Rozdział 18 część II
Inny zestaw pytań.
Szóstka nastolatków siedziała przy kominku, racząc się już drugą butelką mugolskiego koniaku. Hermiona zapobiegawczo odwiedziła hogwardzką kuchnię, aby jej znajomi nie pili na pusty żołądek. Skrzaty przeszły same siebie, przygotowując dla Granger zestawy przekąsek. Młodzież miała bardzo dobry humor. Gdy Zabini nalał wszystkim kolejkę, wrócili do gry.
– Okej Pansy, wygląda na to, że drugą rundę też zaczniesz. – Wyszczerzył się Blaise. – Zadałaś pytanie Draco, więc już nie możesz go zapytać – przypomniał zaraz.
– Wiem, znam zasady, przecież brałam udział w ich tworzeniu – mruknęła rozbawiona Ślizgonka, wpychając sobie do ust krakersy z topionym serkiem. Cieszyła się, że Hermiona zarządziła przerwę po pierwszej rundzie, bo pytanie Pottera odrobinę ją wybiło z rytmu. Nie wiedziała, co o tym myśleć. W dodatku czuła na sobie mordercze spojrzenie Ginny Weasley. Parkinson wiedziała, że owa dwójka do niedawna się spotykała, byli niemal przykładem beznadziejnie zakochanych. Wybraniec i jego piękna, wygadana dziewczyna. Ślizgonka wyobraziła sobie ich razem i przełknięty krakers podszedł jej z powrotem do gardła. Mimo wszystko nie mogła zapomnieć spojrzenia Pottera wtedy, nad jeziorem. Chciała wiedzieć, czy Ginny i Harry nadal mają szansę się zejść.
– Dobra Weasley, czy ty nadal chcesz być z Potterem, żałujesz że z nim zerwałaś? – zapytała z udawaną nonszalancją, choć naprawdę czekała na odpowiedź. Chciała wiedzieć na czym stoi, i choć nawet nie dopuszczała do siebie myśli, że mogłaby wejść w jakąś bliższą relację z Harrym, to mimo wszystko... Po prostu badała różnie opcje. Ginny z kolei zupełnie nie spodziewała się takiego pytania. Oczywiście, że ścisnęło ją w żołądku na myśl o tym, że jej były chłopak oglądał Parkinson w bieliźnie. Poza tym nie wiedziała w jakich okolicznościach doszło do tego wszystkiego. Po prostu trochę ją zaskoczyli. Jednak dziewczyna nie wiedziała, czy chce być ze wszystkimi szczera. Na razie trudno jej było poukładać to sobie samej, ciągła tęsknota za Harrym i jednoczesne uczucie lekkości, towarzyszące jej od zerwania koegzystowały w jej głowie i sercu. Nie do końca wiedziała co powinna odpowiedzieć Parkinson.
– Nie; nie chcę wrócić do Harry'ego, niczego nie żałuję – powiedziała pewnie, obserwując świecące różdżki. Jednak nawet nie zamigotały czerwienią. Mówiąc to na głos, Ginny naprawdę utwierdziła się w przekonaniu, że Harry to zamknięty rozdział. Poczuła na sobie spojrzenie byłego chłopaka.
– Harry, nie bierz tego do siebie. Nasz wspólny czas razem był cudowny, naprawdę, ale chyba też czułeś... Ja przynajmniej czułam, że to nie jest jeszcze to, że nie jesteśmy dla siebie dobrzy. Czułeś to, prawda? – zapytała zmieszana nastolatka, widziała, że wszyscy się jej przysłuchiwali, ale nie dbała o to. Liczył się tylko Harry, nie chciała go skrzywdzić. Nigdy.
– To twoje pytanie w grze, czy poza nią? – zapytał głosem całkowicie wypranym z uczuć. Ginny zmroziło, gdy zobaczyła jego minę. Od Pottera biła wściekłość, Gryfon nie rozumiał dlaczego jego eks wywleka ich prywatne sprawy na światło dzienne. Nie chciał z nią o tym teraz mówić, w ogóle nie był gotowy, żeby o tym rozmawiać. Widział jak Ginevra zaciska usta w wąską linię, a potem posłała mu wyzywające spojrzenie.
– To moje pytanie w grze –odpowiedziała hardo, patrząc prosto w jego oczy. Harry czuł, że musi odpuścić. Spuścił wzrok i westchnął przeciągle.
– Nie wiem, Ginny. Gdy ze mną zrywałaś byłem absolutnie w tobie zakochany, myślałem, że będziesz moja na zawsze. Przykro mi, że czułaś inaczej, ale ja byłem pewny, że to co mamy, jest wyjątkowe. – Pięć par oczu wbiło się w zgarbioną postać Pottera. Nawet Draco i Zabini byli w szoku, że Gryfon potrafił tak otwarcie mówić o swoich uczuciach. Pansy coś ścisnęło w żołądku, z każdą chwilą żałowała swojego pytania coraz bardziej. Hermiona natomiast cieszyła się, że Ginny i Harry w końcu są ze sobą szczerzy. Do tej pory zachowywali się dziwnie w swoim towarzystwie.
– Wy to nawet tak kapitalną grę potraficie zamienić w gryfońską formę terapii – zażartował Zabini, rozładowując napięcie. Ginny posłała mu wściekłe spojrzenie.
– Nie powiedziałabym, że to „kapitalna gra" – dodała, nadal niezadowolona na pokaz, Hermiona. Blaise prychnął, sięgając po drinka. Atmosfera była trochę napięta, a zarówno Harry jak i Ginny, czuli, że nie wszystko zostało powiedziane. Jednak to nie był dobry moment.
– Dobra, grajmy – zachęciła Pansy, licząc, że nie wrócą do tematu beznadziejnie zakochanego Pottera. Harry powiódł wzrokiem po zgromadzonych, zastanawiając się nad pytaniem.
– Dobra to Malfoy.
– No dawaj. – Blondyn wywrócił oczami, widząc, że Gryfon uśmiecha się triumfująco.
– Dlaczego zawsze nie lubiłeś Gryfonów? A zwłaszcza Hermiony, Rona i mnie?
Zapadła cisza. Hermiona świdrowała Draco spojrzeniem i nawet się z tym nie kryła, była naprawdę ciekawa jego odpowiedzi. Podobnie Harry, oboje wiedzieli, że musiało się coś za tym kryć, nie mogło chodzić tylko o czystość krwi. Blaise i Pansy wymienili spojrzenia. Wiedzieli, że to bardzo drażliwy temat i nawet się nie łudzili, że Malfoy odpowie zgodnie z prawdą. Draco skrzyżował spojrzenie z Hermioną. Rozbawiło go z jaką intensywnością mu się przypatrywała, jakby nie chciała uronić ani słowa, które miał wypowiedzieć. Granger wyglądała na maksymalnie skupioną, zupełnie jakby pisała trudny egzamin.
– Nie odpowiem – powiedział pewnie Draco, obserwując jak na twarzy Gryfonki odmalowuje się rozczarowanie. Pansy i Blaise dokładnie tego się spodziewali. Hermiona była pewna, że Draco zaraz doda jakąś zasadę do gry, która umożliwi mu wymiganie się od odpowiedzi. Na samą myśl o tym, coś się w niej zagotowało.
– Jak to „nie odpowiesz"? – zapytał Harry, trochę zły, że Ślizgon zamierzał go przechytrzyć.
– Teoretycznie, nie musi odpowiedzieć na pytanie, ale w zamian musi wylosować zadanie ze słoika – wyjaśniła Pansy. Draco uśmiechnął się kpiąco i pewną ręką sięgnął po kartkę. Przeczytał na głos:
– "Z zebranych osób pocałuj jedną, wybraną." Mogło być gorzej – stwierdził, wzruszając ramionami. Hermiona spuściła wzrok na podłogę, była rozczarowana, że nie poznała odpowiedzi na pytanie Harry'ego.
– Hermiono, co tak zmarkotniałaś? – zwrócił się do niej Blaise, dolewając jej alkoholu. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego krzywo. Blaise w ramach żartu, połączył jej zachowanie z zadaniem Malfoya.
– Zależy ci, żeby to ciebie wybrał, tak? – zapytał ze śmiertelne powagą. Pani Prefekt od razu się oburzyła.
– Nigdy w życiu! – powiedziała głośniej, niż zamierzała. Draco spojrzał na nią rozbawiony.
– Nie martw się Granger, twoja kolej też kiedyś przyjdzie, ale dzisiaj...
– No jasne stary, daj pyska! –zawołał Blaise, rozkładając szeroko ramiona. Malfoy skrzywił się teatralnie, udając, że zamierza zwymiotować. Pansy zachichotała, bo te zagrywki nie były jej obce.
– Nie dzięki, Blaise. Naprawdę doceniam, ale... Pansy, jeśli pozwolisz? – Draco wyciągnął do niej rękę, pomagając jej wstać. Z teatralną przesadą ucałował jej dłoń, kłaniając się nisko. Zabini parsknął śmiechem, podobnie Ginny. Widząc Malfoya w takim wydaniu, trochę się rozchmurzyła. Natomiast w Harrym zawrzało. Nagle miał ochotę walnąć blondyna w twarz, to znaczy, zazwyczaj miał na to ochotę, ale teraz jakoś szczególnie. Nie chciał oglądać całujących się Ślizgonów. Chyba w końcu musiał przyznać sam przed sobą, że Pansy nie jest mu taka znowu obojętna. Malfoy przyciągnął do siebie przyjaciółkę i zachłannie wpił się w jej umalowane usta. Harry wymownie patrzał w sufit, Hermiona w podłogę, a Ginny i Blaise jakby w ogóle nic się nie działo, co chwile spoglądali na siebie i uśmiechali się. Pansy oderwała się od przyjaciela i zajęła swoje miejsce. Pocałunek nie wywarł na niej większego wrażenia, to znaczy owszem, Malfoy świetnie całował, ale byli jedynie przyjaciółmi. Nie było w tych pocałunkach niczego romantycznego. Poza tym zdarzało jej się już wcześniej całować Draco lub Blaise'a, głownie podczas pijackich gier, takich jak ta. Pansy przypomniało się jak Zabini wylosował Millicentę Bulstrode, wtedy po raz pierwszy poprosił przyjaciółkę o taką przysługę. W sumie Blaise szybko jej się odwdzięczył, bo w następnej kolejce Ślizgonka trafiła na Goyle'a. Wtedy jeszcze razem z Draco zawarli taki mały pakt. Całkiem przydatny.
