Rozdział 14
Reaktywacja Klubu Ślimaka.
– Musimy pogadać Granger.
Malfoy stał w progu ich wspólnego dormitorium. Skrzyżował ręce na piersiach, badawczo przyglądając się pannie Granger. Hermionie policzki poczerwieniały i starała się ukryć fakt, że bez pytania wypiła Ślizgonom grzane wino. Jednak kubek, który lewitował niedaleko jej głowy, wbrew wysiłkom dziewczyny nie chciał stać się niewidzialny. Gryfonka musiałaby sięgnąć po różdżkę, a to byłoby nazbyt oczywiste. Draco uśmiechnął się kpiąco.
– Widzę, że już się zadomowiłaś – rzucił prześmiewczo, zanim w końcu pokonał kilka dzielących ich metrów i usiadł na kanapie. Ogień w kominku nadal żywo płonął, więc Malfoy na chwilę oderwał wzrok od zmieszanej i zaskoczonej Hermiony. Granger natychmiast próbowała wyplątać się z ogromnego koca, którym wcześniej szczelnie się owinęła. Nie było to łatwe, ale w końcu wydostała się spod fałd wełnianego materiału. Blondyn nijak nie skomentował jej zmagań. W końcu Hermiona zamknęła książkę i niechętnie ją odłożyła. Wyczekująco wpatrywała się w chłopaka, a kiedy milczenie Malfoya zaczęło ją irytować, w końcu się odezwała:
– Mówiłeś, że musimy porozmawiać. – Chłopak jedynie kiwnął głową, wydawał się być zamyślony.
– A więc o czym chcesz rozmawiać? – ponagliła Granger. Zerknęła na książkę, którą raczyła się przez cały wieczór. Bardzo chciała ją dokończyć i wiedziała, że im szybciej upora się z Malfoyem tym lepiej. Po dłużlsz chwili Draco wyrwał się z tego dziwacznego letargu, wrócił mu dobry humor. Nalał sobie grzanego wina, choć w butelce już niewiele zostało, i wypił połowę kubka.
– Musimy pogadać o naszych gołąbeczkach – powiedział w tajemniczo dobrym humorze. Znów sięgnął po wino. – Oraz o tej butelce wina, którą mi wisisz. – Pomachał trunkiem Hermionie przed nosem. Dziewczyna oblała się rumieńcem.
– Oczywiście odkupię ci... – zanim dokończyła, arystokrata machnął ręką.
– To nie jest teraz istotne, Blaise i Weasley; to mnie bardziej interesuje, dowiedziałaś się czegoś nowego?
– A ty? – odparowała od razu Hermiona, nie trudno się dziwić, że stała się podejrzliwa w stosunku do Malfoya. Chłopak pokręcił głową, wcale nie wyczuł jej braku zaufania.
– Nie, Blaise coś ukrywa i to chyba coś ważnego, skoro nie chce mi powiedzieć. To chyba grubsza sprawa niż myśleliśmy.
Hermiona zrobiła wielkie oczy, nie chciała nawet myśleć co to „coś ważnego" oznacza. Z tyłu głowy miała plan B, choć chyba oboje z Malfoyem łudzili się, że nie będą musili podjąć współpracy. Ciekawość wzięła górę.
– Oczywiście Ginny też nic więcej nie powiedziała, ani w sprawie ich zniknięcia, ani Blaise'a ogólnie. Na prawdę myślisz, że coś ich... łączy? – Chłopak parsknął, słysząc ton głosu Granger.
– Gdyby tylko o to chodziło, to Zabini już dawno by mi powiedział, za tym musi stać coś więcej.
– Tylko o to?! Przecież wybuchłaby niezła afera!
– Nie podnoś głosu, bo ich obudzisz i pomyślą, że spiskujemy – poczuł ją Draco z odrobiną wyższości w głosie.
– Ale my dokładnie to robimy – syknęła Granger, żeby się odgryźć.
– Ale oni nie muszą tego wiedzieć, na tym polega spisek.
– Wiem, co to takiego – zaperzyła się Gryfonka.
– Napij się wina Granger, bo chyba zaczynasz histeryzować. – Chłopak rozlał resztę słabego alkoholu pomiędzy dwa kubki, a potem jeden z nich posłał w stronę Hermiony przy użyciu prostego zaklęcia. Dziewczyna nie chciała wszczynać dalszej kłótni, więc puściła uwagę Malfoya mimo uszu i faktycznie napiła się wina.
– Okej, przypominam, że zgodziłaś się zrobić wszystko według mojego planu, a to prowadzi nas do...
– Na nic się nie godziłam! – od razu zaprotestowała. Draco uniósł jedną brew.
– Nie? Od razu ci powiedziałem, że robimy to po mojemu albo wcale.
– Są lepsze sposoby – oświadczyła z wyższością Granger.
– Tak? To chętnie o nich usłyszę. – Mierzyli się nienawistnymi spojrzeniami.
– Moglibyśmy użyć Myślodsiewni.
– Musieliby nam dobrowolnie oddać wspomnienia.
– To poszukamy światków...
– Nie chciałaś robić afery.
– Znajdę jakieś zaklęcie.
– Tylko Imperius tutaj zadziała, a nie sądzę, że potraktowałabyś ich w ten sposób. – Hermiona zawaha się o ułamek sekundy. – Nie zrobiłabyś tego, Granger – dodał Malfoy, nadal mierząc ją wyzywającym spojrzeniem.
– Uważę eliksir – powiedziała pewnie dziewczyna.
– Veritaserum przygotowuje się przez kilka miesięcy.
Po słowach Ślizgona w salonie zapanowała cisza, Hermiona próbowała na szybko znaleźć inne sposoby zdobycia informacji, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Nie mogła uwierzyć z jaką łatwością Draco odrzucił każdy jej pomysł. Z drugiej strony była pod wrażeniem. Ślizgon w końcu odchrząknął, aby zwróci na siebie uwagę Hermiony, która wpatrywała się tępo w płomienie tańczące w kominku. Niemal było słychać jak trybiki obracają się w jej głowie w zawrotnym tępie.
– Przystajesz na moje warunki? – zapytał chłopak, a Granger niechętnie przeniosła na niego bystre spojrzenie brązowych oczu. Minę miała niezadowoloną, ale przytaknęła.
– Wspaniale, musimy ustalić kilka szczegółów i wciągnąć w tą konspirę Pansy.
– I Harry'ego.
– I Pottera, ale tylko jego! Im mniej osób wie, tym jesteśmy bezpieczniejsi. Nie chcę rozwalać ci paczki, ale tym razem zostaw Weasleya w domu.
– I co powiem Ronowi? Nie możemy tak nagle zniknąć z Harrym w piątkowy wieczór.
– To już wasz problem, Potter dostał tyle szlabanów, że łatwo znajdzie wymówkę, a ty powiedz, że... bo ja wiem, chcesz spędzić wieczór z książką, czy co tam zazwyczaj robisz w ramach rozrywki. – Chłopak znacząco popatrzał na odłożoną książkę i uśmiechnął się szyderczo. Hermiona uniosła jedną brew, ale nic nie powiedziała. Powoli do niej docierało, że nie miała alternatywy dla planu Malfoya. Musiała zgodzić się na jego warunki.
Pogrążyli się w planowaniu tak, aby wszystko był zapięte na ostatni guzik. Jeden błąd mógł ich drogo kosztować, bo na szali ciążyła przyjaźń Hermiony z Ginny, a także ta pomiędzy Draco i Blaise'm. Początkowo Granger nie była zbyt optymistycznie nastawiona, ale entuzjazm Malfoya z czasem odrobinę jej się udzielił. Z czasem Gryfonka przysiadła się do Malfoya na kanapę i teraz zawzięcie szeptali. Draco tłumaczył jej pewną grę towarzyską, która robiła furorę w lochach. Zastanawiali się, czy nie posłużyć się nią do zdobycia informacji. Panna Granger nie była przekonana co do tego pomysłu, a zasady wydały jej się nielogiczne i zawiłe. Pogrążeni w rozmowie nawet nie zauważyli, że Zabini wyszedł.
– Na Merlina, Draco, z kim ty tak... – zawiesił się w pół słowa, kiedy w końcu rozbudzony, dostrzegł parę Prefektów na kanapie. –...dyskutujesz – dokończył zdezorientowany. Brunet szybko rozejrzał się po pomieszczeniu, jakby czegoś szukał. W końcu po prostu uniósł pytająco brew, czekając na wyjaśnienie tej sceny, którą właśnie zastał w salonie. Hermiona modliła się, żeby się nie zarumienić. Faktycznie źle to wszystko wyglądało. W końcu dziewczyna wstała i podniosła z podłogi swoją książkę.
– Ja tylko wyjaśniałam Malfoyowi, że nie ma prawa dotykać moich rzeczy bez pytania – oznajmiła wyniośle, licząc, że Zabini szybko kupi to kłamstwo.
– I w tym celu wypiliście butelkę wina? – dopytywał Blaise, nie miał zamiaru uwierzyć w żadne ich słowo. Malfoy prychnął.
– W życiu nie zmarnowałbym dobrego wina na Granger. Astoria wpadła na wieczór, ale niestety nam przerwano – Draco posłał Hermionie wyuczone mordercze spojrzenie – I została wyproszona z MOJEGO dormitorium, a później miałem nieprzyjemność wysłuchać zażaleń Granger w sprawie jej rzeczy.
– Myślałem, że z Astorią wszystko skończone... – oznajmił podejrzliwie Blaise. Nadal nie przekonywała go ta bajeczka opowiedziana przez Draco. Malfoy wzruszył ramionami.
– Czasem się nudzę.
– No cóż, nie będę pytał w takim razie dlaczego Granger, nie spałaś o trzeciej w nocy i akurat postanowiłaś odbyć przemiłą rozmowę z Draco. Miejcie te swoje sekreciki, ja wracam spać.
Kiedy Blaise zniknął z powrotem w sypialni, żadne nie miało odwagi się odezwać. Siedzieli w milczeniu dobry kwadrans, a potem Hermiona niechętnie wyjęła różdżkę i rzuciła „Muffliato". Nadal miała uraz do zaklęć Księcia, chociaż w tym przypadku przeklinała się w myślach, że nie wpadła na to wcześniej.
– Musimy być ostrożniejsi – powiedziała, gdy tylko zaklęcie zaczęło działać. Draco wywrócił oczami.
– Co ty nie powiesz Granger.
– Poważnie, musisz być dyskretny, rozmawiając z Pansy. Prawie wszystko wyszło na jaw.
– Nie wszystko, za bardzo panikujesz. Proponuję jutro powiedzieć im o imprezie i będzie po problemie.
– Nie dogadaliśmy się w sprawie tej twojej gry... – zaczęła ostrożnie dziewczyna.
– Nie ma się co dogadywać, wszystko wyjdzie w trakcie. Jeśli uznam... jeśli uznaMY, że powinniśmy zagrać to to zrobimy.
– Więc mogę oficjalnie powiedzieć Harry'emu i Ginny?
– Tak, wszystko jest ustalone.
Hermiona skinęła głową i skierowała się w stronę własnej sypialni. Zanim przekroczyła próg, zdjęła zaklęcie.
– Dobranoc Granger – powiedział jeszcze Malfoy, zanim Gryfonka zniknęła za drzwiami. Nie mógł się nadziwić, że ich rozmowa poszła tak gładko.
***
Hermiona Granger, opuściła swoją sypialnie. Ubrana była w mundurek z godłem Gryffindoru na piersi. Na jej ustach zagościł uśmiech i odwróciła się do przyjaciółki:
– Wspaniały dzień! W końcu rozpoczęcie roku, już się nie mogę doczekać tych wszystkich lekcji.
– Taaaa, sterty zadań domowych, nudne wykłady Binsa i ta przeklęta transmutacja – mruknęła posępnie rudowłosa dziewczyna. Nie podzielała entuzjazmu Hermiony. Jedyne co sprawiało, że na ustach Ginny gościł uśmiech była myśl o Quidditchu. Nie mogła się doczekać, gdy w końcu dosiądzie swojej komety i wleci na boisko w czerwonych barwach Gryffindoru. Liczyła, że sportowa rywalizacja choć na chwilę odciągnie jej posępne myśli od wszystkich poległych, od Freda.
Ginny pospiesznie założyła szatę i wraz z Hermioną zeszły na śniadanie. W Wielkiej Sali jak zawsze panował gwar i ogólne poruszenie. Pierwszoroczni niecierpliwie oczekiwali lekcji. Piąty rok od tygodnia rozprawiał o SUMAch, które przyjdzie im zdać w czerwcu. Natomiast siódmoklasiści z posępnymi minami oglądali nowe plany lekcji i wypełniali formularze dotyczące OWUTemów. Hermionie szybko udzieliła się nerwowa atmosfera związana z wyborem przedmiotów pod egzaminy. Panna Granger wciąż nie była pewna swoich OWUTemów, choć przecież to jej pomysłem był powrót do szkoły. Ginny ciepło przywitała Neville'a i zaraz zajęli się listem, który wysłała im Luna. Wciąż nie wiedzieli gdzie dokładnie przebywa Lovegood, ale ulżyło im, kiedy otrzymali list. Przynajmniej mieli pewność, że wszystko z nią w porządku. Na tyle, na ile z Luną mogło być „okej" po stracie ojca i nagłym jej zniknięciu.
W końcu drzwi Wielkiej Sali zamknęły się z trzaskiem, a McGonagall podeszła do mównicy.
– Witam wszystkich w tym nowym roku szkolnym! Mam nadzieje, że ten tydzień opóźnienia nie zmartwił was za nadto. Grono pedagogiczne zrobi co w ich mocy, aby nadrobić z wami zaległości. Piąty i siódmy rocznik uspokajam, macie jeszcze mnóstwo czasu do egzaminów. Jeśli tylko podejdziecie do nauki poważnie, z pewnością uzyskacie satysfakcjonujące wyniki. Jak zapewne wiecie, wszyscy uczniowie, którzy uczęszczali do Hogwartu w trakcie niespokojnego zeszłego roku są zmuszeni powtarzać rok. Zarówno Ministerstwo Magii jak i rada nauczycielska zdecydowała, że wykształcenie, które otrzymaliście pod rządami Śmierciorzerców nie spełnia nawet minimalnych wymogów. Z tego powodu mamy podwójny pierwszy rocznik, jednak nie powinno was to martwić. Dormitoria oraz sale lekcyjne zostały do tego przystosowane. Jeśli chodzi o...
Draco nie słuchał już dalej dyrektorki. Od rana miał podły nastrój, póki jeszcze nie zaczęli lekcji wciąż nie docierało do niego, na co się zgodził. Nie wierzył, że dał się namówić matce na powrót do szkoły. Skrzywił się na samą myśl o Hogwarcie, nigdy nie traktował odbieranej tutaj edukacji poważnie. Podskórnie czuł, że swoją wrogość do zamku zawdzięcza ojcu. Lucjusz, od najmłodszych lat, kładł mu do głowy, że żadna placówka zarządzana przez Dumbledore'a nie będzie dobrze funkcjonować. Malfoy nawet się nad tym nie zastanawiał, po prostu chłonął wszystko to, co wychodziło z ust jego ojca. W dodatku retoryka Lucjusza tłumaczyła wszystkie niepowodzenia, które w ciągu siedmiu lat spotkały młodego Malfoya. Dużo łatwiej było mu obwiniać za wszystko szkołę, niż przyznać się do własnej ułomności. Draco nigdy nie był prymusem, choć dbał o zadowalające rodziców oceny. Co prawda nauka przychodziła mu łatwo, o wiele łatwiej niż jego przyjaciołom, mimo to nie zależało mu na wybitnych wynikach. Draco zawsze powtarzał, że miał inne priorytety.
Nagle wszyscy zaczęli klaskać, co oznaczało, że przemówienie McGonagall dobiegło końca. Na stołach pojawiły się śniadaniowe dania, a także wielkie kosze z najróżniejszym pieczywem. Draco nalał sobie kawy, a potem, z czystego zapominalstwa, nalał również Pansy. Ślizgonka zrobiła zdziwioną minę, ale skinęła mu jedynie głową, nijak nie komentując tego miłego gestu. Malfoy skrzywił się, a potem rozejrzał dyskretnie. Nie chciał, żeby ktoś zauważył ten przejaw dobroczynności, spojrzał na Blaise'a, ale jego przyjaciel był pogrążony w ożywionej rozmowie z Astorią. Draco rozdrażniło to jeszcze bardziej. Na samą myśl o Greengrass wykręcało mu żołądek. Nie był pewien czy z zażenowania, wyrzutów sumienia, czy zwykłej złości, ale wolał tego nie roztrząsać. W końcu Prefekci na czele pierwszorocznych zaczęli kolejno opuszczać Wielką Salę. Theodor Nott, prefekt Slytherinu, został oddelegowany do pokazania najmłodszym uczniom ich sal lekcyjnych, widać było, że nie cieszy się z takiego obrotu spraw. Malfoy dziękował Salazarowi, że jako Prefekt Naczelny ma pierwszorocznych z głowy, jednak jego inne obowiązki przyprawiały go o mdłości. Kiedy rozwrzeszczana gromada opuściła salę, Malfoy leniwie powlekł się do wyjścia. Za nim, jak cień, podążył Zabini.
*
Ron Weasley odprowadził pierwszorocznych pod klasę profesor Sinistry, a gdy wszyscy nowi uczniowie wtłoczyli się do sali lekcyjnej, prefekt Gryffindoru odetchnął z ulgą. W ostatnim momencie zdążył na własne zajęcia, a kiedy w końcu opadł na siedzenie obok Harry'ego, do sali wkroczyła McGonagall.
– Jak tam panie prefekcie? – mruknął wesoło Potter, kryjąc się za podręcznikiem. Ron wykrzywił się w odpowiedzi.
– Daj spokój, odkąd Hermiona została Prefektem Naczelnym i mi nie pomaga, ta robota zaczyna robić się uciążliwa...
– Skoro już o Hermionie mowa... Może byś ją przeprosił? – Ron zrobił zaskoczoną minę, ale zanim zdążył odpowiedzieć McGonagall rzuciła im znaczące spojrzenie i oboje zamilkli, pochylając się nad zadanym do przeczytania paragrafem.
Do rozmowy wrócili dopiero w trakcie długiej przerwy, kiedy to oboje na prędko pochłaniali obiad.
– Wracając do Hermiony – ostrożnie zaczął Potter, obserwując reakcje przyjaciela. Ron zmarszczył brwi, ale czekał na to, co powie Harry.
– Może powinieneś ją przeprosić, nie wiem, co się między wami ostatnio wydarzyło, ale...
– No właśnie, nie wiesz, co się wydarzyło. To sprawa między mną a Hermioną. – Ron nie chciał się kłócić, toteż powiedział to jak najdelikatniej potrafił. Jednak Potter nie odpuścił:
– Wiesz, kłócicie się coraz częściej i nie tylko ja to zauważyłem.
– I kto to mówi? Ty i Ginny w ogóle ze sobą nie rozmawiacie. – Atmosfera stawała się coraz bardziej napięta. Ani Ron, ani Harry nie mieli ochoty na tę zapowiadającą się kłótnię. W dodatku kłótnię o dziewczyny. Potter westchnął, czuł, że nadszedł czas wyznać przyjacielowi prawdę. Mimo że od zerwania z Ginny minęło sporo czasu, to Harry wciąż nie powiedział o tym Ronaldowi. Co prawda Hogwart aż huczał od plotek, jednak Złota Trójca już dawno nauczyła się puszczać je mimo uszu. Harry zebrał się w sobie i na wdechu wydukał:
– Ron, ja i Ginny już nie jesteśmy razem. Ona ze mną zerwała. Raczej się nie dziwie, że ze mną nie gada. –Potter obserwował reakcję przyjaciela, wiedział, że Ron zasługiwał na prawdę. W końcu byli najlepszymi przyjaciółmi od dziecka i Harry wiedział, że nic nie powinno ich poróżnić. Nawet dziewczyny.
– Co? Zerwałeś z nią?! Powiedziałeś, że ją kochasz, powiedziałeś, że jej nie skrzywdzisz! – wybuchł Ron, chłopak zawsze był nadopiekuńczy w stosunku do młodszej siostry. Nie mógł uwierzyć, że owa dwójka się rozstała.
– Spokojnie, to ona ze mną zerwała, to była jej decyzja – wyjaśnił Harry, mając nadzieję, że to uspokoi Rona. Rudzielec milczał przez chwilę, był rozdarty. Od zawsze chciał szczęścia przyjaciela, ale jednocześnie chciał wszystkiego co najlepsze dla siostry. Wiedział, co Ginny przechodzi po śmierci ich brata. Dla całej rodziny był to cios. W końcu Ron zebrał się, aby coś powiedzieć:
– Skoro tak, jeśli taką podjęła decyzję to chyba nie ma sensu tego roztrząsać. Przepraszam, że na ciebie naskoczyłem.
– Nie ma sprawy, jeśli chodziłoby o moją siostrę to pewnie też bym się wkurzył. A co w sprawie Hermiony? – zapytał Harry, drugi raz poruszając ten nieprzyjemny temat.
– Przeproszę ją, jak tylko się zobaczymy – obiecał Ron, nie chcąc zaczynać kolejnej kłótni, chociaż nie czuł, że zawinił w jakikolwiek sposób. Wydawało mu się nawet, że to Hermiona jest mu winna kilka słów wyjaśnień i jakieś "przepraszam".
– Idź teraz. Na pewno jest w bibliotece albo pod salą w lochach – rzucił Potter. Nienawidził, kiedy jego przyjaciele się kłócili, chciał, żeby dziwne napięcie w ich paczce zniknęło jak najszybciej. Ron niechętnie odłożył widelec.
– Dobra, to spotkamy się na eliksirach, powiem ci jak poszło – mruknął Prefekt, odchodząc od stołu.
Ron szedł korytarzem, zbliżając się do sali Mistrza Eliksirów. Nie znalazł Granger w bibliotece, toteż postanowił poczekać na nią pod klasą. Jednak na jego drodze stanął znienawidzony Ślizgon. Draco Malfoy zmierzył rudzielca nieprzychylnym spojrzeniem.
– Czego tu szukasz Weasley? – warknął, bo widok Rona w lochach w porze obiadu trochę go zaskoczył. Malfoy pomyślał, że Gryfon coś knuje.
– Chcę porozmawiać z Hermioną, poza tym, co cię to obchodzi? Zejdź mi z drogi Malfoy – rzucił gniewnie Ron, a jego ręka powędrowała w stronę różdżki. Draco, widząc ruch ręki chłopaka, mruknął z ironicznym uśmiechem:
– To nie będzie konieczne, poza tym, gdyby Granger chciała z tobą rozmawiać, to sama by cię znalazła.
– „Granger"? A gdzie się podziało twoje zarozumiałe „szlamo"? Wyrzucą cię w końcu ze szkoły, jeśli znów zaczniesz tą rasistowską propagandę? – zakpił Ron.
– Uważaj Weasley – warknął gniewnie Draco, ale nic więcej nie powiedział. Wyminął Weasley'a i oddalił się pośpiesznie. Kiedyś nie przepuściłby okazji, żeby pojedynkować się ze znienawidzonym chłopakiem, ale od zeszłego roku wiele się zmieniło. Malfoy musiał nauczyć się ustępować pola.
Ron odprowadził sylwetkę blondyna wzrokiem, różdżkę cały czas trzymał w pogotowiu. Wciąż nie tracił czujności, licząc się z tym, że Malfoya była stać na niehonorowe zagrywki, takie jak zaklęcie posłane w plecy przeciwnika. Jednak tym razem nic takiego się nie wydarzyło. Wtedy zza rogu korytarza, zza którego wcześniej wszedł Draco, wychyliła się sylwetka Hermiony. Ronowi nawet przez myśl nie przeszło, że panna Granger spędziła przerwę obiadową z Malfoy'em, choć właśnie tak się stało. Weasley mylnie obrał to za nieszczęśliwy zbieg okoliczności.
– Mamy jeszcze prawie kwadrans do eliksirów – oświadczyła Hermiona w ramach powitania. Ron zebrał się w sobie.
– Chciałem przeprosić za tę kłótnię w łazience – powiedział ze skruchą. Nieśmiało ujął dłoń Hermiony, dziewczyna nie cofnęła ręki. Była zmieszana i poczuła się zwyczajnie głupio. To ona powinna przeprosić. Nie tylko za ostatnią kłótnię, ale za kilka ostatnich miesięcy trzymania Ronalda na dystans. Milczała, więc chłopak pomyślał, że dalej się gniewa.
– Więc przepraszam, nie chciałem żeby tamta rozmowa tak się potoczyła, tęsknie za tobą. Widzę, że odkąd wróciliśmy do Hogwartu cały czas się kłócimy, nie chcę tego. Jeśli potrzebujesz przestrzeni to powiedz, usunę się z drogi, ale błagam, rozmawiaj ze mną. Mów co czujesz i czego ci potrzeba. Będę się starł, żeby...
Jednak Hermiona przerwała jego monolog cudownym pocałunkiem. Ron już niemal zapomniał ile pasji potrafiła w sobie mieć jego dziewczyna. Granger uświadomiła sobie, że ma cudownego chłopaka i przyjaciela. Uświadomiła sobie również, że wszystkie ich kłótnie wynikały z braku komunikacji. A to była tylko i wyłącznie jej wina. Nie dopuszczała do siebie Rona i sama nie rozumiała dlaczego. Oderwała się od niego na sekundę, aby zaczerpnąć tchu, odgarnęła mu włosy z czoła, ale zanim Gryfon zdążył cokolwiek powiedzieć, znów z pasją go pocałowała. Słyszeli kroki, ale Hermiona ani myślała oderwać się od Rona, nie po tym cudownym wyznaniu.
– Minus pięć punktów dla Gryffindoru.
Dopiero na dźwięk tych słów zakochani oderwali się od siebie. Granger wściekle spojrzała w oczy Malfoya. Chłopak najwyraźniej postanowił się wrócić, poza tym towarzyszył mu Blaise. Zabini uśmiechał się kpiąco i posyłał w stronę Rona znaczące spojrzenia. Rudzielec nie zwracał na to żadnej uwagi. Nie puszczając ręki Hermiony, wyjął różdżkę z kieszeni czarnych jeansów. Draco wywrócił oczami, widząc ten ruch.
– Daruj sobie Wealsey, ja tylko wypełniam obowiązki prefekta, a obściskiwanie się na środku korytarza to pogwałcenie regulaminu.
– Ty mnie nie pouczaj w kwestii regulaminu! – odpowiedziała buntowniczo Granger.
– Po prostu miałaś pecha, wcale nie stoicie ponad zasadami, nosząc odznaki prefektów – Draco odpowiadał bardzo spokojnie, co tylko potęgowało wściekłość Gryfonki. Hermiona nie mogła wytrzymać tego, że ktoś pokroju Malfoya pouczał ją w kwestii zasad.
– Trzymacie mnie, bo przysięgam, że zaraz... – zaczęła histerycznym tonem, ale blondyn wpadł jej w słowo:
– Uspokój się Granger i przyjmij odjęte punkty, a na przyszłość dyskretniej okazuj uczucia.
– Ja ci mogę zaraz niedyskretnie przyjebać – odezwał się w końcu Ron. Rudzielec widział, że Malfoy specjalnie drażni się z Hermioną. Nie mógł tego znieść, poza tym wciąż pamiętał jak dwójka Ślizgonów upokorzyła dziewczynę kilka dni temu. Blaise zdusił parsknięcie, uznał komentarz Rona za całkiem zabawny. Draco gniewnie zmrużył oczy.
– Nie mogę się doczekać – mruknął Malfoy posępnie, ale jego ton wydawał się być niebezpiecznie opanowany. Hermionę przebiegł dreszcz. Coś było nie w porządku, ale dziewczyna nie potrafiła zlokalizować źródła swojego niepokoju.
– Chodźmy już – odezwała się do Rona, ciągnąc go w stronę klasy, ale jej chłopak stał jak spetryfikowany. Kątem oka dostrzegła jego twarz, Ron wyglądał jakby zobaczył najbardziej odrażającego potwora. Zastygł w bezruchu. Hermiona czuła, że jego dłoń, dotychczas ciepła, robi się coraz zimniejsza. Zupełnie jakby gasło w nim życie. Rozpaczliwie próbowała zobaczyć to, co Ronald dostrzegł, ale Gryfon jedynie tępo wpatrywał się w twarz Malfoya.
– Draco, wystarczy – powiedział nagle Zabini, przyglądając się wszystkiemu. Malfoy jakby wyrwał się z transu. Odwrócił na chwilę wzrok. Hermiona z niepokojem obserwowała jak na twarz Ronalda powracają kolory. Chłopak nie wyglądał już na zastygłego w przerażeniu.
– Co mu zrobiłeś?! – wrzasnęła w stronę blondyna, jednak ten tylko wzruszył ramionami i odwrócił się na pięcie. Blaise rzucił ostrzegawcze spojrzenie w stronę Gryfonki, a potem zrównał krok z Draco. Ślizgoni zniknęli Hermionie z pola widzenia i wtedy dziewczyna całą swoją uwagę skupiła na Ronie. Weasley nie czuł się najlepiej, mamrotał, że jest mu niedobrze. Poza tym wciąż był blady. Panna Granger nie miała pojęcia co takiego zrobił Malfoy. Ślizgon ani na moment nie wyjął różdżki, toteż nie mieli do czynienia z zaklęciem. Była zbyt oszołomiona, żeby trzeźwo myśleć. Zanim pojawił się Slughorn Ron zdążył dojść do siebie.
Chociaż do końca dnia rudzielec był rozkojarzony i posępny, a Hermiona nalegała na wizytę w Skrzydle Szpitalnym, to Ron kategorycznie odmawiał. Po lekcjach opowiedzieli też Harry'emu o całym zajściu, Potter natychmiast chciał złożyć Malfoyowi wizytę, jednak przyjaciele odwiedli go od tego pomysłu. Granger nie dawało spokoju zaklęcie lub klątwa lub to, czego użył Malfoy. Wiedziała, że będzie musiała dowiedzieć się, z czym się dziś spotkała. Cały wieczór spędziła w wieży Gryffindoru i dopiero tuż przed ciszą nocną udała się na czwarte piętro. Wciąż w jej głowie kłębiły się miliony pytań, a jedyną osobą, która mogłaby udzielić satysfakcjonujących odpowiedzi, był jej współlokator. Kiedy dotarła na czwarte piętro - dormitorium było puste.
***
Ginny wstała rano zupełnie nieprzytomna, do późna siedziała z Nevile'm, rozprawiając o potencjalnej lokalizacji ich przyjaciółki. Zniknięcie Luny nie dawało im spokoju i choć utrzymywali z nią kontakt dzięki listom, wciąż martwili się o blondynkę. Luna, z jej nieobecnym i rozmarzonym usposobieniem, dość łatwo mogła wpakować się kłopoty i nawet tego niezauważyć. Dlatego Ginny i Neville poświęcali sporo czasu na próby odszukania jej lokalizacji. Na razie bez skutku.
Ginny i Hermiona pojawiły się w Wielkiej Sali przed końcem śniadania i zaraz dosiadły się do Rona i Harry'ego. W tym roku nad wyraz często jadali razem, bo we wcześniejszych latach Ginny zazwyczaj szukała towarzystwa młodszego rocznika. Z pewnością przyczyniła się do tego wojna z Voldemortem, bo to doświadczenie niesamowicie zbliżyło ich do siebie, Ginny bardzo dobrze dogadywała się ze Złotą Trójcą, zupełnie jakby wakacje wciąż trwały. Wealsey już dawno pogodziła się z tym, że podczas wakacji, które zazwyczaj spędzali razem w Norze jej kontakt z Hermioną, Harrym, czy nawet Ronem był dużo lepszy, niż w trakcie roku szkolnego, zupełnie jakby Hogwart odsuwał ich od siebie. Jednak siódmy rok był inny niż poprzednie jej lata w szkole.
Rudowłosa przejrzała szybko swój plan i porównała z planami Rona i Harry'ego. Już wcześniej przeżyła niemałe rozczarowanie, kiedy okazało się, że Hermiona ma tyle rozszerzonych przedmiotów, że podczas lekcji nie będą się praktycznie widywać. Ginny zaczynała dziś od Eliksirów, a później czekała ją Obrona przed Czarną Magią z profesorem Barkleyem. Nie chciała się przyznać, ale na prawdę nie mogła doczekać się drugiej lekcji. Wczoraj przy uczcie rozpoczynającej rok szkolny, McGonagall zaprezentowała całej szkole nowego nauczyciela. Pojawienie się młodego, przystojnego i na pozór inteligentnego profesora nie przeszło bez echa. Hogwardzka młodzież od wczoraj zachwycała się Barkelyem. George w liście, który Ginny dostała przy śniadaniu, pisał, że od wczorajszego poranka wciąż realizuje zamówienia na Eliksir Miłosny, wszystkie z Hogwartu. Ginny podejrzewała, że prędzej czy później, wybuchnie jakiś skandal.
– Mamy dziś razem Eliksiry, nie wiem jakim cudem wcześniej to przegapiłam – odezwała się Hermiona, kiedy Ginny kończyła czytać list od brata. Rudowłosa ożywiła się, odkładając korespondencję.
– Na prawdę?! Przecież porównywałyśmy nasze plany kilkukrotnie.
– Mój cały czas się zmienia – przyznała Hermiona, czerwieniąc się. Jak zwykle brała na siebie zbyt wiele obowiązków.
– Mieliście wczoraj z Barkleyem? – zapytała powoli Ginny, udając nonszalancję. Chciała skierować rozmowę na interesujący ją temat. Jednak cała Złota Trójca przecząco pokręciła głowami.
– Nie, ale facet wydaje się być w porządku – odparł Ron.
– Podobno osiągnął spektakularne wyniki z OWUTemów – podjęła temat Hermiona. Postać Barkleya odrobinę ją ciekawiła. Harry skrzywił się, słysząc to wszystko. Nadal pamiętał swoją konfrontację z nowym profesorem, a co ważniejsze, doskonale pamiętał jak w jego towarzystwie zachowywała się Pansy.
– Nie potrzebny nam kolejny Gilderoy Lockhart – powiedział cierpko. Pozostała trójka popatrzała po sobie zdziwiona.
– Co cię ugryzło? – zapytała bez ogródek Ginny. Nigdy nie była specjalnie delikatna, zawsze waliła prosto z mostu. Nie można było odmówić jej empatii, jednak takt i wyczucie nie były jej mocną stroną. Z drugiej strony wiele osób lubiło ją za to, że nie owijała w bawełnę.
– Nic, przepraszam, jestem tylko rozdrażniony przez ten szlaban z Parkinson, zaczynamy już dziś. Zmarnuję cały wieczór... – wyjaśnił posępnie Harry, choć tak na prawdę to ekscytacja Barkleyem wpędziła go w zły nastrój.
– No tak! Szlaban! – Nad głową Ginny również zapaliła się żaróweczka. Przypomniała sobie, że ona również zarobiła karę ze Ślizgonem.
– No właśnie, nadal nie pochwaliłaś się co wymyśliła McGonagall za twój popis w Wielkiej Sali – zauważył Ron, świdrując siostrę spojrzeniem.
– Czyszczenie Sali Pamięci, oczywiście bez różdżek. Nie tak źle – Ginny posłała współczujące spojrzenie Potterowi – Chyba wykorzystała na waszą dwójkę wszystkie pomysły – dodała zaraz dziewczyna. Harry tylko machnął ręką.
Gdy dokończyli śniadanie, cała czwórka opuściła Wielką salę, idąc na lekcje eliksirów. Ginny i Hermiona usiadły w drugiej ławce. Oczywiście to Granger nalegała na miejsce z przodu klasy, bo jeśli Ginevra mogłaby wybrać, to pewne siedziałyby teraz w najdalszym zakątku sali.
– Dzień dobry, miło was wszystkich widzieć w tym roku szkolnym – przywitał ich Slughorn z uśmiechem. – Mam nadzieje, że przyłożycie się do OWUTemów, bo chciałbym utrzymać mój przedmiot w czołówce, jeśli chodzi o wyniki. Nie będę tolerował w tym roku oddawania prac po terminie, czy niedbalstwa podczas lekcji. To ostatni rok i liczę, że podejdziecie do tego poważnie. – Slughorn powiódł wzrokiem po klasie. Ginny zastanawiała się, czy Horacy w tym roku również reaktywuje Klub Ślimaka. Dziewczyna wcale by się z tego nie cieszyła. Choć początkowo przynależność do pupilków Slughorna w pewien sposób łechtała jej ego, tak, z czasem, Ginny przekonała się, że spotkania te były niezwykle nużącą stratą czasu. W dodatku Weasley przypomniała sobie, że dwa lata temu na spotkania zapraszano również Zabiniego. Na samą myśl o nim zdążyła się zdenerwować.
– Dobrze, zaczniemy od powtórzenia podstawowej wiedzy z poprzednich lat – oznajmił Horacy, a potem Ginny mogła tylko obserwować jak ręka Hermiony raz za razem wystrzela w górę. Granger zarobiła niemałą ilość punktów dla swojego domu. Końcówkę lekcji przeznaczono na sporządzenie notatki, a kiedy lekcja dobiegła końca, Ginny zorientowała się, że jej nazwisko również zostało wyczytane z krótkiej listy. Slughorn prosił, żeby została po zajęciach.
Szybko okazało się, że Horacy owszem, planuje reaktywację Klubu Ślimaka, jednak tym razem nie zaproszono do niego Cormacka, co Hermiona przyjęła z niemałą ulgą. Granger, zasłaniając się obowiązkami Prefekt Naczelnej, wymówiła się grzecznie z pierwszego spotkania, natomiast ani Ginny, ani Neville nie zdołali odmówić. Longbottom był bardzo ciekawy jak takie spotkania wyglądały, ponieważ dwa lata temu nikt nie brał go pod uwagę przy sporządzaniu listy członków klubu. Oczywiście Harry i Ron również otrzymali zaproszenia. Horacy nie naciskał, proponował jedynie herbatę i dobrą atmosferę, jednak Ginevra miała złe przeczucia. Co prawda nie wiedziała których uczniów z pozostałych domów wybrał Slughorn, ale z tyłu głowy miała Blaise'a Zabiniego.
– Zapowiada się ciekawie – mruknęła pod nosem, opuszczając salę eliksirów. Neville zarzucił jej rękę na ramię, uśmiechając się wesoło. Chłopak promieniował optymizmem.
– Nie martw się na zapas Ginny, jeśli będzie beznadziejnie, po prostu przestaniemy do niego przychodzić.
– Mhm, a Slughorn obleje nas z eliksirów – snuła czarne scenariusze Ginevra. Hermiona zrównała z nimi krok po pożegnaniu Rona i Harry'ego, którzy ruszyli w przeciwnym kierunku na transmutację.
– Mam teraz mugoloznawstwo – oznajmiła Prefekt Naczelna, studiując swój plan. Ginny przystanęła.
– Myślałam, że obronę. Miałyśmy iść razem. – Hermiona posłała jej przepraszające spojrzenie.
– Zmienili mi plan, jest zaczarowany, wciąż muszę go sprawdzać, bo te lekcje zmieniają się jak w kalejdoskopie. Złapiemy się przy obiedzie, obiecuję.
– Ja też mam mugoloznawstwo – oznajmił Neville, wyjmując swój pomięty plan z kieszeni szaty. Ginny udała pełne oburzenie, teatralnie strącając rękę przyjaciela ze swojego ramienia.
– Oboje mnie zostawiacie! Niebywałe – zrobiła obrażoną minę, a Longbottom parsknął śmiechem.
– Kochamy cię – rzucił przez ramię, kiedy wraz z Granger odchodzili w stronę obracających się schodów.
Ginny w końcu dotarła pod salę, którą wybrał profesor Barlkey pod swoje zajęcia. Czekała pod klasą, aż w końcu pojawią się jakieś przyjazne jej twarze, jednak na próżno. Weasley nie mogła uwierzyć w swojego pecha. Choć cała Złota Trójca, a także Neville, Parvati i Seamus zapisali się na Obronę przed Czarną Magią nie trafiła z żadnym z nich do grupy. Oczywiście dziewczyna rozumiała, że to wina podwójnych roczników, ale mimo to, była rozczarowana. Mogła liczyć jedynie na towarzystwo Romildy Vane, ale to jej ani trochę nie pocieszało. W dodatku, jakby tego było mało, w jej stronę kierował się Blaise Zabini.
– Cześć, jak pierwsza lekcja? –zapytał niewinnie i wyszczerzył zęby w uśmiechu. Ginny zignorowała go, ale natarczywy Ślizgon nie tracił entuzjazmu:
– Chyba rozmawialiśmy na temat zachowania minimum uprzejmości?
Jednak Ginny nie zareagowała i na tę zaczepkę. Na horyzoncie pojawił się nauczyciel i dał znak, aby wejść do klasy. Dziewczyna szybko wślizgnęła się do pomieszczenia i zajęła jedną z ostatnich ławek. Nie miała nigdy problemów z przedmiotem, którego miał nauczać Barkley, ale też nigdy nie miała porządnego nauczyciela. Zastanawiała się jak będą wyglądać te lekcje. Siedziała na tyle blisko, że doskonale widziała nauczyciela i na tyle daleko, żeby nie zauważył, że dziewczyna go obserwowała. Reszta grupy była zbieraniną wszystkich domów, ale z Gryffindoru były zaledwie trzy osoby, w tym Ginny. Siedzieć z Cormackiem jej się nie uśmiechało, oprócz niego została jeszcze Romilda Vane, której Ginevra nie trawiła. Więc Gryfonka usiadła sama, ciesząc się całą ławką dla siebie. Niezmiernie cieszył ją ten stan rzeczy i wszystko wydawało się być na swoim miejscu, ale wtedy dosiadł się do niej Blaise Zabini.
– Idź stąd! To moja ławka – syknęła po cichu dziewczyna.
– Przeszkadzasz mi w słuchaniu tego kretyna, Weasley – mruknął półgębkiem Blaise. Ginny prychnęła i próbowała zrzucić go z krzesła, jednak jej wysiłki poszły na próżno.
– Wynocha – warknęła. Nie miała najmniejszej ochoty siedzieć z Zabinim. Nie po tym, jak ostatnio potraktował Hermionę, a już na pewno nie po tym nieszczęsnym pocałunku. Lekcja zaczęła się na dobre, ale Ginny nie zwracała uwagi na nauczyciela. Znów próbowała wyrzucić współlokatora z ławki. Miała dość problemów z dormitorium, nie potrzebowała Ślizgona w swojej ławce. Po kryjomu wyjęła różdżkę, jednak zanim przyszło jej do głowy jakieś sensowne zaklęcie, odkryła z przerażeniem, że cała klasa się jej przygląda. Ginny uniosła dumnie głowę, a jej spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem profesora Barkleya.
– Przepraszam – mruknęła na tyle głośno, aby nauczyciel mógł ja usłyszeć i wyprostowała się w ławce.
– Ale za co, panno...?
– Weasley, sir.
– Panno Weasley, więc mówiłem, że będziecie siedzieć chłopak z dziewczyną w trakcie zajęć teoretycznych, a tych par, które już siedzą razem, nie będę przesadzał. – Ginny wytrzeszczyła oczy. Cały rok z Blaisem! Zdrowy rozsądek bił na alarm. Nie mogła na to pozwolić.
– Panie Profesorze, ale ja nie chcę z nim siedzieć, nie może mi pan kogoś innego przydzielić? – zapytała z nadzieją w głosie, a Zabini próbował powstrzymać się od wybuchnięcia śmiechem. Nie dowierzał, że tak mu się poszczęściło. Pomyślał, że polubi tego palanta, jak pieszczotliwie nazywał Barkleya. Przysłuchiwał się wysiłkom Ginny.
– Przykro mi panno Weasley, ale chyba już tak musi zostać – powiedział nauczyciel, rozkładając ręce.
– Panie profesorze, ja mogę z nią usiąść. – Wstał McLaggen, i uśmiechnął się do Ginevry. Właśnie śniadanie podeszło jej do gardła.
– No panno Weasley, chyba się pani poszczęściło w takim razie... – Ginny przekalkulowała całą sprawę. Z Zabinim nie chciała usiąść nigdy w życiu, ale z Cormackiem nie chciała usiąść nawet w życiu po życiu. Doskonale pamietała jak to się skończyło dla Hermiony. Kątem oka zerknęła na szczerzącego się Blaise'a i jęknęła zdegustowana. W końcu westchnęła teatralnie.
– Nie będę robić zamieszania, niech zostanie tak, jak jest.
– To świetnie panno Weasley. Dobrze, wróćmy do podstawowych zagadnień!
Barkley zaczął mazać kredą po tablicy. W trakcie lekcji, która niesamowicie się dłużyła, nakreślił im plan na cały rok. Ginevra nie była zaskoczona widząc, ile mają zaległości. Aby nie tracić czasu przeszli do powtórki z zaklęć obronnych podstawowych lub jak mawiał Barkley absolutnie podstawowych. Z niemałym zaskoczeniem dziewczyna odkryła, że o niektórych z nich, nigdy nawet nie słyszała. Postanowiła zanotować to i owo, ale z Blaise'm w ławce graniczyło to z cudem. Ślizgon szturchał jej ramię, gdy tylko próbowała cokolwiek napisać. Miała ochotę go uderzyć, ale jedynie zacisnęła zęby. Ginny odnotowała w pamięci, aby napisać do George'a i poprosić o przysłanie samopiszącego pióra. Miała nadzieję, że to chwilowo rozwiążę jej problemy z Zabinim.
Jednak, aby się od niego uwolnić, dziewczyna będzie potrzebować czegoś więcej niż gadżety z Magicznych Dowcipów Weasleyów.
Powoli akcja brnie do przodu i ja również powoli "naprawiam" stare rozdziały, dodałam też kilka nowych wątków, kilka odjęłam. Jestem dobrej myśli i mam nadzieję, że macie taką samą frajdę, jak z czytania poprzedniej wersji. Będę wrzucać nowe treści jakoś raz na tydzień, także bez obaw.
(Pierwotna wersja tej części miała 2500 słów, poprawiona ma 5600, myślę, że warto przeczytać jeszcze raz i odkryć całą historię na nowo).
Dajcie znać co myślicie!
xoxo Pani M.
Rozdział jak zwykle super, ale nie było Harry&Pansy. :( Mam nadzieję, że ta para pojawi się w następnym dłuugim rozdziale! :D Czekam! :))
OdpowiedzUsuńśliczny
OdpowiedzUsuńFajny rozdział i przekaż twojej korektorce że jest coraz mniej błędów ♥
OdpowiedzUsuńSama Wiesz Kto
Super pisz dalejjj :))
OdpowiedzUsuńPiszesz ekstra czekam na następne
OdpowiedzUsuńEj! Chyba się obrażę!!! Pod 13 rozdziałem 18 komentarzy, a tu marne 5! Może rozdział nie jest wybitnie ciekawy, ale CZYTASZ=KOMENTUJ! Dobra 15 już niedługo bo wena :)
OdpowiedzUsuńsuper rozdział :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny!
OdpowiedzUsuńTak, ja nadal czytam wytrwale kolejne rozdziały! :D
Pozdrawiam serdecznie! ;*
Zgadzam się z przedmówczynią xd :) '
OdpowiedzUsuń~N
HAHAHAHAHAHAHHA ♥ KOCHAM TWOJEGO BLOGA
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę fajny. Muszę przyznać, że trochę się uśmiałam :D zabieram się za dalszą część xd
OdpowiedzUsuńZarąbisty. Lecę zobaczyć szatański plan H&D
OdpowiedzUsuńhermioneaan.blogspot.com
przyjemnie mi sie czyta więc lece dalej :D
OdpowiedzUsuńPani Smok
Między Draco i Hermą szykuje się ostra rywalizacja! Blais i Ginny znowu perfekcyjni./Wiki
OdpowiedzUsuńRywalizacja pomiędzy Draco a Hermioną to piękna rzecz. Btw wydaje mi sie, ze Terry Bott był w Ravenclaw'ie, nie w Slytherinie. Nie mogę sie doczekać następnej nitki- lecę czytać!
OdpowiedzUsuńPure
Zauważyłam drobne błędy językowe i literówki, ale ogólnie mi się podoba. Lecę czytać dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Mar :*