Miniaturka #3

Lud przemówił i oto mamy miniaturkę Dramione! Niby z okazji walentynek, jednak ja nie obchodzę zbyt hucznie tego święta, a jak z wami? Nie zapomnijcie komentować :) Miniaturka dla Jednorożca... 
~Pani M. 

(Miniaturka jest powiązana z miniaturką z dziennika Pansy)


Miniaturka#3- Z dziennika Hermiony:  Kolacja z wrogiem.

 "Dwie postaci z jednej opowieści,

 które pisarz dzieli dopisując wersy."~Verba


Harry Potter mocniej naciągnął kaptur na głowę, padało. Gęste krople deszczu spływały po pelerynie niewidce. Dumbledore, już wcześniej sugerował mu to rozwiązanie, ale Harry tak bardzo nie chciał się zgodzić.  Teraz nie miał wyboru. Stanął przy opuszczonym budynku. Wrzeszcząca chata nie wyglądała zbyt dobrze. Była jeszcze bardziej przerażająca niż zazwyczaj, ale skoro Malfoy własnie tutaj zażyczył sobie, aby się spotkali Wybraniec nie oponował. Gryfon nie dostał się tutaj przez bijącą wierzbę, podejście tak blisko szkoły byłoby dość trudne. Jednak Malfoy od tygodnia siedział w szkole. Zaczął się siódmy rok, Harry nie wrócił do Hogwartu. Musiał wykonać swoją misję. Razem z Ronem i Hermioną ukrywali się na razie w domu Syriusza. Wszedł do opuszczonego domu i ściągnął kaptur. Wtedy z cienia wyłonił się Malfoy. Miał na sobie szkolny mundurek, jednak włosy miał równie mokre jak Harry. 
-Wreszcie Potter- Powiedział na powitanie.  
-Ciebie też miło widzieć Malfoy- Mruknął tamten. 
-Więc właściwie o co chodzi? I ostrzegam cię jeśli to jakiś podstęp śmierciożercy zjawią się tutaj zanim uniesiesz różdżkę- Warknął blondyn. 
-Daruj sobie, obaj sporo ryzykujemy- Powiedział Harry i poprawił okulary, które swoją drogą również były mokre. 
-Mam dla ciebie propozycję- Powiedział spokojnie Harry. 
-Raczej nie wchodzę w układy z gryfonami... 
-Daj spokój to nie jest teraz ważne- Powiedział podirytowany Potter. 
-Dobra, co to za propozycja? -Zapytał w końcu blondyn. 
-Zastanawiałeś się kiedyś co będzie jak Voldemort przegra? -Draco wzdrygnął się na wzmiankę o Czarnym Panie. 
-To niemożliwe, pomówmy o rzeczach realnych...-Harry wszedł mu w słowo:
-Uwierz pracuje nad tym. On nie będzie żył wiecznie i co wtedy? Dasz się zamknąć jak reszta śmierciożerców? 
-On nie przegra- Warknął Malfoy. Harry uśmiechnął się kpiąco. 
-Czyżby? A co jeśli jednak ktoś pokona Voldemorta? 
-Jeśli masz na myśli siebie... 
-Powiedziałem KTOŚ, a nie ja- Odpowiedział tamten. 
-Dobra mów po co tu przyszedłeś? Bo chyba nie pogdybać o tym co by było gdyby...
-Więc jak Malfoy? Widzi ci się spędzić resztę życia w Azkabanie... 
-A skąd pewność, że wygrasz?- Odpowiedział jak zwykle pewny siebie z kpiącym uśmieszkiem. Jednak Potter naprawdę poruszył ważną kwestię. Malfoy nie zaplanował nic na wypadek gdyby, jednak Czarny Pan przegrał, a przecież zawsze miał plan B... 
-Widzę, że ta rozmowa nie ma sensu...- Powiedział Harry z powrotem naciągając kaptur. 
-Dobra poczekaj, co to za propozycja? -Zapytał podejrzliwe Malfoy. 
-Jeśli jednak Voldemort przegra wyciągnę cię z więzienia, powiem im, że cały czas działałeś w zmowie ze mną i byłeś szpiegiemryzykowałeś życie i inne bzdury- Malfoy uśmiechnął się kpiąco i rozłożył bezradnie ręce, zadał najważniejsze pytanie:
-A co ty będziesz z tego miał? 
*

Hermiona spała niespokojnym snem na kanapie w salonie. Obudził ją dźwięk otwieranych drzwi szybko wbiegła do przedsionka. Zobaczyła Harry'ego. Był cały mokry, ale przynajmniej w jednym kawałku. Dziewczyna odczuła ulgę, ale zaraz to minęło i zaczęła podniesionym głosem:
-Gdzieś ty się podziewał?! Zamartwiałam się, a Ron nic nie chciał mi powiedzieć! 
-Ale już wróciłem- Odpowiedział spokojnie Harry. -Jutro z Ronem wyruszamy i nie chcę, żebyś znów z nami poszła
-Ale Harry... ja... przydam się wam! Wiem o zaklęciach więcej niż którekolwiek z was! Dyskryminujecie mnie bo jestem dziewczyną! 
-Wcale nie, uspokój się Hermiono, martwimy się o ciebie. Robimy to dla twojego bezpieczeństwa
-Jak sterczenie tutaj ma mnie przed czymkolwiek ochronić?
-Dobrze wiesz, że na dom działają silne zaklęcia... Po prostu tu zostań dopóki nie wrócimy.
-Dobrze wiesz, że i tak za wami pójdę- Powiedziała zaciskając ręce w pięści. Czuła się taka bezsilna i słaba.
-Ale tym razem może to być trudniejsze...- Powiedział tajemniczo Harry i wyminął dziewczynę. Odwróciła się za nim.
-Co to znaczy? -Brak reakcji ze strony chłopaka.- Harry co to znaczy?!
-Dobranoc Hermiono- Rzucił przez ramię i zniknął na schodach. Dziewczyna zamknęła oczy powstrzymując łzy, nie wierzyła, że tak ją potraktowali. Zawsze działali w trójkę, a teraz została sama w tym wielkim domu. Nie rozumiała dlaczego tym razem miałaby nie pójść za nimi. Ostatnim razem nie dostrzegli jej przez dwa dni. A potem jak zwykle awantura i odstawienie jej do domu Syriusza. A ona chciała tylko pomóc! Wspięła się po schodach na górę i zajęła jedną z sypialni. Nie umiała zasnąć rozmyślając nad tym co przyniesie jutro. W końcu nad ranem zmorzył ją sen.
*
Gdy się obudziła dochodziła dziewiąta. Zerwała się zrzucając poduszkę na podłogę, zauważyła, że na stoliczku nocnym nie ma jej różdżki za to jest kawałek pergaminu złożony na pół. Chwyciła go drżącymi dłońmi i rozłożyła wolno, oddychając przez usta. Otworzyła kartkę i szybko przebiegła tekst wzrokiem. I jeszcze raz. I jeszcze. Dopiero za czwartym razem dotarł do niej sens słów.
"Kochana Hermiono,
Musieliśmy to zrobić, zostawiamy cię z nim, ale nic się nie martw, złożył przysięgę i już nic ci nie zrobi. Nie liczymy na to, że teraz zrozumiesz. Bądź dzielna tak, jak zawsze byłaś. Kochamy cię Harry i Ron"
Kartka wypadła z rąk dziewczyny, a ta zatkała sobie usta ręką. Nie potrafiła stłumić szlochu. Jak mogli ją zostawić? No jak?! Kolejne fale łez wstrząsały jej ciałem. Usiadła na łóżku. Nie mogła zrozumieć "nie liczymy na to, że teraz zrozumiesz". Rozbrzmiały w jej głowie słowa przeczytane tak niedawno. Słyszała jakby to Harry je mówił. Objęła się rękami i płakała. Płakała jak jeszcze nigdy, a potem nastały wątpliwości... Schyliła się po list i przeczytała "zostawiamy cię z nim...". Zabrzmiało to jak wyrok. I znów z jej oczu pociekły łzy bezsilności. Nawet jeśli chciałaby za nimi pójść nie wiedziała dokąd, nie wiedziała jak. "Nie mam nawet różdżki" pomyślała żałośnie. Siedziała tak jeszcze chwilę, a potem otarła ostatnie łzy. Jej oczy wyschły zupełnie. "Już nawet nie mogę płakać" Pomyślała uśmiechając się gorzko. Wolała się na razie nie zastanawiać z kim ją zostawili. Teraz liczyło się tylko to, ŻE ją zostawili. Tak po prostu. Nieoczekiwanie kolejne łzy popłynęły jej po policzkach. Siedziała tak na łóżku z kolanami podciągniętymi pod brodę. Wtedy usłyszała cichy trzask. Podniosła głowę i ujrzała stworka. Skłonił się lekko. Odkąd Harry podarował mu medalion Regulusa skrzat stał się miły i uprzejmy nawet dla Hermiony.
-Tak Stworku? -Zapytała, głos miała zachrypnięty od ciągłego płaczu. Skrzat odpowiedział spokojnie:
-Pan Malfoy zaraz się z panią spotka... -Po czym zniknął.
*
Hermiona była tak zaskoczona tym co usłyszała, że siedziała na łóżku z otwartą buzią w ogóle się nie ruszając przez bite pięć minut. Powoli sens tego co powiedział skrzat do niej dotarł. "Jak oni mogli mi to zrobić!" zdawała się krzyczeć w duchu. Nie mogła uwierzyć, że Harry i Ron wydali ją jej największemu wrogowi.
