Rozdział 2
Wychowankowie domu Salazara.
W Malfoy Manor rozległ się niecierpliwy głos Blaise'a Zabiniego, który czekał w przestronnym holu, aż jego najlepszy przyjaciel w końcu raczy zejść na dół. W końcu szczupła sylwetka Malfoya pojawiła się u szczytu schodów.
– Idę, jak byś nie zauważył – odpowiedział trochę zirytowany blondyn. Od samego rana jego przyjaciel prowadził go od sklepu do sklepu. Robienie zakupów nie należało do ulubionych zajęć Draco. Blaise chciał ukończyć siódmy rok nauki w Hogwarcie, zależało mu, aby w końcu się usamodzielnić, a dobre wykształcenie miało zagwarantować mu odcięcie się od toksycznej matki. Z kolei Draco miał zupełnie inne motywacje, młody arystokrata nie dbał ani o swoje wykształcenie, ani o dyplom ukończenia szkoły – robił to wyłącznie dla matki. Odkąd Vodemort zginął, a ojciec chłopaka został zamknięty w Azkabanie, wszystko się zmieniło. Narcyza zaczęła kłaść nacisk na edukację syna. Po upadku Czarnego Pana rodzina Malfoyów nie była już tak dobrze kojarzona jak wcześniej, kobieta uświadomiła sobie, że Draco mógłby mieć trudności w znalezieniu pracy, tym bardziej, jeśli nie ukończy szkoły. Zawsze najważniejsza dla niej była rodzina. Młody Malfoy nie chciał robić problemów i zgodził się na powrót do Hogwartu, choć nie było mu to na rękę. Wojna go zmieniła, a pewne wydarzenia wciąż nie pozwalały mu zasnąć.
Draco prawdziwy szok przeżył, gdy sowa przyniosła list z Hogwartu. Draco Malfoy, były śmierciożerca, został prefektem naczelnym. Szybko zrozumiał, dlaczego, takie wyróżnienie nie miało nic wspólnego z jego wynikami w nauce, które swoją drogą, były bardzo dobre. McGonagall razem z listem przysłała listę warunków, pod którymi może wrócić do Hogwartu. Miał pełnić funkcję prefekta, aby, jak o określono w liście "nauczyć się współpracy i odpowiedzialności." Było to coś w rodzaju drugiej szansy, na szóstym roku również pełnił funkcję prefekta i najwyraźniej dyrektorka postanowiła wręczyć mu odznakę i w tym roku. Ten fakt w ogóle mu się nie podobał, nawet pomijając tę idiotyczną listę, po prostu nie chciał dzielić dormitorium z Granger. Draco był święcie przekonany, że to właśnie szlamowata przyjaciółka Pottera zostanie drugim prefektem naczelnym. Podzielił się swoją teorią z Blaisem, ale ciemnowłosy chłopak zachował się, jakby w ogóle go to nie obeszło. Zabini cieszył się na powrót do Hogwartu, ale Malfoy nigdy nie lubił tej szkoły.
Zszedł po schodach do salonu. Blaise już tam na niego czekał.
– Nie rozumiem, dlaczego musimy iść dziś na te cholerne zakupy, przecież do szkoły idziemy dopiero za sześć dni – narzekał Draco.
– Daj spokój. Marudzisz jak moja ciotka Efezja – zbeształ go Zabini. Gdy wychodzili, przypomniał sobie o jeszcze jednym istotnym fakcie:
– Zaprosiłem też Pansy – rzucił niby od niechcenia szatyn, kątem oka zerkając na Malfoya. Draco stanął w pół kroku.
– CO?! Zabini, kurwa mać! Wiesz, że nie znoszę, jak mi się wiesza na szyi i zdrabnia moje imię albo używa tego durnego pseudonimu który wymyśliłeś na czwartym roku...
– Daj spokój, Smoku – Blaise specjalnie zaakcentował to przezwisko, przez co Draco obrzucił go spojrzeniem bazyliszka. Ciemnowłosy Ślizgon niezrażony, kontynuował:
– Pansy to już całkiem inna osoba. Z resztą nie wiem, czy zauważyłeś, ale odpuściła sobie ciebie już w zeszłym roku.
– Mhm, już to widzę – mruknął Malfoy, na co ten drugi tylko przewrócił oczami. Ta informacja sprawiła, że Draco nie mógł, a raczej nie chciał, dostrzec żadnych pozytywów tego dnia. Uznał go za stracony. Aportowali się spod Malfoy Manor i wylądowali przed bankiem Gringotta.
– Powinna już być – mruknął pod nosem Blaise. Nagle pomachał do kogoś w oddali, krzycząc:
– Cześć, Pansy!
Jego głos i tak utonął pośród zgiełku ulicy Pokontnej.
Dziewczyna podeszła bliżej. Owszem to była Parkinson, ale jakaś inna. "Inna" wydało się Malfoyowi dobrym określeniem. Ślizgonka miała dużo dłuższe włosy niż zapamiętał Draco, urosła też parę cali przez wakacje. W dodatku uśmiechała się, i to nie z powodu nieszczęścia jakiegoś Gryfona. Uśmiechała się - tak po prostu.
– Cześć, Blaise! Cześć, Draco... – Młody Malfoy miał wrażenie, że przed wypowiedzeniem jego imienia Ślizgonka się chwilę zawahała, jakby chciała powiedzieć coś innego. Zastanawiał się, co spowodowało te wszystkie zmiany.
– To od czego zaczynamy? – zapytał Zabini, aby przerwać ciszę.
– Może księgarnia? "Esy i floresy" są niedaleko – zaproponowała brunetka, zerkając na Malfoya. Od razu wyczuła ponury nastrój blondyna.
– Wszystko jedno – mruknął Draco. Nie miał najmniejszej ochoty na wycieczkę po sklepach.
– Widzę, że nie masz humoru... ktoś tu wstał lewą nogą? – powiedziała, a uśmiech nie schodził jej z ust. Malfoy mruknął coś pod nosem.
– To chodźmy do tej księgarni – zadecydował po chwili. Ruszyli przed siebie. Na Pokątnej jak zwykle było tłoczno i gwarno, ale właśnie to tworzyło ten magiczny klimat. Czarodzieje w kolorowych szatach, piękne witryny sklepów, które kusiły przecenami. Do uszu Ślizgonów co chwilę dolatywały krzyki w stylu: "Chodźmy zobaczyć tę nową miotłę!" albo: "Znów wszystko podrożało... Och, Merlinie!". Co chwilę ktoś trącał Pansy łokciem; kiedyś być może by zareagowała, ale coś się zmieniło. Po pobycie we Francji coś w niej pękło.
– Jak ci minęły wakacje, Pansy? – zapytał Zabini, trafiając w samo sedno. Nawet nie był świadomy, że wybrał najgorszy temat z możliwych. Pansy posmutniała, jednak nie dała tego po sobie poznać. Przynajmniej miała takie wrażenie.
– Pomagałam odbudować Hogwart – rzuciła dziewczyna jakby od niechcenia, chociaż ta informacja wywołała ogromne zdziwienie u Blaisa i Draco. Oboje znali Pansy dość długo i wiedzieli, że dziewczyna pracy się nie chwytała. Doszli do podobnych wniosków: "coś musiało się stać".
– I byłam we Francji, odwiedzić moją kuzynkę Mirabell. A co u was? – zapytała, jakby nigdy nic. Głos jej zadrżał, gdy wymawiała imię kuzynki, ale jej przyjaciele chyba tego nie zauważyli. Wyrzuciła Miri z głowy, nie chciała sobie psuć humoru na resztę dnia.
Blaise zaczął swoją opowieść z wielkim entuzjazmem:
– Ja poleciałem do Hiszpanii, było cudownie, wiecie: plaża, imprezy, laski i więcej lasek. Nawet poznałem tam taką jedną...
– Nie muszę znać szczegółów – przerwał mu Draco, a Pansy zaśmiała się serdecznie. Zabini dla większości znajomych był ponurym typem. Niewiele osób cokolwiek o nim wiedziało. Jednak Draco zdążył poznać Zabiniego dość dobrze. Dopiero na szóstym roku blondyn zrezygnował z towarzystwa Crabbe'a i Goyle'a i rozejrzał się za innymi znajomymi. Pansy zawsze była zafascynowana młodym arystokratą, a Malfoy doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Mimo wszystko nigdy nie wykorzystał tej wiedzy. Blaise okazał się doskonałym kompanem, tym bardziej, że oboje byli zamieszani w sprawy z Voldemortem. Z czasem stali się przyjaciółmi. Ciemnowłosa Ślizgonka dość często im towarzyszyła, chcąc nie chcąc, sporo o nich wiedziała.
– Okej, już nic nie mówię – rzucił Zabini. Przez chwilę szli w milczeniu, ale znów odezwał się Blaise, długo nie wytrzymał:
– Ej, czy to nie Waesley i Granger? – To pytanie wydało się aż nienaturalne w ustach Ślizgona. Draco przechylił głowę na bok, jakby nie dosłyszał.
– Gdzie? – zapytała Pasy. Po chwili Malfoy też je dostrzegł, wychodziły ze sklepu Madame Malkin. Zmieniły się od ostatniego razu, kiedy je widział, a o ile go pamięć nie myliła, Wesleyównę widział, gdy jeszcze chodził do szkoły, a szlama Granger razem z Potterem i Wieprzlejem uratowali mu tyłek, gdy ten idiota Crabbe wypowiedział zaklęcie szatańskiej pożogi w pokoju życzeń. Wzdrygnął się na samo wspomnienie.
Gryfonki zmierzały w ich stronę. To będzie ciekawe. Pomyślał Draco, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, do dziewczyn podszedł jakiś brunet, przez chwilę rozmawiali, a potem w trójkę odeszli w przeciwnym kierunku.
– Wdzieliście to co ja? – zapytał zdziwiony Zabini. Pansy wzruszyła ramionami.
– No i co z tego? Gryfoni też mają znajomych – zakpiła dziewczyna.
– Tak, ale... – Draco nie dokończył, widząc pełną politowania minę Pansy.
– To Gryfonki – wydukał Zabini. Teraz Pansy wybuchnęła śmiechem i nie potrafiła się uspokoić, nawet gdy zobaczyła wściekłą minę Malfoya.
– No co się tak patrzysz? Zastanawiam się, czy bardziej zdziwił was ich wygląd, czy to, że interesuje się nimi ktoś oprócz Pottera i Weasleya... – Draco spojrzał na nią podejrzliwie, ale Blaise nie umiał utrzymać języka za zębami, wypalił, zanim pomyślał, co mówi:
– I jedno, i drugie. – Wpatrywał się w miejsce, w którym do niedawna stały dziewczyny.
– Idziemy napić się miodowego piwa? – dodał po chwili bez ładu i składu. Jakoś dziwnie było mu spotkać Hermionę i Ginny w takim miejscu, jakby wojna nie miała miejsca. Jakby nic się nie stało. On, niedoszły śmierciożerca, spaceruje spokojnie tym samym chodnikiem, co szlama i zdrajczyni krwi. Chłopak przede wszystkim był zdziwiony faktem, że o nic go nie oskarżono. Powszechnie wiadomo było, że rodzina Zabinich, podobnie jak Malfoyowie, popierali Czarnego Pana. Ciemnowłosy Ślizgon miał nieodparte wrażenie, że McGonagall i Slughorn maczali w tym palce.
– Jasne, ale po zakupach – powiedziała rzeczowym tonem Pansy.
– Niech będzie, dawno razem nie wychodziliśmy – zgodził się Draco. Naprawdę nie pamiętał kiedy tak po prostu wybrał się ze znajomymi do pubu. W trójkę ruszyli w stronę księgarni.
Hermiona i Ginny wyszły właśnie ze sklepu Madame Malkin. Był to pierwszy sklep, jaki postanowiły odwiedzić. Szata Ginny, podobnie jak i Hermiony, stały się przykrótkie. W dodatku panna Weasley dzięki oszczędnościom w końcu mogła pozwolić sobie na całkowicie nowiutkie odzienie. I choć widziała, że powinna odkładać, to nie mogła się powstrzymać, żeby chociaż na ostatnim roku nie sprawić sobie całkowicie nowej szaty, prosto z manekinów, prezentujących najnowszą kolekcję. To była niczym jej dziecięca fantazja. Nie chodziło tylko szatę wyjściowa, dla Ginny to był symbol tych wszystkich zachcianek, na które nigdy nie mogła sobie pozwolić. Już nie była małą dziewczynką, uczuła się samodzielności i odpowiedzialności i choć przez ostatnie lata dorosła szybciej niż powinna, to czuła się niekompletna. I żadna szata nie była w stanie tego zmienić, panna Weasley mimo wszystko nie była gotowa na dorosłość, która nieubłaganie deptała jej po piętach. Ginny czasem żałowała, że tak szybko przestała być dzieckiem.
Razem z Hermioną zakupiły nowe szaty i zamierzały odwiedzić księgarnię. Pannie Granger bardzo zależało na nowej książce Elekiela Brooksa. Ledwo wyszły ze sklepu, a już zagadnął je Neville i zaproponował wspólne piwo kremowe.
– Ja stawiam! – dodał szybko, widząc, że dziewczyny nie są przekonane. Ginny uśmiechnęła się uroczo. Jej relacja z Nevillem była niemal braterska, wraz z Luną tworzyli zgrane trio. Po zniknięciu jej brata, Harry'ego i Hermiony potrzebowała przyjaciół. Tym bardziej, że panna Weasley zawsze czuła, że mimo wszystko, odstaje od nierozłącznej trójki. Zawsze pozostawała trochę z tyłu i nie miała nikomu tego za złe, ale nie chciała grać wiecznie drugich skrzypiec. Wydawało jej się, że Neville doskonale ją rozumiał.
– Jak TY stawiasz, to jasne. – Hermiona rzuciła przyjaciółce oskarżycielskie spojrzenie, nie do końca dobrze odczytując sarkazm przyjaciółki.
– Jestem pewna, że razem z Ginny same zapłacimy, prawda?
Ginny tylko roześmiała się w odpowiedzi, chwyciła Neville'a pod ramię i ruszyła w stronę pubu. Hermiona niewiele rozumiejąc pognała za przyjaciółką, panna Granger miała wrażenie, że od jakiegoś czasu nie mogła rozgryźć młodszej koleżanki. Neville jak zwykle uprzejmie podtrzymywał rozmowę, wypytując o najróżniejsze szczegóły z życia rudowłosej dziewczyny. Koniec końców temat zszedł na Harry'ego i choć Ginny nadal rozpromieniona odpowiadała na pytania, minę miała nieobecną. Jakby nagle cmoknął ją Dementor. Jej dobry nastrój gdzieś zniknął i nie miało to nic wspólnego z płaceniem za piwo kremowe. Przypomniała sobie, że za niecały tydzień jadą do Hogwartu, a ona w dalszym ciągu nie zdobyła się na odwagę, aby porozmawiać z Harrym. Czuła się jak tchórz, a to dla Gryfona okropne uczucie. Wiedziała, że dusi się u boku „Wybrańca" i choć kiedyś związek z Potterem był spełnieniem jej najskrytszych marzeń, Ginny już nie miała dwunastu lat. Chciała od życia czegoś więcej niż bycie czyjąś dziewczyną. Nawet jeśli Harry na zawsze pozostanie jej pierwszą miłością i zawsze będzie dla niej ważny – chciała dowiedzieć się kim jest Ginny Weasley, ale żeby to zrobić musiała pozbyć się wszystkich łatek, które przyległy do niej na przestrzeni lat.
Astoria i Daphne Greengrass właśnie robiły zakupy na Pokątnej. Pech chciał, aby starsza z nich zauważyła blond czuprynę Dracona gdzieś w tłumie. Astoria zawołała Malfoya, już pędząc w kierunku jej kolegów z roku. Młodsza z sióstr, odrobinie nieśmiała Daphne podążyła za siostrą jak cień.
– Tylko nie to – powiedzieli w tym samym czasie Malfoy i Pansy, odwracając się na pięcie. Panna Parkinson przylepiła sztuczny uśmieszek do ust, jednak Malfoy nie zadał sobie tyle trudu. Blaise zachował powagę, chociaż w duchu cieszył się jak mała dziewczynka, widząc reakcje Dracona. Pansy wiedział, że to będzie niezapomniane spotkanie, jej relacja z Astorią nie należała do najprostszych. Dziewczyny bardzo długo konkurowały o względy Draco, jednak z czasem to przerodziło się w czystą rywalizację niemalże o wszystko, a blondyn dla obu stał się tylko pretekstem. Obie pożądały władzy w lochach. Pansy próbowała ją zdobyć trzymając się blisko Malfoya i Zabiniego, a także wykazując się sprytem i wykorzystując znajomości. Parkinson od zawsze łatwo przychodziło nawiązywanie przyjaźni, była niemalże królową wszelkich pijackich imprez. Natomiast Astoria... No cóż, panna Greengrass wykorzystywała swoją urodę i magnetyzm. Mimo wszystko trudno było jej się oprzeć i tak, jak Pansy emanowała pewnego rodzaju otwartością, tak Astoria była tajemnicza, skryta i intrygująca. Razem tworzyły piekielny duet, choć rzadko kiedy łączyły siły.
Zabini nie mogąc się dłużej powstrzymać, zaczął żartować:
– Spokojnie, czy to nie twoja dziewczyna, Draco ?O ,Pansy, widzę twoje najlepsze przyjaciółki... – kpił do woli Blaise.
Siostry Greengrass szybko podeszły do trójki Ślizgonów. Astoria mimo wszystko lubiła towarzystwo Blaise'a, Pansy i Malfoya, choć czuła, że oni nie darzą jej wielką sympatią. Panna Greengrass wciąż jeszcze nie pogodziła się, że blondyn tak łatwo ją odrzucił. Traktowała to jak osobistą porażkę, bo jeszcze nigdy, w całym jej życiu nikt, ale to absolutnie nikt jej nie odmówił. Wzięła to trochę zbyt personalnie, a jej kolejne podboje względem Malfoya stały się komiczne. Dziewczyna zupełnie się przy nim odsłoniła, co sprawiło, że blondyn przestał traktować ją poważnie.
– Draco! – Astoria przytuliła chłopaka mimo oporu, jaki stawiał. Młody Malfoy zaczął jej się podobać na piątym roku, wtedy też zaczął się jej nieoficjalny wyścig z Parkinson o względy blondyna. Właściwie panna Greengrass nie wiedziała dlaczego Malfoy tak ją intrygował, zupełnie nie był w jej typie. Jednak zawsze pożądamy tego, czego nie możemy mieć, a Draco jako jedyny w zamku od zawsze odrzucał jej zaloty. To sprawiało, że czuła się dziwnie w jego towarzystwie, a jej żądza rosła. Daphne była pewna, że jeśli Draco w końca ulegnie jej siostra natychmiast się nim znudzi, ale nie krytykowała Astorii. Siostry Greengrass miały naprawdę dobrą relację, a wydarzenia z ostatnich lat tylko wzmocniły ich więź. Mimo tego Daphne wciąż nie podzieliła się z siostrą swoim największym sekretem – od końca lipca miała nowego chłopaka. I choć w przypadku Astorii to nie byłoby nic szczególnego tak, w przypadku Daphne... Brunetka zakochała się pierwszy raz w życiu, nigdy wcześniej nie trzymała chłopaka nawet za rękę, a w przeciągu ostatnich miesięcy tyle się wydarzyło! Daphne na samą myśl miała motylki w brzuchu. Z rozmyślań o starszym chłopaku wyrwał ją głos siostry:
– Widzę, że robicie zakupy. Pansy, mogłaś dać znać, to przyłączyłybyśmy się do was wcześniej – dodała Astoria niemal z wyrzutem. – Słyszałam – tu zwróciła się do Dracona – że zostałeś prefektem naczelnym, może odwiedzę cię w twoim dormitorium... – Uśmiechnęła się dwuznacznie do chłopaka, a Zabini prawie udusił się ze śmiechu. Pansy stała z boku z niezadowoloną miną. Nie miało to nic wspólnego z zazdrością, już dawno wybiła sobie Malfoya z głowy, po prostu czasami miała dość paplaniny Astorii. Wciąż czuła się o nią zazdrosna, choć tak na prawdę Pansy nie miała ku temu powodów.
– Cześć, Daphne! – Blaise przywitał się z brunetką, na którą nikt wcześniej nie zwrócił uwagi.
Daphne odpowiedziała grzecznie i zarumieniła się trochę. Dziewczyna, jak na Ślizgonkę, była dość nieśmiała. Jednak Tiara Przydziału dobrze wiedziała co robi, bo choć nikt by się tego nie spodziewał po drobnej Daphne - dziewczyna potrafiła być okrutna. W dodatku całkiem sprawnie manipulowała innymi, grając na ich uczuciach. Daphne korzystała z takich zagrywek nad wyraz rzadko, jednak talentu do manipulacji nie sposób jej było odmówić. Daphne, w przeciwieństwie do Astorii, była trochę jak wilk w owczej skórze. Ze starszą z sióstr Greengrass było zupełnie na odwrót - nie sposób było odgadnąć, że Astoria posiadała swoją delikatną stronę, łatwo było ją skrzywdzić, choć blondynka nigdy nie dawała tego po sobie poznać.
– Jak tu szłyśmy, zauważyłam, jak Granger i ta cała Weasley idą gdzieś z jakimś przystojniakiem, musi być nowy, że się nimi interesuje – podjęła temat Astoria, uwielbiała plotki.
– To był Neville – powiedziała Daphne obojętnie, odgarniając długie, jasnobrązowe włosy za lewę ramię. Kiedyś okropnie zazdrościła Astorii jej złotych włosów, które jej siostra odziedziczyła po matce. Jednak teraz młodsza z sióstr Greengrass potrafiła docenić, że łatwo ją odróżnić od starszej siostry. Daphne nie czuła się komfortowo w towarzystwie starszych kolegów, nie mogła się doczekać, kiedy w końcu zobaczy swoje przyjaciółki. Wraz z Filippą i Bellą miały od września trafić na piąty rok nauki w Hogwarcie. Daphne nie uśmiechało się powtarzanie piątego roku, tym bardziej, że w czerwcu czekały ją ponowne SUMY, jednak sam powrót do zamku był ekscytujący.
– Co ty opowiadasz, Daf? To nie mógł być ten Longbottom – Astoria wyrwała siostrę z rozmyślań.
– To był Neville, z resztą jakbyś choć raz przyszła pomóc w odbudowie szkoły, to byś wiedziała, że to on. Swoją drogą, nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale ten Longbottom naprawdę zna się na czarach.
Młodsza z sióstr Greengrass nadal miała za złe Astorii, że ta nie pomogła w odbudowie zamku. Astoria już zamierzała odpowiedzieć, gdy wpadł jej w słowo Draco:
– Przepraszam, że przerywam tę wspaniałą konwersacje, ale trochę się spieszymy.
Blaise spojrzał karcącym wzrokiem na przyjaciela, czasem miał dość jego sarkazmu i nietaktu. Blaise słynął z tego, że łatwo zjednywał sobie ludzi i nieokrzesanie Draco często utrudniało mu plany.
– Och, nie ma problemu – zaświergotała Astoria – pójdziemy z wami.
– Nie ,dzięki, poradzimy sobie – powiedziała Pansy i uśmiechnęła się kpiąco. W chwilach takich jak te miała naprawdę dość blondwłosej dziewczyny, chciała spędzić to popołudnie z Blaisem i Draco, nie potrzebowała towarzystwa sióstr Greengrass.
– Nikt cię nie pytał – mruknęła Daphne, nie lubiła być traktowana z góry, i choć nie miała nic do Parkinson to czuła, że brunetka jest uprzedzona zarówno do niej, jak i Astorii.
– Och, spokojnie, Daf, nie mamy ochoty jedynie na towarzystwo Astorii – powiedziała Pansy, co jeszcze bardziej zezłościło Daphne. Astoria przywykła do takich komentarzy po swoim adresem i już nie robiły na niej większego wrażenia. Blaise i Draco wyczuli, że szykuje się prawdziwa burza i to nie miało nic wspólnego z pogodą.
– Zamknij się Parkinson – rzuciła blondynka. Trochę ją bolało, że wciąż jeszcze jest traktowana w ten sposób, ale oczywiście nie dała niczego po sobie poznać. Wciąż jeszcze spinała się przy Draco, bo choć przeszła już fazę zauroczenia – Malfoy wciąż był jedynym chłopakiem, który odrzucał jej zaloty, a jednocześnie nie zwracał na Astorię najmniejszej uwagi.
– Ja? To ty masz jakiś problem, łazisz za Draco jak psychofanka – powiedziała Pansy, zachowując spokój. Wiedziała, że Astorii nie przekrzyczy, dziewczyny miały za sobą setki podobnych przekomarzanek.
– Nie tak ostro – mruknął Zabini.
– Dobra, wiecie co, ja nie mam czasu na tą dziecinadę. Pansy napisz, jak znajdziesz resztki rozumu. Nikt ci nie próbuje ukraść przyjaciół – dodała na odchodne Astoria i chwyciła Daf za nadgarstek. Po chwili dziewczyny obróciły się, rozległ się trzask i już ich nie było. Aportowały się.
– No to mamy je z głowy.
Uśmiechnęła się Pansy. Blaise i Draco nie mogli zrozumieć, co się przed chwilą stało. Malfoy miał poczucie, że jest obiektem jakiejś gry i nikt go nie zapytał, czy chce w nią grać. Jeszcze dwa lata temu dziewczyny zabijające się o jego uwagę mile łechtały mu ego, ale teraz... No cóż. Obie uważał za trochę żałosne.
– Może obie powinnyście dać sobie spokój – powiedział Draco, znacząco spoglądając na Zabiniego.
– Na mnie nie patrz, rozumiem z tego tyle co ty – odpowiedział szatyn, podnosząc ręce jakby się poddawał. Oboje mieli nadzieje, że te głupie kłótnie Astorii i Pansy w końcu się skończyły.
– Ale o co wam chodzi? Nie mówcie mi, że ona was nie wkurza – powiedziała spokojnie Pansy i odgarnęła część włosów z twarzy.
– No tak, ale myślałem, że dałyście sobie spokój z tymi pokazami zazdrości – wyjaśnił Zabini, próbował jakoś to poukładać w głowie. Przecież nie byli już na czwartym roku, obie Ślizgonki były już dorosłe w świetle magicznego prawa, a kłótnie o chłopaka były jak wyjęte z magazyny „Czarownica". Zastanawiał się, czy dziewczyny kiedykolwiek zakopią topór wojenny. Pansy prychnęła.
– Tu już dawno nie chodzi o Draco.
– Nie? – zainteresował się blondyn z kpiącym uśmieszkiem. Parkinson szturchnęła go w ramię.
– Oh tak, jesteś miłością mojego życia – ironizowała, łapiąc się za serce. Blaise parsknął śmiechem.
– W każdym razie powinnyście się ogarnąć – kontynuował Malfoy.
– To sprawa między mną a Astorią, same będziemy wiedziały jak i kiedy to zakończyć.
Wyjaśniła Pansy. Ani Blaise, ani Draco nie podjęli dalej tego tematu i cała trójka ruszyła w stronę pubu, serwującego najlepsze piwo kremowe na Pokątnej.
Rozdział powstał w 2013, jednak w 2021 został zedytowany tak, aby lepiej oddać charakter postaci. Dlatego wszystkie nieprzyjemne komentarze dot. naszych ukochanych Ślizgonek, mogą wydać się trochę bez sensu. Ale musicie uwierzyć, że 8 lat temu... No cóż, postaci w tym FF pozostawiały wiele do życzenia. Odsłona Astorii, o której czytacie jest teraz dużo bardziej zbieżna z wersją z najnowszych rozdziałów.
Nie zniechęcajcie się na początku, bo tak jak mówię, to ff powstawało od 2013 roku i nie będzie przesadą jeśli powiem, że obecnie, w nowszych rozdziałach, to zupełnie inna historia niż mogłoby się wydawać.
Xoxo Pani M.
Ogólnie treść super, bardzo mi się podoba. Znalazłam tylko dwa małe błędy:
OdpowiedzUsuń1. Napisałaś "Bleisa" zamiast "Blaisa"
2. Drugie to była literówka ą zamiast ę
Proszę nie złość się za wypominanie literówek. Po prostu jak już je widzę to zaznaczam to w komentarzu.
Pozdrawiam
Sabio :D
Sorry, że poprawiam, ale nie "Bleisa", ani nie "Blaisa", tylko poprawnie powinno być "Bleise'a" ;)
UsuńNie moja droga xD Ani "Bleisa " ani " Blaisa " ani
Usuń" Bleise'a " tylko " Blaise'a " xD
Ale się zamieszanie zrobiło z tym imieniem. Było w tym sporo mojej winy i bardzo przepraszam. Nie powinnam wprowadzać niepotrzebnego zamętu. Poza tym dziękuję Adzie (komentarz wyżej) za poprawienie tego "niedociągnięcia".
UsuńPozdrawiam Sabio
Świetna notka, bardzo mi przypadła do gustu. Bardzo mnie zdziwiła (pozytywnie) przemiana Pansy - zazwyczaj w większości opowiadań fanfiction jest ona kanoniczna (albo jeszcze gorzej). Cóż, miła odmiana :)
OdpowiedzUsuńCo się tyczy poprawności tekstu - zdarzały się małe literówki i błędy interpunkcyjne; moja chęć do zostania twoją betą jest nadal aktualna, skorzystaj :)
Ressa ♥
Super blog ;-)
OdpowiedzUsuńSama Wiesz Kto
Daf wydaje się fajna , ale Astoria .... error no coments xD Pan jest fajna i wydaje mi się , że Daf skończy jako Dafne Longbottom :3 Pewno się spotkają w barze ( the slitherin trio , Hermiona , Gin i Nev xD ) Weny ! <3
OdpowiedzUsuńO mój Boże przez tą wypowiedź wyżej moja facetka xD od polaka dostałaby załamania nerwowego xD
UsuńNo, no interesująco się robi. Tylko musisz uważać na literówki takie jak "Pokontna" Albo "Bleise". Spore błędy to to nie są ale mimo wszystko trochę rażą ;)
OdpowiedzUsuńWeny życzę
Bellatrix
Na pokatnej byl dziorawy kociol a bar pod swinskim lbem w hogsmeet
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Daphne okaże się tą dobrą xd :D a Astoria serio niech idzie się leczyć :] wgl nie spodziewałam się, że tym przystojniakiem okaże się Neville :P no ale jak widać, cuda się zdarzają :D jeżeli chodzi o całość wyłapałam błędy ortograficzne i stylistyczne, ale to zalicza się do drobnych poprawek :D a teraz do 3 :*
OdpowiedzUsuńCzad! Po prostu czad!
OdpowiedzUsuńhermioneaan.blogspot.com
wow kolejny zwrot akcji :D tak trzymaj
OdpowiedzUsuńPani Smok
Fajna ta 'nowa' Pansy. Czyżby było coś pomiędzy Daphne a Neville'm? Nie mogę doczekać sie konfrontacji w Dziurawym Kotle.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pure
Zaintrygowałaś mnie nowym obliczem Pansy. Jestem ciekawa co takiego wydarzyło się we wakacje, że aż tak się zmieniła. Jest jeszcze sprawa tej jej kuzynki... mam nadzieję, że szybko uchylisz rąbka tajemnicy. Neville stał się przystojniakiem... coś czuję, że nie będzie mógł się opędzić od dziewczyn w tym ostatnim roku. Chociaż jakoś zaczął mi pasować do Daphne. Czy może moja kobieca intuicja ma rację? Jeśli tak, byłabym wniebowzięta. Bardzo mi się podobają Twoje pomysły oraz cieszę się, że dużo opisujesz! Również nie mogę się doczekać konfrontacji naszych trójek w Dziurawym Kotle. Lecz musi to poczekać na jutrzejszy dzień, bo padam z nóg!
OdpowiedzUsuńhttp://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com/
Sorry, ale bar ,,Pod Świńskim Łbem" był w Hogsmeade, a ,,Dziurawy Kocioł" na Pokątnej. Poza tym- super! I podoba mi się mocniejsze zaznaczenie Neville'a jako ,,tego przystojnego" XD, bo zazwyczaj nie bierze on zbyt dużego udziału w akcji ff... Nie przedłużając- lecę do następnych rozdziałów!
OdpowiedzUsuńGari