– Twoja kolej Draco – powiedziała Pansy i uśmiechnęła się, a Harry już drugi raz tego wieczora miał ochotę udusić Malfoya. Ślizgonka dostrzegła minę Harry'ego i skryła uśmiech pełen satysfakcji. Dokładnie przemyślała swój popis.
– Dobra to Weas... – Ślizgon napotkał spojrzenie Hermiony, wywrócił oczami i dokończył:
– To Ginny.
– Już się boję... – powiedziała ironicznie.
– Bo powinnaś – dodał Blaise. Draco i Hermiona wymienili znów spojrzenia, co nie uszło uwadze Parkinson.
– Wiecie co, wybieram wyzwanie – dodała od razu Ginevra, nawet nie chciała słyszeć kolejnego pytania Draco. Blondyn parsknął śmiechem.
– Czy to zgodne z zasadami? – zapytała rzeczowo Hermiona, unikając spojrzenia przyjaciółki, Ginny była oburzona.
– Chyba tak, ale i tak musimy usłyszeć pytanie – wyjaśniła Pansy, puszczając oczko Malfoyowi.
– Okej, to jakbyś miała...
– Słoik, wybieram słoik! – przerwała mu rozgorączkowana dziewczyna. Draco bezlitośnie kontynuował:
– Przespałabyś się z Blaise'm? – Uśmiechnął się wrednie, a Zabini nerwowo poruszył się w swoim fotelu. Czuł, że Draco wcale nie gra w jego drużynie. Pansy i Hermiona jednocześnie spojrzały na rudowłosą. Ginny zaniemówiła.
– Podaj mi słoik – warknęła w stronę panny Granger, uciekając wzrokiem od natarczywego spojrzenia Zabiniego. Wiedziała, że po tym, co wczoraj zobaczył Malfoy mógł mieć prawo do tego pytania, mimo wszystko nie zamierzała odpowiedzieć. Bała się, co mogłoby okazać się prawdą.
– Wystarczyło powiedzieć" tak", ale skoro chcesz wszystko komplikować – mruknął Draco ze swojego fotela, Hermiona uderzyła go w ramię. Blondyn na zbyt wiele sobie pozwalał.
– Ałć? – Malfoy udał, że rozmasowuje ramię, trochę rozbawiony.
– Przynajmniej nie w nos – wtrąciła z przekąsem Pansy i obie z Hermioną się zaśmiały.
– A gdzie ślizgońska solidarność? – zapytał Draco, rozkładając ręce.
– Znikła wraz z śmiesznymi dowcipami Blaise'a – odparła Pansy i upiła kolejny łyk swojego drinka. Nikt podczas tej wymiany zdań nie zwrócił uwagi na Ginny. Gryfonka stała jak spetryfikowana z kartką w dłoni.
– Co masz Ginny? – zainteresowała się Hermiona, jednak Weasley nic nie odpowiedziała, uporczywie wpatrywała się w kartkę. Po chwili starsza Gryfonka wstała podeszła do panny Weasley i zajrzała jej przez ramię, odczytała zadanie i chwyciła się za głowę.
– Kto to wymyślał?!
– Głównie Ślizgoni po pijaku – odparł Zabini niewinnie i polał następną kolejkę. Pansy również wstała i spojrzała na kartkę.
– Nie jest źle – stwierdziła, wzruszając ramionami.
– A już myślałem, że trafiła na jedną ze "specjalnych" – mruknął Malfoy.
– Myślałam, że wywaliliście "specjalne" po tym, jak spędziliśmy miesiąc przygotowując eliksir avortmencyjny* – mówiła Pansy, marszcząc brwi.
– Jaką ciążę?! Ja nie chce w to grać! – wykrzyknęła Hermiona, bezbłędnie odszyfrowując francuską nazwę wywaru. Teraz zaczęła się bać.
– Nie psujcie zabawy – mruknął jedynie Draco, a potem wypił szota.
– Weasley, czytasz tę kartkę czy nie? – ponaglił Zabini. Dziewczyna przełknęła ślinę, bo jakoś dziwnie zaschło jej w ustach. Mówiła spokojnie, choć wciąż była blada jak ściana.
– „Do końca gry będziesz musiała siedzieć na kolanach osobie, której dotyczyło pytanie, na które tak bardzo nie chcesz odpowiedzieć".
Ginny spojrzała na Blaise'a. Chłopak uśmiechnął się lubieżnie. Nie mógł uwierzyć we własne szczęście. Draco posłał mu rozbawione spojrzenie.
– Nie, nie, nie! Dajcie coś innego! Wylosuję coś innego. – Gryfonka zaczęła się cofać, widząc wzrok i uśmiech Zabiniego. Zaczęła grzebać w słoiku z zadaniami.
– Przykro mi skarbie, nie ja wymyślałem zasady. No, właściwie wymyślałem – powiedział Blaise ze śmiechem. Pansy westchnęła, załamana zachowaniem Zabiniego. Miała wrażenie, że faceci czasem zachowują się jak zwierzęta. Nieomal współczuła Ginny, choć uważała, że Weasley nie trafiła najgorzej.
– Dobra Ginny, nie będzie tak źle, to tylko jeszcze trzy rundy – starała się pocieszyć przyjaciółkę Hermiona, jednocześnie posyłała Zabiniemu ostrzegawcze spojrzenia.
– Dawaj, przecież cię nie ugryzie – powiedziała Draco, ale zaraz dodał: – To znaczy, nie wiemy na pewno.
– Dzięki, że we mnie wierzysz – mruknął Zabini. Gryfonka idąc jak na ścięcie, zbliżyła się do fotela na którym siedział Blaise. Zamknęła oczy, wydawałoby się, że liczy, ale potem bardzo szybko wpakowała mu się na kolana. Ślizgon położył jej rękę na plecach, co spowodowało, że dziewczyna wyprostowała się jak struna.
– Nie dotykaj mnie – warknęła, a chłopak posłusznie zdjął rękę z jej pleców. Zastanawiała się, komu zadać pytanie. Nagle poczuła, że ręka Zabiniego zjechała niebezpiecznie nisko.
– Weź tą rękę – warknęła w stronę chłopaka. Posłusznie przesunął ją w górę, jednak wciąż ją dotykał. Ginevra skapitulowała i postanowiła go ignorować.
– Ginny twoja kolej – wtrącił Harry. Z ulgą odkrył, że wcale mu nie przeszkadzało, że jego była dziewczyna siedzi na kolanach innego mężczyzny.
– To może ty Hermiono? – zapytała Weasley, posyłając koleżance przepraszające spojrzenie. Druga Gryfonka pokiwała głową i uśmiechnęła się, spodziewała się łatwego, przyjemnego pytania. Jednak było coś, co nurtowało Ginny od dłuższego czasu, a Granger jak na złość zawsze unikała tematu. Pijana Weasley doszła do wniosku, że nie nadarzy się lepsza okazja.
– Czy uprawiałaś seks z moim bratem? Albo z Wiktorem, wiesz, wtedy...
– Nie kończ – przerwała jej oburzona Hermiona, patrzała na przyjaciółkę z niedowierzaniem. Była absolutnie wściekła o to pytanie, nie bez przyczyny panna Granger nie poruszała tematu, gdy były sam na sam, a już na pewno nie chciała o tym rozmawiać przy tylu świadkach. Malfoy zainteresował się grą, był ciekaw dlaczego jego ulubiona pani Prefekt tak się zdenerwowała. Harry i Pansy uważnie wpatrywali się w sufit, udając, że w ogóle ich tam nie ma. Potter nie czuł potrzeby, aby nadmiernie interesować się życiem łóżkowym Hermiony, traktował ją jak siostrę.
– Weź tą rękę! – znów warknęła Ginevra, a Blaise uśmiechnął się do niej niewinnie.
– No Granger, czekamy na odpowiedź – ponaglił Draco, świetnie się bawił, widząc jak Hermiona się miota.
– Nie spodziewałam się tego po tobie, Ginny – odparła z wyrzutem nastolatka.
– Przepra... WEŹ TĄ RĘKĘ! – krzyknęła Weasley i odwróciła twarz w stronę Blaise'a. Chłopak oberwał po głowie i gdy wszyscy się uspokoili, zapadła cisza. Hermiona zachodziła w głowę co począć. Nie chciała się przyznać do bycia dziewicą, nie wśród tylu nieprzychylnych par uszu. Wiedziała, że Draco wykorzysta to jakoś przeciwko niej, nie chciała dać mu tej satysfakcji. Jednocześnie podejrzewała, że Harry doskonale wiedział od Rona, że nigdy między nimi do niczego nie doszło. Nie mogła też kłamać. Chciała jakoś przechytrzyć grę, w końcu stworzyła ją banda nastolatków. Wiedziała, że musi posłużyć się Krumem. Jednak na samą myśl przeszły ją ciarki, kiedy się spotykali, Hermiona miała tylko czternaście lat. Jakby to o niej świadczyło? Przeklinała w duchu Ginny za to pytanie. Była postawiona pod ścianą. Westchnęła, z obawą patrząc w stronę słoików wypełnionych zadaniami. Nie chciała sięgać do żadnego z nich. Liczyła, że uda jej się wszystko wytłumaczyć Harry'emu i Ginny potem. Bała się, że zaklęcie rzucone bez różdżki będzie za słabe, niewielu czarodziei opanowało magię bezróżdżkową, ale Granger miała nadzieję, że wystarczy jej mocy.
– Tak, przespałam się z Wiktorem. Jeszcze zanim wyjechał po turnieju do Bułgarii – podniosła głowę, krzyżując spojrzenie ze zdziwionym Malfoyem. Blondyn szybko się zreflektował, ale Hermiona nie mogła ukryć uśmiechu satysfakcji. Wiedziała, że teraz nie oberwie od niego żadnym przytykiem w kwestii swojego życia seksualnego. Malfoy i tak miał wiele innych powodów, żeby ją wyśmiewać. Panna Granger nie potrzebowała dokładać do tego bycia dziewicą. Choć nie powinna, czuła, że to coś, czego powinna się wstydzić. Gdyby odważyła się porozmawiać z Ginny wcześniej, rudowłosa z pewnością przekonałaby ją, że to żaden powód do wstydu. Jednak Hermiona wciąż tchórzyła, unikając tematu, a teraz było za późno. Harry przestał udawać, że odpowiedź Hermiony go nie interesowała. Uniósł pytająco brew. Nie mógł uwierzyć, że Granger przespała się z Wiktorem Krumem, gdy miała ledwo piętnaście lat, a jednocześnie odrzucała Rona, choć łączyło ich coś tak specjalnego.
– Twoja kolej na zadawanie pytania – powiedziała beztrosko Pansy, jakby odpowiedź Hermiony nie zrobiła na niej wrażenia.
– Dobra, to Blaise.
– Że ja? – zapytał zdziwiony Ślizgon. Hermiona tylko pokiwała głową. Spojrzała na Malfoya.
– Nie uważasz, że pora zadać w końcu to pytanie?
– Świetny pomysł, Granger. – Draco pokiwał z uznaniem głową. Wszyscy pozostali popatrzeli po sobie zdziwieni, Zabini czuł się, jakby wpadł w jakąś pułapkę.
– Co robiłeś tej nocy, gdy zniknęliście z Ginny? McGonagall powiedziałeś, że byłeś u Astorii, ale to nie prawda. Byliście wtedy razem?
*
Ron Weasley siedział samotnie w salonie pokoju wspólnego Gryffindoru. Pogodził się z utratą wygaszacza, choć planował go odzyskać dzisiaj to Irytek zniknął. Zupełnie jakby zapadł się pod ziemię. Ronald wciąż nie poprosił przyjaciół o pomoc w odnalezieniu zguby, chciał załatwić to sam. Właściwie zastanawiał się, gdzie podziewają się Harry i Hermiona. Piątkowe wieczory zazwyczaj spędzali razem, rudzielec usiłował sobie przypomnieć, czy jego przyjaciel nie dostał jakiegoś kolejnego szlabanu, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Nie znalazł też Hermiony, a sprawdzał bibliotekę aż dwa razy. Postanowił raz jeszcze przejść się po zamku i wypatrywać Irytka. Po cichu liczył też, że wpadnie na przyjaciół. Tęsknił za Hermioną, całe lato miał ją dla siebie, ale odkąd wrócili do zamku, zaczęli się od siebie oddalać. Ron tłumaczył sobie, że to przez ilość obowiązków, ale coraz częściej miał wrażenie, że Pani Prefekt go unikała. Bez końca zastanawiał się, co robił nie tak. Ruszył do wschodniego skrzydła zamku, gdzie mieściła się wieża Krukonów. Irytek lubił im dokuczać bardziej niż pozostałym uczniom, toteż Ronald stwierdził, że zajrzy najpierw tam. Gdy wspinał się po schodach, usłyszał dobiegającą z korytarza kłótnie. Jakaś para wyraźnie się nie dogadywała.
– Puszczaj mnie, nigdzie z tobą nie pójdę! Daj mi spokój. – Rudzielec od razu rozpoznał ten głos. Astoria Greengrass próbowała wyrwać się z objęć jakiegoś rosłego Krukona. Weasley stanął w korytarzu, przyglądając się ciekawie całej scenie. Zupełnie nie kojarzył chłopaka, który zamierzał zaciągnąć Astorię na wieżę.
– Zgubiłeś coś? – zapytał Krukon z udawaną nonszalancją, jednocześnie puścił nadgarstki blondynki, a ta aż się zatoczyła. Ron zmarszczył brwi, podchodząc bliżej. Astoria wyglądała na pijaną, ale nie chciał wyciągać pochopnych wniosków. W jego mniemaniu trzeźwe i pijane zachowanie Greengrass nie różniło się jakoś diametralnie.
– Ona chyba nie chce z tobą iść, stary – powiedział pokojowo Ron, choć w ręce trzymał różdżkę. Krukon popatrzał zdezorientowany na Astorię, która stała z boku ze skrzyżowanymi ramionami.
– Chce, chce, to tylko takie przekomarzanki – zapewnił Ronalda barczysty nastolatek. Ron niechętnie zwrócił się do Ślizgonki:
– Mogę cię z nim zostawić? – Blondynka spojrzała mu prosto w oczy, w jej głowie rozbrzmiewało tylko „zostawić". Nie chciała iść z Paulem na wieżę. Nie chciała znów być czyjąś zabawką, ale nie wiedziała, jakie miała inne opcję. Mężczyźni czekali na jej odpowiedź.
– Weasley, zabierz mnie do Daphne – powiedziała końcu dziewczyna. Wtedy Krukon doskoczył do niej i znów chwycił jej ręce.
– Co ty wygadujesz? Idziesz ze mną – powiedział pewnie, szarpiąc ją trochę. Liczył, że w ten sposób dziewczyna odzyska rozum. Słyszał, że nie tak trudno było zaciągnąć starszą Greengrass do łóżka, Ślizgonka potrzebowała tylko trochę zachęty.
– Sorry stary, ale nic z tego. Odprowadzę ją do lochów – zadeklarował Ron. Nie podobało mu się, jak Krukon obchodził się z dziewczyną. Nawet jeśli miał do czynienia z Astorią. Ron jeszcze nie zapomniał jak niedawno posprzeczał się ze Ślizgonką na korytarzu.
– Nie ma opcji, jeśli myślisz, że sam ją zaliczysz to przykro mi, ale byłem pierwszy. Zapytaj, bo może na jutro jest wolna – rzucił prześmiewczo Krukon, jakby Astorii wcale z nimi nie było.
– Okej, koniec tego – powiedział Ron, kręcąc z niedowierzaniem głową. Wyciągnął różdżkę i posłał zaklęcie prosto między oczy zadufanego w sobie nastolatka. Krukon przeleciał przez długość korytarza. Rudzielec nie do końca tak to planował, ale najwidoczniej był bardziej wściekły niż przypuszczał i zaklęcie huknęło z podwójną mocą.
– Levicorpus – mruknął jeszcze, unosząc Paula pod sufit. Zamierzał go tam zostawić conajmniej do rana. Krukon chyba coś wykrzykiwał w ich stronę, ale znajdował się dość daleko. Na wszelki wypadek Ron rzucił jeszcze zaklęcie języka w supeł. Opuścił różdżkę i powoli podszedł do Astorii. Zupełnie jakby była dzikim zwierzęciem, gotowym w każdej chwili zaatakować.
– Przejdziemy się do lochów? – zaproponował ostrożnie. Blondynka tylko skinęła głową, w ogóle się nie odzywała. Była otępiała i wciąż jeszcze analizowała to, co się wydarzyło. W ciszy doszli na najniższe piętro zamku, dziewczyna wciąż trzymała się blisko Rona, jakby zaraz znów ktoś miał ją zaciągnąć do wschodniego skrzydła. Zatrzymali się przed pokojem wspólnym Ślizgonów.
– Tutaj cię zostawię, w porządku? – zapytał Ron, czując się niezręcznie. Nie miał pojęcia co się właściwie wydarzyło. Dziewczyna skinęła głową. Kiedy odchodził, usłyszał jak mówi:
– Naprawdę mam jutro wolny wieczór. – Chłopak przystanął i odwrócił się do niej. Pokręcił z niedowierzaniem głową.
– Świetnie, nie zmarnuj go na kolejnego dupka – poinstruował tylko, uśmiechając się do niej. Blondynka też się uśmiechnęła. Wtedy Ronowi przez chwilę odjęło rozum, chyba jej śliczny, wdzięczny uśmiech sprawił, że Gryfon wyłączył zdrowy rozsądek.
– A jeśli do jutrzejszego obiadu nadal nie będziesz mieć planów, co więcej będziesz chciała szukać kolejnego frajera, który zapewni ci noc pełną wrażeń, to chodź ze mną na przyjęcie do Slughorna. Przynajmniej będziesz się trzymać z dala od kłopotów. – Ron widział, że dziewczyna chce coś powiedzieć, ale przerwał jej zanim zdążyła odmówić:
– Nie decyduj teraz, będę czekać o szóstej pod portretem Capuletówny.
Odszedł pośpiesznie, nie chcąc słyszeć jej odmowy. Astoria uśmiechnęła się pod nosem. Przeszło jej przez myśl, że chłopak był całkiem słodki. Oczywiście wiedziała, że nigdzie z nim nie pójdzie. Byli z dwóch różnych światów. Zastanowiło ją tylko, dlaczego ze wszystkich portretów, wybrał ten Julii.
*
– No Blaise, odpowiedz – ponagliła Hermiona. Ślizgon został postawiony pod ścianą. Gdy tylko padło pytanie poczuł, że Ginny cała się spięła. Popatrzała na niego wyczekująco, prosząc Godryka w myślach, aby Zabini nie puścił pary z ust. Nie wiedział co robić, nie chciał zdenerwować dziewczyny, bo czuł, że w końcu jest na dobrej drodze do realizacji swojego planu. Jemu właściwie nie przeszkadzało, że ktoś się dowie o pocałunku, ale Gryfonka siedząca mu na kolanach, chyba miał inne zdanie na ten temat. Westchnął i powiedział jej na ucho:
– Jak nie chcesz, to nic im nie powiem i zaryzykuje zadaniem. – Ginevra nie wiedziała co odpowiedzieć. Z jednej strony za żadne skarby świata nie chciała, żeby ktokolwiek się dowiedział o pocałunku, z drugiej jeszcze bardziej nie chciała zaciągać długu wdzięczność u Ślizgona. Pokręciła głową i powiedziała, wymuszając uśmiech:
– Nie, możesz im powiedzieć. – Zabiniemu ulżyło. To zdecydowanie upraszczało całą sprawę. Poza tym nie rozumiał dlaczego Ginny tak zależało na utrzymaniu wszystkiego w sekrecie. Wszyscy przyglądali się im ciekawie.
– Trochę się wcześniej pokłóciliśmy, chciałem to wyjaśnić, dlatego wysłałem jej liścik, żeby się ze mną spotkała. Nie liczyłem, że przyjcie, ale przyszła. Wyjaśniliśmy sobie parę rzeczy, w sumie, nazwałbym to zawieszeniem broni. Nie trwało to jednak zbyt długo, pocałowałem ją, a Ginny znów się wściekła. Po małym pojedynku na zaklęcia wróciliśmy do zamku, ot cała historia.
– Całowałaś go? – zapytała cicho Hermiona, wpatrując się w przyjaciółkę z wyrzutem. Zaledwie wczoraj Ginny zapewniała ją, że między nią a Blaise'm do niczego nigdy nie doszło.
– To nie tak – wtrącił szybko Zabini, chcąc ratować sytuację. Granger uniosła pytająco brew.
– Ginny nie była do końca... chętna – powiedział chłopak niezręcznie. Harry był wściekły, nie mógł uwierzyć, że Ślizgon pocałował Ginevrę wbrew jej woli. Widząc jego spojrzenie, Ginny postanowiła w końcu zabrać głos:
– Harry nie patrz tak, potrafię zadbać o siebie. Blaise dostał nauczkę i już raczej nigdy nie popełni takiego błędu.
– To wciąż był pocałunek – rzucił Potter. Czuł się jakby miał zaraz zwymiotować. Nie potrafił sobie wyobrazić jego dziewczyny w objęciach Ślizgona.
– Tak, ale nie... – zaczęła Ginny, rozpaczliwie szukając wsparcia w oczach przyjaciółki, jednak Hermiona tylko prychnęła, odwracając wzrok. Z pomocą przyszedł jej Zabini.
– Po prostu dużo gadała to ją pocałowałem, żeby się zamknęła, nic więcej. Cokolwiek sobie wyobrażasz w tej twojej głowie, Potter.
– Nic sobie nie wyobrażam, po prostu całowałeś moją dziewczynę! – w końcu krzyknął Harry, całkowicie tracąc fason.
– BYŁĄ DZIEWCZYNĘ! – Jednocześnie krzyknęły Ginny i Pansy. Ślizgonka zrobiła się cała czerwona, wstała, rozlewając swojego drinka i zniknęła w łazience. Poza tym czuła na sobie spojrzenie Pottera, przez co czuła się jeszcze bardziej zażenowana. Draco zaczynał się nudzić, co prawda spodziewał się, że gdy tylko dowiedzą się prawdy, wybuchnie awantura, ale ta dziecinada nie była podobna do niczego. Posłał Hermionie rozbawione spojrzenie, ale ta tylko pokręciła głową. Przez krótką chwilę nawet żałowała, że w końcu poznali prawdę. Chciała jak najszybciej dokończyć grę i położyć się spać. Jednak zostały im jeszcze trzy rundy ślizgońskiej gry.
– Okej, ochłońmy trochę i grajmy dalej. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy... – powiedziała w końca Granger, unikając wzroku przyjaciółki. Ginny bardzo chciała z nią porozmawiać na osobności. Chciała się wytłumaczyć.
– Twoja kolej Blaise – dodał Draco. Blondyn był nawet usatysfakcjonowany przebiegiem gry. W końcu z Granger dopięli swego, rozwiązując zagadkę zniknięcia ich przyjaciół. Nie rozumiał tylko dlaczego Potter odgrywał rolę beznadziejnie zakochanego, a Pansy wciąż kipiała ze złości. W końcu Parkinson wróciła z łazienki, zajmując swoje miejsce na kanapie. Zabini powiódł wzrokiem po zebranych, chcąc mądrze wybrać swoją ofiarę. Jego wzrok zatrzymał się na Potterze. Panowie mierzyli się nieprzychylnymi spojrzeniami.
– Dobra to Potter, znamy już pogląd Ginny na wasz związek, chcę wiedzieć co ty myślisz. Chcesz do niej wrócić, czy po prostu kipisz złością, bo jestem Ślizgonem?
– Rozstaliśmy się niedawno, nie tak łatwo zapomnieć o kimś, z kim spędziłeś trzy cudowne lata. To, czy chcę do niej wrócić nie ma znaczenia, ważne, że ona nie chce. Tym się różnimy Zabini, ja szanuję jej zdanie, a ty bierzesz co chcesz siłą.
– Ałć – mruknął Blaise, kątem oka obserwując reakcję Ginny na te wszystkie wyznania. Dziewczyna siedziała niewzruszona, choć w środku miała ochotę wrzeszczeć. Słowa Harry'ego bolały, wiedziała, że chłopak nadal ją kochał. Wszystko byłoby prostsze, gdyby Weasley mogła odwdzięczyć się tym samym. Jednak czuła inaczej.
– Moja kolej – podjął Potter, chcąc odciągnąć od siebie ponure myśli – Ginny, czy zamierzasz potraktować Zabiniego poważnie? A może już się spotykacie?
– A co to w ogóle za pytanie? – odparowała dziewczyna. – Nie wiem jak to się skończy, nie spotkam się z nim, raczej nie zamierzam tego zmieniać. – Różdżki zaświeciły na czerwono. Ginny przeklnęła pod nosem, a Harry tylko prychnął. Nie mógł uwierzyć w jej hipokryzję.
– Dobra, może przeszło mi to przez myśl raz czy dwa. Ale nie jestem teraz gotowa, żeby pakować się w nową relację. Potrzebuję czasu – mówiła szczerze, choć wyznanie sporo ją kosztowało. Wcześniej nawet przed samą sobą nie potrafiła przyznać, że Blaise ją fascynuje.
– Wiedziałem, że na mnie lecisz – powiedział zadowolony z siebie Zabini. Posłał Draco porozumiewawcze spojrzenie.
– Nie przesadzajmy, okej? Pohamuj fantazję – mruknęła posępnie Ginevra, dokładnie takiej reakcji się spodziewała. Czuła, że będzie miała pod górkę, a Zabini już jej nie odpuści.
– Grajmy dalej – powiedziała zrezygnowana Hermiona i dopiła swojego drinka. Malfoy uniósł pytająco brew, ale nic nie powiedział. Po prostu zabrał się za przygotowanie kolejnego.
– Dobra Zabini – Ginny zmieniła ton, wszyscy wyczuli pewną zaciętość w jej głosie. Po chwili zastanowienia spojrzała na Ślizgona i zażądała:
– Wymień wszystkie dziewczyny z którym spałeś.
– Jesteś pewna, że chcesz to usłyszeć? –zakpił Draco. – Będziemy tu siedzieć do rana.
– A może inne pytanie? – Blaise robił się coraz bardziej nerwowy, poza tym nie był pewien czy wszystkie zapamiętał. Nie chciał wyjść na casanovę, ale nic nie mógł poradzić. Po prostu lubił towarzystwo ładnych dziewczyn, nie uważał, że to coś złego. Chłopak odchrząknął i zaczął wymieniać:
– Astoria, Lavender, Vane, Elisa...
– Moja młodsza kuzynka? – dopytał Draco, nie wierząc własnym uszom. Zabini skinął powoli głową.
– Zabiję cię, czy nie możesz choć na chwilę utrzymać kutasa w spodniach? – blondyn był wściekły. Elisa była jedną z niewielu osób w jego rodzinie, które darzył jakimś ciepłym uczuciem. Przeklnął dzień, w którym poznał ją z Zabinim.
– Kontynuuj – mruknęła Pansy, trochę rozbawiona.
– No, była jeszcze taka jedna z Beauxbatons, podczas wakacji miałem kilka przygód...
– Kilka? Doprawdy zabawne – powiedziała z przekąsem Ginny. Blaise westchnął, wracając do swojej litanii:
– Cho.
– Czekaj, co? – przerwał mu Harry.
– Cho Chang, spokojnie Potter, to było po tym, jak zarwaliście. Jakoś na szóstym roku.
– Mów dalej – powiedziała Ginny napiętym głosem. Ślizgon czuł jak z każdą kolejną wymienioną dziewczyną jej mięśnie napinały się coraz bardziej.
– To wszystko... – powiedział powoli, ale w tym momencie różdżki zaświeciły na czerwono.
– Już to widzę – mruknęła posępnie Ginny. Zaczęła żałować, że zadała to pytanie. Oczywiście nie uważała, że przygodny seks to coś złego, jednak zrozumiała, że Blaise byłby beznadziejny jeśli chodzi o długoterminowy związek. Nie był osobą, którą mogłaby przy sobie zatrzymać. Zrozumiała, że jeśli Ślizgon był nią zainteresowany, to szukał jedynie niezobowiązującego seksu. Ginny nie wiedziała co myśleć.
– Z tego co mi mówiłeś było ich o jakiś tysiąc więcej – powiedział Draco i parsknął śmiechem.
– Może czasem przesadzałem – przyznał niewinnie Zabini, Ginny wstała z jego kolan, krzyżując ręce na piersiach.
– Chyba postoje, w końcu przede mną siedziało tam tyle dziewczyn, że spasuję.
– Ej, za kogo ty mnie masz? Ja ciebie nie pytam z iloma facetami spałaś – powiedział lekko zrażonym tonem.
– Czy ty mi coś sugerujesz? – warknęła Ginny, była coraz bardziej wściekła na Ślizgona i coraz bardziej żałowała tego pytania.
– Oczywiście, że nic nie sugeruję – powiedział pokojowo Zabini, ale na nic się to zdało.
– Właśnie widzę – warknęła wściekle dziewczyna.
– Dobra gołąbeczki, może skończycie ten kryzys w związku zanim ktoś rozbije jakąś butelkę ognistej? A ty, Weasley, wróć na miejsce – powiedział Draco ironicznie. Ginny westchnęła ciężko i usiadła z powrotem na kolanach Blaise'a. Jego ręka od razu wróciła na jej plecy.
– Różki świecą na czerwono Blaise – powiedziała nadal rozbawiona Parkinson. W Zabinim się gotowało, dopiero co przetrwał jedną burzę, a zanosiło się na kolejną.
– Dobra, wydaje mi się, że jeszcze Pansy, zadowoleni? – powiedział, uciekając wzrokiem.
– Co? Wydaje ci się? Serio? – wypluł z siebie Potter. Nawet nie był w stanie spojrzeć na Parkinson, ale dziewczyna tylko się zaśmiała.
– To wcale nie było tak, Blaise. Żałuję, że nigdy o tym nie porozmawialiśmy.
– Obudziliśmy nago w moim łóżku, bardziej jednoznacznie chyba się nie dało, Pansy – zwrócił się do niej ze zbolałą miną.
– Ty serio nic nie pamiętasz? Okej, całowaliśmy się wtedy, ale do niczego więcej nie doszło, byliśmy tak pijani, że zasnęliśmy niemal od razu.
– A ty cały wieczór mamrotałaś o Draco, już pamiętam – powiedział Blaise, rozluźniając się trochę. Malfoy spojrzał na przyjaciółkę zmieszany.
– Kiedy to było? – zapytał cicho, zwracając się tylko do niej. Zupełnie ignorował wszystkich pozostałych. Parkinson jęknęła zrezygnowana, nie chciała do tego wracać.
– Stare dzieje, Draco. Możemy o tym porozmawiać kiedy indziej? – zapytała niemal błagalnie. Malfoy skinął głową. Nie miał pojęcia jak długo Pansy była beznadziejnie w nim zakochana. Czuł niemal wyrzuty sumienia, więc szybko wypił swojego drinka, a Zabini natychmiast przygotował następnego.
– Czyja teraz kolej? – zapytała Ślizgonka, aby zmienić temat. Czuła na sobie badawcze spojrzenie Pottera.
– Moja – odparł Blaise i zjadł jedną z przygotowanych przez Hermionę przekąsek.
– Potter, bardziej przejąłeś się tym, że spałem z Chang, czy tym, że mogło się okazać, że spałem z Pansy?
– Ona nie będzie tego jutro pamiętać? – zapytał Harry, zerkając na Ślizgonkę.
– Nie będzie – potwierdził spokojnie Zabini, czekając na odpowiedź.
– Pansy. – Zapadła cisza, a Ślizgonka, o której była mowa, pytającym spojrzeniem świdrowała Harry'ego. Wszyscy pozostali zerkali to na Gryfona to na Ślizgonkę.
– Uzasadnij – polecił, wyraźnie rozbawiony Zabini.
– Raczej nie zamierzam – powiedział hardo Potter, to wyznanie i tak dużo go kosztowało.
– Ale to cześć pytania, jak nie odpowiesz to czeka cię słoik...
– Słoki od dziś brzmi jak nazwa jakiegoś narzędzia tortur – zażartowała Ginny. Harry przewrócił oczami i wyciągnął pomiętą, białą kartkę ze słoika. Przeczytał, marszcząc brwi:
– "Rozbierz się do naga". – Hermiona i Draco wystraszeni patrzyli na Pottera. Granger współczuła przyjacielowi, natomiast Malfoy nie zamierzał oglądać nagich mężczyzn, ani na tej imprezie, ani na żadnej innej. Ginny parsknęła śmiechem.
– I co? Złe było moje uzasadnianie? – zapytał rozbawiony Zabini. Harry nie odpowiedział, gapił się na kartkę, licząc, że zmieni swoją treść. Jedynie Pansy zamilkła, a uśmiech szedł jej z twarzy. Z jednej strony chciałaby zobaczyć Pottera nago, taka okazja mogła się już nie powtórzyć. Poza tym byliby kwita za jezioro. Z drugiej strony wiedziała, jak obejść zasady.
– Właściwie to Potter powinien się rozebrać tylko częściowo, bo odpowiedział na pierwszą część pytania.
– Róbcie co chcecie. – Malfoy wzruszył ramionami. Harry sugestywnie uniósł brew i uśmiechnął się do Ślizgonki, dziewczyna modliła się, żeby się nie zarumienić. Nikt się nie sprzeciwiał, więc Harry wstał z fotela, odwrócił się tyłem do wszystkich i zdjął koszulkę przez głowę, dzięki czemu był nagi od pasa w górę. Pansy głośno wciągnęła powietrze nosem, trzeba był przyznać, że chłopak był dobrze zbudowany. Wtedy nad jeziorem było ciemno i dziewczyna nie mogła przyjrzeć się torsowi chłopaka, ale teraz? Miał kilka blizn i szramę na boku. Gryfon dzięki tym wszystkim treningom Quidditcha wyrobił sobie mięśnie ramion i brzucha. Usiadł z powrotem na fotelu. Była jego kolej na pytanie.
– Hermiono, czy ty wyobrażasz sobie przyszłość z Ronem? – Musiał zapytać, po tym, jak usłyszał, że jego przyjaciółka oddała się Wiktorowi Krumowi. Wciąż nie mógł w to uwierzyć.
– Kocham Rona, naprawdę go kocham, ale nie wiem, czy zwiąże z nim swoją przyszłość. Ślub? Dzieci? Mam wrażenie, że to będzie za milion lat, nawet o tym nie myślałam – przyznała szczerze. Był to dla niej trudny temat i bardzo nie lubiła do niego wracać. Nie wyobrażała sobie siebie za trzydzieści lat w objęciach rudowłosego chłopaka. Chociaż kto tam wie?
– To po co z nim jesteś? – zapytał Malfoy, zupełnie nie rozumiejąc postępowania dziewczyny. Hermiona pokręciła głową, spojrzała mu w oczy i prawie szeptem powiedziała:
– Nie wiem. – Czuła, że do oczu napływają jej łzy. Nie chciała analizować tego wszystkiego, jednak na ratunek przyszła jej wspaniałomyślnie Ginny.
– A ty Malfoy, co? Jak jesteś z kimś w związku to od razu portretujesz wasze wspólne dzieci? Nie bądź śmieszny, mamy tylko po osiemnaście lat. – Draco się skrzywił, ale nie podjął wątku. Wszyscy sięgnęli po drinka.
– Zadaj to pytanie, Granger – mruknął w końcu blondyn.
– Dobra, więc Pansy. Ilu miałaś chłopaków? – Ślizgonka spojrzała ze zdziwieniem na Hermionę.
– No co? Ja też mogę zadać jakieś kłopotliwe pytanie. – Wzruszyła ramionami Gryfonka. Parkinson parsknęła śmiechem.
– Theodore Nott, Jared Higgs, ale to była fatalna pomyłka!, Adrian Pucey – zakończyła.
– A ja? – zapytał Malfoy, podnosząc jedną brew. – Nie żebym się upominał... – dodał zaraz.
– No tak, ale nie sądziłam, że brałeś to na serio... No więc dobrze i Draco Malfoy przez rozkoszne dwa tygodnie, kiedy zabrał mnie na bal.
– Widzę, że masz to wyryte w pamięci złotymi zgłoskami.
– Oczywiście – zapewniła gorliwie Pansy, żartując. Oboje parsknęli śmiechem.
– Teraz lepiej – powiedział chłopak, puszczając jej oczko. Alkohol naprawdę uderzył im do głowy. Nawet Hermiona, mimo że nie nadążała za tępem picia, czuła, że jest wstawiona.
– Blaise...?
– Słucham – powiedział, a sekundę potem Ginny warknęła:
– Weź tą rękę. – Chłopak posłusznie to zrobił.
– Więc Blaise... Skąd to nagłe zainteresowanie Gryfonkami? – wymyśliła pośpiesznie.
– Sam nie wiem, jestem trochę ciekawy – powiedział, ale różdżki zaświeciły na czerwono. Blaise wiedział, że nie może zdradzić swojego planu. – Wiedzie co, wezmę zadanie.
– Oh, okej. – Parkinson tylko wzruszyła ramionami. Była zbyt otępiona, żeby to przeanalizować. Zabini sięgnął po słoik i wyjął z niego karteczkę z zadaniem.
– „Wypij szota ognistej Whiskey z każdym graczem" – przeczytał na głos uradowany. Co prawda podejrzewał, że jeżeli to zrobi to zwyczajnie puści pawia, ale wydawał się tym nie przejmować. Draco usłużnie zaczął przygotowywać kieliszki. Hermiona obserwowała to wszystko z niepokojem. Widziała, że jej towarzysze powinni natychmiast przestać pić. Ledwo trzymali się na nogach. Mimo wszystko Zabini wykonał zadanie, wlewając w siebie pięć kolejek. Gdy tylko odstawił pusty kieliszek pobiegł do toalety. Malfoy pogłośnił muzykę, aby zagłuszyć odgłosy Blaise'a, który pozbywał się wnętrzności. Jednocześnie przesunął jedną z różdżek, aby przerwać krąg i żeby jego przyjaciel mógł spokojnie wyjść z pomieszczenia. Przerwanie gry było tak proste, ale nie podzielił się tą wiedzą z nikim, oprócz garstki wtajemniczonych.
– Sam się prosił! – wykrzyknęła roześmiana Pansy, a potem wstała, aby zatańczyć z zaskoczoną Hermioną, która została porwana do tańca. Malfoy przyglądał się z politowaniem jak Granger niezgrabnie porusza się w rytm muzyki. W końcu piosenka dobiegła końca i Pansy opadła z powrotem na kanapę, ciagnąć Gryfonkę za sobą.
– Co ty taka radosna, Parkinson? – rzucił Harry nonszalancko, choć kilka sekund wcześniej pożerał tańczącą Ślizgonkę wzrokiem. Uważał, że jej krótka sukienka była najlepszym, co w życiu widział.
– To wpływ Pottera bez koszulki – zażartował Malfoy, na co Ginny i Hermiona parsknęły śmiechem. Panna Granger nie sądziła, że Draco może mieć tak normalne poczucie humoru. Poznawała go z zupełnie innej strony.
– Wcale nie! – krzyknęła Ślizgonka i czknęła. Całe towarzystwo było lekko podchmielone. Pansy od dużej ilości ognistej whisky dostała wypieków na twarzy. Ginny kiwała się na boki, czekając aż Zabini wróci z łazienki. W końcu Ślizgon dołączył do zabawy, sadzając sobie Ginevrę na kolanach.
– Czyja kolej? – powiedziała panna Weasley i znów czknęła.
– Moja! – Blaise podniósł rękę i przechylił się do tyłu.
– Draco czy uważasz, że Hermiona jest ładna? – Zabini spojrzał na przyjaciela nieprzytomnym wzrokiem. Pansy skryła uśmiech, wiedząc jaka byłaby odpowiedź Malfoya. Hermiona wyprostowała się nagle, kręcąc się na kanapie. Nagle poczuła się spięta, nie chciała, żeby ktokolwiek oceniał jej wygląd. Wolała uchodzić za mądrą, czy nawet zarozumiałą niż ładną. Nie dbała o urodę lub przynajmniej tak sobie wmawiała.
– Nie odpowiem. – Malfoy wzruszył ramionami i sięgnął do słoika. Wszyscy choć lekko wstawieni dostrzegli, że Hermiona wyraźnie sposępniała. Draco też to dostrzegł i sam nie wiedział czemu, być może było to spowodowane późną godziną albo dużą ilością alkoholu, w każdym razie zrobił to, co zrobił. A zaczęło się od tej małej kartki ze słoika. Malfoy przeczytał:
– „Przytul ją!"
Kartka nie określała kogo dokładnie dotyczy zadanie, jednak mimo wszystko wstał z fotela i podszedł do Granger. Pansy lekko uchyliła usta ze zdziwienia, również Ginny i Harry wcięli się w szok, obserwując to wszystko.
– Wstań – powiedział Malfoy i wyciągnął rękę, Granger pokręciła przecząco głową. Widział zaciętość w jej oczach, co tylko go rozbawiło.
– Nie wygłupiaj się, to tylko gra – powiedział, ale Hermiona ani myślała się ruszyć. – Dobrze, skoro tak wolisz. – Wzruszył ramionami i podniósł dziewczynę. Pisnęła, bo miał zimne ręce. Malfoy nic sobie nie robił z zaszokowanych min pozostałych graczy, przerzucił ją sobie przez ramię i obszedł kanapę. Postawił ją na ziemię. Nadal mierzyła go wściekłym spojrzeniem, ale on tylko się uśmiechnął. To nie musiała być Granger, mógł po prostu przytulić Pansy, ale wybrał inaczej. Wybrał Hermionę.
– Pomożesz wykonać zadanie, czy będziemy tak stać wieczność? – zapytał, przyglądając się jej ciekawie. Dziewczyna trochę się speszyła i odwróciła wzrok. Nie skomentował tego w żaden sposób. Objął ją w tali i przytulił do siebie. Dziewczyna nie była pewna co zrobić z rękami, w końcu też go objęła, bojąc się nawet dotknąć jego koszuli. Niemal nie oddychała, czuła się jakby przytulała samego Voldemorta. Stali tak krótką chwilę, Draco odważył się pogładzić ją po włosach. Miały dziwną fakturę. W końcu Harry i Pansy chrząknęli w tym samym momencie. Malfoy i Hermiona prawie odskoczyli od siebie. Ginny, siedząc na kolanach Zabiniego, uniosła wysoko jedną brew, ale nic nie powiedziała. Draco z powrotem wziął Granger na ręce. Obiegł z nią kanapę dla żartu.
– Puść mnie! Umiem chodzić! – krzyknęła zaskoczona Hermiona, ale przy tym śmiała się jak dziecko.
– Ale ja wcale nie kwestionuje twoich umiejętności chodzenia, Granger. – Rozbawiła go postawa dziewczyny. Już miał ją posadzić na kanapie, gdy nagle zawrócił i zrobił całą rundę wokół pokoju.
– Postaw mnie na ziemię! – znów krzyknęła. Była zupełnie zdezorientowana zachowaniem chłopaka. To wszystko działo się jakby z innym Malfoyem, z Malfoyem którego dopiero miała poznać. W końcu posadził ją na kanapie, a sam opadł na fotel. Oboje mieli wypieki na twarzach.
– Potter, czy tobie przypadkiem nie podoba się Pansy? – zadał pytanie, uśmiechając się pod nosem. Chciał szybko zmienić temat i uniknąć pytających spojrzeń. Sam nie wiedział, dlaczego urządził to przedstawienie.
– No raczej. – Wybraniec czknął i popatrzał z ukosa na Parkinson. – Jest świetna, widzieliście te nogi? A gdy stała cała przemoczona...
– Wystarczy – powiedziała zmieszana Ślizgonka, odwracając od niego wzrok. Przysięgła sobie, że to koniec ze spódniczkami. Od jutra tylko spodnie i to najlepiej dresowe! Jakiś denerwujący głosik w głowie przypomniał jej, że jutro nie będzie pamiętała tego, co Harry powiedział.
– Panie i panowie, zaczynamy ostatnią rundę! – oznajmił Blaise dziwnie wesoły i Ginny znów musiała dodać swoje "weź tą rękę". Harry robił się senny, a ostatnie pytanie miał zadać Zabiniemu. Nie wiedział o co pytać. Zastanowił się chwilę.
– Więc Blaise, jakie masz plany co do Ginny? – To pytanie wydawało się wszystkim niewinne, ale plany Zabiniego wobec Gryfonki nie były do końca uczciwe. Bądź co bądź, może trochę, ale tylko trochę, chciał ją wykorzystać? Oprócz Zabiniego wiedział jedynie Draco. Jednak Malfoy nijak nie mógł pomóc przyjacielowi.
– Ginny, podaj słoik – powiedział niechętnie Blaise, był zły, że już drugą rundę z rzędu sięga po wyzwanie. Dziewczyna lekko zaskoczona posłusznie podała mu słój. Zabini wylosował karteczkę i przeczytał:
– „Pocałuj wszystkie dziewczyny biorące udział w grze." O tak! W końcu coś fajnego! – dodał zaraz ucieszony.
Ślizgon poprosił aby Ginny wstała, posłusznie to zrobiła, licząc, że dostanie całusa, ale Ślizgon zupełnie ją zignorował. Podszedł do Hermiony i nachylił się nad kanapą, na które siedziała dziewczyna. Zanim panna Granger zdążyła zaoponować, Blaise skradł jej całusa. Dopadły ją wyrzuty sumienia, w końcu miała chłopaka. Następnie pochylił się nad Parkinson, przytrzymał jej twarz rękami, a potem pocałował trochę na pokaz. Chciał utrzeć nosa Potterowi. Panna Granger nie wiedziała co o tym myśleć. Za to Harry doskonale wiedział. Już wszyscy mężczyźni w tym pokoju całowali Pansy, tylko nie on. Był poddenerwowany, tym bardziej, że jak na jego gust, Zabini zbyt długo całował swoją przyjaciółkę. Jednak w końcu oderwał się od Pansy, puszczając jej oczko. Blaise obrócił się na pięcie i stanął przed panną Weasley.
– Wstań – polecił jej cicho, a nastolatka podniosła się z fotela. Założył jej pasmo rudych włosów za ucho i musnął ręką policzek.
– Muszę mieć twoją zgodę, mieliśmy umowę – powiedział rzeczowo, patrząc jej prosto w oczy. Ginny prychnęła.
– Pocałujesz mnie wreszcie? – zapytała tylko, ale zanim dokończyła to zdanie, Zabini zachłannie wpił się w jej usta. Całował ją już dobrą minutę, a gdy w końcu dziewczyna nieśmiało odwzajemniła pocałunek, oderwał się od niej. Uśmiechał się triumfalnie.
– Siadaj – powiedział, zerkając na swoje kroczę. Ginny poczerwieniała, zaciskając palce w pięści.
– Siadaj? – wysyczała – Co ty sobie myślisz?!
– Ja tylko wykonywałem zadanie – powiedział, rozkładając ręce.
– Kogo oszukujesz? Mnie? Siebie? Chyba, że po prostu chciałeś się popisać.
– Daj spokój – powiedział Blaise, licząc na zakończenie sporu. Dziewczyna nie miała siły na tę kłótnię, więc w końcu usiadła mu na kolanach.
– Moja kolej na pytanie, więc Ginny – odezwał się od razu Blaise – Dlaczego, do cholery, zgrywasz taką niedostępną?
– A nie przyszło ci do głowy, że nie jestem tobą zainteresowana, pajacu?
– To nie wchodzi w grę. – Ślizgon pokręcił głową, widział tego wieczoru zbyt wiele, żeby jej uwierzyć. Mimo wszystko różdżki nie zaświeciły na czerwono.
– Twoje ego nie mieści mi się w głowie – powiedziała dziewczyna, kręcąc z niedowierzaniem głową.
– Twoja kolej na pytanie – przypomniała jej Pansy, była już tak zmęczona, że z utęsknieniem czekała na koniec gry. Zdecydowanie odsunęła od siebie drinka, niewiele dzieliło ją od zgonu.
– Pansy? Dlaczego nagle jesteś taka miła? Co się wydarzyło? – Ślizgonka zmarszczyła brwi, alkohol mieszał jej w głowie, ale jeszcze nie na tyle by wiedzieć, że nie należy odpowiadać na to pytanie. Chwyciła słoik i zaczęła w nim mieszać. Trwało to dobrą chwilę, i gdy znów zgasło światło, wszyscy usłyszeli chrapanie. To Zabini w końcu odpadł i zasnął w fotelu.
– Czy mogę już usiąść na kanapie? – syknęła Ginny, nie chcąc obudzić Ślizgona. Malfoy i Parkinson kategorycznie odmówili. Ginny zaczynała robić się senna, było jej całkiem wygodnie, Blaise wciąż obejmował ją ramieniem. Gdy wszyscy odwrócili wzrok, ostrożnie położyła swoją głowę na jego ramieniu i przymknęła oczy. Wystarczyła chwila, żeby również zasnęła.
– Jak tam twoje zadanie Pansy – zapytał Harry. Dziewczyna pomimo że dwójka graczy odpadła, przeczytała zadanie z kartki:
– „Pocałuj pierwszego chłopaka z lewej." – Spojrzała w tamta stronę licząc, że zobaczy Draco, jednak pomyliła się w kalkulacjach. Harry ze zdziwieniem patrzył na Ślizgonkę.
– Może lepiej, że Ginny nie widzi... – powiedziała Hermiona i ziewnęła przeciągle, już któryś raz w ciągu pół godziny. Oczy zaczęły jej się zamykać. Wstała po koc, a kiedy okryła się nim szczelnie, szybko zasnęła.
– Żałosne – mruknął Draco, wstając. Musiał do toalety. Przelotnie zerknął na zegarek, dochodziła druga w nocy. Wiedział, że po zadaniu Pansy, Granger powinna zadać mu pytanie i grę mogliby uznać za zakończoną, jednak większość graczy zasnęła. Malfoy przypomniał sobie, że nie wyjdzie z pomieszczenia, dopóki nie zakończą gry, ale nie widział na to szans. Wrócił do stołu i chwycił swoją różdżkę. Przerwał krąg, zakończenie gry było takie proste. Uśmiechnął się z politowaniem w stronę Granger, oddał by galeona, żeby jej powiedzieć, że mogła przerwać grę w każdym momencie. Pozostałe różdżki zgasły, a on ruszył do łazienki. Harry i Pansy nie rejestrowali tego, co się działo, nie zauważyli nawet, że niebieskie światło różdżek zniknęło. Wpatrywali się w siebie bez końca. Oboje byli zmieszani. Dziewczyna rozejrzała się w końcu po pomieszczeniu, dopiero teraz dotarło do niej, że zostali sami. Zauważyła również, że gra została przerwana. Wcale nie musiała wykonać swojego zadania. Jednak zanim poimformowała o tym Pottera, nastolatek wstał ze swojego fotela i usiadł obok niej na kanapie. Wszystko działo się tak szybko, sekundy później Pansy czuła jego usta na swoim policzku. Przytrzymał jej głowę blisko swojej, stykali się czołami.
– Chyba musimy dokończyć grę – powiedziała Ślizgonka, niewiele myśląc. Wiedziała, że oszustwo będzie warte tego pocałunku.
– Wiem – powiedział szeptem Potter, przymykając oczy. Potem ją pocałował, a Pansy z entuzjazmem oddała ten pocałunek. Wplotła palce w jego przydługie rozczochrane włosy. Serce biło jej jak oszalałe. Czuła pożądanie, czuła, że Potter błądzi rękami po jej plecach. Wiedziała jak to wszystko mogłoby się skończyć, ale równie szybko dotarło do niej, że oto całuje tak namiętnie Harry'ego Pottera. Oderwała się od niego, zdejmując jego ręce ze swoich bioder. Pokręciła z niedowierzaniem głową.
– Lepiej, niż sobie wyobrażałem.. – mruknął Harry, spojrzała na niego całkiem przytomnie.
– Wyobrażałeś to sobie? – Jednak to było jedno z tych pytań, które nie doczekały się odpowiedzi.
*
Dziewczyna otworzyła powoli oczy, za oknem nadal było ciemno. Rozejrzała się po pokoju. Pierwszą anomalią rzucającą się w oczy, była dziwna pozycja Ginny i Zabiniego. Spali na jednym fotelu wtuleni w siebie. Na fotelu po przekątnej drzemał Malfoy, a na kanapie zasnęli Pansy i Harry. Uśmiechnęła się na ten widok. Ziewnęła i spojrzała na zegar wiszący na ścianie za nią, dochodziła piąta rano i Hermiona poczuła, że musi koniecznie skorzystać z toalety. Wstała z kanapy i poszła w stronę łazienki. Otworzyła drzwi, przeszła przez nie i... znów znalazła się przy stole z grą. Dostrzegła równo ułożone różdżki, świecące na niebiesko. Wydawało jej się, że ma deja-vu. Przypomniała sobie, że tak samo stało się wczoraj, gdy próbowała wyjść. Szybko zrozumiała, że gra się nie skończyła.
– Malfoy, śpisz? – syknęła mu na ucho. To Draco doszedł do wniosku, że będzie zabawnie jeśli wznowi grę i będą zmuszeni ją dokończyć na kacu. Teraz jednak drzemał w fotelu, Hermiona ze zdziwieniem odkryła że blondyn miał rozpiętą koszulę. Potrząsnęła nim bezlitośnie, więc od razu się obudził.
– Uspokój się Granger, nie śpię. – Stało się coś dziwnego. Różdżki leżące na stole zgasły i w pokoju było jeszcze ciemniej niż wcześniej. Gra dobiegła końca.
– Co to było? – zapytała dziewczyna, oglądając się przez ramię na śpiących Ginny z Blaisem. Jednak nikt z pozostałych się nie obudził.
– Zmarnowałaś pytanie, Granger – powiedział jedynie Draco.
– Co?
– Gra trwała dopóki nie zadałaś mi pytania.
– Ale ja cię o nic nie pytałam – syknęła Gryfonka, mrużąc podejrzliwie oczy.
– A właśnie, że tak, zapytałaś czy śpię. – Ślizgon uśmiechnął się ironicznie.
– Ta gra jest naprawdę beznadziejna. – Machnęła ręką i ruszyła do toalety. Zniknęła za drzwiami łazienki. Draco zauważył, że czuje tępe pulsowanie w głowie i najchętniej napiłby się wody. Jednakże takowej nigdzie nie było. Wstał z fotela i zajrzał do barku. Żadnej wody, zaklął pod nosem i powlókł się do łazienki. Hermiona wyszła z damskiej toalety. Poczesała włosy, bo po nocy na kanapie nie wyglądała za dobrze, nigdzie nie dostrzegła Malfoya. Udała się do pokoju w celu założenia czystego ubrania, a Ślizgon wyszedł z łazienki, oboje mieli wory pod oczami. Gryfonka już otwierała drzwi, gdy usłyszała głos Dracona:
– Ej, Granger... – Wskazał na Ginny i Blaise'a, a potem na Harry'ego i Pansy.
– No i co? – Podeszła do niego niepewnie.
– Oni zwariowali, przysięgam – szepnął Malfoy, kręcąc z niedowierzanie głową. Widok Pansy śpiącej w objęciach Pottera był przytłaczająco. Rozumiał co kierowała Zabinim i dlaczego jego przyjaciel zamierzał nawiązać bliższy kontakt z Weasley, ale Parkinson... Tego było już za wiele.
– Wyglądają... karykaturalnie – przyznała w końcu Granger. Nie rozumiała co działo się między Ginny i Blaise'm, a Harry i Pansy... Zwyczajnie nie mieściło jej się to w głowie.
– Powinniśmy się położyć – wyszeptała w końcu Hermiona, odwracając wzrok od śpiących na kanapie przyjaciół.
– Jeśli myślisz, że zasnę obok ciebie...
– Broń Merlinie! Nigdy w życiu – powiedziała głośniej Pani Prefekt. Malfoy przyłożył palec do ust.
– Obudzisz ich – mruknął z wyrzutem, a potem posłał jej rozbawione spojrzenie.
– Dla sprostowania, nawet nie przyszło mi do głowy, żebyśmy mieli znaleźć się w ich sytuacji. – Granger znacząco popatrzała na przyjaciółkę w objęciach Blaise'a.
– Wyluzuj, Granger. Wypiliśmy tyle alkoholu, a ty nadal jesteś spięta. Czy kiedykolwiek udało ci się zabawić?
– Zabawić – prychnęła – Ja ciągle się bawię, Malfoy.
– Odrabianie pracy domowej to nie zabawa – powiedział z przekąsem.
– Dziś nieźle się bawiłam – przyznała dziewczyna, spuszczając wzrok. Patrzenie mu w oczy trochę ją peszyło.
– Były pytania, na które nie chciałaś odpowiedzieć lub nie znałaś odpowiedzi. To był całkiem zaskakujący widok – powiedział Malfoy, przypominając sobie jak w klasie za każdym razem głosiła się do odpowiedzi.
– Bardzo zabawne. – Skrzyżowała ręce na piersiach. – Najbardziej zaskakujące było twoje zachowanie, byłeś mniej... Malfoyowaty. – Przewrócił oczami.
– To jakiś nowy synonim od czarujący, zabawny, przystojny...?
– Chciałbyś – mruknęła za śmiechem. – To bardziej synonim słowa zadufany, narcystyczny, wredny, uprzedzony...
– Zapomniałaś o przystojnym. – Już otwierała usta, żeby się odciąć, ale wpadł jej w słowo: – No chyba nie zaprzeczysz? – Uniósł pytająco brew.
– To pytanie poza konkursem, poza tym, ty też nie odpowiedziałeś. – Posłała mu znaczące spojrzenie. Draco tego wieczora również został zapytany, co myśli o urodzie nadętej Pani Prefekt.
– Nie wiedziałem, że aż tak zależy ci na mojej opinii – mruknął wciąż rozbawiony.
– Nie zależy – oburzyła się.
– Jasne, że nie. – Mrugnął do niej. Zamilkli.
*
Dla całej szóstki sobotni poranek był katorgą. Co prawda nie obudzili się zbyt późno, ale całemu procesowi towarzyszył wstyd, zmieszanie i milczenie. Pansy nie mogła uwierzyć, że zasnęła wtulona w Pottera na kanapie, obudziła wszystkich swoimi wrzaskami. Również Ginny krzątała się po salonie milcząca, co było do niej niepodobne. Wyrzucała sobie, że spędziła noc ze Ślizgonem. Natomiast Zabini chodził dumy jak paw, mimo dokuczliwego bólu głowy. Harry również był zadowolony z obrotu spraw, choć wcale nie dawał tego po sobie poznać. Wszyscy mieli luki z poprzedniego wieczoru. Zupełnie tak, jak zapowiedziała Parkinson, nie pamiętali niektórych pytań i odpowiedzi.
Jedynie Malfoy i Hermiona nie mieli sobie nic do zarzucenia. Oboje położyli się spać we własnych łóżkach. Panna Granger zarządziła sprzątanie salonu, podczas gdy sama pośpiesznie przygotowywała miksturę, pozwalającą szybko pozbyć się skutków ubocznych spożycia alkoholu. Draco ofiarował swoją pomoc przy tym zajmującym projekcie. Tworzyli całkiem zgrany duet. Niedługo potem zaserwowali przyjaciołom eliksir, co okazało się zbawieniem. Ból głowy odpuścił, mdłości minęły, a salon w końcu powoli zaczął przypominać pomieszczenie sprzed szalonego wieczoru. W końcu wszyscy powoli zaczęli myśleć o śniadaniu. Cała szóstka rozsiadła się znów w salonie, jednak nie byli tak rozmowni, jak poprzedniego wieczoru.
– Śniadanie? – mruknęła Parkinson, wodząc wzrokiem po zebranych. Hermiona zerknęła na zegarek.
– Powinniśmy zdążyć – oświadczyła, wstając z fotela. Popatrzyła po zebranych i zmarszczyła brwi, wczorajsze ubrania nie wyglądały dobrze. Sama zdążyła się przebrać, ale pozostali wyglądali jakby spędzili szaloną noc. Co w istocie miało miejsce, ale żadne z zebranych nie chciało rozsiewać po Hogwarcie plotek.
– Powinniśmy się przebrać – od razu podchwycił Draco. Nie czekał, aż ktoś się z nim zgodzi, po prostu ruszył do sypialni. Przyniósł stamtąd dwie koszule. Jedną wręczył Pansy, a drugą rzucił Potterowi. Harry był tak zaskoczony, że całkowicie odebrało mu mowę. Malfoy posłał mu tylko kpiący uśmieszek. Ginny i Pansy przebrały się w sypialni, a rudowłosa pożyczyła Ślizgonce jakąś spódnicę. Niestety wszystko wisiało na Parkinson i dziewczyny obawiały się, że Pansy zgubi spódniczkę po drodze na śniadanie. Z pomocą przyszła Hermiona, która zwęziła ubranie zaklęciem. Czar nie do końca się udał, bo Granger nigdy nie zaprzątała sobie głowy magią krawiecką. Jednak wystarczyło. Po niecałych dziesięciu minutach wszyscy wyglądali dużo porządniej. Postanowili zejść do Wielkiej Sali.
Ginny idąca z przodu, przekroczyła próg pomieszczenia w momencie, gdy całe jedzenie zniknęło ze stołu. Przystanęła, a na jej twarzy odmalowało się rozczarowanie. Pozostali również nie byli zachwyceni. Wprost marzyli o ciepłym posiłku.
– A dlaczegóż to państwo przybywają na śniadanie tak późno? – Usłyszeli za plecami poważny głos McGonagall. Cała szóstka niemal jęknęła, słysząc ten ton. Odwrócili się do nauczycielki.
– Bo my... ten... – Hermiona zaczęła coś bełkotać, ale dyrektorka szybko jej przerwała. Nie miała ochoty wysłuchiwać kolejnych wymówek. Zdziwiło ją tylko, że grupa spóźnialskich składała się z zawziętych wrogów. Jednak postanowiła tego nie komentować.
– Już wystarczy panno Granger. Skrzaty coś wam przygotują. – Nauczycielka transmutacji pożegnała ich oschle i gdy zniknęła z pola widzenia, Hermiona wypuściła ze świstem powietrze. Ginny podeszła do stołu Gryfonów i usiadła. Pozostała piątka stała nad nią.
– Czemu nie siadacie? – zapytała rudowłosa, czekając aż stół się nakryje.
– Bo to stół Gryffindoru – powiedział Malfoy, jakby "stół Gryffindoru" był jakąś obelgą.
– Też mi problem – prychnęła Hermiona i już chciała usiąść. Gdy Pansy prawie wykrzyknęła:
– Patrzcie! – Część stołu Slytherinu nakrył się i zapełnił jedzeniem.
– No cóż, chyba zjecie z nami – powiedział Zabini i uśmiechnął się w stronę Ginny, ta jedynie prychnęła, uciekając spojrzeniem. Ślizgon podał dziewczynie rękę, aby pomóc jej wstać. Ginny tylko popukała się w czoło. Koniec końców zasiedli do śniadania. Przy stole Slytherinu.
Długość tego rozdziału powinna wynagrodzić te błędy ;) Komentarze mile widziane:)
/Ali$hia
Więc oto druga część rozdziału osiemnastego! Myślę, że wyszedł jakoś, ale pozostawiam to waszej ocenie ;) Jest lekko przydługi, ale mam nadzieje, że się cieszycie xd (Za tak długi rozdział dziękujcie Ail$hi, która cały czas mnie męczy o rozdziały, dzięki :*) A swoją drogą to nie wiem co z kolejnym rozdziałem bo 12 listopada piszę konkurs przedmiotowy z polskiego więc może mi się trochę przeciągnąć pisanie kolejnej notki, jednakże na pewno do 16 już będzie. Zapraszam do czytania, komentowania, obserwowania!
Jakie wrażenia? Trochę niepoważny ten rozdział, ale zgaduję, że to dobrze. Czasem zapominam, że Dom Salazara miał być komedią. Za tydzień widzimy się znowu.
xoxo Pani M.
07.11.2021
To był naprawdę świetny rozdział. Super gra i w ogóle♡ Nie umiałam się powstrzymać od śmiechu jak czytałam to o nocnej przygodzie Draco XD
OdpowiedzUsuńLiczę że następny będzie jak najszybciej.
Sama Wiesz Kto
Ps.: Powodzenia na konkursie ♥ Trzymam kciuki♥♥♥♥♥♥♥♥
Ten rozdział mogę skomentować tak: HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA!!! Przepraszam. xD To było po prostu genialne, nie mogę się doczekać co będzie dalej. "Skup się Harry, jakieś mocne pytanie". Hahaha!! Czytałam to jeszcze wczoraj po północy i rechotałam co chwilę jak głupia.. I co ten Irytek taki ciekawy ich gry? xD Obyś wygrała w konkursie! A i jeszcze cztery rundy tej gry? Będzie widowisko. :D Czekam z niecierpliwością, weny!
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńLeże i kwicze!
Pozdro z podłogi!
Weny!
świetny rozdział :D kolejny pewnie będzie jeszcze lepszy :D
OdpowiedzUsuńsuper pomysł z tą grą :D
Kiedy następny???? GENIALNY ROZDZIAŁ
OdpowiedzUsuńnieee! jak mogłaś tak zakończyć?? Ja chcę wiedzieć co będzie dalej :D super rozdział :* świetnie napisany :) czekam na następny
OdpowiedzUsuńHejcia :DD
OdpowiedzUsuńChciałam zapytać, dlaczego wcześniejszy rozdział mi się nie wyświetla.
Usunięty? ;\
~Pooch
Hm.. powinno teraz działać ;)
UsuńDzięki! Teraz działa ;)
Usuń~P
Ou! Jak Irytek coś wie, to znaczy, że i pół szkoły :D hahahhahaha :* ;) ale długaśny rozdział no i wgl śmieszny! Fajna zabawa. :D naprawdę genialny pomysł. Zaczyna się ciekawie :P do 19!
OdpowiedzUsuńNajlepsze z tymi perfumami Astorii i Romildy XD THE BEST ;)
OdpowiedzUsuńNajlepszy rozdział ze wszystkich ;);)
hermioneaan.blogspot.com
P.S. Będę w to grać
ej genialna gra :D masz pomysły
OdpowiedzUsuńPani Smok
Agahahhahahahaahhahahahah świetny. To wyznanie Draco, rany jaki on jest kochany. Jutro/dzisiaj rano biorę się za dalsze czytanie!/Wiki
OdpowiedzUsuńPodoba mi się. Świetny pomysł w związku z tą grą. Z tego na pewno wyniknie coś ciekawego.
OdpowiedzUsuńMar :*