Miniaturka #1


Miniaturka#1: Z dziennika Ginny – „Dziesięć pocałunków”.



Miniaturka z okazji faktu, że już rok minął od założenia bloga (nie wierzę). Opowiada o Ginny i Draco więc wszystkich którzy nie tolerują tego połączenia (tak, Ali$hia o tobie też mówię) niech nie mają bólu dupy, „bo nie ma Dramione”. To tyle, mam nadzieję, że się spodoba:
(pamiętajcie, że to moja pierwsza miniaturka i liczę na to, że dostrzeżecie też jakieś pozytywy)
~Pani M.
I jeszcze parę słów ode mnie :) Specjalne podziękowania za komentarze pod ostatnim rozdziałem dla:
Marcelka, LoveMyDream, M.S, SamaWieszKto, zywia1 oraz dwóch anonimków :) Takie komentarze naprawdę działają cuda i aż chce się pisać, co nie Pani M ? Zapraszam do czytania /Ali$hia



   Ginny Weasley wróciła na siódmy rok do Hogwartu. Jednak nie była już tą samą uśmiechniętą dziewczyną, była zamkniętą w sobie Ginevrą. Harry spędził wakacje w Norze, czego wszyscy raczej się spodziewali. W drugim miesiącu odwiedziła ich również Hermiona, trochę załamana, bo nie odnalazła rodziców w Australii, ale szczęśliwa, że cały ten koszmar związany z Voldemortem się skończył. W przeciwieństwie do Ginny. Kiedy żył Czarny Pan mogła się łudzić, że gdy Harry go pokona i skończy się to wszystko, będą razem. Tak naprawdę. Jednak nikt nie mylił się bardziej. Harry jasno dał jej do zrozumienia, że nie ma dla nich przyszłości. To ostatecznie złamało pannę Weasley. Pierwszy cios spadł po śmierci Freda. Chyba nikt oprócz George’a nie czuł się gorzej  niż Ginevra. Ostatecznie Fred był jej ulubionym bratem. Zawsze ją rozumiał, na swój nienormalny sposób, ale rozumiał. Lepiej niż Hermiona, lepiej niż Luna, lepiej niż ktokolwiek. Na wspomnienie Freda po policzku Ginny pociekły łzy.
Całe lato uciekała od sklepu braci, teraz już brata, i pod pretekstem pomocy siedziała tam całe dnie. W krótce znalazła coś co leczy ból, coś czego nie powinna próbować, ale wyszło jak wyszło. Uzależniła się. Uzależniła od Ognistej Whisky. George na początku udawał, że nie widzi co robi sobie jego siostra, ale w końcu wziął ją na rozmowę. Skończyło się tak że razem opróżnili trzy butelki, a chłopak obiecał kryć siostrę przed rodzicami. Jej nałóg się pogłębiał, a co gorsza George’a też to powoli łapało. Sklep funkcjonował w miarę prawidłowo i nikt się niczego nie domyślił. W końcu od czego ma się eliksir na kaca?
Panna Weasley siedziała sama w przedziale ekspresu Londyn-Hogwart. Nie chciała siedzieć w przedziale z „wielką trójką” i tak tam nigdy nie pasowała, a widok Harry’ego wciąż bolał. Westchnęła, z bólem serca przyznała, że najchętniej to by się teraz napiła. Wstała i wychyliła głowę z przedziału, nikt nie nadchodził, więc zamknęła starannie drzwi, zasłoniła żaluzję i sięgnęła po swoją walizkę. Otworzyła ją i pod ubraniami, pergaminem i księgami zaklęć znalazła to czego teraz tak bardzo potrzebowała. Zamknęła starannie kufer, ale już nie miała siły aby włożyć go z powrotem na miejsce, w końcu do lekkich nie należał. Otworzyła butelkę i pociągnęła sporego łyka. Po nie całych dziesięciu minutach nie było już pół butelki. Gin po raz kolejny wlała palący z gardle płyn do malinowych ust, gdy przerwał jej dźwięk, otwieranych drzwi przedziału. Z różdżką w ręku stał i patrzył na nią zaskoczony Draco Malfoy. Chłopak szybko się opanował i wrócił jego ślizgoński uśmiech.
– No no, Weasley. Widzę, że spożywamy alkohol w pociągu… Będę to musiał zgłosić McGonagall...
– Zamknij się, Malfoy. Nie odważysz się...
– Chcesz się założyć? –zakpił chłopak i wprosił się do przedziału, zamykając za sobą drzwi.
– Nikt cię tu nie zapraszał – mruknęła Ginny i pociągnęła kolejnego łyka.
– Nie za szybko?
– Nie za szybko, co? – warknęła, napój w butelce właśnie się skończył.
– Opróżniasz butelki z Ognistej, z resztą nie moja sprawa...  – mruknął, a Ginny nie dała mu dokończyć:
– No właśnie, nie twoja sprawa, więc możesz iść, Hermiona trzy przedziały dalej … – dodała Ginny. Właściwie nie wiedziała dlaczego to powiedziała. Chyba była trochę zazdrosna, że teraz każdy chłopak w Hogwarcie odwraca się, gdy Hermiona przechodzi. Pamiętała ten dzień gdy wybrały się do Hogsmeade, a każdy gapił się na jej przyjaciółkę, jakby była z czekolady. Niczego Hermionie nie brakowało, ale bez przesady. Pomyślała. Wstała chwiejnie w celu wyciągnięcia jeszcze jednej butelki Ognistej Whisky. Niestety jadący pociąg i pół litra alkoholu to okoliczności w których panna Weasley upadła na blondyna stojącego parę kroków za nią. Chłopak miał dobry refleks  i złapał dziewczynę w tali. Uśmiechnął się, jednak Ginny nie dostrzegła tego uśmiechu, ponieważ była odwrócona tyłem do Malfoya.
– Dobra, możesz już puścić...  Dzięki, chyba – mruknęła niechętnie.
Arystokrata szybko ją puścił. W jego głowie już układał się szatański plan. Chciał trochę się zabawić z przyszłą, jak mniemał, panią Potter. Śmieszyła go jej frustracja z powodu tej szlamy Granger, niby ładna, ale nadal szlamowata i dziecinna. Ginny stanęła o własnych siłach i z kufra wyciągnęła kolejną butelkę. W takim tempie wypije wszystko zanim dojedziemy do Hogwartu. Pomyślała z niechęcią. Po chwil zdała sobie sprawę, że pewien Ślizgon uwarzenie ją obserwuje.
– Jeszcze tu jesteś? – warknęła w stronę chłopaka. Ten tylko uśmiechnął się i wstał. Jednak nie zmierzał do wyjścia tylko pewnym krokiem podszedł do Gryfonki i odebrał jej butelkę Ognistej.
– Za dużo, skarbie – powiedział z uśmiechem i sam pociągnął łyka. Ginny wstała i próbowała odebrać to co należało do niej, jednak znów upadła bo pociąg zahamował. Razem z Draco upadli na kanapę.
– Oddawaj!
– Widać, że na mnie lecisz. – Uśmiechnął się do niej. Trzymał butelkę poza zasięgiem rąk Ginevry. Ta warknęła coś w stronę blondyna. Wstała, wbijają mu łokieć w żebra i usiadła naprzeciwko chłopaka, mrucząc coś o małpie prowadzącej pociąg.
– Chyba ci już wystarczy tej ognistej Weasley – powiedział, wylewając whisky za okno. Ginny wpatrywała się tylko jak jej ukochany napój wylatuje za szybę. Szczęście, ze siedzą w ostatnim wagonie. Po chwili zrozumiała co zrobił ślizgon i zaczęła wrzeszczeć, coś o fretce, idiocie i bezmózgim palancie. Kiedy skończyła, a Draco poznał nowe ciekawe epitety, usiadła i spokojnie powiedziała:
