Miniaturka #3
Lud
przemówił i oto mamy miniaturkę Dramione! Niby z okazji walentynek, jednak ja
nie obchodzę zbyt hucznie tego święta, a jak z wami? Nie zapomnijcie komentować
:) Miniaturka dla Jednorożca...
~Pani M.
OSTRZEŻENIE!!!
Uwaga! Mogą
pojawić się literówki jak i błędy i pomimo faktu, iż Alisha sprawdzała wszystko
ze trzy razy to blogger postanowił sobie z nas zakpić... gdy zapisujemy
poprawioną wersję to zapisuje się tylko część i wszystko się miesza. Mam
nadzieje, że wybaczycie nam te drobne błędy, ale to na prawdę, tym razem, nie
nasza wina...
(Miniaturka
jest powiązana z miniaturką z dziennika Pansy)
Miniaturka
#3 - Z dziennika Hermiony: Kolacja z
wrogiem.
Harry Potter mocniej naciągnął kaptur na
głowę, padało. Gęste krople deszczu spływały po pelerynie niewidce. Dumbledore,
już wcześniej sugerował mu to rozwiązanie, ale Harry tak bardzo nie chciał się
zgodzić. Teraz nie miał wyboru. Stanął
przy opuszczonym budynku. Wrzeszcząca Chata nie wyglądała zbyt dobrze. Była
jeszcze bardziej przerażająca niż zazwyczaj, ale skoro Malfoy właśnie tutaj
zażyczył sobie, aby się spotkali, Wybraniec nie oponował. Gryfon nie dostał się
tutaj przez Bijącą Wierzbę, podejście tak blisko szkoły byłoby dość trudne.
Jednak Malfoy od tygodnia siedział w Hogwarcie Zaczął się siódmy rok, Harry nie
wrócił do szkoły. Musiał wykonać swoją misję. Razem z Ronem i Hermioną ukrywali
się na razie w domu Syriusza. Wszedł do opuszczonej chaty i ściągnął kaptur.
Wtedy z cienia wyłonił się Malfoy. Miał na sobie szkolny mundurek, jednak włosy
równie mokre, jak Harry.
– Wreszcie, Potter – powiedział zgryźliwie, pomijając
powitanie.
– Ciebie też
miło widzieć, Malfoy – mruknął Harry.
– Więc? Właściwie
o co chodzi? I ostrzegam cię, jeśli to jakiś podstęp śmierciożercy zjawią się tutaj
zanim uniesiesz różdżkę – warknął blondyn.
– Daruj
sobie, obaj sporo ryzykujemy – powiedział Potter i poprawił okulary, które
zaczęły parować. – Mam dla ciebie propozycję – dodał spokojnie i obserwował
reakcję Dracona.
– Raczej nie
wchodzę w układy z Gryfonami.
– Daj spokój,
to nie jest teraz ważne – powiedział podirytowany Potter. Malfoy zawsze kładł
nacisk na wszystko, co ich dzieliło.
– Dobra, co
to za propozycja? – zapytał w końcu
blondyn.
– Zastanawiałeś
się kiedyś co będzie jak Voldemort przegra? – Draco wzdrygnął się na wzmiankę o
Czarnym Panie.
– To
niemożliwe, pomówmy o rzeczach realnych albo... – Harry wszedł mu w słowo:
– Uwierz,
pracuje nad tym. On nie będzie żył wiecznie i co wtedy? Dasz się zamknąć jak reszta
śmierciożerców?
– On nie
przegra – warknął jedynie Malfoy. Harry uśmiechnął się kpiąco.
– Czyżby? A
co jeśli jednak ktoś pokona Voldemorta?
– Jeśli masz
na myśli siebie...
–
Powiedziałem KTOŚ, a nie JA.
– Dobra, mów
po co tu przyszedłeś? Bo chyba nie pogadać o tym, co by było gdyby...
– Więc jak,
Malfoy? Widzi ci się spędzić resztę życia w Azkabanie?
– A skąd
pewność, że wygrasz? – odpowiedział, jak zwykle pewny siebie z kpiącym
uśmieszkiem. Jednak Potter poruszył naprawdę ważną kwestię. Malfoy nie
zaplanował nic na wypadek gdyby Czarny Pan przegrał, a przecież zawsze miał
plan B.
– Widzę, że
ta rozmowa nie ma sensu – powiedział Harry, z powrotem naciągając kaptur.
– Dobra poczekaj,
co to za propozycja? – zapytał
podejrzliwe Malfoy.
– Jeśli jednak
Voldemort przegra wyciągnę cię z więzienia, powiem im, że cały czas działałeś w
zmowie ze mną i byłeś szpiegiem, ryzykowałeś życie i inne bzdury. – Malfoy
uśmiechnął się kpiąco i rozłożył bezradnie ręce, zadał najważniejsze pytanie:
– A co ty
będziesz z tego miał?
*
Hermiona spała niespokojnym snem na kanapie w
salonie. Obudził ją dźwięk otwieranych drzwi. Szybko wbiegła do przedsionka.
Zobaczyła Harry'ego. Był cały mokry, ale przynajmniej w jednym kawałku.
Dziewczyna odczuła ulgę, ale zaraz to minęło i zaczęła podniesionym głosem:
– Gdzieś ty
się podziewał?! Zamartwiałam się, a Ron nic nie chciał mi powiedzieć!
– Ale już
wróciłem – odpowiedział spokojnie Harry. – Jutro z Ronem wyruszamy i nie chcę,
żebyś znów za nami poszła.
– Ale
Harry... ja... Przydam się wam! Wiem o zaklęciach więcej niż którekolwiek z
was! Dyskryminujecie mnie bo jestem dziewczyną!
– Wcale nie,
uspokój się Hermiono, martwimy się o ciebie. Robimy to dla twojego
bezpieczeństwa.
– Jak
sterczenie tutaj ma mnie przed czymkolwiek ochronić?
– Dobrze
wiesz, że na dom działają silne zaklęcia... Po prostu tu zostań dopóki nie
wrócimy.
– Dobrze
wiesz, że i tak za wami pójdę – powiedziała, zaciskając ręce w pięści. Czuła
się taka bezsilna i słaba.
– Ale tym
razem może to być trudniejsze... – pwiedział tajemniczo Harry i wyminął
dziewczynę. Odwróciła się za nim.
– Co to
znaczy? – Brak reakcji ze strony
chłopaka. – Harry, co to znaczy?!
– Dobranoc,
Hermiono – rzucił przez ramię i zniknął na schodach. Dziewczyna zamknęła oczy,
powstrzymując łzy. Nie wierzyła, że tak ją potraktowali. Zawsze działali w
trójkę, a teraz została sama w tym wielkim domu. Nie rozumiała dlaczego tym
razem miałaby nie pójść za nimi. Ostatnim razem nie dostrzegli jej przez dwa
dni. A potem jak zwykle awantura i odstawienie jej do domu Syriusza. A ona
chciała tylko pomóc! Wspięła się po schodach na górę i zajęła jedną z sypialni.
Nie umiała zasnąć, rozmyślając nad tym co przyniesie jutro. W końcu nad ranem
zmorzył ją sen.
*
Gdy się obudziła, dochodziła dziewiąta. Zerwała
się, zrzucając poduszkę na podłogę, zauważyła, że na stoliczku nocnym nie ma
jej różdżki za to jest kawałek pergaminu złożony na pół. Chwyciła go drżącymi
dłońmi i rozłożyła wolno, oddychając przez usta. Otworzyła kartkę i szybko
przebiegła tekst wzrokiem. I jeszcze raz. I jeszcze. Dopiero za czwartym razem
dotarł do niej sens słów.
"Kochana Hermiono,
Musieliśmy to zrobić, zostawiamy cię
z nim, ale nic się nie martw, złożył przysięgę i już nic ci nie zrobi. Nie
liczymy na to, że teraz zrozumiesz. Bądź dzielna tak, jak zawsze byłaś. Kochamy
cię Harry i Ron."
Kartka wypadła z rąk dziewczyny, a ta zatkała
sobie usta ręką. Nie potrafiła stłumić szlochu. Jak mogli ją zostawić? No jak?!
Kolejne fale łez wypływały z jej smutnych oczu. Usiadła na łóżku. Nie mogła
zrozumieć. "Nie liczymy na to, że teraz zrozumiesz". Rozbrzmiały w
jej głowie słowa przeczytane tak niedawno. Słyszała jakby to Harry je mówił.
Objęła się rękami i płakała. Płakała jak jeszcze nigdy, a potem nastały
wątpliwości... Schyliła się po list i przeczytała "zostawiamy cię z
nim...". Zabrzmiało to jak wyrok. I znów z jej oczu pociekły łzy
bezsilności. Nawet jeśli chciałaby za nimi pójść nie wiedziała dokąd, nie
wiedziała jak. Nie mam nawet różdżki -
pomyślała żałośnie. Siedziała tak jeszcze chwilę, a potem otarła ostatnie łzy.
Jej oczy wyschły zupełnie. Już nawet nie mogę płakać. Uśmiechnęła
się gorzko. Wolała, na razie, nie zastanawiać się z kim ją zostawili. Teraz
liczyło się tylko to, ŻE ją zostawili. Tak po prostu. Nieoczekiwanie kolejne łzy
popłynęły jej po policzkach. Siedziała tak na łóżku z kolanami podciągniętymi
pod brodę. Wtedy usłyszała cichy trzask. Podniosła głowę i ujrzała Stworka.
Skłonił się lekko. Odkąd Harry podarował mu medalion Regulusa skrzat stał się
miły i uprzejmy nawet dla Hermiony.
