Rozdział 27
Rozdział 27
– Wróg publiczny.
Ginny
siedziała na lekcji Obrony przed Czarną Magią jakby ją czymś struli. Usiadła w
ławce i odsunęła krzesło w jak najdalszy kąt płaskiej powierzchni. Blaise w
ogóle nie zwracał na nią uwagi. Każda minuta dłużyła się niemiłosiernie, w
dodatku panna Weasley nie mogła się skupić. W końcu nauczyciel zarządził koniec
lekcji i Gryfonka odetchnęła z ulgą. Szybko wrzuciła podręcznik do torby i czym
prędzej opuściła klasę. Nie obejrzała się za siebie. Szła korytarzem na
następną lekcję, a po drodze spotkała Harry'ego, Rona i Hermionę.
– Cześć – przywitała
się ze wszystkimi.
– Hej. Jaką
masz następną lekcję? – zapytał Harry.
–Historię
Magii. – Skrzywiła się. – Będę tam umierać z nudów.
– To tak,
jak my – mruknął Ron.
– Też macie
historię teraz? – zapytała dziewczyna, szczerze zdziwiona.
– Tak, tylko
Hermiona ma starożytne runy – wyjaśnił Ron, uśmiechając się do swojej
dziewczyny. Ginny zauważyła, że już nie trzymają się za ręce, a kiedyś i
owszem.
– Pójdę
poszukać Pansy – powiedziała Hermiona i już miała odejść, ale zatrzymało ją
pytanie Harry'ego:
– A po co ci
Parkinson?
– Mamy razem starożytne runy. – Hermiona wzruszyła ramionami, ale zarówno ona jak i Ginevra
zauważyły, że po wzmiance o Pansy, Harry stał się trochę nieswój. Chłopak z blizną
na czole kiwną głową, a potem rozstali się z Hermioną i ruszyli pod klasę, w
której odbywały się zajęcia z Historii Magii.
*
W końcu
Malfoy znalazł Blaise’a. Ciemnowłosy chłopak stał pod ścianą i przeglądał
książkę do zielarstwa.
– Gdzie się
podziewałeś? Czemu mnie nie obudziłeś? – warknął blondyn do przyjaciela.
– Widzę, że
humor dopisuje... – mruknął Zabini, a potem zamknął książkę i spojrzał na
Dracona.
– Żebyś
wiedział, McGonagall kazała mi przeprosić Granger.
– Świetnie,
za co tym razem?
– Tym razem
to mam to zrobić przed wszystkimi w Wielkiej Sali – wysyczał przez zęby Malfoy,
ciemnowłosy Ślizgon zrobił wielkie oczy i gwizdnął cicho.
– I co z tym
zrobisz?
– Nic.
– Nic? –
powtórzył zdziwiony Blaise – Żadnych super chytrych planów? Symulowania choroby,
udawania, że to nie ty? Eliksirów, uciekania, wykłócania się? Nic? – Blondyn
pokręcił głową.
– Wywalą
mnie jak tego nie zrobię.
– Masz
nieźle przes... – Ale Zabini nie dokończył:
– Czołem
młodzieży – powitał ich nauczyciel Obrony przed Czarną Magią.
– Dzień
dobry – mruknął Draco, a Zabini nie odpowiedział w ogóle.
– Chciałbym,
abyście przekazali to pannie Granger. – Podał Malfoyowi kartkę złożoną na pół.
– A dlaczego
my? – zapytał podejrzliwie Blaise.
– Bo, bądź
co bądź, dzielicie z nią dormitorium, a panny Weasley nie mogłem nigdzie
znaleźć – wyjaśnił nauczyciel i już go nie było. Ślizgoni popatrzeli po sobie
zdziwieni. Malfoy wzruszył ramionami po czym rozłożył kartkę, szybko
przeczytał:
"Oczekuje pani w moim gabinecie
o 18:00. To bardzo ważna sprawa. ~ Profesor: Robin Barkley."
– Nie będzie
jej na kolacji – mruknął pod nosem Dracon.
– Co? – zapytał
Blaise po przeczytaniu tekstu, nie dosłyszał co Malfoy powiedział.
– Nie, nic.
Nic ważnego – odparł blondyn, wiedział, że dziewczyna nie usłyszy jego przeprosin,
tylko nie wiedział, czy się cieszyć czy wręcz przeciwnie. Ruszyli w stronę
szklarni na lekcję Zielarstwa i Draco wrócił do tematu porannej pobudki, której
się nie doczekał:
– To co,
dlaczego mnie nie obudziłeś? – Zabini podrapał się po głowie.
– Właściwie
to nie spałem u nas w sypialni...
– Świetnie,
którą odwiedziłeś tym razem? A następnym razem uprzeć mnie wcześnie to coś
wymyślę, żeby wstać – mruknął Draco.
– Nie, nie
byłem z dziewczyną tylko... – Ale Malfoy nie dał mu dokończyć, odsunął się teatralnie
od przyjaciela i powiedział:
– Wiesz, że
jestem tolerancyjny, ale mieszkanie z gejem jest ponad moje siły. –Obaj się
roześmiali. Tylko kilku trzecioklasistów stojących niedaleko dziwnie na nich
spojrzało, a potem oddalili się w pośpiechu.
– A tak serio,
to która była tą szczęściarą?
– Nie,
mówię, że nie byłem z dziewczyną, to znaczy byłem, ale nie tak jak myślisz. –
Draco podniósł pytająco brew.
– Od
początku proszę – powiedział.
– Więc
zacznijmy od tego, że się wyprowadziłem...
– CO?!
Chcesz powiedzieć, że zostawiasz mnie z nimi?! Ani mi się waż, masz tam wrócić,
pogodzić się z Weasley i wszyscy będziemy szczęśliwi, jasne?!
– Czekaj,
czekaj, skąd wiesz, że chodzi o Weasley? – zapytał podejrzliwie Zabini, na co
blondwłosy Ślizgon tylko wywrócił oczami.
– Posłuchaj,
nie urodziłem się wczoraj. O co innego mogłoby chodzić?
– Więc
pokłóciliśmy się i powiedziałem, że się wyprowadzam, z nią nie da się
wytrzymać!
– A co z tym
pseudo genialnym planem, żeby zaręczyć się z Weasley aby uniknąć ślubu?
– Wymyśle coś
innego, ja nie mogę wytrzymać z nią jednej minuty w tym samym pomieszczeniu! – Pieklił
się Blaise.
– Więc tak
po prostu się wyprowadziłeś?
– Zabrałem
rzeczy i zszedłem do lochów, licząc na to, że ktoś mnie przenocuje, ale spotkałem
tam tylko zapłakaną Daphnie i gadaliśmy.
– Tak, a
teraz cały Hogwart gada, że ją przeleciałeś – mruknął Draco.
– Wiem. Ale
od razu mówię, że to nie prawda. Swoją drogą ciekawe kto rozsiewa te plotki...
– Siódmoklasista z odznaką prefekta parsknął śmiechem.
– Chcesz mi
coś powiedzieć? – zapytał Zabini z kamienną twarzą.
– Tak, że
zachowujesz się jak Puchon, w dodatku pierwszoroczniak.
– Miałeś nie
obrażać uczniów innych domów... – zwrócił mu uwagę Blaise.
– Nie miałem
nikogo konkretnego na myśli... Ale wracając to chyba oczywiste, że to musi być
Astoria, co nie?
– Ale ona
nie miałaby motywu, teraz chyba szaleje za Potterem, swoją drogą ciekawe co na
to Pansy... A zresztą co Daphnie i ja mamy z tym wspólnego? –Draco wzruszył
ramionami.
– Mnie się
pytasz? Nie wiadomo co ona sobie ubzdurała, ale to nie wróży nic dobrego. Ej,
czekaj, czekaj, a co Pansy ma wspólnego z Potterem?
– Nic, ale
Astoria nie miała okazji leżenia na „Wybrańcu”.
– A skąd
wiesz? – Jednak to pytanie nie doczekało się odpowiedzi. Weszli do szklarni i
zaczęli lekcję. Ani jeden, ani drugi nie mógł się skupić. Z dwóch różnych
powodów, powodów które mieszkały w sypialni na czwartym piętrze.
*
Daphnie była, delikatnie mówiąc, załamana.
Najchętniej to nie wychodziłaby z pokoju do końca szkoły. Tęskniła za Nevillem
i w ogóle nie rozumiała dlaczego z nią zerwał, wróciła wspomnieniami do tamtego
wieczoru:
Umówili się
o ósmej pod pokojem życzeń. Zawsze Neville wybierał to miejsce na spotkania, a
Daf nie kłóciła się z nim o to. Jednak ostatnio kłócili się o wszystko.
Ślizgonka czekała na niego chwilę aż w końcu się pojawił. Szedł spokojnie, ale
dopiero gdy podszedł bliżej dziewczyna wyczytała z jego twarzy, że coś jest nie
tak...
– Hej
Neville – powiedziała z uśmiechem i podeszła aby go pocałować. Niezdarnie się
odsunął i koniec końcu, cmoknęła go w policzek.
– Taa... Hej
– powiedział. Wyraźnie coś go męczyło, był spięty.
–Coś się
stało? – zapytała Daphnie, coraz bardziej obawiająca się tego co zaraz nastąpi.
– Ostatnio
cały czas się kłócimy... – zaczął ostrożnie.
Ślizgonka tylko skinęła głową, a Gryfon kontynuował, dostrzegła na jego
policzkach ten delikatny rumieniec. Plątał się w słowach.
– Wiesz nie
wiem czy... To znaczy... Nie wiem czy to dobry pomysł – powiedział w końcu.
– Co masz na
myśli? – zapytała podejrzliwie Daphnie.
– Myślę, że
to nie ma sensu. My nie mamy sensu – powiedział cicho, ale stanowczo.
– Czy ty
właśnie ze mną zerwałeś? – zapytała z niedowierzaniem. Z całych sił
powstrzymywała łzy cisnące się do oczu.
– Daf, chyba
sama zauważyłaś, że to nie ma większego sensu.
– Co nie ma
sensu?! – warknęła gniewnie.
– Nasz
związek, widać, że podoba ci się ktoś inny, nie chcę stać na przeszkodzie... –
wydukał Gryfon. Nie mógł spojrzeć jej w oczy.
– Znów to
samo! Ile razy będę ci powtarzać, że nikt inny mnie nie interesuje!
– Ja dobrze
wiem, że to nie prawda. Wybacz Daf – powiedział smutno i odwrócił się, żeby
odejść.
Wtedy po jej
policzkach popłynęły łzy, jednak nie mogła pogodzić się ze stratą kogoś takiego
jak Neville. Wtedy po raz pierwszy uświadomiła sobie, że na prawdę go kocha.
Nie mogła go stracić. Chwyciła go za nadgarstek i Gryfon odwrócił się do niej
zaskoczony.
– Dlaczego
mi to robisz? Wiesz, że nikogo nie mam.
– Wiem.
–To o co
chodzi? – zapytała trochę płaczliwie.
– Nie możemy
być razem, to się nie uda. Gryfoni i Ślizgoni nie tworzą związków – wyjaśnił z
ciężkim sercem.
–Kto tak
powiedział? – zapytała, a kolejne łzy spłynęły po jej policzkach.
–Ja –
odpowiedział.
Wtedy
puściła jego rękę. To był wyraźny znak, że Neville jej nie chce. Nie
zatrzymywała go, a gdy zniknął za rogiem korytarza wyszeptała:
– Kocham Cię
Neville.
Jedynie nie
mogła wiedzieć, że Gryfon wyszeptał to samo. To samo tylko z jej imieniem.
Po całym
zdarzeniu Ślizgonka siedziała w Pokoju Życzeń, a koło jedenastej wróciła do
dormitorium. Spotkała Zabiniego i rozmawiali. Rano cały Hogwart obiegła
nieciekawa plotka. Na wspomnienie Neville’a dziewczyna znów prawie się
rozpłakała. Stwierdziła, że dziś nie pójdzie na lekcje, jednak Pansy ją zmusiła
grożąc, że pójdzie po McGonagall. Chcąc nie chcąc, Daf zwlekła się z łóżka i
poszła na lekcję. Koło południa rozmawiała z Malfoyem i wtedy zdecydowała, że
się nie podda. Był to upór godny Gryfonów.
*
Hermiona
siedziała na lekcji Historii Magii, wszystko skrupulatnie notując. Co jakiś
czas Pansy rzucała jej znużone spojrzenie zza książki, którą trzymała.
Ślizgonka niemal zasypiała.
– Mogłabyś
przynajmniej udawać, że słuchasz – syknęła Hermiona do Pansy i wtedy do głowy
jej przyszło porównanie, którym
postanowiła podzielić się ze Ślizgonką. Przypomniała sobie zachowanie Harry'ego
na Historii i było dokładnie takie same. Uśmiechnęła się pod nosem i
kontynuowała pisanie notatki z lekcji. Cicho zaczęła mówić:
– Wiesz, że
on zachowuje się dokładnie tak samo? – Kątem oka spojrzała na Pansy.
Ciemnowłosa dziewczyna napięła wszystkie mięśnie i zacisnęła usta. Od razu
pomyślała o Harrym, tylko niby dlaczego Hermiona miała o nim wspominać?
– Do kogo? –
zapytała w końcu. Hermiona widząc reakcję Ślizgonki, znów się uśmiechnęła i
gładko odpowiedziała:
–Do Harry'ego.
– Pansy wyprostowała się na krześle. Hermiona widząc to wszystko, stwierdziła,
że musi uważniej przyjrzeć się relacji tych dwojga, jednak słowa Pansy spadły
na nią jak grom z jasnego nieba:
– Mam gdzieś
co on w ogóle robi. To jakiś idiota, a teraz pewnie pieprzy się z Astorią. – Ślizgonka
spojrzała na zdziwioną Hermionę i już do końca lekcji żadna się nie odezwała.
Teraz pani Prefekt widziała, że na pewno musi porozmawiać z Harrym.
Lekcje
dobiegły końca, a Hermiona mogła wreszcie odetchnąć przed patrolem. Jęknęła. Ostatnią
osobą która chciała oglądać był Malfoy, z którym niestety musiała odbębnić
swoje. Nagle jak na zawołanie zobaczyła go parę metrów przed sobą. Wyraźnie na
nią patrzył. Odwróciła się na pięcie i już miała postawić krok w przeciwnym
kierunku, gdy ktoś złapał ją za nadgarstek. Odwróciła głowę i znalazła się
niebezpiecznie blisko Dracona.
–Cześć
Granger – powiedział całkowicie normalnie, jakby tamta sytuacja na poprzednim patrolu
w ogóle się nie wydarzyła.
– Czego
chcesz? – zapytała oschle dziewczyna, ona nie zapomniała. Puścił ją i wyciągnął
coś z kieszeni. Podał Gryfonce. Widząc, że Hermiona waha się czy ruszać
tajemniczą kartkę, powiedział z kpiącym uśmiechem, który był nieodłączną częścią
jego jestestwa:
– Spokojnie,
nie wybuchnie ci w twarz. Barkley kazał ci to przekazać. – Wtedy dziewczyna
szybko zabrała kartkę i odeszła. Stwierdziła, że ignorancja będzie w tym
wypadku najlepszą bronią.
*
Ginny po
lekcji pożegnała Rona i Harry'ego, a potem ruszyła do dormitorium na czwartym
piętrze. Cieszyła się, że w końcu lekcje się skończyły. Jakoś w tym roku jest
ich więcej niż zazwyczaj... Albo tylko mi
się wydaje? Tak czy owak rudowłosa Gryfonka szła raźnym krokiem w stronę
swojej sypialni, gdy na drodze stanęła jej Pansy. Ślizgonka nie miała torby na
ramieniu i Ginny wywnioskowała, że pewnie zdążyła zbiec do lochów a potem
jeszcze ją złapać.
– Cześć
Ginny – powiedziała najzwyczajniej w świecie, siląc się na spokojny ton.
– Cześć – odparła
niepewnie Gryfonka.
– Może
przejdę do sedna... – powiedziała szybko Pansy i podeszła do rudowłosej
dziewczyny.
– Tak, to
ułatwiłoby sprawę... – mruknęła najmłodsza z siedmiorga Weasleyów.
– Wiesz, że
Draco ma ją przeprosić? – zapytała konspiracyjnie Parkinson.
– Czekaj,
powoli. Po pierwsze kogo? Po drugie kiedy? A po trzecie, jak u licha,
namówiliście Ślizgona, żeby kogokolwiek przeprosił?! – Pansy wywróciła oczami.
– To nie
tak, że słowo "przepraszam" nie przechodzi nam przez gardło... A co
do pozostałych pytań to... To długa historia.
– To chodźmy
do dormitorium, teraz tam nikogo nie będzie.
Ślizgonka
kiwnęła głową i ramię w ramię udały się na czwarte piętro. Ginny wypowiedziała
hasło i portret się przesunął. Weszły do salonu, Ginevra rozwaliła się na
kanapie a Pansy zajęła jeden z wygodnych foteli. Ślizgonka przerwała ciszę
która między nimi nastała:
– Więc
pewnie słyszałaś, że Malfoy znów obraził Hermionę? – Ginny potakująco skinęła
głową, a Pansy kontynuowała. – Więc McGonagall się o tym dowiedziała i chcieli
wywalić go ze szkoły, ale w końcu stanęło tylko na tym, że ma ją przeprosić.
Dzisiaj. Po kolacji. Na oczach całego Hogwartu. – Piegowata Gryfonka gwizdnęła
cicho, ale zaraz przyszło jej do głowy, że kara wydalenia ze szkoły tylko za
obrażanie kogoś jest zbyt surowa, podzieliła się owym spostrzeżeniem z Parkinson:
– Ale
dlaczego chcieli go tak od razu wywalić? – Ślizgonka spoważniała, nie
wiedziała, czy może mówić o kodeksie, który musieli podpisać wszyscy uczniowie
posądzeni o spiskowanie i zdradę. Rozejrzała się nerwowo, w końcu westchnęła i
przystąpiła do wyjaśnień:
– Bo
widzisz, żeby wrócić do Hogwartu część Ślizgonów musiała podpisać takie
papiery, że nie będą dokuczać innym, spiskować przeciwko nauczycielom i takie
tam inne...
– Dlatego
jesteście tak jakby milsi dla reszty! Wszystko jasne. – Ginny się uśmiechnęła.
Tajemnicze zachowanie Ślizgonów od jakieś czasu ją nurtowało.
– Chyba
fajnie, że Malfoy w końcu ją przeprosi – powiedziała po chwili.
– No właśnie
tu jest problem... – zaczęła Pansy, wzdychając.
– Jaki? On
nie chce?
– To też,
ale Draco nie ma wyjścia. Po prostu Hermiony nie będzie na kolacji.
– Niby
dlaczego? – dopytywała Gryfonka, marszcząc brwi.
– Ten nowy
nauczyciel coś od niej chce po kolacji, swoją drogą on jest jakiś dziwny...
– Oh, dziwny
to mało powiedziane, a zresztą. Teraz tylko musimy ją jakoś wyciągnąć z jego
gabinetu po kolacji.
– Kogo
wyciągnąć? – Dobiegł do ich uszu męski głos. W drzwiach sypialni Ślizgonów stał
Zabini. Wszystko słyszał i teraz już nie było wyboru. Dziewczyny opowiedziały
mu pokrótce całą historię i pomimo głośnych protestów Ginny, Blaise obiecał
pomoc.
*
Wcześniej...
Draco i
Blaise skończyli lekcję Zielarstwa, Malfoy miał jeszcze jedną lekcję, a Zabini
mógł cieszyć się wolnością. Postanowił zabrać resztę swoich rzeczy z dormitorium
na czwartym piętrze. Theodor Nott zgodził się go przenocować, więc Zabini nie
narzekał. Draco próbował go namówić, żeby wrócił na czwarte piętro, ale Blaise
był konsekwentny w swoich postanowieniach. Zauważył, że odkąd Draco dowiedział
się, że Granger nie będzie na kolacji chodził trochę nieswój.
– Co jest? –
zapytał, szturchając przyjaciela.
–Nic – warknął
tamten dokładnie tak, jak Zabini się spodziewał, jednak nie zamierzał odpuścić.
– A może
jednak... Słuchaj, bez sensu, że musisz
ją przepraszać, a ona nawet nie będzie tego słyszeć.
– Trochę,
ale co mnie obchodzi Granger.
– Myślę, że
trochę... – Przerwał mu blondyn:
– Myślenie
raczej ci nie wychodzi, idę dać to Granger. – Wyciągnął kartkę z kieszeni szaty
i zniknął w tłumie na korytarzu. Blaise został sam. Szedł w stronę czwartego
piętra. Wypowiedział hasło "współpraca" i portret odskoczył, ukazując
przejście w ścianie. Przypomniał sobie jak jeszcze jechali pociągiem do
Hogwartu i Weasley przyszła po Malfoya. Już wtedy wiedział, że będzie z nią
ciężko. Tylko nie spodziewał się, że aż tak. Westchnął, zbierając pomiętą
koszule z ziemi.
– I
pomyśleć, że to przeze tę głupią książkę
– mruknął. Jednak chyba dziewczyna nie widziała jej do końca. Cała tylni
okładka była jej poświęcona. Zabini wiedział, że rudowłosa Gryfonka jest jego
ostatnią szansą na uniknięcie małżeństwa i nie zamierzał się poddać. Tylko jak
na razie żadne jego wypróbowane chwyty nie działały. Trzeba będzie spróbować niekonwencjonalnych metod. Uśmiechnął się
do siebie. Nagle usłyszał, że ktoś wchodzi do dormitorium, o wilku mowa...
Usłyszał
całą rozmowę Ginny i Pansy aż w końcu postanowił się ujawnić.
–Kogo
wyciągnąć? – zapytał, obserwując reakcję Weasley. Nie była taka, jakiej by
oczekiwał.
*
Hermiona
siedziała w bibliotece, odrabiając lekcje. Czekało ją spotkanie z nauczycielem
Obrony przed Czarną Magią, a potem patrol z Malfoyem. Towarzyszył jej Ron.
– Hermiono,
sprawdzisz mi czy mam to dobrze? – Wyciągnął w jej stronę pergamin pokryty
kleksami.
– Tak, jasne.
– Zabrała się do czytania. Większość tekstu była pokreślona i niewyraźna, a jak
już udało jej się coś odczytać to nie miało to większego sensu. W końcu
położyła kartkę na stolik i szeptem, ponieważ byli w bibliotece, odezwała się
do swojego chłopaka:
– Wiesz,
może przepisałbyś to na czysty pergamin?
– Ale po co?
– zapytał zdziwiony Ron, wydawało mu się, że jego praca była bardzo dobrze
napisana.
– Bo trudno
się rozczytać i jest parę błędów. – Chłopak spojrzał najpierw na Hermionę,
później na swoją pracę, a na końcu na złoty zegarek, który dostał na
siedemnaste urodziny.
– Może ty
mogłabyś to przepisać na czysto i poprawić błędy? – Uśmiechnął się do Gryfonki.
– Ron, nie mogę.
Mam strasznie dużo zadane – wyjaśniła i uśmiechnęła się przepraszająco.
– Jasne,
rozumiem. Brak czasu dla chłopaka i znajomych, wszystko jasne, dzięki. – Pozbierał
swoje rzeczy i sztywno wstał, Gryfonka od razu wiedziała, że jest zły.
– Nie
gniewaj się Ron – powiedziała jeszcze.
Chłopak
odwrócił się bez słowa i odszedł, wychodząc z biblioteki. Hermiona dokończyła
swoją pracę z eliksirów. Spojrzała na zegar wiszący na ścianie. Za pół godziny
zaczyna się kolacja, co oznacza, że musi przyjść do Barkleya. Pozbierała swoje
książki do torby razem z pergaminem. Pozostały stos opasłych tomów po kolei
odnosiła na swoje miejsca w bibliotece. To co powiedział Ron wzięła sobie do
serca. Faktycznie nie spędza już tak wielu chwil z Harrym i Ronem, a u Hagrida
nie byli całe wieki. Zdenerwowało ją to zaniedbanie. Odkładając ostatni tom,
postanowiła, że w najbliższą sobotę z Harrym i Ronem pójdą do gajowego. Nawet
gdyby miała wybuchnąć trzecia bitwa o Hogwart. Zabrała swoją torbę i udała się
do sypialni. Gdy wspięła się na czwarte piętro spotkała wychodzącą z jej
dormitorium Pansy. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że dziewczyna
ten czas spędziła z Ginny, bo Zabini się wyprowadził a Malfoya nie było.
