Rozdział 26
Rozdział 26
Spowiedź Draco Malfoya
– Nadal nie zamierzasz iść na kolację? – zapytała Ginny, wpadając do sypialni. Hermiona podniosła na nią wzrok znad książki.
– Nie zamierzam – odparła sucho, była zmęczona marudzeniem koleżanki. Nie miała pojęcia dlaczego jej przyjaciółce tak bardzo zależy aby pojawiła się w Wielkiej Sali. Nie podejrzewała, żeby Ginny dowiedziała się o przeprosinach Malfoya. Jednak panna Weasley przez cały dzień namawiała przyjaciółkę, aby zeszła do Wielkiej Sali w porze kolacji. Ginny westchnęła.
– Przykro mi Herm, ale nie dajesz mi wyboru. Accio różdżka Hermiony Granger! – Ginny z prędkością światła wypowiedziała zaklęcie. Hermiona aż poderwała się z łóżka.
– Ginny?! Co ty wyprawiasz? – Była zupełnie zdezorientowana. A Ginny już rzucała kolejne zaklęcia, wiążąc koleżance ręce i nogi. Hermiona ciężko opadła z powrotem na łóżko, tracąc równowagę. Nogi miała skrępowane w kostkach, a ręce za plecami. Ginny uśmiechnęła się przepraszająco.
– To dla twojego dobra – powiedziała jeszcze, ale Hermiona już zaczęła się wydzierać, wzywając pomocy. Nie miała pojęcia co się dzieje! Bez różdżki, przykuta do łóżka była bezbronna. Wrzeszczała i wrzeszczała. Ginny skrzywiła się, rzucając ostatnie zaklęcie.
– Iocatio – mruknęła niechętnie, a w ustach koleżanki pojawił się knebel, Hermiona zamilkła, szarpiąc się tylko nieporadnie. Ginny widziała, że jej współlokatorka jest wściekła.
– Przepraszam Herm, ale to naprawdę wyjdzie ci na dobre – powiedziała jeszcze panna Weasley, rzucając przyjaciółce błagalne spojrzenie. Zanim wyszła z sypialni, zostawiając Hermionę, zapieczętowała pokój zaklęciem. Teraz nikt nie mógł go opuścić bez odpowiedniego hasła. Odwróciła się przez ramię, aby posłać Hermionie jeszcze jedno przepraszające spojrzenie, a potem zamknęła drzwi. Odetchnęła, wkraczając do salonu, z sypialni Ślizgonów wyszli Blaise i Pansy.
– Koniec fazy pierwszej – mruknęła do nich Ginevra. Pansy pokiwała głową.
– Czas na fazę drugą – powiedziała czarownica, podając Zabiniemu eliksir.
*
Pansy i Draco zmierzali w stronę Wielkiej Sali. Malfoy wyglądał jakby szedł na ścięcie. Gniótł w dłoniach zapisaną kartkę, której nie chciał nikomu pokazać. Pansy nagle stanęła jak wryta tuż przed wejściem do Wielkiej Sali. Draco uniósł leniwie jedną brew.
– Na śmierć zapomniała, chodź ze mną – powiedziała zdecydowanie i szarpnęła blondyna za skraj szaty. Malfoy się nie opierał, zmierzali w stronę lochów.
– Co się dzieje Parkinson? Nie mam czasu na… – Draco oniemiał, widząc Zabiniego z Ginny Weasley. Stali pod magazynem Slughorna. Pansy puściła rękaw szaty Draco i zaraz wyrwała mu kilka jasnych włosów z czubka głowy.
– Ałć! – syknął rozeźlony blondyn. – Co wy wyprawiacie? – dodał zaraz wściekle. Blaise tylko uśmiechał się tajemniczo, Ginny była zmieszana.
– Nie mamy czasu na wyjaśnienia – rzuciła pośpiesznie Pansy, podając Zabiniemu kilka jasnych włosów. Mulat odkorkował fiolkę z eliksirem i wrzucił je do mikstury.
– Nie mam na to czasu – warknął Draco, nadal zdezorientowany. Wiedziała, że powinien być już w Wielkiej Sali. Ginny wyjęła różdżkę i rozbroiła go.
– Petrifikus totalus – dodała jeszcze, a Draco runął jak długi. Panna Weasley zrobiła to z niemałą satysfakcją.
– Nie wiem czy to było konieczne – mruknęła do niej Pansy. Gryfonka uśmiechnęła się do niej niewinnie. Blaise pokręcił z niedowierzaniem głową. Usłyszeli kroki.
– Cholera – zaklęła Pansy i szybko rzuciła na Draco zaklęcie kameleona, chłopak zlał się z wzorem na podłodze. Grupka Ślizgonów wyminęła ich leniwie, rzucając Ginny podejrzliwe spojrzenia. Jeden z nich potknął się o rękę Malfoya. Pansy czym prędzej przesunęła ciało bliżej ściany.
– To na pewno dobry eliksir? – zapytała Ślizgonka, z obawą obserwując Blaise.