– Tak ? – zapytała,
głos miała zachrypnięty od ciągłego płaczu. Skrzat odpowiedział spokojnie:
– Pan Malfoy
zaraz się z panią spotka... – Po tych słowach zniknął.
*
Hermiona była tak zaskoczona tym co
usłyszała, że siedziała na łóżku z otwartą buzią, w ogóle się nie ruszając
przez bite pięć minut. Powoli sens tego co powiedział skrzat do niej dotarł. Jak oni mogli mi to zrobić! Zdawała się
krzyczeć w duchu. Nie mogła uwierzyć, że Harry i Ron wydali ją jej największemu
wrogowi.
– Nie
wytrzymam z nim – szepnęła do siebie. Znów chciało jej się płakać. Przypomniała
sobie wszystkie dotychczasowe upokorzenia do których Malfoy przyłożył rękę. Pogrążała
się w całkowitej rozpaczy coraz bardziej. Pomyślała o ucieczce i zaczęła
analizować sytuację. Nie miała różdżki, więc wymknięcie się przez główne drzwi
nie wchodziło w grę. Spojrzała w stronę okna. Chwila... okno! Podeszła do
niego, nie rejestrując nawet faktu, że jest w piżamie. Oparła się rękami o
parapet i spojrzała w dół. No tak, jej sypialnia mieściła się na pierwszym
piętrze. Jednak nie wydawało jej się aż tak wysoko. Jak w transie otworzyła
okno i wspięła się na parapet. Wtedy drzwi sypialni się otworzyły. Dziewczyna
obejrzała się za siebie. Stał w nich nie kto inny jak Draco Malfoy. Miał na
sobie spodnie od garnituru i białą koszulę. Szybko ogarnął wzorkiem całą
sytuację. Skrzywił się, po czym podszedł do dziewczyny. Odruchowo chciała się
cofnąć. Zapomniała jedynie, że stoi na parapecie. Było już za późno. Z
pewnością by spadła gdyby chłopak nie wyciągnął ręki, a ta chwyciła się jej
kurczowo. Lustrował ją wzrokiem. Chwyciła go mocno za rękę. Chciała zejść z parapetu
i wejść do środka, ale Ślizgon popchnął ją do tyłu, wypychając za okno.
Mimowolnie krzyknęła. Jednak nie spadła, on dalej ją trzymał. Teraz dyndała za
oknem, a on tylko wzmocnił uścisk. Wychylił się do dziewczyny.
–Posłuchaj,
Granger – zaczął dość spokojnie, ale to nie zmyliło dziewczyny, wiedziała, że
teraz jest bardziej wściekły, niż gdyby krzyczał.
– Jeśli tak
bardzo chcesz uciec, mogę cię teraz puścić. – Jakby na potwierdzenie tych słów
poluźnił uścisk, ale Hermiona nie zdążyła nawet krzyknąć, gdy Malfoy z powrotem
go wzmocnił.– Widzę, że już nie
chcesz... – Uśmiechnął się kpiąco. Gryfonka spojrzała w dół. Wysokość była jej
słabością, dlatego tak bardzo nie lubiła latać na miotle. Wysokość ją
przerażała.
– Wciągnij
mnie na górę – powiedziała cicho.
– Po co?
Żebyś zaraz uciekła? – zapytał Malfoy wściekle.
– Obiecuje,
że... – Nie mogła tego wypowiedzieć. Nie potrafiła teraz skłamać.
– No
słucham? – Draco teatralnie nadstawił jedno ucho.
– Nie mogę
ci tego obiecać – powiedziała przez łzy cisnące się do oczu. Usłyszała jak
wzdycha. Mimo wszystko wciągnął ją na górę, a potem zostawiając ją na podłodze
zamknął okno. Mrucząc jakieś zaklęcia pod nosem zabezpieczył je.
– Tak, teraz
tylko pozostałe okna – mruknął do siebie. Hermiona wstała z podłogi popatrzała
na Ślizgona.
– Oddasz mi
różdżkę? – zapytała z nadzieją. Ten
tylko zaśmiał się głośno.
– Chyba nie
sądzisz, że jestem aż tak upośledzony, jeszcze mnie zabijesz we śnie. Nie Granger...
Ja lubię swoje życie – stwierdził po namyśle, po czym opuścił pokój. Gdy był
już za drzwiami, Gryfonka fuknęła i gniewnie mruknęła pod nosem:
– Zawsze
mogę poderżnąć ci gardło...
Usadowiła się z powrotem na łóżku. Ku jej
uciesze zauważyła, że Malfoy nie zamknął za sobą drzwi na klucz. Planowała
uciec. Uciec oczywiście głównym wejściem, bo przecież ten głąb zabezpieczył
wszystkie okna. Przeklęła go w duchu. W ogóle nie myślała o głodzie, pochłonięta
planowaniem. Nie wiedziała co chce tym osiągnąć, nie wiedziała dokąd uciec.
Chyba po raz pierwszy w historii jej siedemnastoletniego życia, Hermiona Jean
Granger przestała myśleć racjonalnie...
*
W porze obiadu Stworek przyniósł Gryfonce coś
do jedzenia. Hermiona tylko smętnie pomieszała widelcem w talerzu, aż w końcu
zjadła trochę ziemniaków i odstawiła naczynie. Nie była w stanie nic przełknąć.
Cały czas jej głowę zaprzątał plan ucieczki, który na dłuższą metę nie miał
najmniejszego sensu. Dziewczyna po prostu chciała wyjść z tego domu. Na myśl o
Ronie i Harrym znów prawie się
rozpłakała. Siedziała na niezaścielonym łóżku w piżamie prawie cały dzień. W
końcu nie wytrzymała i wyszła do toalety, która była zaraz naprzeciwko jej
pokoju. Gdy już weszła do pomieszczenia miała nieodpartą ochotę na prysznic.
Zamknęła drzwi do łazienki i zdjęła wszystkie ubrania. Odkręciła wodę i weszła
pod ciepły strumień wody. Stała tak dłuższą chwilę, pozwalając wodzie spływać
po jej włosach i twarzy. Nagle usłyszała, że ktoś puka. Nie, nie puka, ktoś
wali do drzwi. Zakręciła niechętnie ciepły strumień i owinęła się szczelnie
jednym z puchatych, ciemnoszarych ręczników. Robiąc mokre ślady, powoli
podeszła do drzwi.
–Kto tam? –
powiedziała cicho. Jednak nie otrzymała odpowiedzi. Stała tam jeszcze chwilę,
wahając się, czy nie wyjść na korytarz. W końcu ciekawość wzięła górę.
Spodziewała się, że to pewnie Malfoy, chociaż jakiś promyczek nadziei w jej
sercu chciał wierzyć, że to Harry i Ron po nią wrócili. Chwyciła za mosiężną
klamkę i otworzyła drzwi. Stał przy nich Malfoy. Zmarszczył brwi, widząc ją w
samym ręczniku, ale szybko się opanował i przybrał jedną ze swoich masek
obojętności.
– Ubierz się
– powiedział najpierw, a Hermiona zmarszczyła lekko swój nosek. –A potem zejdź
do salonu, musimy pogadać. – Gryfonka zacisnęła ręce na framudze drzwi, a potem
powiedziała, podnosząc na niego wzrok:
– Nie będę z
tobą o niczym rozmawiać. – Zatrzasnęła drzwi. Usłyszała jak chłopak klnie pod
nosem, a potem jego kroki na korytarzu. Ubrała się powoli i wyszła z łazienki,
ale nie zeszła do salonu tylko z powrotem poszła da swojej sypialni i usiadła
na łóżku, które pod jej nieobecność zaścielił skrzat. Podeszła do półki z
książkami i niespiesznie zaczęła czytać ich tytuły na grzbietach. W końcu
zdecydowała się na "Czysta krew, a pozycja społeczna." Im dalej
czytała tym bardziej wzrastało w niej oburzenie. Nawet nie usiadła, po prostu
stała przy półce z książkami, coraz bardzie otwierając oczy ze zdziwienia.
Draco wszedł do pokoju, co dziewczynę jeszcze bardziej wpieniło, bo nawet nie
zapukał.
–Miałaś
zejść do salonu – powiedział jakby z wyrzutem, ale gdy podniosła na niego wzrok
zobaczyła tylko tę pustą obojętność. Nic nie odpowiedziała. Spojrzał na książkę
w jej ręku i dziewczyna miała wrażenie, że kącik jego ust drgnął ku górze.
– Czytasz te
brednie? – Spojrzała na niego trochę zdziwiona.
– Brednie? –
powtórzyła jak echo. Wszystko co dotychczas wyczytała w tej książce było
idealnym odzwierciedleniem poglądów Malfoya. Przynajmniej tak jej się wydawało.
– Też mi
kazali to czytać, nudne jak posiedzenia w ministerstwie...
– Uważam, że
tak książka jest okropna – powiedziała Hermiona, wyżej unosząc podbródek.
– Co kto
lubi. – Draco wzruszył ramionami.
– No tak,
przecież ta książka mówi o wyższości czarodziejów czystej krwi nad pozostałymi,
jak mogła ci się nie spodobać? – zapytała z ironią. Teraz już naprawdę się
uśmiechnął i powiedział:
– Właśnie
też się zastanawiałem. – Obrzuciła go gniewnym spojrzeniem.
– Wyjdź, nie
chcę z tobą rozmawiać – powiedziała dobitnie.
– Obawiam
się, że nie masz zbyt dużego wyboru... – Pomimo tych słów posłusznie wyszedł i
zamknął za sobą drzwi. Hermiona odłożyła książkę i położyła się na łóżku.