Skinęły sobie głowami na powitanie i Hermiona wyminęła Ślizgonkę na korytarzu.
Weszła do salonu, a na kanapie siedziała Ginevra pochylona nad książkami.
– Cześć Herm,
wreszcie jesteś – powiedziała, nie podnosząc wzroku znad książki.
– Taa...
Hej. – Po barwie głosu panna Weasley od razu wyczuła, że coś jest nie tak.
Odłożyła trzymaną książkę i spojrzała badawczo na przyjaciółkę.
– Co się
stało?
– A zawsze
musi się coś stać? – odpowiedziała Hermiona, udając, że nic jej nie dręczy.
Ginny tylko rzuciła jej spojrzenie pod tytułem "mnie nie powiesz?" i to wystarczyło, aby starsza Gryfonka
opowiedziała jej o kłótni z Ronem.
– Idiota –
mruknęła piegowata Gryfonka, pod koniec opowieści Hermiony.
–Nie mów tak
o nim, myślę, że on ma trochę racji...
– Co ty
opowiadasz?! Przecież to nie twoja wina, że masz więcej obowiązków, a ile razy
on się postarał zorganizować tak czas, aby mógł się z tobą spotkać? –Widząc, że
Hermiona otwiera usta, aby coś powiedzieć, Ginevra jej przerwała:
– Zero,
podpowiem ci, ta liczba to zero.
– Nie
przesadzaj, on się stara.
– Chcesz
okłamać mnie, czy siebie? – Starsza Gryfonka westchnęła.
– To co ja
mam zrobić?
– Wiesz... Kocham go, bo to mój brat i
ciebie, bo jesteś moją przyjaciółką i być może dla waszego dobra powinniście
zerwać?
*
Malfoy
siedział w Pokoju Wspólnym Ślizonów. Razem z Pansy i Zabinim próbował napisać
jakąś konkretną mowę. Najpierw pomagał mu tylko Blaise, a przed chwilą
dołączyła do nich Pansy.
— A może coś
w stylu "droga Hermiono z całego serca..."– Już mocno podirytowany
blondyn mu przerwał:
– Widzie
tylko jeden problem.
– Jaki? – Zainteresował
się Zabini. Pansy odpowiedziała za Dracona:
– Że on –
wskazała palcem Malfoya – Nie ma serca.
– I chyba
wolałbym oddać obie nerki niż powiedzieć coś takiego – dodał blondyn.
– Nie możesz
po prostu tam wyjść powiedzieć: Chciałbym przeprosić Hermionę Granger za to
wszystko co kiedykolwiek o niej powiedziałem"? – Zapytała Pansy.
– Nie wiem
czy uda mu się wymówić jej imię publicznie – dopowiedział Blaise. Ślizgonka
zachichotała.
–
Przezabawne – mruknął Malfoy.
– To powiedz
jej imię? – Podpuszczał ciemnowłosy Ślizgon.
–Raczej nie
zamierzam – warknął Draco.
– Zaraz
będzie kolacja, a ty nic nie wymyśliłeś – zauważyła Parkinson, spoglądając na
zegar.
– Nie będę
przepraszał Granger przy publiczności, już wydze ich miny – mruknął posępnie
Draco.
– A co do
tego ma publiczność? – zapytał Blaise.
–A dużo, większość
mnie po prostu nienawidzi...
– I tym się
przejmujesz? – zapytała z niedowierzaniem Pansy.
– Nie
przejmowałbym się, ale od początku roku staram się nie rzucać w oczy, a teraz
takie coś? Nie wiem czy zauważyłaś, ale ludzie nie lubią byłych śmierciożerców
– powiedział ponuro.
– Ehhh,
czyli co? Uważasz się za wroga publicznego numer jeden? – zakpiła Pansy.
– Nie, może
nie numer jeden...
– Ale jednak
wróg publiczny – zakpił Blaise.
– Dobra nie
ważne, co mam powiedzieć po tej głupiej kolacji?! W ogóle nie wiem po co to
robię, skoro ona i tak nie przyjdzie. – Marudził dalej Malfoy. Jednak jego
przyjaciele odczytali to jako zupełnie inny znak.
– I tu cię
boli – stwierdziła Pansy z uśmiechem.
– Wcale nie,
mam to gdzieś – powiedział Draco, wszyscy inni by mu uwierzyli, ale nie Pansy i
Blaise. Znali go lepiej niż ktokolwiek inny.
– To co mam
powiedzieć? – zapytał po chwili.
– No nie
wiem, a co zazwyczaj mówią wrogowie publiczni przed egzekucją? –zapytała Pansy
ze śmiertelną powagą.
*
– Musisz iść
do tego dupka? – zapytała Ginny po raz czwarty w ciągu dziesięciu minut.
– Tak muszę
i to jest nauczyciel, trochę szacunku – odpowiedziała Hermiona, była zmęczona
marudzeniem koleżanki. Nie miała pojęcia dlaczego jej przyjaciółce tak bardzo
zależy aby poszła na kolację.
– Tego
nauczyciela nie szanuje – burknęła piegowata dziewczyna, właśnie wiązała włosy
w kucyk.
– Dlatego,
że przez niego nie idę na kolację? – zapytała z niedowierzaniem Hermiona.
–Właśnie
dlatego – powiedziała Ginny i ciężko usiadła na łóżku, przyglądając się jak jej
przyjaciółka rozczesuje włosy.
– Muszę iść,
bo się spóźnię. – Hermiona odłożyła szczotkę do włosów.
– Jasne leć
– rzuciła Ginny, pogrążona w rozmyślaniach na temat planu, który obmyśliły
razem z Pansy. Nie mogła uwierzyć, że dogadała się ze Ślizgonką. Ale to może dlatego, że nikt nie wspominał o
Harrym? Swoją drogą Ginevra była ciekawa, czy coś naprawdę jest między jej
byłym chłopakiem a Pansy, czy po prostu jej się wydaje. Jednak teraz miała
ważniejsze rzeczy do roboty. Musiała jakoś wyciągnąć Hermionę z pokoju Barkleya.