– Wisisz mi butelkę Ognistej…
– Chyba śnisz, ja miałbym ci coś dać? – zakpił, nie miał pojęcia, że już niedługo odda dziewczynie coś więcej niż butelkę alkoholu.
***
 Minął wrzesień, październik, listopad...
Nadszedł Grudzień, a w tym roku był tak mroźny jak nigdy, zbliżała się przerwa świąteczna, a Ginny siedziała przy kominku w pokoju wspólnym odrabiając ostatnie prace domowe. Prawie już zapomniała o wizycie Malfoya w swoim przedziale i skupiła się na nauce i aby jej barek zawsze był pełny. Dormitorium dzieliła z Romildą Vane, która z resztą i tak prawie nigdy nie wracała na noc do dormitorium. Ginny nie narzekała, rozmawiały bardzo rzadko, a i tak te rozmowy ograniczały się do „cześć” i „pa”. Skończyła swoje wypracowanie na eliksiry i w końcu odetchnęła. Nie zamierzała wracać na święta do domu, bo i po co? Skoro Harry tam będzie i Ron prawiący morały. Miała już dość udawania szczęśliwej. Pozbierała resztę papierów i podręcznik do eliksirów po czym wszystko zaniosła do swojego pokoju. Rzuciła rzeczy na łóżko i otworzyła barek. Jednak był pusty. Pusty już od dwóch dni. Gryfonka stwierdziła, że chyba pora na wizytę w hogwartskiej kuchni.
Zamknęła dormitorium i opuściła pokój wspólny. Pewnym krokiem przeszła korytarz, skręciła w lewo, schodami w dół i kolejny korytarz, po czym stanęła przed portretem „Misy z Owocami”. Połaskotała gruszkę, a portret odskoczył i Ginny weszła do kuchni. Przywitały ją skrzaty domowe, pytające na co miała by ochotę. Dziewczyna nie była pewna co do odpowiedzi, ale zebrała się na odwagę i zapytała:
– Macie tutaj Ognistą Whisky? – Skrzaty zamilkły, po czym jeden wyszedł przed szereg, ukłonił się i powiedział, piskliwym głosem:
– Przykro nam panienko, ale niedawno był tu chłopak i zabrał wszystko co mieliśmy. Dostawy są dopiero po feriach.
– Kiedy tu był? Jak wyglądał? – Ginny miała swoje podejrzenia, ale bardzo nie chciała by były prawdziwe, jednak pierwsze zdanie jakie wypowiedział skrzat, zapowiadało jej bardzo długi odwyk…
– Był wysoki, panienko, miał jasne blond włosy. Był tutaj jakieś dwadzieścia minut temu…
– Rozumiem, dziękuje wam za pomoc, aha i jeszcze chciałabym abyście przyrzekli, że nikomu nie powiecie o mojej wizycie tutaj, dobrze?
– Jak sobie panienka życzy... – zapiszczał skrzat, a niezadowolona Ginny opuściła kuchnię.
George nie mógł jej przysłać Ognistej, a w Pokoju Życzeń się nie pojawiała, bo Gryfonka już tego próbowała... Wróciła do pokoju wspólnego, akurat gdy McGonagall  przyszła z listą, aby osoby które zostają na ferie w Hogwarcie mogły się zapisać. Ginny chwyciła listę i wpisała się tuż pod dwójką Gryfonów z trzeciej klasy. Przebiegła po niej wzrokiem, oprócz dwójki Gryfonów zostaje jeszcze jakaś Puchonka i dwoje Krukonów. Natomiast jedyną osobą która zostaje z domu Salazara jest: Draco Malfoy. Ginny dostrzegła swoją szansę. McGonagall zabrała listę i wyszła, a Ginny z uśmiechem na twarzy poszła do swojego dormitorium. Oczywiście nie obyło się bez wyrzutów Rona pod tytułem: „Dlaczego nie spędzasz świąt z rodziną, bla, bla bla…”
Jednak kiedy Ginny obudziła się rano stwierdziła, że ma dobry humor i wielką ochotę na Ognistą Whisky.  Już nie długo, powiedziała sobie w duchu i zeszła na śniadanie. Wszyscy wczoraj wieczorem wyjechali na święta do domu, więc zamiast czterech stołów w Wielkiej Sali został jeden na środku. Siedziała przy nim ta Puchonka, i dwoje Gryfonów. Ginny usiadła obok nich i zabrała się za jedzenie owsianki. W połowie posiłku dołączył do nich jeden z Krukonów, a po chwili drugi. Jedyną osobą, która się nie pojawiła był Malfoy.
*
Po śniadaniu Ginny stwierdziła, że nie ma sensu nigdzie wychodzić i siedziała w pokoju wspólnym, powtarzając transmutacje. Jej zachowanie od razu przywołało na myśli Hermionę i dziewczyna się zirytowała. Odłożyła książkę i poszła do swojego dormitorium. Dopiero teraz zauważyła bałagan panujący w pomieszczeniu, ponieważ nie miała nic lepszego do roboty, zaczęła sprzątać. Zdziwiona znalazła swoje wypracowanie z października, a była pewna, że je zgubiła i wszystko pisała jeszcze raz. Pamiętała ten wieczór, gdy do późna siedziała w bibliotece, a Malfoy zapytał co piszę. Dlaczego teraz o nim myśli? Wrzuciła swoje ubrania do kufra, a rzeczy Romildy rzucała na jej łóżko. Podniosła coś z ziemi. Wcześniej tego nie zauważyła bo leżało pod spódniczką jej współlokatorki. Zaczęła się śmiać. Cały czas chichocząc, rzuciła ową rzecz na łóżko Vane. Była to paczka prezerwatyw! Wcale nie tak dawno Hermiona powiedziała Ginny co to takiego. Głupia Romilda, czarodzieje od takich rzeczy mają eliksir. Pomyślała i znów zaczęła chichotać. Nagle stwierdziła, że brakuje jej Ognistej. Domyślała się, że sporą ilość ma Malfoy. Tylko czy iść do lochów i go poprosić?  Nie, to nie wchodzi w grę. POPROSIĆ, też mi coś. Prychnęła Ginny. Ale może będzie chciał coś w zamian? Tylko co? Dziewczyna nie miała za dużo galeonów. Jednak stwierdziła, że tam pójdzie i zobaczy czy coś się da zrobić. Odwyk miesza ludziom w głowie, a Ginny dziwnie radosna zeszła do lochów… 
*
Stanęła przed pustą ścianą w lochach. Była zdenerwowana, bo uświadomiła sobie, że przecież nie zna hasła... Nagle zdała sobie sprawę z tego co robi. Ocknęła się jak ze snu i czym prędzej pobiegła  z powrotem w stronę wieży Gryffindoru. Zatrzasnęła za sobą drzwi dormitorium i przemyślała wszystko jeszcze raz. Malfoy ma całą Ognistą w tym zamku. Nie ma szans dostać się do Hogsmeade, na George’a nie mogła liczyć. Dostawa dopiero po świętach. Westchnęła i poszła sprawdzić czy przypadkiem w jej barku nie zapodziała się jakaś butelka, jednak nic to nie dało. Barek nadal był pusty. Czy wytrzymam dwa tygodnie bez Ognistej Whisky? Zadała sobie pytanie, jednak odpowiedź nasunęła się sama: NIE. Ubrała, kurtkę, rękawiczki i szalik w barwach Gryffindoru. Stwierdziła, że pójdzie na spacer po błoniach i może coś wymyśli.
*
Parę godzin później…
Przemoknięta i wkurzona  Ginny weszła do Pokoju Wspólnego Gryfonów. Przemokła do suchej nitki, a co gorsze niczego nie wymyśliła jej frustracja  osiągnęła szczyt. Postanowiła, że zaraz po kolacji, obiad i tak przegapiła,  pójdzie do lochów i tak długo będzie krzyczeć do ściany dopóki ktoś, czytaj: Malfoy, jej nie otworzy. Przebrała się do czystych, a przede wszystkim suchych ubrań. Było jej zimno, więc dodatkowo na białą bluzkę od mundurka* naciągnęła sweter. Starannie poczesała włosy, zasznurowała buty i opuściła dormitorium.