– Daj spokój, Pansy. On to będzie pił, nie my. Może się udusi. – Ginny wzruszyła ramionami.
– Nie pomagasz – warknął Zabini. Zza rogu wytoczyła się kolejna fala uczniów. Blaise pochwycił spetryfikowanego przyjaciela i wpadli do najbliższej toalety. Pansy przepędził paru chłopców, którzy stali przy umywalkach.
–To męska – stwierdziła Ginny, krzywiąc się lekko.
– Teraz to mało istotne – odparła Parkinson, upewniając się, że kabiny są puste. Zabini odkorkował eliksir.
– To do dna – mruknął Blaise i jednym łykiem opróżnił butelkę.
*
Pansy i Ginny mimo trudności, przelewitowały spetryfikowanego Malfoya na czwarte piętro. Ostrożnie zdjęły zaklęcia, wcześniej zabierając mu różdżkę. Draco był wściekły, zaczął wrzeszczeć na Parkinson, aż w końcu Ginny poczęstowała go tym samym zestawem zaklęć, którym wcześniej uraczyła Hermionę. Blondyn ucichł w momencie.
– Posłuchaj Draco, mamy mało czasu, nie wiem ile Blaise będzie w stanie cię udawać zanim wszystko weźmie w łeb. – Draco szarpał się i szarpał, rzucając dziewczynom nienawistne spojrzenia.
– Posłuchaj, zrobiłam to, co uważałam za konieczne, żebyś został w zamku. Poza tym… poza tym, wiem, że chcesz, żeby Granger usłyszała twoje przeprosiny. Razem z Weasley załatwiłyśmy wszystko, więc przestać się rzucać i wykorzystaj szansę podaną na srebrnej tacy. – Malfoy się uspokoił, siedział związany na kanapie, wodząc spojrzeniem od Pansy do Ginny. Nie mieściła mu się w głowie ta współpraca. W dodatku wciąż nie rozumiał o czym oni wszyscy rozmawiali! Wiedział tylko, że dawno powinien być w Wielkiej Sali. A jego nieobecność tylko pogorszy sytuację. Wtedy głos zabrała Weasley:
– Posłuchaj, Blaise wypił eliksir wielosokowy z twoimi włosami. Będzie mógł wygłosić za ciebie mowę w Wielkiej Sali, ty natomiast masz porozmawiać z Hermioną. Mam gdzieś czy po tym wszystkim wyrzucą cię ze szkoły, to już zmartwienie Parkinson, a ponieważ ona wierzy – ciągnęła rudowłosa – że nie spieprzysz tego, to zgodziłam się pomóc. Ja chcę tylko, żeby Hermiona dostała przeprosiny, na które zasługuje. Teraz zdejmę czar, ale nie oddamy ci różdżki. Pokiwaj głową jeśli rozumiesz i nie rzucisz się na nas w opętańczym szale. – Pansy z uznaniem spojrzała na niedawną rywalkę. Sama lepiej by tego nie ujęła, co prawda jej główną motywacją było zatrzymanie Draco w Hogwarcie, ale jeśli mimo innych pobudek, przyświecał im wspólny cel, to dobrze było mieć kogoś po swojej stronie. Nawet Gryfonkę. Nawet Ginny Weasley.
*
Hermiona, nadal skrępowana, siedziała na łóżku w swojej sypialni. Zachodziła w głowę, dlaczego jej przyjaciółka postąpiła tak okropnie. Nie rozumiała Ginny. Nie przychodziło jej do głowy nic, co mogłoby wyjaśnić całe to przedstawienie. Hermiona była wściekła, smutna, ale przede wszystkim, zupełnie pewna, że jej przyjaciółka zwariowała! Wydawało jej się, że czas zupełnie stanął. Nie miała pojęcia ile minęło odkąd Ginny ją tak perfidnie porzuciła, ale całą tą monotonię przerwał szczęk otwieranych drzwi. Hermiona miała nadzieję zobaczyć rudą czuprynę przyjaciółki, jednak w drzwiach stanął Draco Malfoy. Widząc ją w takim stanie, oniemiał. Musiał przyznać, że Weasley miała jaja. Żeby wykręcić taki numer nadętej Prefekt Naczelnej… Starał się nie pokazywać jak bardzo jest rozbawiony. Na jego widok, Hermiona zaczęła się wiercić. Zupełnie jej się to wszystko nie podobało. Liczyła, że chociaż poluzuje związane ręce, jednak zaklęcie Ginny było rzucone perfekcyjnie.
– Spokojnie Granger, ja też jestem zdezorientowany – powiedział, przechadzając się po pokoju. Draco pomyślał, że zakneblowanie Hermiony było doskonałym pomysłem. Przynajmniej mógł dojść do słowa, bo w normalnych okolicznościach, Gryfonka pewnie zagadałaby go na śmierć. Westchnął i przesunął krzesło na środek pokoju. Usiadł na wprost dziewczyny.
– Mogę wyjąć ten knebel, ale jak mielibyśmy z tego pożytek, Granger? Nie pozwoliłabyś mi nic powiedzieć. – Hermiona siedziała sztywno, wpatrzona w twarz blondyna. Jej spojrzenie ciskało gromy, była wściekła. Czuła się jednocześnie bezbronna, odsłonięta i zdana na łaskę znienawidzonego Ślizgona. A wszystko przez Ginny! Jednak już wcale nie próbowała się uwolnić, zrezygnowała.
– Jestem tutaj, żebyśmy mogli spokojnie porozmawiać. I naprawdę nie chcę prowadzić monologu. – Draco wstał nagle, pochylając się nad Hermioną. Gryfonka automatycznie się odchyliła w tył, aby jego wyciągnięta ręka nie musnęła jej policzka, który poczerwieniał ze złości. Draco westchnął podirytowany i nachylił się jeszcze bardziej, aby pozbyć się skrawka materiału, kneblującego usta dziewczyny. To był poważny błąd, bo gdy tylko Hermiona nabrała swobodnie powietrza, zaczęła wrzeszczeć. Podniosła taki jazgot, że Malfoy był pewien, że popękały mu bębenki. Hermiona przeklinała Ginny we wszystkich sobie znanych językach, przeklinała też Malfoya i cały dom Salazara.
– Natychmiast mnie rozwiąż!!! NA POMOC! – wrzeszczała trzy po trzy.
– ZAMKNIJ SIĘ GRANGER! – krzyczał w odpowiedzi Malfoy, zatykając sobie uszy. W końcu zdjął przez głowę krawat i wcisnął go siłą w otwarte usta Hermiony. Znów zrobiło się cicho, choć panna Granger wyglądała jakby zaraz miała wybuchnąć od środka i wysadzić całą szkołę w powietrze. Draco potarł sobie skronie, wiedział, że nie będzie łatwo. Jednak na to nie był gotowy. Z powrotem usiadł na niewygodnym krześle, na przeciwko Hermiony.
– W porządku, Granger. Jeśli nie chcesz rozmawiać, to tylko ja będę mówił. Żebyśmy się dobrze zrozumieli… Nie zamierzam karmić cię jakimiś słodkimi kłamstewkami. Jednak ty wcale mi nie wierzysz, prawda? – Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami, uciekając gdzieś spojrzeniem. Czuła się upokorzona swoim położeniem. Draco westchnął i wyjął malutką fiolkę z kieszeni spodni. Pokazał dziewczynie przeźroczystą substancję, było jej zaledwie kilkanaście kropel w miniaturowej buteleczce.
– Zdobyłem Veritaserum. Chciałem, żebyś wiedziała, że nie zamierzam tym razem kłamać. – Draco teatralnym gestem odkorkował eliksir prawdy. – Jak to tam szło z tym dawkowaniem? Dziesięć kropel? – zapytał z cwanym uśmieszkiem. Na jego słowa Hermiona energicznie pokręciła głową, a potem zastygła w przerażeniu. Nigdy nie słyszała, żeby komukolwiek podano eliksir w większej ilości niż trzy krople. Nawet nie chciała myśleć, co mogłoby się stać, gdyby Draco zażył trzykrotność tej dawki.
– A więc pięć? – podpuszczał ją dalej, przyglądając się miksturze. Granger znów pokręciła głową.
– Chcesz mi coś powiedzieć Granger? – Nachylił się, aby wyjąć swój krawat z jej ust. Mimo wszystko starał się być delikatny.
– Trzy krople wystarczą – powiedziała spokojnie Hermiona. W końcu była gotowa go wysłuchać.
*
Ginny Weasley i Pansy Parkinson wpadły do Wielkiej Sali w połowie uczty. Przy stołach panowała wrzawa, młodzież przekrzykiwała się, a uczniowie wszystkich domów wymieszali się, tworząc kolorową zbieraninę. Pansy i Ginny popatrzyły po sobie zdziwione, przegapiły „przeprosiny”, wygłoszone przez Zabiniego, w dodatku nie potrafiły nigdzie dostrzec Ślizgona, który przypuszczalnie doprowadził do tego zamieszania.
– Hej Ginny!! – Ron wstał od stołu Gryfonów, machając energicznie do siostry.
– Zaraz się wszystkiego dowiemy – mruknęła Ginevra do Pansy. Ślizgonka z obawą popatrzyła w stronę stołu Gryffindoru. Dostrzegła przy nim mnóstwo Krukonów i Puchonów, a nawet dwójkę Ślizgonów, dyskutujących zawzięcie z piątoklasistami z Gryffindoru. Czuła też na sobie spojrzenie Pottera. Przez chwilę ich spojrzenia się skrzyżowały, a dziewczyna szybko odwróciła wzrok.
– Idziesz Parkinson? – zagadnęła Ginny, pewnie maszerując w stronę brata i Harry’ego. Parkinson rozejrzała się bezradnie, dostrzegła Astorię przy stole Ravenclawu. Blondynka była uwieszona ramienia ścigającego drużyny Krukonów. Ginny cofnęła się kilka kroków i z zaskoczenia pociągnęła Parkinson za sobą w stronę Gryfonów, zanim Ślizgonka zdążyła zaprotestować. Usiadły na przeciwko Harry'ego i Rona. Neville zrobił im miejsce.
– Co przegapiłyśmy? – od razu zapytała Ginny, ładując sobie na talerz kurczaka w chrupiącej panierce.
– Gdzie się podziewałaś? – wypalił Ron, zupełnie ignorując Pansy, która marzyła o pelerynie niewidce. Ginny machnęła ręką.
– Próbowałam tu ściągnąć Hermionę, ale jak widzisz z marnym skutkiem.
– I w zamian wzięłaś ze sobą Parkinson? – zapytał Harry, zerkając w stronę Ślizgonki.
– Jestem tu Potter – odparła chamsko Pansy, posyłając mu mordercze spojrzenie.
– My też nie możemy w to uwierzyć – mruknął jedynie Harry, wywracając oczami.
– Z Pansy… To dłuższa historia. Opowiadajcie, co powiedział Zabini?
– Zabini? – zdziwił się Ron, unosząc jedną brew.
– Draco, chodziło o Malfoya – sprostowała szybko Pansy, posyłając Ginny karcące spojrzenie. Panowie popatrzeli po sobie zdziwieni, ale nijak nie skomentowali tej wpadki.
– Przeprosił Hermionę, na swój dziwny, pokrętny sposób, ale przeprosił ją. Nawet wydało się to szczere, chociaż czytał z kartki…
– Z kartki? – zapytały jednocześnie czarownice, wymieniając zdziwione spojrzenia.
– Z kartki, mówił coś o indoktrynacji w starych rodach czarodziejów i praktycznie próbował zwalić winę za bycie dupiem na swojego ojca, ale kiedy przyszło do przeprosin… – Jestem pewien, że nie pisał tego sam – Harry wtrącił szybko, przerywając Ronowi. Wyczekująco wpatrywał się z Parkinson, chciał, żeby potwierdziła jego teorię. Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami.
– Ja mu nie pomagałam – skwitowała. Harry jej nie wierzył, ale nie zamierzał tego roztrząsać.
– Co mówiła McGonagall? – pytała dalej Ginny. Ron zaczął streszczać, co ich ominęło, Neville również wtrącał się co jakiś czas. Natomiast Harry przyglądał się jedynie Parkinson z kwaśną miną.
– A ty nic nie jesz? – zagadnął ją w końcu, widząc, że wciąż nie ubrudziła talerza. Dziewczyna przeniosła wzrok z Rona na Pottera.
– Nie jestem głodna – odparła nonszalancko dziewczyna, odwracając wzrok od pełnych półmisków.
– Za to jesteś półprzezroczysta… – mruknął pod nosem Harry, ale nie chciał się kłócić. W ogóle nie powinny go obchodzić zwyczaje żywieniowe Pansy Parkinson. Dziewczyna go zignorowała, przysłuchując się Ronowi.
Kiedy historia dobiegła końca, Ginny i Pansy wymieniły porozumiewawcze spojrzenia. Umierały z potrzeby porozmawiania ze sobą, ale powstrzymały się przy tak dużej widowni. Obie wiedziały, że to jeszcze nie wszystko i tak na prawdę powinny szukać Zabiniego. Wstały od kolacji jak na zawołanie.
– A wy dokąd? – zapytał zdezorientowany Ron. Pansy prychnęła jedynie, przybierając zarozumiałą pozę.
– Rozbolała mnie głowa od tego hałasu – powiedziała z wyższością Ślizgonka, taka wymówką wydała się wszystkim pasować do Parkinson jak ulał. Nikt nawet nie kwestionował tego, co powiedziała. Poza tym jej nieobecność nie robiła Ronowi i Harry’emu większej różnicy.
– Jak to dokąd? Poszukam Hermiony i opowiem jej wszystko! – zełgała Ginny. Pansy z uznaniem pokiwała głową, słysząc to zgrabne kłamstewko. Jednak, jak na jej ślizgoński gust, Ginny wydała się zbyt radosna, mówiąc to.
Koniec końców wyszły z Wielkiej Sali, a mosiężne drzwi zamknęły się za nimi bez hałasu. Popatrzyły po sobie i zwyczajnie wybuchnęły śmiechem. Miały dziś szczęście, cały ich niedorzeczny plan się powiódł! Ginny uniosła rękę nad głowę, czekając aż Pansy przybije jej piątkę. Ślizgonka parsknęła śmiechem, wywróciła oczami, ale w końcu, ociągając się, niezgrabnie przyłożyła otwartą dłoń do wystawionej ręki Ginny Weasley.
– Teraz trzeba znaleźć Blaise’a – skomentowała jedynie Pansy. Ginny wzruszyła ramionami.
– Prowadź – odparła. I obie ruszyły w stronę lochów.
*
Daphne leżała na łóżku w swoim dormitorium. Astoria i Pansy gdzieś zniknęły, ale szatynce było to obojętne. Nie mogłaby z nimi porozmawiać. Wciąż ściskała w rękach list od Neville’a, a łzy nie przestawały płynąć po jej policzkach. Nie rozumiała dlaczego chłopak z nią zerwał, w dodatku w najgorszy możliwy sposób - listownie. Tyle razy czytała jego list, że znała go niemal na pamięć. Chłopak wyjaśniał, że przemyślał to wszystko i robi to dla jej dobra. Jednak Daphne była przekonana, że to wszystko przez tą okropną plotkę, którą ktoś rozpuścił o niej i Zabinim. Pociągnęła nosem, zakopując się głębiej pod kocem. Wciąż miała jego szalik w swojej torbie, tyle razy chciała go oddać „przy okazji", a teraz już nigdy nie zdoła spojrzeć mu w oczy. Nienawidziła tego, kto rozpuścił nieszczęsne plotki. Daphne chciała się wytłumaczyć, szczególnie przed Longbottomem. Właściwie tylko przed nim, ale zupełnie nie wiedziała od czego zacząć. Neville nie odpisał na żaden z jej liścików, w których prosiła, wręcz błagała o spotkanie, aby porozmawiać. Nie zamierzała ganiać za nim po korytarzach, nie chciała robić z siebie większego widowiska, a jednocześnie… Jednocześnie tak bardzo potrzebowała go w swoim życiu. Nie mogła znieść myśli, że już nigdy nie wymkną się razem z zamku.
*
– Niczego nie zamierzam ci ułatwiać, Malfoy – oświadczyła Hermiona, świdrując go spojrzeniem. Draco nie miał pojęcia od czego powinien zacząć, doszedł do wniosku, że wygłoszenie tych przeprosin przed całą Wielką Salą byłoby mniej bolesne. Twarz Granger rozmyłaby się wtedy w tłumie, a teraz utknął z nią sam na sam. Blondyn czuł jak jej spojrzenie przewierca się przez jego czaszkę. Pożałował, że wziął ze sobą Veritaserum zamiast alkoholu… Eliksir zaczął działać, a na usta cisnęło mu się wiele rzeczy, ale żadna nie zabrzmiała by właściwie. Mimo to spróbował:
– Posłuchaj Granger, żałuję wielu rzeczy w swoim życiu. Kiedy o tym myślę to od pierwszego dnia w Hogwarcie… Wszystko poszło nie tak. Chociaż wtedy jeszcze nie stała za tym nienawiść, tylko zwykła dziecięca zazdrość. Względem Pottera głównie, bo w końcu był wybrańcem, ale też względem Weasleyów, bo mimo że wmawiano mi, że mam wszystko, bo mam pieniądze, to biedny Ronald Weasley, który być może nigdy galeona w rękach nie trzymał, stał się najlepszym kumplem słynnego Pottera.
– I była jeszcze z nimi ta szlama – wtrąciła z przekąsem Hermiona. Draco uśmiechnął się pod nosem.
– Nie. Nigdy nie chodziło o twoją krew, to była tylko moja wymówka. Wszystko, czego uczyli mnie o mugolakach, wszystko czego uczył mnie mój ojciec i cała ta arystokratyczna śmietanka towarzyska… Wszystko to obróciłaś w pył. Zniszczyłaś cały mój światopogląd. Nie tak od razu oczywiście. Zajęło ci to kilka lat. Ale zrobiłaś to.
– Zacznij mówić z sensem, Malfoy, bo nie ręczę za siebie.
– Chodzi o to… – westchnął, próbując uporządkować galopujące myśli – Mówiono mi, że czarodzieje czystej krwi są najpotężniejsi, bo w ich żyłach płynie czysta, magiczna krew. A krew wiąże się z mocą. Mówiono mi, że mam przewagę nie tylko dlatego, że jestem bogaty, ale również dlatego, że mam czystą krew. A potem zjawiasz się ty, córka dentysty i miażdżysz mnie. Pokonujesz na każdym polu, udowadniasz, że to wszystko były bzdury, że moja rodzina mnie okłamywała. W trakcie pierwszego roku pisałem długie listy do rodziców, chwaląc się osiągnięciami, ale czego bym nie zrobił, zawsze, ale to ZAWSZE, zajmowałem w najlepszym wypadku, drugie miejsce, tuż za tobą. Wtedy nie czułem nic prócz zwykłej zazdrości. Nienawiść przyszła dużo później, musiałem do niej dojrzeć.
– Więc… więc to wszystko przez gorszą ocenę? Malfoy, czy ty siebie słyszysz? – zapytała z niedowierzaniem Hermiona. Chłopak pokręcił głową.
– Posłuchaj mnie do końca. Pamiętasz ten dzień, kiedy po raz pierwszy nazwałem cię…
– Szlamą? Pamiętam bardzo dobrze, na boisku do Quidditcha, drugi rok.
– Wtedy też jeszcze cię nie nienawidziłem, chciałem się popisać przed Flintem i drużyną, chciałem się wpasować.
– I co, udało się? – rzuciła sarkastycznie.