Zasnęła.
*
Obudziła się w środku nocy. Za oknem było
ciemno, jedynie gwiazdy i księżyc jasno świeciły. Zegar wskazywał dziesięć po
drugiej.
– Wspaniała
pora na ucieczkę – mruknęła do siebie. Nie zabrała nic ze sobą, nawet ciepłego
swetra. Po cichu wyszła ze swojej sypialni. Schodami w dół. Skrzywiła się, gdy
jeden z nich zatrzeszczał. Przeszła
przez salon, który świecił pustkami i już była w korytarzu. Na palcach
przemknęła obok portretu matki Syriusza i stojaka na parasole w kształcie nogi
trolla. Była przy drzewcach, gdy przypominała sobie, że ma bose nogi. Schyliła
się i wyciągnęła swoje stare buty, Założyła je, a potem zacisnęła rękę na
klamce od drzwi. Wtedy w korytarzu zapaliło się światło. Hermiona odwróciła się
i zobaczyła Malfoya stojącego kilka metrów za nią. Był wściekły i nawet nie
próbował tego ukrywać. Jego spojrzenie mogłoby zabijać.
– Dokąd się
wybierasz? – zapytał lodowatym tonem. Panna Granger przełknęła ślinę. Odrobinę
ją teraz przerażał. Zrobił krok w jej stronę, a ona odruchowo się cofnęła,
wpadając na drzwi. Zacisnęła ręce na klamce, gdy podszedł jeszcze bliżej.
– Nie
zostawiasz mi wyboru Granger – prawie wypluł te słowa. Błyskawicznie znalazł
się przy Gryfonce. Podniósł dziewczynę i przerzucił sobie przez ramię, była
dość lekka. Zaraz zaczęła wrzeszczeć, że ma ją puścić, ale to na nic się zdało.
Obudzili matkę Syriusza, która również zaczęła swoją litanię. Hermiona waliła
knykciami w plecy blondyna, ale on nic sobie z tego nie robił. Dalej szedł
naprzód. Wspiął się po schodach na pierwsze piętro, ale wcale nie postawił
dziewczyny.
– Puszczaj
mnie!!! – krzyczała Hermiona, jednak to również nic nie dało.
– Uspokój
się, Granger – warknął jedynie Dracon. Wszedł na kolejne piętro i kopniakiem
otworzył jakieś drzwi.
– Postaw
mnie na ziemię! – darła się dalej panna Granger.
– Jak sobie
życzysz. – Przeszedł przez pokój, po
drugiej stronie stało ogromne łóżko z baldachimem. Młody Malfoy nie zaświecił
światła. Rzucił dziewczynę na łóżko. Było to tak niespodziewanie, że Hermiona
odruchowo pisnęła. Odwrócił się na pięcie i odszedł, zostawiając płaczącą
dziewczynę. Jeszcze przy drzwiach powiedział:
– Nie becz,
to raczej ci teraz nie pomoże. – Wyszedł, zamakając za sobą drzwi. Jednak, ku
jeszcze większej rozpaczy Hermiony, usłyszała dźwięk przekręcanego klucza.
***
Na drugi dzień późnym popołudniem
Draco siedział w salonie, opierając
wyciągnięte nogi o stół. Przeglądał dzisiejszą gazetę, ale jak zwykłe nie było
tam ani słowa o rzeczach ważnych. Zdegustowany odłożył ją na stół. Hermiona
cały dzień siedziała zamknięta na drugim piętrze w jednej z sypialni, które
Draco specjalnie zabezpieczył. Miał spokój. Dwa razy w ciągu dnia podesłał do
niej Stworka, aby dyskretnie sprawdził co robi. I dwa razy usłyszał w
odpowiedzi: "Leży na łóżku i płacze, sir." Ślizgon nie przejął się
tym zanadto. Siedział chwilę w salonie i naszła go ochota na wypicie czegoś
mocniejszego. Lubował się w dobrym alkoholu. Wezwał Skrzata do siebie:
– Stworku! –
Gdy ten się pojawił, Draco powiedział:
– Czy mamy
może w tym domu trochę Ognistej Whisky?
– Nie, sir –
powiedział Stworek. Ślizgon zamyślił się, a po chwili wydał polecenie:
– Idź i kup
ognistą, a także jakieś piwo kremowe. – Stworek skłonił się nisko i aportował.
Chłopak nadal siedział na kanapie, zastanawiając się, co robi Granger. Pewnie ryczy, że chce do Weasleya. Pomyślał.
Pomyślał również, że Stworka już długo nie było, a on jest głodny. Powlókł się
do kuchni. Nigdy nie gotował niczego, bo zazwyczaj były od tego skrzaty.
Westchnął znużony i otworzył lodówkę. Oprócz światełka w rogu, nie było tam
nic, z wyjątkiem opakowania jajek i kartonu nieświeżego mleka. W szafce znalazł
piętkę czerstwego chleba. Chcąc nie chcąc, chwycił jajka i pomyślał o omlecie.
– To nie
może być trudne – mruczał do siebie. Wyjął patelnie i postawił na przybrudzonym
piecu, zapalił gaz. Okazało się jednak, że już samym rozbiciem jajka miał
problemy. Gdy próbował delikatnie je rozbić skorupka nie pękała, a gdy w końcu
się denerwował, zgniatał je całkowicie. I tak pierwsze sześć jajek mniej lub
bardziej uszkodzonych wylądowało w koszu. Malfoy klął pod nosem, jednak to
wcale nie pomagało, ósme jajko wyszło na miękko. W końcu w kuchni pojawił się
Stworek z siatką w pomarszczonych rękach. Wyciągnął na stół pięć butelek
ognistej i trzy piwa kremowe. Draco zamiast mu podziękować warknął jedynie:
– Gdzie się
tak długo podziewałeś?
– Stworek
kupował ognistą whisky, sir – odpowiedział zgodnie z prawdę skrzat. Draco
machnął na niego ręką i powiedział:
– Przygotuj
kolację. – Wskazał cztery ostatnie jajka
i zabrudzoną kuchnię.
– Tak jest,
sir. – Już po dziesięciu minutach Malfoy jadł idealnie przygotowany omlet.
– Idź na
zakupy – rzucił z nad talerza. – Nie ma nic do jedzenia.
– Stworek
już idzie. – Skrzat skłonił się nisko i już go nie było. Ślizgon spojrzał na
blat i dostrzegł jeszcze jeden omlet. Zmarszczył brwi, a potem przypomniał
sobie o jeszcze jednej osobie zamieszkującej ten dom. Granger. Pomyślał. Dziewczyna nic nie jadła od wczoraj a dochodziła
ósma wieczorem. Draco dokończył swoją kolację i spojrzał na drugi talerz.
Chciał wezwać skrzata, aby zaniósł dziewczynie jedzenie, jednak szybko sobie
przypomniał, że wysłał go pięć minut temu na zakupy. Siedział przy stole w
kuchni i patrzał na talerz. W końcu wstał i zabrał go ze sobą na górę. Stanął
przy drzwiach i wyciągnął z kieszeni srebrny klucz. Przekręcił zamek i wszedł
do środka. Hermiona siedziała skulona na łóżku, gdy wszedł podniosła na niego
swoje brązowe, teraz zapuchnięte, oczy.
–
Przyniosłem kolację – powiedział i odłożył talerz na biurko. Już chciał się
wycofać, gdy wpadł na, jak mu się wydawało, świetny pomysł. Wyszedł szybko i
zamknął drzwi na klucz. Wchodził do każdej sypialni po kolei, aż w końcu
znalazł. Sypialnia jego ciotki. Podszedł do wielkiej drewniane szafy i otworzył
ją. Wisiały tam na wieszakach różne suknie i sukienki. Malfoy marszcząc brwi,
zaczął je przeglądać.
*
Gdy wyszedł z sypialni, Hermiona wręcz
rzuciła się na jedzenie. Nie jadła prawie nic od dwóch dni. Pochłonęła omlet,
zostawiając pusty talerz. Wróciła wolno na łóżko, żałując, że nie ma więcej.
Odpuściła sobie wszelkie próby ucieczki, a przemyślawszy swoje wczorajsze
zachowanie doszła do wniosku, że zachowała się niezwykle głupio. Nie wiedziała
co teraz będzie. Nie chciała mieszkać z Malfoyem, a właściwie nawet nie
mieszkać. Trzymał ją zamkniętą w pokoju jak jakąś... zmarszczyła brwi w
poszukiwania odpowiedniego określenia. Nie, na pewno nie służącą... przecież
nie kazał jej nic robić i nie jak więźnia, bo przecież się nad nią nie
znęcał... Jej rozmyślania przerwał
właśnie Malfoy. Niósł w rękach jakiś niebieski materiał. Podszedł do łóżka, na
którym siedziała Gryfonka i spokojnie powiedział:
– Jutro
zjesz kolację ze mną. – Chciała coś wtrącić, ale nie pozwolił na to. –Przyjdę
tu o ósmej i masz być gotowa. Aha – spojrzał na materiał trzymany w rękach- i
załóż to. – Rzucił jej ciemnoniebieską, wręcz prawie granatową suknie. Uśmiechnął
się, widząc jej oburzenie.
– Nie ubiorę
tego! – Hermiona dość głośno wyraziła swój protest. Podszedł do niej bardzo
blisko i kucnął, zrównując się z Gryfonką, siedzącą na łóżku. Zbliżył swoją
twarz do jej twarzy. Spuściła głowę, wtedy podniósł jej podbródek, tak aby
parzyła na niego. Cicho zaczął mówić:
– Albo
ubierzesz to – kątem oka spojrzał na suknie – albo zejdziesz tam nago. –Widząc,
że się zarumieniła a jednocześnie zdenerwowała, puścił dziewczynę i wyszedł.
– Jak długo
będziesz mnie tu trzymał?! – krzyknęła za nim. Odwrócił się w drzwiach i z
sadystycznym uśmiechem powiedział:
– Aż po ciebie
nie wrócą... Oczywiście, jeśli ktokolwiek przeżyje... – Zostawił ją z tymi
czarnymi myślami i zamknął drzwi na klucz. Hermiona obiecała sobie, że już się
nie rozpłacze. Nigdy. Do wieczora czytała książkę, oczywiście nie tą samą co
wcześniej, a potem poszła spać. Nie chciała wiedzieć co przyniesie jutro.
***
Dochodziła ósma. Draco trochę już się
niecierpliwił. Skrzat przygotował wspaniałą kolację i wszystko powoli stygło.
Czekało na nią. Chłopak chodził w tę i z powrotem przy schodach, czekał aż w końcu
dziewczyna zejdzie na tę przeklętą kolację. W ogóle nie wiedział po co to robił,
ale czuł, że może być zabawnie. Kilka minut temu wysłał skrzata na górę aby
otworzył Gryfonce drzwi. Stworek już wrócił z kluczem, ale dziewczyny nie było.
W końcu usłyszał kroki na schodach. Podniósł głowę i aż oniemiał z wrażenia.
Hermiona wyglądała przecudownie w niebieskiej sukni, którą wybrał. Na głowie
miała wytwornego koka, z którego uwolniły się pojedyncze loki. Ale pomimo
wszystko Dracona najbardziej urzekły oczy. Powoli zeszła po schodach,
zaszczycając go nieśmiałym uśmiechem. Gdy przechodziła obok niego podał jej
rękę. Z jakiegoś powodu uważał, że właśnie to należało zrobić. Otrząsnął się
trochę i emocje nie były już tak widoczne na jego twarzy. Usiedli w jadalni po
dwóch stronach długiego stołu. Hermiona była naprawdę zaskoczona zachowaniem,
bądź co bądź nadal, jej wroga. Jednak pomimo wszystko, to nie jego zachwianie
najbardziej ją dziwiło. Zdziwiły ją emocje, chyba po raz pierwszy widziała na
twarzy Ślizgona coś oprócz obojętności i
kpiny. Właściwie to chciała mu zrobić na złość i sukienką i fryzurą, a
gdy widziała jego minę skryła uśmiech satysfakcji. Zasiedli przy stole.
Hermiona nie mogła się oprzeć wrażeniu, że Ślizgon cały czas się na nią gapi,
ale gdy podnosiła wzrok on nie patrzał. Jedli w milczeniu, aż w końcu
dziewczyna się odezwała:
– Właściwie,
dlaczego to robisz? – Podniósł na nią spojrzenie swoich stalowoszarych oczu.
– Co masz na
myśli? – zapytał miękko.
– Zostałeś
ze mną... – Uśmiechnął się pod nosem i spuścił wzrok.
– Powiedzmy,
że dogadałem się z Potterem. – Hermiona nieznacznie kiwnęła głową. Dalej jedli
w milczeniu. Przy deserze Draco się odezwał:
– Dlaczego
cię zostawili? – Spojrzała na niego ze strachem.
– Nie wiem –
powiedziała bardzo cicho. – Nie chcę o tym rozmawiać. – Chłopak tylko wzruszył
ramionami, zapytał znowu:
– To dla
mnie się tak wystroiłaś? – Posłała mu pytające spojrzenie, na co on tylko
wywrócił oczami.
– Kazałeś mi
ją założyć – powiedziała, podnosząc filiżankę aby się napić.
– Mogłaś
przyjść nago... – mruknął, niby obojętnie. Posłała mu mordercze spojrzenie.
Odłożyła filiżankę i powiedziała, siląc się na spokój:
– Nie wiem
jak to jest u Ślizgonek, ale w Gryffindorze cenimy sobie prywatność.
– Coś
sugerujesz...?
– Nie, ja?
Skądże znowu – odparła z ironią.
– Słuchaj,
Granger… – Przerwała mu:
– Mam imię,
Malfoy – "Malfoy" dodała odruchowo, zanim ugryzła się w język.
– Ja też. – Wyszczerzył
się. – Poza tym, nie wiem czy "Hermiona" przeszłoby mi przez usta...
– Co to
miało znaczyć?! – Wzruszył ramionami.
Dziewczyna zerwała się z krzesła i rzuciła serwetkę na stół.
– Już chyba
skończyłam. – Chciała odejść, ale Draco w parę sekund znalazł się przy niej.
Chwycił ją za ramiona, żeby nie mogła się wyrwać.
– Skończysz,
jak ci pozwolę – wysyczał. Jego oczy lśniły niebezpiecznie. Widząc, że Gryfonka
krzywi się lekko, puścił jej ramiona, które, notabene, nie były osłonięte
materiałem sukni.
– Siadaj – powiedział
zimno.
– Nie – odparła
hardo, patrząc mu w oczy. Odpowiedział bez słów, a Hermionie ciarki przebiegły
po plecach. Jego wzrok mówił: „ sama tego chciałaś.”
– Stworek! –
Skrzat pojawił się natychmiast.
– Tak, sir?
– zapytał.
– Mamy jakąś…
linę? – Draco uśmiechnął się do Hermiony. Zmarszczyła brwi, a potem spojrzała
na niego groźnie.
– Nie
odważysz się – powiedziała, jednak głos jej zadrżał. Roześmiał się tylko.
– Ja się nie
odwarze?
– Tak. Nie
odważyłeś się wtedy, na Wieży Astronomicznej. Teraz też się nie odważysz. –
Dostrzegła dziką furię w jego oczach. Miał ochotę ją teraz uderzyć. Nawet podniósł rękę do jej policzka, jednak
odwrócił wzrok i zacisnął rękę w pięść.
– Odejdź – powiedział
tylko, nie patrząc na nią, jednak Hermiona nawet nie drgnęła, odwrócił się do
niej i wrzasnął:
– No już! – Przez
ten ułamek sekundy dostrzegła łzy w jego oczach. Dotknęła jego ramienia,
odtrącił jej rękę:
– Draco,
ja... – Na dźwięk swojego imienia odwrócił się do niej zdziwiony. Teraz już
miała pewność, prawie płakał. Były to te same łzy które jeszcze nie tak dawno
spływały po policzkach Hermiony. Łzy bezsilności.
– Idź stąd –
powiedział tylko.
– Ja...
Draco, ja wcale... Nie, to znaczy... – Nie umiała się wysłowić. Łzy w oczach
jej największego wroga były takim zaskoczeniem, że nie wiedziała jak się ma
zachować. Znów dotknęła jego ramienia:
– Bo wam
wszystkim się wydaje, że to takie proste...- powiedział w końcu, a jego głosie
pobrzmiewiała taka gorycz, że przez chwilę Hermiona mu współczuła.
– Co jest
proste? – zapytała. Odwrócił się do niej.
– Myślicie,
że tak łatwo sprzeciwić się Sama Wiesz Komu, że tak łatwo odejść od rodziny,
zostawić wszystko...
– Ja wcale
nie myślę... – zaczęła, ale nie mogła dokończyć.
– Daruj
sobie, mimo wszystko miałaś łatwiej, miałaś wybór.
– Przecież
to dobrze, że wtedy na wieży...
– Teraz ja
nie chcę o tym rozmawiać. – Odwrócił się i wszedł po schodach na górę.
Dziewczyna stała w jadalni oniemiała. Nigdy nie spojrzała na to z tej strony.
Jego strony. Poszła za nim, unosząc suknie do góry. Stanęła w drzwiach jego
sypialni. Stał do niej tyłem i ściągał koszulę przez głowę. Spuściła wzrok,
wtedy się odwrócił.
– Idź do
siebie, Granger – warknął jedynie.
– Nie – powiedziała,
podnosząc wzrok z podłogi. Stał tuż przy niej.
– Powiedziałem...
– Słyszałam
–przerwała mu.
– Znów nie
zostawiasz mi wyjścia, Granger. – Pokręcił z niedowierzaniem głową.
– Co masz
na... – Jednak zamiast "myśli" z jej ust wyszło jedynie coś w stylu
niemego zaskoczenia. Chłopak znów przerzucił ją sobie przez ramię i zaniósł na górę.
Tym razem nie protestowała, wiedziała, że to się na nic nie zda. Tym razem nie
rzucił jej na łóżko tylko postawił dziewczynę na ziemi. Wychodząc, rzucił przez
ramię:
– Jutro też
jemy kolację, suknie przyniesie ci Stworek. – Wyszedł, zamykając drzwi na
klucz.
***
I tak
następnego dnia wieczorem, Hermiona, w zielonej, dopasowanej sukience, zeszła
do salonu. Draco znów podał jej rękę i zasiedli do stołu.
– Nie
rozumiem po co to robisz – powiedziała z nad talerza.
– Co tym
razem, „robię”? – podkreślił ostatnie słowo, przyglądając się swojej
towarzyszce.
– No, po co
te kolacje? – zapytała, widząc jego zdziwioną minę szybko dodała:
– Wszystko
jest bardzo dobre i w ogóle, ale... – Przerwał jej, parskając śmiechem:
–Myślałem,
że dziewczyny lubią takie sprawy.
– No tak,
tylko... – Znów nie wiedziała, jak to powiedzieć, nie chciała go urazić.
– Tylko
„co”? – zapytał zniecierpliwiony.
– Tylko;
zazwyczaj, takie kolacje je się na randkach. – Teraz już roześmiał się na dobre.
Dziewczyna była trochę zdezorientowana jego reakcją.
– I czego
się śmiejesz? – warknęła w końcu. Malfoy opanował się odrobinę po czym już
całkowicie poważnie odpowiedział:
– Aż tak
bardzo przeraża cię myśl, że mogłabyś iść ze mną na randkę?
– Całkowicie
szczerze? – zapytała, a on kiwnął głowę na potwierdzenie. – Tak.
– Dlaczego?
– Wpatrywał się w jej twarz. Dziewczyna zarumieniła się. Fascynowała go ta
drobna osóbka siedząca naprzeciwko. Uczciwie musiał przyznać, że takiej
dziewczyny jak Hermiona Granger, jeszcze nie spotkał.
– Bo... nie
wiem – powiedziała w końcu, spuszczając głowę. Doskonale wiedziała, ale wolała
nie odpowiadać.
– Popatrz na
mnie. – Niechętnie podniosła wzrok z nad talerza. – Lubię patrzeć na twoją
twarz... Wiem wtedy o czym myślisz.
– Tak? To o
czym myślę?
– O tym,
żeby się nie wydało, że kłamiesz. – Szeroko otworzyła oczy ze zdumienia.
Faktycznie pomyślała o tym, aby się nie wydało. Uśmiechnął się pod nosem,
widząc jej reakcję. – Zastawiam się tylko – ciągnął spokojnym głosem – czego
tak bardzo nie chcesz mi powiedzieć...
– Chyba nie
twoja sprawa – mruknęła, nie podnosząc wzroku.
– No właśnie
chyba jednak moja, w końcu to coś związanego ze mną.
– To nie
jest żaden argument... – Wzruszył ramionami. Jedli w milczeniu, a po wszystkim
Draco odprowadził ją na górę. Weszła do środka o on zamknął drzwi na klucz.
Oparła się o nie i powiedziała licząc, że jeszcze tam stoi:
– Nie musisz
mnie zamykać. – Usłyszała odpowiedź i jakoś tak ciepło jej się zrobiło:
– Nie mam
pewności, że nie uciekniesz, Granger.
– Dokąd mam
uciec? – zapytała, siadając pod drzwiami. Nie miała pojęcia, że Draco również
rozsiadł się pod drzwiami.
– A bo ja
wiem co ci tam strzeli do łba...
– A jeszcze
chwilę temu twierdziłeś, że czytasz mi w myślach – trafnie spostrzegła
Hermiona. Malfoy uśmiechnął się pod nosem.
– Nie,
powiedziałem, że lubię patrzeć na twoją twarz, bo wiem wtedy o czym myślisz...
– Uważasz,
że jestem ładna? – zapytała, rumieniąc się. Dużo łatwiej jej było z nim
rozmawiać, kiedy nie widziała jego przystojnej twarzy.
– A co to ma
wspólnego... – Przerwała mu:
– Powiedziałeś,
że lubisz patrzeć na moją twarz.
– No tak,
ale...
– Ale co? –
zapytała, zagryzając wargi. Czekała na odpowiedź.
– Jesteś
ładna, Granger – Powiedział i wstał z pod drzwi. Łatwiej było mu to przyznać
nie patrząc na nią. Hermiona uśmiechnęła się szeroko.
–
Dziękuję... Draco. – Jednak chłopak już
tego nie słyszał.
***
2 tygodnie później
Dzisiejszy dzień zaczął się tak jak
pozostałe. Hermiona obudziła się i jak zwykle na krześle wisiała suknia. Tym
razem czerwona. Zaraz pojawił się Stworek otwierając drzwi, aby mogła
skorzystać z toalety. Wzięła prysznic, umyła twarz i zęby. Gdy z powrotem
weszła do pokoju śniadanie już tam czekało. Stworek zamknął za nią drzwi.
Gryfonka czuła się jak ptak w złotej klatce. Nie mogła narzekać, ale jednak
czegoś jej brakowało. Zjadła śniadanie i pochwyciła książkę, której wczoraj nie
dokończyła. Tak mijał każdy dzień, raz Malfoy zabrał ją do biblioteki, żeby mogła
wybrać sobie więcej dzieł do czytania. Każdego dnia martwiła się o Harry'ego i
Rona oraz o powodzenie ich misji. Każdego dnia ta niepewność ją przygniatała.
Każdego dnia. Ale był taki jeden moment, w którym przestawała się martwić. W
którym po prostu cieszyła się, że jest. Zawsze pory kolacji wyczekiwała z
utęsknieniem. Ku swemu zdziwieniu odkryła, że z Malfoyem da się normalnie
porozmawiać. Często się przekomarzali i uczciwie Gryfonka mogła przyznać, że to
lubiła. Jednak stało się coś, co zburzyło harmonogram dnia. Usłyszała pukanie
do drzwi.
–Proszę – powiedziała
trochę zdziwiona. Do pokoju wszedł jej współlokator i schował klucz do kieszeni
spodni.
– Wstawaj
Granger, przenosisz się – powiedział spokojnie.
– Że co? Po
co właściwie? Dokąd? – Miała zadać kolejne pytanie, gdy zirytowany Ślizgon jej
przerwał:
– Wyjaśnię
ci po drodze, wstawaj... – Zabrała książkę i podążyła za blondynem. Zatrzymał
się przy podwójnych drzwiach jakiegoś pokoju.
– To twoja
nowa sypialnia – oznajmił.
– Ale...
– Granger
jesteś cholernie irytująca – powiedział, marszcząc brwi.
– Ja po
prostu chcę wiedzieć!
– To idź do
biblioteki – mruknął gniewnie.
– Poszłabym,
gdybyś mnie nie więził!
– Nie
więziłbym cię, gdybyś nie uciekała!
– Nie
uciekałabym, gdybyś mnie pocałował! – Wykrzyczała
nieświadomie. – Zaraz? Co?! – Zatkała sobie usta ręką i spojrzała przerażona na
Ślizgona. Draco zmarszczył brwi.
– Eee,
Granger, nie wiedziałem, że na mnie lecisz...
– Nie lecę
na ciebie – powiedziała, wywracając oczami.
– Wiesz... To
by było dziwne jakbym cię pocałował. To znaczy nie mówię, że nie chcę... – Przerwała
mu, podnosząc wzrok na twarz Malfoya:
– Czyli
chcesz?
– Tak, to
znaczy... Po prostu nie mogę cię pocałować, okej?
– Okej – powiedziała
i weszła do sypialni, zamykając drzwi. Robiła wszystko, żeby nimi nie trzasnąć.
W ogóle nie chciała tego powiedzieć. Wzięła głęboki wdech. Po jakiś pięciu
minutach Stworek przyniósł jej rzeczy.
– Pan Malfoy
chce z panią porozmawiać – dodał wychodząc. Dziewczyna tylko prychnęła. Nie
miała już ochoty na jego towarzystwo. Rozsiadła się na fotelu w kącie i czekała,
aż ten dupek przyjdzie. W końcu usłyszała szczęk zamka.
– Chciałem
ci tylko wyjaśnić...
– Słuchaj,
nie musisz mi się tłumaczyć nie możemy się całować i już, po sprawie – powiedziała
spokojnie. Zmarszczył brwi, a potem przeczesał jedną ręką swoje blond włosy:
– Eee... Ja
nie o tym... To znaczy, chciałem ci wytłumaczyć dlaczego zmieniłem ci pokój. –
Hermiona przeklęła się w duchu za kolejną wpadkę. Teraz Draco miał niezbite
dowody, że cały czas myśli o tym nieszczęsnym pocałunku.
– Oł… –
Wyrwało się z ust Gryfonki.
– No w takim
razie czekam na wyjaśnienia. – Złożyła ręce na piersiach. Draco z niedowierzaniem
pokręcił głową i leniwie zaczął swoje wyjaśnienia:
– Pomyślałem,
że łatwiej będzie jak dostaniesz pokój z łazienką. Dlatego cię przeniosłem,
poza tym, tu jest więcej książek – dodał, zerkając na wielką biblioteczkę.
– Świetnie,
jeśli to wszystko to możesz sobie iść – powiedziała, wstając. Jednak Ślizgon
nie ruszył się z miejsca.
-Jeśli
chodzi o ten pocałunek... – Przerwała mu:
– Nie mamy o
czym rozmawiać, rozumiem całowanie mugolaczki nie należy do twoich ulubionych
zajęć.
– Na
Merlina, Granger, tu w ogóle nie o to chodzi! – powiedział zdenerwowany. Nie
rozumiał dlaczego dziewczyna cały czas wraca do tej sprawy.
– Jasne, w
ogóle nie o to chodzi. – Uśmiechnęła się kpiąco, jednak dostrzegł w jej oczach
ból. Poczuł się winny, ale szybko o tym zapomniał.
– Po prostu
obiecałem komuś coś i nie mogę... W ogóle nie wiem czemu ci się tłumaczę! – powiedział
nagle i szybko wyszedł. Dziewczyna zmrużyła oczy.
– Komuś coś
obiecał... – mruknęła pod nosem. Pomyślała albo o ojcu Malfoya, który zabronił
mu kontaktów z... z osobami jej pochodzenia albo o Harrym. W końcu to właśnie z
Harrym się dogadał. Obiecała, że zrobi wszystko aby dowiedzieć się na jakich
warunkach Draco jej pilnuje.
*
Wieczorem Hermiona wzięła porządną kąpiel. W łazience
połączonej z jej pokojem stała wielka wanna, z której nie omieszkała nie
skorzystać. Wyszła z łazienki owinięta ręcznikiem i chwyciła suknie wiszącą na
krześle. Chciała dziś wyglądać świetnie, być może to głupie, ale pomyślała
sobie, że to może pomóc w nakłonieniu Malfoya do mówienia. Włosy zostawiła
rozpuszczone, aby wyglądać bardziej naturalnie. Ubrała komplet białej bielizny
i czarne rajstopy. Założyła czerwoną suknie i stwierdziła, ze zgrozą, że dekolt
w niej jest dość spory... Nie miała butów. Zazwyczaj szła zawsze w tych samych
czarnych czółenkach na małym obcasie, ale teraz przydałoby się coś... coś
innego. Zostało jej jeszcze pół godziny.
– Stworku –
powiedziała na głos i skrzat pojawił się przed dziewczyną. Długo się broniła
przed wykorzystaniem skrzatów do czegokolwiek, ale teraz postawiono ją pod
ścianą. – Czy mogłabym mieć do ciebie prośbę?
– Tak pani –
odpowiedział skrzat.
– Czy
mógłbyś aportować się do Hogsmeade i iść do sklepu madame Malkin? – Stworek
kiwnął głową, chociaż zupełnie nie rozumiał po co został tam wysłany.
– Chciałabym
abyś kupił dla mnie buty, najlepiej czerwone, na obcasie – powiedziała, trochę
się rumieniąc. Ta prośba wydała jej się dziwna, jednak skrzat nic nie
powiedział skłonił się lekko i aportował z cichym trzaskiem. Jednak wcale nie
udał się do Hogsmeade, najpierw odwiedził Dracona w jego sypialni.
– Dziewczyna
wysłała Stworka po buty – powiedział. Malfoy pytająco uniósł jedną brew.
– To idź i
kup. – Skrzat skłonił się i już miał
wyjść, gdy młody Malfoy zatrzymał go jeszcze.
– Kup buty do
tańczenia... – Teraz skrzat naprawdę nie wiedział co o tym wszystkim myśleć,
ale mimo wątpliwości aportował się we wskazane miejsca.
Po dwudziestu minutach znów zjawił się w
pokoju dziewczyny z parą czerwonych sandałków na obcasie.
– Dziękuje,
są śliczne – powiedziała dziewczyna. Buty naprawdę były bardzo ładne. Stworek
podał jej Gryfonce. Hermiona stwierdziła, że są to buty do tańców towarzyskich.
Zmarszczyła lekko brwi.
– Emm…
Stworku, to są buty do tańca.
– Stworek
wie, panicz Malfoy kazał takie kupić.
– Ale skąd
Malfoy... – Dziewczyna pojęła w mig
"skąd Malfoy" spojrzała z wyrzutem na Stworka.
– Powiedziałeś
mu.
– Dziewczyna
nie mówiła, żeby nie mówić. – Stworek spojrzał na nią swoimi wodnistymi oczami.
– Oh, no
dobrze.
– Stworek
może już iść? – zapytał skrzat. Hermiona kiwnęła głową. Gdy zniknął, ubrała
buty i stwierdziła, że są dość wygodne. W końcu otworzono jej drzwi i mogła
zejść na dół. Jak zwykle przy schodach stał Malfoy. Miał bardzo ciemny
granatowy garnitur i białą koszulę. Hermiona zeszła po schodach, a on podał jej
ramię. Odprowadził do salonu i zasiedli do kolacji. Dziś nie zaczęli od
konwersacji tak jak zazwyczaj, po prostu jedli, zerkając na siebie ukradkowo. W
końcu Draco nie wytrzymał i głośno odkładając widelec, powiedział:
– Nie zamierzasz
już ze mną rozmawiać? – Podniosła na niego wzrok.
– To ty się
nie odzywasz, poza tym nie chcę żebyś złamał jakąś obietnice... No wiesz w
końcu gadanie z mugolaczką...
– Nie
odpuścisz? – zapytał gniewnie. Pokręciła z uśmiechem głową. – Dobra, nie musimy
rozmawiać. – Draco wstał od stołu i podszedł do dziewczyny. Podał jej rękę.
– To może
zatańczysz, no wiesz, nowe buty. Nie dajmy się im zmarnować. – Uśmiechnął się
zachęcająco. Hermiona nie wiedziała co ma o tym myśleć, w końcu sięgnęła po
dość błyskotliwy argument:
– Nie ma
muzyki.
– Och no tak,
tu nie ma, ale jeśli zechciałabyś przejść do salonu... – Doskonale się
przygotował i podczas gdy oni jedli kolację Stworek poprzesuwał kanapy i stół,
robiąc dużo miejsca w centralnej części salonu. Pod ścianą stał stary gramofon.
Weszli do salonu i stanęli po środku. Draco nieznacznie skinął na skrzata i ten
włączył gramofon. Podał rękę dziewczynie, a ta ją przyjęła z pewnym wahaniem.
Ostrożnie położyła mu rękę na ramieniu, a Draco chwycił ją w tali i przyciągnął
do siebie. Mimo wszystko między nimi zmieściłaby się jeszcze jedna osoba.
Tańczyli walca, bo taką muzykę przygotował skrzat. Obserwował ich, udając, że
ściera kusz z kolekcji porcelany. W końcu nie wytrzymał i powiedział niby pod
nosem:
– Między nimi
to jeszcze z tuzin skrzatów by się zmieścił. – Oczywiście sami zainteresowani
to usłyszeli. Hermiona zarumieniła się lekko i spuściła głowę, z kolei Draco
spojrzał na Stworka pytająco. Ten tylko skinął mu głową i wyszedł. Malfoy
obrócił Herminą, a potem przyciągnął ją bliżej siebie. Teraz stykali się w
tańcu. Nie czuli się z tym dziwnie, wręcz przeciwnie. W końcu dziewczyna
odważyła się zapytać:
– Dlaczego
się zgodziłeś mnie pilnować? Przecież mnie nie znosisz...
– Czy
uważasz, że gdybym cię nie znosił tańczylibyśmy tutaj? – zapytał w odpowiedzi.
– Nie
odpowiedziałeś na pytanie – powiedziała tylko. Draco odchylił ją do tyłu, a
potem znów przyciągnął do siebie. Zetknęli się czołami. Widząc, że Hermiona się
do niego zbliża, wyszeptał tylko:
– Nie mogę.
– Jednak się nie odsunął.
– Ale ja
mogę – powiedziała również szeptem. Tak strasznie chciała go pocałować, a z
drugiej strony bała się tego.
– Jutro będziesz
tego żałować – szepnął, a jego oddech owiał policzek Gryfonki. Nie odsunął się,
ani na milimetr.
– Ale to
będzie dopiero jutro.
I wtedy ich wargi się zetknęły. Draco całował
ją bardzo delikatnie. Drobnymi pocałunkami obdarzał kąciki jej ust, dolną, a
potem górą wargę, a ona stała jak zaklęta z przymkniętymi oczami i błagała w
duchu, aby nigdy nie kończył. Oderwał się od niej, a Hermiona niechętnie
otworzyła oczy:
– Nie mogę –
wyszeptał, przymykając powieki.
– Dlaczego?
– zapytała, usilnie próbując złapać jego spojrzenie. Odsunął się od niej i
zabrał ręce z jej tali.
– Układ,
Granger... Ten cholerny układ – powiedział jedynie i odszedł po schodach na
górę, pobiegła za nim. Zamknął się w sypialni, Hermiona waliła w drzwi, jednak
nie otworzył.
– Jaki
układ?! Wpuść mnie! – krzyczała, w końcu opadła z sił i usiadła pod drzwiami.
– Draco... –
zaczęła powoli – Draco, możesz mi powiedzieć... jaki układ?
– Nie mogę,
Granger. Idź do siebie. – Słysząc jego łamiący się głos, miała wrażenie, że
zaraz staranuje drzwi. W końcu wstała i mając łzy w oczach, poszła do siebie.
***
Miesiąc później
Nie rozmawiali ze sobą już wcale. Nie było
kolacji. Nie było nic. Hermiona już nie była zamykana w pokoju, mogła swobodnie
poruszać się po domu. Malfoy unikał jej. Minęli się może ze trzy razy w ciągu
całego miesiąca. I choć oboje cierpieli nie chcieli nic z tym zrobić. Widząc to
wszystko, Stworek w końcu podjął decyzję. Zamierzał porozmawiać z paniczem
Malfoyem. Draco jak zwykle siedział w swojej sypialni, więc skrzat aportował
się tam z cichym trzaskiem.
– Tak
Stworku? – zapytał Ślizgon.
– Dlaczego
pan nie porozmawia z dziewczyną? – Odważył się zapytać skrzat.
– To chyba
nie twoja sprawa – powiedział podirytowany chłopak, każda wzmianka o Hermionie
strasznie go denerwowała.
– Pan jest
przez nią nieswój – pozwolił sobie zauważyć Stworek.
– I co z
tego? – warknął Draco.
– Ona też
jest nieszczęśliwa – wyjawił skrzat.
– Czy nie
możecie pojąć, że ja nie mogę! Nie mogę i kropka! Bez żadnego "ale"!
– wykrzyczał blondyn.
– Dlaczego?
– zapytał skrzat, wiedząc, że stąpa po bardzo cienkim lodzie, zdążył polubić te
dwójkę i nie chciał, żeby to się tak skończyło.
– Układ –
odpowiedział blondyn z tą samą pogardą w głosie. Zawsze, gdy mówił o
tajemniczym „układzie” wypluwał z siebie słowa, jakby były trucizną.
– Pan cały
czas o nim mówi, jednak Stworek i dziewczyna nie rozumieją... –Draco popatrzył
na skrzata i westchnął.
– Powiem ci,
ale nie możesz nic powiedzieć Hermionie. – Skrzat wciągnął powietrze i zatkał
sobie usta dłonią.
– Co się
stało? – zapytał zły Ślizgon.
-Pan nazwał
ją imieniem.
– I co z
tego?
– Bo pan...
Pan ją lubi, prawda sir?
– Nie twoja
sprawa – warknął Draco.
– A co z tym
układem? – przypomniał Stworek, nie zapominając po co odwiedził Dracona.
– Bardzo
ciekawski z ciebie skrzat, ale dobrze, opowiem ci... Obiecałem Potterowi, że
jej nie skrzywdzę, a jeśli.. Jeśli między nami coś... To znaczy jakieś uczucie,
wiesz o czy mówię – mruknął gniewnie – Wtedy ją skrzywdzę i złamię obietnice,
wsadzą mnie do Azkabanu. Dlatego nie mogę... – Skrzat popatrzył na niego jakby
z współczuciem i powiedział:
– To chyba
już się stało...
– Co? – warknął
gniewnie.
– No, to uczucie,
o którym pan mówił... Myślę, że to już się stało. Pan jej unika, a to ją
krzywdzi jeszcze bardziej... – Draco wszystko przemyślał i przeanalizował:
– Przygotuj
jedzenie na dwudziestą, dziś zjemy ostatnią kolację.
*
I tak też
się stało. Skrzat poszedł do sypialni Gryfonki i powiadomił ją o kolacji.
Hermionie momentalnie oczy zabłyszczały. Stworek zapytał również, którą
sukienkę ma jej przygotować, ale ona już wiedziała.
– Tę
niebieską, którą wybrał jako pierwszą – powiedziała bez zastanowienia. Cieszyła
się jak dziecko, od miesiąca nie rozmawiali, a ona nie wiedziała dlaczego.
Przestała się zamartwiajać o Harry'ego i Rona, przestała myśleć o wojnie, o
Voldemorcie, o strachu. Myślała tylko o nim. Gdyby nie skrzat z pewnością
przestałaby nawet jeść.
– Dziewczyna
go kocha – powiedział stworek, przynosząc suknie. Odwróciła się zdziwiona, ale
jednak po chwili wiedziała co odpowiedzieć i odpowiedź wcale jej nie
zaskoczyła:
– Chyba tak,
Stworku.
– Stworek ma
czasami wrażenie, że skrzaty widzą więcej niż czarodzieje – pozwolił sobie
wtrącić.
– Co chcesz
powiedzieć? – zapytała, marszcząc brwi.
– Że pan
Malfoy też kocha dziewczynę, ale za nic
się do tego nie przyzna... Nawet przed samym sobą... – Skrzat aportował się i
zostawił Hermionę samą. Dziewczyna, gdy nadeszła stosowna pora, ubrała suknie, buty, spięła włosy i zeszła do
salonu. Już tam czekał.
– Dawno się
nie widzieliśmy Granger... – mruknął jej do ucha. Przygryzła lekko wargę, bo
nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Zasiedli do stołu tak, ja robili to wiele
razy wcześniej.
– Czy możesz
mi w końcu powiedzieć co to za układ? – zapytała w końcu, patrząc na niego
hardo. Skinął głową i spojrzał jej w oczy. Cicho zaczął swoją opowieść.
– Potter mi
to zaproponował. Miałem zostać z tobą i pilnować, żebyś nie uciekła, dopóki oni
nie wrócą. W zamian, kiedy już nie będzie Sama Wiesz Kogo, on wyciągnie mnie z
Azkabanu. Oczywiście były warunki. Najważniejszy był taki, że nie wolno mi cię
skrzywdzić w żaden sposób.
– A co to ma
do... – Uśmiechnął się gorzko.
– Nie
rozumiesz Granger...
– Masz
racje, nie rozumiem – przyznała.
– Bo
widzisz... Ja... Ja chyba... cię... to znaczy... – Uśmiechnęła się do niego:
– Wiem, ja ciebie
też... – Spojrzał na nią smutno:
– I widzisz? Za późno, już cię skrzywdziłem...
– Dlatego,
że się w tobie zakochałam?
– Widzisz
Granger, bo... Pomyśl co będzie jak to wszystko się skończy.
– Co się
skończy? – zapytała, marszcząc brwi.
– W końcu
ktoś wygra i niezależnie, która to będzie strona, nie będziemy mogli być
razem... Będziesz cierpieć, dlatego właśnie jest za późno... Przepraszam. –
Spuścił wzrok. Wstała od stołu i podeszła do niego. Malfoy również się
podniósł.
– Nie obchodzi
mnie, co będzie potem – powiedziała pewna swojej decyzji.
– Teraz tak
mówisz, ale potem…
– Draco,
równie dobrze mogę nie przeżyć do jutra.
– Nie mów
tak. – Założył jej kosmyk włosów za ucho. Przytrzymała jego rękę przy swoim
policzku.
– Kocham
cię. – Dostrzegła uśmiech błąkający się gdzieś na jego twarzy pomiędzy tą całą
niepewnością. – Pocałuj mnie, pocałuj mnie teraz – wyszeptała w jego usta, a on
spełnił jej prośbę. Całowali się coraz bardziej namiętnie. Zarzuciła mu ręce na
szyje, była szczęśliwa.
***
Tydzień później
Całe ich życie
zmieniło się diametralnie. Każdego dnia całowali się na powitanie, jedli razem
wszystkie posiłki. Oboje w końcu byli szczęśliwi i dziękowali za to losowi. Aż
w końcu, sowa przyniosła Proroka Codziennego. Tego, na którego Hermiona tak
czekała, nagłówek głosił: "Sami Wiecie Kto pokonany". Draco lekko
zbladł, gdy przybiegła mu o tym powiedzieć.
– Wszystko
będzie dobrze – zapewniła, patrząc mu w oczy.
– Wiem – powiedział,
całując ja w czoło, jednak wcale nie był tego taki pewny.
W końcu wieczorem w drzwiach stanęli Harry
Potter i Ronald Weasley. Hermiona puściła się biegiem i uściskała przyjaciół.
Draco stał z boku, patrząc na jej szczęście. Bał się reakcji na wieść o nim i
Hermione. Stchórzył. Był to największy błąd w jego życiu...
Podszedł do trójki Gryfonów i powiedział:
– Gratulację
Potter, jednak ci się udało. Jak widzisz Granger jest w stanie nienaruszonym,
więc dotrzymałem swojej części umowy teraz twoja kolej. – Harry wyciągnął z
kieszeni jeansów kawałek pergaminu i podał go blondynowi.
– Masz, to
moja część umowy, nie zostaniesz o nic oskarżony. Możesz odejść. – Malfoy rzucił ukradkowe spojrzenie Hermionie.
Miała łzy w oczach. Nie rozumiała co się dzieje. Draco nałożył jedną ze swoich
tak świetnie wyuczonych masek i odszedł. Odszedł i nie obejrzał się za siebie.
***
6 lat później
– Harry, idź
otwórz! – Ciemnowłosa kobieta krzyknęła z kuchni, wyciągając z pieca makowiec,
który zamierzała podać gościom na deser. Dziś była Wigilia i Pansy Potter razem
z mężem zaprosili wszystkich najbliższych przyjaciół, i ich rodziny. Harry miał
bardzo dobrze płatną pracę. Pracował w ministerstwie jako auror, a właściwie to
szef biura Aurorów. Już po dwóch latach było ich stać na ten ogromny dom w
Dolinie Godryka. W przestronnej jadalni przy magicznie powiększonym stole
siedziała już cała rodzina Weasleyów z nowo poślubioną żoną Rona, Hermioną
Granger-Weasley. Uparła się, żeby zatrzymać nazwisko. Brakowało jeszcze tylko
Billa i Fleur. Harry otworzył drzwi, a do środka jak burza wpadła mała
dziewczynka z burzą czarnobrązowych włosów.
– Kochanie,
Ginny i Blaise przyszli – zawołał Harry.
Gdy wszyscy ze wszystkimi się przywitali znów rozległ się dzwonek do
drzwi. Stali w nim państwo Longbottom.
– Luna,
świetnie wyglądasz! – Uściskała Ginny przyjaciółkę.
– Wchodźcie
do środka, bo zimno! – krzyknęła z salonu pani Weasley.
– Który to
miesiąc? – zapytała Hermiona, witając się z panią Longbottom.
– Siódmy – odpowiedziała
rozmarzonym głosem Luna i pogładziła się po brzuchu. Neville odebrał od swojej
żony płaszcz i powiesił na, już i tak zawalonym, wieszaku. Następnie przybyli
trochę spóźnieni Bill i Fleur. Wszyscy zasiedli do stołu, który dosłownie
uginał się od jedzenia. Zarówno mała Vanessa jak i zaledwie rok młodszy Robin
domagali się otwarcia prezentów. Harry wziął syna na ręce, a Blaise swoją małą
królewnę i wszyscy przenieśli się do salonu. Po otwieraniu prezentów, Pansy,
jako pani domu, wniosła do salonu smakowity makowiec ozdobiony lukrem. Dzieci
po deserze były już zmęczone, więc pobawiły się jeszcze trochę dopiero co
otrzymanymi zabawkami i usnęły. Pansy i Ginny zaniosły je do dziecięcego pokoju
na górze, gdzie stały dwa łóżeczka. Zeszły z powrotem do gości. Wszyscy
siedzieli w salonie państwa Potter jeszcze długo. Koło dziewiątej Neville i
Luna pożegnali się z pozostałymi i wrócili do domu. Chwilę potem również Bill,
Fleur i George się pozbierali.
Za kwadrans jedenasta w salonie została już
tylko szóstka najlepszych przyjaciół z Hogwartu. Blaise i pani Zabini zajęli
jedną z kanap. Hermiona siedziała Ronowi na kolanach. A Harry i Pansy siedzieli
na drugiej, nieco mniejszej, kanapie. Wspominali jeszcze długo czasy szkolne,
popijając ognistą whisky. Pansy tylko podczas takich wspomnień zastanawiała się
jakim cudem zamieniła tleniony blond na parę okularów i bliznę?
Siedzieli w salonie, gdy nagle w pokoju na
górze rozbrzmiał płacz dziecka.
– To pewnie
Robin albo Van się obudzili – powiedziała Ginny, wstając. Zabini stwierdził, że
również się przejdzie. Gdy wchodzili po schodach, usłyszeli pukanie do drzwi.
– Harry
otwórz – powiedziała Pansy i wstała z kanapy. – Ja zajrzę do Robina. – Harry
poszedł otworzyć, a pozostali byli bardzo ciekawi kogo niesie o tej porze.
Hermiona wstała z kolan Rona i poszła za Harrym. W drzwiach stał ktoś kogo dobrze
znali. Był to Draco Malfoy.
– Musimy
pogadać, Granger… – powiedział, patrząc jej w oczy. Gryfonka zaniemówiła.
Wszystkie wspomnienia uderzyły w nią niczym taran. Harry który znał świetnie
całą historię powiedział:
– Chyba nie
macie o czym rozmawiać.
– Jednak
mamy – powiedział blondyn z zaciekłością w głosie.
– W porządku
Harry, daj nam chwilę – mruknęła Hermiona zbolałym głosem.
– Na pewno?
– zapytał i spojrzał z obawą na blondyna.
– Na litość
Merlina Potter, nic jej nie zrobię – oświatczył podirytowany Malfoy.
– Co mam
powiedzieć Ronowi? – zapytał ciemnowłosy mężczyzna, patrząc na Hermionę.
Pokręciła smutno głową.
– Wymyśl coś
Harry, proszę daj nam pięć minut. – Hermiona bardzo nie chciała się teraz
rozpłakać i tak usilnie powstrzymywała łzy. W końcu Harry wszedł do środka i
zamknął za sobą drzwi. Stali na ganku w ten zimowy wieczór i nie wiedzieli co
mają sobie powiedzieć.
– Po co
przyszedłeś? – zapytała, a głos jej zadrżał. Nie patrzała na Malfoya, bała się,
że to może ją złamać.
– Granger
ja... – Chciał złapać ją za rękę, ale dziewczyna odsunęła się. W końcu
spojrzała na jego twarz. Widziała tam tylko ból. Wzięła głęboki oddech i
powtórzyła pytanie.
– Przepraszam,
okej? – powiedział w końcu. Wtedy kobieta wpadła w szał. Zmarszczyła brwi i rzuciła
z pretensją w głosie:
– Zostawiłeś
mnie bez słowa wyjaśnienia na sześć lat. Ani razu się do mnie nie odezwałeś, a
teraz przychodzisz tutaj, robisz minę cierpiętnika i uważasz, że wszystko
będzie dobrze? Co ty sobie w ogóle myślałeś?! – Zakończyła, krzycząc.
– Masz rację,
ja… Nie wiem po co przyszedłem. – Już
miał się odwrócić, gdy dosłyszał jej szept:
– Może dlatego,
że nadal mnie kochasz... – Odwrócił się i nie myśląc nad tym co robi, rzucił się
na nią. Przygwoździł do ściany i pocałował wkładając w to całą swoją pasję,
wszystkie niewypowiedziane emocje. Cały żal. W końcu odsunął się trochę,
zostawiając oniemiałą Gryfonkę:
– Uwierz, że
było to dla mnie trudniejsze niż dla ciebie. – Hermiona dotknęła swoich warg i
spojrzała przerażona na Ślizgona. Poczuła się tak jak wtedy, wtedy w salonie
domu Blacków. Musiała w końcu przyznać, że nigdy nie zapomniała. Nie kochała
Rona tak na prawdę, zawsze tym właściwym uczuciem darzyła kogoś, kogo nigdy
przy niej nie było. Teraz był... Nieoczekiwanie łzy popłynęły po jej policzkach,
podeszła do niego i dała mu z liścia:
– Nigdy.
Więcej. Mnie. Tak. Nie. Zostawiaj – powiedziała, wyraźnie akcentując, każde
słowo. Spojrzał na nią z niesamowitą czułością i powiedział:
– Już nigdy.
A potem, zapominając o bożym świecie, całowała
go. Całowała, nie martwiąc się o jutro.
Fajna miniaturka. :)) Nurtowało mnie jak powiążesz to z miniaturką o Harrym i Pansy. No i już wiem, ciekawie wyszło! :D Czekam teraz na rozdział! :))
OdpowiedzUsuńJestem powalona jak w każdym komentarzu, jednak wrzeszczą na mnie, że mam kończyć, a komentowanie na telefonie to udręka.
OdpowiedzUsuńDlatego dzisiaj/teraz oszczędzę czytania tego, co wysnuwa mój umysł. Jak to stwierdził dziś mój tata mam mocno nierówno pod sufitem xD
Bardzo mi się podoba ta miniaturka :D
Ta część lepsza od tamtej.
Ale w sumie, że Dracze tego nie wykorzystał. Był sam na sam ( Stworek się nie liczy, czyli nie nadaje się na przyjaciółke Hermiony, los skrzatów jest mi obojętny!) z dziewczyną w dużym domu, a oni sie tylko całowali!
No ale dobra jestem powalona wiem!
Pozdrawiam i czekam na rozdział ( oby szybko bo znajdę twój dom i przyjdę w nocy z nożem xD)
Druga :PPPPP
UsuńTo było WSPANIAŁE!!! Ja bym jeszcze coś dodała o tym, że rozstała się z Ronem i poślubiła Dtaco, ale to twoja miniaturka. Na długość nie mam co narzekać bo jest to wystarczająco długie. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńŻyczę weny
Sama Wiesz Kto
Sorki!
UsuńMiało być Draco, a nie Dtaco XD
Sama Wiesz Kto
Świetna miniaturka! Naprawdę świetna! Zaczytałam się jak nigdy *.* Te ich wspólne kolacje, rozmowy, pocałunki <33 AaaaAaA! Szkoda tylko, że zostawił ją aż na 6 lat ;-; ale przecież nie mogło być zbyt pięknie :') Świetny pomysł z połączeniem tej miniaturki z poprzednimi- czekam na kolejne!
OdpowiedzUsuń/AM
Takie uroocze, słodkie, czułe, po prostu piękne! ❤
OdpowiedzUsuńOjej! Jak słodko! :* tylko pytanie: co z Ronem? Czyżby rozwód? :P może napiszesz kolejną część? :D taką naprawdę ostatnią? Wszystko przecież możliwe, po takiej akcji! :P przydałoby się takie porządne zakończenie xd ale oczywiście nie nalegam :* bo co ja mogę? :D Ogółem wszystko napisane cudownie! <3 pozdrawiam! :*
OdpowiedzUsuńSuper miniaturka!
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Libester Blog Award.
Szczegóły na ferro-igni-dramione.blogspot.com
Pozdrawiam
Anastasia (Ru By)
Ja się zaraz rozryyyyyyczę!
OdpowiedzUsuńTo było takie słodkieeeeeeee <3
Po prostu przecudne.
"Przyjdziesz w tej sukni albo nago" - to jest z Piratów z Karaibów.
Jeszcze raz - cudne.
hermioneaan.blogspot.com
W końcu ktoś ogarnął tekst z piratów xd :D
UsuńNominuję Cię do Blog Liebster Award.
UsuńDziwię się, żę jeszcze nikt cię nie nominował!
Tutaj masz wszystko --> hermioneaan.blogspot.com
Błagam dopisz dalszą część bo nie wytrzymam.
OdpowiedzUsuńPytanko mam... Bo wszystko fajnie i pięknie, sama nie lubię Rona, ale... Hermiona, ta HERMIONA zostawiła swojego męża w salonie i migdali się z innym za ścianą? Shipuję Dramione i wgl, ale żeby tak chamsko zlać Weasley'a (prawdopodobnie) po kilku latach małżeństwa?! O.o Jest rudy, ja wiem, ale bez przesady .-.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Skonfundowana Marzipan T-T
Zgadzam się. xd
UsuńByć może cała ta sytuacja jest trochę naciągana, ale w tekście jest "świeżo upieczona żona Rona", więc nie byli wieloletnim małżeństwem.W dodatku, zaznaczone jest, że Hermiona nigdy nie kochała Rona, a szczerym uczuciem darzyła Draco. Myślę, że mogła się na chwilę zapomnieć, nawet jeśli to ta rozważna, poukładana dziewczyna, którą znamy z książek Rowling.
UsuńOczywiście szanuję wasze zdanie i wezmę je pod uwagę pisząc kolejną miniaturkę :)
Pozdrawiam i dziękuję za komentarze:
~Pani M.
OOOOHHHH I AAAAHHHH
OdpowiedzUsuńTyle tylko napiszę <3
Awww... Przeurocza miniaturka. Tylko,co dalej? Hermiona zostawiła Rona? Mam nadzieję, że tak 😉 nie lubię Ronmione 😂
OdpowiedzUsuńLecę czytać dalej 😘
Pozdrawiam
~Książkoholiczka Black