-Nie wytrzymam z nim- Szepnęła do siebie. Znów chciało jej się płakać. Przypomniała sobie wszystkie dotychczasowe upokorzenia.  Pogrążała się w całkowitej rozpaczy coraz bardziej. Pomyślała o ucieczce i zaczęła analizować sytuację. Nie miała różdżki więc wymknięcie się przez główne drzwi nie wchodziło w grę. Spojrzała w stronę okna. Chwila... okno! Podeszła do niego, nie rejestrując nawet faktu, że jest w piżamie. Oparła się rękami o parapet i spojrzała w dół. No tak, jej sypialnia mieściła się na pierwszym piętrze. Jednak nie wydawało jej się aż tak wysoko. Jak w transie otworzyła okno i wspięła się na parapet. Wtedy drzwi sypialni się otworzyły. Dziewczyna obejrzała się za siebie. Stał w nich nie kto inny jak Draco Malfoy. Miał na sobie spodnie od garnituru i białą koszulę. Szybko ogarnął całą sytuację. Skrzywił się po czym podszedł do dziewczyny. Odruchowo chciała się cofnąć. Zapomniała jedynie, że stoi na parapecie, no cóż... Z pewnością by spadła gdyby chłopak nie wyciągnął ręki, a ta chwyciła się jej kurczowo. Lustrował ją wzrokiem. Chwyciła go mocno za rękę. Chciała zejść z parapetu i wejść do środka, ale ślizgon popchnął ją do tyłu wypychając za okno. Mimowolnie krzyknęła. Jednak nie spadła, on dalej ją trzymał. Teraz dyndała za oknem, a on tylko wzmocnił uścisk. Wychylił się do dziewczyny.
-Posłuchaj Granger- Zaczął dość spokojnie, ale to nie zmyliło dziewczyny, wiedziała, że teraz jest bardziej wściekły, niż gdyby krzyczał- jeśli tak bardzo chcesz uciec mogę cię teraz puścić- Jakby na potwierdzenie tych słów poluźnił uścisk, ale Hermiona nie zdążyła nawet krzyknąć, gdy Malfoy z powrotem go wzmocnił- widzę, że już nie chcesz...- Uśmiechnął się kpiąco. Gryfonka spojrzała w dół. Wysokość była jej słabością, dlatego tak bardzo nie lubiła latać na miotle. Wysokość ją przerażała.
-Wciągnij mnie na górę- Powiedziała cicho.
-Po co? Żebyś zaraz uciekła? -Zapytał Malfoy wściekle.
-Obiecuje, że.. -Nie mogła tego wypowiedzieć. Nie potrafiła teraz skłamać.
-No słucham? -Draco teatralnie nadstawił jedno ucho.
-Nie mogę ci tego obiecać- Powiedziała przez łzy cisnące się do oczu. Usłyszała jak wzdycha. Mimo wszystko wciągnął ją na górę, a potem zostawiając ją na podłodze zamknął okno. Mrucząc jakieś zaklęcia pod nosem zabezpieczył je.
-Tak teraz tylko pozostałe okna- Mruknął do siebie. Hermiona wstała z podłogi popatrzała na ślizgona:
-Oddasz mi różdżkę? -Zapytała z nadzieją. Ten tylko zaśmiał się głośno:
-Chyba nie sądzisz, że ci ją oddam jeszcze mnie zabijesz we śnie. Nie Granger... Ja lubię swoje życie- Stwierdził po namyśle po czym opuścił pokój. Gdy był już za drzwiami, gryfonka fuknęła i gniewnie mruknęła pod nosem:
-Zawsze mogę poderżnąć ci gardło... -Usadowiła się z powrotem na łóżku. Ku jej uciesze zauważyła, że Malfoy nie zamknął za sobą drzwi na klucz. Planowała uciec. Uciec oczywiście głównym wejściem bo przecież ten głąb zabezpieczył wszystkie okna. Przeklęła go w duchu. W ogóle nie myślała o głodzie, pochłonięta planowaniem ucieczki. Nie wiedziała co chce tym osiągnąć, nie wiedziała dokąd uciec. Chyba po raz pierwszy w historii Hermiona Jean Granger przestała myśleć racjonalnie...
*
W porze obiadu Stworek przyniósł gryfonce coś do jedzenia. Hermiona tylko smętnie pomieszała widelcem w talerzu, aż w końcu zjadła trochę ziemniaków i odstawiła naczynie. Nie była w stanie myśleć o głodzie. Cały czas jej głowę zaprzątał plan ucieczki, który na dłuższą metę nie miał najmniejszego sensu. Dziewczyna po prostu chciała wyjść z tego domu. Na myśl o Ronie i  Harry'm znów prawie się rozpłakała. Siedziała na niezaścielonym łóżku w piżamie prawie cały dzień. W końcu nie wytrzymała i wyszła do toalety, która była zaraz naprzeciwko jej pokoju. Gdy już weszła do pomieszczenia miała nieodpartą ochotę na prysznic. Zamknęła drzwi do łazienki i zdjęła wszystkie ubrania. Odkręciła wodę i weszła pod prysznic. Woda była ciepła i Hermiona pomyślała, że może tu zostać na zawsze. Nagle usłyszała, że ktoś puka. Nie, nie puka, ktoś wali do drzwi. Zakręciła niechętnie ciepły strumień i owinęła się szczelnie jednym z puchatych ciemnoszarych ręczników. Robiąc mokre ślady powoli podeszła do drzwi.