A co trudniejsze, podmienić ją na Zabiniego.
*
Pansy,
Blaise i Draco zmierzali w stronę Wielkiej Sali. Malfoy wyglądał jakby szedł na
ścięcie. Koniec końców zdecydował, że będzie improwizował. Pansy nie pochwalała
tego pomysłu, ale Zabini był jak najbardziej za. Usiedli przy stole Ślizgonów,
gdy nagle Pansy zerwała się z miejsca i stwierdziła, że musi pilnie do toalety.
Po chwili już jej nie było. Prawie w tym samym czasie Ginny wstała od stołu Gryfonów
i również wyszła. Jednak większość uczniów uznała to za zbieg okoliczności.
Spotkały się przy lochach.
–Masz? –zapytała
trochę poddenerwowana Pansy. Ginny bez słowa kiwnęła głową i wyciągnęła z małej
torebki szczotkę Hermiony.
– To na
pewno jej? – zapytał Zabini, który pojawił się jakby znikąd.
–Tak – powiedziała
Ginevra, nie odwracając wzroku w jego stronę.
–No dobra –
westchnęła Pansy. Przeszli obok kilkunastu drzwi w lochach, aż w końcu
zatrzymali się pod jednymi ciężkimi drzwiami z ciemnego, solidnego drewna.
– Alohomora
– szepnął Zabini i wycelował różdżką w zamek. Kłódka się otworzyła, a Pansy
pchnęła ciężkie drzwi.
–Nie jestem
pewna czy dobrze robimy... – powiedziała Ślizgonka i przygryzła wargę.
– Cóż, teoretycznie
włamywanie się do magazynu Slughorna...
– To
nienajlepszy pomysł – dopowiedziała Ginny, ale zaraz szybko dodała:
– Jednak
jeśli już tu jesteśmy to nie mamy wyboru.
I zgodnie wszyscy weszli do spiżarni. Kiedy
składzik należał jeszcze do Snape’a o takich eskapadach nie mogłoby być mowy,
jednak profesor Slughorn uważany był za dużo bardziej wyrozumiałego.
–Szukajcie
eliksiru wielosokowego – syknęła Ginny. Po kilku minutach poszukiwań Zabini
pochwycił jakąś fiolkę.
–Chyba mam.
– Świetnie.
– Ucieszyła się Ginny. – A teraz szybko spadamy zanim ktoś to przyjdzie. –
Gryfonka i Ślizgon wyszli z magazynu, ale Pansy nadal nie ruszała się z
miejsca.
– No chodź –
ponagliła ją Ginevra.
–Nie wiem,
martwi mnie, że on powiedział "chyba to mam". – Zabini przewrócił
oczami.
– Daj
spokój, Pansy. On to będzie pił, nie my. Może się udusi. – Ginny wzruszyła
ramionami.
– Nie
pomagasz – warknął Blaise. W końcu niechętnie Ślizgonka wyszła ze spiżarni i zamknęli
drzwi oraz kłódkę. Odeszli kawałek i wpadli do najbliższej toalety. Blaise
przepędził paru chłopców, którzy stali przy umywalkach.
–To męska –
stwierdziła Pansy, krzywiąc się lekko.
– Teraz to
mało istotne – powiedziała Ginny. Zabini odkorkował butelkę z eliksirem.
Gryfonka pochwyciła szczotkę i ostrożnie zebrała parę skręconych włosów.
Wrzuciła je do buteleczki, a eliksir przybrał czerwoną barwę.
– To do dna
– mruknął Blaise i jednym łykiem opróżnił butelkę.
*
Draco Malfoy
kończył jeść kolacje, niespecjalnie go interesowało gdzie zniknął Blaise i
Pansy, myślał tylko o tej głupiej przemowie. Liczył na to, że McGonagall
zapomni, ale oszukiwał sam siebie. Zostawił niedojedzoną porcje zapiekanki z
makaronem. Nagle między uczniami przeszedł szmer. Draco niechętnie podniósł
głowę do góry i zobaczył, że dyrektorka wstała ze swojego miejsca, aby coś
ogłosić.
– Cisza! – Nie
musiała krzyczeć, aby jej głos dotarł na drugi koniec Wielkiej Sali. Wszyscy
wpatrywali się w McGonagall, czekając na to, co zaraz powie.
– Jeden z
uczniów ze starszych roczników chciałby coś powiedzieć, mam nadzieje, że go
wysłuchacie. – Tu dyrektorka wbiła swój wzrok w Malfoya. Chłopak przełknął
nerwowo ślinę i ostrożnie wstał. Salę przebiegł szum, wywołany tysiącem szeptów.
– Cisza – powiedziała
McGonagall. Znów zapanowała grobowa cisza, a wszyscy gapili się na Dracona.
Ślizgon szybko się opamiętał i ruszył w stronę stołu nauczycielskiego. Nadal
nie wiedział co ma powiedzieć. Wszedł na podwyższenie i stanął za mównicą. Miał
stąd doskonały widok na całą Wielką Sale. Widział zdziwionych Ślizgonów.
Weasleya i Pottera z pytającym spojrzeniem. Resztę Gryfonów z kpiącymi
uśmiechami. Zignorował je. Obserwował wszystko i wszystkich. Jednak nigdzie nie
dostrzegł jej. Zaczął mówić:
– Cześć
wszystkim. Stoję tu, gdzie stoję dzięki naszej ukochanej profesor McGonagall. –
Posłał uśmiech dyrektorce, która wcale nie była tym zachwycona. Usłyszał parę
parsknięć śmiechu, odwrócił się do publiki i kontynuował:
– Jak wiecie
zdarza się, że ślizgon przypadkowo i zupełnie niechcący – Znów spojrzał na
ciało pedagogiczne. – Obraził kogoś przykrym słowem. Często są to uczniowie
innych domów. – Znów kilka śmiechów, szybko tłumionych. – Tak więc i mnie
niechcący się wymknęło. – Podniósł wzrok na wielkie drzwi, licząc, że zaraz się
otworzą i wejdzie przez nie Granger, jednak pomylił się, odchrząknął. – Taki
incydent zaszedł między mną a Granger, znaczy... – Nie potrafił zmusić się do
wypowiedzenia jej imienia, nigdy jej tak nie nazywał, w końcu płynie powiedział:
– Znaczy
Hermioną. – Wtedy drzwi się otworzyły i wpadła przez nie do Wielkiej Sali
właśnie wspomniana Gryfonka. Wszystkie spojrzenia skierowały się w jej stronę.
Jednak ona patrzała na Draco, a Ślizgon odwzajemnił spojrzenie i nawet się
uśmiechnął. W duchu, rzecz jasna.
*
Jeszcze
przed kolacją...
Hermiona szybkim
krokiem zmierzała w stronę gabinetu nauczyciela Obrony przed Czarną Magią. Nie
lubiła się spóźniać. Była też ciekawa po co nauczyciel ją wezwał. Zapukała do
drzwi i wygładziła spódniczkę od mundurka. Robin Barkley otworzył przed nią
drzwi i wpuścił do środka.
– Pan
profesor chciał mnie widzieć? – zapytała Hermiona.
– Tak.
Usiądź proszę. – Wskazał miejsce przy biurku zawalonym jakimiś papierami.
– Dziękuje –
odpowiedział grzecznie Hermiona i przycupnęła na skraju krzesła.
– Chcesz
może herbaty?
– Nie, nie
dziękuje. Proszę sobie nie robić kłopotu. Jednak ciekawi mnie po co zostałam
wezwana... – Przerwał jej, uśmiechając się rozbrajająco:
– Proszę,
"wezwana"? Nie lubię dużych słów, potraktujmy to jak towarzyskie
spotkanie, dobrze? – Zdezorientowana Gryfonka skinęła głową. Prawie nie dało
się poznać jej zmieszania.
– Chciałem z
tobą porozmawiać o twoich wynikach w nauce – zaczął powoli Barkley.
– Ja... To
znaczy, myślałam, że mam dobre wyniki – powiedział trochę zmieszana dziewczyna.
– Oh tak! Co
do tego nie mamy wątpliwości. – Znów uśmiechnął się do dziewczyny.
– Wiec...
Chyba nie bardzo rozumiem – Przyznała panna Granger. Zaczęła wiercić się na
krześle, a ta rozmowa podobała jej się coraz mniej.
– Chciałbym
udzielać ci dodatkowych lekcji.
–
Korepetycje? – zapytała z niedowierzaniem. Myślała, ze radził sobie z tym
przedmiotem.
– Nie, nie!
Broń Merlinie! – Zaśmiał się Barkley. – Coś przeciwnego, rozszerzenie. Zaklęcia
na wyższym poziomie i podstawy sztuki samoobrony.
– Nie jestem
pewna czy ja się nadaje... – Nauczyciel dość bezczelnie zlustrował ją wzrokiem
i powiedział:
– Oczywiście,
że się nadajesz.
– Nie jestem
pewna czy znajdę czas na dodatkowe lekcje... – powiedziała Hermiona, nie
wiedziała jak tu grzecznie odmówić. Samoobrona ją, delikatnie mówiąc, nie
interesowała.
– Jedynie
godzinka w tygodniu, na przykład w sobotę wieczorem... – Wtedy ktoś zapukał do
drzwi. Nauczyciel poszedł otworzyć, ale nikogo na korytarzu nie było.
– Dziwne – mruknął
i zamknął drzwi. Jednak nie uszedł trzech kroków nim ktoś znów zapukał. I znów nic. Ta sytuacja powtórzyła się jeszcze
kilka razy, a wtedy Hermionę olśniło:
– To może
być Irytek.
– Kto? – zapytał
nauczyciel.
– To duch,
tylko że lubi płatać figle.
– Ah tak! Ja
mu pokaże figle, zaraz wracam. – I nauczyciel wyszedł z gabinetu z różdżką w
ręku. Hermiona siedziała tam kilka minut gdy do pokoju weszła... Hermiona?
Tylko mówiła głosem Zabiniego:
– My ci
wszystko wyjaśnimy, ale nie teraz! Szybko musisz się wynosić!
– Co? –
zdołała jedynie wykrztusić Gryfonka. Wtedy do gabinetu wpadły Ginny i Pansy i
chwytając ją pod ręce, wywlekły z pokoju. Hermiona z głosem Blaise’a zajęła jej
miejsce.
– O co tutaj
chodzi?! Ginny! Masz mi to wyjaśnić! – Prawie krzyczała brązowooka dziewczyna.
– Wyjaśnimy,
ale nie teraz i, na Salazara, przestań się tak drzeć! – upomniała ją Pansy. W
końcu ją puściły i postawiły pod ścianą obok wejścia do Wielkiej Sali.
– Słuchaj
Herm, wszystko ci wyjaśnimy, ale nie teraz. Teraz tam po prostu wejdź i zobacz
kto przemawia.
– Że co? – zapytała
zdziwiona Hermiona, takich bzdur już dawno nie słyszała.
– Której
części nie zrozumiałaś? – zapytała z ironią Pansy. – Zaufaj nam – dodała po
chwili, widząc wahanie w oczach Gryfonki.
– No wejdź
tam! – krzyknęła rudowłosa siódmoklasistka, a potem wepchnęły ją za drzwi
Wielkiej Sali.
Spojrzenia
wszystkich skierowały się na dziewczynę, lecz ona za radą przyjaciółki, a może
dwóch? Spojrzała na podwyższenie. Stał tam Malfoy. Malfoy i właśnie wypowiadał
jej imię. Patrzyli na siebie chwilę, aż w końcu Ślizgon spuścił wzrok i
odchrząknął, dobiegły do jej uszy jego słowa i nie mogła uwierzyć w to co
słyszy:
– Dlatego
chciałbym przeprosić Granger oraz pozostałe osoby, które uraziłem, za swoje
zachowanie. Mam nadzieje, że nie chowacie urazy.
Odwrócił się
do grona pedagogicznego. McGonagall niezauważalnie skinęła głową. Chłopak
głęboko odetchnął i zszedł z podwyższenia. Do stołu odprowadziły go zdziwione
spojrzenia, nie przejmował się tym. I jakoś dziwnie dobrze czuł się z faktem,
że jedno z tych spojrzeń należało do Granger. Uśmiechnął się pod nosem. Tak na
prawdę.
*
Za drzwiami
Wielkiej Sali stały dwie dziewczyny, w mundurkach różnych domów. Stały i
uśmiechały się do siebie. W końcu przybiły sobie piątkę i był to dopiero
początek ich przyjaźni...
– Teraz
trzeba odbić Zabiniego – powiedziała w końcu rudowłosa dziewczyna.
– Jak trzeba, to trzeba. – Uśmiechnęła się do
niej ciemnowłosa.
Zgodnie z obietnicą to pozostała część 27 rozdziału. Mam
nadzieje, że wam się spodoba ;) Połączyłam obie części w całą i wstawiłam
wszystko tutaj. Kolejny rozdział w środę (04.02). Komentujcie :)
~Pani M.
I bardzo, bardzo, przepraszamy, że tak późno, ale po prostu
Pani M. jest leniem i czasami jej się zdarza zapomnieć... No wiecie... Ale jak
już napisze to zajebiste, co nie?
I może być parę błędów, bo poprawiam na szybko, a nie łatwo
się poprawia, robiąc sobie kolacje i pisząc z trzema osobami... /Ali$hia :)))
Zapraszam również tutaj -------> Dom Salazara - facebook
BOOOOOOOOOOOOOSKIEEEEEEEEEEE..!!!!!!!! :D
OdpowiedzUsuńHahaha!! Hermiona z głosem Zabiniego, ciekawe jak to musiało wyglądać. xD Przemowa Malfoy'a trochę krótka, chociaż jak na niego to wysilił się chłopak. Dalej jestem ciekawa planu Astorii, co zamierza nowy nauczyciel i czy jest on zamieszany w zerwanie Dafne i Neville'a, jakoś tak myślę, że mógł mieć coś z tym wspólnego, bo zarywał do Dafne, albo to jakiś przekręt genialnej Astorii. xD
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział! Niecierpliwie czekam na następne!
OdpowiedzUsuńJa nie mogę, to jest epickie!
OdpowiedzUsuńPozdrowionka i weny,
Dravelia
Rozdział wczoraj przeczytałam na komórce,a dzisiaj za to komentuję :) Jak zobaczyłam kolejną notkę to oczy mi zapaliły xd To teraz do rozdziału.Jedno mi chodzi po głowie co ten nauczyciel chcę od Hermiony?! Mam nadzieję,że to nie jej jakiś ojciec,który ją zostawił w dzieciństwie i okaże się,że Hermiona nie jest czarownicą nieczystej krwi xd Bo w sumie ona wszystko umie,a po co jej kolejne lekcję?Mam nadzieję,że nie ma do niej jakiś złych planów.a co ja gadam przydałoby się jakieś BUM ! I teraz do Pansy ona zachowuję się jak Harry! To takie słodkie xd Ale nadal czuję żal ,że się obściskiwał z tą małpą ehh Potter ;-; No i Ron i Hermiona! Buhaha Ron się obraził.Mam nadzieję,że ten związek szybko się skończy.I nie trzymają się za ręce !! No i Ginny <3 Jak ja lubię tą rudowłosą istotkę <3 ''-Idiota- Mruknęła Ruda na koniec.'' Dobre określenie xd Tak bardzo chcę,że by w końcu Ginny i Pansy się zaprzyjazniły,ale pomału pomału ich relację staja się lepsze :) No i Zabini poświęcił Wiewiórce cała stronę! No i przeprosiny Malfoy'a ! I to jak się uśmiechnął ! Widać,że pomału coś nimi kwitnie.Mam nadzieję,że w następnym rozdziale więcej Pansy i Harrego! I oczywiście Draco i Hermiona i Zabini i Wiewióry ! I co chcę osiągnąć Astoria rozgadując te plotki i całując Pottera? Głupia blondynka ;-; Niech się Dafne postara,ale niech Neville niech nie będzie sierotą niech ruszy też te cztery litery.I ten pomysł z eliksirem wyszedł Ci super.''-Teraz trzeba odbić Zabiniego- Powiedziała w końcu rudowłosa dziewczyna.
OdpowiedzUsuń-Jak trzeba to trzeba- Uśmiechnęła się do niej ciemnowłosa.'' Jak ja lubię Diabła xd Myślę,że on tak po cichu liczy,że Granger i Malfoy coś do siebie czuję.
To ja już kończę swoją wypowiedz.Czekam do środy z niecierpliwością :)
Życzę dużo weny i pozdrawiam :)
O kurde, jaki długi komentarz :D I prawidłowo! Takich komentarzy sobie życzymy :D Wielkie dzięki i pozdrawiamy również :)
UsuńJejku, ja tak lubie to czytać! Czekam na ciąg dalszy! <3
OdpowiedzUsuńIiiiiiiip! Genialne. Boskie. Cudowne!
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział! Ciekawa jestem co kombinuje ten nauczyciel, bo coś mi się wydaje, że nie chodzi tutaj o rozszerzenie jej wiedzy.
Na łyżwach było super, musimy się jeszcze spotkać ;-)
Życzę weny
Sama Wiesz Kto
Bardzo fajny rozdział! Przeprosiny (aaaAaa) <3 :D Przyjaźń Pansy i Ginny- ciekawy wątek, spodobał mi się. Fajnie by było, gdyby Herm rozstała się z Ronem a Ginny przestała gniewać na Blaise'a. Ale w sumie nie może być zbyt cukierkowo, nie? Napisałaś, że kolejny rozdział dzisiaj, więc czekam <3
OdpowiedzUsuń/AM
Łiii :* przemówienie pomimo moich watpliwpści wyszło Malfoyowi naprawdę dobrze. No i słyszała je HERMIONA! :D ciekawe co teraz wykombinuja by odbić Zabiniego :P czytam dalej :D
OdpowiedzUsuńDramione! <3
OdpowiedzUsuńhermioneaan.blogspot.com
oooojej hahaah genialne haha i biedny Zabini <3
OdpowiedzUsuńPani Smok
Ahahahah Zabini! Najlepszy! Uwielbiam, wyobrazilam go sobie jako Herme z takim grubym męskim glosem xd szczyt obrzydlistwa. A Draco.... No uwielbiam, jestem ciekawa jak to się rozwinie, a szzczególnie jak odbiją Blaisa od tego jak mniemam pedofila-nauczyćiela
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Lecę czytać dalej.
OdpowiedzUsuń