Rozdział 6




 Nowe porządki. 


Pierwszym zaklęciem, które przyszło Draco na myśl było śmiertelne Avada Kedavra, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. 

– Expelliarmus! – Z różdżki Malfoya wystrzelił czerwony promień, a mężczyzna upadł na siedzenie za nim, od uderzenia stracił przytomność. Jego różdżka poszybowała w powietrze i trafiła prosto w wyciągniętą rękę blondyna. Blaise wyczarował liny i kreśląc jakieś zawijasy w powietrzu, związał czarnobrodego mężczyznę. Ginny rzuciła się w stronę Hermiony. Miała ochotę wrzeszczeć. Nie mogła uwierzyć, że sielanka, w której żyli podczas wakacji tak szybko się skończyła. Koszmar związany z wojną powrócił, a panna Weasley nie było gotowa, aby stracić choćby jeszcze jedną bliską osobę. 

– Nie ma pulsu – mruknęła do siebie Ginny, upewniwszy się kilkukrotnie. Zachowywała się jak w transie, cała się trzęsła, aż nagle łzy popłynęły jej po policzkach. Miała już dość krwi, bólu, śmierci. Po stracie Freda, każdy w rodzinie Weasleyów przeżył swoje osobiste piekło. Ginevra nie wypuszczała ręki Hermiony i tylko powtarzała jak mantrę, zupełnie obcym głosem „nie ma pulsu". 

Blaise ukląkł obok Pansy, ale wyczuł puls i odetchnął z niemałą ulgą. Odwrócił się w stronę Hermiony i zapłakanej Ginny. Zabini wyraźnie zmarszczył brwi, widząc, że klatka piersiowa Granger unosi się i opada miarowo. Dziewczyna z pewnością oddychała. 

– Nie becz, tak jej nie pomożesz – mruknął Draco w stronę roztrzęsionej Ginny. Po czym dokładnie przyjrzał się mężczyźnie. Wydawał mu się znajomy, ale w ciągu ostatnich trzech lat przez Malfoy Manor przewinęło się tylu Śmierciożerców, że Draco nie byłby w stanie wszystkich zapamiętać. Niemniej, kojarzył tą twarz. 

– Idę po pomoc – oświadczył po chwili blondyn. Blaise odwrócił się w jego stronę, nie wiedząc co zrobić z zapłakaną Gryfonką. 

– Wyślij patronusa, będzie szybciej – powiedział, mając nadzieję, że przyjaciel nie zostawi go samego. 

– Może lepiej ty to zrób – rzucił Malfoy. Chłopak nie potrafił wyczarować patronusa, ale wolał się do tego nie  przyznawać. To nie był ani czas ani miejsce na zwierzenia. Nie potrafił przywołać żadnego szczęśliwego wspomnienia, a te, które przywoływał, nie przynosiły pożądanego efektu. Blaise uniósł różdżkę i wypowiedział zaklęcie. Z końca jego różdżki wystrzeliła srebrzysta pantera i zgrabnym ruchem wyskoczyła przez okno. Zerknął na blondyna, po czym odwrócił się w stronę nieprzytomnej Gryfonki. Przyłożył dwa palce do szyi Hermiony i tak, jak przypuszczał wyczuł puls. Powtórzył czynność, ale nadal wyczuwał puls. Zmarszczył brwi i spojrzał na Ginevrę, która trzęsąc się, cały czas powtarzała „nie ma pulsu".

– Wesley ona żyje, oddycha, jest tylko nieprzytomna – wyjaśnił Ślizgon, ale Ginny mu nie odpowiedziała, jak w transie wpatrywała się w twarz Hermiony. Łzy przestały jej spływać po policzkach, ale dziewczynie wciąż trzęsły się ręce. Weasley nie była gotowa, żeby skonfrontować się z kolejną śmiercią. Wspomnienia o Fredzie wciąż ją prześladowały, śmierć brata była niczym innym, jak nieprzerobioną traumą.  

– Weasley! Przestań, zaraz ktoś tu przyjdzie i jej pomoże – zapewnił ją Zabini, którego powoli irytowało zachowanie Ginny. Dziewczyna nadal nie reagowała. Blaise złapał ją za ramiona i potrząsnął kilka razy. Dopiero wtedy Ginny popatrzała na niego, choć jej spojrzenie wciąż było nieobecne i zamglone.

– Ona nie ma pulsu – powtórzyła dużo głośniej. Draco odwrócił głowę w ich stronę. 

– Zamknij się, Weasley – mruknął niezadowolony, ale Ginny nadal trzęsła się, trzymając Hermionę za rękę. Draco nigdy by nie podejrzewał, że z Gryfonki taka histeryczka.  

–  Przecież ona ma puls, Weasley co ty odwalasz?– Zdenerwował się Zabini. Sprawdzał, aż dwa razy, i za każdym razem wyczuł tętno. Malfoy przez chwilę przyglądał się nieprzytomnej Hermionie, leżącej w kałuży krwi. Wyglądała zupełnie jak wtedy, podczas tortur w Malfoy Manor. Wtedy doznał olśnienia. 

– Weasley sprawdź puls na drugiej ręce albo na szyi – powiedział. Ginny spojrzała na niego, ale wzrok miała nadal nieobecny. Nie poruszyła się, kurczowo ściskając przyjaciółkę za rękę. 

– No sprawdź! – powtórzył zirytowany.  Blaise nie rozumiał o co chodziło, ale postanowił zaufać blondynowi. Potrząsnął Gryfonka jeszcze raz, Ginny spojrzała na niego bardziej przytomnie. 

– Co? –  zapytała lekko zachrypniętym głosem.

– Sprawdź puls na drugiej ręce – polecił jej Zabini, starając się brzmieć spokojnie. Jego również zachowanie Gryfonki zaczęło irytować.  Rudowłosa dziewczyna niechętnie puściła rękę przyjaciółki i sprawdziła drugą. Zmarszczyła brwi, wyczuła puls, jednak to nie zmieniało faktu, że przed chwilą go nie było. Sprawdziła na szyi, również wyczuła tętno.

– Nie rozumiem – powiedziała, marszcząc brwi. Otarła mokre od łez policzki, zaczynała dochodzić do siebie. 

– Podwiń jej rękaw – polecił Draco, który przyglądał się temu wszystkiemu z obojętnością. Miał przymrużone powieki i obserwował, jak Ginny ostrożnie podwija rękaw szaty pani prefekt naczelnej. Jednak nic szczególne nie przykuło uwagi obecnych. Malfoy westchnął podirytowany.

– Ten drugi rękaw tam, gdzie nie wyczuwałaś pulsu – powiedział, siląc się na spokój. Ginny wyżej uniosła jedną brew, ale nic nie powiedziała. Podwinęła drugi rękaw i wtedy jej oczom ukazała się szpetna, podłużna blizna. Była pamiątką po spotkaniu z Bellatriks Lestrange - ciotką Draco. Wycięte na śniadej skórze litery układały się w bluźnierczy napis. 

– Dlatego nie wyczułaś pulsu – wyjaśnił spokojnie blondyn, doskonale znał właściwości noża, którego użyła Bellatriks. Ginny spojrzała na niego i pokiwnęła głową, przez krótką chwilę miała ochotę podziękować Ślizgonom, ale się powstrzymała. Wtedy do przedziału wbiegła McGonagall w asyście dwóch Aurorów, to znaczy wbiegłaby, gdyby w przedziale była choć odrobina miejsca, zatrzymała się w progu.

– Co tu się stało?! – zapytała, starając się zachować zimną krew. Widać było, że jest przerażona. 

***

„Chyba się budzi!" to zdanie, jako pierwsze dotarło do świadomości Hermiony. Nie otworzyła oczu, niewiele pamiętała, a w okolicach klatki piersiowej czuła potworny ból. Zupełnie jakby płonęła żywym ogniem. Mimo to zmusiła się od uniesienia powiek. Zalała ją fala kolorów, światło było drażniące. Zamrugała kilkukrotnie. 

– Otworzyła oczy! –  Usłyszała ponownie głos, ale tym razem od razu go rozpoznała. Ron siedział przy jej łóżku, trzymał ją za rękę. Kiedy na niego spojrzała, chłopak uśmiechnął się i mocniej ścisnął jej dłoń. Dziewczyna sądziła, że siedział przy niej parę godzin, miał podkrążone oczy, blade wargi. Hermiona odwzajemniła uśmiech.

– Jak się czujesz? – padło pytanie z ust Gryfona.

– Już lepiej. – Głos dziewczyny był zachrypnięty i słaby. Czuła się fatalnie, ale nie chciała go martwić.

– Pójdę po panią Pomfrey – powiedział Ron i wstał z krzesła, które stało obok szpitalnego łóżka Hermiony. Dziewczyna niechętnie puściła jego ciepłą dłoń. Zanim Ron wrócił, dziewczyna znów zapadła w niespokojny sen. 

***

Draco z Blaise'em siedzieli na kanapie, w pokoju wspólnym Slytherinu, od wydarzeń w przedziale minęły dwa dni. McGonagall ogłosiła późniejsze rozpoczęcie roku, odbyła się tylko tiara przydziału, aby pierwszoroczni mogli zaznajomić się z nowymi kwaterami. Dyrektorka nie chciała, żeby Pansy i Hermiona opuściły zajęć zaraz na początku roku. Poza tym cały incydent był skrupulatnie badany przez Ministerstwo Magii, więc w szkole kręciło się mnóstwo Aurorów, przesłuchujących uczniów i nauczycieli. Wydano również rozporządzanie dla mieszkańców Hogsmeade, aby stawili się w zamku na przesłuchanie. Rada Pedagogiczna zgodnie uznała, że nie warto prowadzić zajęć w takich warunkach, toteż całe rozpoczęcie roku zostało przeniesione. Oficjalnie rok miał zacząć się dopiero jutro. Został jeszcze dzień wolnego, a dochodziła zaledwie dziesiąta.

– Draco, może sprawdzimy co u Pansy? – zapytał Blaise.

– Jak chcesz to idź, ja zostaje – burknął blondyn. On i Zabini często tam bywali, jego zdaniem za często, tym bardziej, że obok na łóżku leżała Granger, a z nią zawsze był Potter i Wesleyowie. Ślizgon nie chciał się wdawać w niepotrzebne konwersacje, kiedyś nie przepuściłby żadnej okazji, ale teraz trochę się zmieniło. Nie było już ojca, który wszystko załatwi, ale nie brakowało mu tego, było nawet lepiej. Gdyby nie Potter i McGonagall pewnie i on dzieliłby celę z tatusiem. Wrócił do szkoły tylko pod warunkiem, że wyzbędzie się swoich uprzedzeń, wpojonych mu jeszcze za dziecka. Musiał też być prefektem naczelnym i wzorowo wykonywać swoje obowiązki, gdyby nie Narcyza rzuciłby to w cholerę. Robił to dla matki, wiedział, że jej też jest ciężko.

– Dobra jak chcesz, ja idę – rzucił brunet, wstając. Blaise skierował się w stronę wyjścia, a gdy zniknął Malfoyowi z oczy, w pokoju wspólnym pojawiła się Astoria. Dziewczyna nie mogła przegapić takiej okazji i zamiast wrócić do swojego dormitorium, przysiadła się do Draco. 

– Wracam właśnie od Pansy, wciąż śpi. Pomfrey mówi, że to normalnie po Cruciatusie, ale sama nie wiem... Chyba się martwię. – Draco spojrzał na nią z politowaniem. 

– Po pierwsze, nikt nie pytał, a po drugie, czy wy nie byłyście pokłócone? – Ślizgonka machnęła ręką. 

– To jest trudna miłość, Draco. Między dziewczynami nic nie jest proste, kłócimy się, to fakt. Ale wiem, że zawsze będę mogła na nią liczyć, bez względu na to, jaką głupotę zrobię. 

– No nie wiem, nadal pamiętam jak na szóstym roku walczyłyście na zaklęcie, gdyby nie Snape...

– Szósty rok chyba dla wszystkich był dość intensywny... – Astoria zrobiła znaczącą minę. Draco uciekł od jej spojrzenia. Doskonale pamiętał co ich wtedy łączyło. 

– Nie wracaj do tego, chcę, żebyś wiedziała, że to nic dla mnie nie znaczyło. Dobrze wiesz, że wtedy... 

– Nie musisz się tłumaczyć. Przeleciałeś mnie, okej, nic specjalnego. Nie byłeś pierwszym ani ostatnim dupkiem, który mnie potraktował w ten sposób. 

– Jeśli myślisz, że cię przeproszę albo... 

– Nie, w porządku. Doskonale wiem, jak działają faceci. Nigdy nie macie sobie nic do zarzucenia. 

– Coś jeszcze? 

– Właściwie to nie, czasem wciąż się zastanawiam dlaczego twoje zainteresowane mną było ważniejsze niż moja przyjaźń z Pansy. 

– Bo jestem zajebisty? – zapytał Draco pół żartem pół serio. Dziewczyna parsknęła śmiechem. 

– Mam nadzieję, że mnie i Pansy już nigdy nie poróżni żaden chłopak, bo przysięgam, że nie ma nic gorszego.

– Co ci mam powiedzieć? Że trzymam kciuki? – mruknął znudzony Malfoy. Astoria tylko wzruszyła ramionami. 

– Powinieneś żałować. 

– Czego znowu? 

– Że nigdy nie dałeś mi szansy. 

– I nigdy nie dam, żebyśmy mieli jasność.

– Wiem, chyba w końcu to do mnie dotarło. 

– Nareszcie. 

– Masz rację. Nareszcie. 

Blondynka wstała z kanapy i ruszyła w stronę dormitorium, które dzieliła z młodszą siostrą i Pansy. Nie mogła uwierzyć, że na prawdę odbyła tę rozmowę z Draco. W końcu mogła ruszyć dalej, w końcu go sobie odpuściła i z myślą, że za nikim obecnie się nie ugania - czuła się nad wyraz lekko.

Ginny siedziała przy łóżku Hermiony. Po obiedzie mieli ją zmienić Ron i Harry, pogoda nie była zbyt kusząca, toteż nikt nie miał ochoty opuszczać zamku. Siedzenie z Parvati w jednym pokoju nie napawało Ginevry optymizmem, nic nie miała do koleżanki, ale wolała zostać z Hermioną. Na razie spała w wieży Gryffindoru z Parvati, Romilldą Vane i Lisą Mestller. Nie chciała sama mieszkać na czwartym piętrze w dormitorium prefektów. Dzielenie przestrzeni z dwójką Ślizgonów nie było specjalnie kuszące. Ginny nie była tchórzem, ale też nie chciała niepotrzebnych konfrontacji. Wiedziała, że w trakcie tego roku wrażeń będzie miała aż nadto. O wilku mowa. Pomyślała Ginny, gdy zauważyła, że  do Skrzydła Szpitalnego wszedł Blaise.

– Cześć –  rzucił w stronę Ginny. Poza nimi i śpiącymi Hermioną i Pansy, w wielkiej hali nie było żywego ducha. Panna Weasley zignorowała Ślizgona, ale ten nie odpuścił. 

– Cześć, Weasley –  powtórzył, ale znów nie dostał żadnej odpowiedzi. Gryfonka nie miała ochoty na kłótnie, a każda konfrontacja ze Ślizgonami właśnie tym się kończyła. Wolała milczeć.

– Nie słyszysz mnie? Alkohol wystarczająco przeżarł ci mózg? – droczył się z nią, nawiązując do ich spotkania w „Dziurawym Kotle". Blaise dokuczanie ładnym dziewczynom miał we krwi i nic nie mógł poradzić, że Ginny idealnie wpisywała się w jego typ. 

– Słyszę cię, ale kompetnie ignoruję, a to różnica – odpowiedziała w końcu Weasley bezbarwnym tonem.

– Niby czym sobie na to zasłużyłem? – zapytał z dozą rozbawienia, ale Ginny skrupulatnie go ignorowała. 

– Jak nie chcesz gadać to nie, ale powinnaś zachować jakieś pozory.

– Niby dlaczego?

– Wspólne dormitorium, pamiętasz? Ja nie będę utrudniał ci życia, ty nie utrudniaj go mnie, a propos dormitorium... to śpisz u Pottera czy co? – Zignorowała ten przytyk. 

– Utrudniam ci życie, nie odpowiadając „cześć"?

– Tak, bo uwielbiam twój głos! – Udał ekscytację, a Ginny parsknęła śmiechem.

– Dobrze by było od czegoś zacząć, stworzyć jakieś podstawy, żebyśmy się nie pozabijali przed końcem miesiąca. Wiesz, że Hermiona będzie miała przesrane z Malfoyem. 

– I vice versa – skomentowała jedynie nastolatka. Blaise skinął głową. 

– No właśnie, więc może chociaż my moglibyśmy trzymać fason i nie utrudniać wszystkiego. Nic do ciebie nie mam Weasley. 

– Oczywiście, że nie. W końcu jestem czystej krwi – powiedziała z politowaniem, krzyżując ręce na piersiach. Doskonale wiedziała jak działa rasizm. 

– A ty znowu o tym? 

– Ja? Przepraszam bardzo, a to nie ty popierałeś kolesia, który rozpoczął pieprzoną wojnę z tego powodu? Wymordował tysiące czarodziejów i mugoli? 

– Robiłem to, co musiałem i nie zamierzam się tłumaczyć. Nie przed tobą. – Gryfonka jedynie wywróciła oczami. 

– Oh, oczywiście, że nie. W każdym razie nie, nie zamierzam ci niczego ułatwiać. Żebyśmy mieli jasność. 

– W porządku Wealsey, jak chcesz. To oznacza wojnę. 

– Oczywiście – Ginny parsknęła śmiechem, jakoś nie mogła brać Zabiniego na poważnie. – Ale zanim mi ją wypowiesz, mam jeszcze jedno pytanie.

–  To pytaj. – Wzruszył ramionami.

– Kim był ten mężczyzna z pociągu? 






Dajcie znać, co myślicie o całokształcie opowiadania. Te początkowe rozdziały wydają się mierne, ale IDK. Niedługo wrzucę następny. 

Xoxo Pani M.





Komentarze

  1. Żywię nadzieję, że rozgrzewka przed czymś świetnym? :) Bo jak na razie to nie mam czego się uczepić. :)
    Ressa ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozumiem, że ta rozgrzewka będzie krótka XD
    Sama Wiesz Kto

    OdpowiedzUsuń
  3. Blais jest extra :D zastanawiam się z kim będą Harry i Ron na końcu . Będzie Hansy ?! :D weny !!!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Przed chwilą komentowałam poprzedni rozdział i wyczuwam podobne błędy:
    1. Brak spacji przed (lub po) myślnikach.
    2. Zbędne kropki (w poprzednim komentarzu masz wszystko bardziej wyjaśnione)
    Jest też coś, na co zwracałam uwagę już dawno temu.
    3. Pisze się Weasley a nie Wesley.
    4. Powtórzenia - w pewnym momencie miałam wrażenie, że wykorzystałaś słowo "oczy" w każdym możliwym przypadku.
    5. Pisownia cząstki "by" z różnymi częściami mowy (np. przepuściłby piszemy łącznie)

    Poza tym nie mam raczej do czego się doczepić. Jestem ciekawa kim jest ten "oprawca", ale również niezmiernie się cieszę, że trzymasz czytelników w niepewności.

    Pozdrawiam,
    Sabio :)

    OdpowiedzUsuń
  5. hahahaha, tia. ciekawie sie zapowiada :D niewiadomo kim jest oprawca no i wgl :P wszystko pelne jest takiej tajemniczosci :D do 7! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Kto to jest?!
    Lecę czytać dalej w poszposzukiwaniu odpowiedzi.
    hermioneaan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. ej no czemu przerywasz w takim momencie noo jak mogłaś ??? ;)

    Pani Smok

    OdpowiedzUsuń
  8. Taki moment?! Mam nadzieje, że Blaise coś wie i szybko złapią tego no... ziomka xd Ciekawe kiedy Ron i Herniona sie rozstaną...
    Pozdrawiam
    Pure

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wybaczymy! Za takie momenty to się zabija! :D Ogólnie czytało mi się dobrze. Zauważyłam kilka niepoprawnych zmian czasowych, ale to były drobnostki. Lecę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty