Rozdział 12
Przeklęci Ślizgoni.
Draco Malfoy w końcu położył się we własnym łóżku i naciągnął wykrochmaloną pierzynę pod samą brodę. Blaise spał, pochrapując cicho, choć Draco nie miał pewności czy jego przyjaciel na pewno zasnął. Blondyn przypuszczał, że Zabini mógł podsłuchiwać pod drzwiami. Arystokrata był pewien, że prędzej lub później Granger przyjdzie do niego po pomoc, bo zapewne ruda Weasley nie wyjawi Hermionie prawdy. Jakkolwiek zachowanie Blaise'a i jego sekrety irytowały Malfoy'a to wciąż jednak uważał całe zajście za dość komiczne. Wraz z Weasley wywołali niemałe zamieszanie, a Draco zwyczajnie nie lubił się nudzić. Nawet jeśli skutkiem tego wszystkiego miała być jego współpraca z Granger. Skrzywił się na myśl o niej. Po dniu pełnym wrażeń trudno mu było zasnąć, toteż dopracowywał w głowie swój plan. Oczywiście całość była, delikatnie mówiąc, przesadzona, jednak Malfoy zamierzał wydobyć informacje w najbardziej pokrętny sposób. Ot tak, żeby się nie nudzić. Nie od dziś było wiadomo, że nastolatek uważał naukę w Hogwarcie za potwornie nużącą stratę czasu. Kiedy tak leżał na wznak, drzwi do sypialni bardzo powoli zaczęły się otwierać. Blondyn usiadł na łóżku i chwycił różdżkę, celując w niewielki uchył między drzwiami a futryną. Ale wtedy zauważył parę oczu, która intensywnie się w niego wpatrywała.
– Lumos – mruknął, oświetlając twarz Granger. Gryfonka z niepewną miną stała w progu, ciasno owinięta szlafrokiem w zgniłym kolorze. Malfoy doszedł do wniosku, że dziewczyna prezentuje się koszmarnie, ale zatrzymał tę uwagę dla siebie. Wiedział, że nie powinni budzić Blaise'a, toteż niechętnie zszedł z łóżka i wyszedł z Hermioną do salonu.
– Co jest Granger? Mamy środek nocy – powiedział dość opryskliwie, ale nie zraziło to dziewczyny.
– Jak wróciłam to Ginny jeszcze nie spała, oczywiście chciałam się dowiedzieć co naprawdę się stało, ale tylko mnie zbyła jakimiś drobnymi kłamstwami. Ona coś ukrywa i nie podoba mi się to – zaczęła gorączkowo wyjaśniać dziewczyna. Bardzo nie chciała prosić Malfoya o pomoc ani o przysługę, najchętniej trzymałaby się od niego z daleka, ale Hermiona przemyślała wszystko i nie wpadł jej do głowy żaden lepszy pomysł. W dodatku Gryfonka zdawała sobie sprawę, że Blaise Zabini był zamieszany w całą sprawę i chcąc nie chcąc, poproszenie Draco o pomoc wcale nie było najgorszym posunięciem. Blondyn westchnął.
– To znaczy, że chcesz poznać mój plan? – zapytał w końcu, przyglądając się badawczo Granger. Nigdy by nie przypuszczał, że ktoś taki jak ona będzie chciał jego pomocy. Hermiona tylko pokiwała głową.
– Dobra Granger, ale robimy to po mojemu albo wcale. Żadnych obiekcji, żadnego wymyślania.
– Ale... – Hermiona była gotowa, żeby zgłosić pierwszy sprzeciw.
– Nie ma żadnego „ale", Granger! Wchodzisz w to, czy nie?
– Mogę chociaż poznać szczegóły? – powiedziała zrezygnowana. Draco uśmiechnął się.
– Coś czuję, że wcale ci się nie spodoba – dodał całkiem rozbawiony. Hermiona wzniosła oczu ku niebu, prosząc Merlina, aby Ślizgonowi ognista whiskey za bardzo nie uderzyła do głowy...
Ustalili, że najlepszym terminem do zrealizowania planu będzie przyszły piątek. Malfoy zamierzał zrobić małe spotkanie towarzyskie z okazji rozpoczęcia roku. Wiedział, że Zabiniego nie będzie musiał dwa razy namawiać na imprezę, poza tym chciał zobaczyć jak Granger poradzi sobie w takich warunkach. Jakoś nie mógł jej sobie wyobrazić poza biblioteką i salą lekcyjną. Impreza będzie zdecydowanie dobrym wyzwaniem. Oczywiście Draco zależało również na zdobyciu informacji, ale traktował to jako sprawę drugorzędną, najważniejsza była dobra zabawa i postawienie przemądrzałej pani prefekt w niekomfortowej sytuacji. Po dość długiej naradzie Hermiona zaproponowała, że w plan mogą „wciągnąć" również Harry'ego i Pansy. Młody Malfoy zgodził się, choć towarzystwo Pottera nie do końca mu odpowiadało. Natomiast nie miał nic przeciwko Parkinson, wiedział, że imprezy z nią zazwyczaj są niezapomniane. Oczywiście przekonanie Granger do jego planu zajęło dobre pół godziny. Nastolatka nie ułatwiała mu zadania, zapierając się rękami i nogami, mówiąc swoim przemądrzałym tonem, który nawiasem mówiąc, doprowadzał go do szału, że pod żadnym pozorem nie zgodzi się aby tak potraktować Ginny. Jednak koniec końców przystała na jego warunki. Pożegnali się bardzo oficjalnie, ale kiedy Malfoy kładł się w końcu spać dotarło do niego, że właśnie spędził cały wieczór z Granger. I okazało się to dużym sukcesem.
– Salazarze, ja chyba zwariowałem... – mruknął do siebie, gasząc światło różdżki.
*
Ginny Weasley obudziła się w niedzielny poranek. Był to dzień poprzedzający rozpoczęcie roku, ale nie tym martwiła się Gryfonka. Miała bardzo dziwny i realistyczny sen. Co więcej, sen dotyczył Blaise'a Zabiniego. Skrzywiła się na samą myśl o nim.Przeciągnęła się, siadając na swoim łóżku i spojrzała na pogrążoną w półśnie przyjaciółkę. W tym momencie wspomnienia zaczęły powracać i to, co brała za dziwny sen okazało się rzeczywistością. Blaise faktycznie wymusił na niej pocałunek, a potem walczyli na zaklęcia. Dziewczyna aż się uszczypnęła, żeby sprawdzić czy przypadkiem dalej nie śpi. Pozbierała potrzebne rzeczy i poszła do łazienki. Chciała zmyć z siebie wspomnienia minionego wieczoru. Po drodze zastanawiała się jakim cudem McGonagall uwierzyła w te kłamstwa, które wczoraj tak gładko wyszły z jej ust, jednak musiała przyznać, że cała historia była szyta bardzo grubymi nićmi. Wiedziała, że Hermiona również nie odpuści tego tematu, ale Weasley nie chciała mówić o tym, co zrobił Zabini. Było jej wstyd. Wczoraj do późna nie mogła zasnąć, a w dodatku panna Granger była na Ginny zła. Piegowata dziewczyna od razu to wyczuła, wczoraj wieczorem nie wyjawiła Granger, co wydarzyło się między nią i Blaise'm, a to tylko zdenerwowało Hermionę, choć pani prefekt nie naciskała.
Po zimnym prysznicu, Ginny wróciła do swojego dormitorium i zastała Hermionę siedzącą na łóżku, ubraną i gotową do wyjścia.
– Co dziś tak wcześnie? – zagadnęła Hermiona, bo zwyczajowo ona wstawała przed Ginevrą.
– No nie wiem, ale jak na moje oko ktoś zarwał wczoraj nockę – rzuciła rudowłosa siódmoklasistka, sugestywnie unosząc brew. Suszyła w między czasie włosy bardzo przydatnym zaklęciem.
– Słuchaj Ginny, wracając do wczoraj...