Usiadła przy stole w Wielkiej Sali. Zjawiła się część nauczycieli, którzy nie wyjechali na Święta i uczniowie którzy zostali w szkole. Wszyscy oprócz Malfoya. Czy ten chłopak nie je? Zastanowiła się rudowłosa dziewczyna. Po mowie i życzeniach McGonagall, wszyscy zasiedli do uczty. Jedzenie było wspaniałe, zresztą jak zawsze. Po drugiej dokładce puddingu, Ginny podziękowała, życząc wszystkim „wesołych świąt” i opuściła Wielką Salę, zmierzając w stronę lochów.
Stanęła, po raz drugi tego dnia, pod ścianą w lochach i znów dotarło do niej, że NADAL nie zna hasła…
– Bo ja wiem… Czysta krew – mruknęła zniechęcona, stwierdziła, że nie będzie krzyczeć, bo to może ściągnąć nauczycieli, a tego by nie chciała. Nagle, ściana przesunęła się, ukazując Pokój Wspólny Ślizgonów. Ginny była tak szczęśliwa, że nie zastanawiając się ani chwili, wbiegła do środka. Ściana zasunęła się za nią. Gryfonka podziwiała przez chwilę wystrój, jednak pragnienie nie dało o sobie zapomnieć. Na końcu pokoju było troje schodów, na prawo, na lewo i te na wprost. Wiedząc, że Malfoy jest prefektem naczelnym, wybrała drzwi na wprost. Przez myśl jej nie przeszło, że wypadałoby zapukać. Nie, Ginny weszła jak do siebie i owszem zastała Malfoya.
Stał dokładnie naprzeciwko niej z rozpiętą koszulą. Gryfonka na chwilę zapomniała o whisky, wpatrując się w tors Ślizgona. Z zamyślenia wyrwał ją na wpół zdziwiony, a na wpół rozbawiony głos blondyna:
– Eee, Weasley… Po pierwsze puka się, a po drugie ja rozumiem, że nie możesz mi  się oprzeć, ale nie pożeraj mnie wzrokiem, a po trzecie chciałem wziąć prysznic, więc...
– Po pierwsze, JA WCALE NIE POŻERAM CIĘ WZROKIEM, po drugie nie przeszkadzaj sobie ja tylko po Ognistą...
Ślizgon zapinający z powrotem koszulę zatrzymał się na czwartym guziku i spojrzał na Gryfonkę.
– Skąd pomysł, że mam Ognistą? – Stwierdził, że trochę się z nią podroczy, już wiedział co chciałby dostać za alkohol, który spokojnie leżał w jego barku… Chociaż być może to będzie ostatnia rzecz jaką dostanie w życiu, jeśli dowie się o tym brat dziewczyny.
– Mam swoje źródła, a teraz daj Ognistą i wynoszę się stąd. – Z zamyślenia wyrwał go głos Gryfonki.
– ,,Za darmo umarło", więc… Co masz do zaoferowania ?
– Wiedziałam – mruknęła Ginny, jednak nie zamierzała się poddać – mam trochę galeonów, może…
– Pieniądze mnie nie interesują, mam ich aż za dużo – powiedział blondyn z wrednym uśmieszkiem, dziewczyna wiedziała, że to nie wróży nic dobrego…
– To co chcesz? – Spojrzała na niego spode łba.
– Całusa…  – wypalił.
– Chyba śnisz – prychnęła Ginevra, nie brała słow chłopaka na serio, liczyła, że każe jej wydać taktykę Gryfonów na kolejny mecz, sprzedać poniżające informacje na temat jej domu, ale nie to...  Jednak, chyba wiedziała w co uderzyć:
– Nie brzydzisz się? Taka zdrajczyni krwi, podobno jesteśmy jeszcze gorsi niż szlamy…
 Z ust Ślizgona znikł uśmiech. Jego twarz nie wyrażała niczego, tylko oczy ciskały gromy.
– Zapamiętaj, bo powiem to tylko raz: to... – zrobił przerwę, dalsza część zdania nie chciała mu przejść przez usta, więc zaczął jeszcze raz – to, nie ma dla mnie znaczenia – powiedział, Ginny była w szoku. Jakim cudem? Przecież to Malfoy do cholery, czy on zwariował?! Może to jakiś obłęd który złapał na dworze…  Zastanawiała się. Gdy pierwszy szok już minął, postanowiła się z nim podroczyć:
– Przepraszam, zamyśliłam się co mówiłeś? – Uśmiechnęła się niewinnie. Blondyn westchnął, ale szybko wpadł na pomysł jak się odegrać.
– Za każdą! – powiedział, a na jego twarz wrócił ślizgoński uśmiech. Ginny nie zrozumiała.
– Co „za każdą”? – zapytała zbita z tropu.
– Jeden całus za każdą butelkę…
– A kto mówił, że ja cię w ogóle pocałuje?
– W takim razie życzę miłego odwyku…  Tam są drzwi. – Wskazał na wyjście ze swojej sypialni.
– Nie, poczekaj…  Ja..  Dobra, słyszysz, zgadzam się!
– Świetnie, w takim razie...
– Ale, mam jeden warunek, nikt, powtarzam NIKT nie dowie się… o  tym.
– Blaise i tak by mi nie uwierzył – mruknął do siebie po czym podniósł wzrok na Gryfonkę, zarumieniła się, wyglądała tak pięknie, że Draco zaczął marzyć o czymś więcej niż pocałunku.
– Dobra, nikomu nie powiem, a teraz do dzieła... czekam…  
Dziewczyna zarumieniła się jeszcze bardziej, spuściła wzrok i przygryzła dolną wargę. Podeszła do chłopaka. Był wyższy od niej o głowę. Więc musiałaby stać na palcach. Planowała zdobyć dziesięć butelek, zastanawiała się co nałóg z nią zrobił, na Merlina ona zaraz będzie całować Ślizgona i to w dodatku Malfoya! Kuźwa, przecież to Draco Malfoy, teraz dotarło do niej co zamierza zaraz zrobić. Zamknęła na chwilę oczy, była tak blisko, że czuła oddech chłopaka. Walcząc z myślami i między nie rozstrzygniętym sporem o to co słuszne, a to czego tak potrzebuje, wspięła się na palce i nie otwierając oczu, wpiła się w usta chłopaka. Całowała go przez chwilę gdy nagle on oddał pocałunek i przyciągnął ją bliżej swojego torsu. Teraz całowali się na zmianę, a on przytrzymywał ją w tali. Dziewczyna nadal nie otwierając oczu objęła go za szyję, ale po chwili dotarło do niej co wyprawia i szybko oderwała się od blondyna otwierając oczy. Serce jej biło i oddech przyspieszył, nie dziwiła się wcale po takim pocałunku. Dziwiła się kogo tak namiętnie całowała.
– Wow… – wyrwało się zaszokowanemu Ślizgonowi. Po chwili aby zatuszować tę wpadkę, dodał:
– Ale ja wcale nie powiedziałem, że to ma być pocałunek w usta…  – Ginny zdenerwowała się. Jak to nie w usta?! Po chwili wyniosłym tonem powiedziała:
– Nie wiem jak to jest w domu Salazara, ale w GRYFFINDORZE całus nie w usta, to nie całus. W policzek to mogą się całować na pierwszym roku!
 Miała nadzieję, że taka riposta zamknie usta Ślizgona. Chłopak uśmiechnął się podszedł do barku i wyciągnął tak upragnioną przez Ginny butelkę. Podał ją dziewczynie, a ta szybko się z niej napiła. Uwielbiała to ciepło, ale… chwila… coś jej nie pasowało, niby smakowało tak samo, a jednak inaczej. Już nie czuła tego ciepła, tak przyjemnego, tak łagodzącego ból…  Skala ciepła była taka sama, tan sam drapiący w gardle smak, jednak jakby było coś… Ginny nie umiała znaleźć słów;  silniejszego? Chyba to było najbardziej pasujące określenie. Ognista nie smakowała tak samo… Nagle z przerażeniem zorientowała się, że Ślizgon mógł tam czegoś dodać.
– Co z tym zrobiłeś?! – wydarła się przerażona. Chłopak był w szoku, przecież podał jej zwykłą butelkę Ognistej Whisky.  O co jej chodzi? Zastanawiał się.
– Smakuje inaczej! Czego tam dodałeś?! Gadaj, ty przeklęty... – Ślizgon nie dał jej dokończyć, pocałował ją. Ginny znów poczuła te wspaniałe ciepło, dużo silniejsze niż po wypiciu Ognistej, z przerażeniem zorientowała się co to takiego i wypuściła butelkę tak ukochanego napoju na podłogę. Odgłos tłuczonego szkła przywrócił jej rozum i oderwała się, z pewną niechęcią, od chłopaka.
– Nie mów, że jedna butelka ci wystarczy na całe ferie, a właściwie już nie masz ani jednej.
 Spojrzał na rozbitą butelkę i kałuże alkoholu. Ginny podążyła za jego wzrokiem. Nie było jej szkoda alkoholu, bo było coś czego pragnęła bardziej niż Ognistej… Przeklęła siebie w duchu. Jak może tak myśleć? Podniosła wzrok na twarz blondyna i z przerażaniem stwierdziła, że uzależniła się, ale nie od Ognistej Whisky, uzależniła się od Malfoya ! Pożegnała jedno uzależnienie, ale zyskała kolejne. Jeszcze gorsze, przynajmniej tak jej się wydawało.
– Ile masz butelek Ognistej ? – Wyrwało jej się. To co robię jest naprawdę głupie. Pomyślała, że będzie udawać uzależnienie od Ognistej , a Malfoy mógłby… no załatwiać jej alkohol za buziaki. To naprawdę głupie. Zmarszczyła brwi, chyba nie miała innego wyboru...
– Mam 28 butelek, ale te osiem jest do mnie.
– Świetnie na razie wezmę dziesięć.
– To będzie dziesięć gorących pocałunków…
– Nikt, nic nie mówił o „gorących”! – Musiała zachować pozory, w rzeczywistości taka cena jak najbardziej jej odpowiadała. Chłopak nic nie odpowiedział tylko wskazał drzwi.
– Dobra, niech będzie! – warknęła. Ślizgon uśmiechnął się i rozłożył ramiona. Ginny podeszła do niego, stanęła na palcach, objęła go za szyje i chwilę wpatrując się w jego stalowe oczy, pocałowała go. Ten pocałunek był inny niż wszystkie które przeżyła z Harrym, Deanem czy innymi chłopakami. Wydawał jej się cudownie ciepły i podniecający. Oderwała się od chłopaka. Draco przełknął ślinę patrząc na Gryfonkę. Miała wypieki i znów przygryzła wargę. Na Merlina, ona robi to specjalnie! Krzyczał w duchu. Uśmiechnął się, na myśl że czeka go jeszcze dziewięć takich, a może nawet lepszych,  pocałunków.
– No Weasley, jedna butelka twoja...
– Zamknij się i siadaj na łóżko! – powiedziała, wskazując podbródkiem ów mebel. Draco był zszokowany, ale  udawał, że trzyma fason.
– Nie tak szybko Weasley, już się do łóżka pakujesz…  – Pokręcił głową z uśmiechem , ale usiadł na miękkim materacu.
– Nie schlebiaj sobie Malfoy. Po prostu jesteś wyższy niż ja i nie wygodnie by mi było cały czas stać na palcach – wyjaśniła pospiesznie, bo ta prośba faktycznie zabrzmiała dość dwuznacznie.
– Nie musisz mnie całować „cały czas” jak to określiłaś…
– Nie łap mnie za słówka!  –Ta konwersacja szybo się skończyła. Ginny podeszła bliżej do blondyna i usiadła obok niego na łóżku.  Przysunęła się bliżej. Zarzuciła mu ręce na szyje i po raz trzeci tego wieczoru, złączyła ich usta w pocałunku. Draco przysunął ją bliżej siebie tak, aby zmniejszyć dystans do minimum. Całowali się jeszcze chwilę, aż Ginny oderwała się od chłopaka. 
–Weasley, naprawdę świetnie całujesz…
– Dzięki, chyba…  – Dziewczyna spuściła głowę.
– Nie wieże, że dziewczyna Pottera siedzi u mnie w dormitorium  – mruknął do siebie blondyn.
– Nie jestem niczyją dziewczyną! A już na pewno nie Harry’ego! – Ginny zdenerwowała się, nawet ten dupek Malfoy kojarzy ją tylko z Harry’m.
– Nie oburzaj się tak –parsknął ironicznym śmiechem, jednocześnie był zaciekawiony dlaczego Gryfonka tak ostro zareagowała na wspomnienie o świętym Potterze.
– Co, szczęśliwy związek się rozpada? – zażartował.
– Już dawno się rozpadł... W ogóle dlaczego ja ci to mówię? – zapytała samą siebie Gryfonka i zmarszczyła brwi. Ślizgon nic nie odpowiedział, bacznie obserwując dziewczynę.
– Dobra Malfoy, kończmy to! Jeszcze siedem.
– Jak siedem? Na razie to ty masz jedną butelkę, bo jedną rozbiłaś, a raz to ja cię pocałowałem…
– Nieważne – warknęła. Draco zastanawiał się dlaczego Potter zerwał z Ginny. Jakby się zastanowić to świetna dziewczyna, może trochę uparta. Oczywiście świetna dla takiego kretyna jak Potter bo ON nie gustuje w Gryfonkach i w dodatku jeszcze w zdrajczyniach krwi. Szybo dodał ostatnie zdanie, nawet sam przed sobą nie chciał się przyznać, że poczuł coś do tej irytującej osóbki. Ginny chwyciła go za kołnierz rozpiętej koszuli i przyłożyła swoje wargi do kącika jego ust. Delikatnie pocałowała go w górną wargę, a potem dolną. Aż w końcu, odkładając ten moment jak najdłużej mogła, pocałowała go w obie wargi. Przyciągnęła go bliżej siebie. Nienawidziła siebie za to, że to robi, ale jeszcze bardziej za to, że sprawia jej to przyjemność. Oderwała się od chłopaka. Draco spojrzał w jej piękne niebieskie oczy. Szybko odwróciła wzrok.
– Malfoy? – zapytała, odsuwając się od chłopaka.
– Mhm? – mruknął.
– Zastanawiam się... –Urwała i spojrzała na chłopaka.
– No mów! – ponaglił ją i wstał z krawędzi łóżka. Podszedł do barku i wyciągnął butelkę ognistej whisky oraz dwie szklanki. Wrócił do Gryfonki nadal siedzącej na jego łóżku i podał jej szklankę z napojem. Chwyciła literatkę w obie ręce i skinęła głową w geście podziękowania. Zdecydowała się zapytać:
– Zastanawiałam się skąd taka cena?
– Cena czego? – odpowiedział blondyn, upijając trochę whisky.
– Cena Ognistej! Skąd pomysł z pocałunkami? – zapytała bez ogródek.
– Zadajesz trudne pytania, Weasley... – mruknął i znów upił napoj ze swojej szklanki.
– Już to słyszałam…  – powiedziała po czym napiła się whisky, zapadła cisza.
– Odpowiesz czy nie?
– Powiedzmy, że chciałem coś sprawdzić – odpowiedział wymijająco.
– Co? Chciałeś sprawdzić, czy jestem aż tak zdesperowana żeby się z tobą całować? A więc jestem! Zadowolony?!  –Zdenerwował ją, naprawdę ją wkurzył. Ginny wstała z łóżka Ślizgona i oddała mu do połowy opróżnioną szklankę. Wzięła butelkę z barku i wyszła trzaskając drzwiami.

*
Wstała rano w dość kiepskim nastroju. Po powrocie do dormitorium opróżniła całą butelkę ognistej. Spojrzała na zegarek i z niesmakiem stwierdziła, że przegapiła śniadanie. U nóg łóżka spostrzegła stosik prezentów. No tak, Boże Narodzenie. Stwierdziła. Jako pierwszy otworzyła prezent od rodziców. Dostała (kto by się tego spodziewał) sweter. Mama się przyłożyła. Pomyślała z uśmiechem. Sweter był ciemno zielony. Z wyhaftowanym złotym „G” na środku. Ubrała go przez głowę i stwierdziła, że jest naprawdę świetny. Następny prezent był od Hermiony. Przysłała samopiszące pióro i kolorowy atrament. Na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Wzięła następną paczkę. Prezent od George’a, była naprawdę ciekawa co przysłał jej brat. Delikatnie odwiązała kokardę. W pudełku był proszek natychmiastowej ciemności. Bombonierka Lesera i czekoladki. Spojrzała na kartkę:

"Hej Ginny!
Wesołych świąt! Mam nadzieję, że się trzymasz. Skosztuj czekoladek.
ps. Tylko tak mogłem pomóc.”
Zaciekawiona otworzyła pudełko i zajrzała do środka. Zwykłe czekoladki w kształcie kuleczek. Skosztowała jedną i po rozgryzieniu wyczuła palący, gorzko-słodki smak Ognistej Whisky. George, jesteś kochany! Pomyślała dziewczyna, rozgryzając drugą czekoladkę. Ron przysłał jej trochę słodyczy. Została jeszcze jedna paczka. Malutka, zawinięta w pomarańczowy papier. Gryfonka od razu pomyślała o Harrym, a jej serce zabiło mocniej. Czyżby świąteczny cud? Pomyślała i czym prędzej rozerwała opakowanie. Pomyliła się. W środku była tylko pomięta kartka zgnieciona w kulkę. Rozwinęła kartkę. Widniało tam dwa pojedyncze zdania, napisane dość schludnym charakterem pisma i Ginny od razu wiedziała, że to nie pismo Harry'ego, przeczytała:
"Przyjdź dziś po kolacji. Wesołych świąt”
Chyba domyślała się kto przysłał liścik. Chyba.
*
Poszła do niego. Zaraz po kolacji, prawie nic nie zjadła. Chciała wiedzieć czego od niej chce. Może wyjaśni? Może przeprosi za wczoraj? Może jednak świąteczne cuda się zdarzają? Szła szybko korytarzem, a serce jej biło coraz mocniej, sama nie wiedziała, czy się cieszy czy stresuje. Bądź co bądź nie miała pojęcia czego się spodziewać po Malfoyu.  Doszła do ściany mruknęła „Czysta Krew” i prędko weszła do salonu ślizgonów. Nie rozglądając się znów bez pukania weszła do jego pokoju. Tym razem siedział na łóżku naprzeciwko drzwi i bawił się różdżką. Podniósł na nią wzrok, a ich spojrzenia skrzyżowały się.
– Czego chciałeś? –zapytała lodowatym tonem. Spojrzał na nią spode łba.
 – Chciałem cię zobaczyć.
– To trzeba było pofatygować się na kolację… – mruknęła, patrząc na swoje byle jak zawiązane trampki. Zapadła cisza, aż w końcu Draco się odezwał, wstając i powoli podchodząc do dziewczyny:
– Słuchaj, wiem, że tego chcesz i...
– I co?! – Podniosła na niego wzrok, jej oczy ciskały gromy. Tak chciała go pocałować, miała na to kurewską ochotę, ale co z tego! Ten sadysta wezwał ją tylko po to aby jej udowodnić, że jest od niego uzależniona? Co to, to nie! Podchodził bliżej i bliżej, aż w końcu dzieliły ich centymetry.
– Ja też tego chcę.
Pocałował ją, znowu. Ginny znów znalazła się w swoim osobistym niebie.  Przeciągała pocałunek, bawiąc się z nim. W pewnym momencie objęła go za szyję, a chłopak przytrzymał Gryfonkę w tali. Oderwali się od siebie. Ginevra uśmiechnęła się niepewnie i szybko spuściła głowę. Draco podniósł jej podbródek i delikatnie pocałował dziewczynę w górną wargę.  Usiedli na łóżku. Teraz dziewczyna czuła się pewniej w sypialni Ślizgona. Zrzuciła buty i usiadła po turecku w nogach łóżka.  Draco siedział z brzegu, kątem oka obserwując dziewczynę.
– Więc chciałeś żebym przyszła, żeby się ze mną całować?  – zapytała z rozbawieniem w głosie. Chłopak przez chwilę myślał po czym odpowiedział, starannie dobierając słowa:
– Chciałem żebyś przyszła, ponieważ lubię twoje towarzystwo.
– Naprawdę? Bo mam wrażenie, że cię wkurzam – powiedziała, odgarniając włosy za ucho. Draco spojrzał na nią z uśmiechem. Dziewczyna chyba pierwszy raz widziała jak Malfoy się uśmiecha do kogoś nie szydząc z niego.
– Powiedzmy, że jesteś irytująca.  – Spojrzała na niego spode łba z udawaną złością. Znów zapanowała cisza, a Draco odwrócił wzrok od dziewczyny. Po chwili Ginny zapytała:
– Eee… Malfoy... Co konkretnie będziemy robić? – Spojrzał na nią unosząc brwi.
– Sugerujesz coś? – Wywróciła oczami.
– Nie miałam TEGO na myśli.
– Ale brzmiało jakbyś miała… – Droczył się z nią. Minęła kolejna chwila, aż chłopak wstał podszedł do barku i nalał sobie, i dziewczynie ognistej whisky. Podał szklankę Gryfonce która zrobiła ostrożny łyk.
– Więc zamierzasz mnie upić i co potem? – zapytała robiąc drugiego łyka.
– Ja wcale cię nie muszę upijać…
– Znów coś mi sugerujesz? – przerwała mu, unosząc jedną brew.
– Ja? Skądże znowu. – Zrobił niewinną minę.
– Malfoy czy ty już... no wiesz…  – Chciała zadać to pytanie i jednocześnie nie chciała poznać odpowiedzi, jednak odwaga Gryfonki wzięła górę. Odwrócił się do niej tak, że teraz patrzył jej prosto w oczy, uniósł brwi w geście niedowierzanie, że zadała to pytanie.
– Tak – powiedział krótko. Dziewczyna tylko pokiwała głową i spłonęła rumieńcem. Nie zapytał czy ona też, a właśnie takiego pytania się spodziewała. Czy ma ją za puszczalską? A może za niedotykalską zimną dziewice? On po prostu nie zadał pytania, a ona miała jeden wielki mentlik w głowie. W końcu po niecałej minucie, chociaż Ginny obstawiała wieczność, odezwał się:
– Dobra moja kolej na pytanie.
– To jakaś gra, że twoja kolej?
– Ej to ty zaczęłaś...
– Niech ci będzie.
– Dobra, więc zastanawiam się co z tobą i Potterem, no wiesz to trochę dziwne…  – Dziewczyna westchnęła. Wspomnienie Harry’ego nadal ją bolało, ale jakby trochę mniej.
– Jak to bardzo osobiste to nie odpowiadaj…  – Dodał, widząc reakcję dziewczyny.
– Nie, masz rację moja kolej… Więc Harry dał mi jasno do zrozumienia, że mnie nie chcę. Stwierdził, że jestem bardzo fajna, ale nie w jak to określił „jego typie”  i jestem siostrą Rona, jakby to miało znaczenie, ale pomińmy ten fakt. Z tego co wiem to się teraz spotyka z Chang. Eh... zawsze ją wolał w końcu jest taka ładna i egzotyczna, bla, bla, bla. – Wyżaliła się Ginny i o dziwo poczuła się lepiej, nawet jeśli jej słuchaczem był Malfoy. Chłopak nie rozumiał w ogóle gustu Pottera, przecież Ginny jest bardzo atrakcyjna, w dodatku całkiem inteligentna i świetnie gra w Quidditcha, a Cho ? Jakoś te lekko skośne oczy i głos jakby zaraz miała zemdleć nie pociągał go. Poza tym ta cała Chang prawie cały czas ryczy, a Ginny przynajmniej twardo stąpa po ziemi. Jednak nie powiedział tego głośno, bo po co? To tylko jego zdanie. Ginny spojrzała w jego stalowoszare oczy i powiedziała:
– Dobra moja kolej na pytanie.
– Czekam…  – odpowiedział ze ślizgońskim uśmieszkiem. 
– Skąd wiedziałeś, że przyjdę tamtego wieczoru po ognistą? –  Zamyślił się, odpowiedź przychodziła mu z trudem, westchnął i powiedział to czego jeszcze nikomu nie mówił:
– Lubię cię Weasley, znaczy Ginny… Chciałem z tobą pogadać, ale widząc twoje nastawienie do sprawy stwierdziłem, że na początku  muszę wymyślić coś co zmusi cię do przyjścia. Ognista umie zdziałać cuda…  – Przy ostatnim zdaniu uśmiechnął się drwiąco. Ginny podeszła do niego i dała mu kuksańca w bok.  Złapał jej nadgarstek po zadanym ciosie i przyciągnął Gryfonkę do siebie, całując ją w czoło, czubek małego, zadartego noska, usta. Siedzieli u niego na łóżku i całowali się na zmianę. Dziewczyna zapomniała o Harrym, o braciach, o tym kogo całuje i gdzie jest. Liczył się tylko on, jego usta tak idealnie pasujące do jej ust, jego ręce błądzące po jej ciele. Oderwał się od dziewczyny i wyszeptał jej do ucha:
– Naprawdę tego chcesz? – Pocałowała go w odpowiedzi co uznał za jednoznaczne „tak” . Miał zimne ręce. Ginny dokładnie czuła jak rozpinał jej białą koszulę. Jego palce muskały jej brzuch, aż w pewnym momencie zdała sobie sprawę co się dzieje. Przeszedł ją dreszcz, nie chciała zrezygnować, ale jednocześnie bała się. Naprawdę się bała. To miał być Harry. Pomyślała gorzko. Draco dostrzegł jej wahanie. Spojrzał w jej oczy i spokojnie powiedział nadal ją obejmując:
– Nie musimy tego robić… – Ginny spojrzała na niego swoimi wielkimi niebieskimi oczami, które od tak dawna pozostawały smutne, teraz były w nich iskierki, dziewczyna powiedziała:
– Chcę tego, Draco.
Kiwnął głową i znów ją pocałował. Jednak nie spieszył się, aby zdjąć jej spódniczkę. Podejrzewał, że to dla niej pierwszy raz. Nie chciał jej skrzywdzić. Dziewczyna zaczęła swoimi zręcznymi palcami rozpinać jego koszulę. Ubranie upadło na podłogę.  Delikatnie przeniósł pocałunki na szyję, z szyi na dekolt. Dziewczyna cichutko westchnęła. Draco pocałował jej brzuch, a jego pocałunki schodziły coraz niżej. Usta chłopaka napotkały materiał spódniczki. Delikatnie rozpiął zamek. Kolejna część garderoby upadła na podłogę. Wrócił do jej ust, a każdy jego pocałunek zapewniał Ginny, że wszystko będzie dobrze.
*
Obudziła się rano, on też już nie spał, musiał przypatrywać się Gryfonce od jakiegoś czasu.
–Hej – powiedziała niepewnie i cicho. Uśmiechnął się.
–Jak się czujesz?
– Szczęśliwa – powiedziała z uśmiechem.
– To dobrze. Przespaliśmy śniadanie… ale zawsze możemy poprosić skrzaty żeby nam coś przyniosły – zaproponował, dziewczyna tylko pokiwała głową. Wstała i zapytała o łazienkę. Miała na sobie jego koszulę i ciemnozielone bokserki. Wskazał drzwi na lewo od barku. Gryfonka opuściła pokój, Malfoy też wstał i zaczął się ubierać.  Gdy wyszła z łazienki kończył zapinać guziki koszuli, pomogła mu i pocałował ją w czoło.
– Chyba też się powinnam ubrać…
– Nie, po co? – Dostał kuksańca w bok za ten komentarz. Dziewczyna pozbierała swoje ubrania  i znów poszła do łazienki.
– Możesz ubrać się przy mnie! –krzyknął za nią.
– Chciałbyś! –Odkrzyknęła, wychylając głowę zza drzwi łazienki. Już miał powiedzieć „a i owszem”, gdy do jego sypialni wpadła sowa.  Od razu poznał czyje to zwierzę. Odwiązał liścik od nóżki ptaka, a ten natychmiast opuścił pokój.  Przeczytał szybko liścik:
„Pamiętaj o obietnicy. PAMIĘTAJ!”
Pierwsze co przyszło Malfoyowi na myśl to było: Skąd ta wiedźma wie. Zapomniał, że Astoria potrafi dowiedzieć się wszystkiego.  Pogniótł kartkę i ze złością cisnął ją w kominek. Koch... znaczy lubił Ginny, poprawił się w myślach. Chce być z Ginny. Chcę być z tą małą upartą Gryfonką. Naprawdę! Ale było za późno. Za późno o jakieś 10 lat. Walnął pięścią w biurko.
– Co się stało? – Usłyszał krzyk dziewczyny.
– Nic, strąciłem butelkę z komody! – Wymyślił na szybko. Uprzątnął wszystkie butelki z  powrotem do barku. Teraz tylko powiedzieć o wszystkim Ginevrze. Przeczesał włosy ręką. Pocieszył się tylko tym, że pierwsi uczniowie do Hogwartu wracają dopiero za trzy dni nie licząc dzisiaj. Wydalało mu się, że ma jeszcze tylko trzy dni życia.
***
Dwa dni później…
Ginny i Draco spacerowali po błoniach.  Chłopak trzymał dziewczynę za rękę.
– Draco, a co będzie jak wszyscy wrócą do Hogwartu? – zapytała dziewczyna, zupełnie nieświadoma, że trafiła w sedno problemów Malfoya.
– A co ma być? Będziemy sobie dalej spacerować po błoniach, tylko będzie się na nas gapić każdy kto  posiada narząd wzroku w obrębie stu kilometrów.  – Kłamał. Oczywiście, że kłamał.
– Czyli nie wstydzisz się mnie? – Zadała w końcu to pytanie.
– Nie, dlaczego w ogóle tak pomyślałaś?
– Sama nie wiem. – Słowo „przeczucie” zostawiła dla siebie.
***
Dzień przed powrotem uczniów do Hogwartu…
Te cztery dni były wspaniale. Rozmawiali, śmiali się, a wieczorem przesiadywali w dormitorium Draco. Kochali się jeszcze tylko raz, ale mimo to Ginny od czterech dni budziła się obok blondwłosego chłopaka.  Jak zawsze wieczorem po kolacji razem poszli do jego dormitorium, ale Malfoy wydawał się jakiś spięty i nie swój. Przepuścił ją w drzwiach i zamknął je. Chwycił Gryfonkę za rękę, a jego oczy były przepełnione żalem, może smutkiem…
– Muszę ci coś powiedzieć, ale najpierw, chcę coś zrobić, być może ostatni raz… – Ginny zaczęła się denerwować. Chłopak pocałował ją. Bez zastanowienia oddała pocałunek. Dopiero po fakcie w jej głowie rozbrzmiał jego głos „być może ostatni raz…”
– O co chodzi?
– Uwierz, że to zaboli mnie bardziej niż ciebie… – Wyrwała swoją rękę z jego uścisku i zrobiła krok w tył. Kontynuował:
– Chcę żebyś opuściła moją sypialnię i nigdy tu nie wracała, nikomu nie możesz mówić o tym co tu zaszło, najlepiej nie odzywaj się do mnie – Po jej policzkach ciekły łzy i kapały na podłogę. Nienawidziła go! Nie chciała go znać, a jednocześnie chciała aby jeszcze raz ją pocałował, przytulił, chwycił za rękę. Draco krzyczał w środku, krzyczał, ale dobrze wiedział, że już mu nic nie pomoże. Zdał sobie sprawę, że ją kocha! KOCHAM CIĘ, SŁYSZYSZ! Krzyczał. Ale tylko w środku. Na zewnątrz pozostał obojętny. Chciał do niej podejść wziąć ją na ręce i pocieszyć, chciał żeby powiedziała, że nie odejdzie. Kontynuował a każde kolejne słowo wypalało mu wnętrzności:
– Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.  Byłaś tylko kolejną naiwną do kolekcji. Idź już. Nie chcę cię widzieć więcej w mojej sypialni…  – Płakała, jej ramiona wznosiły się i opadały z każdą kolejną salwą łez.  Jednak zdobyła się na jeszcze jeden gest. Walnęła go w twarz. Jej mała piąstka zadała cios i podbiła mu oko. Poczuła się troszkę lepiej. Uderzyła jeszcze raz tym razem w nos z którego polała się stróżka krwi. Chłopak nie bronił się, stał bez ruchu wiedząc, że zasługuje na każdy kolejny cios. Uderzyła go jeszcze raz i znowu. Leciała mu krew z nosa i brudziła śnieżnobiałą koszulę.  Dziewczyna wyszła z dormitorium i biegnąc korytarzami Hogwartu trafiła do swojego pokoju. Tam zalała się łzami. Usiadła pod drzwiami okryła się kocem i płakała. Płakał, aż w końcu zasnęła. I obudził ją głos Romildy usiłującej wejść do pokoju.
***
Miesiąc później…
– Draco, słyszałam, że ta Weasley była tutaj częstym gościem… – Usłyszał głos Astorii. Nienawidził jej. Rozwaliła mu życie, już drugi raz. Najpierw nie mógł być z Pansy przez te cholerną umowę, a teraz z kimś kogo naprawdę kochał. Ginny. Przypomniał sobie jej piękne niebieskie oczy, płomiennorude włosy.
– „Ta Weasley” ma imię… – mruknął.
– Nie złość się misiaczku, ja już wróciłam i możemy być  razem na zawsze –zaświergotała Astoria:
– A teraz chodź ze mną do łóżka Draco, wiem, że się stęskniłeś.
– Nie mam ochoty. Powinnaś już iść.
– Ty mnie wyrzucasz? Ty? Mnie? Dobre sobie, pamiętaj, że dopóki JA z tobą nie zerwę dzięki twojej mamusi musisz robić to co ja chcę!
– WIEM! Nie musisz mi przypominać, zdziro! Gdyby moja mama nie złożyła wieczystej przysięgi, że się z tobą ożenię chyba, że ty nie będziesz mnie chciała wyleciałabyś przez tamto okno! Nie kocham cię! Słyszysz!
– Nie musisz mnie kochać! Masz mnie tylko zadowalać! A teraz rób co mówię! – Miał jej serdecznie dość. Jej nawet nie zależało na nim. Chwila! Nie zależało jej na nim… tylko na…
– Wiesz, że zrzekam się prawa do majątku rodzinnego? – Astoria osłupiała. To ona i jej matka od piętnastu lat czekają na majątek Malfoyów, a ten bezczelny arystokratyczny dupek mówi jej, że się zrzeka.
– Chyba się przesłyszałam…
– Nie,  po prostu, życie w luksusie nie jest dla mnie, a ty jako moja narzeczona powinnaś to zaakceptować…
– O nie! W żadnym wypadku!
– Czyli nie chcesz już ze mną być? – zapytał, ukrywając radość.
– Nie, zrzekam się! Słyszysz nie chcę cię już!
– I tylko o to mi chodziło! Żegnam!  – Teraz tylko musiał odzyskać Ginny, postanowił dać jej trochę czasu. Jednak było to „trochę” za dużo… 
***
Dwa lata później…
– Czy ty, Ginevro Molly Weasley bierzesz sobie tego czarodzieja za męża i ślubujesz mu wierność, miłość i uczciwość małżeńską, aż do śmierci? –Usłyszała głos starego czarodzieja z siwą brodą. W końcu stanęła na ślubnym kobiercu z mężczyzną którego tak kochała. Była przeszczęśliwa. W pięknej białej sukni. Z pierwszych rzędów uśmiechała się do niej cała jej rodzina. Spojrzała w jego oczy tak intensywnie zielone. Już niedługo zostanie panią Potter. Wszyscy czekali na jej „tak”. Ale dostrzegła coś, a raczej kogoś. Chłopaka który dał jej wszystko, a potem zabrał zanim zdążyła się przyzwyczaić. Ujrzała Draco. Ich spojrzenia skrzyżowały się. Stał obok drzwi, wyglądał na smutnego. Patrzył na Ginny. Dziewczyna nadal go kochała. Nadal, jakąś patologiczną miłością, której nie dało się wytłumaczyć, wbrew wszystkim regułom, ale nadal.  Odwróciła się do Harry’ego i powiedziała:
– Tak.
– Jeśli ktoś ma informację przez które tych dwoje nie może się pobrać, niech przemówi teraz albo zamilknie na wieki. –Zapadła trzy sekundowa cisza podczas której Gin spojrzała na Malfoya, siwobrody czarodziej przemówił:
– Ogłaszam was mężem i żoną. Pan młody może pocałować pannę młodą.- i gdy Harry przyłożył swojej wargi do jej ust. Ginny ujrzała blondwłosego mężczyznę wychodzącego z kościoła. Po jej policzku popłynęła pojedyncza łza. „To mogliśmy być my Draco” pomyślała. Ten jeden jedyny raz.



KONIEC?





Komentarze

  1. Awww takie słodkie i zarazem smutne :) Super
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pod koniec myślałam że jak go zobaczy to poniedziałek "nie!!". A tu TAK. Takie niespodziewane smutne zakończenie. Co mi się podoba bo zazwyczaj na koniec jest bajkowe zakończenie co z czasem robi się nudne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde Soorki za błąd tam miało być "powie" a nie poniedziałek!! Tak to jest jak pisze się na telefonie :D

      Usuń
  3. Super! Bardzo ładnie napisane. Chce więcej takich miniaturek!! ❤
    Pozdrawiam
    DiWa

    OdpowiedzUsuń
  4. NIEEE! Co to za zakończenie?! Przecież mogła być z Draco.. A Harry był z Cho i co odwidziało mu się? Świetna miniaturka tylko wolałabym inny koniec.. Ale cóż i tak bardzo mi się podoba. A kiedy może się pojawić nowy rozdział? Proszę jak najszybciej! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że miniaturka się podobała. Zakończenie bardzo zaskakujące... dlatego na końcu jest "KONIEC?".
      Rozdział pojawi się w środę lub czwartek :)

      Usuń
    2. Widać, że chciałaś zaskoczyć zakończeniem i oczywiście udało Ci się! Nie mogę się doczekać rozdziału. :D

      Usuń
  5. Wszystkiego najlepszego! (Niestety trochę się spóźniłam z życzeniami sorki) Twój blog ma już roczek!
    Cudna miniaturka i w ogóle! Ale zakończenie bardzo mnie zdziwiło. Tak czy siak PROSZĘ CIĘ o więcej takich zwrotów akcji XD. Z niecierpliwością czekam na kolejne przygody blogowych bohaterów ;-)
    Sama Wiesz Kto♡♥♡

    OdpowiedzUsuń
  6. nieee jak mogłaś?! Nie dość, że Draco nie był z Ginny ,to jeszcze Hermiona była kiepską przyjaciółką :( liczę na to, że następna skończy się szczęśliwie :) A tak ogólnie to wyszła świetnie :D buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja skomentuje, ale nie miniaturkę, a całe opowiadanie.
    Akcja fajna, łatwo się czyta, ale jednak opowiadanie nie jest idealne. Jest wiele błędów stylistycznych i gramatycznych. Jest sporo literówek i innych wyrazów, które psują sens zdania.
    Ogólnie jest fajne ((:
    Czekam na kolejny rozdział, bo bardzo zainteresowała mnie rekacja Draco na łzy Hermiona.
    Czekam na taki poważny wątek Dramione ♡
    Weny życzę, ściskam i zapraszam do siebie
    nic-nie-jest-proste-scorose.blogspot.com
    teukieevanddracofirstmeeting blogspot.com
    Pozdrawiam ^^
    Rainbow (':

    OdpowiedzUsuń
  8. Koniec powinien być inny. Ginny nie kochała Harrego. Nie warto rozstwać się z PRAWDZIWĄ miłością.

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkoda, że tak smutno zakończyła się ta historia. Myślałam, że skończy się inaczej. :) zaskakuje, tak. To trzeba przyznać. Ale mimo wszystko jednak wolę dramione :* pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepraszam, że nie przeczytałam ale wręcz nienawidzę Drinny.
    hermioneaan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Komentuję dopiero teraz,.może kiedyś to przeczytasz :P mi się podoba zakończenie, w końcu byłoby dziwnie gdyby po takim czymś Ginny rzuciła się panu M. w ramiona... a że życie nie jest kolorowe to Sad end pasuje bardziej, ale z tego co widzę, tylko ja tak sądzę :/

    OdpowiedzUsuń
  12. "Nie mówię w tym samym języku, co ty."
    Draco Malfoy & Ginny Weasley

    www.tensamjezyk.blogspot.com - zapraszam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty