiła,
przerażało ją zupełnie coś innego. Miała tam wrócić. Do szkoły Mirabell. Tam,
gdzie to wszystko się zaczęło. Na te
wspomnienie łzy napłynęły jej do oczu. Harry niczego z początku nie zauważył,
ale gdy pociągnęła nosem, odwrócił się i zamilkł w pół zdania. Pansy
pospiesznie zaczęła ocierać łzy, szybkimi ruchami.
– Co... się
stało? – wykrztusił Harry. Ślizgonka pokręciła głową, pociągnęła nosem.
– Nic – odparła.
Nie mogła sobie wybaczyć, że się rozpłakała, nie przy nim. Robię z siebie idiotkę. Pomyślała, przełykając łzy.
– To...
alergia – wydukała w końcu, a potem pobiegła w stronę lochów. Harry stał
pośrodku korytarza osłupiały, analizował
wszystko co powiedział, starał się odszukać coś, co ją uraziło. Jednak szybko
odrzucił tę tezę. Pansy nie wydała mi się osobą, która rozpłakałaby się z
takiego powodu. Wiedział, że ta sprawa nie da mu spokoju. Musiał się czegoś
dowiedzieć. Z takim postanowieniem udał się do wieży Gryffindoru. Ron siedział
w salonie.
– I jak? – zapytał.
Harry usiadł na kanapie obok przyjaciela.
– Wysyłają mnie
na tydzień do Francji. – Ronowi oczy zabłysły.
– Do
Beauxbatons? – Harry niepocieszony kiwnął głową. Oczy Rona zapłonęły.
– Ty to masz
farta!
– Co? – wyrwało
się zaskoczonemu chłopakowi.
– No... Będziesz
tam jedynym facetem, ty i tysiąc lasek, to dość optymistyczny obraz...
– Jadę tam z
Parkinson – powiedział ponuro Harry.
– No to co?
To kolejna laska... – Harry'emu jakoś dziwnie zabrzmiało określenie
"laska" w stosunku do Pansy. Znaczy owszem była ładna, ale Ron nie
powinien tak o niej mówić. Zdał sobie sprawę z tego co pomyślał i chciał się
walnąć ręką w czoło. Ona mnie nie
interesuje. Powiedział do siebie w myślach.
– Ach, te
laski z Beauxbatons ... – rozmarzył się Ron.
– Ron ty
masz dziewczynę – przypomniał mu Harry. Lubił tak samo Rona jak i Hermionę, ale
on również widział, że ich związek się rozpada.
– No tak. –
Rudowłosy Gryfon spochmurniał. – Widzisz Harry, ostatnio coraz częściej się z
nią kłócę, a jak się nie kłócimy to w ogóle nie gadamy ja już nie wiem, co mam
robić.
– Wy zawsze
się kłóciliście... To chyba nie jest główny pro.. – Ron przerwał mu w pół
zdania:
– Masz racje,
to nie przez kłótnie, znaczy też, ale chodzi o to... – Urwał, a policzki mu
zapłonęły. – Nie wiem czy mam ci o tym mówić, w końcu Herm to też twoja
przyjaciółka.
– Wiesz, że
możesz ze mną pogadać. – Rudowłosy chłopak westchnął.
– Ona jest
tak niedotykalska... Wiesz zero całowania, a co dopiero coś więcej... – Harry
podrapał się po głowie. Nie wiedział co powiedzieć przyjacielowi, sam nie miał
tego problemu.
– Wiesz
Hermiona jest wyjątkowa... Ale będąc z nią, spodziewałeś się czegoś… No
wiesz...
– Nie, nie tak
od razu. Eh... Zresztą nieważne. Idę spać.
Ron wstał z
kanapy i wszedł po schodach na górę. Harry posiedział jeszcze trochę w salonie,
wypił kremowe piwo i z całych sił starał się nie myśleć o ciemnowłosej Ślizgonce.
*
– Poczekaj
chwilę. – Hermiona próbowała coś z tego zrozumieć. Chwyciła list i spojrzała na
podpis.
–
Greengrass... – wymruczała do siebie. Spojrzała na Ślizgona, stojącego przy
drzwiach sypialni. Patrzał na nią z tym ironicznym uśmieszkiem. Dziewczyna
miała ochotę go walać. Wzięła jedynie głęboki wdech i zapytała, siląc się na
spokój:
– Skąd
wiesz, że to ona napisała te listy?
– Tak się
składa, że zawsze gdy pisze "m" można je pomylić z "n", a
wszystkie litery są pochylone w prawo... – Hermiona zerknęła na listy i
faktycznie tak było. Usłyszała głos chłopaka, Draco poszedł do niej i chwycił
plik listów, przejrzał je szybko i zostawił jeden.
– Spójrz tu.
– Pokazał coś palcem, Hermiona niepewnie do niego podeszła i nachyliła się nad
kartką, nad literą "i" była nienaturalnie duża kropka, błąd powtarzał
się przez pierwszą linijkę i kawałek drugiej.
– No i co? –
zapytała, marszcząc nos.
– No, ona
pisze serduszka nad "i" – Malfoy skrzywił się teatralnie.
– Ale tu nie
ma serduszek... – powiedziała Hermiona, zanim w ogóle pomyślała. Już sekundę
później wiedziała wszystko, jednak pozwoliła Ślizgonowi odpowiedzieć:
– Chciała
być anonimowa, więc nie pisała serduszek w listach, bo to dość
charakterystyczne, ale w pierwszym liście na początku się pomyliła.
Przyzwyczajenie. – Chłopak wzruszył ramionami. Hermiona chrząknęła, zabierając
mu list.
– Dzięki – mruknęła
tak cicho, że prawie sama siebie nie słyszała. Draco uśmiechnął się pod nosem z
wyższością. Nadstawił ucho i powiedział głośno:
– Nie
słyszałem.
– Zapomnij,
że to powtórzę – wysyczała Hermiona przez zęby. Pozbierała listy i umknęła do
sypialni. Draco został w salonie, wpatrując się w plecy Gryfonki, znikającej za
drzwiami. Rozsiadł się w fotelu i myślał o tych dziwnych listach. Bo niby po co Astoria miałaby pisać do
Granger? Przez chwilę nawet był gotów zapytać Hermionę o całą sprawę, ale
szybko się otrząsnął. Swoją drogą nie podobało mu się, że tak swobodnie
rozmawia ze szlamą. Chciał
porozmawiać z Zabinim, ale jak zwykle nie było go, gdy był potrzebny. Wtedy jak
na zawołanie Blaise wpadł wściekły do salonu dormitorium. Za nim jak burza
wpadła Ginny. Żadne nic nie mówiło, tylko szybko przeszli przez salon i
zniknęli w swoich sypialniach. Draco wstał z fotela. Chciał porozmawiać z
Zabinim, ale wnioskując po jego zachowaniu, to nie był najlepszy pomysł. Usiadł z
powrotem, prychając. Sprawa listów Granger go nurtowała, sam nie wiedział czemu
jest, aż tak, ciekawy. Zazwyczaj nie mieszał się w nieswoje sprawy. Zamyślił
się na chwilę, a potem doszedł do bardzo prostego wniosku: on już nie ma
"własnych" spraw.
– Dobra, pora
narobić sobie problemów... – mruknął do siebie, wstał z fotela po raz drugi i
zszedł do lochów.
*
Ginny wpadła
do sypialni, jakby gonił ją rozwścieczony hipogryf. Rozpięła szybko suwak
kurtki i cisnęła ją na podłogę. Hermiona siedziała w osłupieniu, po chwili
odważyła się odezwać:
– Gin...
– NIC NIE
MÓW!!! – wydarła się rudowłosa dziewczyna, odwracając się do przyjaciółki.
Hermionę zamurowało, spojrzała z wyrzutem na Ginny, Gryfonka miała wypieki na
twarzy, a w oczach dało się dostrzec groźne iskierki. Zamrugała kila razy i
spojrzała na przyjaciółkę. Zrobiło jej się głupio.
– Jeju, Herm
przepraszam, ja nie chciałam. To znaczy... Eh... Przepraszam, okej? – powiedziała,
spoglądając przyjaciółce w oczy. Hermiona skrzyżowała ręce na piersiach, ale
nie mogła długo się gniewać.
– Co tym
razem zrobił? – zapytała starsza Gryfonka, próbując nadać surowość swojemu
głosowi. Ginny westchnęła przeciągle i usiadła na łóżku koło przyjaciółki,
oparła głowę o jej ramię.
– Znów się
pokłóciliśmy.
– Tyle to
wywnioskowałam z twojego zachowania... O co poszło? – zapytała Hermiona,
marszcząc brwi. Ostatnio miała wrażenie, że między Ginny, a Blaisem dobrze się
układa, chwilami aż za dobrze...
– Powiedział,
że jestem strasznie niezdecydowana i nie wiem czego chcę.
– A ty mu na
to? – Ginny zarumieniła się.
– Że jak
chcę łatwej laski to niech zdecyduje się na kogoś z domu Salazara...
– GINNY!! –
krzyknęła oburzona Hermiona, chciała utrzymać pokojowe stosunki pomiędzy
Gryfonami, a Ślizgonami.
– Oj no
wiem, wiem... Ale pomyślałam o tej całej Greengrass...
– Ona jest
teraz w trudnej sytuacji... – powiedziała cicho starsza Gryfona. Ginny zabrał
głowę z jej ramienia i popatrzyła podejrzliwie.
– Bronisz
jej?
– To nie
tak, po prostu, ona, no, też ma swoje problemy... To nie jej wina.
– Coś
kręcisz, o co chodzi? – zapytała podejrzliwie Ginny, nie wierzyła, że Hermiona
broni Daphnie. Hermiona nerwowo zaczęła miętosić skrawek bluzki, nie patrzała
przyjaciółce w oczy.
–Nie mogę ci
powiedzieć, obiecałam… To dość skomplikowane. – Pani Prefekt w końcu podniosła
wzrok, dostrzegła w oczach Ginny zawód i zdenerwowanie. Już chciała powiedzieć
"nie gniewaj się, Gin", ale zanim otworzyła usta, piegowata Gryfonka starając
się nie krzyczeć, powiedziała:
– Myślałam,
że jesteś moją przyjaciółką. – Hermiona nie mogła wtrącić swojego "jestem”.
– Myślałam, że mówimy sobie o wszystkim i w końcu MYŚLAŁAM –podkreśliła to
słowo wyjątkowo dobitnie – że jesteś Gryfonką i trzymasz z Gryfonami. No cóż,
chyba się myliłam... – Ginny rzuciła Hermionie takie spojrzenie, że bazyliszek
mógłby się schować.
– To nie
fair, nie powinnaś mnie oceniać, poza tym JESTEM twoją przyjaciółką, a stronę
trzymam tych, co mają słuszność. W tym przypadku, co do Daphnie się mylisz.
– Bo
oczywiście ty coś wiesz, ale nie zamierzasz mi powiedzieć, prawda? Zawsze to
samo, ty Ron i Harry zawsze macie jakieś sekrety i mi nigdy o niczym nie
mówicie!
– Mówimy ci
zawsze tyle ile możemy – powiedziała Hermiona, nienawidziła kłótni, szczególnie
z Ginny. Niektóre, takie jak ta, były nieuniknione.
– Nie chce
się kłócić – powiedziała łagodnie panna Granger.
– To trochę
za późno, bo właśnie to robimy... – odpowiedziała Ginevra z kamienną miną, ale
gdzieś w środku, również nie miała ochoty na tę kłótnię. Hermiona rzuciła jej
pytające spojrzenie, a Ginny wywróciła oczami. Rozumiały się bez słów.
– No dobra,
przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam – powiedziała młodsza Gryfonka i
wyciągnęła rękę na zgodę.
– Ja też
przepraszam – powiedziała Hermiona i wpadły sobie w ramiona. Usiadły na łóżku.
– Teraz
jeszcze raz opowiedz mi o Zabinim, okej?
– Mhm –
przytaknęła Weasley. Obie wiedziały, że potrzebują tej rozmowy.
*
Blaise
krążył po sypialni. Nie mógł pojąć, dlaczego ta uparta Weasley jeszcze nie poddała
mu się całkowicie. Odfajkował już niewinny flirt, dwuznaczne kłótnie,
romantyczne teksty o oczach i nic nie zadziałało! Zazwyczaj dziewczyny już są
jego przy "niewinnym flircie". Rzucił się na łóżko, uderzając głową w
ścianę, zaklął głośno i rozmasował tył czaszki. Musiał pogadać z Draco, teraz.
Wyjrzał za drzwi, ale młodego Malfoya nie było w salonie. Nigdy go nie ma jak jest potrzebny. Pomyślał podirytowany brunet.
Trzasnął drzwiami i z powrotem zaczął krążyć po pokoju. Sytuacja robiła się
coraz bardziej napięta, ze względu na ten cały pomysł matki Zabiniego. Ślizgon
pomyślał, że musi być naprawdę zdesperowany skoro startuje do Gryfonki, w
dodatku Weasley. Postanowił wziąć prysznic i pomyśleć spokojnie, bo na razie
był kłębkiem nerwów. Czas zdecydowanie nie był jego sprzymierzeńcem. W przerwie
świątecznej matka Blaise’a chciała poznać wybrankę syna. Chłopak zabrał ze sobą
czystą koszulę, spodnie i bieliznę. Zamknął się w łazience dokładnie w tej
samej chwili, w której znudzony Draco wrócił do dormitorium. Obaj wiedzieli, że
przyszedł czas na rozmowę.
No bo DŁUŻSZY nie mógł być.... *-*
OdpowiedzUsuńSupcio! Czekam na nn! :D
OdpowiedzUsuńhttp://hogwart-szkola-na-wesolo.blogspot.com/
Dravelia
Niezmiernie się cieszę ^^ Tak jak pisałam, bardzo podoba mi się Twoja historia. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :-) Cieszę się, że piszesz coś tak bombowego <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To ten cieszę się, ze wróciłaś, a ja wpadnę tutaj później :D
OdpowiedzUsuńDzisiaj beznadziejnie krótko.
UsuńNigdy nie lubilam Ginny i chyba nie po lubię.
Harry i Pansy tacy aww ♥♡♥♡
Pansy cierpi ech smutne to.
Piszę się Bubaxton czy jakoś tak. Twoja wersja jest błędna. Przejrzyj tekst jeszcze raz bo tam gdzieś zamiast rz jest ż
Pozdrawiam
PaKi
sekret-ktory-niszczy.blogspot.com
Nie jest błędna, jest poprawna. Tak było w książce.
UsuńCieszę się, że wróciłaś :* rozdział jak zwykle super!
Nie, nie dziewczyny mają rację, była błędna nazwa, ale ją zedytowałam ;)
UsuńJEJUUuu jak sie ciesze, wiesz , przez ciebie moj wieczor jest idealnyyy
OdpowiedzUsuńRozdział jest w porządku :-) Szkoda że taki krótki, ale wiem że teraz masz pewnego rodzaju "kryzys" i równie dobrze mogło go w ogóle nie być. Mimo wszystko cieszę się że jest, nawet taki krótki♥♡♥
OdpowiedzUsuńWeny!
Sama Wiesz Kto♡♥♡
Wróciłaś! :D strasznie się juz nie mogłam doczekać kolejnego rozdziału :* ;) cały czas czekałam z utęsknieniem na dalszą część historii :p
OdpowiedzUsuńI oczywiście mnie znowu zaskoczyłaś :D to jest BOSKIE! Strasznie jestem ciekawa co znów wyczynił Draco, zajmując się nieswoimi sprawami xd no i jak to wszystko się potoczy z Zabem i Ginn ;p
Kocham te wątki :D w twoim opowiadaniu są zawarci wszyscy. Już nie mogę się doczekać kiedy Ron i Hermiona w końcu przestaną być razem. Mam nadzieję, że do tego dojdzie! :D o błagam! No i Pans i Harry ;) hihihiih :* JADĄ!!!! :D
Czekam na kolejny! Pozdrawiam! Zielonoo;*
Rozdział świetny! Blaise mnie strasznie denerwuje, ale mogę muto wybaczyć XD Pisze się Beauxbatons, a czyta się Bobatą ;)
OdpowiedzUsuńWszystko fajnie, chciałabym się dowiedzieć jak potoczy się sprawa tych listów! Ciekawe jak będzie na tej wymianie, zgaduję, że mogą być kłótnie. xD Cieszę się, że wena Ci wróciła, nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńDzięki tobie zaspałam dzisiaj do szkoły... Ale było warto! Historia tak straaasznie mnie wciągnęła, że siedziałam do 3 rano żeby wszystko przeczytać :D Uwielbiam tą historię! Wiele razy poprawiła mi wczoraj humor i śmiałam się do ekranu laptopa... Wyglądałam pewnie jak psychiczna XD Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ! :D
OdpowiedzUsuńKocham XoXoXo <3
Jeeeej! Pozbierałaś swoją wenę! Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńCześć! Jestem tu pierwszy raz i od razu przeczytałam wszystkie rozdziały. Nie komentowałam każdego po kolei, ponieważ uważam, że lepiej bym wyraziła swą opinie w jednym. Wciągnęłaś mnie na serio naprawdę. Bardzo się cieszę, że nie jedynym wątkiem jest Dramione. Chodź uwielbiam Dramione to lubię wątki poboczne innych bohaterów. Muszę przyznać, że masz świetny pomysł:) Uwielbiam połączenie Hansy i Blinny w twoim opowiadaniu. Również szablon, który posiadasz jest piękny. Poczucie humoru muszę przyznać, że posiadasz. Nie raz śmiałam się i uśmiechałam do ekranu a moja mama powiedziała, ‘‘Co się tak szczerzysz do ekranu? Zobaczyłaś tam coś śmiesznego?''Więc widzisz tak mnie uszczęśliwiłaś, za co bardzo dziękuję. Życzę udanych i spokojnych świąt oraz weny
OdpowiedzUsuńSofia Potter
Zapraszam do mnie:
http://szukam-milosci.blogspot.com/
http://za-zamknietymi-drzwiami-dramione.blogspot.com/
http://dramione-to-nie-odkryta-milosc.blogspot.com/
*-* bardzo dobrze, że Ginny nie ulega tak szybko Blaise'owi.
OdpowiedzUsuńAle kiedy wreszcie bd Dramione???
świetny rozdział ale mało Dramione :P
OdpowiedzUsuńPani Smok
Co ten Blais robi? Na początku myślałam, że on tak serio z Gin i że mu na niej na prawdę zależy, a tu się okazuje zupełnie co innego. Żal mi wiewiórki, ale pewnie w końcu i tak będą razem /Wiki
OdpowiedzUsuń