-Kto tam? -Powiedziała cicho. Jednak nie otrzymała odpowiedzi. Stała tam jeszcze chwilę wahając się czy nie wyjść na korytarz. W końcu ciekawość wzięła górę. Spodziewała się, że to pewnie Malfoy, chociaż jakiś promyczek nadziei w jej sercu chciał wierzyć, że to Harry i Ron po nią wrócili. Chwyciła za mosiężną klamkę i otworzyła drzwi. Stał przy nich Malfoy. Zmarszczył brwi widząc ją w samym ręczniku, ale szybko się opanował i przybrał jedną ze swoich masek obojętności.
-Ubierz się- Powiedział najpierw, a Hermiona zmarszczyła lekko swój nosek- a potem zejdź do salonu, musimy pogadać- Gryfonka zacisnęła ręce na framudze drzwi, a potem powiedziała podnosząc na niego wzrok:
-Nie będę z tobą o niczym rozmawiać- Zatrzasnęła drzwi. Usłyszała jak chłopak klnie pod nosem, a potem jego kroki na korytarzu. Ubrała się powoli i wyszła z łazienki, ale nie zeszła do salonu tylko z powrotem poszła da swojej sypialni i usiadła na łóżku, które pod jej nieobecność ktoś zaścielił. Podeszła do półki z książkami i niespiesznie zaczęła czytać ich tytuły na grzbietach. W końcu zdecydowała się na "Czysta krew, a pozycja społeczna." Im dalej czytała tym bardziej wzrastało w niej oburzenie. Nawet nie usiadła, po prostu stała przy półce z książkami coraz bardzie otwierając oczy ze zdziwienia. Draco wszedł do pokoju, co dziewczynę jeszcze bardziej wpieniło bo nawet nie zapukał.
-Miałaś zejść do salonu- Powiedział jakby z wyrzutem, ale gdy podniosła na niego wzrok zobaczyła tylko tę pustą obojętność. Nic nie odpowiedziała. Spojrzał na książkę w jej ręku i dziewczyna miała wrażenie, że kącik jego ust drgnął ku górze.
-Czytasz te brednie? -Spojrzała na niego trochę zdziwiona.
-Brednie? -Powtórzyła jak echo. Wszystko co dotychczas wyczytała w tej książce było idealnym odzwierciedleniem poglądów Malfoy'a. Przynajmniej tak jej się wydawało.
-Też kazali mi to czytać, nudne jak posiedzenia w ministerstwie...
-Uważam, że tak książka jest okropna- Powiedziała Hermiona wyżej unosząc podbródek.
-Co kto lubi- Draco wzruszył ramionami.
-No tak, przecież ta książka mówi o wyższości czarodziejów czystej krwi nad pozostałymi, jak mogła ci się nie spodobać? -Zapytała z ironią. Teraz już naprawdę się uśmiechnął i powiedział:
-Właśnie też się zastanawiałem- Obrzuciła go gniewnym spojrzeniem.
-Wyjdź nie chcę z tobą rozmawiać- Powiedziała.
-Obawiam się, że nie masz zbyt dużego wyboru... - Pomimo tych słów posłusznie wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Hermiona odłożyła książkę i położyła się na łóżku. Zasnęła.
*
Obudziła się w środku nocy. Za oknem było ciemno, jedynie gwiazdy i księżyc jasno świeciły. Zegar wskazywał dziesięć po drugiej. 
-Wspaniała pora na ucieczkę- Mruknęła do siebie. Nie zabrała nic ze sobą, nawet ciepłego swetra. Po cichu wyszła ze swojej sypialni. Schodami w dół. Skrzywiła się, gdy jeden z nich zatrzeszczał.  Przeszła przez salon, który świecił pustkami i już była w korytarzu. Na palcach przeszła obok portretu matki Syriusza i stojaka na parasole w kształcie nogi trolla.  Była przy drzewcach, gdy przypominała sobie, że ma bose nogi. Schyliła się i wyciągnęła swoje stare buty, Założyła je, a potem zacisnęła rękę na klamce od drzwi gdy w korytarzu zapaliło się światło. Hermiona odwróciła się i zobaczyła Malfoy'a stojącego kilka metrów za nią. Był wściekły i nawet nie próbował tego ukrywać. Jego spojrzenie mogłoby zabijać. 
-Dokąd się wybierasz? -Zapytał lodowatym tonem. Panna Granger przełknęła ślinę. Odrobinę ją teraz przerażał. Zrobił krok w jej stronę, a ona odruchowo się cofnęła wpadając na drzwi. Zacisnęła ręce na klamce, gdy podszedł jeszcze bliżej. 
-Nie zostawiasz mi wyboru Granger- Prawie wypluł te słowa. Podniósł dziewczynę i przerzucił sobie przez ramię, była lekka. Zaraz zaczęła wrzeszczeć, że ma ją puścić, ale to na nic się zdało. Obudzili matkę Syriusza, która również zaczęła swoją litanię. Hermiona waliła knykciami w plecy blondyna, ale on nic sobie z tego nie robił. Dalej szedł naprzód. Wspiął się po schodach na pierwsze piętro, ale wcale nie postawił dziewczyny. 
-Puszczaj mnie!!! -Krzyczała Hermiona, jednak to również nic nie dało. 
-Uspokój się Granger- Warknął jedynie Dracon. Wszedł na kolejne piętro i kopniakiem otworzył jakieś drzwi.
-Postaw mnie na ziemię!!!- Darła się dalej panna Granger.
-Jak sobie życzysz- Warknął wreszcie. Przeszedł przez pokój, po drugiej stronie stało ogromne łóżko z baldachimem. Młody Malfoy nie zaświecił światła. Rzucił dziewczynę na łóżko. Było to tak niespodziewanie, że Hermiona odruchowo pisnęła. Odwrócił się na pięcie i odszedł zostawiając płaczącą dziewczynę. Jeszcze przy drzwiach się odwrócił i powiedział:
-Nie becz, to raczej ci teraz nie pomoże- Wyszedł zamakając za sobą drzwi. Jednak ku jeszcze większej rozpaczy Hermiony usłyszała dźwięk przekręcanego klucza.
***
Na drugi dzień późnym popołudniem...
Draco siedział w salonie opierając nogi o stół. Przeglądał dzisiejszą gazetę, ale jak zwykłe nie było tam ani słowa o rzeczach ważnych. Zdegustowany odłożył ją na stół. Hermiona cały dzień siedziała zamknięta na drugim piętrze w jednej z sypialni, które Draco specjalnie zabezpieczył. Miał spokój. Dwa razy w ciągu dnia podesłał do niej Stworka, aby dyskretnie sprawdził co robi. I dwa razy usłyszał w odpowiedzi: "Leży na łóżku i płacze, sir." Ślizgon nie przejął się tym zanadto. Siedział chwilę w salonie i naszła go ochota na wypicie czegoś mocniejszego. Lubował się w dobrym alkoholu. Wezwał Skrzata do siebie:
-Stworku!- gdy ten się pojawił powiedział- Czy mamy może w tym domu trochę Ognistej Whisky? 
-Nie sir.- Powiedział Stworek. Ślizgon zamyślił się i powiedział powoli:
-To idź i kup ognistą, a także jakieś piwo kremowe- Stworek skłonił się nisko i aportował. Chłopak siedział nadal na kanapie zastanawiając się co robi Granger. "Pewnie ryczy, że chce do Weasley'a" Pomyślał. Pomyślał również, że Stworka już długo nie ma, a on jest głodny. Powlókł się do kuchni. Nigdy nie gotował niczego bo zazwyczaj były od tego skrzaty. Westchnął znużony i otworzył lodówkę. Oprócz światełka w rogu nie było tam nic, z wyjątkiem opakowania jajek i kartonu nieświeżego mleka. W szafce znalazł piętkę czerstwego chleba. Chcąc nie chcąc chwycił jajka i pomyślał o omlecie. 
-To nie może być trudne- Mruczał do siebie. Wyjął patelnie i postawił na przybrudzonym piecu, zapalił gaz. Okazało się jednak, że już samym rozbiciem jajka miał problemy. Gdy próbował delikatnie je rozbić skorupka nie pękała, a gdy w końcu się denerwował zgniatał je całkowicie. I tak pierwsze sześć jajek mnie lub bardziej uszkodzonych wylądowało w koszu. Malfoy klął pod nosem, jednak to wcale nie pomagało, ósme jajko wyszło na miękko. W końcu w kuchni pojawił się Stworek z siatką w rekach. Wyciągnął na stół pięć butelek ognistej i trzy piwa kremowe. Draco zamiast mu podziękować warknął jedynie:
-Gdzie się tak długo podziewałeś?    
-Stworek kupował ognistą whisky, sir. -Odpowiedział zgodnie z prawdę Skrzat. Draco machnął na niego ręką i powiedział:
-Przygotuj kolację- Wskazał cztery ostatnie jajka i zabrudzoną kuchnię. 
-Tak jest sir- Już po dziesięciu minutach Malfoy jadł idealnie przygotowany omlet. 
-Idź na zakupy- Rzucił z nad talerza.- Nie ma nic do jedzenia.
-Stworek już idzie- Skrzat skłonił się nisko i już go nie było. Ślizgon spojrzał na blat i dostrzegł jeszcze jeden omlet. Zmarszczył brwi, a potem przypomniał sobie o jeszcze jednej osobie zamieszkującej ten dom. "Granger" Pomyślał. Dziewczyna nic nie jadła od wczoraj a dochodziła ósma wieczorem. Draco dokończył swoją kolację i spojrzał na drugi talerz. Chciał wezwać skrzata, aby zaniósł dziewczynie jedzenie, jednak szybko sobie przypomniał, że wysłał go pięć minut temu na zakupy. Siedział przy stole w kuchni i patrzał na talerz. W końcu wstał i zabrał go ze sobą na górę. Stanął przy drzwiach i wyciągnął z kieszeni srebrny klucz. Przekręcił zamek i wszedł do środka. Hermiona siedziała skulona na łóżku, gdy wszedł podniosła na niego swoje brązowe, teraz zapuchnięte oczy. 