– Ojciec był niezadowolony, zawsze był niezadowolony, a na samo wspomnienie ciebie i twoich wyników rozpętywał w domu piekło na ziemi. Wtedy dopiero zacząłem cię nienawidzić, kiedy po raz pierwszy wycelował we mnie różdżką. Po SUMach na piątym roku, kiedy wydębił od Ministra zestawienie wszystkich wyników uczniów Hogwartu. Wtedy po raz pierwszy oberwałem zaklęciem, miałem piętnaście lat.
– Mówisz to, oczekując, że będę ci teraz współczuć? Zamieniłeś moje życie w piekło, ja nie musiłam obrywać zaklęciem, choć też ci się zdarzyło podnieść na mnie różdżkę. Pamiętasz, czy już zapomniałeś?
– Oczywiście, że pamiętam – wycedził przez zęby Draco. – Nie potrzebuje niczyjego współczucia, Granger.
– Więc po co mi mówisz to wszystko?
– Bo liczę na to, że znając całą historię zdołasz mi wybaczyć – powiedział Draco całkowicie szczerze pod wpływem Veritaserum. Hermiona zamilkła, bo zwyczajnie zabrakło jej słów. Szczerość Malfoya, nawet wywołana eliksirem prawdy, zbiła ją z pantałyku. Ślizgon zabrzmiał jakby potrzebował jej przebaczenia i to ją tak uderzyło.
– Przejdźmy do Lorda Voldemorta – podjął Draco, uciekając gdzieś spojrzeniem. – Sprawy po Turnieju Trójmagicznym potoczyły się bardzo szybko, przez całe lato do Malfoy Manor przybywali Śmierciożercy, wypełzli z tych swoich nor, gdy poczuli palący Znak. Nie rozumiałem wtedy, co to wszystko właściwie oznaczało. Rodzice dużo się wtedy kłócili za zamkniętymi drzwiami. W tamte lato zobaczyłem go po raz pierwszy, wkroczył do mojego domu jak do siebie, a wszyscy mu się kłaniali. Pierwszy raz widziałem ojca, który się czegoś bał. Jego moc, jego potęga, jego siła… Gdy pojawiał się w pokoju, wszystko było naelektryzowane magią. Wszyscy wokół utrzymywali, że tak powinno być. Traktowali go na równi z mugolskim Bogiem. Wtedy wydawało mi się, że on przywróci porządek, że ta władza zwyczajnie mu się należy. Że nie ma alternatywy, przedstawiano mi od małego jedyną właściwą wizję świata, Jego świata. I było mi z tym dobrze, Granger! Było mi z tym wygodnie. I znów pojawiłaś się ty i świętoszkowata Gwardia Dumbledore’a. Nagle Potter zaczął głośno mówić, że tak nie powinno być, że to nie jest świat na jaki zasługujemy. Pojawiła się alternatywa. I wiele osób z niej skorzystało, poszli za wami jak w ogień. Ale ja nie mogłem, nie mówię, że chciałem, ale zwyczajnie odebrano mi możliwość wyboru. Wyobraź to sobie, ja, syn Lucjusza Malfoya, otoczony Śmierciożercami od dobrego roku, z Czarnym Panem za ścianą… Ja, radośnie oświadczający, że nie do końca podoba mi się to, co wyprawiają w moim domu. Wiesz co stałoby się z moją matką? Wiesz co by jej zrobili? Nienawidziłem was, bo stworzyliście inną opcję. Gdyby nie wy… gdyby nie ty nigdy bym się nie dowiedział, że była inna droga. I nienawidziłem cię za to. Nienawidziłem cię, bo jesteś lepsza, bo jesteś dobra, bo uratowałaś mi życie, bo gdy Potter słusznie mówił wam, że jestem jednym z nich, ty miałaś wątpliwości. Ty wierzyłaś, że jestem lepszy niż byłem w rzeczywistości. Słyszałem wasze rozmowy o mnie w trakcie szóstego roku, z pewnością nie wszystkie… Ale to co słyszałem wystarczyło. – Hermiona poczuła, że łzy zbierają się w kącikach jej oczu i z całych sił walczyła, żeby zwyczajnie się nie rozpłakać. Miała rację. Gdy wszyscy dookoła jej wmawiali, że Malfoy był zły do szpiku kości… Ona miała co do niego rację. Co wcale nie zmieniało tego, jakim był wobec niej człowiekiem.
– Cały szósty rok pamietam jak przez mgłę, działałem jak w transie, a Voldemort tylko coraz bardziej mścił się na moim ojcu, po porażce w Departamencie Tajemnic. Przeszło mu dopiero po śmierci Dumbledore’a, choć też nie do końca. Odebrał mu różdżkę. A to dla arystokraty największe poniżenie i Voldemort dobrze o tym wiedział. Ale nie będę cię tym dalej zanudzał. – Nie uszło uwadze Malfoya, że oczy dziewczyny są pełne łez, ale nie skomentował tego. Nie wiedział, czy brać to za dobry znak.
– Teraz już wiesz dlaczego cię nienawidziłem, Granger. Dlaczego nie mogłem sobie odpuścić uprzykrzenia ci dnia. Otworzyłaś mi oczy na inne życie, którego nie mogłem mieć. Pamiętam nawet tę twoją WESZ, którą założyłaś na czwartym roku, tylko raz spróbowałem być miły dla naszego domowego skrzata… Nie skończyło się to dobrze ani dla mnie ani dla niego… Ale znów odbiegam od tematu. To, co próbuje ci od godziny powiedzieć to przepraszam. Przepraszam Granger, nie musiało tak być, przynajmniej nie przez pierwsze trzy lata. Chcę, żebyś wiedziała, że przez ostatnie miesiące, jeśli byłem dla ciebie znośny to nie dlatego, że ktoś mnie do tego zmuszał. Nie przez McGonagall, ani Ministerstwo. Nie nienawidzę cię Granger. I gdybym mówił nieprawdę…
– Wiem jak działa Veritaserum – powiedziała Hermiona, choć gardło miała tak ściśnięte, że każde słowo sprawiło jej ból.
– Oczywiście, że wiesz – odparł chłopak, uśmiechając się pod nosem, ale spoważniał równie szybko, znów podnosząc na nią wzrok. – Chcę, żebyś mi wybaczyła Granger – oznajmił z duszą na ramieniu. Mówił to wszystko trochę wbrew sobie, a jednak każde słowo było prawdą. Zapadła długa i nieznośna cisza.
– Powiedz coś – poprosił niemal błagalnie Malfoy. Coś ścisnęło go w dołku, kiedy po wszystkich tych wyznaniach, Hermiona nie raczyła nawet odpowiedzieć. Nie liczył, że wpadną sobie w ramiona, że zostaną teraz najlepszymi przyjaciółmi. Chciał jedynie, aby dziewczyna zrozumiała jego motywacje i zdobyła się na wybaczenie. Nie wiedział, dlaczego zależało mu na odkupieniu win, ale potrzebował tego. Może aby ukoić sumienie.
– Proszę, rozwiąż mnie, Draco – powiedziała w końcu Hermiona, przerywając głuchą ciszę.
Ehh, jak mogłaś urwać w takim momencie! ;O Jesteś bez serca ... ;P
OdpowiedzUsuńŁaaaał! Zaskakujesz mnie! Że niby Dafne i Diabeł? A Astoria wszystko niszczy, po prostu Voldemort w wersji damskiej ;( O, Draco będzie publicznie przepraszać Hermionę, czyli będzie się działo!
OdpowiedzUsuńCo do stronki na Fejsbuku to popieram :)
Pozdrowionka, weny i dawajnastępnyrozdziałbosięzezłoszczę,
Dravelia
Astoria ma swoje powody... pożyjemy zobaczymy, to Hogwart nic nie jest takie jak się wydaje ;) Następny 31 stycznia
UsuńCO? Dafne i Zambini? Nie wiem co ta wywłoka Astoria kombinuje ale mam nadzieję że jak najszybciej się tego dowiem! Rozdział świetny! Dużo akcji (co oczywiście mi nie przeszkadza XD). Już nie mogę się doczekać kiedy Draco przeprosi Hermionę.
UsuńCzekam na następne przygody w tym magicznym wariatkowie ;-)
Życzę weny!
Sama Wiesz Kto
Wow, tyle akcji, takie napięcie, tyle niewyjaśnionych spraw...oderwać się nie można!!! <3
OdpowiedzUsuńDużo akcji!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Blaise pogodzi się z Ginny i wróci do dormitorium.
Nie umiem doczekać się przeprosin Malfoya :P
Pozdrawiam,
http://w-chmurach-milosci.blogspot.com/
Myślałam, że przeprosiny będą w tym rozdziale :( A teraz przez cały tydzień będę sprawdzać, czy już coś napisałaś, chociaż wiem, że nowy rozdział pojawi się dopiero w sobotę >< Tak już mam jak nie mogę się czegoś doczekać ;-;
OdpowiedzUsuńCo do stronki na fb to jak dla mnie rewelacyjny pomysł! Od razu polubiłam ;)
A co do rozdziału: Plotki, plotki, plotki- przybiło mnie to trochę, bo to zraniło Ginny i Nevila. Szkoda, że Wiewiórka pokłóciła się z Zabinim- mam nadzieję, że się pogodzą ;D
Najbardziej spodobała mi się końcówka: "Za to Malfoy przez Dafnie miał teraz niezły orzech do zgryzienia.
-Dlaczego o tobie nie zapomniałem, Granger? -Pytał sam siebie, jednak nie uzyskał odpowiedzi. "
To takie piękne <3 Ogólnie całą ta historia jest piękna <3
Więc życzę Ci dużo weny, zdrowia, czasu, cierpliwości oraz mało sprawdzianów i kartkówek w szkole ;*
/AM
Tego rozdziału nie zauważyłam :( Dlaczego to zrobiłaś?! Umieram! Za to, że Diabeł się wyniósł, za plotki, za płacz Dafne, za smutek Nevila i Ginny, za pytanie Dracze i za wspaniały rozdział. Przesyłam wenę~ Tencza
OdpowiedzUsuńP.S. http://wszystko-i-nic-dramione.blogspot.com/
świetny rozdział :) ale no skończyć w takim momencie?? :D
OdpowiedzUsuńNo i znowu genialnie! :DD Ale się porobiło, Blaise się wyniósł, a Ginny za nim tęsni! :PP Co się stało z Nevillem i Dafne, jakoś to się szybko posypało i czuję tu jakąś intrygę. Astoria kurde jaka namolna. XD Ciekawa jestem jak to wszyskto się potoczy, czekam z niecierpliwością na nn! :D
OdpowiedzUsuńHej właśnie twojego bloga znalazłam nie dawno i po prostu powiem jedno.Miód malina <3 Już dodałam go do ulubionych ^^ No i połączenia Harry i Pansy :) No i plus za to,że Hermiona i Draco nie lecą do siebie już w 5 rozdziale! No i mnie ucieszyłaś mówiąć,że będą się kłócić przez całą serię! Mam nadzieje,i że ich (oczywiście w pózniejszych rozdziałach) ich miłość nie będzie wyglądała tak ''skarbie, tak kotku?'' jak takie coś widzę x.x I to ogólnie Malfoy tak gada.Przecież to Malfoy! On umie kochać,ale nie ''kotku'' xd Cieszę się ,że nie lecą do siebie.No i szlama.Ehh z pierwszej strony się cieszę,że Malfoy już nie leci do niej(bo przecież o tak 7 lat kpin i wyzywania się nie zapomina),ale z drugiej strony mam ochotę go uderzyć patelnią w tą jego pustą łepetynę.No i ma przeprosić ją przy wszystkich.Musiałaś nie zamieścić jak przeprasza ją?! No,ale już za 2 dni będzie kolejny rozdział.''-Hermiona Granger, Draco. O niej nigdy nie zapomniałeś. '' Ten fragment wymiata *-* ! To teraz do Harrego i Pansy! Harry się przyznał,że podoba mu się Pansy jak grali w butelkę! W ogóle to moje ulubione rozdziały jak grają! No i biedna Pansy :c Jak Harry mógł się całować z tą małpą?!!? ''Z jednej strony całuje go jedna z najładniejszych dziewczyn w szkole, a z drugiej wolałby, żeby wcale tego nie robiła.'' Harry serio? Mam nadzieję,że jakoś sobie to wytłumaczą.I kolejnego chłopaka mam ochotę strzelić patelnią w łep ._. xd A teraz do Dafne i Neville ! W jakimś rozdziale Neville pisał z jakaś dziewczyną.I kolejny chłopak,którego mam ochtę walnąć patelnią w głowę.Biedna Dafne :c No i te plotki o Zabinim i Dafne! Ja dam tej małpie Astori takie bzdury gadać! Fajnie,że nie jest taka jak Astoria.I tu mam kolejny znak zapytania co dalej będzie :c To teraz do Ginny i Diabełka.Jak on mógł się wyprowadzić?! Jego też walnę patelnią w łep! Dobrze zrobiła Ginny szukając tą książkę!No i płakała przez niego :C Mam nadzieję,że Zabini przeprosi Rudą!I teraz na sam koniec społeczna mynda.Czyli Astoria.Ja jej dam całować Harrego! On jest Pansy!I te plotki o własnej siostrze? Jak tak można? :( I teraz do Rona.On chodzi z Hermiona.Troche go mało tu jest.Mam nadzieję,że Ron zrobi jakaś awanturę Mionie.I Hermiona z nim zerwie!Nigdy nie lubiłam Romione ! Ale Rona tego przygłupa lubię :D No to ja już kończę moją wypowiedz.Czekam do soboty.
OdpowiedzUsuńTwoja nowa czytelniczka Ola :)
Końcówka to jedno wielkie zaskoczenie, SZOK! :D :* nie powiem, bo całe Twoje opowiadanie pełne jest niezwykłych niespodzianek, ale to zrobiło na mnie wielkie wrażenie. :P Draco Malfoy się zmienia!!!! :D no i te jego pocieszenia Daphne. Trochę głupio wyszło, że takie plotki się rozniosły. A Astoria!!! Jedna, wielka jędza! Grrrrr ;/ zabieram się za czytanie :*
OdpowiedzUsuńTo się porobiło...
OdpowiedzUsuńhermioneaan.blogspot.com
ooo takie troche smutaśne
OdpowiedzUsuńPani Smok
Nie wiem co napisać. Mam milion myśli w głowie. Chyba zwyczajnie pójdę czytać kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńMar :*
"Nie płakała gdy Harry z nią zerwał i teraz też nie zamierza. "
OdpowiedzUsuńa czy to nie było przypadkiem na odwrót?
Harry z nią zerwał pod koniec szóstej części, żeby ją chronić przed Voldemortem ;)
Usuń