– Nie ma do czego wracać – Weasley siliła się na spokój - Wiem, że wszyscy bardzo chcieliby wiedzieć, ale to naprawdę nie jest wasza sprawa. Natomiast nie powinnaś się martwić... Czy coś.
Hermiona przyglądała się koleżance podejrzliwie, ale nic więcej nie powiedziała. Ginny odłożyła różdżkę. Wcale nie chciała się z nikim dzielić tym, co wydarzyło się wczoraj w nocy, miała nadzieje, że Zabini miał podobne zdanie i nikt, poza ich dwójką, nie dowie się o felernym pocałunku. Hermiona wiedziała, że nie uda jej się niczego z przyjaciółki wydusić jednak, co jej szkodziło próbować? Zawsze pozostawał plan Malfoya.
– Jak nie chcesz to nie mów, może zejdziemy na śniadanie? – Ginny tylko przytaknęła i razem opuściły sypialnie. Choć Hermionę zżerała ciekawość. Przeczuwała, że wydarzyło się coś niedobrego.
*
Draco Malfoy otworzył oczy, zwlekł się z łóżka i przebrał w czyste ubrania. Postanowił obudzić Blaise'a. Potrząsną przyjacielem, zdzierając z niego kołdrę. Szatyn otworzył oczy.
– Rusz się Zabini – warknął blondwłosy Ślizgon. Spał źle, w dodatku przypomniał sobie, że przez Zabiniego zmarnował cały wieczór na towarzystwo Granger.
– Jeszcze pięć minut – odpowiedział Blaise i odwrócił się na drugi bok. Malfoy tylko przewrócił oczami i wyszedł z sypialni. W tym samym momencie dostrzegł, że drzwi do pokoju Gryfonek się otwierają. Wyszła z nich Hermiona a za nią Ginny. Draco odruchowo chciał rzucić krótkie „cześć", ale powstrzymał się. Podszedł do barku i wyciągnął butelkę Ognistej Whiskey. Zamierzał wypić małą szklaneczkę na obudzenie, a poza tym nie po to przemycał do Hogwartu alkohol, żeby teraz z niego nie skorzystać. Ostatnio wszystko go denerwowało. Hermiona posłała mu karcące spojrzenie. Nie mogła uwierzyć, że ktoś, kto został Prefektem jest tak nieodpowiedzialny.
– Picie alkoholu jest szkodliwe Malfoy. Nie powinieneś zaczynać z rana, poza tym... – Ten ambitny wykład przerwał zirytowany Draco:
– Zamknij się, Granger. Nie jestem w nastroju. Jak masz tyle do powiedzenia to idź napisać książkę. Może kiedyś przeczytam – rzucił z kpiącym uśmieszkiem. Widział minę dziewczyny i już wiedział, że to bardzo źle się skończy.
– Jak śmiesz w ogóle się tak do mnie odzywać?! Uratowałam ci tyłek już kilkukrotnie! Może w końcu zacząłbyś mnie traktować z odrobiną szacunku?!
– Dupek – mruknęła jedynie Ginny, ale różdżkę miała w pogotowiu. Hermiona zamilkła, aby zaczerpnąć tchu. Ślizgon stał przy barze z butelką w ręce i czekał na to, czego jeszcze dowie się od przemądrzałej Granger. Na tę burzę zbierało się od dawna.
– Jesteś cynicznym, zakochanym w sobie, narcystycznym dupkiem, który myśli, że wszyscy są na jego skinienie jak ma bogatych rodziców! No więc, zejdź na ziemie, dla mnie i większości tego zamku jesteś nic nie wartym śmieciem! Dotarło?
– Skończyłaś już? Jak wrzeszczysz robisz się potwornie nudna. – Blondyn ziewnął wymownie. Hermiona wyszła z dormitorium i pewnie trzasnęła by drzwiami, ale przejścia strzegł portret. Nie wytrzymała. Chłopak tak na prawdę nic takiego jej nie powiedział. Przynajmniej nie dzisiaj. Hermiona natomiast wyrzuciła z siebie to, co tak długo dusiła w sobie przez siedem lat. Jakiś ciężar spadł jej z serca. Zupełnie jakby pojawiło się miejsce na nowe uczucia związane z Malfoyem. Może to przez wczorajszą rozmowę? Myślała Gryfonka. Tak dobrze im się rozmawiało na temat Ginny i Blaise'a. Nie uszło jej uwadze, że Draco przestał używać słowa „szlama" w stosunku do niej, ale wątpiła, że to miało cokolwiek wspólnego z przemianą arystokraty. Z pewnością to kadra nauczycielska wymusiła na Ślizgonach powstrzymanie się od takiego języka. Przeklęła Malfoya w duchu. Dziewczyna nawet nie dostrzegła, że Ginny nie dogoniła jej w drodze na śniadanie.
Malfoy stał przy barku osłupiały. Nigdy by nie podejrzewał, że opanowana (z pozoru) pani Prefekt może stracić panowanie przez jedno "zamknij się, Granger".
– Ona tak nie myśli... Ale może nie prowokuj jej w najbliższych dniach – mruknęła Ginny, chowając różdżkę. Malfoy otrząsnął się z pierwszego szoku.
– Mam w głębokim poważaniu to, co ona o mnie myśli. – Przybrał obojętny wyraz twarzy i spokojnie nalał sobie alkoholu do szklanki.
– Oboje wiemy, że cię obchodzi... – Ginny ruszyła w stronę wyjścia, odwróciła się jeszcze tuż przed portretem.
– Ona ma racje, picie z rana jest niezdrowe. Uwierz mi, wiem coś o tym...
– Co wy wszyscy z tym piciem... – Westchnął. – Jak już musisz wiedzieć, to dla Blaise'a... – zmyślił na poczekaniu, czekając na reakcje Weasley.
– Co? On nie będzie teraz pił. – Ginevra zawróciła i chciała odebrać butelkę Malfoyowi, jednak nic z tego nie wyszło. Draco uśmiechnął się pod nosem. Tak jak przypuszczał coś konkretnego wydarzyło się pomiędzy ową dwójką wczorajszego wieczora. Spróbował ją bardziej sprowokować.
– Już traktujesz go jak swoją własność. – Wystarczyło aby wyprowadzić z równowagi drugą Gryfonkę.
– ZABINI NIC MNIE NIE OBCHODZI! CZY WY WSZYSCY ZWARIOWALIŚCIE? Zapamiętaj to Malfoy, bo powiem tylko raz, NIGDY, powtarzam NIGDY nie spojrzę na Zabiniego inaczej niż na obleśnego karalucha.
– Draco parsknął śmiechem, ale nic więcej nie powiedział. Ginny również udała się do wyjścia, przeklinając w duchu obu Ślizgonów. Nie rozumiała dlaczego z jakiegoś powodu nagle wszyscy zaczęli dogryzać jej z powodu Zabiniego. Przez chwilę nastolatka pomyślała, że rozniosły się plotki o ich zniknięciu i pocałunku... Aż przebiegł ją dreszcz.
Draco skierował się w stronę sypialni. Tak jak przypuszczał Blaise nadal drzemał. Blondyn uśmiechnął się wrednie, po czym chlusnął Ognistą w stronę przyjaciela. Po raz trzeci tego poranka na czwartym piętrze rozległ się wrzask.
*
Pansy Parkinson obudziła się kwadrans przed ósmą. Ubrała się, uczesała i wyszła z dormitorium w lochach. Przeklinała McGonagall i Slughorna za te dwa szlabany, w dodatku z Potterem. Nie żeby towarzystwo Harry'ego zeszłej nocy jej przeszkadzało. Jednak była niespokojna na myśl o dodatkowych spotkaniach z nim. Weszła do Wielkiej Sali. Dostrzegła go w towarzystwie Rona, Hermiony i Ginny. Skierowała się w drugą stronę sali, do stołu Ślizgonów. Usiadła obok Zabiniego, który z kwaśną miną, zerkał ciągle wzrokiem bazyliszka na Malfoya. Zjadła tosty i już miała zamiar sięgać po drugi kubek kawy, gdy zagadnął ją Blaise:
– Co taka kwaśna mina?
– Mogłabym zadać ci to samo pytanie – odgryzła się. Zabini opowiedział jej jaką "ciekawą" miał dziś pobudkę. Wtrącił się Malfoy:
– Jakbyś wstał od razu to nie zmarnowałbym szklanki Ognistej...
– Nie gadam z tobą, aż do czasu zemsty! – oznajmił Zabini i uśmiechnął się tajemniczo. Pansy i Draco jednocześnie przewrócili oczami. Ciemnowłosy siódmoklasista nie zwrócił na to większej uwagi i kontynuował:
– No Pansy, wracając do pytania: "Co taka kwaśna mina"?
– To przez Pottera – mruknęła. – Mam z nim dwa szlabany, jeden u McGonagall, a drugi u Slughorna – poinformowała, Blaise zażądał szczegółów, ale nie doczekał się odpowiedzi, bo do stołu Ślizgonów podszedł Harry Potter i skupił na sobie całą uwagę panny Parkinson.
– Ymm, cześć Pansy.
– Taa, cześć – mruknęła.
– Noo po śniadaniu mieliśmy iść do McGonagall i jeśli już zjadłaś to może... – Sam nie wiedział gdzie podziała się jego pewność siebie. Wmawiał sobie, że to wina tych wszystkich gapiących się na niego Ślizgonów, ale tak naprawdę nawet siebie nie mógł oszukać. Dobrze wiedział, że chodzi konkretnie o jedną przedstawicielkę domu Salazara. Jeszcze raz przeklął Ślizgonów w duchu i razem z Pansy ruszyli do gabinetu profesor McGonagall.
Blaise obserwował swoją przyjaciółkę, oddalającą się z Harrym Potterm, aż w końcu zniknęli za drzwiami Wielkiej Sali. Był to przerażający, a zarazem futurystyczny widok.
– Dziwna sprawa, co nie Draco? – zagadnął przyjaciela.
– Miałeś ze mną nie gadać, aż do czasu zemsty... Ale jak już pytasz to faktycznie dziwna.
– Masz racje, miałem nie gadać. Wiesz, może załatwię tę całą „zemstę" od razu... – I zanim Malfoy zdążył zareagować, Blaise wdrapał się na stół, zaczął wrzeszczeć:
– UWAGA!!! WSZYSCY UWAGA! ZAMKNĄĆ SIĘ!!! – Cała sala umilkła wpatrując się w Blaise'a, nawet nauczyciele byli ciekawi. Ślizgon kontynuował:
– No! Więc obecny tu Draco Malfoy chciałby powiedzieć coś wszystkim, których kiedyś skrzywdził! Nie ważne czy słownie czy fizycznie... – Rozległy się pomruki. – Kontynuując... Znamy wszyscy Draco i wiemy, że on jest zbyt – tu Blaise spojrzał na wściekłego przyjaciela. – Zbyt dumny, żeby zrobić to osobiście, ale on chce przeprosić was wszystkich! A szczególnie pewną Gryfonkę! – Zabini uśmiechnął się wrednie do przyjaciela, który próbował niewerbalnie rzucić na niego Avadę. Ciemnowłosy chłopak wrzeszczał dalej:
– A więc Draco Malfoy przeprasza ze szczerego serca, które niektórzy wierzą, że ma, Hermionę Granger za swoje skandaliczne zachowanie przez ostatnie, ile to będzie? Ah, no ostatnie siedem lat! –W tym momencie z drugiego końca Sali rozległ się głos:
– ZŁAŹ ZE STOŁU I PRZESTAŃ ŻARTOWAĆ Z TAKICH RZECZY, KRETYNIE! – To była Ginny Weasley stojąca na stole w drugim końcu Wielkiej Sali. Gryfonka chciał pomóc Hermionie, widząc załamaną minę przyjaciółki. Pani prefekt wyrzucała sobie kłótnię z Malfoyem. Wydawało jej się, że przesadziła. Nawet przez chwilę chciała go przeprosić za te wrzaski, jednak teraz widziała, że Ślizgon ewidentnie sobie z niej drwił.
– DROGA PANNO WEASEY JA NIE ŻARTUJE, DRACO OSOBIŚCIE MNIE POPROSIŁ – tłumaczył Blaise, krzycząc.
– DOBRA, NIE PIEPRZ GŁUPOT I ZŁAŹ! – Rozległ się głos Ginny. Wszyscy włącznie z nauczycielami przysłuchiwali się tej wymianie zdań. Oboje mieli szczęście, że dyrektorki nie ma na śniadaniu.
– JAK ROZKAŻESZ, KSIĘŻNICZKO! –odkrzyknął Zabini, w Wielkiej Sali zawrzało. Ron czerwony na twarzy krzyczał „nie nazywaj jej tak", Hermiona była w szoku i próbowała ściągnąć Ginny ze stołu, bo wiedziała jak przezwiska działają na pannę Weasley. Ginevra dodatkowo bała się, że to tylko zaogni plotki. Malfoy także próbował ściągnąć Zabiniego ze stołu, ciągnął koniec jego szaty, ale Blaise ani myślał kończyć zabawy.
– NIE NAZYWAJ MNIE TAK NIGDY WIĘCEJ!!!! – Wydarła się Ginevra tak głośno, że wszyscy w Wielkiej Sali zamilkli. – POSTAWMY SPRAWĘ JASNO, NIE MASZ U MNIE SZANS!
– JESZCZE ZOBACZYMY! – odkrzyknął Zabini, świetnie się bawiąc. W tym momencie nie wiadomo skąd pojawiła się profesor McGonagall. Wszyscy łącznie z pozostałymi nauczycielami zajęli się swoją owsianką, która na ten moment, wydawała się bardzo interesująca. Dyrektorka przemówiła:
– Panie Zabini, panno Weasley proszę zejść ze stołów. – Wywołani zastosowali się do poleceń dyrektorki.
– Co to wszystko ma znaczyć? Wczoraj wasze zniknięcie w dziwnych okolicznościach, dziś afera przy śniadaniu, co się z wami dzieje? – Nastała cisza, dyrektorka westchnęła. Spodziewała się, że nie otrzyma odpowiedzi.
– Odjęłabym waszym domom punkty, ale po wybrykach pana Pottera i panny Parkinson nic już wam nie zostało. W takim razie oboje macie szlaban. Omówimy go w moim gabinecie zaraz po kolacji, tylko proszę się nie spóźnić. A na przyszłość – zwróciła się do stołu nauczycielskiego – Kadra nie powinna tolerować takiego zachowania uczniów, proszę temu zapobiegać.
McGonagall opuściła Wielką Salę tak szybko, jak się pojawiła. Ginny z kwaśną miną usiadła przy stole, wszyscy ją obserwowali, co sprawiło, że miała ochotę zapaść się pod ziemie. Policzki jej poczerwieniały. Hermiona objęła ją ramieniem.
– Dzięki, że stanęłaś w mojej obronie, ale na przyszłość musimy ich po prostu ignorować – Granger siliła się na spokój. Ginny nic nie powiedziała, a widząc, że Ron próbuje się wtrącić, po prostu wstała bez słowa i udała się do swojej sypialni.
*
Harry i Pansy stali przed posągiem strzegącym przejścia do gabinetu dyrektorki. Uświadomili sobie, że nie znają hasła, więc po prostu czekali. Nagle usłyszeli jakieś krzyki oraz czyjeś kroki. Posąg odsunął się, ukazując zdenerwowaną profesor McGonagall.
– Proszę tu na mnie zaczekać! Sprawdzę co dzieje się w Wielkiej Sali i zaraz do was wrócę – poinstruowała ich dyrektorka, po czym oddaliła się. Pansy spojrzała na Harry'ego i nawiązali nic porozumienia.
– Stawiam pięć Galeonów, że to sprawka Blaise'a...
– Wchodzę, jestem za tym, że to Ginny. – Uśmiechnął się Potter. Stali jeszcze chwilę w milczeniu, kiedy podszedł do nich jakiś mężczyzna.
– Dzień dobry. Czy przypadkiem to nie jest gabinet dyrektora Hogwartu? – zapytał i wskazał podbródkiem posąg. Był przystojny, mocno zarysowana szczęka i zniewalający uśmiech, sporą część uczennic (i uczniów!) Hogwartu rzuciłby na kolana. Miał ciemnobrązowe włosy i ciepłe, przyjemne, jeśli wiecie co mam na myśli, oczy. Ubrany był dość elegancko, chociaż zawadiacko podwinięte rękawy bladoniebieskiej koszuli sprawiały, że jego strój nabierał swobody, Pansy oceniła, że nie mógł mieć więcej niż 30 lat. Uśmiechnęła się i odpowiedziała twierdząco. Harry spojrzał na przybysza z pod łba i zapytał:
– Nie chcę być niegrzeczny, ale kim pan jest?
Agrhh już kolejny raz nie dodał mi się komentarz ;d! Dobra, od nowa.
OdpowiedzUsuńKolejny fajny rozdział, afera z Ginny i Blaisem niesamowicie mnie rozbawiła :D a to z Pansy i Harrym...? Dziwnie sie to czyta, bo Gryfoni byli zawsze tak samo uprzedzeni do Ślizgonów co oni do Gryfonów... Ale no cóż, Hogwart naprawdę zwariował :D czekam na ciąg dalszy! <3 <3
Kolejny świetny rozdział, to wydarzenie z Ginny i Blaisem doprowadziło mnie do śmiechu. Fajne pomysły tworzą się w tej Twojej mądrej głowie :)
OdpowiedzUsuńChcę, żebyś wiedziała, że bez względu na wszystko, będę tu stale zaglądała i Cię wspierała. Ludziom brakuje motywacji i często wspaniałe talenty po prostu się marnują. Tak być nie może i wiedz, że zostaję tu na stałe.
Życzę chęci do tworzenia i czekam niecierpliwie na nn.
Ressa ♥
Halo, halo, prosimy o komentarze :)
OdpowiedzUsuńproszę dłuższe rozdziały kochana <3
OdpowiedzUsuńi jak na mój gust jakieś opisy uczuć, emocji i rozmyślań bohaterów :)
Zapraszam na taktrudnopowiedzeckocham.blogspot.com.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, mam nadzieję, że następne będą jeszcze lepsze.
OdpowiedzUsuńSama Wiesz Kto
<3
OdpowiedzUsuńOł! Coż za ostra wymiana zdań :D podoba mi się! :**:*:***:*:*:*: No i ten facio. Czyżby nauczyciel OPCM? ;) tia. Już się zaraz dowiem mam nadzieję. Do 13! :D
OdpowiedzUsuńCzad, zresztą jak zwykle XD
OdpowiedzUsuńhermioneaan.blogspot.com
no i znów w takim momencie :D
OdpowiedzUsuńPani Smok
Idealny Blais i idealna Ginny. Musiałam się powstrzymywać, żeby mamy obudzić moimi wybuchami śmiechu. Rozdział świetny/Wiki
OdpowiedzUsuńBlaise i Ginny mnie rozwalili :') Kocham ich normalnie <3 Hermiona mnie za to wkurzyła. Pewnie ma okres hahah <3 Fajnie napisany rozdział :)
OdpowiedzUsuńPure
Świetny rozdział (czemu taki krótki?) Zauważyłam tylko, że masz lekkie problemy z odmianą imienia Zabini'ego, ale nie czepiam się tego jakoś mocno. Sama nie jestem lepsza :P
OdpowiedzUsuńPodejrzewam tego gościa co rozmawiał z Pansy i Harry'm o bycie nowym nauczycielem OPCM. Najciekawszy (czytaj: najśmieszniejszy) moment w rozdziale - krzyki Diabełka i Rudej.
Pozdrawiam,
Mar :*
PS Nie wiem czy to było w tym rozdziale,ale zaintrygowałaś mnie słowami à propos Malfoy'a przyglądającego się Hermionie na balu na czwartym roku..