-Przyniosłem kolację- Powiedział i odłożył talerz na biurko. Już chciał się wycofać, gdy wpadł na, jak mu się wydawało, świetny pomysł. Wyszedł szybko i zamknął drzwi na klucz. Wchodził do każdej sypialni po kolei, aż w końcu znalazł. Sypialnia jego ciotki. Podszedł do wielkiej drewniane szafy i otworzył ją. Wisiały tam na wieszakach różne suknie i sukienki. Malfoy marszcząc brwi zaczął je przeglądać. 
*
Gdy wyszedł z sypialni, Hermiona wręcz rzuciła się na jedzenie. Nie jadła prawie nic od dwóch dni. Pochłonęła omlet zostawiając pusty talerz. Wróciła wolno na łóżko, żałując, że nie ma więcej. Odpuściła sobie wszelkie próby ucieczki, a przemyślawszy swoje wczorajsze zachowanie doszła do wniosku, że zachowała się niezwykle głupio. Nie wiedziała co teraz będzie. Nie chciała mieszkać z Malfoy'em, a właściwie nawet nie mieszkać. Trzymał ją zamkniętą w pokoju jak jakąś... zmarszczyła brwi w poszukiwania odpowiedniego określenia. Nie, na pewno nie służącą... przecież nie kazał jej nic robić i nie jak więźnia bo przecież się nad nią nie znęcał...  Jej rozmyślania przerwał właśnie Malfoy. Niósł w rękach jakiś niebieski materiał. Podszedł do łóżka, na którym siedziała gryfonka i spokojnie powiedział:
-Jutro zjesz kolację ze mną- Chciała coś wtrącić, ale nie pozwolił na to- przyjdę tu o ósmej i masz być gotowa. Aha- Spojrzał na materiał trzymany w rękach- i załóż to- Rzucił jej ciemnoniebieską, wręcz prawie granatową suknie- Uśmiechnął się widząc jej oburzenie.  
-Nie ubiorę tego!! -Podszedł do niej bardzo blisko i kucnął zrównując się z gryfonką. Zbliżył swoją twarz do jej twarzy. Spuściła głowę, wtedy podniósł jej podbródek, tak aby parzyła na niego. Cicho zaczął mówić:
-Albo ubierzesz to- kątem oka spojrzał na suknie- albo zejdziesz tam nago- Widząc, że się zarumieniła a jednocześnie zdenerwowała, puścił dziewczynę i wyszedł.
-Jak długo będziesz mnie tu trzymał?! -Krzyknęła za nim. Odwrócił się w drzwiach i z sadystycznym uśmiechem powiedział:
-Aż po ciebie nie wrócą... oczywiście jeśli ktokolwiek przeżyje...- Zostawił ją z tymi czarnymi myślami i zamknął drzwi na klucz. Hermiona obiecała sobie, że już się nie rozpłacze. Nigdy. Do wieczora czytała książkę, oczywiście nie tą samą co wcześniej, a potem poszła spać. Nie chciała wiedzieć co przyniesie jutro. 
***
Dochodziła ósma. Draco trochę już się niecierpliwił.Skrzat przygotował wspaniałą kolację i wszystko było gotowe, czekało. Czekało na nią. Chłopak chodził w tę i z powrotem przy schodach, czekał aż w końcu dziewczyna zejdzie na tę przeklętą kolację. W ogóle nie wiedział po co to robi, ale czuł, że może być zabawnie. Kilka minut temu wysłał skrzata na górę aby otworzył gryfonce drzwi Stworek już wrócił z kluczem, ale dziewczyny nie było. W końcu usłyszał kroki na schodach. Podniósł głowę i aż oniemiał z wrażenia. Hermiona wyglądała przecudownie w niebieskiej sukni którą wybrał. Na głowie miała wytwornego koka, z którego uwolniły się pojedyncze loki. Ale pomimo wszystko Dracona najbardziej urzekły oczy. Powoli zeszła po schodach zaszczycając go nieśmiałym uśmiechem. Gdy przechodziła obok niego podał jej rękę. Z jakiegoś powodu uważał, że właśnie to należy zrobić. Otrząsnął się trochę i emocje nie były już tak widoczne na jego twarzy. Usiedli w jadalni po dwóch stronach długiego stołu. Hermiona była naprawdę zaskoczona zachowaniem, bądź co bądź nadal, jej wroga. Jednak pomimo wszystko, to nie jego zachwianie najbardziej ją dziwiło. Zdziwiły ją emocje, chyba po raz pierwszy widziała na twarzy ślizgona coś oprócz obojętności i  kpiny. Właściwie to chciała mu zrobić na złość i sukienką i fryzurą, a gdy widziała jego minę skryła uśmiech satysfakcji. Zasiedli przy stole. Hermiona nie mogła się oprzeć wrażeniu, że ślizgon cały czas się na nią gapi, ale gdy podnosiła wzrok on nie patrzał. Jedli w milczeniu, aż w końcu dziewczyna się odezwała:
-Właściwie, dlaczego to robisz? -Podniósł na nią spojrzenie swoich stalowoszarych oczu.
-Ale co? -Zapytał miękko.
-Zostałeś ze mną... - Uśmiechnął się pod nosem i spuścił wzrok.
-Powiedzmy, że dogadałem się z Potterem- Hermiona nieznacznie kiwnęła głową. Dalej jedli w milczeniu. Przy deserze Draco się odezwał:
-Dlaczego cię zostawili? -Spojrzała na niego ze strachem.
-Nie wiem- powiedziała bardzo cicho.- Nie chcę o tym rozmawiać- Chłopak tylko wzruszył ramionami, zapytał znowu:
-To dla mnie się tak wystroiłaś? - Posłała mu pytające spojrzenie, na co on tylko wywrócił oczami.
-Kazałeś mi ją założyć- Powiedziała podnosząc filiżankę aby się napić.
-Mogłaś przyjść nago...- Powiedział jakby obojętnie. Posłała mu mordercze spojrzenie. Odłożyła filiżankę i powiedziała siląc się na spokój:
-Nie wiem jak to jest u ślizgonek, ale w Gryffindorze cenimy sobie prywatność.
-Coś sugerujesz...?
-Nie, ja? Skąd że znowu- Powiedziała z ironią.
-Słuchaj Granger- Przerwała mu:
-Mam imię, Malfoy- "Malfoy" dodała odruchowo.
-Ja też -Wyszczerzył się- Poza tym nie wiem czy "Hermiona" przeszło by mi przez usta...
-A co to miało znaczyć?! -Wzruszył ramionami. Dziewczyna zerwała się z krzesła i rzuciła serwetkę na stół.
-Już chyba skończyłam! - Chciała odejść, ale Draco w parę sekund stał już przy niej. Chwycił ją za ramiona, żeby nie mogła się wyrwać.
-Skończysz jak ci pozwolę- Wysyczał. Jego oczy lśniły niebezpiecznie. Widząc, że gryfonka krzywi się lekko, puścił jej ramiona.
-Siadaj- Powiedział zimno.
-Nie- Odparła hardo patrząc mu w oczy. Odpowiedział bez słów "sama tego chciałaś"
-Stworek! -Skrzat pojawił się natychmiast.
-Tak sir? -Zapytał.
-Mamy jakąś linę...?- Draco uśmiechnął się do Hermiony. Zmarszczyła brwi, a potem spojrzała na niego groźnie.
-Nie odważysz się- Powiedziała, jednak głos jej zadrżał. Roześmiał się tylko.
-Ja się nie odwarze?
-Tak. Jak nie odważyłeś się wtedy na wieży astronomicznej. Teraz też się nie odważysz.- Dostrzegła dziką furię w jego oczach. Miał ochotę ją teraz uderzyć.  Nawet podniósł rękę do jej policzka, jednak odwrócił wzrok i zacisnął rękę w pięść.
-Odejdź- Powiedział tylko nie patrząc na nią, jednak Hermiona nawet nie drgnęła, odwrócił się do niej i wrzasnął:
-No już! -Przez ten ułamek sekundy dostrzegła łzy w jego oczach. Dotknęła jego ramienia, odtrącił jej rękę:
-Draco, ja...- Na dźwięk swojego imienia odwrócił się do niej zdziwiony. Teraz już miała pewność, prawie płakał. Były to te same łzy które jeszcze nie tak dawno spływały po policzkach Hermiony. Łzy bezsilności.
-Idź stąd- Powiedział tylko.
-Ja... Draco ja wcale... nie to znaczy... -Nie umiała się wysłowić. Łzy w oczach jej największego wroga były takim zaskoczeniem, że nie wiedziała jak się ma zachować. Znów dotknęła jego ramienia:
-Bo wam wszystkim się wydaje, że to takie proste...- Powiedział w końcu.
-Co jest proste? -Zapytała. Odwrócił się do niej.
-Myślicie, że tak łatwo sprzeciwić się Sama Wiesz Komu, że tak łatwo odejść od rodziny, zostawić wszystko...
-Ja wcale nie myślę...-Zaczęła, ale nie mogła dokończyć.
-Daruj sobie, mimo wszystko miałaś łatwiej, miałaś wybór.
-Przecież to dobrze, że wtedy na wieży...
-Teraz ja nie chcę o tym rozmawiać- Odwrócił się i wszedł po schodach na górę. Dziewczyna stała w jadalni oniemiała. Nigdy nie spojrzała na to z tej strony. Jego strony. Poszła za nim unosząc suknie do góry. Stanęła w drzwiach jego sypialni. Stał do niej tyłem i ściągał koszulę przez głowę. Spuściła wzrok wtedy się odwrócił.
-Idź do siebie Granger- Warknął jedynie.
-Nie- Powiedziała podnosząc wzrok z podłogi. Stał tuż przy niej.
-Powiedziałem...
-Słyszałam- Przerwała mu.
-Znów nie zostawiasz mi wyjścia Granger- Pokręcił z niedowierzaniem głową.
-Co masz na... -Jednak zamiast "myśli" z jej ust wyszło jedynie coś w stylu niemego zaskoczenia. Chłopak znów przerzucił ją sobie przez ramię i zaniósł na górę. Tym razem nie protestowała, wiedziała, że to się na nic nie zda. Tym razem nie rzucił jej na łóżko co postawił dziewczynę na ziemi. Wychodząc rzucił przez ramię:
-Jutro też jemy kolację, suknie przyniesie ci Stworek- Wyszedł zamykając drzwi na klucz.
***

JUTRO (15. 02. 2014r.) CZĘŚĆ DALSZA MINIATURKI 
DOKŁADNIE O 18:00







Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. -przepraszam że tak późno piszę komentarz (mugolscy rodzice -.-)-
      Miniaturka świetna ♥ Zawsze jak czytam twojego bloga czuję się jakbym się zakochała, co ja gadam! Zakochałam się już przecież w twoich postaciach! Nie mogę się już doczekać dzisiejszej następnej miniaturki, jestem ciekawa jak to się dalej potoczy. Czy Draco otworzy serce przed Hermioną i wyjawi jej jak wygląda rzeczywistość po tej drugiej wcale nie lepszej stronie? Jestem ciekawa jak ich spikniesz (>.<). Pomysł na miniaturkę genialny! Ogólnie ty zawsze masz genialne pomysły! Zawsze wcześniej unikałam miniaturek (bałam się że historia mnie wciągnie a potem będę mieć złamane serce, gdyż tak szybko się skończyła), ale odkąd zaczełam czytać twojego bloga przełamałam się! Jesteś cudowną blogerką! Bardzo podobają mi się twoje miniaturki, są krótkie, ale treściwe wspaniale się je czyta. Życzę ci dużo weny, świetnych pomysłów i oczywiście wiernych czytelników!~
      ~~Mroczna Pani Zła

      Usuń
  2. Wow, jestem pierwsza! Nie lubię walentynek i może dlatego to mi się podobało. To było takie... nie walentynkowe, ale jutro pewnie będzie inaczej. Uwielbiam tego bloga, więc piszcie dalej! A co do bohaterów: dwóch idiotów, jeden dupek i jedna maksymalnie pokrzywdzona przez wszystkich trzech. To była moja opinia, a poza tym zapraszam do mnie: http://kochachp.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  3. Znowu druga ;-; No i jest miniaturka! :) Jednak dałyście rady! Miniaturkę lekko się czyta.No i jutro kolejna część mam zamiar być 1 xd A teraz do rozdziału

    Łał,to jak przedstawiłaś uczucia Draco jak Hermiona wspomniała o tym wypadku na wieży to...właśnie nie do opisania.Albo jak Hermiona chciała zwiać przez okno haha xd ''-Mamy jakąś linę...?- Draco uśmiechnął się do Hermiony. Zmarszczyła brwi, a potem spojrzała na niego groźnie.
    -Nie odważysz się- Powiedziała, jednak głos jej zadrżał. Roześmiał się tylko. '' Już widzę ten jego kpiący uśmieszek.

    Co tu jeszcze napisać miniaturka cudowna no i do zobaczenia jutro! :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe o co chodziło Harry'emu i Ronowi. A Malfoy tutaj to jakiś brutal! Czekam na ciąg dalszy! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwsza :3
    Część krótka i na razie mało co wynosząca ale bardzo fajnie napisana . HERMIONA tak trochę jak dziecko. Kurde nwm ci jeszcze napisać jutro się rozpisze :*
    Pozdrawiam
    *wiecznie nie wyspana * PaKi

    sekret-ktory-niszczy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Fuck telefon mi nie wyświetlil poprzednich komentarzy. Dlatego nie pierwsza a któraś z kolei

      Usuń
  6. Miniaturka po prostu genialna!
    Czekam na drugą część
    Sama Wiesz Kto

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny pomysł! Kto by się spodziewał, że tak to się wszystko potoczy :D zamkną ją w jednym domu z Malfoyem i tak dalej... No i te zaskakujące zachowania zarówno z jego jak i jej strony ;3 zabieram się za drugą część! :* pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award. Więcej na: http://dramione-devil-and-angel.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Słodkie, słodki Merlinie! <3
    hermioneaan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty